Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie wiem od czego zacząć, więc od końca - sami oceńcie, kto…

Nie wiem od czego zacząć, więc od końca - sami oceńcie, kto tu był piekielny, ja, mój mąż, teściowa, szwagier a może wszyscy.

Przed urodzeniem dwójki dzieci pracowałam jako agentka nieruchomości i nie chwaląc odnosiłam duże sukcesy. Później postanowiliśmy powiększyć rodzinę, więc bez większego żalu postanowiłam karierę zawiesić planując dzieci mieć w krótkich odstępach czasu i licząc na powrót do zawodu po maksymalnie pięciu latach. =

Żłobek sobie darowaliśmy i krótko przed tym, jak młodsze dziecię było gotowe na przedszkole i powoli cieszyłam się na powrót do pracy, moja teściowa, która kilka miesięcy wcześniej owdowiała, miała wypadek. Spadła ze schodów w swoim domu, połamała kilka kości, w co w jej wieku było mocno niebezpieczne i ogólnie została unieruchomiona.
Myślę, że ważne jest, że przed wypadkiem ja i teściowa miałyśmy stosunki poprawne, lecz chłodne. Nigdy nie była wobec mnie wylewna, mówiła jej per "pani", bo nigdy nie zaproponowała innej formy.

Teściówka mieszkała sama, więc pojawił się problem, kto się nią zajmie? Wymagała przynajmniej na początku opieki 24h, więc opiekunka - bardzo drogo, jakieś ośrodki opieki też, już nie mówiąc o tym, że była dość młoda i żwawa, więc głupio kogoś ze względu na wypadek wysłać do domu opieki. Lekarze dawali nadzieję, że po dłuższej rehabilitacji wróci do sprawności zapewniającej jako taką samodzielność. Tu odezwało się moje głupsze "ja", bo zaproponowałam, że ja jej pomogę, przynajmniej do czasu, aż pacholęta nie dostaną się do przedszkola. Mąż i teściowa ochoczo na to przystali. Całość wymagała, abyśmy na jakiś czas przeprowadzili się do domu teściowej, co wiązało się z wieloma trudnościami, ale zacisnęliśmy zęby.

W przeciągu kilku miesięcy moje stosunki z teściową się zacieśniły, ciągle okazywała wdzięczność, zaczęła nazywać córeczką, a mi serducho rosło. Ale niestety rehabilitacja nie przynosiła oczekiwanych skutków - teściowa nadal wymagała opieki, a ja miałam powoli dość mycia jej tyłka, gotowania obiadków, wysłuchiwania majaczeń po środkach przeciwbólowych, tymczasem lekarze radzili zastanowić się nad rozwiązaniem długoterminowym. No więc zastanawialiśmy się - mój mąż i ja, teściowa i szwagier, który od lat mieszkał za granicą i o ile z mamusią miał stosunki dobre, tak z moim mężem nie gadał od lat. =

Uradziliśmy, że najlepiej będzie, jeśli przeprowadzimy się do niej na dobre, wynajmiemy nasze mieszkanie. Mieliśmy wynająć opiekunkę dzienną, ja miałam wrócić do pracy, a szwagier przesyłać kasę w zamian za to, że ciężar opieki bierzemy na siebie. Teściowa była jednak wyjątkowo niekooperatywna, bo z żadną opiekunką nie mogła się dogadać i ciągle szlochała, że najbardziej odpowiadam jej ja. No, ale ja nie chciałam siedzieć w domu robić za niańkę dla de facto obcej kobiety. Teściowa jednak postanowiła nas przekupić. Obiecała, że przepisze dom, wart wtedy dobre pół bańki, a dziś pewnie dwa razy tyle, na mnie i na męża. Ponoć jej drugi syn to rozumiał, a że nie miał zamiaru wracać do kraju, to i dom go nie interesował. Spisaliśmy więc testament, w którym jako byliśmy jedynymi spadkobiercami.

Dwa lata minęły mi na niańczeniu teściowej, przyzwyczaiłam się do takiego życia, jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma, jak to mówią. Zbliżał się czas wysłania młodszego dziecięca do szkoły i głowiliśmy się czy wysłać go do szkoły w okolicy (praktycznie wieś), czy gdzieś dalej, bardziej w mieście. Raz rozmawiałam o tym z teściową i poradziła wysłanie do miasta. Zdziwiłam się, bo oznaczało to codzienne zawożenie i odwożenie - godzina z życia,a teściowa nie lubiła nawet jak wychodziłam na zakupy. Spytałam więc, czemu tak mi radzi.

- A po co dziecku potem robić stres ze zmianą szkoły?
- Ale za 6 lat i tak będzie musiał zmienić
- A w 6 lat to się dużo może zmienić, może będzie musiał zmienić wcześniej?
Totalnie nie rozumiałam, co ma na myśli i do głowy przyszło mi, że może źle się czuje i planuje wkrótce zejść z tego świata, więc chcąc ją pocieszyć rzuciłam:

- Ojej, no co ty, jeszcze długie lata życia przed tobą!
- No tak, tak, ale... no wiesz.

Nie chciała sprecyzować, co ma na myśli, więc zapaliła mi się lampka w głowie. Kilkakrotnie próbowałam pociągnąć ją za język, ale milczała jak grób. Kazałam mężowi wydusić z niej, o co chodzi. Jego też zbyła.
Objawienie przyszło ze strony mojego szwagra, który pokłócił się z mężem przez telefon. Mąż w złości rzucił coś w stylu:

- Ty piiiip, jak ja się cieszę, że cię nie będę musiał spłacać, to zajomany piiip, zawsze menda z ciebie była!
- Ja też się cieszę, gnoju, że nic nie dostaniesz,bo dupa z ciebie jest, a nie brat! - trzaśnięcie słuchawką.

