Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu przeprowadziłam się ze swoim partnerem na swoje. Wyszło tak,…

Jakiś czas temu przeprowadziłam się ze swoim partnerem na swoje. Wyszło tak, że mi udało się nazbierać więcej oszczędności, przez co własność mieszkania nie jest po 1/2, a 1/4 i 3/4. Dla nas to było oczywiste, skoro wykładam więcej pieniędzy, to należy mi się większy udział. Nie spodobało się to jednak teściom, przy czym temat jest poruszony przy każdej okazji do wspólnego spotkania się.

2 urodziny siostrzeńca partnera. Nasza pierwsza okazja do spotkania się z całą rodziną po braku widzenia się od początków koronawirusa. Miło spędzamy czas, grillujemy, pada pytanie o mieszkanie i o to czy się już w końcu urządziliśmy do końca (szło nam to bardzo opornie :D).
-No i nawet już porządną kuchnię mamy, wyszliśmy ze starych blatów i szafek. -mówimy, a tu wtrąca się teść-z wykształcenia stolarz, który robieniem kuchni zajmuje się zawodowo.
-Jakieś papierowe meble wzięliście, durne szafki z Komandora, a ja bym wam to zrobił! Zaraz wam się to rozleci i tyle będzie z waszych pieniędzy!
-Dzięki, już sobie poradziliśmy bez waszej łaski.
-Jakiej łaski! Ja tam synowi dam wszystko!- tu słowo wyjaśnienia. Prosiliśmy teścia, aby pomógł nam z kuchnią i z szafkami-oczywiście chcieliśmy mu zapłacić. Nasza prośba spotkała się z odmową, bo to mieszkanie nie jest jego syna, a moje, a on do interesu gdzie nie ma małżeństwa dokładać się nie będzie. Policzył nam cenę prawie 30k za kuchnię, za którą w salonie kuchni, czyli stolarzu o rozwiniętym zapleczu, zapłaciliśmy około 10-11. Szafy wycenił na jakieś 6k od sztuki, gdy inny stolarz wycenił je na 3.Dlaczego? Bo on nie będzie dawał do obcego domu. Nie uznawał tego, że przecież jest własnością jego syna w 1/4.
-Tato, rozmawialiśmy już o tym wcześniej, a to nie miejsce i czas.
-No tak, bo lepiej dać to komuś, a potem ty zostaniesz z niczym jak cię wyrzuci, bo mieszkanie jest na nią!- i tu wskazuje na mnie. Widzę, że mój partner zaczyna się gotować, a nie chcę psuć urodzin 2 latka awanturą rodzinną, więc pod byle pretekstem wychodzimy na taras. Teść został usadzony w międzyczasie przez siostrę, która powiedziała, że nie życzy sobie takich odzywek w swoim domu.

Wcześniej, gdy podchodziliśmy do zakupu mieszkania, teściowie też musieli wrzucić swoje trzy grosze. Oczywiście każde oglądane przez nas mieszkanie było małe i beznadziejne, a jak pojawi się dziecko to, cytując, będziemy je chyba trzymać na suficie. Nie rozumieli, że nam większe mieszkanie nie jest na tę chwilę potrzebne, a co więcej, nie stać nas.
-To może się dołożycie skoro te 20 m2 to jest dla was nic? W końcu wyjdzie to tylko dodatkowe 120 tysięcy.
-My się wam nic nie będziemy dokładać, to jest wasze mieszkanie sami sobie zaróbcie. Przecież rodzice Wspólokatorki też się nic nie dokładają!- co było nieprawdą. Mieliśmy do wyboru mieszkanie o niższym standardzie oraz o wyższym, ale brakłoby nam 20-30 tysięcy. Moi rodzice zadeklarowali, że wrzucą nam to jako prezent na start, bo woleli, abyśmy kupili to lepsze mieszkanie. Oczywiście teściowie o tym wiedzieli, ale ani ja, ani mój partner, nie wymagaliśmy od nich podobnych gestów. Mieli po prostu przestać wtykać nos w nasze mieszkanie, czego nie robili dopóki mi nie puściły nerwy i powiedziałam, że jak nie dorzucają się ani groszem, ani żądną robocizną, to mają patrzeć się na swój dom, którego nie potrafią wykończyć od 20 lat.

