Byłem z wnuczkami na feriach w Sudetach i właśnie przyszło mi wracać do domu. Jadę więc sobie langsam, langsam aber sicher przez Kłodzko, gdy nagle huk, jakby mi nad uchem wybuchła petarda. Krótki ogląd sytuacji i sprawa jasna - tylna szyba wygląda jak marmurek. No cóż, powód pierdyknięcia szyby jest drugorzędny, może naprężenia termiczne, a może ktoś walnął z wiatrówki. Istotne jest to, że szyby zaraz mieć nie będę. Do domu pięćset kilosów, a na tylnym siedzeniu trójka małoletnich.
Potencjalny armagedon załatwiła rolka stretchu wyżebrana na stacji benzynowej. Nawet fajnie się jechało, tylko widoczność była kiepska do tyłu. Jako, że szyby ubezpieczone krótki telefonik z domu do ubezpieczyciela (U). Dodatkowa informacja, że w odległości około kilometra od domu mam warsztat współpracujący z firmą współpracującą z ubezpieczycielem (wiem, że to dziwnie brzmi, ale to kwestia typu likwidator/podwykonawca).
Ubezpieczenie brzmi "szyby 24", czyli w ciągu doby szkoda powinna być zlikwidowana. Dość szybko telefon wyglądający tak:
U: Bardzo mi miło, szkodę zlikwiduje wybrany przez nas warsztat w (tu pada nazwa miejsca odległego o około 50km)
Ja: Ale mam pod nosem warsztat, który jest waszym podwykonawcą.
U: Bardzo mi przykro, ale zgodnie z OWU my wybieramy warsztat.
Ja: Nie bardzo mi wolno jeździć gablotą bez tylnej szyby.
U: To proszę wziąć lawetę.
Ja: Na czyj koszt?
U: Na pański oczywiście.
Ja: Czy pani nie widzi absurdu tej sytuacji?
U: Takie mamy procedury.
W tym momencie stwierdziłem, że ja i ubezpieczyciel najwyraźniej bytujemy w dwóch różnych rzeczywistościach i postanowiłem użyć broni atomowej. Właścicielem autka jest moja żona i ją poprosiłem do telefonu. Moja żona, tak jak i ja, jest nauczycielem matematyki. Ja po czterdziestu latach małżeństwa wiem, kiedy z nią nie należy dyskutować. Pani w firmie ubezpieczeniowej tego wiedzieć nie mogła.
Moja żona zaczęła z górnego C: Cisza, teraz ja mówię !!! Następnie moja żona mówiła coraz głośniej a pani z firmy coraz ciszej.
Po pięciu minutach okazało się, że warsztat w mojej miejscowości jak najbardziej może mi szybę wymienić i że to wszystko było nieporozumieniem (?)
Prawda jest taka, że likwidacja trafia na aukcję, a wygrywa najtańszy oferent. Odległość nie jest ważna.
A wiecie co? Najskuteczniejsza była groźba nagłośnienia tego w mediach społecznościowych. Duże firmy bardzo tego nie lubią.
"langsam, langsam aber sicher" ni cholery nie rozumiem po kiegi grzyba pisać po niemiecku
Odpowiedz@Mavra: ...bo gimby tego nie znajo....Jotem wyraznie pisze, ze jechal z wnuczkami, ponadto jest 40 lat zonaty. Wniosek - 60+, a dziadkowie wiedza o co chodzi.
Odpowiedz@Waldas: No i ubiegłeś mnie acan z komentarzem.
Odpowiedz@Waldas: Dziadek Jotem uprzejmie dziękuje :)
Odpowiedz@Mavra: to cytat z "Vabank", z Gustawa Kramera :)
Odpowiedz@PiekielnyJa: Mnie takoż :).
Odpowiedz@jotem02: Cala przyjemnosc po mojej stronie. Waldas Tez Dziadek
Odpowiedz1. Jeśli rzeczywiście zgodnie z OWU to oni wybierają warsztat, to wy byliscie piekielni. 50 km to nie jest jakaś wielka odległość, można podjechać. Nie zdziw się, jeśli ubezpieczyciel wystąpi z regresem o kwotę różnicy między ofertą, która wygrała aukcję, a sumą, którą zaplacił ubezpieczyciel. Chociaż pewnie tego nie zrobi, bo suma jest zbyt niska, żeby mu sie opłacało szarpać. 2. Gdyby mnie taka sytuacja spotkała, raczej bym tę folię kupił niż wyżebrał, ale co kto lubi. 3. Bez tylnej szyby jak najbardziej wolno ci jechać, jeśli twój samochód ma lusterka zewnętrzne po obu stronach, a już bardzo dawno nie widziałem takiego, który by nie miał.
