Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kiedy miałam 16 lat nauczyciel jednego z liceów w moim mieście organizował…

Kiedy miałam 16 lat nauczyciel jednego z liceów w moim mieście organizował zajęcia nt. astronomii. Wstęp wolny, każdy mógł wejść i posłuchać. Oczywiście wraz z koleżanką byłyśmy chętne.

Spotkania odbywały się w godzinach wieczornych. Niestety, udało mi się pójść ledwie dwa razy, z dużym trudem - przy każdym wyjściu moja matka wymyślała milion teorii, że na pewno idziemy chlać, ćpać, imprezować. Wracałam trzeźwa po 2-3 godzinach, no ale najwidoczniej dobrze się kryję albo zdążyłam wytrzeźwieć(!). Później już zwyczajnie przestała mnie tam puszczać.

Mogła pójść zobaczyć jak to wygląda, mogła spytać się nauczyciela czy coś takiego się odbywa i ja chodzę... Nie! Ona przecież wie lepiej.

Brałam udział w projekcie w szkole, który odbywał się raz na 2 tygodnie po zajęciach i trwał do 18-19. Zawsze koło godziny 17 matka do mnie wydzwaniała, oczywiście nie wierząc, że siedzę w szkole. Również mogła się spytać, również nie chciała tego zrobić.

Pewnego razu zostałam nakryta na nocnym siedzeniu przy komputerze (mogłam siedzieć tylko w godzinach 17-22). Ojciec zapalił mi światło, ja zmrużyłam oczy i się zaczęło - ćpam, bo mam "małe oczy". Nazajutrz matka zrobiła mi tyradę i przetrzepała cały pokój w poszukiwaniu rzekomych narkotyków, już z góry mnie oskarżając.

Potem przy każdym powrocie do domu (nawet ze sklepu) było "chuchnij, pokaż oczy", itd. Zawsze się bałam, że coś im się nie spodoba i wszystko zacznie się od nowa.

Po długim czasie nieco się uspokoili, jednak wszystko wróciło, gdy podczas zmywania makijażu trochę płynu dostało mi się do oczu, a te zrobiły się czerwone i zaczęły łzawić...

Dla jasności - nie ćpałam, piłam mało (typu 2 piwa na urodzinach w wieku 16 lat) i nie kryłam się z tym. Generalnie byłam bezproblemowym dzieckiem - cicha, grzeczna, nie wagaruje, itd. Jednak z jakiegoś powodu nigdy mi nie ufali i na każdym kroku wymyślali jakieś teorie nt. moich rzekomych patologicznych zachowań.

Często miałam z powodu ich wymysłów kary, zakazy wychodzenia, zabrany internet. Cierpiały na tym relacje społeczne, niektórzy też myśleli, że tylko się wykręcam, bo nie chcę się spotkać.

Żyłam w poczuciu wiecznej niesprawiedliwości, widząc jak niektórzy chleją na umór, palą, itd. i uchodzi im to płazem, a mi obrywa się za całe zło, którego nawet nie popełniam. A to wszystko w 4 ścianach, w "idealnej rodzinie".

Oczywiście krzywych akcji w wykonaniu moich rodziców było więcej, całość mocno wpłynęła na mnie i moje późniejsze życie.

Część z nich już opisywałam:
https://piekielni.pl/85821
https://piekielni.pl/85871
https://piekielni.pl/85926

rodzina

by erisengles
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Kamaiou
14 16

@aegerita: nie możesz wyjść do ludzi, nie możesz z nimi pogadać przez internet, cały czas wykręcasz się od wspólnych wyjść, więc w końcu zapraszają Cię coraz rzadziej, bo i tak przecież nie przyjdziesz - relacje społeczne jak najbardziej cierpią. Też miałam takich rodziców, ale ja - skoro i tak dostawałam szlabany i kary za nic - przestałam być grzeczna. Skoro musieli karać, to przynajmniej mieli za co, więc chyba średnio edukacyjnie moim to wyszło.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 14

@aegerita: Miałam lat tyle...mama to....tata to... Pewne rzeczy jak się jest dzieckiem urastają do rangi wielkiego problemu Są zapamiętane wybiórczo i rozpamiętywane. I tłumaczenie swoich problemów zdarzeniami z dzieciństwa i młodych lat.No bo to wina moich rodziców a nie moja. Sesje u psychologów i terapeutów żeby "przepracować traumy" Sama miałam toksyczną matkę i gehennę z nią i na pewno miało to wpływ na moje życie ale trzeba żyć dalej. A nie rozpamiętywać w nieskończoność.