Mąż pogłówkował, że brat sobie tego nie wymyślił, że nic nie dostaniemy, więc teściową przycisnął.

Tak więc moja cudowna teściowa, żmija, która przez lata mi "córusiowała" i ochoczo dawała sobie myć dupę, zmieniła testament na naszymi plecami. W testamencie przepisała wszystko szwagrowi, bo ten obiecał, że już zaraz wraca do kraju i zajmie się mamusią. Jeszcze wyrzuciła nam, że podobno, gdy spisywaliśmy tamten testament była nieświadoma, co robi, bo otumaniliśmy ją lekami. Na lekach była owszem, ale już nie tak silnych, aby nie wiedzieć co robi. Tego samego dnia siedliśmy z mężem i szukaliśmy rozwiązania.

Było nie było, nie zostawimy starej kobiety z dnia na dzień bez pomocy. Jej emerytura może starczyłaby na opiekunkę, ale nie 24h, a i tak zostałaby wtedy bez grosza. Mąż kazał bratu sfinansować resztę utrzymania matki. Skurczybyk zarabiający grube tysiące funtów zgodził się przesyłać... 1000 zł! Oczywiście do Polski nie zamierzał wracać do śmierci matki. Miałam tak dość tego wszystkiego, że nie zważając na protesty męża wyniosłam się do moich rodziców i czekałam, aż minie okres wypowiedzenia najmu naszego mieszkania.

Mąż został z matką i nasze małżeństwo wisiało na włosku. Dopiero kilka miesięcy później mąż jakoś uregulował sytuację, załatwił matce opiekę i chciał do nas wrócić. Nie pogodziliśmy się od razu, bo on w tym wszystkim widział tylko swoją krzywdę. To, że ja przez dwa lata zajmowałam się starą oszustką, rezygnując z pracy, a czasem zaniedbując dzieci, to była dla niego taka tylko piekielność poboczna.

Do tego sugerował, że chciałby nadal matce finansowo pomagać. Wyśmiałam go i powiedziałam, że skoro tak to może do niej od razu wracać i dać się dalej dymać. Na szczęście przejrzał na oczy i wycofał się z idiotycznego pomysłu.

Teściowej od tamtej pory nie widziałam i mam nadzieję zobaczyć dopiero w trumnie. Mąż czasem do niej jeździ, dzieci nie pozwalam mu do niej wozić. Podobno strasznie to przeżywa, próbowała nawet znowu go przekabacić zmianą testamentu.

Szczęśliwie do pracy udało mi się wrócić i równie szczęśliwie dla teściowej ukochany synuś z UK ma jeszcze na tyle honoru, że pokrywa koszty opiekunki.

by ~podobnomaterialistka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Madeline
26 26

Od razu powinniście pomyśleć o przepisaniu domu z umową dożywocia, z tego ciężko się wykręcić i to obu stronom. Dodatkowo od takiej darowizny nie przysługuje zachowek (a w powyższej sytuacji, przynajmniej w formie, w jakiej jest opisana i tak musielibyście Twojemu szwagrowi oddać zachowek, czyli 1/4 wartości domu). Zachowek przysługuje też spadkobiercom ustawowym w przypadku każdej darowizny, czyli jak np. rodzice przepiszą dom tylko jednemu dziecku to pozostałe dzieci mogą domagać się zachowku, nawet jeśli od czasu darowizny do śmierci spadkodawcy minęło więcej niż 10 lat.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 4

@Madeline: Dokładnie tak! Po to jest specjalny rodzaj umowy "dom za opiekę" w polskim prawie, żeby go stosować i mieć pewność że będzie OK, lub wiedzieć że nie ma się na co liczyć jak się go nie zastosuje.

Odpowiedz
avatar violak
0 2

@Madeline: Moi rodzice tak własnie postąpili. Co ważne mama zmarła parę lat temu. Przepisali cala swoja nieruchomość na dwóch wnuków: syna mojego, i syna brata, wtedy jeszcze dzieciaka, dziś pełnoletniego. Pech chciał, że szwagierka rozwiodła się z moim bratem. Mieli wspólny dom, który został im podarowany przez jej rodziców. Z łazienkami które trzeba było dopiero wybudować, z piecami kaflowymi, w tym takimi w kuchni, z podłogami położonymi bezpośrednio na piasku, rozsypującymi sie zabudowaniami gospodarczymi, dachem do wymiany... Ale DOM. OJCOWIZNA. Gdy do domu nie można się już "przyczepić" , ze rudera- rozwód. Nie ważne co było jego powodem. W każdym razie postanowiła, ze syn spłaci ojca, mojego brata z tego co dostał od dziadków. a syn się zgodził. I straszy nas teraz, ze jeśli współwłasność nie zostanie zniesiona sprawa trafi do sądu, który zarządzi licytację. Z dożywotnikiem. Mój syn ma spłacić jej syna, by ona mogła spłacić męża. Gdy de facto żaden z nich nawet z dziadkiem nie mieszka, a jej syn od paru lat, mieszkając około 1 kilometra od domu dziadka, nigdy dziadka nawet nie odwiedził. To, co z bratem traktowaliśmy jako rodzaj dyspozycji na wypadek śmierci, by nie było kłopotów ze spadkiem, stało się bronią. I teraz czekamy, bo ani mój syn, ani ojciec, ani brat nie zgadzamy się na podobne rozwiązanie. I nie mamy pieniędzy na "spłatę" domu mojego ojca. Kij ma zawsze dwa końce.....