Odpowiedz@Jorn: Co do wyżebrania - może chodziło o to, że nie mieli tej folii w sprzedaży, tylko do użytku "technicznego".
Odpowiedz@Jorn: Na ogół stacje benzynowe nie sprzedają stretchu. Wyprosiłem kawałek od pracownika. To była jego prywatna i jestem mu za nią bardzo wdzięczny.. Co do 50 km. Czy firma istnieje dla klienta, czy klient dla firmy?
Odpowiedz@Jorn: 1. Nie spotkałem się z takim zapisem w OWU. Owszem są zapisy, że ubezpieczyciel współpracuje z autoryzowanymi warsztatami, ale to klient wybiera z listy, który najbardziej mu pasuje. A 50 km to wcale nie jest mało. Wymiana szyby trwa kilka godzin. Poza samą wymianą szkła trzeba jeszcze odczekać na wstępne utwardzenie kleju. Co klient ma w tym czasie robić? Wracać taksówką?
Odpowiedz@Angi64: 1. To autor napisał o takim zapisie w OWU, ja tego nie wymyśliłem. 2. Tak samo musiałby czekać w tym drugim warsztacie. Oba w odległości kilkuset kilometrów od jego miejsca zamieszkania.
Odpowiedz@Angi64: Niestety był taki zapis w OWU. Ubezpieczyciel kieruje mnie do wybranego przez siebie warsztatu. No, ale logiki trochę. A może z Rzeszowa do Szczecina?
Odpowiedz@jotem02: "Czy firma istnieje dla klienta, czy klient dla firmy?" Odpowiem: umowy są po to, aby ich dotrzymywać. Piekielny kliencie, który szantażem wymusiłeś na ubezpieczalni zmianę decyzji. Było sobie ten zapis negocjować przed zawarciem ubezpieczenia.
Odpowiedz50 km do warsztatu bez szyby nie mogłeś przejechać ale już 500 z Kłodzka do domu to już jak najbardziej? A chwyt z małżonką to zwyczajne bractwo. Pan nie dał rady załatwić sprawy to oddał słuchawkę małżonce z bardziej rozdziawioną twarzą. Ta załatwiła sprawę drąc ryja na przeciętnego pracownika firmy, który z ustalaniem procedur nie ma nic wspólnego, robi co mu każą.
Odpowiedz@Malibu: 500 z kłodzka musiałem. Żona załatwiła sprawę, bo jest bardziej asertywna ode mnie. A procedury, procedurami a jednak dało się szkodę zlikwidować na miejscu. Można? Jednak można, tylko trzeba się nie zgadzać na absurdalne rozwiązania.
OdpowiedzMalibu, otóż to. Darcie mordy na jakąś babeczkę z infolinii, która najpewniej nie ma żadnej decyzyjności. No pogratulować, to się nazywa asertywność? Nie rozumiem, czemu oni tam w takich sytuacjach nie mogą się rozłączyć.
Odpowiedz@jotem02: Nawet się nie powinno zgadzać na takie rozwiązania. Tyle, że dobrze jest pomyśleć przy podpisywaniu umowy, a nie potem miauczeć.
OdpowiedzZaraz, stop, to 50km nie mogłeś przejechać, ale 500 już tak? Co to za bzdury?
OdpowiedzKup żonce w moim imieniu dobre wino,jeśli można, podaj nazwę ubezpieczyciela :-)
Odpowiedz@papioczek112: Takie z czwórką na końcu :)
OdpowiedzCudowny, niewymuszenie dowcipny styl pisania, jestem zauroczona, a całość czytałam z wiecznym półuśmiechem :)
Odpowiedz@CouchSnail: Dzięki Ślimaczku
OdpowiedzGeneralnie rzecz biorąc jako osoba pracująca na wysokich stanowiskach w działach likwidacji szkód w różnych TU - media społecznościowe mamy w największym poważaniu...
OdpowiedzCzyli żona zakrzyczała babkę na słuchawce. Aha...
OdpowiedzDobrze jest mieć taką wadę słuchu, jak ja. Dopóki ktoś mówi uprzejmie i spokojnie, to go słucham, a im głośniej tym słyszę mniej. W momencie jak podnosi głos, to nie słyszę go już wcale. Kiedyś pracowałem na infolinii i taka choroba zawodowa mi się wykształciła :D
Odpowiedz"Ja po czterdziestu latach małżeństwa wiem, kiedy z nią nie należy dyskutować." To jest na swój sposób smutne... dorosły chłop nie powinien bać się swojej żony.
Odpowiedz@KwarcPL: A ile lat po ślubie jesteś?
Odpowiedz@Kamil2586: Świetne pytanie. Japońska maksyma mówi "ugiąć się, aby zwyciężyć" i tego się trzymajmy.
Odpowiedz