Odpowiedz
avatar PalPot
8 8

@aegerita To może być dla Ciebie szokiem. Ale nastolatki lubią się czasem spotykać żeby razem spędzić czas. I zabranianie tego przez rodziców może być przykre lub/i niemiłe.

Odpowiedz
avatar singri
16 16

@aegerita: Spójrz na dowolne dziecko z najbliższego otoczenia. Bodaj w sklepie, nie musisz go znać. Jakie ono może mieć problemy? Brak wymarzonej zabawki? Awaria TV? Zakaz na telefon czy internet? Tobie te problemy wydają się małe, prawda? Ale spójrz jeszcze raz na to dziecko. Czy ono jest duże? Równie duże co Ty? Nawet jeśli ma już te 14-16 lat, to wciąż nie ma takiej psychiki jak człowiek dorosły. To, co dorosły skwituje wzruszeniem ramion, dla dziecka jest problemem nie do ogarnięcia. Oczywiście problemów uniknąć się nie da i trzeba się nauczyć je pokonywać. Ale to nie znaczy, że mamy je stwarzać swoim dzieciom zupełnie bez powodu.

Odpowiedz
avatar MyCha
9 11

@aegerita: Czyli według ciebie izolowanie dziecka od rówieśników jest normalne??? Nie dość, że nie może się z nimi spotkać na żywo to nawet pogadać zdalnie. Przecież w tzw trzecim świecie młodzież nawet częściej w swoim gronie spędza popołudnia poza domami i każdy nastolatek izolowanie go od rówieśników uzna za krzywdę.

Odpowiedz
avatar aegerita
-5 13

@Kamaiou: @PalPot: @singri: @MyCha: Czy ktoś z was przeczytał mój komentarz? Nigdzie nie napisałam i nie uważam, że izolowanie od rówieśników jest normalne. Inna sprawa, że możliwość przebywania z rówieśnikami przez ~9 godzin dziennie trudno uznać za bycie izolowanym... Dla mnie chore jest oskarżanie i zakładanie winy, to typowi toksyczni rodzice. Co nie zmienia faktu, że żal "internet zabrali" przy jednoczesnym narzekaniu, że dzieciątko mogło siedzieć przy komputerze TYLKO pięć godzin dziennie, jest niepoważny. A już tym bardziej zabawne/niezdrowe jest przekonanie dziecka (zwłaszcza 16-letniego maleństwa), że brak internetu upośledza relacje społeczne.

Odpowiedz
avatar Balbina
-4 14

@aegerita: Zaraz będziesz zminusowana. Na piekielnych aż roi się od historii biednych dzieci,nastolatków i dorosłych z trauamtycznymi przeżyciami Oczywiści z winy rodziców.Prawie każda historia kończy się w pewnym momencie wspomnieniami z rodzinnego domu,które spowodowały te a nie inne zachowania autora(autorki) Wiem ze są domy chore i życie w nich jest usłane różami ale kolejne komentarze -kochana jak sobie z tym poradziłaś? -jak to przepracowałaś? Och!chodzę na terapię ale to do mnie wraca. I tak można całe życie podporządkować wspomnieniom z dzieciństwa i nastoletniego życia.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 11

