Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To moja pierwsza, tutaj historia, będzie trochę długo i nudno, znajdzie się…

To moja pierwsza, tutaj historia, będzie trochę długo i nudno, znajdzie się w niej mieszanka ludzkiej głupoty, tragedii, cierpienia i oczywiście polityki.

Mam na imię Tomek i mam 25 lat, moi biologiczni rodzice, którzy mieszkają ze mną na wsi, zostali jakiś czas temu rodziną zastępczą (nie mylić z rodziną adopcyjną), i podjęli się trudu stworzenia w naszym domu bezpiecznej przystani dla małych ludzi, którym życie już na starcie, zaczęło się ciężko. Obecnie przebywają u nas dwa cudowne efekty wprowadzenia programu 500+, gdzie jeden ma zaledwie 5 miesięcy, a drugi półtorej roku. Piszę więc ku przestrodze, ale też i po to, by podzielić się przemyśleniami wokół tego tematu.

Pierwszy chłopiec, K. trafił do nas mając 3 miesiące, sąd umieścił go w naszej rodzinie w trybie zabezpieczenia, po odebraniu dziecka pijanej matce przez policję, która interweniowała do libacji w domu, gdzie dziecko przebywało bez trzeźwej opieki.

W tym miejscu mała dygresja na temat funkcjonowania systemu pomocy społecznej w naszym kraju - niezawodowej rodzinie zastępczej w przypadku umieszczenia w niej dziecka w trybie zabezpieczenia, nie przysługuje żadne świadczenie, na to by dziecko w domu ulokować, o tym że dziecko jest do odbioru ze szpitala, dowiedzieliśmy się niecałą dobę przed tym, jak chłopczyk trafił do nas - nie było zbyt wiele czasu więc, na jakieś przygotowania. Wielki szacunek dla rodziny i znajomych którzy udostępnili łóżeczko, zabawki i ubranka, dla personelu szpitala, szczególnie pielęgniarek, które za własne pieniądze kupiły temu chłopcu skromną wyprawkę, oraz dla starosty który w drodze wyjątku wyraził zgodę na przyznanie połowy świadczenia przysługującego rodzinom zawodowym - inaczej boję się pomyśleć, jak by to wyglądało, gdyż dziecko trafiło do nas mając (poza reklamówką prezentów kupionych przez pielęgniarki ze szpitala) jedynie smoczek i dwa pampersy, butlę, za duże nosidełko przesiąknięte papierosowym dymem, oraz te ubranka jakie miało na sobie gdy policjanci zabierali je z domu.

Wracając do tematu, matka chłopca dopiero po upływie dwóch tygodni, zauważyła brak dziecka, kiedy na jej konto nie wpłynęło 500 złotych, za które mogłaby utrzymać odpowiednie stężenie krwi w alkoholu. Gdy pierwszy raz do nas dzwoniła, w tle słychać było głos innej kobiety, starszej, która podpowiadała jej o co ma pytać, przyznała, że jest to już trzecie dziecko, które jest jej zabierane, że mieszkają w wynajętym domu/mieszkaniu (mówiła na tyle niespójnie, że trudno określić), z jednowarstwowymi szybami, gdzie na co dzień, nie ma bieżącej wody. Przerażające jak ta, co tu dużo mówić, prosta kobieta, zaledwie dwa lata ode mnie starsza, bezrefleksyjnie podchodzi do kwestii rodzicielstwa, i nie ma w niej zastanowienia nad tym w jakie warunki sprowadza kolejnego człowieka, i jak temu dziecku ułoży się życie. Godne wzmianki jest to, że pozostająca w stałym kontakcie telefonicznym (acz sądząc po zadawanym "stałym zestawie pytań" i tym jak szybko rozgaduje się o swoim życiu, chyba tylko dla celów dowodowych lub poprawy swojego samopoczucia) matka, najbardziej przez ostatnie kilka miesięcy, ucieszyła się z faktu, iż udało jej się znaleźć kolejnego partnera, który daje jej pieniądze.

