O piekielności najbliższej rodziny...
Mieszkam ze swoim partnerem w kraju, do którego potrzebna wiza oraz odpowiednie pozwolenia, aby pracować. Gwoli szybkiego nakreślenia sytuacji. Jesteśmy razem całkiem długo. On tu przyjechał z ojcem po rozwodzie, zaś jego matka z braćmi została w rodzinnym kraju. Mój chłop jest 15 lat starszy, ma bratanków i siostrzenice w wieku 10-27 lat.
A teraz historia właściwa.
Jakieś 2 lata temu jego najstarszy bratanek (27lat) postanowił przyjechać do naszego kraju. Na wizie turystycznej. Wracać nie chciał, wolał zostać bez papierów. Rodzinie trzeba pomagać, przyjęliśmy go pod nasz dach. Przez 1,5 roku żył na nasz rachunek, miał zapewniony wikt i opierunek. Kolacja na stole, pranie zrobione, posprzątane... nie musiał kiwać palcem, chociaż mój chłop zwracał mu uwagę, by dbał o czystość i się bardziej starał. Mój partner załatwił mu pierwszą pracę, na czarno, w sklepie mięsnym, płaca marna, ale zawsze lepiej mieć na jakieś swoje wydatki, poza tym czego kuzyn się spodziewał nie mając pozwolenia na pracę i wizy.
Pracował tam pół roku. Poznał niby właścicielkę firmy sprzątającej, właścicielowi mięsnego nawtykał i zwyzywał. Doradzaliśmy mu rzucanie pracy, bo nie znaliśmy tej kobiety. I mieliśmy rację. Babka go oszukała i nie zapłaciła nic za dzień roboty twierdząc, ze już nie potrzebuje pracownika.
Załatwiliśmy mu następną pracę na budowie. Pracował kilka miesięcy, praca się skończyła i tak prawie rok bez pracy i przyszłości siedział u nas w domu.
3 miesiące temu załatwiłam mu pracę gońca, rowerem miał dostarczać paczki i dokumenty. Rano otrzymywał ok. 10-20 paczek, które miał dostarczyć do godziny 20. Sam ustala sobie trasę i swoje przerwy. Firma płaci mu całkiem dobrze. Raz nawet dorzucił się nam do opłat. Zaczął zmywać po sobie i wynosić śmieci, drobiazg ale mnie ucieszyła zmiana jego zachowania. Poprosiłam jedynie, by sam dorobił sobie klucze, by od nas wiecznie nie pożyczać.
W poniedziałek wracałam z Polski. 2 walizki po 20 kg każda, moja torebka i rzeczy ze strefy bezcłowej.
Mój chłop nie mógł mnie odebrać z lotniska, wiec wzięłam Ubera i kuzyn miał mi przywieźć o 17.30 moje klucze pod dom.
Spokojnie sobie jadę z lotniska, stoję w korku, kiedy po 17 dzwoni, ze ma zamówienie na drugim końcu miasta i mam wysiąść bliżej centrum i on mi klucze zawiezie. Wysiadam z tobołami w tym cholernym centrum, a on dzwoni, ze dał klucze koledze i zostawi mi je w restauracji 10 minut od domu.
Wściekłam się jak nigdy. Ja tu mam walizek tonę, mam przesiadać się w tramwaj i szukać restauracji (ewentualnie znowu wezwać Ubera). Mój niewyparzony język wziął górę i powiedziałam mu, ze po moim trupie, bo ja chce wrócić do domu, jestem zmęczona, głodna, a on na to, ze kim ja jestem, żeby mu rozkazywać i ze on ma nas dosyć.
Długo zbierałam szczękę z podłogi. Napisałam mu, ze czekam na najbliższym przystanku i ma mi przywieźć tutaj moje klucze natychmiast.
Dziś mamy piątek. Kuzyn nie odzywa się do mnie, ostentacyjnie udaje że mnie nie ma, nie wynosi śmieci, a wieczorem po ciuchu wyjada resztki. Tylko nie wiem, co chce ugrać, bo ja mam go dość i tylko łaska mojego partnera zatrzymuje go u nas w domu. Ja już go nauczę pokory. On myśli, ze w oczach mojego partnera jest ważniejszy niż ja, bo mój P zawsze go traktował jak syna.
Przestałam prać jego rzeczy. On pralki nie umie włączyć, wiec powodzenia życzę. Barek z alko przeniosłam do mojej sypialni. Gotuję tylko dla siebie i partnera. Dziś chciał wrócić na lunch, nie otworzyłam mu drzwi. Jakby zadzwonił, to bym się pewnie złamała. A dzwonił domofonem, to później powiedziałam partnerowi, ze byłam pod prysznicem.
