Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wena mnie dziś dopadła, postanowiłam więc podzielić się z Wami swoją przygodą…

Wena mnie dziś dopadła, postanowiłam więc podzielić się z Wami swoją przygodą z długiem w banku.

Otóż moja śp. Teściowa wzięła w banku kredyt konsolidacyjny, z dodatkową gotówką. Całość opiewała na jakieś trzydzieści kilka tysięcy, do spłaty miało być ciut ponad 50 tysięcy zł, na okres pięciu lat. Niestety po spłaceniu niecałej połowy kredytu teściowa zmarła. Młoda w sumie kobieta, ale dorwał ją nowotwór. Żeby nie było, o chorobie dowiedziała się już dobrą chwilę po zaciągnięciu kredytu, a kredyt był ubezpieczony na wypadek śmierci. Po odejściu teściowej, ogarnięciu wszystkiego co należy ogarnąć po śmierci członka najbliższej rodziny, postanowiliśmy, że zarówno teść jak i mój mąż odrzucą spadek po mamie, bo tak było zwyczajnie najrozsądniej.

Pominę tu dokładne opisy pretensji rodziny, która została przez nas poinformowana, że tak się stanie, i poinstruowana co powinni zrobić, żeby nie przeszły na nich długi mojej teściowej. Na odrzucenie spadku ustawodawca daje pół roku od momentu uzyskania informacji o istnieniu spadku. Teść odrzucił spadek od razu, a mąż czekał do ostatniego dnia tego terminu, żeby przypadkiem nikt nie miał pretensji, że pozbył się problemu, i zrzucił go innym na głowę. Dodatkowo, ponieważ małoletnie dzieci dziedziczą spadek z dobrodziejstwem inwentarza, tzn. długi tylko do wysokości masy spadkowej (co w uproszczeniu oznacza, że dziecka nie można ścigać za długi zmarłej rodziny), postanowiliśmy nie odrzucać spadku za naszą córkę, żeby łańcuszek skończył się na niej. Mimo to radziliśmy rodzinie żeby odrzucili spadek, bo nigdy nie wiadomo na co wpadnie firma windykacyjna, a po co im problemy. Oj, nasłuchaliśmy się co niemiara. Jedna ciotka była wręcz oburzona, że musi zapłacić sama u notariusza za odrzucenie spadku (bagatelne 80zł), a jedna z kuzynek męża zupełnie olała sprawę, po czym przybiegła do nas z pretensjami kiedy napisał do niej bank. Miała farta jak nie wiem, ponieważ pismo z sądu, które miało ją informować o odrzuceniu spadku przez mojego męża, zawierało kluczowy błąd, bo informowało o przyjęciu tegoż spadku, dzięki czemu jej pół roku na odrzucenie biegło od dnia w którym dostała poprawne pismo. Oczywiście musiała się przez to trochę wysilić, i była strasznie oburzona. W dodatku obraziła się na mnie śmiertelnie, bo w czasie rozmowy podczas której w zasadzie podałam jej rozwiązanie problemu, stwierdziła, że to nie wypada tak odrzucać spadku po rodzicu, i że ona po swoim ojcu spłacała długi, na co odrzekłam, że owszem, ale tylko dlatego, że nie wiedziała, że nie musi...

Wracając do tematu: jeszcze zanim teść odrzucił spadek, wybraliśmy się we trójkę do banku, aby poinformować o śmierci kredytobiorcy. Całkiem miły facet wziął od nas dokumenty, i zapewnił, że jak najbardziej kredytu nikt spłacać nie musi, bo był ubezpieczony, mamy się nie martwić, i czekać na oficjalne pismo o uznaniu ubezpieczenia. Pięknie, nie? Tyle, że bank w ciągu kolejnego miesiąca połączył się z innym bankiem ( a raczej został przez niego przejęty), i się zaczęło. Nie tylko nikt nie słuchał, że przecież kredyt był ubezpieczony, nikogo też nie obchodziło, że spadek został odrzucony. Bank wysyłał do teścia, a potem do męża, na przemian wezwania do zapłaty, żądania dostarczenia różnych dokumentów (między innymi dokumentacji medycznej mamy, żeby stwierdzić czy nie wyłudziła od nich kredytu, wiedząc, że nie będzie w stanie go spłacić-swoją drogą okropnie było czytać takie przypuszczenia na temat osoby, która nigdy w życiu nikogo nie oszukała, i która wolała np. nie kupić mięsa na obiad, niż mieć zaległy rachunek, czy ratę), i stertę innej papierologii, którą można streścić słowami "oszusty jedne, oddawajcie nasze pieniądze, bo pójdziemy do sądu". Ale jakoś do sądu nie poszli. Teść dostarczył im wszelką możliwą papierologię w tej sprawie, i dodał do niej napisaną przez siebie epistołę, z opisem i wyjaśnieniem sprawy. Przez jakiś czas był spokój, myśleliśmy, że może do nich dotarło, i odpuścili.

Ale nie, jakiś czas temu napisała do nas firma windykacyjna. A właściwie nie do nas, tylko do naszej córki. Najpierw wysłali wezwanie do zapłaty, oczywiście chcieli te 50 tysięcy, a nie niespłacone raty, bo windykacje wszelkiej maści mają taki zwyczaj, że nie obchodzi ich ile realnie wisisz komuś kasy, tylko ile w ogóle jej wziąłeś. Zadzwoniłam, i próbowałam wyjaśnić kobiecie, że ubezpieczenie, że dziecko, że nie mogą żądać od małoletniej spłaty długu. Pani mi na to, że mogą, bo oni nie mają spisu inwentarza, i na pewno masa spadkowa przewyższyła wartość długu, i oni się nie dadzą oszukać. Radośnie poinformowałam panią, że może oni nie mają, ale ja i owszem, bo zrobiliśmy go zaraz po śmierci teściowej, właśnie na taką okoliczność, i ja im chętnie prześlę, tylko niech mi pani poda adres. Pani się rozłączyła...

Po kilku miesiącach córka otrzymała groźnie brzmiące, i podpisane przez jakąś kancelarię "ostateczne, przed-sądowe wezwanie do zapłaty". Zadzwoniłam do tej kancelarii, wyłuszczyłam sprawę ponownie, na co już milsza pani stwierdziła, że tych rewelacji to oni od wierzyciela nie słyszeli, i żebym przesłała im ten spis inwentarza. Znów był spokój na kilka miesięcy.