Drugi, starszy chłopiec - W. został odebrany od przebywającej wraz z nim w szpitalu matki, która nietrzeźwa trafiła tam w mniej dramatycznych okolicznościach. Tu z kolei sytuacja zdawała się z początku całkiem inna, kobieta chętnie współpracowała, interesowała się autentycznie losem dziecka, które nie trafiłoby do nas, gdyby jego babcia nie odmówiła zaopiekowania się nim. Z pozoru normalna osoba, poszła na imprezę, gdzie trochę wypiła, ktoś zażartował z koronawirusa, ktoś inny żartu nie zrozumiał i wezwał karetkę, a relacje wewnątrz rodziny mogą być różne, lub babcia chłopca mogła nie czuć się na siłach... pozory mylą, dziecko ucząc się u nas chodzić, za swój pierwszy cel obrało kosz na śmieci, bardzo szybko dostrzegliśmy objawy m. in. spaczonego łaknienia, a także syndromu KZ, nazywanego też niekiedy syndromem Oświęcimia (w zakresie dotyczącym kwestii związanych z jedzeniem), chłopiec był pulchny, wręcz można było uznać że jest otyły, obecnie na zbilansowanej diecie dostosowanej do jego wieku troszkę sklęsł. Matka karmiła to dziecko m. in. hamburgerami, parówkami i inną niezdrową i zdecydowanie nieprzeznaczoną dla tak małych dzieci żywnością, przed oddaniem dziecka w naszą pieczę, podała mu dwie porcje obiadowe "na zapas". Dopiero po czasie wyszło dlaczego - wywiad środowiskowy ujawnił, że dziecko mogło być narażone na głód, babcia nie po złości, lecz z troski nie pomogła swojej córce, by jakoś ją zmotywować do walki o siebie i małego. Dziecko w koszu na śmieci widziało źródło pożywienia, ponieważ po przepiciu 500+ kobieta z dzieckiem na ręku, wygrzebywała niedopałki ze śmietników, karmiąc syna tym co przy okazji znalazła.

Na chwilę obecną, matka K. nie podjęła prób poprawy sytuacji, nie poszła na odwyk, choć oczywiście o tym mówiła, najwięcej zainteresowania losem i dobrem dziecka, spośród biologicznych rodziców tych dzieci, wyraża wychodzący niedługo z więzienia, skazany za przemoc domową ojciec W. co też stawia nad całą sytuacją, jeszcze większy znak zapytania.

Te sytuacje, ich postrzeganie w codziennym życiu postronnego obserwatora zdarzeń, skłaniają do przemyśleń, i w tym miejscu docieramy do obiecanej polityki. Widząc taki obraz realiów, trudno nie dojść do wniosku, że coś poszło nie tak jak powinno, ale czy aby na pewno nie tak miało być? W uzasadnieniu ustawy wprowadzającej program 500+ czytamy że ma on wpłynąć na zwiększenie dzietności - czyli analizując ten fragment, widzimy że grupą docelową nie są rodzice już mający dzieci, ani ci którzy mieliby dzieci bez względu na finansowanie ze strony państwa, lecz właściwym "targetem" jest grupa która sprowadzi na świat kolejne dzieci, w celu pozyskania świadczenia finansowego, by spłodzić dziecko większość osób wie co trzeba zrobić, podobnie jak większość ludzi wie, jak nazywa się osoby robiące to dla pieniędzy. Nie kryjąc więc przykrości, stwierdzam, że tak właśnie władza musi postrzegać społeczeństwo, na tyle ślepe, by cieszyć się na wymierzoną w nich potwarz. Czy na prawdę upadliśmy jako ludzie aż tak nisko?

Dlatego z całego serca apeluję, jeżeli znacie takie osoby, jeżeli widzicie takie przypadki, nie bądźcie obojętni. Nie mówcie sobie, że "to nie moja sprawa jak ktoś się dzieckiem zajmuje", reagujcie, zgłaszajcie, bądźcie odważni, pamiętajcie że są domy w których pokrzywdzone zupełnie bez swej winy dzieci, mogą znaleźć schronienie i spokój, oraz szansę na dobrą, zdrową przyszłość, pamiętajcie, że kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.

Polska

by VTepesh
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PaniWrzos
13 15

Bardzo mocna historia i chociaż może to niezbyt trafne określenie, ciekawa. Dobra pisownia autorze, bez zbędnych grafomańskich zabiegów stylistycznych, prosto i do rzeczy, przy jednocześnie lekkim piórze i wyszukanym języku. Miła odmiana tutaj :) A co do samej treści: opisujesz temat, który od jakiegoś czasu bardzo mnie boli osobiście. Powoli dociera do mnie, jak bardzo nisko cenią sobie nas- ludzi, osoby rządzące, mając świadomość, że głos w wyborach to coraz mniej wyraz zaufania, a coraz bardziej transakcja. Szkoda, że w tej walce o głosy beneficjentów zapomóg I zasiłków cierpią ci, którzy są tu kartą przetargową i sami bronić się nie mogą.