Raz przyjechali z wizytą. Teściowa pomarudziła, że te meble są takie bez gustu, płaskie, żadnych wzorów. No i jak to tak może być, że meble są bez nóżek, a stoją na podłodze. Podłoga też oczywiście nie taka, bo powinna być drewniana. Dlaczego to w sypialni mamy łóżko, by druga kanapa nam wystarczyła i byłoby miejsce na łóżeczko dla dziecka (którego jeszcze przez najbliższe 7 lat nie planujemy). A te obrazki liście to szczyt tandety, ona nie rozumie jak tak można mieszkać. Na szczęście ja tego nie słuchałam, bo w tym czasie pracowałam, a tylko ich syn miał wolne.

To była ich ostatnia wizyta u nas, na której koniec poczęstowali mojego partnera tekstem, że mają nadzieje, że on kupi swoje mieszkanie i się stąd wyniesie na swoje i urządzi je w swój prawdziwy i gustowny sposób- tak trzy razy podkreślali SWÓJ.

Ogólnie rzecz ujmując, moi teściowie są bardzo toksyczni i dopóki krzykiem nie wyznaczy się im granic (innego języka nie rozumieją), będą starali się narzucić swoje zdanie i robienie pod ich dyktando. Na szczęście my mieszkamy od nich bardzo daleko, a mój kochany zdołał nabrać doświadczenia w mówieniu nie.

teściowie

by Wspollokatorka2222
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
3 11

Czy Ty opisujesz swoją historię Czy moją? Bo już sie pogubiłam. Tylko moja była wtedy kiedy to moi rodzice robili wszystko żebyśmy mieli swój kąt a teściowie stwierdzili że w tym panienskim pokoiku(9m) spokojnie można zyć i ewentualnie mieć dziecko. Przycisnięty do sciany( a był kafelkarzem) w końcu zadeklarował 1/4 kwoty na kupno kawalerki. Jak już się urządziliśmy i"oblewaliśmy"mieszkanko to na zdanie mojej matki że szkoda ze mają tylko jeden pokój,zasyczał że o jeden za dużo. A i swoją łazienkę zrobił dopiero jak moi rodzice szli z wizytą zapoznwczą do niego.Do tej pory wanna stała na nóżkach a dookoła niej lamperia. Dla wiedzy,działo się to w czasach kiedy dinozaury chodziły po swiecie,nie było kredytów mieszkaniowych i był bodajże przepis że nie można mieć więcej niz jedno mieszkanie własnościowe. I były książeczki mieszkaniowe.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 4

UWAGA SPAM!!! Nie otwierać linka pod żadnym pozorem!!!

Odpowiedz
avatar starajedza
9 13

Najważniejsze, że chłop normalny i też każe im spadać na księżyc

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 7

@starajedza: trzymać tylko kciuki, żeby mu już tak zostało i nie dał się z czasem im urobić

Odpowiedz
avatar SlawkaMira
0 2

@starajedza: starajedza dostała plusy!!!!

Odpowiedz
avatar starajedza
10 20

@gisch: a to jest jakiś przymus branka ślubu ,czy się planuje wspólne życie na rok czy 20lat?

Odpowiedz
avatar PiekielnaOla
-1 9

@gisch a bo nie każdemu papierek potrzebny jest do szczęścia.

Odpowiedz
avatar gisch
-5 17

@starajedza @PiekielnaOla Nie ma przymusu, ale się przydaje w wielu aspektach, chociażby prawnych. Ponadto świadczy o niechęci do przyjmowania na siebie zobowiązań (co nie świadczy dobrze o dojrzałości), a w związku może być i dobrze, i źle - bez ślubu partner może z dnia na dzień zostawić drugiego bez słowa i nie ponieść za to konsekwencji, w małżeństwie jest inaczej.

Odpowiedz
avatar katem
-1 9

@gisch: Jeśli nie wierzysz partnerowi, to przesz do ślubu.

Odpowiedz
avatar Bryanka
8 14

@gisch: "bez ślubu partner może z dnia na dzień zostawić drugiego bez słowa i nie ponieść za to konsekwencji, w małżeństwie jest inaczej." - gówno prawda. Mąż zostawił moją przyjaciółkę, wręczył jej papiery i się wyprowadził. Bujają się z tym rozwodem już od jakiegoś czasu, końca nie widać, bo chyba żadnemu nie chce się łazić po prawnikach. Małżeństwem są na papierze, a mieszkają osobno. On jest w nowym związku, a ona randkuje jak opętana. Jeśli myślisz, że małżeństwo to jakiś magiczny pakt, który przywiązuje drugą osobę do ciebie, to polecam zejść na ziemię i przestać wierzyć w bajki. Co do teściów, to mój szanowny teść od samego początku mówił do mnie "córeczko", zanim wyszłam za jego syna. Bezprawie normalnie.