Ale po jakimś czasie dostałam od listonosza straszliwie grubą kopertę, adresowaną do córki, w której znajdował się pozew sądowy, wysmażony już przez inną kancelarię. Na takie dictum napisałam sprzeciw, w którym opisałam całą sprawę, powołując się między innymi na pogwałcenie zasad współżycia społecznego, poprzez próby wyłudzenia nienależnych im pieniędzy, od małoletniej chronionej prawnie przed takimi sytuacjami, zahaczyłam także temat ubezpieczenia widmo, a w dodatku po dokładniejszej analizie dokumentów zauważyłam, że dług przedawnił się, i to jeszcze na długo przed wniesieniem pozwu, a nawet przed pierwszym wezwaniem do zapłaty, co oczywiście także dodałam w swoim sprzeciwie. Podeszłam do prawnika, żeby zobaczył, czy w moim pisemku wszystko jest jak należy, i posłałam je w świat. Pani mecenas zapewniła, że to co tam jest w zupełności wystarczy, ale gdyby jednak jakimś cudem sąd uznał pozew, to mam do niej przyjść, bo ona się chętnie przyjrzy bliżej kwestii tego ubezpieczenia. Na rozprawie sędzia uznał mój sprzeciw, pozew został odrzucony, i jak na razie jest spokój. Mam tylko nadzieję, że tak już pozostanie.

Przykre jest to, że niby poważna firma próbowała wyłudzić grubą kasę od dziecka, licząc na to, że opiekunowie się wystraszą i nie będą znali swoich praw. Choćby fakt, że jeśli pozew został wniesiony na formalnym druku, to sprzeciw także musi wpłynąć w takiej formie, bo inaczej zostanie odrzucony, jest czymś o czym nie ma pojęcia 90% zwykłych ludzi z którymi rozmawiałam o tej sprawie. Ja też nie jestem prawnikiem, ale umiem korzystać z porad prawnych, dzięki czemu jakoś sobie poradziłam w tej sytuacji, niestety większość osób którym mówiłam, że dostaliśmy taki pozew, kiwało głową ze zrozumieniem, i mówiło "no to teraz musicie im zapłacić", a kiedy mówiłam, że bynajmniej, nie musimy, robili wielkie oczy, i pytali "ale jak to?"... I właśnie na takiej niewiedzy bardzo często żerują takie firmy. Nie neguję tutaj istnienia opornych dłużników, ale kiedy widać ewidentnie, że człowiek jest w prawie, a mimo to i tak liczą na naciągnięcie "frajera", to szlag mnie jasny trafia, i krew wartka zalewa po same uszy!

by anulla89
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
7 7

@Michail: Autorka napisała że była sprawa w sądzie. Więć jak już mają wyrok to po ptokach. Wiele firm nęka dłużników mimo przedawnienia bo póki nie ma wyroku sądu to dług"wisi"

Odpowiedz
avatar Michail
-2 8

@Balbina: Autorka napisała, że dług został na córce i się przedawnił. Przedawnienie nie anuluje długu, tylko zwalnia z konieczności jego spłaty - nie można wysłać komornika itp. Dług będzie istniał, można go zgłosić.

Odpowiedz
avatar anulla89
7 11

@Michail: Przedawniło się ich rozczenie, bo sam dług z racji sposobu dzidziczenia się tak jakby "wyzerował". Właśnie po to istnieje ten zapis, żeby dziecku nie groziły absolutnie żadne konsekwencje z tytułu długów nieżyjących członków rodziny. Ten dług nie istnieje od dnia w którym moja córka oficjalnie przyjęła spadek z dobrodziejstwem inwentarza, a moje wskazanie na przedawnienie w sprzeciwie miało na celu bardziej uświadomienie sądowi, że nawet gdyby nadal istniał, to i tak już po ptokach dla wierzyciela :) Wiesz, jeśli chodzi o decyzje mające wpływ na przyszłość naszych dzieci staramy się podejmować je tak, żeby córki nie miały przez nas problemów :) W tym wypadku byliśmy u prawnika i dokładnie wypytaliśmy o różne opcje i ich konsekwencje, żeby się potem nie okazało właśnie, że zostawiliśmy dziecku śmierdzące jajo. Gdyby miało być tak jak piszesz, to poprostu odrzucilibyśmy za nią ten spadek, bo to kwestia jednego pisma do sądu rodzinnego i jednej wizyty u notariusza. Z tym kończącym się na niej łańcuszkiem nie chodziło mi o to, że dług został na córce, tylko o to, że w ten sposób została pierwszą osobą do której powinni uderzać ewentualni wierzyciele, na co my mamy im pokazywać odpis postanowienia o przyjęciu spadku, i sposobie w jaki został przyjęty, i ewentualnie spis inwentarza, co miało uchronić resztę rodziny. Miało to zrobić z niej niejako ostatnie ogniwo zamykające ewentualne roszczenia, bo o tym, że się jakieś pojawią doskonale wiedzieliśmy, tylko nikt nie przypuszczał, że kolejni wierzyciele (drugi bank i windykacja) będą się do tego stopnia bronić przed faktami, że nawet wpadną na pomysł pozwania dziecka :)

Odpowiedz
avatar Molo
1 5

@anulla89 hola hola. jezeli posiadacie spis inwentarza to ile splacila Wasza córka. Jaka byla wartpsc tego, co corka przyjęła. Z dobrodziejstwem inwentarza czyli do wysokosci tego co odziedziczone. jezeli "pdziedziczyla" 5k w przedmiotach to rozumiem, ze tyle zaplacila

Odpowiedz
avatar Molo
-3 3

@anulla89 a to ze piszesz, ze odrzucenie spadku przez dziecko to jedno pismo to wiedz ze wielkie G wiesz. Sąd w imieniu dziecka odrzuca spadek i robi to w interesie dziecka podczas czegos na ksztalt rozprawy. Najlepiej wtedy miec przygotowane jakies papiery potwierdzajace to, ze byly dlugi i zeby ich nie dziedziczyc.