Odpowiedz
avatar Baobhan_Sith
1 1

@Madeline: Dokładnie tak. Wszystko da się załatwić formalnie. W końcu zostaliście, gdy obiecała dom czyli kupiła nim waszą opiekę. To, że formalnie nie usankcjonowaliście tego umową dożywocia to wasza głupota.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 14

Zaprawdę słusznie i sprawiedliwie postapilas

Odpowiedz
avatar bazienka
14 18

@Cut_a_phone: aaa czemu brat mniejsza gnida niz maz? to ich wspolna matka maz glupi po prostu, ze w ogole jeszcze te kretaczke odwiedza

Odpowiedz
avatar Meliana
29 31

Jeśli już podjęliście taką decyzję, że podejmujecie się opieki w zamian za dom, to "pieczętowanie" tego testamentem, jest kardynalną głupotą. Tylko i wyłącznie darowizna z umową dożywocia lub użytkowaniem wieczystym i notarialnym oświadczeniem innych spadkobierców ustawowych, że zrzekają się prawa do zachowku. Testament można zmienić i milion razy, bez informowania spadkobierców. Zmiana darowizny, o ile się nie mylę, musi przejść przez sąd. Ciesz się, że szwagier w złości się wychlapał, bo latami podmywałabyś coraz cięższy tyłek teściowej, żeby po jej śmierci dowiedzieć się, że jedyne co z tego masz, to satysfakcja z dobrego uczynku.

Odpowiedz
avatar justangela
11 11

@Meliana: mądry Polak po szkodzie. Pewnie nie zakładali takiego kłamstwa.

Odpowiedz
avatar Meliana
11 11

@justangela: Zapewne. Tylko wiesz, łapanie się na obietnice "pośmiertne", jest takie jakieś... naiwne? Krótkowzroczne? Niewspółmierne - to chyba najlepsze określenie. Zwłaszcza, jeśli osoba obiecująca, oczekuje jednocześnie poważnych poświęceń tu i teraz. Bo wiesz z czym się wiąże opieka nad osobą leżącą? I rezygnacja z pracy na 15-20 lat?

Odpowiedz
avatar justangela
4 4

@Meliana: wiem, wiem. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Niemniej na bank nie pomyśleli, że mamuśka tak ich zrobi w jajco.

Odpowiedz
avatar didja
7 11

@Meliana: Kilka lat temu czytałam o najstarszej kobiecie świata, Francuzce, która miała bodaj 113 lat. I ona zawarła w wieku osiemdziesięciu kilku lat lat umowę z jakimś mężczyzną (nikt z rodziny) umowę takiego jakby odwróconego kredytu hipotecznego - on miał jej płacić co miesiąc 2000 franków, a w zamian po jej śmierci przejmował duży dom, w którym do śmierci miała prawo mieszkać. Liczył pewnie, że potrwa to góra kilka lat... Tak mi się ta historia przypomniała po lekturze niniejszego wyznania.

Odpowiedz
avatar Meliana
10 12

@didja: Jeanne Calment, najstarsza udokumentowana osoba na świecie, żyła 122 lata ^^ A ten facet niestety nie dożył momentu przejęcia na własność jej domu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 czerwca 2020 o 22:49

avatar Ohboy
19 21

@kartezjusz2009: Mąż cierpi, ale sam zająć się matką nie chciał. Odpowiadało mu to, żeby jego żona męczyła się z kimś, kto nawet nie jest jej bliski.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

@kartezjusz2009: Dziwisz się, że Autorka żywi ogromną urazę do teściowej? Gdyby nie obietnica domu, to poszłaby do pracy, za którą tęskniła, a tak to zajmowała się obcą babą przez dwa lata i nie dostała za to nawet krzty wdzięczności. Co do dzieci z kolei, to też nie zdziwiłabym, gdyby babci nie lubiły, jeśli Autorce zdarzało się poświęcać dla teściowej kosztem dzieci. Dzieci pamiętają takie rzeczy i to tylko kwestia ich wychowania i charakteru czy dadzą szansę jak podrosną, czy nie.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
5 5

@kartezjusz2009: ale teściowa już autorce zrobiła kosmiczną głupotę @kartezjusz2009:

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@kartezjusz2009: Jak wycięła taki numer synowi, to wielce prawdopodobne, że i wnuków zbyt dobrze nie traktowała. @CzaryMary Myślę, że tu nie chodzi nawet o to, czy kochała swoją pracę czy nie. Samo siedzśenie w domu non stop jest dość obciążające psychicznie, a konieczność opieki nad kimś tym bardziej. Także jakakolwiek odskocznia, możliwość wyrwania się z domu, może działać jak ten przysłowiowy balsam dla duszy. I w większości przypadków tak działa. A jak z teściową nie były sobie bliskie, to tym bardziej. Oczywiście nie było innej możliwości wyrwania się z domu niż wynajęcie opiekunki, a na to potrzebne były pieniądze, więc w tym celu autorka musiałaby wrócić do pracy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@kartezjusz2009: No tak. Bo to nie tylko teściowa jest tu winna przecież. Wszystkie wymienione w historii osoby (poza dziećmi) miały jakiś wpływ na to, że ta sytuacja skończyła się tak a nie inaczej. Swoją drogą chyba nikt nigdy nie sprawił, że byłeś naprawdę wściekły, prawda? To jest taki poziom zdenerwowania, że - mimo że nie jest kierowany do osób postronnych - to im w jakimś stopniu też się obrywa. I nie chodzi mi o to, że z osobami postronnymi też się człowiek kłóci, ale może być dla nich opryskliwy i inne takie. Mi się tak zdarzyło raz, więc - jak już skończyłam się kłócić z tą jedną osobą - zamknęłam się sama w pokoju, żeby niewinnym się nie oberwało.