Odpowiedz
avatar starajedza
1 9

@gisch: a jak masz ślub, to nie możesz nikogo zostawić bez konsekwencji? Może jeszcze koniecznie kościelny, bo inne nie istnieją

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

U mnie sytuacja z mieszkaniem wygląda tak, że teściowie są wspaniali i z ogromną radością chcą dołożyć nam do mieszkania tyle, na ile chcieliśmy zaciągać kredyt. Fakt, wybrzydzają przy ofertach, które im podsyłamy do oceny, ale nie odbieram tego źle - teść jest inspektorem budownictwa, na branży zjadł zęby i chce jak najlepiej dla mnie i swojego jedynaka. Sam przyznał, że woli dopłacić nam więcej, a żebyśmy mieli potem lepsze warunki. Czasem mnie to lekko irytuje, że żadne z oglądanych mieszkań mu się nie podoba, ale jak on to mówi 'tyle budynków w życiu postawił, że najlepiej by się czuł jakby nam sam dom zaprojektował i zbudował, bo wtedy by miał pewność i co do trwałości i materiałów i wszystkiego'. Z tym, że domu to my nie chcemy, więc szukamy dalej :) Natomiast moja matka jest okropna. Sama grosza mi nie dołoży, bo zapowiedziała już, że nie i koniec, bo rodzice mojego narzeczonego są (fakt) majętni i jak tacy bogaci to niech oni dają - wypwiedziane wręcz z zazdrością i zawiścią. Nie będę się prosić, nie chcę nic od niej finansowego, swój wkład włąsny mam. Ale moja matka również udaje, że nie słyszy jak mówię o mieszkaniu, że to czy tamto mi się podoba, a meble to bym chciała takie czy takie - mam wrażenie, że mi zazdrości i uważa, że nie zasługuję na fajne mieszkanie i przede wszystkim - teściów o dobrym statusie materialnym. I jak nie harowłam w polu na mieszkanie przez 20 lat to znaczy, że na nie nie zarobiłam. Wszystko krytykuje, nic jej się nie podoba, po co mi zmywarka, po co mi ogródek, jak nie chcę tam warzywnika mieć, wszystko na nie. A jak próbuję fakycznie dopytać o radę i może usłyszeć jej opinię czy np. samodzielna kuchnia czy z salonem jest lepsza to 'to twoje, mnie to nie obchodzi, bo i tak mnie nie posłuchasz'. Ogólnie mama od pół roku jest obrażona, bo nie może się pogodzić z faktem, że mi się jakoś tam w życiu powiodło może nieco lepiej i szukam WŁASNEGO mieszkania, a nie mieszkam w komunalnym, jak ona.

Odpowiedz
avatar starajedza
-5 19

@elfia_luczniczka: tylko to mieszkanie nigdy nie będzie Twoje. Nie szukasz własnego mieszkania, tylko teść szuka swojego mieszkania. Więc się tak nie ciesz, że nie musisz pracować, bo się jeszcze obudzisz z ręką w nocniku.

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 10

@elfia_luczniczka: skąd się biorą tacy ludzie? Nie ma to jak rywalizować z własnym dzieckiem, zazdrościć mu sukcesów i ciskać się, że miało czelność być ogarnięte życiowo i czegoś się dorobić. Spełniasz jakieś swoje marzenie, chcesz się podzielić swoją radością/sukcesem z najbliższymi osobami i wzamian dostajesz dopie*dolkę. W dodatku kompletnie niezasłżużoną. Współczuję Ci bardzo, bo domyślam się, jakie to musi być przykre. Nam się niedawno udało nareszcie kupić mieszkanie (moje pierwsze) - przy monachijskich cenach, oczywiście na trzydziestoletni kredyt - i teraz czeka nas generalny remont, gdyż mieszkanie w środku przypomina koszmar pijanego architekta i trzeba w nim zrobić wszystko, łącznie z pruciem ścian i stawianiem nowych. Teściowie nie wtrącają się do niczego, chętnie przyjadą zobaczyć, jak już się urządzimy. Moi rodzice bardzo się cieszą, mama, jak ją poproszę, służy radą (chociaż tutaj ograniczam się do sytuacji, kiedy sami mamy jakieś wątpliwośći, bo ma niestety zapędy do "jej racja jest najjejsza"), tata zaproponował pomoc w przeprowadzce. Jednym słowem pełne wsparcie. Do finansowania i podziału udziałów też nikt się nie wtrącał.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