Odpowiedz
avatar anulla89
1 3

@Molo: A z jakiej okazji miałaby coś płacić? Po to kredyt był ibezpieczony, żeby nikt nie musiał go dalej spłacać. Nie zapłaciła teoretycznie nic, bo wiemy na pewno, że ubezpieczenie obejmowało naszą sytuację. Owszem, nie dostaliśmy pisma o uznaniu, ale także nigdy nie dostaliśmy żadnej, choćby ustnej, informacji, że ubezpieczenie nie przysługuje, choć kilkukrotnie prosiliśmy o takie potwierdzenie. A napisałam, że teoretycznie, ponieważ wartość spisu komornik oszacował na śmieszną kwotę, niecałych 800zł, a z automatycznej spłaty poleciała jeszcze jedna rata, na kwotę trochę wyższą niż te 8 stów, wpłacona kilka dni po śmierci mamy. W zasadzie powinni nam tę kasę wręcz oddać, ale w trakcie robienia spisu gadaliśmy trochę z komornikiem który go wykonywał, i uzaliśmy, że w razie gdyby nie uznali ubezpieczenia, to najwyżej trochę dopłacimy(na koniec okazało się, że wręcz byśmy nadpłacili). Co do odrzucenia za dziecko, mogę conajwyżej przyznać, że nie wiem jak to wygląda obecnie, ale nie, że w ogóle "gówno wiem", a Tobie przydałoby się trochę kultury. Otóż w czasie o którym rozmawiamy wyglądało to tak, że należało napisać wniosek do sądu rodzinnego "o zezwolenie na dokonanie czynności przekraczającej zakres zwykłego zarządu majątkiem dziecka", w którym wyjaśniasz co i dlaczego chcesz zrobić, oraz załączasz dokumenty stwierdzające istnienie długu. Rzeczywiście nie pamiętam, czy trzeba było potem jeszcze iść do notariusza, czy też sąd odrzucał spadek w imieniu dziecka, pamiętam natomiast, że to właśnie po posiedzeniu w tej sprawie sędzina zasygnalizowała nam potrzebę zrobienia spisu inwentarza "na wszelki wypadek", gdyby okazało się, że istnieją jeszcze jakieś długi, o których nie wiemy, albo gdyby bank robił problemy z ubezpieczeniem.

Odpowiedz
avatar Jorn
-1 1

@Balbina: Przedawnienie nie sprawia, że dług znika, tylko że wierzyciel nie ma już legalnych możliwości egzekucji długu. Jeśli dłużnik mimo przedawnienia się poczuwa do spłaty, to moż espłacić i przekazane pieniądze będą formalnie zaliczone jako spłata długu, a nie jako darownizna na rzecz wierzyciela, co ma konsekwencje podatkowe.Niektóre firmy windykacyjne to wykorzystują licząc na to, że dłużnik się przestraszy sądu i zapłaci, co z moralnego punktu widzenia powinien zresztą zrobić, jeśli dług nie byłby wydumany. @Michail: Autorka kręci, bo na początku napisała, że kredyt był ubezpieczony, więc dług obciążający jej córkę nigdy nie istniał, więc nie ma mowy o żadnym przedawnieniu. Jeśli się powołała na przedawnienie, to dług uznała i, choc jest przedawniony, to sobie nad córką wisi.

Odpowiedz
avatar anulla89
-1 1

@Jorn: Nic nie kręcę mój drogi. W sprzeciwie napisałam (wybacz, że nie zacytuję dosłownie), że nawet gdyby rzekomy dług istniał, to byłby przedawniony. Nieładnie tak zarzucać komuś kłamstwo, lepiej zapytać. Fakt przedawnienia był tylko "dodatkiem", taką wisienką, cały sprzeciw brzmiał w skrócie "nie jesteśmy wam winni ani grosza, probując wyciągnąć od nas kasę w zasadzie ocieracie się o łamanie prawa, a nawet gdyby jakiś dług rzeczywiście istniał, to i tak już by się przedawnił." Gdybym chciałanapisać całą historię tak, żeby od razu rozwiać wszelkie wątpliwości, to zajęłaby ona 10x więcej miejsca, a i tak pewnie znalazłby się ktoś z pytaniami. Uznałam, że po to są m.in. komentarze, i od początku staram się obszernie odpowiadać na wszelkie pytania.

Odpowiedz
avatar zendra
-1 1

@anulla89: Napisałaś "Ten dług nie istnieje od dnia w którym moja córka oficjalnie przyjęła spadek z dobrodziejstwem inwentarza, a moje wskazanie na przedawnienie w sprzeciwie miało na celu bardziej uświadomienie sądowi.." Mylisz się. Dług jak najbardziej istnieje w chwili przejęcia go przez dziecko, nawet z dobrodziejstwem inwentarza. Taki sposób dziedziczenia w żaden sposób nie "zeruje" długu, a jedynie powoduje ograniczenie wysokości roszczeń wierzycieli do równowartości majątku odziedziczonego przez dziecko. Czyli np. dług wynosi 70 tys. a dziecko odziedziczyło majątek wart 50 tys. - to oznacza, że dziecko musi oddać cały odziedziczony majątek (50 tys.) na spłatę długu. A nie że "dług wyzerował się". Tak naprawdę twoje dziecko uchroniło przed egzekucją komorniczą to, co uważałaś za ciekawostkę wspomnianą niejako przy okazji sądowi: PRZEDAWNIENIE! Gdybyś nie powołała się na przedawnienie długu, to twoja córka musiałaby spłacać dług do równowartości odziedziczonego majątku. Uratowałaś ją przed tym niechcący.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2020 o 20:24

avatar anulla89
-1 1

@zendra: Matko i córko, ależ bzdurę napisałam w pierwszych wersach tamtego komentarza! Mogę się usprawiedliwić jedynie tym, że już kurka późno było, bo sama nie do końca rozumiem, co ja tam próbowałam napisać... Z tym "zerowaniem", nie chodziło mi o to, że dług znika, tylko, że odpowiadasz do wysokości spadku, czyli nie własnym majątkiem, i niejako wychodzisz na zero, bo w tej sytuacji było oczywiste, że masa spadkowa nie przewuższy wartości długu. Trochę przesadziłam ze skrótem myślowym, a trochę też wynika to z tego, że nie raz po napisaniu komentarza, a przed zamieszczeniem, jeszcze coś w nim zmieniam, redaguję, i potem wychodzi z tego taki bełkot, jak tam. A przed komornikiem nie uratowało jej przedawnienie, bo nie miało się co przedawnić. Na sprawie sędzia skupił się przede wszystkim na kwestii ubezpieczenia, mówiąc, że jeśli wg. banku dług istnieje, to znaczy, że ubezpieczenie nie zostało uznane, a żaden dokument dołączony do pozwu bynajmniej na to nie wskazuje, natomiast umowa kredytowa, wraz z OWU, które ma przed sobą, wyraźnie wskazują, że w naszym przypadku jak najbardziej ubezpieczenie obowiązuje, i wierzyciel powinien raczej zwrócić się do ubezpieczalni, i tam wyjaśniać sprawę, a nie do nas, bo my wywiązaliśmy się z naszej części zobowiązania. Jednym słowem, nie mieli jak udowodnić istnienia długu. Ponad to zauważył też, że nawet gdyby dług istniał, to po otrzymaniu ode mnie spisu inwentarza, powinni conajwyżej pozwać nas o spłatę tych niecałych 800zł, na które on opiewa, a nie o 50.000. Ogólnie odniosłam wrażenie, że sędzia był conajmniej zniesmaczony tym pozwem, wydaje mi się, że przedstawiciel firmy windykacyjnej doszedł do podobnych wniosków, bo choć w sądzie się pojawił, to jednak poza suchym przedstawieniem punktu widzenia pozywającego, jakoś nie bardzo walczył, a słuchając sędziego nawet lekko kiwał głową, i ogólnie wyglądał na zażenowanego tym, że musi brać w tym udział po stronie tych "złych" :)