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@PaniWrzos: stare Chińskie przekleństwo, mówi "obyś żył w ciekawych czasach", więc jakby się głębiej zastanowić, słowo "ciekawa" jest wręcz aż zanadto adekwatne :P co do postawy władz, może nie opiszę swojego zdania, bo to by troszkę zajęło, ale polecę książkę (a w zasadzie 2 tomy, dość dla mnie osobiście trudnym językiem pisane) "O demokracji w Ameryce" autorstwa Alexisa de Tocqueville, który mówiąc o ustroju tworzącego się wtedy państwa zauważył, że "Amerykańska demokracja przetrwa do czasu, kiedy Kongres odkryje, że można przekupić społeczeństwo za publiczne pieniądze" - więcej chyba dodawać nie trzeba ;)

Odpowiedz
avatar cherryhills
9 13

Twoje wypowiedzi nie brzmią, jak słowa 25latka. Ale to nie zarzut, raczej komplement - w obecnych czasach młodzi ludzie nie potrafią sklecić sensownego zdania, nie mówiąc już o wielokrotnie złożonych :) Poza tym podoba mi się Twoja postawa, ale myślę że skoro masz takich rodziców jak opisałeś (ktorym tez nie jest obojetny los takich dzieci i podjeli sie tego trudnego zadania), to nic dziwnego że wychowali Cię na porządnego człowieka. Fajnie, że są jeszcze w społeczeństwie ludzie którzy widzą dalej, niż czubek własnego nosa. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@cherryhills: Dzięki, takie słowa na prawdę wiele znaczą, również pozdrawiam ;)

Odpowiedz
avatar wazka
-4 16

Historia rzeczywiscie mocna, ale naprawde uwazasz, ze wszyscy pobierajacy 500+ to patologia?

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-4 14

Autorze, podałeś dwa przykłady kiedy 500+ nie wpływa pozytywnie na życie społeczne i na dzieci. Ale czy te dwa przypadki stanowią o całym programie? Czy wszyscy pobierający te pieniądze przepijają albo przepalają je? Zdecydowanie nie! Cała historia jest super piekielna. Opisana ze szczegółami, ciekawa. Ale dorzucenie akapitów o polityce - to chyba nie najlepsze miejsce. Wiem, że masz żal o to, co się stało tym dzieciom, ale wiedz, że nawet gdyby nie było programu 500+, to Twoi rodzice też by spotkali podobne przypadki na swojej drodze. I nie mówię, że sam program jest dobry albo coś podobnego. Uważam, że można lepiej spożytkować te pieniądze. Chociażby finansując więcej przedszkoli i żłobków.

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@wazka: Najprościej mówiąc: nie, i przepraszam jeśli dałem gdzieś odczuć że tak sądzę, bo w ogóle nie to było moim zamysłem - najpierw, by mieć pewność, że mówimy o tym samym zjawisku, warto rozważyć czym "patologia" jest sam "patologią" nazywam radykalne lub w inny, dowolny sposób uciążliwe odstępstwo od jakiejś normy, ale rozumiem że mowa jest w pytaniu o potoczne znaczenie, odnoszące się do grupy społecznej, którą można ogólnikowo zdefiniować jako ludzi nieprzystosowanych, lub nie w pełni przystosowanych do zgodnego z powszechnie przyjętymi normami, funkcjonowania w społeczeństwie, więc do takiego znaczenia się odnosząc oczywiście nie uważam, że każdy beneficjent to patologia. Wiem że świadczenie to pobierają osoby sprawnie funkcjonujące w społeczeństwie, będące przedstawicielami wszystkich praktycznie podstawowych klas społecznych, więc ignorancją byłoby wrzucenie wszystkich do jednego worka, jednak widzę taką prawidłowość, że w najniższej warstwie społecznej, często zdarza się przelewanie tych środków na wysoki procent, a wyższe warstwy byłyby w stanie poradzić sobie bez państwowych dopłat. Nie chcę się wdawać w spór czy to potrzebne czy nie - po prostu dzielę się obserwacją z tego jak funkcjonowanie programu wpłynęło zarówno na dwa maleńkie życia które toczą się pod moim dachem, i na te troszkę większe, które dały im początek, oraz własną refleksją, nad moralnym znaczeniem takiej działalności władz ;)

