Obiecałem jakiś czas temu, że dodam więcej perypetii z życia w rodzinnym domu mojej żony.
Temat odcinak: Teść. Człowiek starszy, ~75 lat. Cukrzyca,spora wada wzroku, mnóstwo innych chorób i jak podejrzewamy, początki demencji (jemu oczywiście nic nie jest i nie ma szans, żeby się zgodził na żadne badania pod tym kątem).
Teść, z racji wieku, chorób i długich lat ciężkiej pracy jest osobą bardzo przez życie zmęczoną. Jest powolny, niewyraźnie mówi, refleks na poziomie leniwca na odwyku kofeinowym. Miewa napady złości, zdarza mu się bełkotać, a jego ulubionym zajęciem jest przeglądanie w kółko wiadomości o sporcie w telegazecie.
Teść ma prawo jazdy, egzaminy zaliczył (podobno) z pomocami naukowymi w postaci banknotów w kopercie. Nigdy nie podobało mi się jak prowadził, a teraz to już jest tykająca bomba zegarowa na kołach. Oczywiście, gdy tylko możemy to wozimy go gdzie chce, ale teść mój to człek uparty. On dobrze jeździ, on sobie da radę i mamy go zostawić w spokoju. Raz musiałem uciekać na chodnik autem służbowym, bo bym przywalił w swoje prywatne prowadzone przez teścia, bo tak ściął ślepy zakręt jak skądś wracał, a to było dobre 5 lat temu.
Czarę goryczy przelały wydarzenia z minionego weekendu i dzisiejszego poranka.
W piątek teść zgubił okulary. Był w lesie na grzybach i zgubił - mówi się trudno, zawieziemy do okulisty i optyka, wyrobi sobie nowe - myślimy. W piątek wieczorem przychodzi do nas i mówi, żeby mu dać kluczyki do naszego auta (swojego już na szczęście nie ma) i on sobie rano pojedzie kupi nowe, bo ma receptę jakąś, to akurat będzie. Chce jechać bez okularów. Do miasta. Sam.
Stanęło na tym, że jednak go zawieziemy w sobotę. No to pakujemy się do auta, jedziemy, pokazuje mi receptę, a na niej data wystawienia. 13.06.2012. 8 lat życia, 8 lat cukrzycy. Mówię mu, że recepta o kant tyłka rozbić i pasowałoby do okulisty iść. Ale nie. Mam się nie wtrącać, recepta dobra. Okulary zamówione.
Przewijamy do dzisiejszego poranka. Ja pracuję z domu, żona w pracy. Nagle przez okno widzę jak wjeżdża na podwórko auto szwagierki. Za kierownicą teść. Pojechał odebrać okulary.
Człowiek, który nawet z dobrze dobraną korekcją wady wzroku stwarza zagrożenie na drodze wsiadł do samochodu bez okularów i przejechał ok 12km w jedną stronę.
Najgorsze jest to, że nie widzi w tym nic złego, bo przecież nic się nie stało, to co się przypierniczam bez sensu. Nic do niego nie dociera. Jedyna opcja, to chyba "zgubić mu" blankiecik i zmusić w ten sposób do podejścia do badań, które i tak wykazałyby niezdolność do prowadzenia pojazdów. Słów brak.
teść rodzinka
Obawiam się, że teść by szybko przekalkulował, że ewentualne 50 zł mandatu za brak dokumentu przy sobie bardziej się opłaca niż wyrobienie nowego. Prędzej kluczyków nie dawać.
OdpowiedzJest jeszcze druga opcja, bardziej brutalna: zgłosić na policję, że samochód prowadzi osoba stanowiąca zagrożenie na drodze. Policja powinna w takim przypadku skierować teścia na badania. To się może skończyć porządną awanturą, więc warto by to zgłosić anonimowo, jeśli w tych czasach tak jeszcze można. A nawet jeśli nie, to warto i tak to zgłosić, bo bezpieczeństwo i życie jest ważniejsze od focha teścia lub awantury.
Odpowiedz@Papa_Smerf: dokladnie. Jakby kogos zabil to nawet jakby to tescia obeszlo, autor powinien miec wyrzuty sumienia bo nic nie zrobil. Mogl zglosic ale ktos by zyl.
Odpowiedz@AnitaBlake: Pomysł z policją chyba będzie w tym przypadku najlepszy. Miałam identyczną sytuację z przyszywanym dziadkiem. Od dawna miał problemy ze wzrokiem i słuchem, koordynacją ruchową i skupieniem - jak na 85 lat radził sobie ogólnie nieźle, ale nie za kierownicą. Był tak samo uparty jak teść autora. Na wszelkie próby przekonania, że może już jednak warto odpuścić jazdę autem był foch, bo on nie jest taki stary i nie da się ubezwłasnowolnić. W końcu dostał wezwanie na policję po tym, jak wymuszając pierwszeństwo zarysował bok innego auta i odjechał. Nawet nie zorientował się, że cokolwiek zrobił... Dopiero słowa policjanta na przesłuchaniu dały mu do myślenia i od tamtej pory nie wsiadł za kółko ani razu.