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

@kartezjusz2009: na kogo to się wylewa? Ewentualnie na męża, który też zachował się idiotycznie i poniekąd na ten gniew zasłużył, a o tym, że cierpią dzieci nie ma ani słowa. Jeśli przez opiekę nad babcią dzieci były zaniedbywane, to może wcale za babcią nie tęsknią. Jad, owszem, ogromny, ale tylko wobec teściowej, która jak widać jest paskudnie dwulicowa i próbowała wywinąć autorce i jej rodzinie chamski numer, więc 100% sobie zasłużyła.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-2 10

@CzaryMary: Napisałem kilka razy, ale najwyraźniej zbyt mało: Nie umniejszam winy teściowej. I wściekły byłem wiele razy. Ale nigdy nie przelewałem tej wściekłości do Internetu. Zamknęłaś się sama w pokoju - to jakieś rozwiązanie (też je czasem stosuję), ale nie idealne. Autorka jednak tak nie zrobiła. @digi51: Wylewa się z tekstu na nas. Przykład? Proszę: > Tak więc moja cudowna teściowa, żmija, która przez lata mi "córusiowała" i ochoczo dawała sobie myć dupę, zmieniła testament na naszymi plecami. I powtórzę jeszcze raz: nie umniejszam winy teściowej. Ale denerwuje mnie to, że jest mi narzucany "jedyny słuszny" obraz tej sytuacji. Obraz pełen jadu i wściekłości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@kartezjusz2009: Owszem, zamknęłam się w pokoju na cały wieczór, ale sprawa też była błaha w porównaniu do opisanej. Chyba mi nie powiesz, że raz dwa by Ci przeszło, jakbyś został potraktowany jak Autorka? Ja słowem bym się chyba nie odezwała do teściowej przez baaaaaardzo długi czas. Co do złości - co w takim razie proponujesz? Każdy jest inny i inaczej sobie radzi ze zdenerwowaniem i złością. Jeden napisze na piekielnych, drugi włączy sobie jakąś grę komputerową, trzeci pójdzie pobiegać/na trening, czwarty wypije piwo, a piątemu przejdzie z czasem. Nie ma uniwersalnego sposobu radzenia sobie ze złością. I, odnosząc się do reszty Twojego komentarza, każda historia na piekielnych narzuca nam "jedyny słuszny" obraz sytuacji, bo jest subiektywna. W tej po prostu jest dużo, moim zdaniem całkiem słusznych, emocji.

Odpowiedz
avatar justangela
7 7

@kartezjusz2009: ciekawe jakbyś Ty się zachował po długich latach mycia tyłka teściowej, po rezygnacji z pracy, rezygnacji w wielu rzeczy, zyjac pod jednym dachem z obcą (jednak) osobą, która okazuje się kłamać Ci w żywe oczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2020 o 10:44

avatar Meliana
7 11

@kartezjusz2009: Jeśli czujesz się opluty jadem i denerwuje Cię narzucanie subiektywnego obrazu*, to przecież nie musisz się tutaj udzielać, prawda? Autorka nie wpakowała Ci się do domu, do Twojego prywatnego salonu i nie nadaje Ci na teściową, aż paprotki na parapecie więdną - to tylko historia, podoba się, to czytasz, nie - scrolujesz dalej. Ja się jej nie dziwię, tym bardziej że historia świeża i emocje nie zdążyły ostygnąć. Wiem jak wygląda opieka nad osobą niesprawną i wiem, że "obrabianie" w ten sposób kogoś, z kim nie ma się więzi, ani nawet nie czuje jakiejś szczególnej sympatii jest... ciężkie. To, co zrobiła ta pani, to podłość - wymuszanie płaczem opieki na konkretnej osobie, nie tolerowanie wynajętych opiekunek, miód na języku, byle tylko osiągnąć cel, żeby potem tą osobę bez mrugnięcia okiem na drzewo posłać? A jak się pod tyłkiem zaczęło palić, próbować znowu grać tymi samymi kartami? Bez choćby najlichszego słowa "przepraszam", za to z wyrzutem, że ją lekami otumaniali? Ja rozumiem ideę chrześcijańskiego miłosierdzia, ale od osób toksycznych trzeba się odcinać - nawet w przypowieści, ojciec nie leciał za swoim marnotrawnym synem, nie wysyłał mu kartek, nie posyłał rodzeństwa, żeby "nie odcinać im kontaktu", tylko czekał aż syn sam przyjdzie, brzydko mówiąc, buty mu lizać. Też nie chciałabym, żeby moje dzieci miały jakiś szczególny kontakt z kimś tak dwulicowym i zakłamanym. Bo nawet, jeśli to tylko połowa obrazu, to w moich oczach takich zagrań nie da się obronić. *Swoją drogą, da się napisać obiektywną historię? Choćby to był opis pogody za oknem, zawsze będzie naznaczony naszym subiektywnym nastawieniem - jak ktoś nie lubi deszczu, to powie, że pogoda jest okropna, jak ktoś lubi leniuchować, to deszcz będzie romantycznie nastrajał do przytulania się pod kołdrą...