Najgorszą zniewagą dla mnie jest to, że swojemu koledze opowiedział, ze on wynajmuje studio w centrum, a ja mu sprzątam (kolega dzisiaj dzwoni do mnie z pyta, czy to prawda). Ach, i jeszcze stwierdził, że on ma tylu kolegów i w każdej chwili go na pewno ktoś przyjmie. Drzwi stoją otworem piekielny kuzynie, nie chcesz się wynieść honorowo, to wojna z mojej strony się zaczyna. W lodówce stoi zupka z prochami na przeczyszczenie. Z jego łazienki zabrałam papier. I niech lepiej szuka sobie tego studio w centrum, bo ja niczyją służbą nie jestem.
hmm, a nie lepiej porozmawiać o tej sytuacji z partnerem? jak dwoje dorosłych ludzi? dojść do jakichś wniosków - albo kuzyn zmieni swoje zachowanie, albo musi się wyprowadzić? bo rozumiem Twoją irytację i też męczyłby mnie ktoś "trzeci" na głowie, zwłaszcza zachowujący się tak, jak opisane to w historii, ale zabieranie papieru, środek na przeczyszczenie w zupie... - to "metody" z gimnazjum, nie z dorosłego życia...
Odpowiedz@marcelka: Jest jeszcze rozmowa z samym kuzynem/bratankiem - albo bierzesz się w garść i zaczynasz tu mieszkać na normalnych warunkach, albo wynocha. Chociaż po takim czasie i sytuacji z historii najlepiej chyba od razu przejść do tej drugiej opcji - rzeczy za drzwi i niech sobie radzi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2020 o 13:33
@kitusiek: to też, ale z kuzynem/bratankiem powinni porozmawiać wspólnie autorka historii z partnerem, ewentualnie sam partner "po męsku" postawić sprawę, skoro to jego rodzina. Bo z historii wynika, że to autorka ma problem z młodym, a jej partner nie zauważa tego/nie chce zauważyć?
Odpowiedz@kitusiek: ja w ogole nie rozumiem, czemu oni go niancza ktorys rok z rzedu, doroslego faceta?
OdpowiedzUważaj bo cię twój „habibi” puści w samych skarpetkach. Wystarczy, że matka zadzwoni, wyda odpowiednie zalecenia i lądujesz na pysku.
Odpowiedz@Dominik: no mnie to raczej na Stany wygląda. Realia przedstawione w historii nijak nie pasują do Emiratów. No ale przecież uj z tym, kto by się tam szczegółami przejmował, najważniejsze, że cebulaczek może podleczyć kompleksy i komuś bezinteresownie dopie*dolić
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2020 o 18:19
@Dominik o kuzyn się pokazał
Odpowiedz@Crannberry: Ale dlaczego miałyby pasować do Emiratów akurat? Rzecz raczej nie dzieje się w żadnym kraju muzułmańskim. Chyba zastosowałaś jakiś skrót myślowy? Do wielu państw na świecie potrzebna jest wiza, a muzułmanie emigrują nie tylko do Stanów.
Odpowiedz@Armagedon: kraj muzułmański zasugerował Dominik, wmawiając autorce, że jej partner jest Arabem, mimo że nic w tekście na to nie wskazuje. Stąd moja odpowiedź
Odpowiedz@Crannberry: a mi bardziej pasuje to na zachowanie Afrykanczykow, ale to takie zgadywanie.
Odpowiedz@nursetka: narodowości nie zgadniemy żadnym sposobem. Możemy spróbować powołać się na różne stereotypy, ale taki pasożyt może trafić się na dobrą sprawę wszędzie
Odpowiedz@Crannberry: Ale Dominik przecież nie sugerował arabskiego kraju, tylko partnera muzułmanina. A w tekście jednak sporo na to wskazuje. Ja również odniosłam takie wrażenie. Tylko, zapewne, partner nie jest ortodoksyjnym wyznawcą islamu, który swojej kobiecie każe chodzić w burce. Lata na emigracji pewnie też swoje zrobiły. Niemniej, w tej kulturze panują pewne zasady, których nie uświadczysz w kulturze europejskiej. Na przykład, nie ma takiej siły, żeby - powiedzmy - w polskiej rodzinie ktoś na obczyźnie utrzymywał i OBSŁUGIWAŁ darmozjada przez blisko dwa lata i to bez szemrania. Autorka się zbuntowała, rozpoczęła wojnę podjazdową, ale swego "chłopa" o niczym nie informuje, a nawet okłamuje czasem. Widocznie nie ma wątpliwości po której stronie, w razie czego, stanie ten "chłop". Zaś, co do komentarza Dominika. Pewnie nie uwierzysz, ale matki (babki) w kulturze muzułmańskiej są przez swoich synów (wnuków) bardzo szanowane i mają naprawdę wiele do powiedzenia, zwłaszcza w temacie synowych. Więc jego wpis, choć złośliwy, nie jest pozbawiony sensu. Wystarczy, że bratanek poskarży się matce/babce, że jest przez kobietę stryja źle traktowany... i różnie to może być.