@starajedza teściowie dokładają nam nawet nie jedną piątą ceny, w formie prezentu - chcieli wyprawić nam wesele, ale nie będziemy go mieć, więc tą kasę, która na ten cel odkładali chcą włożyć w mieszkanie. Mieszkanie będzie moje, po połowie z narzeczonym. A pracować na nie oczywiście zapracowałam - w biurze, przed komputerem, a nie w polu czy na zmywaku w Londynie, co moja matka uważa za jedyny i słuszny model pracy i tego też dotyczył mój komentarz. Nie wiem, czy zrobiło Ci się lepiej po dowaleniu mi tą "ręką w nocniku", ale jeśli tak to twoje prawo, choć mam nadzieję, że to nie jedyna przyjemność, jaka spotyka Cię w życiu, bo jeśli tak to musisz mieć smutne życie.

Odpowiedz
avatar Balbina
5 5

@Crannberry: Będąc młodymi żonkosiami kupiliśmy używany samochód(przy pomocy moich rodziców,bardziej zasobnych niż teściowie) Mąż szczęśliwy podjechał pod dom rodziców żeby pokazać autko to ojciec jego nawet nie wyszedł,tylko mamrotał pod nosem jedząc zupę że k... trafiło się jak ślepej kurze ziarno.

Odpowiedz
avatar Balbina
10 10

@elfia_luczniczka: Nie chciała Ci dowalić.Z twojej wypowiedzi wynikało tylko że masz na wkład własny ale jaki on jest już nie było doprecyzowane.Ani nie wspomniałaś że połowa mieszkania będzie twoja w akcie naotarialnym. Starajedza po prostu zna realia i jakimi prawami rządzi się zycie w tych czasach.A jest brutalne. Ile to się nasłuchało i naczytało o zrobionych w bambuko(ona lub on) ludziach.Np kupię za moje a ty remont zrobisz za swoje a pózniej baj baj.I sądż sie o zwrot poniesionych kosztów. Miłość się skończyła wraz z remontem.

Odpowiedz
avatar starajedza
2 4

@elfia_luczniczka: internety są pełne takich historii, jaknto wszystko było pięknie póki było pięknie. A potem zaczęły się problemy w raju i wydziwianie. Lepiej żyć biednie i ciasno, ale naprawdę "własno". Zresztą Twoja matka lepsza nie jest - całe życie na komunalnym.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 3

@elfia_luczniczka: Miałam dokładnie takie jazdy z moją matką, gdy planowałam ślub i wesele :D Suknię miałam oczywiście okropną, kościół okropny, lista gości zła, ozdoby złe, ścięła się chyba ze wszystkimi. Była tak obrażona, że nie pojawiła się w dzień ślubu rano pomóc moim druchnom, chociaż mówiła, że będzie. Zadziwiające, ale w sumie to po mnie spłynęło, niespecjalnie się przejęłam.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@elfia_luczniczka: to jest bardzo ważne, że jest wyraźnie napisane i potwierdzone notarialnie, ile procent należy do kogo. Najlepiej jeszcze włączając spis inwentarza. W związku jak jest fajnie, to jest fajnie, ale jak się, odpukać, coś zesra, to wszelkie dżentelmeńskie umowy idą się walić. A ludzie, którzy kiedyś się kochali, skaczą sobie do gardeł o stolik do kawy