Odpowiedz
avatar zendra
-1 1

@anulla89: Firma windykacyjna postąpiła prawidłowo. Oni pozywają tego, kto odziedziczył dług, a to pozwany powinien powołać się na okoliczności, które wskazują, że odpowiedzialność za dług przeszła na kogoś innego, np. ubezpieczyciela. Pozew jest konieczny w takich przypadkach, ponieważ ubezpieczyciele najczęściej obwarowują wypłatę sumy ubezpieczenia od spełnienia przez dłużnika różnych warunków, np. złożenia aktu zgonu w zakreślonym terminie. Wierzyciel (windykator) może nie mieć pełnej wiedzy o warunkach ubezpieczenia i czy zostały one faktycznie zrealizowane, dlatego bezpiecznie jest wytoczyć pozew, gdzie przed sądem dłużnik musi wyjawić wszystkie okoliczności sprawy. Mnie zastanawia jedno: bank ma prawny obowiązek badania zdolności kredytowej klienta. Bankowi nie wolno udzielić kredytu komuś, kto takiej zdolności nie posiada, nawet gdyby kredyt był ubezpieczony. Jak to możliwe, że osoba, która pozostawiła po sobie 800 zł majątku (sic!) dostała kredyt w wysokości 50.000 zł?

Odpowiedz
avatar anulla89
0 0

@zendra: Wybacz, że tak późno odpowiadam, nie sądziłam, że po takim czasie pojawi się jeszcze jakiś komentarz :) Wiesz, większe pretensje mam do banku, niż windykacji, ale oni też w porządku nie byli. W ogóle uważam (choć zdaję sobie sprawę, że ze względu na, choćby koszty, ale i wiele innych czynników, raczej nikt takiego rozwiązania nie wprowadzi), że firmy skupujące długi powinny mieć obowiązek weryfikacji, czy dług rzeczywiście jest uzasadniony. W naszym wypadku np. wystarczyło spojrzeć w umowę kredytu, a po zauważeniu, że był ubezpieczony zażądać potwierdzenia, że ubezpieczenie nie zostało wypłacone. Jeśli nie ma takiego papierka, to nie brać takiej sprawy. Wiem, utopia, ale tak powinno być, imho. Co do sprawdzania zdolności kredytowej, to: 1: kredyt na 30.000 z kawałkiem, nie 50.000 2: dotychczas teściowa miała nieskazitelną historię kredytową, nie tylko w tym banku, ale w ogóle (to naprawdę sumienna i uczciwa osoba była) 3: teściowa zdecydowanie wolała przeżywać niż posiadać, dlatego większość wolnych środków przeznaczała na jakieś wyjścia, czy wyjazdy, a w pokoju miała zestaw wypoczynkowy z lat wczesnych 90', i komplet mebli z 80'. W sumie jedyne przedmioty przedstawiające jakąś sensowną wartość, a należące bezspornie do niej, to była pralka wzięta na raty trzy lata wcześniej, i wyceniona na 300zł, i telefon komórkowy wyceniony na 100,- 4: komornik w spisie ujmował tylko przedmioty należące do mojej teściowej, lub połowę wartości rzeczy należących do obojga teściów, ale tylko te, co do własności których nie było żadnych wątpliwości. Wiedział, że nikt na tym ani nie zyska, ani nie straci, ale powiedział, że taki ma system postępowania, i zawsze tak robi. Gość miał poprostu serce po właściwej stronie, i ogólnie sprawiał wrażenie porządnego faceta. Zaraz po ślubie zaczęliśmy po trochę odnawiać mieszkanie, kupować meble i wyposażenie, więc prawie wszystko, poza rzeczami osobistymi i meblami w pokoju teściów należało do nas, choć oczywiście korzystaliśmy z tego wszyscy. Złożyło się nawet tak, że gdy jakiś czas wcześniej zmienialiśmy samochód, to ponieważ nasz poprzedni był lepszy niż ten używany przez teściów, to oni sprzedali swoje auto, a my oddaliśmy im nasze, ale nie spisywaliśmy żadnej umowy, więc nawet ich samochód był formalnie nasz...

Odpowiedz
avatar zendra
-1 1

@anulla89: W historii napisałaś: "Całość opiewała na jakieś trzydzieści kilka tysięcy, do spłaty miało być ciut ponad 50 tysięcy zł, na okres pięciu lat." Nieskazitelna historia kredytowa nie ma znaczenia dla zdolności kredytowej. Zła historia kredytowa jest oczywiście przesłanką do odrzucenia wniosku kredytowego, nawet jeżeli ktoś posiada zdolność kredytową, ale to nie działa w drugą stronę, tzn. posiadanie dobrej historii nie oznacza posiadania zdolności kredytowej. Zdolność kredytowa to zdolność do spłaty rat kredytu po uwzględnieniu kosztów życia oraz obligatoryjnych płatności danego kredytobiorcy. Jeżeli analiza dochodów i kosztów funkcjonowania danej osoby wykaże, że może ona mieć problem z uzbieraniem pieniędzy na comiesięczną ratę kredytu, to choćby miała przecudowną historię kredytową to i tak kredytu nie dostanie. To oznacza, że twoja teściowa musiała zarabiać ok. 5-6 tys. zł miesięcznie, żeby dostać taki kredyt.

