Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witajcie przyszła i pora na mnie, by wyrzucić z siebie co nieco.…

Witajcie przyszła i pora na mnie, by wyrzucić z siebie co nieco.

Tak sobie siedzę i czytam dziś na lokalnym portalu, że pewien starszy mężczyzna zmarł tuż obok przystanku autobusowego, bo nikt mu nie pomógł. I winna tej znieczulicy jest corona! A guzik prawda! To wina znieczulicy ludzkiej, która towarzyszy nam od dawna.

Przykład 1.
Rok 2006, spore śląskie miasto, niedziela, zima koniec grudnia lub styczeń, dużo śniegu było, bo zaspy przy ulicy spore. Z moim (wtedy jeszcze) narzeczonym idziemy późnym popołudniem do Tesco przy okazji odhaczyć spacer z psem, bo drogi ok 30 minut w jedną stronę. Przeszliśmy przez pasy na skrzyżowaniu dwóch sporych ulic, mimo niedzieli ruch spory, bo ludzie idą do kościoła na osiedle obok. Na zaspie, tuż przy pasach, leży człowiek, a obok przez pasy przechodzi spora grupa ludzi, rzucają tylko spojrzenie, jakiś komentarz i idą dalej.

Zatrzymujemy się, zagadujemy - zero reakcji, szturchamy gościa, ale nie reaguje, na śniegu widać krew. Telefon pogotowie i policja w drodze, gościu się ocknął. Rozmawiamy do przyjazdu policji, wracał od córki i chciał przejść przez przejście, ale jakiś samochód jechał bardzo szybko, więc odskoczył w tył, poślizgnął się i upadł. Gość leżał tam ponad pół godziny zanim ktokolwiek się nim zainteresował, a mróz był spory, więc jak by się to skończyło? Ale to nie koniec...

Przykład 2.
Rok 2010 stara trasa Rybnik- Katowice (nie pamiętam jak ta droga się nazywa), zwykła dwupasmówka. Jedziemy sobie spokojnie w kierunku Rybnika ruch bardzo spory, więc prędkość niska. Ja jako pasażer, z daleka widzę człowieka w rowie, mijamy go i zatrzymujemy się ok. 100 metrów dalej w wjeździe do lasu. Cofamy się pieszo no i jesteśmy obok faceta z rowerem leżącego w rowie. Telefon karetka i policja już jadą.

Facet przytomny, trzeźwy rozwalona głowa, złamana noga. Tir zdmuchnął go z drogi, leży już ok. godzinę (nosz ku**a!)
Ale najlepsze na koniec.

Przykład 3.
11 lipiec 2003 godzina ok 7:10 duże śląskie miasto, obrzeża, deptak bardzo mocno uczęszczany przez ludzi dochodzących z lub na przystanek autobusowy oraz na pobliski targ i do marketu oraz przez psiarzy idących na pobliską łąkę. Tuż obok ławki leży facet ok. 45 lat ubrany normalnie, mieszkaniec pobliskiego osiedla. Leży od pół godziny, przechodzi masa ludzi, przejeżdża masa aut i tabun rowerzystów, ale nikt nie reaguje.

7:40, kierowca autobusu odstawił autobus na parking i wraca do domu, a ten człowiek, którego widział o 7:10 dalej tam leży! Telefon karetka dojeżdża w kilka minut. Czas zgonu 8:02 pomimo reanimacji umiera.

I tak kochani to był mój tata, żaden żul, normalny człowiek, cukrzyk, który wyszedł z psem i już nie wrócił. Który zmarł na ulicy jak pies, bo ludzie nie chcieli pomóc. Może dlatego zawsze gdy widzę, że ktoś leży, nawet jak to jest typowy żul co zalał się do nieprzytomności, to i tak się zatrzymam i sprawdzę.

I tak ludzie umierają na ulicy od zawsze przez naszą znieczulicę, a nie przez coronę!

by Staragupiababa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar StaraLadyPank
9 9

@starajedza: Tak się rozemocjonowałaś,że błędy robisz.Orto

Odpowiedz
avatar Mavra
11 11

@starajedza: Czy w którymś przykładzie była mowa o żulach? Coś chyba ostatnio jeszcze bardziej luzuje ci się klepka

Odpowiedz
avatar Staragupiababa
5 5

@starajedza faktycznie brak ci kilku klepek i umiejętności czytania ze zrozumieniem widocznie taka już twoja „uroda”. Mówienie o jakimkolwiek człowieku ze zdycha to już szczyt chamstwa i prostactwa. I sorry ale w większości na pierwszy rzut oka widać czy masz odczynienia z żulem a jak nie widać to czuć. Według ciebie tylko ci na trzeźwo zasługują na ratunek? A jak ktoś wypił raz na jakiś czas z kolegami i nie na trzeźwo dostał zawału to już może zdychać na ulicy? Nie rozumiem twojego toku rozumowania