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

@Crannberry: Się zastanawiam, po kiego wuja, w ogóle, zawierać związki małżeńskie? To przecież, właściwie, same kłopoty - od początku do końca. Ty dałaś tyle - ja tyle. Mieszkanie kupiliśmy na spółę. Twoje jest 36,8%, moje - 63,2%. No, ale w wyposażeniu (trzeba zrobić remont) ty kupujesz kibel i umywalkę, ja wannę. Ty finansujesz szafki w kuchni - ja stół z krzesłami. Ty pralkę, ja zmywarkę. No, jeszcze meble, dywany, zasłony, bibeloty, lustra... Na wszystko trzeba zbierać faktury, trzymać pod kluczem, żeby nie zginęły, dokładnie pilnować, żeby ktoś, przypadkiem, nie wydał w miesiącu więcej (lub mniej) na żywność, rachunki (media, woda) po połowie... na dobra, a jak któreś zużywa więcej prądu i wody, to co? Spisujemy liczniki, żeby nikt nie był stratny? A jak rodzą się dzieci i ona rezygnuje z pracy, żeby je wychować, to co? Chyba on powinien jej płacić pensję niani i odprowadzać wszystkie składki i podatki, czyli - zatrudnić ją po prostu, żeby nie została z ręką w nocniku "jak by co". Ale... ona też powinna dokładać się do dzieci i "życia" czyli z tej pensji, którą on jej płaci - część powinna być przeznaczona na wydatki "dziecięce" i domowe. No, ale chyba też "po równo", czyli - on tyle samo, ona tyle samo. Przy czym, nieistotne jest, ile każde z nich zarabia. Ale... gdyby zamożniejsza strona wydawała na dzieci więcej kasy, na przykład, na wakacje - też powinna trzymać na to kwity, bo w razie rozwodu - musi tę "nadpłatę" na dzieci od drugiej strony uzyskać, lub odjąć od ogólnego podziału dóbr... Cholera, a ja zawsze myślałam, że małżeństwo to wspólnota. Wspólny stół i wspólne łoże - między innymi. A tu, okazuje się, że zapobiegliwa małżonka powinna żądać opłaty za każde ciupcianie i każde przygotowanie posiłku, opiekę nad dzieckiem i sprzątanie. O ile sama nie pracuje zawodowo. No bo z czym zostałaby po rozwodzie, jak wszystko w chałupie i 7/8 samej chałupy jest jego?

Odpowiedz
avatar anulla89
4 6

@Armagedon: Troche to straszne, a na pewno cholernie przykre, że niektórzy ludzie sparzyli się tyle razy, lub tak dotkliwie, że z góry zakładają najgorsze. Jedni powiedzą, że to poprostu pragmatyzm i realizm, a ja trochę boleję nad tym, że tak jest. Bo, tak jak piszesz, małżeństwo (czy ogólnie trwały związek) to dla mnie swego rodzaju wspólnota, w której dwoje ludzi wspólnie pracuje dla swojego wzajemnego dobra. A kiedy jedno ma lepszy, a drugie gorszy okres, to wspierają się wzajemnie, i starają się robić tak, żeby ta druga osoba czuła się w związku dobrze i bezpiecznie. Niestety, jak tak patrzę w koło, to takie podejście coraz częściej jest wypierane przez egoistyczne dbanie tylko, albo głównie, o własny interes. To po co się wiązać? Dla niższych rachunków, i "darmowego" seksu?...

Odpowiedz
avatar starajedza
-2 4

@anulla89: tylko jeśli ktoś postuluje, że takiemu garkotłukowi należy się wyplata za siedzenie w domu, pranie, sprzątanie i gotowanie, to z tej wypłaty powinien dołożyć się do prądu, wody, gazu, podatków od nieruchomości, samemu sobie kupić ciuchy i kosmetyki i zapłacić za to co zje. Sorry, ale łaski nie robi, że posprząta i ugotuje w domu, który ma opłacony, w cihcuach, które ktoś jej kupił.

Odpowiedz
avatar Neomica
1 1

@starajedza: Można by powiedzieć, że ten kto sprząta i gotuje łaski nie robi. Podobnie jak ten co na ten dom zarabia. Nie śpi ktoś żeby spać mógł ktoś. Taki układ jest ok jeśli oboje wnoszą podobną ilość pracy i zaangażowania i jeżeli to im pasuje.

Odpowiedz
avatar starajedza
0 2

@Neomica: oczywiście. Jeśli oboje pracują to oboje zajmują się domem, jego prowadzeniem itp. Np. kiedy ja pracowałam z mężem, on gotował, miał część domu do sprzątnięcia, ja prałam i część domu do sprzątnięcia. Odkąd poszłam na chorobowe i macierzyńskie, tylko on pracuje, to łaski nikomu nie robię, że ogarniam cały dom, jemu zostało tylko gotowanie i wynoszenie śmieci. Plus pomoc przy opiece nad dzieckiem, bo tu z kolei on łaski nie robi, że swoimi własnymi dziećmi się zajmuje. Ale dom jest tylko mój, bo spędzam w nim więcej czasu. Jak wrócę do pracy wracamy do poprzedniego podziału, plus dzieci - kiedy ja sprzątam swoją część on ogarnia dzieci, kiedy on sprząta swoją części ja zostaje i pilnuje bombelków. Dzięki temu dom czysty, dzieci ciągle mają opiekę a my czas dla siebie.