Odpowiedz
avatar anulla89
0 0

@zendra: Nie, nie musiała tyle zarabiać, i nie zarabiała. Ale suma pieniędzy wpływających miesięcznie na jej konto była zdecydowanie wyższa, bo oprócz jej wynagrodzenia, wpływała na nie też renta teścia, oraz wypłata mojego męża, który własne konto otworzył dopiero kilka miesięcy później. Nie bardzo rozumiem dlaczego tak (nieelegancko swoją drogą) próbujesz zaglądać mojej teściowej do portfela, ale mam nadzieję, że zaspokoiłam twoją ciekawość. Dodam jeszcze, że kiedy teściowa brała ten kredyt, w Polsce panowało kredytowe eldorado, i banki rozdawały, i wręcz wciskały kredyty wszystkim chętnym, co pewnie też miało jakiś wpływ na decyzję w tej sprawie. edit: Tak mi jeszcze przyszło do głowy, że w sumie to nawet zabawne jest to co piszesz, jeśli naprawdę w to wierzysz. Teoretycznie (i etycznie) rzeczywiście powinno być tak, że bank sprawdza czy będziesz w stanie płacić raty, i jeśli nie, to kredytu nie udziela. Ale praktyka pokazuje coś zupełnie odwrotnego, banki wciskają kredyty ludziom których zupełnie na nie nie stać, i nikogo to nie obchodzi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 kwietnia 2020 o 15:51

avatar anulla89
0 0

@anulla89: I zapomniałam jeszcze dopisać, a nie mogę już edytować, że poza bieżącymi wpływami, miała też oszczędności, których nie chciała ruszać, a które bank doskonale widział, bo były na tym samym koncie. A nie chciała ich ruszać tak bardzo, że wolała dobrać gotówkę do kredytu konsolidacyjnego. I w sumie miała rację, bo oszczędności bardzo się jej przydały kiedy zachorowała. I skończyły się jeszcze zanim odeszła (to tak jakbyś miała zapytać dlaczego nie weszły do spadku)

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

Miałam styczność z tym samym ale byłam tą dalsza krewną. Tylko mojemu wujkowi tak doradził prawnik że przejechała się na tym cała rodzina. Odrzucili spadek po zmarłym synu i na tym poprzestali. No i mnóstwo ludzików odziedziczyło ten dług.13 sztuk w tym pięcioro nieletnich.Notariusze,sądy rodzinne,rozprawy łącznie z przesłuchaniem czy nie ma tam jakiś dalszych krewnych,kogoś na którego można przerzucić zobowiązanie.

Odpowiedz
avatar anulla89
7 9

@Balbina: @Bryanka: My nie chcieliśmy być świnie, dlatego najpierw wszystkich poinformowaliśmy co będziemy robić, dlaczego, i co w tej sytucji oni powinni zrobić, i dlaczego, oraz jak. Zabawne, że dalsza rodzina nie miała z tym problemu, to ta najbliższa robiła nam jakieś dzikie fazy. Najbardziej rozbawiła mnie sytuacja, w której ciotka wymieniona w historii, zaczęła na nas wjeżdżać, że co z biedną babcią (mamą jej i mojej teściowej), że przecież ona sobie z tym nie poradzi, i w ogóle jak my możemy starszą kobietę zmuszać do łażenia (jednej wizyty tak naprawdę) po notariuszach, narażamy ją na koszty, i w ogóle kto pójdzie to z nią załatwić, i ola boga normalny kataklizm sprowadziliśmy na biedną starowinkę. Zanim jej powiedzieliśmy, że mąż już to z babcią załatwił, wytłumaczył, zawiózł i zapłacił, najpierw trochę ją podrażniliśmy mówiąc, że skoro moja teściowa jako najstarsza z rodzeństwa opiekowała się babcią, to teraz ten obowiązek spada na nią, jako, że jest druga w kolejności, i to w końcu jej matka, a nie mojego tescia (bo to do niego miała największe pretensje), no chyba że dogada się z resztą rodzeństwa (a aktualnie nie rozmawiała z drugą siostrą). Oj jak się kobieta zapowietrzyła :) Wkurzyło mnie podejście rodzinki, bo naprawdę staraliśmy się im to ułatwić, włącznie z tym, że chętnych umawialiśmy u notariusza, który już miał wszystkie dokumenty, więc mieli się tam tylko stawić z dowodem osobistym i ośmioma dychami. Ale to za mało, bo przecież powinniśmy pokornie spłacić dług, i nie kłopotać jaśnie państwa pierdołami. Inna kuzynka stwierdziła, że ona ma to gdzieś i nic nie będzie załatwiać, i co jej zrobimy? Jak ją uświadomiłam, że my absolutnie nic, ale to ona będzie miała potem problem, to się najpierw obraziła, potem uznała, że mamy to załatwić za nią, a na koniec, dzięki bogom wszelakim, przestała się do nas odzywać :D Staraliśmy się pilnować, żeby wszyscy się wyrobili w terminie, odpowidaliśmy na pytania, nawet pomogłam jednej dalszej kuzynce sklecić wniosek do sądu, żeby mogła odrzucić za dzieci. Postawy były skrajnie różne, od gorących podziękowań, że w ogóle informujemy, aż po opisane powyżej. Po tym wszystkim przysięgłam sobie, że jeśli jeszcze kiedyś będę w takiej sytuacji, to maksimum mojego wysiłku będzie telefon z informacją "odrzucam spadek za X.X.", a co oni z tym dalej zrobią, mam w poważaniu. Bo rozsądny człowiek to doceni, a reszcie i tak się nie dogodzi.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@anulla89: U nas wujek zachował się w porządku bo to na taką minę jak napisałam wpuścił go prawnik. Zapłacił za notariusza za wszystkich.Tylko sąd rodzinny my musieliśmy juz sami załatwić.Tak nawiasem mówiąc na koniec okazało się że te opłaty notarialne więcej wyniosły niż dług.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2020 o 20:43

avatar anulla89
1 3

@Balbina: Albo twój wujek trafił na kiepskiego prawnika, albo my na świetnego, bo nam od razu powiedział, że jak odrzucimy spadek, to on nie zniknie, tylko leci dalej po rodzinie, i jeśli lubimy naszych krewnych, to powinniśmy ich o tym poinformować, i podpowiedzieć, żeby też odrzucili :)

