Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szkoła, do której uczęszcza moja siostra, we wrześniu wprowadziła punktowy system oceniania…

Szkoła, do której uczęszcza moja siostra, we wrześniu wprowadziła punktowy system oceniania zachowania uczniów. Dzisiaj z ciekawości przeczytałam, za co i ile można otrzymać punktów za różne rzeczy. Znalazłam między innymi taką informację:

Wyzywanie uczniów/nauczycieli: -5 punktów.
Nieodpowiedni ubiór (do którego zalicza się na przykład ubranie spódnicy PRZED KOLANO): -15 punktów.

szkoła podstawowa

by ~eww
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Kimi38
5 11

Oj, te punkty ujemne i dodatnie za zachowanie ja miałam 15 lat temu w podstawówce, wiem, że kuzynka w swoim gimnazjum też miała. Hitem były te punkty, a uczniowie chętnie próbowali iść na rekord, by zdobyć jak najniższy wynik (rekordzista miał ponad -200). Pamiętam jak zapisywałam się na kółko pozalekcyjne dla +5 punktów na koniec roku, wyglądające tak, że uczniowie czekali godzinę, a potem można było pograć w gry online na komputerze stacjonarnym w sali informatycznej - szumnie było to nazwane "kółkiem informatycznym" oczywiście. Chłopcy grali głównie w strzelanki. W ostatniej klasie to kółko dalej istniało i miało się świetnie, a to jednak był już moment, w którym wszyscy mieli komputer (stacjonarny, ale jednak) w domu.

Odpowiedz
avatar singri
-3 31

Komuś chyba pomyliło się określenie przed kolano (oznaczające spódnicę kończącą się mniej więcej tam, gdzie zaczyna się staw kolanowy) z mini (czyli spódniczką mniej więcej do połowy uda, może troszkę dłuższą). Chyba że chodzi o to, żeby uczennice nie nosiły właśnie miniówek - chodzi nie tylko o długość, ale i o krój - mini opina pośladki w sposób NAPRAWDĘ prowokacyjny. To nie tak, że mini jest jak transparent "rżnij mnie tu i teraz", ale jest strojem raczej na imprezę, wyjście na miasto, a nie do szkoły. Może zaleci takim "kiedyś to było", ale... Kiedyś każda okazja miała swój określony strój. W dresie uprawiało się sport, w mini tańczyło, a do szkoły człowiek ubierał się skromnie. I założenie dresu do szkoły było równie niestosowne, co założenie imprezowej sukni na ulicę. Dziewczęta i chłopcy (tak, panowie też powinni wiedzieć, co do czego, a nie paradować z nagimi torsami jak na plaży) uczyli się tego jakoś tak... Naturalnie. Ubierając się stosownie do okoliczności, okazujemy szacunek tym, z którymi się stykamy. Oczywiście szacunek powinien być wzajemny, nauczycielka również powinna ubierać się skromnie, zresztą wszyscy nauczyciele których znałam przestrzegali biurowego dresscodu - lekki makijaż, żadnego koloru na paznokciach, albo bardzo delikatny... I człowiek miał przed oczami - tak się należy do szkoły ubierać.

Odpowiedz
avatar Jorn
15 29

@singri: No, nie wiem. Co bardziej fanatycznych religiantów już widok dziewczęcego kolana przyprawia o szybsze bicie serc:) A nawet, gdyby rzeczywiscie chodziło o mini, to karanie za to trzykrotnie większą liczbą ujemnych punktów niż za wyzywanie innych uczniów lub nauczycieli wydaje sie nieproporcjonalne i zatrąca fanatyzmem właśnie.

Odpowiedz
avatar kitusiek
7 21

@singri: W trakcie poszukiwania pracy na część etatu dla dziewczyny, trafiliśmy na kilka katolickich szkół, które miały osobne przepisy dotyczące ubioru. Co jedna, to lepsza. Dress code w moim korpo (oczywiście nieprzestrzegany) jest mniej rygorystyczny niż wymagania w tych szkołach. Jedna wprowadziła nawet zakaz ubierania krótkich spodenek na wfie - ćwiczyć można tylko w dresach. Nie sądzę, żeby to jakkolwiek pozytywnie wpływało na wychowanie dziecka. I, co dla niektórych pewnie dość kontrowersyjne, według mnie nieporównywalnie więcej szacunku można komuś okazać swoim zachowaniem niż ubiorem. Każdy może być bucem w garniturze. Zmuszanie kogoś do jego noszenia nie sprawi, że będzie lepszym człowiekiem.