Odpowiedz
avatar anulla89
4 4

@starajedza: A nawet jeśli człowiek był by pijany i brudny, to co, staje się przez to mniej człowiekiem? I w którym stadium upojenia i ubrudzenia odejmuje się ile punktów z człowieczeństwa-do kiedy takiego ratować, a od kiedy pozwolić, jak się obrazowo wyraziłaś, zdychać? Nie wiesz? To albo zatrzymujesz się przy każdym leżącym człowieku, albo pozwolisz umierać wszystkim, w tej liczbie tym, którzy, tak jak ojciec autorki, są chorzy (w końcu od nieprzytomnego cukrzyka czuć alkohol), przewrócili się i uderzyli w coś głową (mało, że leży, to jeszcze przy upadku się pewnie pobrudzi), albo, jak pisze Staragupiababa, napił się od wielkiego dzwonu, i akurat coś mu się stało? Taką sytuację już zresztą sama kiedyś tu opisywałam w komentarzu: młody chłopak przewrócił się kilka metrów od moich okien, wysłałam męża, żeby sprawdziłczy wszystko ok, bo chłopak się nie ruszał, a upadł w dość dziwnej pozycji. W między czasie dzwoniłam na pogotowie. W skrócie-znam tego chłopaka z widzenia (skojarzyłam dopiero jak przyszedł podziękować za ratunek), normalny, a nawet bardziej porządny niż większość jego rówieśników, bo wychowywany przez samotną matkę pomagał jej jak mógł, gdyby zmarł, to pewnie one też długo by bez niego nie pożyła. Tego dnia świętował zdany egzamin na prawo jazdy, jeden z kolegów przyniósł jakiś podejrzany specyfik z mety, dodatkowo upał zrobił swoje, i chłopak padł. Jak mąż do niego dobiegł, to już się robił siny, dobre kilkanaście minut robił mu masaż serca i sztuczne oddychanie, mało sam przy tym nie zemdlał, bo ma problemy z sercem. A na podwórku, w odległości kilku-kilkunastu metrów stała cała banda takich ludzi jak ty, którzy widzieli jak chłopak się przewrócił, ale nikt nawet nie podszedł sprawdzić czy nic mu się nie stało. Za to kiedy mąż zaczął reanimację, to nagle okazało się, że to najciekawsze miejsce na podwórku, i wszyscy ich obleźli, ktoś nawt rzucił komentarz, żeby go zostawić, bo to pewnie jakiś ćpun albo pijak... Szlag mnie trafia na takich ludzi jak ty, i ci gapie. Zawsze trzeba podejść, i jak się brzydzisz, to choć szturchnąć butem, bo może yrafisz na żula, który wymamrocze żeby mu dać spokój, a może uratujesz życie zeykłemu człowiekowi, który miał pecha.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2020 o 11:00

avatar Tolek
1 9

Ludzie oprócz znieczulicy też się po prostu boją.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 7

Współczuję strasznie. Masz racje, znieczulica jest ogromna. Problem jest taki że ludziom sie mowi o zulach, o tym ze niebezpiecznie itd. Ja poki co raz mialam taki przypadek. W bloku Babci na schodach lezal facet w krwii. Niestety ja mialam kolo 11lat, straszono mnie od zawsze, wstretu tez sie nauczylam troche i balam sie nawet wejsc do tego bloku. Po jakims czasie hakis sasiad widziakam pomagal temu facetowi, a ja wtedy zwialam do Babci po schodacg

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
14 18

Ja kiedyś z przejeżdżającego autobusu zobaczyłam mężczyznę koło osiemdziesiątki półleżącego na ławce w dziwnej "krzywej" pozie. Głowa odchylona do tyłu pod dużym kątem, bardzo nienaturalnie mi to wyglądało. Obok ławki przewrócona siatka z zakupami. Niestety, facet siedział przy przystanku w przeciwnym kierunku, a ja już odjeżdżałam na następny, kilka kilometrów dalej. Zadzwoniłam na 112, no bo nie miałam jak do człowieka podejść; oczywiście nie miałam pewności, czy ten pan zasłabł, był już martwy (serio tak podejrzewam, bo niby widziałam go tylko kilka sekund, ale pierwsza myśl była: "trup") , czy może tylko sobie przyciął komara w oczekiwaniu na autobus. Od razu więc wyjaśniłam sytuację i że dzwonię tu, bo może by patrol SM lub policji podjechał, sprawdzić co i jak, zanim ruszy karetka? No już pani dyspozytorka chyba lepiej wie, jak będzie najsensowniej. I co dostałam za obywatelską postawę? Pogadankę o nieuzasadnionych wezwaniach, zajętych służbach, że po co dzwonię, jak nie wiem, czy coś się faktycznie stało, że karetka będzie zajęta jakąś pierdołą i ktoś naprawdę umrze i to będzie moja wina itd. Aha, i jeszcze że będą wyciągnięte wobec mnie konsekwencje. Bo nie umiem się teleportować z jadącego autobusu na ławkę obok przystanku. No świetnie. Dobrze, że nikt nie umrze w czasie, kiedy dyspozytorki wyładowują swoje zawodowe frustracje na obywatelu i robią mu wykłady. wtedy na pewno nie zdarzy się tak, że ktoś się nie będzie mógł dodzwonić po pomoc :/