Odpowiedz
avatar anulla89
4 6

@Balbina: Swoją drogą po tym wszystkim, kiedy kilka lat później zmarła babci, to się okazało, że mamy w rodzinie samych ekspertów od prawa spadkowego, gadających takie bzdury, że mózg wylewał się uszami. Nasza "ulubiona" rzucająca się ciotka przybiegła do nas (po serii innych głupich pomysłów), że już umówiła nas do notariusza, żebyśmy odrzucili spadek, dla naszego dobra rzekomo. Zapomniała tylko, że po śmierci teściowej, to my się głównie interesowaliśmy babcią, i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że długów babcia miała najwyżej kilka tysięcy, natomiast poza długami w skład spadku wchodził również wkład w mieszkanie spółdzielcze w którym mieszkała, a który wynosił wielokrotnie więcej niż długi. Potem tłumaczyła się, że my wszyscy mamy gdzie mieszkać, a ona chciała to mieszkanie dla swojej najmłodszej córki, i jak my możemy być tacy nieużyci... Na dzień dzisiejszy ciotka twierdzi, że nie ma rodziny, bo jak my wszyscy mogliśmy tak bezczelnie nie dać się zwyczajnie okraść :) Może nawet kiedyś opiszę to dokładniej :) A taka była fajna, zgrana rodzinka-do pierwszego spadku...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2020 o 7:03

avatar Bryanka
5 7

Nie tak dawno mieliśmy z mężem podobne "przeboje". Też była afera wśród rodziny, ale raczej w stylu "ja nic nie będę odrzucać, mam to w dupie". Nawet nie wiemy na kim się w końcu łańcuszek zakończył.

Odpowiedz
avatar iks
1 1

Czemu nie wpisałaś nazw firm windykacyjnych?

Odpowiedz
avatar anulla89
-1 1

@iks: NazwY, bo firma była jedna, kancelarie dwie. A nie podałam nazwy, bo jej nie pamiętam n tyle dokładnie, żeby czegoś nie przekręcić. Nazwę mieli długą, dwuczłonową, lekko zajeżdżającą z łacińska, a siedzibę gdzieś w północnej Polsce, al choćbyś darł końmi, to sobie nie przypomnę jak się dokładnie zwali, a nie mam dokumentów pod ręką, żeby to spradzić...

Odpowiedz
avatar iks
-1 1

@anulla89: Czyli specjalnie ukrywasz nazwę, a mogłabyś innych ludzi przestrzec przed tą firmą ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

a tego nie mozna zglosic jako nekanie i probe wyludzenia?

Odpowiedz
avatar anulla89
-1 1

@bazienka: Nękaniem bym tego nie nazwała, bo "odrobinę" za rzadki był ten kontakt, jak na nękanie. A próba wyłydzenia by nie przeszła, bo w końcu oni "nie wiedzieli", a udowodnić im, że wiedzieli nie mam jak, bobrozmów nie nagrywałam...

Odpowiedz
avatar Iras
2 2

"swoją drogą okropnie było czytać takie przypuszczenia (...)" - kwestia, która jest przez znaczną większość nagminnie, w najróżniejszych sytuacjach, zapominana - w superlatywach można przedstawiać każdego, niezależnie od tego jaka ta osoba była/jest faktycznie. Prób naciągania, kłamstwa, oszustwa są na porządku dziennym - dlatego tez na wszystko potrzebne są dowody. Tak samo jak tu była potrzebna dokumentacja medyczna, tak też, gdy np. kupi się cos przez internet i przyjdzie uszkodzone - potrzebne dowód, chce sę adoptować zwierzę - potrzebny dowód, że ma się warunki (wizyta przedadopcyjna) Dotyczy to wszystkiego. Nie znasz kogoś? To nie masz pojęcia jaki jest, a mówić można wszystko. Co do samego postępowania samego kredytodawcy i firm windykacyjnych tu - nic w tym niezwykłego. Ktoś wziął kredyt na stosunkowo krótki termin i zszedl na coś, co często potrafi sie ciągnąć latami - to już pierwszy podejrzany element, że może w momencie brania kredytu coś było na rzeczy. Druga sprawa - w której też jest wasz błąd - olanie zrzeczenia w przypadku dziecka "bo im nie przysługuje" - to, że nie przysługuje to znów jedno. Gdy jednak wychodzi sytuacja, że nie każdy się zrzeka, to powstaje podejrzenie, że jednak może coś być do dziedziczenia, co przekracza wysokość długów. To nie jest "próba wyłudzenia od dziecka", tylko próba odzyskania tego co stracili - spadek w pierwszej kolejności nalezy się na poczet długów i tyle. A ubezpieczenie kredytu też ma swoje warunki i wykluczenia, które są najcześciej tak sformułowane, że cokolwiek co może mieć przewklekły przebieg, z góry je wyklucza. sam sposób postępowania jest taki, a nie inny ze względu właśnie na kombinatorów i oszustow - 50k to nie jest suma, którą ktoś ot tak spłaci "bo się przestraszy". Spłacać zaczną to tacy, którym da sie udowodnić, że faktycznie coś było nie w porządku - czy to przez olanie, czy też na sumieniu.

Odpowiedz
avatar anulla89
0 2

@Iras: Moja wina, nie ujęłam w histori, że koedy teściowa ze względu na leczenie musiała iść na zwolnienie, bank w którymbrała kredy całkiem szybko się zainteresował "a co to pani doleg, że wpłaty na konto są z zusu, a nie od pracodawcy?" I kobieta wyjaśniła, przyniosła dokumentację, jasno wskazującą, że w chwili brania kredytu była zdrowa, i miała nadzieję pożyć zdecydowanie dłużej, niż te 5lat na które się dogadała z bankiem. Dopiero po zmianie loga bank zaczął żądać wszystkiech papierów ponownie. Dodam, że w historii jest napisane, że kiedy byliśmy w banku po śmierci teściowej, to ta wizyta nie trwła 5 minut, bo facet z którym rozmawialiśmy sprawdził dokładnie dokumenty, wwarunki ubezpieczenia, dzwonił do ubezpieczalni (choć tej rozmowy akurat nie słyszeliśmy), i dopiero po upewnieniu się, że warunki zostały spełnione, poinformował nas, że ubezpieczenie w tym wypadku jak najbardziej działa, i mamy nie płacić kolejnej i następnych rat. Wynika z tego jasno, że bank doskonale wiedział, że nikt go nie oszukał, ale widocznie uznał pracowników przejętej placówki za mało kompetentnych, i postanowił sam jeszcze raz wszystko sprawdzić. W zacytowanym fragmencie chodziło mi bardziej o to, że w piśmie od nich było jasno i wyraźnie napisane "chcemy od was dokumenty, bo wasza bliska była pewnie oszustką." Domyślam się, że pewnie mają gotowe druki na większość sytuacji, jednak moogłyby one brzmieć trochę mniej oskarżycielsko, zwłaszcza w sytuacji kiedy piszą do rodziny niedawno zmarłej osoby... Trochę się pewnie czepiam, ale z drugiej strony jednak powinniśmy traktować się jak ludzie, bez względu na to, czy rozmawiają osoby prywatne, osoba prywatna i instytucja, czy osoba prywatna i firma.