Odpowiedz
avatar singri
5 19

@kitusiek: No tak, bo ja w swojej nieskończonej naiwności wierzę w to, że jeśli ktoś przekazuje dziecku zasady dotyczące ubioru, to uczy je też właściwego zachowania i traktowania ludzi z szacunkiem. Ależ ja durna jestem...

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 11

@singri: Twoje domyślanie się jest bez sensu. A co, jeśli wcale nie oznacza to mini, tylko to, co jest w zasadach - spódniczkę przed kolano? Nie wiem, ile masz lat, że za Twoich czasów dres do szkoły był niestosowny, ale żal mi Cię w takim razie, bo ubiór szkolny powinien być przede wszystkim wygodny, aby nie trzeba było się na nim skupiać podczas lekcji. Te zasady z lakierem i koniecznie lekkim makijażem dla nauczycieli to z kolei kpina i żenada, to nie ma nic wspólnego z szacunkiem czy jego brakiem. Więcej się nauczysz widząc, że ludzie są różni, różnie wyglądają i ich wygląd nie determinuje ich zachowania.

Odpowiedz
avatar singri
4 12

@Ohboy: Ale jakie zasady? Tego nie określały żadne zasady. To nie było nigdzie napisane ani powiedziane. To się rozumiało samo przez się, że do szkoły malujemy i ubieramy się skromnie i stosownie do miejsca. Było to równie naturalne, jak ustąpienie miejsca w autobusie komuś o kuli albo spuszczenie po sobie wody w kiblu. Wiesz, dlaczego wygląd nie determinuje zachowania? Przez rozmaitych "zchamapanów" którym się wydaje, że jak mają garniak i koszulę z Wólczanki to są nie wiadomo kim i pomiatają wszystkimi dookoła. Potem nastał czas Steve'a Jobsa, który nosi się jakby z lumpeksu wyszedł, bo nie lubi najwyraźniej świecić ludziom po oczach swoim majątkiem. Z czasem do ludzi dotarła prawdziwość powiedzenia "nie szata zdobi człowieka". Ale nadal obowiązuje nas jakiś dresscode. Parę lat temu była afera, bo pracownicy jakiegoś banku otrzymali wytyczne, jak mają się ubierać do pracy. Panie zwłaszcza oburzyła wzmianka o wymaganej "czystej, jasnej bluzce koszulowej". Oburzyły się, bo dla nich elegancki wygląd w pracy jest czymś oczywistym i nie rozumiały, dlaczego traktuje się je jak pierwszoklasistów. Żal Ci mnie, bo dres do szkoły był czymś niestosownym? Niesłusznie. Wcale nie uważam, żeby dżinsy jakoś mnie skrzywdziły. Lekkie spodnie w stonowaną kratę (noszone w czerwcowe upały, swego czasu szalenie modne) również nie. Aha, a pisząc o "lekkim makijażu" miałam na myśli makijaż lekki lub jego brak, podobnie z lakierem. Chodziło o to, żeby nauczycielka nie wystąpiła z tęczowymi powiekami i fioletowymi pazurami, bo to jest look zarezerwowany na imprezy.