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@kartezjusz2009: Jak już pisałem w jednej z odpowiedzi do wcześniejszego komentarza, nie mówię, że jest to wymierna próba, dająca pojęcie o całym programie, tylko, jeden z efektów, które są i o których warto mówić. Polityka jest wszystkim w czym jako ludzie żyjemy, kupując batonik w sklepie, płacę podatek VAT, który stanowi część polityki fiskalnej, przekraczając prędkość na drodze staję w opozycji do polityki bezpieczeństwa na drogach - to wszystko wynika z prawa, a prawo wynika z polityki, więc czy jest to właściwe, lub niewłaściwe miejsce? Odpowiem tak, jak i mi odpowiedział na podobne słowa pewien profesor: każde miejsce jest dobre, na kulturalną wymianę poglądów, lub uprzejme się nimi dzielenie ;) To tak jak ja nie mówię że jest zły - jedynie stwierdzam obiektywny fakt, że takie sytuacje się dzieją, a o wpływie programu wspominam jako jednym z elementów sytuacji, jeżeli czytelnik ma wyrobić własną, niezależną opinię, to warto by mógł uwzględnić wszystkie towarzyszące okoliczności :)

Odpowiedz
avatar justangela
4 6

@kartezjusz2009: chyba nie zrozumiałeś o co autorowi chodzi. Napiszę innymi słowami: według PiS program 500+ miał za zadanie zwiększyć dzietność, przekonać Polaków do rodzenia dzieci. No to przekonał, tyle że patologię. Bo dla patologii te 5 stówek to argument, żeby kolejnego dzieciaka sobie zmajstrować, bo będzie kasa na picie. Dla większości normalnych ludzi te pieniądze nie są argumentem decydującym o potomstwie. Niestety również, ta sama grupa, która płodzi dzieci dla 500+ czy tam innych dodatków najczęściej tych dzieci nie powinna mieć wcale.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 5

Mnie zastanawia w tej historii co innego. Napisałeś, że matka K. dzwoniła do twoich rodziców. Jak to wygląda? W opisanej przez ciebie sytuacji takie matki dostają numer telefonu do twoich rodziców czy zdobyła go w inny sposób? Chyba nie dostają adresu i waszych pełnych danych? Chodzi mi o to, że jeśli mają wasz adres, to opieka nad takimi dziećmi może być dla was niebezpieczna, bo wyrodni rodzice mogą was nachodzić, a jak będą naćpani albo narąbani, albo jedno i drugie, to nie wiadomo, co im strzeli do głowy.

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@pasjonatpl: ogólnie to wszystko zależy, podstawowa rzecz to prawa rodzicielskie - gdy dziecko tak jak te, zostaje umieszczone w rodzinie zastępczej w trybie zabezpieczenia, to rodzice nie tracą praw rodzicielskich (o tym dopiero później, na spokojnie i bez pośpiechu zadecyduje sąd), więc mogą się z dzieckiem (w trochę ograniczonym zakresie) kontaktować, pośrednikiem w kontaktach jest Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, to z nimi kontaktuje się rodzic, i za zgodą rodzica zastępczego, oni mogą podać dane, na których podanie wyrazi się zgodę, u nas wygląda to tak, że mają kontakt na telefon mojej mamy, a jak zniesione zostaną obostrzenia w związku z covidem, to spotkania rodziców z dziećmi odbywać się będą w siedzibie PCPR-u, choć część rodzin dopuszcza spotkania w swoich domach, i faktycznie zdarzają się rozmaite rzeczy.

Odpowiedz
avatar cherryhills
7 7

@pasjonatpl Z tego co się orientuję, tacy rodzice wyrodni nie tylko otrzymują adres dziecka, ale nowa rodzina powinna im umożliwić kontakt z tym dzieckiem. Bądź co bądź, nie mają (jeszcze) odebranych praw rodzicielskich. I tak, zapewne nachodzą taka rodzinę bedac pod wpływem czy wygrażają im. P.S. czytał ktoś blog kuratora sądowego, o nazwie "Na marginesie zycia"? Polecam, pokazana rzeczywistość takich dzieci i to jak niewiele system moze im pomóc.