Odpowiedz
avatar ihoujin
3 3

"Choćby fakt, że jeśli pozew został wniesiony na formalnym druku, to sprzeciw także musi wpłynąc w takiej formie, bo inaczej zostanie odrzucony, jest czymś o czym nie ma pojęcia 90% zwykłych ludzi z którymi rozmawiałam o tej sprawie" - oooj nie. Po 1. obowiązek wnoszenia wszystkich pism procesowych na formularzach był tylko i wyłącznie w przypadku postępowania uproszczonego - a co do spraw spadkowych czy spraw z wartością przedmiotu sporu pow. 20 tys. zł się nie tyczyło. Był bardzo wąski katalog spraw, w których obowiązywały formularze. Jeśli sprawa nie była tym prawem objęta, wniesienie pozwu na formularzu nie zobowiązywała do odpowiedzi na pozew również na formularzu. Po 2. formularze zostały zniesione nowelizacją z listopada 2019 r.

Odpowiedz
avatar anulla89
0 2

@ihoujin: Możliwe, jednak mi prawnik kazał pisć na formularzu, sytuacja miała miejsce dobrą chwilę przed listopedem 2019r.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
6 6

Tylko, że z tym całym dziedziczeniem z dobrodziejstwem inwentarza jest taki mało przyjemny kruczek. To nie wierzyciel (np. bank, jak w historii) musi martwić się o spieniężenie spadku. Wierzyciel może zażądać spłaty w gotówce, a o spieniężenie spadku musi martwić się spadkobiorca. Czyli np. teściowa zostawiła meble i inne domowe sprzęty za 10 tys., wiec bank może domagać się zapłaty 10 tys. w gotówce (lub na razy, czy jak tam się będzie można umówić) i to spadkobierca musi zapłacić nie zależnie od tego, czy rzeczywiście uda mu się sprzedać te meble i czy za tak wysoką kwotę.

Odpowiedz
avatar Habiel
5 5

@rodzynek2: Dokładnie. Dla mnie pozostawienie dziecka z "dobrodziejstwem inwentarza" to głupota. Jeśli wiemy, że spadek to same pasywa (albo aktywa, które nie mają dużej wartości rynkowej), trzeba go odrzucać do samego końca.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

Przepraszam za post pod postem, ale minął czas umożliwiający edycje. A dlaczego mąż i teść nie przyjęli spadku z dobrodziejstwem inwentarza? Albo tylko mąż, a teść odrzuciłby. Sytuacja byłaby ta sama, tylko, że to oni byliby adresatami, a nie dziecko.

Odpowiedz
avatar anulla89
0 0

@rodzynek2: W tamtym czasie dzieci automatycznie dziedziczyły z dobrodziejstwem inwentarza po upływie pół roku, a dorosłym zostawało przyjęcie proste, jeśli sami wcześniej nie zainteresowali się sprawą (od jakiegoś czasu wszyscy automatycznie dziedzicząz dobrodziejstwem, jeśli nie złożą odpowiednich oświadczeń ma czas). Na początku planowaliśmy odrzucić za wszystkich, zmieniliśmy zdanie w trakcie, żeby, jak pisałam, łańcuszek kończył się na młodej. Co do wcześniejszych komentarzy o odpowiedzialności do wysokości spadku, to zdawaliśmy sobie z tego sprawę, ale wiedzieliśmy także, że spadek po mamie będzie nikły, poza tym kredyt był ubezpieczony, a o innch długach nie było mowy (mieszkaliśmy razem, więc doskonale znaliśmy stan finansów mamy). Po prostu w tamtym momencie, biorąc pod uwagę nie tylko nasz interes, ale też dobro reszty rodziny, tak było optymalnie, bo im nie działa się krzywda, a i my mieliśmy mieć spokój (jak wyszło widać w historii... :/ )

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 1

@anulla89: Skoro mąż i teść mieli czas, żeby odrzucić spadek, o również mieli czas, żeby przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Ten sam pobyt u notariusza, czy w sądzie. Dorośli mogą również przyjmować spadek z dobrodziejstwem inwentarza. PS Nie miej mi za złe drążenia tematu. Liczę, że załatwicie sprawę po Waszej myśli.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2020 o 9:16

avatar anulla89
0 0

@rodzynek2: Wiem, że mogą, po prostu, tak jak napisałam, takie rozwiązanie na tamtą chwilę wydawało nam się najlepsze. Dziś pewnie postąpilibyśmy inaczej. Człowiek się całe życie uczy, najczęściej niestety na własnych błędach :) Spoko, gdybym miała Ci cokolwiek za złe, to byś o tym wiedział :) Ja też drążę temat dopóki mam jakieś wątpliwości, więc jestem ostatnią osobą, która mogłaby mieć do kogokolwiek o to pretensje. Poza tym opisując cokolwiek na tym portalu, trzeba się liczyć z tym, że pojawią się dodatkowe pytania. Gdyby miałoby to stanowić dla mnie problem, to nie zamieszczałabym tej historii. A ta sprawa jest już w zasadzie zamknięta, od rozprawy ani bank, ani windykatorzy nie odezwali się do nas słówkiem. Jedyne co mnie jeszcze trochę ciekawi (ale nie na tyle, żeby próbować się tego dowiedzieć, jeśli nic mnie do tego nie zmusi), to kwestia tego ubezpieczenia. Pani mecenas u której byłam, uważa za wielce prawdopodobne, że pow tym jak ubezpieczyciel wypłacił co należy, bank albo z premedytacją próbował nas zrobić na kasę, albo przy zmianie właściciela mieli taki burdel, że gdzieś im to umknęło, i zamiast sprawdzić, łatwiej im było ponękać nas trochę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Trochę smutne, że spadek po dorosłym i długo zarabiającym człowieku jest niższy niż te 30k. Pytanie - dług przechodzi też na dzieci rodzeństwa kredytobiorcy? Bo kuzynka była wspomniana.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@Caron: Tak. Moja matka odrzuciła,przejęłam ja i mój brat. Odrzuciliśmy.Przejeli mój syn i córka i synowie brata. Pełnoletni dokonali odrzucenia u notariusza a w imieniu nieletnich trzeba było składac papiery w sądzie rodzinnym. W tej rozprawie uczestniczył juz współmałżonek bo on tez domagał sie odrzucenia spadku w imieniu nieletniego dziecka.Synowie brata odrzucili i dług przeszedł na ich 8-letnie dzieci Moja matka była siostrą tego który odrzucił spadek.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2020 o 16:51

avatar anulla89
0 0

@Caron: Niższy niż 30tyś.? Spis inwentarza zrobiony przez komornika, opiewał na niecałe 800zł... To nie jest smutne, tylko tragiczne... Na pytanie odpowiedziała Ci już Balbina, ja dodam tylko, że jeśli jesteś którymś tam z kolei krewnym (wide:kolejność dziedziczenia), to nie musisz czekać, aż Ci przed Tobą odrzucą spadek, możesz to zrobić od razu.