@Balbina: Twoja wiedza o psychice ludzkiej jest tak mała, że można się tylko śmiać.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@aegerita: Tu nie chodzi tylko o brak internetu. To tylko jeden z przykładów kar, jakie stosowali rodzice autorki. Szkoła to jedno, możliwość nieskrępowanej (dobra, skrępowanej zdrowym rozsądkiem) zabawy to drugie. Dzieci potrzebują czasu spędzanego z rówieśnikami nie tylko w szkole, ale i poza nią. "Często miałam z powodu ich wymysłów kary, zakazy wychodzenia, zabrany internet. Cierpiały na tym relacje społeczne, niektórzy też myśleli, że tylko się wykręcam, bo nie chcę się spotkać." - dla mnie z tego fragmentu jasno wynika, że relacje społeczne cierpiały z powodu zakazu wychodzenia, a nie przez brak internetu. A żal o komputer zrozumiałam tak, że autorka miała prawo korzystać z komputera tylko w wyznaczonych godzinach, jeśli np. została dłużej w szkole i musiała skorzystać później, to musiała się z tym kryć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@aegerita Dla dziecka rodzice są całym światem, to od nich zależy wszystko, i nie mówię tu o mentalności 5-latka ale nawet 10-12 latka. W wieku nastoletnim to się zmienia, jednak tak samo jak dziecko, tak samo nastolatek i człowiek dorosły potrzebuje akceptacji: nieważne czy rodziców czy grupy rówieśników. Autorka nie dostawała tej akceptacji z żadnej strony, mimo iż nie była trudnym dzieckiem. Wyobraź sobie, że Twoi koledzy/koleżanki z pracy, znajomi, przyjaciele, żona/mąż oskarżają Cię o jakieś zbrodnie, uważają że jesteś zwyrodnialcem i tak Cię traktują niezależnie od tego co robisz i jak się zachowujesz. I nie zmienisz tych ich poglądów niezależnie od tego co byś robił by myśleli inaczej. Może i ludzie s dzisiejszych czasach są trochę bardziej wrażliwi i mniej ogarnięci życiowo, ale to nie znaczy że kiedyś ludzie nie chorowali psychicznie albo nie mieli traum wyniesionych z dzieciństwa, kiedyś po prostu nie umieli sobie z tymi traumami poradzić bo nikt ich nie brał poważnie.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 8

@Balbina: Chodzenie na terapię to nie jest oznaka podporządkowania całego życia traumom z dzieciństwa. I robienie sobie z takich rzeczy żartów, jest po prostu nie na miejscu.

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 7

@Ohboy: Nie życzyłabym Ci tego co przeżyłam z matką ale gdybym to rozpamiętywała w nieskończoność to bym chyba w którymś momencie ze sobą skończyła. Autorka przeżywa nakrycie w nocy nad komputerem to co może opowiem jak w jej wieku byłam lana trzepaczką po plecach? Której przeżycie jest bardziej traumatyczne? Ale żyć trzeba dalej i się nie zadręczać. Wiem fajnie się tak pisze ale to nic nie zmieni.

Odpowiedz
avatar singri
6 6

@Balbina: Żyjemy dalej. Nie zadręczamy się. Wygląda na to, że udało Ci się jakoś pozbyć się negatywnych emocji związanych z ciężkim dzieciństwem. Gratuluję. Ja zamknęłam wszystkie te wspomnienia po drugiej stronie wielkiego, grubego muru i kilka lat wszystko było ok. Ale gdy tylko przyszły na mnie cięższe czasy, mur zaczął się sypać. Czego Tobie nie życzę. Najlepszego.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 4

@singri: Nie,nie udało.Co jakiś czas to wraca do mnie. I też mam doły,momenty kiedy nie mam siły w codziennym życiu i zadaję sobie pytanie dlaczego ja? Ale to mija bo muszę pracować,zajmować się leżącym ojcem,domem. Jak to mówią"taka karma" widocznie w poprzednim życiu nie byłam dobrym człowiekiem więc mam takie życie a nie inne.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

@Balbina: Skoro też masz doły i momenty bezsilności, to dlaczego krytykujesz ludzi przechodzących przez to samo i licytujesz się, że miałaś gorzej? Każdy ma swoje demony, które wracają. Większość ludzi też pracuje i stara się normalnie funkcjonować. Dlaczego uważasz, że nie wolno o tym rozmawiać? Co takiego dziwnego jest w tym, że ludzie pytają się innych jak dają sobie radę? Przecież to nie oznacza, że chowają się codziennie pod koc i nie wychodzą.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
6 8

@Balbina Co się tak tego komputera uczepiłaś? Z historii wyraźnie wynika, że był zaledwie wisienką na ogromnym torcie z kupy. No ale przecież to takie modne, biadolić, że dzieci siedzą tyle przed komputerami...