Odpowiedz
avatar Neomica
3 3

@starajedza: No i gra. Tylko czemu tak krytykujesz model w którym układ " tylko on pracuje, to łaski nikomu nie robię, że ogarniam cały dom, jemu zostało tylko gotowanie i wynoszenie śmieci. Plus pomoc przy opiece nad dzieckiem, bo tu z kolei on łaski nie robi, że swoimi własnymi dziećmi się zajmuje" jest wprowadzony na stałe? Jeśli oboje tak zdecydują? Jeżeli kobieta (lub facet) zdecyduje, że spełnia się w zajęciu zwanym "prowadzeniem domu"? Znam kilka rodzin, które tak funkcjonują zwłaszcza jeżeli jedno z partnerów ma absorbującą i odpowiedzialną pracę, która go wyklucza z domowych obowiązków. Jeden z rodziców przejmuje domowy biznes prowadząc rachunki, pilnując terminów, grafików, wizyt lekarskich ogarniając porządki, zakupy i gotowanie. Jeśli ktoś się w tym realizuje to po co go wyzywać i mu umniejszać?

Odpowiedz
avatar starajedza
-2 4

@Neomica: sorry, ale brak ambicji to nie samorealizacja. Poza tym, potem są płacze i lamenty, bo wymienił stary sprzęt nna nowszy model, a starego nikt nie chce, bo kto zatrudni madke24, z kilku, jak nie kilkunastoletnią przerwą w życiu?

Odpowiedz
avatar Neomica
0 2

@starajedza: Brak ambicji? Czyli według ciebie praca w domu (bo to ciągle jest praca, za którą musisz komuś zapłacić jeśli sam jej nie chcesz wykonywać) i opieka nad dziećmi są mniej wartościowe, mniej ważne niż etat? Serio ja nic nie mam do ludzi, którzy tak wybrali czemu u ciebie powoduje to taką agresję i wulgarność? Serio, przypomina mi się bajka o lisie i kwaśnych winogronach

Odpowiedz
avatar starajedza
-1 3

@Neomica: serio uważasz, że dbanie o swój własny dom i dzieci, które się samemu sobie zrobiło, to jest łaska jaką się wyświadcza komuś? Komu? Wg Ciebie jak ktoś ma etat, to w domu syf kiła i mogiła? Albo oddzielnie opłaca gosposie? Ja rozumiem, że nie wszyscy mają jakieś wyszktałcenie czy obycie, ale nawet najprostsza praca, pozwalająca kupić sobie samemu głupie podpaski, dająca prawo do emerytury jest wartościowsza od siedzenia w domu.

Odpowiedz
avatar Neomica
1 3

@starajedza: parafrazując: serio uważasz, że zarabianie na swój własny dom i dzieci to jest łaska jaką się wyświadcza komuś? Jeśli już tak chcesz dzielić łaski i obowiązki po równiuteńko to niech każdy myje swój własny kubeczek, robi własne kanapki i pierze własne gacie. Jeszcze tylko osobne umowy najmu i mogą przestać udawać że są małżeństwem.:D Matko, jędza ja cały czas o wartości zajęcia samego w sobie a nie o to co się bardziej opłaca ze względu na wiek emerytalny. A ty cały czas o łasce i podpaskach jakby za tym szła jakaś kosmiczna trauma ekonomiczna. I ciągle mam wrażenie, że zapominasz że o ile małżeństwo nie zdecydowało się na rozdzielność to pieniądze zarabiane przez małżonków są WSPÓLNE. Tu nie ma moje, twoje. Podpaski kupuje się na nasze. Jasne, że babka powinna mieć swoją pracę, zajęcie bo wiekszości naprawdę to dobrze robi choćby na głowę i w naszym systemie prawnym to się bardziej opłaca. Ale są układy kiedy jeden z rodziców zostaje w domu i wtedy, umówmy się, robi więcej. Jeżeli obojgu to pasuje to co ty chcesz tu krytykować?

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Neomica: jędza, tak jak zresztą wiele innych ograniczonych osób, zakłada, że jest jeden słuszny model życia, małżeństwa, wychowywania dzieci, pewnie również uprawiania seksu - JEJ.

Odpowiedz
Udostępnij