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@StaraLadyPank: Historia nie dla każdego musi być ciekawa, a i krytyczną opinię zawsze uszanuję, dla mnie grunt że jest prawdziwa. Choć szczerze przyznam, trochę mi żal, że komuś udało się ją sprowadzić do "500+ to samo zło", bo zupełnie inny miał być przekaz. Wzmianki o przepijaniu pieniędzy, lub ocena moralna wyczytanego z uzasadnienia ustawy toku myślowego jej autorów, to tylko okoliczności, a nie tezy, ani tym bardziej, nie jest to meritum sprawy, bo tym jest dobro dzieci, i to nad nim się w tej historii pochylam. Co do półtora/półtorej, jak już odpisałem innemu użytkownikowi, język ewoluuje, a część językoznawców optuje za tym by uznać już w oparciu o powszechność użycia, obu form za prawidłowe bez względu na rodzaj rzeczownika ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 8

O co chodzi z tym "moi biologiczny rodzice"? Kto tak mówi? Tylko osoby adoptowane dziela rodzicow na biologicznych i adopcyjnych Półtora roku - nie półtorej roku

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@maat_: jak widać nie tylko, po prostu z uwagi na temat podkreślam ten aspekt, by uniknąć niejasności przekazu ;P a co do formy półtora/półtorej, miałem niedawno przyjemność dyskutować z bardzo sympatycznym dr-em hab. zajmującym się w pracy naukowej właśnie kulturą języka, i stwierdził on, że język ewoluuje, a żaden słownik, nie nadąża za aktualnym stanem języka. Aktualnie już z uwagi na powszechność użycia, trzeba przyjąć że obie formy są poprawne, bez względu na rodzaj rzeczownika ;) ale oczywiście dzięki za uwagę, również mocno sobie cenię poprawność wypowiedzi.

Odpowiedz
avatar Attentat
12 12

@maat_ Autor zaznaczył, że to jego biologiczni rodzice, aby czytelnikowi się nie pomyliło, że może sam jest dzieckiem wysłanym kiedyś pod ich opiekę tak jak ta dwójka maluchów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@maat_: Akurat w tym przypadku stwierdzenie "biologiczni rodzice" ma sens. Autor po prostu zaznacza, że, choć jego rodzice przygarniają dzieci w potrzebie, on sam adoptowany nie został.

Odpowiedz
avatar Surinam
5 5

Podziwiam takich ludzi jak Twoi rodzice. Miałam kiedyś przyjemność zamieszkać na kilka miesięcy z będącą w ciąży, świeżo upieczoną narzeczoną mojego szwagra. Część z jej dzieci mieszkała w rodzinie zastępczej 3km dalej - dzwoniła, opowiadała o nowym bracie i tatusiu, ale odwiedziła dopiero po 3 miesiącach po naszych namowach. Swoją drogą to też jest niezły materiał na piekielnych.

Odpowiedz
avatar Grav
4 4

Należałoby jeszcze nadmienić, że cel programu 500+ nie został osiągnięty - po początkowym wzroście, dzietność w Polsce zmalała. Także, patrząc na liczby dość ogólnie, patologia zwiększyła swoją dzietność, ale pogorszenie warunków dochodowych ludzi z wyższymi oczekiwaniami wobec życia zahamowało wzrost populacji. Oczywiście, nie-patusy też nadal się rozmnażają i korzystają z dobrodziejstw programów socjalnych, tylko więcej tracą w podatkach, niż zyskują, więc jest to dla nich żaden interes :)

Odpowiedz
avatar VTepesh
0 0

@Grav: fakt, ale to już jest mniej istotne dla ogólnego sensu jaki chciałem przekazać, jak już wspomniałem we wcześniejszych komentarzach wcześniej, nie chcę kręcić burzy wokół sensu istnienia programu, i po prostu wspominam o tym jako okoliczności, a nie przedmiocie sprawy :)

Odpowiedz
avatar Prota
0 0

Gdyby tak zamiast 500+ za te pieniądze stworzyć więcej przedszkoli. Nie dość że moglibyśmy łatwiej iść do pracy to jeszcze stworzyłoby to więcej miejsc pracy. Ja, samotna matka jestem przeciwna 500+ Gdyby łatwiej było znaleźć przedszkole dla dzidzi każdy Rodzić mógłby iść do pracy i zarobić w chu i więcej niż 500 miesięcznie do cholery

Odpowiedz
Udostępnij