Odpowiedz
avatar digi51
8 10

@kartezjusz2009: czekaj, co? To te osoby postronne dostające jadem autorki to czytelnicy piekielnych? A czy piekielnych nie czyta się, żeby czytać historie o ludziach, którzy zaleźli komuś za skórę i tym samym ze historie pisane są pod wpływem negatywnych emocji? Wszystko wrzucane do neta jest opisywane subiektywnie, bo co niby miała zrobić autorka? Pojechać do teściowej i spisać jej wersję? Są takie historię, że sama średnio wierzę w to, że przedstawiona wersja jest całkowicie prawdziwa, może ta też jest przekłamana na korzyść autorki, ale brzmi autentycznie. A jak było naprawdę - tego się dowiemy, ani w przypadku tej historii ani żadnej innej. W tym wypadku akurat jad i wściekłość rozumiem. Mnie by nawet gotówka dana do ręki w tej kwocie nke przekonała do wzięcia na siebie obowiązku pielęgnacji teściowej chociażby przez kolejne kilka praktycznie 24h. Może gdyby teściowa była mi bardzo bliska, ale tu tak nie było. Myj komuś tyłek, podawaj basen albo nawet pomagaj w korzystaniu z toalety, ubieraj, gotuj, zabawiaj rozmową, bądź na każde zawołanie, a potem dowiedz się, że beneficjent tych usług okazywał fałszywą wdzięczność i próbował wyrolować. Co byś napisał? "Zachowała się nieładnie?" No wiesz, nie każdy jest tak miłosierny. Sama nie lubię historii, gdzie ktoś życzy komuś śmierci albo wyzywa z powodu pierdół, ale to nie jest pierdoła, tylko najpodlejsze świństwo i wyrachowanie.

Odpowiedz
avatar digi51
7 11

@kartezjusz2009: albo jesteś wyjątkowo wyprany z emocji albo takiego udajesz. Ktoś ewidentnie próbuje Cię wykiwać, a Ty z nim siadasz do dyskusji licząc, że zmieni zdanie i nastawienie do Ciebie? No gratki, że raz Ci się udało. Normalni ludzie odcinają się od dwulicowych oszustów, a nie wchodzą z nimi w negocjaje.

Odpowiedz
avatar justangela
8 10

@digi51: juz widzę faceta po kilku latach podcierania tyłka komukolwiek (nawet własnej matce). Już widzę jak rezygnuje z pracy, z życia, poświęca siebie, dzieci, czas, relacje, zdrowie po to by zostać perfidnie oszukanym. I jak potem siada do stołu aby porozmawiać :D Wolne żarty, uśmiałam się :D

Odpowiedz
avatar justangela
6 8

@kartezjusz2009: czyli co, autorka powinna z teściową porozmawiać, namówić do zmiany zdania nadal podvierajac jej tylek i gotując obiadki? Liczyć na to, że "mamusia" łaskawie zmieni zdanie. A jak nie to trudno, co tam zmarnowane lata, zdrowie i pieniądze, ważne, że człowiek był uczciwy? I można człowieka wykorzystywać?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@kartezjusz2009: "Na pewno bym doprowadził do konfrontacji (dyskusji, nie krzyku!). A potem liczył na to, że druga strona pójdzie po rozum do głowy i zmieni swoje nastawienie do mnie." Twoja wiara w ludzi jest na zdecydowanie zbyt wysokim poziomie. Ja się jej pozbyłam, kiedy ciotka próbowała nam zepsuć Święta, a jak jej nie pozwoliłam, to nie pobiła mnie tylko dlatego, że jej facet ją odciągnął. Nie odzywamy się z nią już kilka lat i jest mi z tym bardzo dobrze, bo od zawsze jej nie lubiłam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2020 o 14:07

avatar Austenityzacja
4 4

@kartezjusz2009: Biedny człowieku, usuń konto i przestań tu wchodzić, bo chyba masz inne oczekiwania co do tej strony niż założyciele planowali. To jest strona, której już sama nazwa świadczy o tym, że ludzie krytykują ludzi. I tego "jadu" (jakież to modne słowo w polskim internecie) jest tutaj dużo. I za każdym razem masz opis sytuacji ze strony jednej osoby w nią zamieszanej. Ty się spodziewałeś znaleźć raporty ze zdarzeń wraz z zeznaniami świadków? I wszystko napisane bez emocji? A to jakbyś Ty coś zrobił w danej sytuacji nikogo nie obchodzi, autorka opisała swoje przeżycia, innych to jak widać interesuje, bo komentują i oceniają i tyle.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-2 4

@justangela: proszę nie wkładaj w moje usta nie moich słów. Nigdzie nie odpowiedziałem, że autorka miała tak a nie inaczej postępować. To że ja podobnie zrobiłem nie oznacza że inni też tak mają za każdym razem robić. @all: Tak, mam wiarę w ludzi. Doświadczenie mi to podpowiada. Wielokrotnie dając drugą szansę człowiekowi otrzymałem dobro. Kilkukrotnie zło. Dlaczego miałbym zmienić podejście do życia? Bo kilka osób twierdzi inaczej? Zawsze daję margines błędu i staram nie dać się wykorzystywać. Ale zakładać że od razu każdy chce mojej zguby? Byłbym bardzo smutnym człowiekiem. Co do moich emocji - także z doświadczenia wiem że stawianie ich na pierwszym miejscu źle się kończy. Jestem wybuchowym człowiekiem i nie trudno o moją wściekłość. Ale okazywanie jej drugiemu człowiekowi w zdecydowanej większości nie skończyło się dobrze. Po co więc postępować destrukcyjnie, skoro można odłożyć emocje i podjąć inną, bardziej wartościową decyzję? @Austenityzacja: ta strona nie powstała dla wylewania pomyj, ale dla piekielnych historii. A te nie wymagają mieszania z błotem drugiego człowieka. Nawet jeśli Ty uważasz, że mu się należy, są osoby które uważają inaczej. Zdecydowana większość historii w poczekalni (aktualne) opowiadają piekielne historie, ale nie są przepełnione jadem. Ograniczają zbędne komentarze do minimum, przekazując sedno samej historii.

Odpowiedz
avatar justangela
3 5

@kartezjusz2009: już widzę tą oazę spokoju gdybyś był na miejscu autorki...

