Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytałam na Piekielnych często historie o toksycznych rodzicach, myślę, że i moja…

Czytałam na Piekielnych często historie o toksycznych rodzicach, myślę, że i moja będzie tu pasować.

Jestem jedynaczką i pochodzę z dość zamożnej rodziny. Jest to o tyle ważne, że większość moich znajomych uważa, że miałam w życiu lepiej i łatwiej niż cała reszta świata. Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej. Mogłabym opisać całą masę historii o tym, jak zachowanie mojej matki pozbawiało mnie na każdym etapie życia aż do matury znajomych i sympatii otoczenia, ale dziś chciałam się skupić na jednym konkretnym aspekcie.

Z rodzicami mieszaliśmy pod miastem w domu jednorodzinnym, do szkoły zawsze chodziłam w mieście, rodzice mnie zawozili i przyjeżdżali po mnie, nie tylko do szkoły, ale też na wszelkie zajęcia pozalekcyjne i spotkania towarzyskie. Do 18stki jechałam komunikacją miejską może ze 3 razy w życiu. Przed maturą planując studia pomyślałam, że czas najwyższy jakoś wyrwać się spod pantofla rodziców, czy raczej matki, bo mój ojciec był piekielny jedynie w swojej bierności wobec poczynań matki. Zagadałam więc z nimi temat, powiedziałam, że chcę się wyprowadzić do mieszkania do miasta, a raczej pokoju w dzielonym mieszkaniu. Byłam gotowa pójść do pracy i sobie na utrzymanie zarobić, nawet jeśli oznaczałoby to studia zaoczne i pracę na kasie albo mopie. Spodziewałam się różnej reakcji ze strony matki, ale co wtedy wydało mi się dziwne, zareagowała spokojnie, pochwaliła chęć usamodzielnienia się i powiedziała, że wrócimy do tematu po zdanych egzaminach maturalnych.

Faktycznie gdy było już po maturach rodzice zabrali mnie do miasta pod pretekstem obejrzenia mieszkań na wynajem. Byłam wściekła, bo miałam nadzieję, że w tym jednym dadzą mi wolną rękę, ale oczywiście nie chcąc im sprawiać przykrości pojechałam z nimi.

Zabrali mnie do dwupokojowego mieszkania w centrum, agentka zachwalała okolicę, sąsiedztwo i stylowy wystrój, a ja już wiedziałam, że czynsz musi być kosmiczny jak na studenckie możliwości i to kolejny sposób moich rodziców na trzymanie mnie na smyczy. Rzeczywistość okazała się być jeszcze gorsza - moi rodzice w momencie, gdy pokazywali mi mieszkanie byli już pod podpisaniu umowy kupna. Z entuzjazmem oznajmili, że kupili mi mieszkanie jako prezent na dobry start w dorosłe życie.

Większość z Was pewnie nie zrozumie, w czym problem i stwierdzi, że jestem rozwydrzoną niewdzięcznicą. Ale ja chciałam tylko jednego - odrobiny wolności i swobody, a całe życie czułam na karku oddech rodziców. I co miałam zrobić w tej sytuacji? Nie przyjąć mieszkania? Okazać niewdzięczność?
Miałam tylko nadzieję, że moja matka faktycznie mówi poważnie, że to prezent na dobry start w samodzielność, a nie kolejny sposób na kontrolowanie mnie i biadolenie, ile to ona dla mnie poświęciła.

Niestety, wyszło jak zwykle. Przez cały okres studiów mieszkanie było argumentem w każdej kłótni. Matka wyrzucała mi między innymi
- że nie ukończyłam studiów w terminie, mimo, że kupiła mi mieszkanie
- że nie miałam średniej 5.0, mimo, że kupiła mi mieszkanie
- że po studiach nadal nie mam narzeczonego, mimo, że kupiła mi mieszkanie (akurat tu po prostu przemilczałam jej, że się od dawna z kimś spotykam - niech to najlepiej świadczy o tym, jak świetny miałyśmy kontakt)
- że mam nadwagę, mimo, że kupiła mi mieszkanie
- że moje koleżanki z roku są ładniejsze, mimo, że kupiła mi mieszkanie
- i sto innych pretensji

Kilkakrotnie w trakcie studiów chciałam się wyprowadzić z mieszkania i iść w cholerę. Po każdej takiej rozmowie matka wpadała w histerię, szlochała, że wbijam jej nóż serce, że ona tak się starała, takie piękne mieszkanie, dla jedynej kochanej córeczki, a córka okazuje się żmiją...

Na studiach poznałam mojego męża i niedługo po obronie dyplomu postanowiliśmy wziąć ślub. Wesele i cyrki związane z zapoznaniem rodziny mojego męża to materiał na osobną historię, więc póki co pominę milczeniem, aby nie przedłużać.