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 6

@singri: Sama autorka jako jedyne kary podaje zakaz wyjścia i zabranie internetu. Przy czym skoro "Zawsze koło godziny 17 matka do mnie wydzwaniała", to znaczy, że czas spędzany z rówieśnikami po szkole też był. W ogóle nie ma mowy o czymś w rodzaju "po szkole prosto do domu i do książek, żadnego komputera, telefonu, kontaktu z ludźmi". Więc o ile - PONOWNIE - zgadzam się, że darcie się, oskarżanie i zakładanie winy dziecka jest chore, o tyle nie popieram robienia dramatu z tego, że mamusia nie wykupiła lekcji jazdy konnej albo zakazała siedzenia przy komputerze po 22. Serio? Została w szkole do 22 i "musiała" skorzystać z komputera później? O_o Zresztą z obrazu, że wyjścia do 17 są ok i korzystanie z komputera do 22 jest ok, a ogólnie "jest mi strasznie źle na świecie" maluje mi się dziwny obraz. Bo dobrze byłoby wtedy, gdyby można chodzić zawsze i wszędzie gdzie się chce i siedzieć przy kompie całą noc, tak?

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@Balbina: Widzisz, jeden pyta "Dlaczego ja" i tłumaczy sobie, ze to na pewno jego wina (bo do tego sprowadza się Twoje myślenie o karmie), a inny siądzie i napisze historię na piekielnych.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@Bryanka: Nie licytuję się.Odpowiadam na na posty skierowane do mnie. Jak bym chciała się licytować to pisałabym historie o moim życiu. Po prostu widocznie dla mnie niektóre "tragiczne " wspomnienia są po prostu na wyrost.Po to żeby coś napisać. A ostatnio jest wysyp np autorki tej historii. Ale to oczywiście moje zdanie i jeżeli ktoś jest tym dotknięty to przepraszam.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@Balbina: Wiesz, dla jednych najgorszym wspomnieniem w życiu jest lanie trzepaczką, dla innych awantura zrobiona zupełnie bez powodu. Mnie matka czasami uderzyła, nie powiem ze nie. Ale moim najgorszym wspomnieniem jest czas od podjęcia pierwszej pracy do otrzymania pierwszej wypłaty. Matka powiedziała, że skoro nie łożę na swoje utrzymanie, to ona mnie żywić nie będzie. Obiad mi już da, bo taka dobra jest, ale o kanapkach do pracy mam zapomnieć.

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 5

@malami2112: No... Nie. Dla 10-latka (a nawet 7-latka) rodzice już nie są całym światem. Ale owszem, brak akceptacji ze strony rodziców jest toksyczny i szkodliwy, co podkreślam kolejny już, TRZECI raz. Czy awantury o byle co są piekielne? Oczywiście. Czy piekielne jest ograniczanie czasu spędzonego przed komputerem do TYLKO pięciu godzin dziennie? Moim zdaniem nie. Toksyczności rodziców nie usprawiedliwiam. Zastanawiam się po prostu, na ile toksyczne było dziecko, chcąc traktować rodziców jak bankomat/taksówkę/obsługę hotelową.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@aegerita: Dziecko pozwala sobie na to, na co pozwolą mu rodzice. Żadne dziecko nie jest z natury złe czy toksyczne, oddaje to, co dostało od rodziców.