Odpowiedz
avatar jass
3 7

@singri: Mam znajomą która jest bardzo "kolorowa" - włosy z z dodatkiem jakiegoś nietypowego koloru typu róż czy niebieski, kolorowe paznokcie, wielkie pierścionki, stroje w jaskrawych barwach. I wyobraź sobie, że jest nauczycielką. Ba! Jakimś cudem nikt jej z pracy jeszcze nie wyrzucił za to, że śmie się tak ubierać. Mam też drugą znajomą, która jest dopiero kilka lat po studiach, uczniowie nazywają ją "Alutka" - egzaltowana, mocno się maluje, często nosi stroje typowo wieczorowe - np: perły i eleganckie sukienki - na co dzień. Smutne to jest że Twoim zdaniem korpo stroje są jedyną właściwą opcją dla pewnych grup zawodowych, i w ogóle że przykładasz taką wagę do zunifikowanych strojów, jakby faktycznie miały świadczyć o człowieku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2020 o 10:21

avatar singri
0 6

@jass: Cóż, świat się zmienia. Ludzie się zmieniają. W moich czasach nauczycielka z pierwszego przykładu zapewne byłaby nazywana "papugą" i musiałaby wykazywać się dużo lepszymi kompetencjami niż jej "normalnie" ubierające się koleżanki, by utrzymać klasę w ryzach. Podobnie "Alutka". Bo wyglądałyby "inaczej" a "inne" jest "złe". Ale gdy już zdobyłaby nasz szacunek, to na zawsze. I tak, moim zdaniem stroje świadczą o człowieku. Co powiesz o dziecku, które ma na sobie szare spodnie z dziurami na kolanach, ale te kolana są TAK BRUDNE, że dziur prawie nie widać? Jeszcze jeden przykład: Widziałam kiedyś kobietę ubraną w jaskrawo fioletowy kostium, z zielonymi dodatkami. Miała w włosach fioletowe pasemka, kolczyki też fioletowe z zielonym, na ramieniu filcowa torba w kwiaty, widać było że ręczna robota. Dużo biżuterii, wszystko w tej samej tonacji kolorystycznej. Wyglądała cudownie. Jak kwiat, jak rajski ptak. Nie mogłam się na nią napatrzeć... Już chciałam ją skomplementować, gdy spojrzałam na jej twarz. Śliczna kobieta, a nadęta tak, jakby chciała krzyczeć: "Tak, dziwnie wyglądam i co urwał z tego! Wyglądam jak chcę! Odwal się!" i jakoś tak odechciało mi się odzywać. Ten i wiele innych przypadków wyrobiło we mnie przekonanie, że taki barwny, oryginalny wygląd służy za przykrywkę dla kompleksów. Może się mylę, nie jestem Bogiem przecież. Ale mam prawo się mylić. I mam prawo kłaść córce do głowy, że każdy ma prawo ubierać się jak chce, ale ja od niej wymagam stosowania się do podstawowych zasad estetyki. Naprawdę podstawowych (kolorowa góra+stonowany dół, rzeczy czyste, całe, dobrze dopasowane), i dotyczy to tylko stroju do szkoły. Po domu, w czasie wolnym, chodzi jak chce, w końcu to jest czas, kiedy powinniśmy czuć się swobodnie. Zaraz korpostroje. Widziałeś kiedyś korpoludka w dżinsach? Albo bojówkach?

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

@singri: A ja mam wrażenie, że w historii bardziej chodziło o to, że chodzenie w mini jest gorsze niż wyzywanie nauczyciela...

Odpowiedz
avatar singri
1 3

@szafa: Też mam takie wrażenie. Po prostu jestem starej daty, kiedy to za ubiór nie dawano punktów ujemnych czy tam dodatnich, bo jasne było, jak się do szkoły NIE NALEŻY ubierać. Albo nie wiem, obracałam się w jakimś idealnym towarzystwie? Pamiętam, że panna, która do stroju galowego, będąca członkiem pocztu sztandarowego, założyła sandały, była obiektem lekkich drwinek przez kolejne dwa miesiące. Bo oczywiste dla nas było, że sandały są na co dzień, do stroju galowego WYŁĄCZNIE pantofle.

Odpowiedz
avatar alicees
2 2

@singri ja widzę całą masę takich "korpoludkow" w dżinsach, bojowkach - większość mojego, dużego biura (w poprzednich dwóch to samo). Oczywiście nie wszyscy bo ktoś tam woli spódnice (przed kolano tez :)), sukienki, koszule, garnitury - To już co kto woli, ale dżinsy są chyba najpopularniejsze.