Mąż wiedząc o moich perypetiach z mieszkaniem od razu zaznaczył, że chce, abyśmy po ślubie kupili własne, a to oddali moim rodzicom. Byłam oczywiście za, ale matka znów mnie "udobruchała" argumentując, żebyśmy odkładali póki możemy, będzie mniejszy kredyt, gdzie się spieszyć, póki dzieci nie ma... Mąż nalegał, ale z drugiej stronie właśnie mieliśmy w planach otwarcie własnej działalności gospodarczej i po szczerej, jak sądziłam, rozmowie z moimi rodzicami postanowiliśmy na razie zostać w mieszkaniu.

Firma się rozkręcała i w zasadzie w najgorszym możliwym momencie podjęliśmy decyzję o wyprowadzce póki co na wynajem. Dlaczego? Moja matka zachowała się jak zwykle i ciągle, wyrzucała nam, że:

- ona kupiła mieszkanie, a rodzice mojego męża nie dali podobnej kwoty w prezencie ślubnym (typowa klasa średnia z bloku, w dodatku mają 4 dzieci, a nie jak moi rodzice tylko jedno - i tak byli hojni na wesele)
- mój mąż nie pomagał mojemu ojcu w remoncie domu (mój mąż nie ma pojęcia o remontach, a ojciec robił remont raczej dla rozrywki niż z potrzeby)
- nie zatrudniliśmy córki jej koleżanki w naszej firmie - co z tego, że firma ledwo na siebie zarabiała póki co, a dziewczyna nie miała pojęcia i branży i nawet nie wiem, co miałaby robić
- Nie zaprosiliśmy jej koleżanek na wesele - nie znam tych kobiet
- Nie spędzamy z nimi każdych świąt - spędzamy co drugie, przy czym święta u moich rodziców to krótki wspólny posiłek z jednego dania, opowieści matki o jej pracy i telewizor chodzący non stop w tle.

I oczywiście zawsze pojawia się koronny argument - "mimo, że kupiłam WAM mieszkanie"

Decyzję o wyprowadzce podjęliśmy po kolejnej sprzeczce z matką, podczas której zaczęła poniżać mojego męża nazywając go nieudacznikiem i patologią.
Tego samego dnia zaczęliśmy szukać mieszkania na wynajem (zerowa zdolność kredytowa ze względu na raczkującą firmę), tydzień później spakowaliśmy cały dobytek, przeprowadziliśmy się, a klucze do świętego mieszkania mojej matki wrzuciliśmy do skrzynki na listy moich rodziców.

Od tego pory mamy jedynie sporadyczny kontakt z moimi rodzicami. Jest nam finansowo dość ciężko, ale dajemy radę, jest coraz lepiej, a ja chyba pierwszy raz w życiu jestem naprawdę szczęśliwa. Żałuję tylko jednego, że przez tyle lat nie potrafiłam odciąć pępowiny i pójść naprawdę na swoje.
Matka jest oczywiście obrażona, mieszkanie stoi puste, z tego co mówi ojciec, nawet nie próbują go wynająć, bo matka jest przekonana, że lada moment wrócimy z podkulonymi ogonami. Niedoczekanie.

rodzice matka

by ~SmutnaLokatorka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
14 20

@maat_: Się chyba zagalopowałaś z tym tekstem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2020 o 13:14

avatar konto usunięte
17 21

@maat_: Bo wszystko jest takie proste zza ekranu monitora, prawda?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2020 o 14:51

avatar Lapis
10 12

@maat_: jakieby nie było było za darmo. A zrezygnowanie z niego wcale nie daje gwarancji na koniec matczynych litanii. Poza tym nie zmusiła męża, bo jak mniemam ta szczera rozmowa po której zdecydowali się zostać była w 8 oczu. A przynajmniej nie ma podstaw zakładać że było inaczej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Lapis: skąd pomysł, ze mogło b6c inaczej? Naiwne życzeniowe myślenie i tyle

Odpowiedz
avatar Balam
8 16

Trzeba było na samym początku się postarać, żeby to mieszkanie na ciebie przepisała. Bo skoro kupiła je dla ciebie, to niech będzie na ciebie. Przynajmniej by teraz nie stało puste i mielibyście trochę pieniędzy z wynajmu, a matce byłoby to kolcem w boku.

Odpowiedz
avatar Ohboy
14 18

@Balam: Jej matka nie jest głupia, żeby się na to zgodzić.

Odpowiedz
avatar Tolek
3 9

@Ohboy: Masz rację, ze nie jest głupia. Ale zastanawiam się, jak matka może tak nienawidzić swojego dziecka? Rozumiem jakieś pretensje bardziej lub mniej realne, jak to w rodzinie, ale jazda po córce cały czas to zakrawa na zaburzenia psychiczne. Po prostu szkoda mi ciebie, ze masz takich toksycznych rodziców.

