Parę ładnych lat temu spotykałam się z pewnym chłopakiem pochodzącym z miejscowości położonej na Podhalu.
Nie żebym coś do tego regionu Polski miała, bo trzeba przyznać, że spora część ludzi tam była bardzo gościnna i sympatyczna, bywały jednak od tego wyjątki, które czasem mocno mnie dziwiły. Ale że opisanie ich wszystkich zajęłoby sporo czasu, to opowiem o jednej takiej sytuacji, która mi się niedawno przypomniała.
Niedaleko domu mojego byłego stał sklep spożywczy. Nie żadna tam sieciówka, tylko zwykły sklep, głównie z artykułami spożywczymi, stanowczo zbyt drogimi, jak na ich jakość i niewielką ilość do wyboru, jednak nie było żadnego innego w pobliżu, więc od czasu do czasu chodziliśmy tam robić zakupy.
I tak też było pewnego dnia, kiedy wybrałam się do niego sama, bez mojego lubego. Kiedy przyszło do płacenia, spadło mi na ziemię 20 zł, co zauważyła klientka stojąca za mną - sądząc po rozmowach ze sprzedawczynią, chyba jej znajoma. Podziękowałam i podniosłam banknot. Na co pani sprzedawczyni zwróciła jej uwagę - na głos i przy mnie, żeby nie było - oj, Grażynko, ludzie to tak na pieniądze nie uważają. Kiedyś klientka upuściła 100 zł, wyobrażasz sobie? Ale nie oddałam jej, wzięłam sobie, a co!
W pierwszej chwili pomyślałam, że to był żart, ale po poważnym tonie wypowiedzi zrozumiałam, że chyba raczej nie...
To wcale nie jest kwestia Podhala. To jest kwestia Polski (i pewnie wielu innych krajów też). Już od dawna noszę się z zamiarem wrzucenia historii czy zbioru historii o polskim złodziejstwie, bo temat podnosi mi ciśnienie od lat.
OdpowiedzJednym z moich szoków wyjścia z dzieciństwa (poza prawdą o św. Mikołaju czy jahwoludkach) było zrozumienie, że dla sporej części społeczeństwa takie "znalezione" jest uczciwe. Od tamtego czasu, a będzie to już kilka dekad, zastanawiam się, gdzie przebiega granica pomiędzy ludźmi cywilizowanymi a dzikimi oraz jak wygląda rozkład norm etycznych w społeczeństwie, bo odnoszę nieodparte wrażenie, że ludzkość na prawdę zasługuje na Armageddon.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2020 o 12:09
Hm. Ja kiedys szlam ulica i siegnelam do kiszenie po sluchawki. Wyjmujac je wypadlo mi z kieszeni 20zl (zarejestrowalam ten fakt). Wiatr zwial je momentalnie w tyl za mnie wiec obrocilam sie zeby je zlapac. W tym samym czasie szedl za mna facet z dzieckiem ( na oko 7 lat) doskoczyl do tej kasy (mial blizej) capnal i do kieszeni. Mowie mu - panie przecież to moje wypadlo mi. A on sie kluci ze nieprawda
Odpowiedz