Odpowiedz@bipi29 gdy mieszkałem jeszcze z rodzicami, na osiedlu był sobie dziadziuś po 2 wylewach, ze sporym niedowładem lewej strony ciała i dziarsko jeździł swoim styranym matizem. W pewnym momencie, po kilku szkodach parkingowych lokalne dresiki spaliły mu to auto. Nie twierdzę, że to było dobre, ale od tamtej pory było bezpieczniej na osiedlowych drogach.
Odpowiedz@Papa_Smerf: dokładnie. Ale autor na piekielnych żali się jaki to teściu zły, zamiast zebrać się na odwagę i cokolwiek zrobić.
Odpowiedz@Papa_Smerf: tak, pogadać z dzielnicowym, znajomym/znanym policjantem drogówki i urządzić zasadzkę. Z drugiej strony zastanawiam się jjakim cudem tacy i podobni wogóle są w stanie trafić w bramę wyjazdową z podwórka. Cóż organizm ludzki ma najwyraźniej niesamowite możliwości kompensacji swoich wad.
Odpowiedz@Papa_Smerf problem jest taki, że osoba udostępniająca samochód ma obowiązek stwierdzić, czy osoba której się pojazd udostępnia posiada uprawnienia i jest zdolna do prowadzenia pojazdu.
Odpowiedz@GrubyvonWielki: uprawnienia może nieć , zdolna chyba znaczy że nie pijana, bo raczej mało kto jest lekarzem żeby to orzec; no chyba żeby jakiś połamaniec w gipsie, czy właśnie pijany, ale nic innego osobiście stwierdzić nie można.
OdpowiedzJa mam 60+ i stwierdziłem, że wzrok i refleks już nie takie jak kiedyś. Owszem, do sklepu sobie pomknę, przy dłuższej wyprawie dam zmianę (tylko żeby tłoku nie było), na targ pojadę, do pracy te kilka kilometrów bocznymi drogami.. A tak w ogóle, to wiek niesie ze sobą ograniczenia i trzeba się z tym pokornie pogodzić. Jest komu jeździć, a ja nie mam ochoty nikogo życia pozbawić. Nie ma co szarżować, swoje w życiu już przejechałem.
Odpowiedz@jotem02 dokładnie. Ja sam mam dużą wadę wzroku i choć na codzień nie sprawia mi problemów, to jak mi się skończą soczewki kontaktowe i muszę wrócić do okularów, to staram się nie jeździć o zmroku, bo wtedy gorzej widzę.
Odpowiedz@jotem02: To nie jest kwestia wieku, lecz stanu zdrowia, zwłaszcza wzroku. Tobie się pogorszyło w wieku 50+, moi rodzice i teściowie sobie dobrze radzą w wieku 70+ (w odpowiednio dobranych okularach oczywiście). Choć ojciec niedawno stwierdził, że rozważa pozbycie się samochodu i rezygnację z samodzielnego prowadzenia w ciągu kilku lat, bo zauważył, że refleks już nie ten (choć na razie nadrabia doświadczeniem - zawsze był dobrym kierowcą).
OdpowiedzOj,jak bym o własnej matce czytała. Właśnie w tym wieku zaczęły być widoczne objawy demencji(tak nam się wydawało)a okazał się być alzheimer. Odstawiała takie cyrki za kółkiem że witki opadają. Gubiła się na mieście,pytała się ojca gdzie ma skręcić, na autostradzie hamowała i wpuszczała z prawej strony bo ona kulturalny kierowca jest.Wsiadała do auta i pytała sie gdzie ma kluczyk wsadzić.Tłumaczenia,prośby nic nie dawały. W koncu zabrałam jej kluczyki. Koniecznie geriatra.Sa leki na spowolnienie choroby. Zacznie się gubienie rzeczy,chowanie innych,oskarżanie was że zabieracie mu.No i inne kwiatki.
Odpowiedz@Balbina Niestety teściowa nie jest w stanie go zmusić do zrobienia badań...
Odpowiedz@GrubyvonWielki: "zgubcie" kluczyki i wciskajcie mu że sam zapodział. I że z jego pamięcią się coś dzieje więc nich idzie do lekarza. A szwagierce wydrukujcie początkowe fazy alzheimera jak się objawiają. Nich sobie poczyta czym grozi dawanie chorej osobie auta. Jeszcze wy będziecie odpowiadać jezeli dojdzie do tragedii. Bo wiedząć o problemach starszego pana nic w tym kierunku nie zrobiliście.Ciężkie jest zycie z taka osobą.