Odpowiedz
avatar erisengles
2 2

@singri: Tak, dokładnie o to chodziło :) Rzadko mogłam wyjść i musiałam wracać szybciej niż inni, niektórzy myśleli, że się wykręcam, bo ciężko im było uwierzyć, że rodzice mogą tak kontrolować życie 16-latki. I też omijało mnie wiele wspólnych spotkań, o których potem reszta rozmawiała, a ja wszystko znałam tylko z opowieści - nie było mnie przy tym. Przez to też z niektórymi się stopniowo oddalaliśmy, bo coraz więcej rzeczy działo się bez mojego udziału. Co do komputera podobnie. Jak pisałam w którymś z poprzednich moich wpisów, ograniczano mi realizowanie zainteresowań itd. W związku z tym ostatecznie mogłam robić rzeczy, które nie wymagają pieniędzy ani wychodzenia. Na zajęcia z astronomii pójść nie mogłam - zostało mi czerpanie wiedzy z internetu. Poza czytaniem o interesujących mnie tematach trochę programowałam i bawiłam się grafiką. Czasem chciałam pograć czy coś obejrzeć, poczytać coś lekkiego. Znajomi często w tych godzinach byli na zewnątrz i nie było ich online, za to siedzieli na gadu gadu później, gdy ja już nie mogłam. W te 5h powiedzmy 2h programowałam, 2h coś poczytałam, godzinę z kimś popisałam (jak był) i koniec. Innego dnia np 2h pogram, 3h coś obejrzę. Zawsze była ta presja, że nie mogę się poświęcić zainteresowaniu tak w pełni, bo muszę pilnować, kiedy mi się kończy czas (żeby nie musieć przerwać czytania w pół zdania np) albo czekać na odpowiednią godzinę, wydzielać sobie czas na każdą czynność, by zdążyć porobić każdą zaplanowaną rzecz danego dnia. Jak czasem udało mi się gdzieś wyjść ze znajomymi i pasowała im godzina 18, ja wiedziałam, że przez to nie poprogramuję sobie ani nie poczytam. A w normalnych warunkach mogłabym się tym zająć np. 14-17, a potem wyjść. Bardzo mi ułatwiło życie jak udało mi się wybłagać na urodziny odtwarzacz mp4. Potrafił on też wyświetlać tekst, więc ściągałam sobie artykuły, ebooki itd na kompa, konwertowałam i mogłam czytać w nocy z mp4 :) I oczywiście nie mówię, że olaboga, zakaz komputera to najgorsza tragedia. Skąd wiesz @Balbina, może też byłam bita, ale jeszcze o tym nie pisałam? Historii o biciu jest w internecie dużo, ja chciałam zacząć o tym, o czym mało się pisze, a również ma wpływ :) Pisanie nie oznacza rozpamiętywania i nie radzenia sobie. Czytam tę stronę już jakiś czas, podobnie anonimowych, postanowiłam po prostu, że podzielę się czymś ze swojego życia. Zobaczę, co ludzie napiszą, może się dowiem, że to powszechniejsze niż myślę. A może ktoś obecnie ma podobnie, jak ja kiedyś i (podobnie jak ja w tamtym czasie) myśli, że to normalne i prawidłowe i "każdy tak ma", więc się nie skarży? Może taka historia otworzy komuś oczy? Ja stosunkowo późno dowiedziałam się, że w normalnych rodzinach występują relacje, ludzie ze sobą rozmawiają, pomagają sobie i traktują jak przyjaciele, a nie wrogowie. Moi rodzice umieli się wzorowo zachowywać przy gościach. Sądziłam, że jak jestem u koleżanki i jej mama jest miła, to że to dlatego, że ja jestem w gościach. Dość późno zaczęłam o tym rozmawiać, miałam trochę wyprany mózg. Jak kiedyś dowiedziałam się w wieku 16-17 lat, że moja koleżanka opowiada swojej mamie np, że kręci z jakimś chłopakiem, to dla mnie to był totalny mindfuck, że można coś takiego powiedzieć rodzicom, że ona się nie boi że zaraz zrobią aferę, wymyslą coś, przeczytają jej smsy i dadzą szlaban. No więc myślę, że warto o tym pisać, zwłaszcza, że takie rzeczy dzieją się najczęściej w czterech ścianach i nikt z zewnątrz o tym nie wie, więc nawet nie ma, jak pomóc. A dzieci boją się mówić. Może ktoś zainteresuje się jakimś cichym dzieciakiem, który nigdzie "nie może wyjść" i boi się cokolwiek o sobie mówić, może inaczej się spojrzy na takich ludzi. Poza tym, ludzie często bagatelizują skutki przemocy psychicznej, emocjonalnej, manipulacji itd. Kiedy ona potrafi być gorsza od fizycznej, zwłaszcza, jeśli trwa latami, w czasie gdy kształtuje się osobowość dziecka. Kolejny powód, by pisać o tym więcej. @aegerita To wydzwanianie o 17 było wtedy, kiedy siedziałam je

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 5

@singri: A czy ja mówię, że z natury? Rodzice zresztą też nie są toksyczni z natury, oni też "oddają to, co dostali od (swoich) rodziców". Jeżeli założymy, że człowiek nie jest odpowiedzialny za swoje zachowanie, bo to wina rodziców, to nikt nie będzie nigdy odpowiedzialny za nic...