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@kartezjusz2009: sorry, ale opisywanie niemiłej kasjerki bez emocji jest "trochę" łatwiejsze niż opisanie takiej sytuacji jak ta z historia. Już pomijając, że jestem przekonana, że większość obecnie zamieszczanych tu historii to fejki, gdzie zazwyczaj świętojebliwi autorzy na plucie w twarz reagują pełną kulturą i super poprawnie. Ci sami ludzie potrafią potem zwyzywać kogoś w komentarzach, bo ma inne zdanie.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 4

@all: rozmawiałem dzisiaj z moją drugą połówką o tej historii. I ta mnie uświadomiła, że popełniłem jeden zasadniczy błąd: to, że autorka rozmawiała o sytuacji z mężem nie oznacza, że doszli do pełnego porozumienia. Dlatego też - ze względu na brak wsparcia - nie ma gdzie wylać jadu z siebie jak tylko w Internecie. (najprostsze rozwiązanie) Rozumiem, nie pochwalam. Powinna (była) znaleźć przede wszystkim wspólny front ze swoim mężem, mieć pełne jego poparcie. Wtedy sytuacja znalazłaby jakieś inne rozwiązanie, a opisanie jej tutaj miałoby inny cel i wydźwięk. My w każdej emocjonalnej sytuacji znajdujemy upust między sobą, a (najpóźniej) po kilku dniach jesteśmy w stanie skonfrontować się z osobą która do tej sytuacji doprowadziła. Pełny dialog zakończony konsensusem jest tutaj kluczowy. Gdyby tego dialogu nie było, oraz gdyby nie było wspólnego frontu, prawdopodobnie zareagowałbym podobnie jak autorka, szukając wsparcia w Internetach, wylewając tam swoje złości i żale. Mając to na uwadze, muszę przyznać: tak, macie rację. Postąpiłbym podobnie. A większość powyższej dyskusji między nami można podsumować moim niepełnym zrozumieniem sytuacji.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 6

po 1 w zyciu nie zgodzilabym sie myc tylka obcej starej babie traktujacej mnie z rezerwa po 2 spisuje sie umowe dozywocia, nie zas testament po 3 zachodzi pytanie, jak kobieta lezaca zdolala sporzadzic testament? chyba ze taki reka na kartce, ktory moglby sie przypadkowo "zgubic" i mielibyscie ten wasz po 4 nadal przysluguje twojemu mezowi zachowek po 5 zostawilabym ja tak jak stoi ( lezy), niech kochany synus sie zajmuje, a ty bardzo dobrze zrozilas wynoszac sie do rodzicow

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
4 4

@bazienka: zgadzam sie calkowicie. Wynioslabym sie tylko jak najszybciej, a od danej chwili nie zblizylabym sie do babki a tym bardziej dzieci by sie nie zblizaly.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@bazienka: nie jest napisane, że była leżąca. Osoby nawet na wózku, tym bardziej starsze i niepełnosprawne od niedawna mogą mieć problem z codzienną toaletą i samodzielnym wstaniem z łóżka, co nie znaczy, że nie da się ich posadzić na wózek i zawieźć np. Do notariusza.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@digi51: bylo napisane o myciu tylka ("ja miałam powoli dość mycia jej tyłka"), calodobowej opiece i pretensjach o wyjscie autorki po zakupy skojarzylo mi sie z osoba lezaca, ktora nic wokol siebie nie zrobi i potrzebuje ciaglego zaopiekowania

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@bazienka: racja. Możliwe, że była leżąca, ale też niekoniecznie. Mało precyzjny opis stanu teściowej. Ale spisanie testamentu z notariuszem też można zorganizować dla osoby leżącej, warunkiem jest sprawność umysłowa.

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

@starajedza: czekaj policzmy. Teściowa dość młoda, więc powiedzmy 60 lat. Z 10 jeszcze może pożyć, jeśli 20. Korzyść wysokości ok. 250 000, bo połowa i tak by automatycznie przypadła mężowi autorki. Lekko licząc 120 miesięcy opieki nad teściową. 2tys z hakiem za miesiąc za całodobową opiekę nad obcą osobą. Cóż za łatwo zarobione pieniądze XD

Odpowiedz
avatar zaqwsx1309
12 12

@starajedza: aż się zalogowałam żeby to skomentować. Jeżeli uważasz, że opieka nad osobą wymagającą praktycznie 24godzinnej pomocy to łatwa kasa, to znaczy że w życiu opiekowałaś się co najwyżej chomikiem. A i to niekoniecznie

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
2 4

@starajedza: Sprzedaję np. telefon za 2000 zł jednak zostaję oszukana i tracę zarówno telefon jak i pieniądze, bo kupujący postanawia mi nie zapłacić. Zgłaszam sprawę na policję, policja znajduje złodzieja i wszystko kończy się w sądzie. Strony przedstawiają swoje stanowiska i dowodym, na koniec sąd na podstawie zebranych danych podejmuje decyzję - uniewinnienie złodzieja. Czemu? "Jak ktoś łasy na łatwą kasę, to potem niech się nie dziwi, że G. z tego wyszło." Tak mi jakoś przyszło do głowy... :D

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
8 8

@starajedza: No i? Deal jest deal, teściowa oferowała dom za dozgonną opiekę nad nią. To nie było tak, że autorka opiekowała się teściową licząc na to, że może w podzięce dostanie dom za darmo. W tym kraju ciągle zapomina się, że z punktu prawnego umowa ustna jest tak samo wiążąca jak pisemna. Naprawdę uważasz, że oczekiwanie na spełnienie warunków umowy przez drugą stronę jest byciem "łasym na kasę"? Jaja sobie robisz? A to, "zgłoszenie", które wyśmiewasz byłoby nie na policję, a do sądu. I jeżeli autorka miałaby świadków lub dowody na istnienie takiej umowy między nimi to mogłaby coś wywalczyć.