Odpowiedz
avatar marcelka
10 10

dodam jeszcze, tak może trochę na boku do tej historii, że tak szeroko zakrojony krąg dziedziczenia ustawowego, jak jest w Polsce, to jest wg mnie absurd. widziałam na własne oczy pismo, jakie z sądu przyszło do mojego znajomego, właśnie w sprawie spadku po jakimś dalekim wujko-kuzynie, o którego istnieniu nawet nie wiedział. spadek odrzucili najbliżsi spadkobiercy - dzieci, rodzeństwo, dzieci rodzeństwa, przeszło to na linię po dziadkach i tak doszło do znajomego, którego podał ktoś w odrzuceniu jako potencjalnego spadkobiercę. w piśmie wymienionych było 118 (!) osób, które już odrzuciły spadek. znajomy się śmiał, że przynajmniej ma szansę na poznanie rodziny, o której nie miał pojęcia :D

Odpowiedz
avatar blantowa
0 0

Ja kiedys dostalam pismo wzywajace do splaty odsetek od rzekomego dlugu, poradzilam sie prawnika bo nawet nie mialam zdolnosci kredytowej, zeby sie gdziekolwiek zadluzyc, spadek tez nie wchodzil w gre. dowiedzialam sie ze to przekret ale ludzie ktorzy odpowiedzieli na pisma lub zadzwonili na podany numer telefonu sdwoim dzialaniem wskazuja ze dlug istnieje (gdyby nie mieli dlugu to by zignorowali pismo), wiec albo beda musieli zaplacic albo isc do sadu. Ale dla sadu fakt ze sie odpowiedzialo na pismo tez byl przeslanka ze dlug istnieje. Ale to juz ze 12 lat temu bylo Moj dziadek tez w momencie zaciagniecia dlugu nie wiedzial ze jest chory przewlekle, pozniej zmarl na bialaczke, zostaly mu jakies 4 raty kredytu do splacenia. Gdy poszlam do banku okazalo sie ze ubezpieczenie ktore kupil bylo tylko od naglej smierci i on o tym byl poinformowany, a to wierutna bzdura. Zawsze zawozilam dziadka samochodem do miasta i zawsze z nim chodzilam po bankach zeby go nikt nie oszukal, bo on juz slabo widzial i slyszal, dopytywalam szczegolowo o wszystkie warunki. Wiadomo ze jak starsza osoba bierze kredyt to najbardziej prawdopodobne, ze umrze ze starosci lub w wyniku choroby. Takie wciskanie ubezpieczen staruszkom tylko zwieksza kwote do splaty a pozniej sie okazuje ze i tak z tego nie moga skorzystac. Bardzo nieetyczne

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
1 1

@blantowa: Nie zawsze ignorowanie takiego czegoś jest dobrym pomysłem. W XXI w kredyt można wziąć mając skan lub zdjęcie dowodu ofiary. Można nie wiedzieć że ma się dług, a dowiedzieć się jak policja puka do drzwi w celu doprowadzenia do zakładu karnego. Tak, był taki przypadek. Osoba zameldowana gdzie indziej niż mieszka, a więc korespondencji nawet nie dostała. Sąd zastosował doręczenie alternatywne i wydał wyrok na podstawie wniosku. Sąd uznał też, ze wobec braku reakcji, obwiniony nie ma zamiaru płacić i przeliczył dług na dni aresztu, po czym zlecił policji doprowadzenie do zakładu karnego. A policja delikwenta znalazła. Z dnia na dzień poszedł siedzieć na 30 dni. Pamiętaj też, że sąd w takich sprawach wydaje wyrok nakazowy, więc jeśli ignoruje się wcześniejsze pisma, można dostać pismo z wyrokiem nakazowym od którego można odwołać się w ciągu 7 dni. A pisanie na odwołanie, że się nie wiedziało, nie jest rozsądne bo nie jest to żadna okoliczność łagodząca. I nawet w przypadku wyznaczenia terminu rozprawy, taki argument na sali sadowej spowoduje spazmy śmiechu przynajmniej u prawnika strony przeciwnej. Sędzia też pewnie będzie w szoku, że ktoś coś takiego odważył się podnieść jako argument. Niestety domniemanie niewinności u nas to tylko teoria. Na każdym kroku trzeba mieć d00pochron.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
0 0

Nie będę wnikał w kwestie prawne, bo na prawie spadkowym się nie znam, ale jeśli opis jest prawdziwy to zalecałbym złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w postaci próby wyłudzenia nienależnych pieniędzy przez firmę windykacyjną i drugi na bank, za lipne ubezpieczenie bo sprzedali dług mimo, że był ubezpieczony od tej ewentualności(zakładając, że regulamin nie wyklucza czegoś co się zdarzyło w tym przypadku). Zakładam, że wysyłałaś korespondencję przesyłką rejestrowaną, najlepiej za potwierdzeniem odbioru. Do zawiadomienia dołączasz kopię pism wraz z potwierdzeniem odbioru, które były wysyłane, a prokuratura sprawdza czy takie pisma rzeczywiście doszły i czy podejrzenie jest zasadne. Jeśli nie, odpiszą, że nie ma znamion przestępstwa i sprawę umorzą, na co też jest odwołanie. Radzę jednak to skonsultować z prawnikiem. Nie jest to sprawa cywilna więc nie tracisz nic w razie umorzenia. Przerabiałem tą drogę. Z tym, że ja walczyłem z "Państwem" za pomocą instytucji Państwowych więc trudno się spodziewać innego wyniku jak umorzenie. Rączka rączkę myje...

Odpowiedz
avatar Trepan
0 0

Skoro dług nie istnieje to ściganie fikcyjnego długu raz, nieuprawnione przekazanie danych dwa. Teraz pora samemu złożyć pozew i zabezpieczyć dziecku dobry start w dorosłość.

Odpowiedz
avatar Milk
1 1

I za to lubię czytać piekielnych

Odpowiedz
Udostępnij