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 4

@erisengles: "Przez to też z niektórymi się stopniowo oddalaliśmy, bo coraz więcej rzeczy działo się bez mojego udziału." - czyli piszesz, że najpierw więcej rzeczy działo się z Twoim udziałem, a później mniej. Kiedy to się zmieniło? Piszesz, że znajomi nie wierzyli, że można tak kontrolować życie 16-latki, więc czyżby zmiana nastąpiła mniej więcej wtedy, kiedy zaczęłaś pić piwo na takich wyjściach? "Jak czasem udało mi się gdzieś wyjść ze znajomymi i pasowała im godzina 18, ja wiedziałam, że przez to nie poprogramuję sobie ani nie poczytam. A w normalnych warunkach mogłabym się tym zająć np. 14-17, a potem wyjść." Czyli według Ciebie normalne by było, gdybyś mogła robić, co chcesz, kiedy chcesz. Bo 16-latka ma prawo do decydowania o swoim czasie, a banko... przepraszam, rodzice mają prawo do tego, żeby dziecko utrzymywać i nie stawiać granic. Bo siedzenie przez TYLKO pięć godzin dziennie przed komputerem dezorganizuje życie towarzyskie. "Ja stosunkowo późno dowiedziałam się, że w normalnych rodzinach występują relacje, ludzie ze sobą rozmawiają, pomagają sobie i traktują jak przyjaciele, a nie wrogowie." Dopiero co napisałaś, że normalne by były nie relacje z rodziną, tylko gdybyś mogła po szkole (bez rodziny) usiąść sobie przed kompem i coś porobić (bez rodziny), potem wyjść ze znajomymi (bez rodziny), a w nocy znowu posiedzieć przed kompem (bez rodziny). W praktyce - taki darmowy hotel. Kuriozum z obu stron, wcale nie tylko awanturujący się rodziców.

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@aegerita: Wiesz, z kim mi się kojarzysz? Z moim kolegą z liceum, który twierdził, że to jest absolutnie niemożliwe, żeby mama z babcią traktowały mnie tak, jak to opisałam w mojej ostatniej historii. To było jego zdaniem niemożliwe i nieprawdopodobne. I tak, tak wygląda błędne koło rodzin dysfunkcyjnych. Kalecy rodzice wychowują kalekie dzieci, które gdy dorosną okaleczają własne dzieci. Często dochodzi do skrajnych sytuacji, np. rodzice kontrolowali Cię we wszystkim gdy byłaś młoda, więc Ty, nie chcąc tego dla własnego dziecka, nie kontrolujesz go wcale. Problem polega na tym, że osoba z takiej rodziny nie ma prawidłowego wzorca i nie wie, jak się powinna jako rodzic zachować. Ja akurat swego czasu, gdy N. była maleńka, dużo czasu poświęciłam na rozmyślanie. Uważnie przeanalizowałam całe zachowanie mojej matki względem mnie i dotarło do mnie, że tak naprawdę przeszkadzały mi jej sprzeczne wymagania (miałam być posłuszna jak pięciolatek i odpowiedzialna jak dorosła kobieta jednocześnie), kłamstwa i miganie się (potrzebowałam zaświadczenie o jej zarobkach żeby dostać stypendium, nie załatwiła go, a potem miała do mnie pretensje że nie ma stypendium) oraz brak jakiejkolwiek argumentacji (tak ma być, bo ja tak chcę - dość kiepski argument, gdy używa się go w rozmowie z 20latką). Więc postanowiłam sobie, że nie będę tak postępować ze swoją córką. Łatwo nie było, ale dużo czytałam i wiem, jaka mniej więcej droga prowadzi do sukcesu. To, czy się jej zawsze trzymam, to inna sprawa :D A odpowiedzialność polega na tym, żeby w pewnym momencie podnieść głowę i powiedzieć sobie "Dobra, chrzanić to! Co było to było." i pomimo tego, co się przeszło, próbować być szczęśliwym. Przestać zwalać wszystko na rodziców i wziąć własny los we własne ręce. Tylko to nie jest łatwe.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 3