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 5

@Poecilotheria: O to to... Z podobnej beczki - znajomi kiedyś byli ciągani na wyjaśnienia po tym jak gość, do którego wezwali pomoc zmarł, a oględziny wykazały pobicie.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
1 1

@Pixi: tak tak, bo jak ktoś ma zawał albo wylew, to nie potrzeba pomocy jak najszybciej, tylko jest kupa czasu, żeby z Dąbia jechać na Basen Górniczy i spowrotem i dopiero wtedy wzywać pomoc do trupa. Tak, tak.

Odpowiedz
avatar KittyBio
4 4

Ja powiem krótko, zwyczajnie się boję. Zadzwonię po pogotowie, ale żadnej standardowej reanimacji ani kontaktu z płynami ustrojowymi bez zabezpieczenia siebie. Byłam na studiach. Szłyśmy z koleżanką z zajęć przez lasek (taki skrót). Kobieta "dobrze wyglądająca" leżała na ścieżce, raczej od niedawana - oddychała, bez świadomości. W oczekiwaniu na pogotowie przestała oddychać. Pomogłyśmy, a skończyło się strachem zakażenia WZW B (na szczeście byłam szczepiona), bo okazało się że pani miała. Dobrze, ze jakiś lekarz się ze mną skontaktował, bo mieli dane na pogotowiu. Nie mam oporów by pomóc, zresztą często pomagam. Przeprowadziłam na ulicy kilka razy reanimację (poza tamtym razem, już nigdy nie robię wdechów), jak widzę wypadek na drodze, a pogotowia nie ma, to też pomagam, nawet na zwykły trójkąt się zatrzymam by zapytać (pewien pan, też kiedyś mi pomógł zmienić koło, bo wtedy pewnie bym go nawet nie wyciągnęła), ale nie udzielę pomocy bez chociażby rękawiczek, zwłaszcza jak ktoś krwawi. Przykro mi, ale nie. Myślę, że wielu ludzi też się boi. Zwyczajnie się boi, że okaże się coś poważnego, a oni nie będą potrafili pomóc, ze się zarażą (swoją drogą lekarz pod Toruniem zakaził się HiV tak, bo pomagał przy wypadku, gdzie było otwarte złamanie i się skaleczył). Znam ludzi, ktorzy niemal mdleją na widok krwi czy nieboszczyka - czasem lepiej niech się nie zbliżają, bo z 1 poszkodowanego, będzie 2. Znieczulica to jedno, a strach to drugie.

Odpowiedz
avatar 0303
1 3

Również mam odczucie, że znieczulica już się rozgościła na dobre. Ale służby nie zachęcają do pomocy. Zeszłe wakacje. Przy przystanku, między przystankiem a kioskiem ruchu, leżał mężczyzna. Byłam w autobusie i jak już odjeżdżałam to go zauważyłam. Ludzi mnóstwo na przystanku i zasłaniali go. Nie zdążyłam wysiąść więc dzwonię na 112 i mówię jaka jest sytuacja. Kobieta mnie pyta czemu nie udzieliłam mu pierwszej pomocy, więc mówię, że zauważyłam jak już autobus ruszył i od razu zadzwoniłam na 112, a babka spod 112 mówi mi, że złoży zawiadomienie o popełnieniu przeze mnie przestępstwa polegającego na nieudzieleniu pomocy i mogę spodziewać się wezwania. Powiedziałam jej co myślę o niej i o takim podejściu ale to nie pierwszy raz coś takiego miało miejsce.

Odpowiedz
avatar Fabiansan
1 1

Problem polega na prawodawstwie. Jeżeli dzielisz pomocy A coś się stanie to ty ponosisz konsekwencje. Dlatego większość profilaktycznie woli unikać niż później się ciągnąć po sądach...

Odpowiedz
Udostępnij