Odpowiedz
avatar santiraf
3 15

Punkty dla uczniów? Trochę jak w Hogwarcie. A zdobywa się za dobre zachowanie, czy tylko ujemne za złe? I co z tego później wynika?

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@santiraf: A co mogłoby wynikać? Ocena z zachowania.

Odpowiedz
avatar Azheal
5 5

@santiraf: Specjalnie spytałem synka lat 12 czy coś takiego ma i potwierdził. Powiedział że tak samo za obrażanie innych jest mniej odejmowanych pkt niż jakby np zafarbował sobie włosy.

Odpowiedz
avatar minutka
2 8

A powinno być na odwrót (albo punkty za ubiór dopiero po kilku upomnieniach).

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
16 16

Ja tam też dawałbym minus pińcet za ubranie spódnicy. Za założenie spódnicy już nie. Ale to ja...

Odpowiedz
avatar marcelka
11 11

strój jest elementem kultury. z jednej strony pewne ograniczenia wydają się przesadzone, z drugiej strony - w "dorosłym" życiu też tak jest, że do pracy nie pójdziemy raczej w bikini i japonkach, z kolei na plażę nie założymy balowej sukni z aksamitu i z cekinami lub smokingu; a co do punktów - wg mnie to jest karygodna dysproporcja, że ze zbyt krótką spódniczkę - która mimo wszystko może być najwyżej nieodpowiednim strojem - jest więcej karnych punktów niż za wyzywanie, które nie powinno mieć miejsca nigdy, i może kogoś skrzywdzić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

Jak najbardziej rozumiem punkty ujemne za strój, ale nie za bardzo punkty za spódnicę przed kolano. No, ale kiedyś w USA podobno były kary za ubranie spodni przed dziewczynę. Obie zasady wydają mi się podobne, wprowadzone "bo tak".

Odpowiedz
avatar Orava
5 7

U mnie w liceum zawsze dostawaliśmy ostrą burę od wychowawczyni, jeśli mieliśmy za krótkie koszulki. Jeśli stając na palcach i wyciągając ręce w górę było widać trochę odsłoniętego brzucha, to była za krótka. Problem w tym, że były to czasy, gdy biodrówki i krótkie koszulki były w modzie, a gdy coś jest modne, to dostać coś innego w sklepie graniczy z cudem. Najlepsze jednak jest to, że wychowawczyni sama nosiła mocno prześwitujące koszule, więc codziennie wiedzieliśmy jaki stanik ma na sobie.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@Orava: Jak ja "kocham" podejście "bo mi wolno a tobie nie". Nie ma chyba gorszego przykładu.

Odpowiedz
avatar Felina
1 3

Jedna z tych szkół, gdzie ważniejsze od tego, co się ma w głowie (nie tylko nauka, ale też kultura osobista), jest to, co się nosi na sobie. Jak ja się cieszę, że w moich szkołach nie było takiego czepialstwa o strój. Wiadomo - jakby ktoś przyszedł w samych majtach, to by na pewno była reakcja, ale krótkie spódnice czy spodenki, duże kolczyki i inne tego typu rzeczy były normą - także wśród najlepszych uczniów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2020 o 13:17

avatar Raveneks
0 2

Może jestem dziwny, ale dla mnie w podstawówce są dzieci. Nie przyszło mi nawet do głowy patrzenie czy dziecko ma odpowiednio długą spódniczkę czy tam spodenki. Co innego młoda kobieta. Musiałem wejść do sekcji komentarzy żeby zrozumieć o co w sprawie chodzi.

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@Raveneks: Czternastolatka to już zaczyna przypominać kobietę. Moja koleżanka z klasy w tym wieku miała figurę jak Lara Croft (akurat wchodziła wtedy w modę). Ba, sama przy odrobinie starań mogłam uchodzić za 3 lata starszą, wiele osób mi to mówiło. Poza tym jak się siedmiolatkę nauczy, że spodnie/spódnica powinny się kończyć dużo niżej niż pośladki, to i na starsze lata jej zostanie. Tylko trzeba rozsądnie uargumentować, a nie "bo ja tak chcę" czy "bo jesteś za młoda".

Odpowiedz
Udostępnij