@singri: W sensie gdzie widzisz podobieństwo? Bo ja w KAŻDYM komentarzu krytykuję zachowanie rodziców i w ŻADNYM nie poddaję w wątpliwość, że rodzice się zachowali tak, jak autorka mówi, że się zachowali. Skąd to skojarzenie? Tylko widzisz, ja widząc opis skrzywdzonego dziecka nie dostaję od razu na oczach klapek z napisem "łolaboga, bombelek cierpi!", tylko przetwarzam również te informacje, które autorka daje o swoich własnych zachowaniach i oczekiwaniach. A wymagania ma właśnie tak dokładnie sprzeczne wobec rodziców, jak Twoja matka miała wobec Ciebie. Takie "Jestem malutkim dzieckiem, więc powinnam móc się cały dzień bawić, jeśli mi ograniczacie czas zabawy, to to nie jest normalne", ale "Jestem już prawie dorosła, więc mam prawo pić alkohol, wychodzić bez opieki i kontroli".

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@aegerita: Chyba jestem uprzedzona. Serio. Sama się teraz dziwię, że coś takiego napisałam. Też nie mam na oczach klapek, tylko troszkę inne podejście. Nie twierdzę, że we wszystkim słuszne. Po prostu toksyczne zachowania wywołują we mnie od razu reakcję obronną. Natomiast toksyczne zachowania autorki mogły wynikać z zachowań rodziców. Skoro nie możesz normalnie, po ludzku porozmawiać z rodzicami, to po co się do nich odzywać, po co spędzać z nimi czas?

Odpowiedz
avatar aegerita
0 2

@singri: Spoko, każdy czasem bywa trochę przewrażliwiony, mnie też się zdarza :-) Zgadzam się, mogły z tego wynikać - ba, jest to bardzo prawdopodobne. Zwracam na nie uwagę, ponieważ jeśli autorka ich nie widzi, to właśnie sama będzie napędzać to błędne koło toksycznych relacji. A jak sama zauważyłaś, odpowiedzialność polega na tym, żeby tych błędów nie powielać.

Odpowiedz
avatar singri
0 0

@aegerita: Owszem, jak najbardziej. Ale smutna prawda jest taka, że swoich rodziców nie zmieni. Może zmienić jedynie siebie, swoje postępowanie i postępować ze swoimi dziećmi inaczej niż postępowano z nią. To, że przestanie ona "napędzać to błędne koło toksycznych relacji" nic nie da. Ba, rodzice odetchną z ulgą, że wreszcie dziecko "zgrzeczniało". Oczywiście dzięki ich metodom, co jest najlepszym dowodem na ich słuszność.

Odpowiedz
avatar MyCha
8 12

Do wszystkich dorosłych nierozumiejących o co dziewczyna ma żal do rodziców. Wyobraźcie sobie, że ktoś zabrania wam od dzisiaj spotkań ze znajomymi, nie możecie zapisać się na basen/taniec/kurs językowy albo do kółka brydżowego czy co tam chcecie robić ze swoim czasem po pracy. No mnie by szlag trafił. Zwłaszcza gdyby argumenty drugiej strony były nieracjonalne bądź próbowali mi wmówić kłamstwo na podstawie własnych wspomnień albo stereotypów. Oczywiście nie mówię tu o niczym nielegalnym albo niebezpiecznym. Tego rodzice mają jak najbardziej prawo i obowiązek zabraniać swoim dzieciom.

Odpowiedz
avatar singri
9 9

@MyCha: Ktoś, kto tego nie doświadczył, zazwyczaj nie jest w stanie tego zrozumieć. Osoby wychowane w normalnych rodzinach po prostu nie poddałyby się takiemu zakazowi. Miałyby oczywiście rację. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak stłamszone są dzieci wychowywane w toksycznych rodzinach.