Odpowiedz@Armagedon: Ale w tej historii absolutnie nic nie wskazuje na to, ze jej chlop jest Arabem. Przeciez nawet na tej stronie bylo multum historii o tym, ze ktos kogos utrzymywal dlugi czas. Ona go nie obslugiwala tylko mieszkal u nich i byl poniekad gosciem, z ktorym na poczatku nie bylo wielkich problemow. Doszukujecie sie powodu do rasistowskiego hejtu tam, gdzie chlopak jest poprostu leniwym smrodem.
Odpowiedz@Armagedon: Oczywiście, w pewnych kulturach pewne zachowanie mogą występować częściej niż w innych, ale nie muszą koniecznie oznaczać przynależności do nich i nie dopisywałabym na siłę rzeczy, których nie ma w tekście. Podobnym leniwym roszczeniowym gnojkiem jest syn mojego szefa - czystej krwi Niemiec, oraz jeden z moich kuzynów - czystej krwi Polak. Po prostu rodzice tak wychowali i nie dadzą sobie wytłumaczyć, że jest problem.
Odpowiedz@Crannberry: Nie rozumiemy się. Tu nie chodzi o roszczeniowość gnojka, tylko o to jak jest traktowany przez osoby u których mieszka i które go utrzymują dając dach nad głową. "Przez 1,5 roku żył na nasz rachunek, miał zapewniony wikt i opierunek. Kolacja na stole, pranie zrobione, posprzątane... nie musiał kiwać palcem..." Wczytaj się uważnie w to zdanie. "...płaca marna, ale zawsze lepiej mieć na jakieś SWOJE wydatki..." Pierwsza paca, załatwiona przez stryja, ale młodzian nadal nie ma obowiązku dokładania się do czegokolwiek. Bo płaca marna. No to chociaż niech ma na jakieś własne zachcianki. Partner autorki nie musi być Arabem - i raczej nie jest. Ale może być Turkiem, Kurdem, albo Azerem. I - tak naprawdę - nic nikomu do tego. Tyle, że "ostrzeżenie" Dominika może nie być bezzasadne, tym bardziej, że autorka nawet nie jest żoną.
Odpowiedz@Armagedon: EDIT: I jeszcze coś. Raczej nie chodzi tu o Stany. Podróż przez ocean w obie strony - to dość kosztowna impreza. Chyba, że partner autorki naprawdę nieźle zarabia i taki wydatek to dla niego pikuś.
Odpowiedz@Armagedon: to już nie te czasy, kiedy jak ktoś wyjechał do "Czikago", to go rodzina 30 lat nie widziała. W tej chwili lot do Stanów i z powrotem wklasie ekonomicznej, rezerwując odpowiednio wcześnie kupisz za 400 euro, co przy średnich zachodnich zarobkach jest kwotą jak nabardziej do udźwignięcia. Oczywiście nie lata się co tydzień, ale raz na kilka miesięcy jak najbardziej (w tekście jest zresztą mowa o jednym wyjeździe autorki, więc od biedy uszłaby nawet Australia czy Nowa Zelandia, co już jest znacznie droższą "imprezą"). Europejczycy mieszkający w Stanach, jak i Amerykanie mieszkający w Europie regularnie odwiedzają swoje rodziny oraz rodziny odwiedzają ich. Mam nawet znajome, które raz w roku lataja do Nowego Jorku na zakupy, a milionerkami bynajmniej nie są. Zasugerowałam się faktem, że w danym kraju występuje Uber, kurierzy rowerowi oraz transport publiczny, co mi z marszu wykluczyło Emiraty, a przywiodło na myśl Stany (mówię tu o miejscu zamieszkanie, nie pochodzeniu partnera). Do tego dwie walizki sugerują lot międzykontynentalny, gdyż wówczas sa one w standardzie. Ale oczywiście to są moje spekulacje. Jak jest faktycznie, wie autorka.
Odpowiedz@Armagedon: odnośnie pochodzenia partnera, możesz mieć rację. Autorka toczy z gnojkiem jakąś wojnę podjazdową za plecami partnera, podczas gdy taki standardowy europejski model zachowania raczej wskazuje na otwarta rozmowe i jasne postawienie sprawy, jakie młody ma prawa, a jakie obowiązki, a w razie niepowodzenia telefon do rodziców, niech sami stawiaja latorośl do pionu, albo go sobie zabiorą
Odpowiedz@Crannberry: Wiesz co? Jak tak zaczynam się zastanawiać, to dochodzę do wniosku, że raczej nic nie wiadomo nawet w przybliżeniu. Bo, cholera jasna, czy w religii muzułmańskiej można się oficjalnie rozwieść??? No i ciemna jestem jak tabaka w rogu...