Odpowiedz@Balbina teść nie ma swojego auta. Jeździ albo moim( już mu nie daję), albo autem siostry żony.
OdpowiedzCo to jest w ogóle za chora sytuacja, że prawa jazdy nie trzeba weryfikować co np. 10 lat, a powiedzmy po 50 roku życia, co roku. To samo osoby z pogarszającą się wadą wzroku. Szybkie przepytanie z teorii i podstawowe badania chociaż..
Odpowiedz@TakaTamSobie chcieli tak zrobić. Jak ja robiłem prawo jazdy, to z racji wady wzroku dostaję okejkę na 5 lat. Potem badania i znowu 5 lat. Teść dał w łapę lekarzowi i mu wpisał, dożywotnio.
Odpowiedz@TakaTamSobie nie trzeba nawet robić żadnego egzaminu. Robisz badania (medycyna pracy, okulista, cukier, medycyna pracy) i z badaniami składasz po prostu wniosek w urzędzie. Chodzi o stan zdrowia, nie o wiedzę.
Odpowiedz@TakaTamSobie: teraz sie odnawia prawo jazdy co 15 lub 10 lat. Jednak nic nie zrobiono poki co z tymi co maja na czas nieokreślony. Im się nie chce o to wszystko dbac bo to czas i pieniadze
Odpowiedz@AnitaBlake: Zrobiono. Nawet ci, którzy mają w dokumencie wpisane "bezterminowe" (jak ja) mają tak naprawdę termin ważności. Tylko on przypada w 2033 r., jeśli mnie pamięć nie zawodzi.
Odpowiedz@Jorn: Teraz jest po prostu tak, że urząd nie wydaje prawa jazdy bezterminowo. Nawet jeżeli lekarz wstawi bez terminu to na prawku będzie data ważności na 15 lat.
Odpowiedz@TakaTamSobie: od 19 stycznia 2013 roku prawa jazdy są wydawane na góra 15 lat. Ci, którzy mieli prawa jazdy wydane bezterminowo mają je ważne maksymalnie do 2033 roku. potem wymagane są badania żeby dostać pozwolenie na kolejny okres. Czas zależy od tego czy ktoś jest zdrowy czy nie. Choroby typu cukrzyca czy duże wady wzroku mogą skrócić ten termin. Według mnie powinny być robione tez psychotesty, jak u kierowców prowadzących auta w pracy.
Odpowiedz@Koralik: Tak, ale ci, którzy mają stare dokumenty bez daty ważności, z mocy ustawy, która z kolei jest realizacją prawa europejskiego, mają ważność prawa jazdy ograniczoną do 2033 r.
Odpowiedz@Jorn: Podasz jakies wiarygodne źródło? Mam prawo jazdy wydane w 2009 roku i 2018 wymieniałam dokument z racji zmiany danych osobowych. Ona papierki nie mają wpisanej daty ważności.
Odpowiedz@Malibu: Nie masz żadnej daty wpisanej w polu 4b?
OdpowiedzAkurat uwierzę, że jakiś optyk zrobi szkła na podstawie papieru sprzed 8 lat. Fajna bajeczka.
Odpowiedz@krogulec: Dlaczego nie? To nie lek, że zaszkodzi. W zasadzie w ogóle nie trzeba mieć recepty, żeby kupić sobie okulary, nawet u optyka. Recepta jest po to, żeby dobrać odpowiednie parametry, ale jak ktoś ma ochotę kupić niepasujące to jego problem.
Odpowiedz@Koralik: co innego robić samemu okulary u optyka, co innego z recepty.
Odpowiedz@Koralik: @hulakula: podejrzewam, że optyk/sprzedawca naciągną jednak dziadka na prywatne okulary, "że i tak trzeba dopłacić", a receptę wywalił do kosza. W sumie oszukuje ślepego - łatwa sprawa; a jednocześnie jednak wierzę(może naiwnie) na tyle w uczciwość zawodową, że wziął go na automat, żeby jednak zrobić poprawne szkła
Odpowiedz@krogulec oczywiście, że zrobi. Mąż ostatnio z 10-letnia recepta poszedł i okulary wyrobił. Tylko optyk powiedział, żeby pomału po nowa poszedł, bo już ciężko odczytać... Można też wyrobić okulary na podstawie poprzednich. Ps. Mąż chodził kiedyś do okulisty częściej, ale od 30 lat wada nie zmieniła się ani odrobinę, więc mu się nie chce.
Odpowiedzserio, nie ogarniam, że dopieero ZASTANAWIACIE się czy coś zrobić. jasne, teściu dorosły, ale już sami widzicie, że coś z głową nie halo. a jak kogoś zabije na drodze?
Odpowiedz