Odpowiedz
avatar MyCha
7 7

@singri: Ja miałam o tyle szczęście, że w obrębie kilku kilometrów od domu miałam wolność. Oczywiście większa w liceum, mniejsza w podstawówce. Rodzice nie ingerowali czy zapisuję się na kółko matematyczne, treningi siatkówki czy do szkółki żeglarskiej o ile było ich na to stać. Za to do dzisiaj mają fobię przed dalekimi podróżami, szczególnie zagranicznymi, jak i przed terenami zielonymi które według nich są ulubionymi miejscami do spędzania czasu wśród szaleńców, gwałcicieli i morderców. Całe młodzieńcze życie miałam zakaz wstępu do lasu i jak chciałam w liceum w wakacje wyjechać ze znajomymi na kajaki to wymusili na mnie kłamanie w tej sprawie. Co do podróży to nie wyleczyła ich nawet terapia szokowa jak już jako osoba dorosła pewnego dnia im oświadczyłam, że za tydzień wylatuję na coś w rodzaju work&travel na drugi koniec świata do Malezji. Do dzisiaj wywołują u mnie poczucie winy przed i po każdym moim wypadzie poza miejsce zamieszkania. PS: Proszę tylko mi tu nie wmawiać żadnych traum i toksyczności moich rodziców. Nigdy nie byłam u psychologa i nie widzę takiej potrzeby. Ja ich fobię traktuję jako dziwactwo i nic więcej. Dodatkowo obecnie nic to w moim życiu nie zmienia poza tym, że nie mogę z nimi porozmawiać normalnie o swoich planach urlopowych i tyle. Nie chcę się porównywać do relacji autorki tylko zwyczajnie trochę ja rozumiem.

Odpowiedz
avatar Morog
1 5

Dobra rada, zainwestuj w psychologa

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

kurcze przypomina mi to sytuacje jak byly sprawdzla czy go nie zdradzal i po kazdej rozlace ( mieszkalismy 20 km od siebie) i po moim wyjezdzie na studia byly 1-2 godzinne gadki "co ty robilas z tymi obcymi facetami dziwie sie autorko, z enie mialas ochoty serio czegos zbroic- oberwiesz i tak, ale przynajmniej nie za darmo, czegos sobie tam doswiadczysz...

Odpowiedz
avatar SirCastic
-1 1

Jedno pytanie, w tym shitstormie : "matka wymyślała milion teorii, że na pewno idziemy chlać" kontra "piłam mało (typu 2 piwa na urodzinach w wieku 16 lat) i nie kryłam się z tym" ..może ktoś przypomnieć, jaka jest prawnie dopuszczalna (nie społecznie akceptowalna przez millennialsów) ilość alkoholu dopuszczalna do spożycia osobie <18 r.ż. ?

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

@SirCastic: Wiele ludzi nie wierzy, że w wieku 18 lat dostaje się +10 do odporności na alkohol, a w takim wieku już się nie pije oranżady na imprezach. Jak miałam 16 lat to rodzice normalnie dawali mi wino do obiadu (ale sami też rzadko pili, nie było to co tydzień, czy w ogóle codziennie), czy wino musujące jak była jakaś tam okazja. A jak się wychowa dziecko, że alkohol to produkt jak każde inne to potem nie przychodzi co weekend nawalony do domu, bo wreszcie można się napić.

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

Szkoda, że nie wpadłaś na to, że skoro i tak dostajesz karę to możesz pewne rzeczy zrobić i wtedy chociaż kara byłaby uczciwie przyznana.

Odpowiedz
avatar madxx
2 2

u mnie też były wieczne podejrzenia o narkotyki, bo miałam w pokoju mnóstwo małych woreczków strunowych, do których to u optyka pakowali mi soczewki kontaktowe - nie raz mama sama mi je kupowała. a że sama nauczyła mnie chomikowania i tego, że wszystko może się przydać to trzymałam te woreczki nie wiadomo po co i tylko padałam ofiarą oskarżeń. kary i wieczne zakazy to też chleb powszedni. ostatnio była w ciężkim szoku jak jej powiedziałam, że kary nauczyły mnie tylko jednego - lepiej kłamać, żeby następnym razem kary nie było.

Odpowiedz
avatar liberiana
1 1

Nie wszyscy ludzie powinni się rozmnażać...

Odpowiedz
Udostępnij