Odpowiedz@Armagedon: mozna, maz z zona; wystarczy ze trzy razy powie badz, idac z duchem czasu, wysle wiadomosc, ze jest rozwiedziony i zrobione zona z mezem juz nie tak latwo (moze cos sie zmienilo od czasu kiedy ,,bylam w temacie" )
Odpowiedz@Ophelie: dokładnie, szczególnie że autorka przeniosła alkohol to swojego pokoju sugerując że ten gościu piję alko
OdpowiedzZnalazł idiotów, to korzysta. Bystry chłopak.
OdpowiedzNie no, ale go nauczyłaś pokory... Przestałaś mu prać :/ Po takim tekście do ciebie powinien znaleźć swoje rzeczy popakowane w worki na śmieci na chodniku przed domem. On wam bruździ i ma się jak pączek w maśle przez tyle czasu żyjąc na wasz koszt. Piekielna jest wasza usłużność wobec gówniarza.
Odpowiedz"On myśli, ze w oczach mojego partnera jest ważniejszy niż ja, bo mój P zawsze go traktował jak syna" - zamiast pogadać ze swoim facetem, postawić sprawę jasno i podjąć jakieś konkretne decyzje, to bawisz się w dziecinne wojenki i to w ukryciu przed partnerem. Sorry, ale sama kuzyna w tym jego przekonaniu utrzymujesz.
Odpowiedza towj partner na to co? bo mam wazenie, z emu nie powiedzialas wszystkiego
OdpowiedzAle gdzie w tym wszystkim twój chłop? Bo jak na razie to: "On myśli, ze w oczach mojego partnera jest ważniejszy niż ja" wydaje się sprawdzać, skoro nie widzi nic złego w tym, jak kuzynek cię traktuje i co wywija. Dorosły typ żeruje na was obojgu, a partner ma na to wywalone. On w ogóle wie, co się dzieje u was w domu?
Odpowiedz@Felina tu autorka. Partner wie jaka jest sytuacja, wojna podjazdowa to chyba jedyna możliwa opcja, bo wtedy kuzyn wyniesie się sam. Nie wprowadzi to dodatkowego napięcia między i tak już zwaśnioną rodzine. Bo jak mój P mógł wyrzucić na bruk biedaka? Jak to jemu trafiło się takie szczęście i wychowanie w „lepszym„ świecie. Cóż rozmawialiśmy z nim milion razy, on ponoć chce się wynieść, tylko, kto rozsądny mu wynajmie mieszkanie. Rozmowy były pokojowe, było mu mówione o sprzątaniu itp. Mój P pracuje od rana do nocy, a ze ja kończę wcześniej, to zazwyczaj ja się z nim użeram. A ja swojego imienia na umówię najmu nie mam zamiaru zostawiać, by później płacić jeszcze jego czynsz.
OdpowiedzSpillthetea, to powiem szczerze, że chłopa nie rozumiem. Przecież kuzyn coś je (nawet jak podjada to, co zostało po obiedzie), z wody czy prądu korzysta. Partner chyba dokłada się do zakupów czy rachunków? Niektórzy są bardzo "rodzinni", ale trzymanie na utrzymaniu dorosłej, sprawnej osoby ponad rok - to przekracza wszelką miarę gościnności. Jak gość się nie dokłada, to jak dla mnie powinien chociaż domową pracą płacić za swoje utrzymanie.
Odpowiedz@Spillthetea: podkabluj go do odpowiednich urzedow i sprawa zalatwiona albo popros znajomego, by to zrobil albo kogokolwiek, taka larwa spoleczna musi miec jakichs wrogow
OdpowiedzJest nielegalnie, pracuje na czarno. Cóż, byłoby przykro jakby ktoś go podpierniczył...
Odpowiedz@Trepan: <3
Odpowiedz@bazienka: czyżbym miał pierwszą psychofankę? Jupi ;)
OdpowiedzNiektórzy to mają dobre rodziny - pozwalają im siedzieć za granicą za darmo pod swoim dachem i jeszcze robotę załatwiają. A człowiek sam musi zapierdzielać i nikt mu nie pomoże. Dobrze ma ten siostrzeniec czy bratanek ;)
OdpowiedzMieszka z wami tyle czasu i nie miał swoich kluczy? To jak on funkcjonował?
OdpowiedzIle ty masz lat, że z taką sytuacją nie potrafisz sobie poradzić, zanim eskaluje na level "publiczne biadolenie"? 14? W ogóle nie rozumiem, jak można prać i prosić o sprzątanie po sobie kogoś, kto u mnie waletuje. Na dzień dobry bez pieniędzy zrobić należało z niego sprzątaczkę, kucharkę i lokaja.
Odpowiedz