Odpowiedz
avatar digi51
7 7

@Austenityzacja: dokładnie. Spokojnie można by się z babą sądzić, ale mąż musiałby działać razem z autorką i zeznać, jak było, a po jego postawie sądząc, wątpię aby wystąpił przeciw matce.@starajedza rozumiem, że o wypłatę w pracy się nie upominasz, bo łasa na kasę nie jesteś? :D

Odpowiedz
avatar niemoja
0 2

@Austenityzacja: Nic by nie wywalczyła (oprócz kosztów). I żadni świadkowie nie pomogą, nie nie można zawrzeć umowy na coś, co nie istnieje, a spadek powstaje dopiero PO śmierci spadkodawcy. Z tego samego powodu nie ma mocy prawnej notarialne zrzeczenie się prawa do zachowku. Jedyne, co można zrobić w takim przypadku, to umowa darowizny, z wykluczeniem ze schedy. Wtedy wartość darowizny nie będzie liczyła się przy ustalaniu masy spadkowej (więc nie wejdzie do zachowku).

Odpowiedz
avatar starajedza
-2 2

@Austenityzacja: a Ty już oddałaś pieniądze swoim rodzicom za opiekę nad Tobą? Twoja matka już założyła Ci sprawę, że członkiem rodziny musiała się zajmować?

Odpowiedz
avatar digi51
13 13

@KatiCafe: ach te okropne opiekunki, biorą kasę za opiekę, zamiast robić z dobrego serca.

Odpowiedz
avatar justangela
10 10

@KatiCafe: rozumiem, że Ty chętnie zgodzisz się za darmo opiekować dowolnym członkiem rodziny? Bo przecież trzeba pomagać. Nieważne, że kosztem własnego życia, zdrowia, kosztem dzieci, kosztem relacji z mężem. Trzeba jeszcze to robić za darmo, czyli de facto dopłacać (ponieważ opieka wyklucza pracę zarobkową). No tak.... To spojrzyj na wyliczenia Digi51, podziel koszty domu na ilość miesięcy potencjalnej opieki i wyjdzie Ci "zarobek" na miesiac. Normalnie "kokosy", prawie praca niewolniczą, stawka głodowa, sorry.

Odpowiedz
avatar z_lasu
14 14

@KatiCafe: Szkoda, że to nie syn poświęcił własnej matce kilka lat pracy zawodowej tylko synowa... Z całej sytuacji były co najmniej 4 wyjścia: 1. Zostawiamy chorą starszą panią samą i niech sobie radzi. Wyjście najgorsze (zwłaszcza dla starszej pani), neutralne finansowo dla synów i synowej ale pewnie "odbijające się" moralną czkawką. 2. Sprzedać dom i z tych pieniędzy kupić małe mieszkanie i opłacić opiekunki albo dom pomocy. Wyjście neutralne finansowo i jednocześnie dość komfortowe dla dzieci. Pewnie mniej komfortowe dla starszej pani. 3. Zostawić teściową w domu i złożyć się na opiekę. Wziąwszy pod uwagę, że opieka całodobowa a pani kapryśna - rozwiązanie drogie ale komfortowe psychicznie. Pewnie absorbujące w zakresie szukania wciąż nowych opiekunek. 4. To co zrobiła autorka. Tylko, że za swoją opiekę powinna otrzymać jakąś rekompensatę - tym bardziej, że było z czego tę rekompensatę wypłacić. Przepisanie domu w zamian za - w perspektywie - wieloletnią opiekę nie wydaje się być zapłatą zbyt wygórowaną. Szkoda, że nie skonsultowali tego wcześniej z prawnikiem, tak żeby starsza pani, podatna na manipulacje, nie mogła się z tego wycofać. Doskonale rozumiem frustrację autorki.

Odpowiedz
avatar justangela
4 4

@Bubu2016: bo okłamywała syna i synową, wymusiła na nich opiekę kosztem ich zdrowia, kosztem relacji, kosztem czasu dla dzieci i wreszcie kosztem ich pieniędzy uniemożliwiając podjęcie pracy zarobkowej.

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@Bubu2016: kontaktów bym może nie zabroniła, ale wozić do niej też bym nie woziła. Chcesz zobaczyć wnuki? Tylko u mnie pod moim nadzorem. Kto wie jakieś trucizny bym im wlała do głowy.

Odpowiedz
avatar murhaaja
5 5

co Wy macie z tymi babciami i wnukami? Dziadków się ma albo i nie, to nie są osoby niezbędne dziecku do życia i szczęśliwego dzieciństwa. Tak naprawdę nikt nie jest, oprócz zdrowych, normalnych rodziców, cała reszta: rodzeństwo, dziadkowie, wujostwo, kuzynostwo - może być, ale nie musi. Potem wielu rodziców męczy się i znosi wstrętnych teściów tylko po to, żeby dzieci miały dziadków, a to nie ma sensu. Ktoś, kto mówi "może dla ciebie teściowa jest zła, ale dla twoich dzieci byłaby dobrą babcią" ten jest naiwny i chyba życia nie zna. Toksyk pozostaje toksykiem, skoro wredna baba koncertowo wyrolowała własnego syna i synową, to lepiej, żeby dzieci się trzymały z daleka od kogoś takiego i nie uczyły takich zachowań.