Odpowiedz
avatar Bryanka
27 27

@Tolek: To nie jest nienawiść, a raczej przeświadczenie, że dziecko jest własnością rodzica, a nie oddzielnym bytem ludzkim. Założę się, że jej matka już w ciąży planowała co jej dziecko będzie robić jak dorośnie i jak będzie wyglądać. A potem jest wielkie zdziwienie i niezadowolenie, że dziecko jednak wygląda i zachowuje się inaczej. Moja mama też takie plany robiła, uwolniłam się dopiero dzięki mężowi i emigracji, dzięki temu mamy teraz dosyć normalne relacje, chociaż czasami i tak muszę "tupnąć nogą". Bardzo trudno wyjść z takiego toksycznego domu samodzielnie.

Odpowiedz
avatar Tolek
6 6

@Bryanka: Ja też chciałem i planowałem dla mojego syna inne życie. Ale sytuacja i warunki spowodowały, ze wybrał inną drogę życiową i teraz jest zadowolony ze swojej pracy, aja mu zazdroszczę tak dobrego wyboru. Fajnie jest jak dziecko podażą taką ścieżką jak rodzice, ale jak wybiera coś innego co sprawia mu radość i przyjemność to tylko się cieszyć. Jestem dumny z wyborów, które wybrał mój syn i zawsze będę go wspierał w tym co robi. Chociaż bardzo ciężko mi się pogodzić z jego wyborami, to je szanuję, choć bardzo często ich nie rozumiem. Szkoda, że są rodzice dla których ich dzieci są nieudacznikami. Chociaż wcale nie są nieudacznikami,tylko realizują się w ewoim zyciu inaczej. Chwalić Pana, że miałem normalną kochającą Mamę i ojca, który miał mnie głęboko w doopie.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@Tolek: I to jest właśnie świadome rodzicielstwo.

Odpowiedz
avatar Tolek
3 5

@Bryanka: A ja się zawsze bałem, ze będę bardzo kiepskim ojcem, bo nie miałem wzoru ze strony mojego spermo-dawcy.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@Tolek: Mówi się, że mądrzy ludzie uczą się na swoich błędach, a jeszcze mądrzejsi, na cudzych ;) Ja się boję, że w przyszłości będę taka jak moja matka.

Odpowiedz
avatar singri
5 11

Jak ja nie lubię takiego gadania "bo ty masz bogatych rodziców, kupili ci mieszkanie, masz dobrze w życiu". Jakby bogactwo było gwarancją, że ktoś ma poukładane pod kopułą...

Odpowiedz
avatar ynka
2 4

Mam bardzo podobną historię <3

Odpowiedz
avatar LinaInverse
2 2

Aż się zarejestrowałam, żeby to napisać. Nie wiem, jak twoja znajomość angielskiego, ale polecam tobie subreddit r/raisedbynarcissists/. Tam gromadzą i wspierają siebie nawzajem ludzie, którzy wychowywali się w podobnych rodzinach. Twoja rodzina bardzo przypomina rodziny tam opisywane. Twoja matka najprawdopodobniej jest narcyzem ("nMom"), a twój ojciec to tzw. enabler ("eDad"), który bezpośrednio nie dopuszcza się nadużyć, ale na to pozwala, stąd nazwa od angielskiego "enable" - "umożliwiać".

Odpowiedz
avatar Ania1008
3 5

Babcia postanowiła kupić mi mieszkanie - euforia i wdzięczność, własne mieszkanie to nieoceniona pomoc. Ale jedynym! warunkiem było to, żeby mieszkanie było na tym samym osiedlu, na który mieszkają babcia i mama. Miałam wybrzydzać? A w życiu. I jak się można było spodziewać ukręciłam na siebie bata, bo robię z mężem za całodobową taksówkę, serwis telefonu, zakupowca, informację. O ja niewdzięczna wyrodna córka... ale jednak piętnasty telefon tego samego dnia, w tym kilka w pracy (bo jak nie odebrałam pierwszego telefonu, to trzeba wykonać pięć kolejnych) to przesada. Najbardziej jednak boli mnie to, że mój brat dostał tyle samo pieniędzy, ile kosztowało moje mieszkanie, ale na konto. Wyprowadził się za miasto i mają takie relacje, jak powinny wyglądać. Mam zamiar wyjechać za granicę, jeszcze im nie powiedziałam.

Odpowiedz
avatar voytek
0 4

niektórym to w życiu nie dogodzisz...

Odpowiedz
avatar madxx
4 6

@KwarcPL: ja myślę, że autorka wolałaby dostać trochę miłości niż mieszkanie.

Odpowiedz
Udostępnij