Odpowiedz
avatar Neomica
6 6

@Bubu2016: Babcia okazała się kłamczuchą, hipokrytką i wyrachowaną oszustką, która w relacjach rodzinnych zachowuje się jak socjopatka. Nie wiem jaki wartościowy wpływ miałaby mieć na dzieci?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Bubu2016: Ja mogę z całą stanowczością stwierdzić, że moje dzieciństwo byłoby szczęśliwsze, gdybyśmy nigdy nie poznał swojej babci. Niestety nierealne, bo mieszkaliśmy pod jednym dachem. Inaczej się nie dało.

Odpowiedz
avatar krogulec
3 3

Cieszę się, że nie trafiłem na autorkę jak pracowała jako agentka nieruchomości. Przecież kompletnie widać, że nie zna się na swojej robocie. Zwłaszcza przez niezabezpieczenie własnych interesów.

Odpowiedz
avatar Kaleb
-1 1

Pomijając meritum historii to uderzyły mnie te: "grube tysiące funtów", czyli ile? I jak te grube tysiące mają się do kosztów utrzymania w Anglii? Bo mam wrażenie, że to kolejny stereotyp tych co nigdy za granicą nie byli, że na zachodzie dostaje się masę pieniędzy za leżenie i nic nie robienie, najlepiej nie znając języka. Kto wie jak to naprawdę wygląda, bo czasami wykrojenie tysiąca złotych z budżetu to naprawdę ogromny wydatek...

Odpowiedz
avatar KwarcPL
2 2

Mnie lampka zapaliła się przy testamencie. W takich sytuacjach jedyną akceptowalną formą jest darowizna z umową dożywocia. Inaczej nie jesteś pewny spadku. Zawsze babcia mogłaby zmienić zapisy za Waszymi plecami a nawet jakby tego nie to szwagier mógłby pójść do sądu po zachówek... Ba, Twojemu mężowi nadal się należy. Jako agent nieruchomości powinnaś wiedzieć takie rzeczy. Co do męża to nie demonizowałbym go tak. Niezależnie jak babka nie nagrandziła to nadal pozostaje jego matką i będzie ją kochać. Tak już działamy, sorry...

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@KwarcPL: ale autorka męża nie demonizuje. Z tego co czytamy mąż do matki jeździ. Natomiast autorka i dzieci jej nie odwiedzają. Dla mnie sytuacja jest jasna i sensowna: syn matkę odwiedza, bo to ciągle matka. Ale jednocześnie, po tym wszystkim, nie dziwię się, że autorka ma jej absolutnie dość i na żadne spotkania nie ma ochoty

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2020 o 11:53

avatar marcelka
3 3

wszyscy mądrzy w internecie, ale tak - testament w żadnym razie was nie zabezpieczał ani nie dawał żadnych gwarancji. ponadto, o ile szwagier nie zawarł z matką umowy o zrzeczenie się dziedziczenia (a najwidoczniej nie zawarł), to i tak mógłby się od was domagać zachowku, ponadto jeśli spadkobiercami mielibyście być ty i mąż, a nie tylko mąż, to od twojej części przy tej wartości domu wychodziłby podatek od spadku liczony w kilkudziesięciu tysiącach złotych. reasumując: dożywocie byłoby o wiele korzystniejsze i zabezpieczałoby obie strony (was - że macie dom, i teściową - że będzie miała opiekę). teściowa piekielna. wasza naiwność też trochę piekielna. co innego doraźna opieka nad teściową po wypadku, co innego podejmowanie poważnych życiowych decyzji na podstawie "bo ona powiedziała..." szwagier... nie wiadomo, co mu matka przekazywała, a skoro stosunki z bratem (twoim mężem) już wcześniej były złe, no to trudno oczekiwać, że nagle zechce pójść na rękę i będzie się domagał nic dla siebie. to, że "zarabia tysiące funtów", nie znaczy, że nie chciałby mieć jeszcze więcej... funtów, złotówek = pieniędzy ale piekielny jest wg mnie twój mąż. jeśli naprawdę dom miał być wasz (w sensie były to poważne ustalenia, a nie takie tam gadanie "jak umrę, będzie wasze") i na tej podstawie wspólnie zdecydowaliście, że nie wracasz do pracy tylko się opiekujesz, to nie rozumiem, jak sytuacja ty u rodziców, on u swojej matki mogła trwać kilka miesięcy! i że jeszcze miał do ciebie pretensje! no chyba, że uważał, że jako jego żona i kobieta powinnaś się zająć jego matką tak czy siak - w sensie, że to twój obowiązek (a wierz mi - tobie się może to nie mieścić w głowie, ale takie myślenie jest częstsze, niż mogłoby się wydawać). w każdym razie - współczuję sytuacji. ale pamiętaj, że jeśli teściowa faktycznie zrobiła nowy testament, na szwagra, to twój mąż będzie miał prawo do zachowku - nie wykażcie się naiwnością po raz drugi i nie wahajcie się wystąpić o zachowek.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@marcelka: oczywiście, że masz rację. Jednak, jak pisałam powyżej: zapewne było tak, że nikt nie podejrzewał takiego numeru. Czyli teściową zawsze była słowna, nie kombinowała, szwagier podobnie. Nie było podstaw sądzić, że ktoś może ich oszukać. Autorka z mężem sądziła, że skoro robią wszystkim przysługę (bo robili przysługę i teściowej i szwagrowi), to oni będą zadowoleni i wdzięczni, że tak to się ułożyło. Nie sądzili, że za pomoc mogą otrzymać kopniaka w dupę. I generalnie, w normalnych relacjach tak by było, tyle że tutaj mamy stukniętą babę i chciwego szwagra, pożal się Boże rodzinka...

Odpowiedz
avatar Azheal
0 0

Chyba pierwszy raz na piekielnych jestem naprawdę szczęśliwy i zadowolony z postawy autora! Brawo @podobnomaterialistka za twarde podejście !

Odpowiedz
Udostępnij