Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się taka historia z januszexu. Po powrocie z emigracji pracowałem…

Przypomniała mi się taka historia z januszexu.

Po powrocie z emigracji pracowałem w magazynie i szukałem czegoś lepszego. Był to rok 2014, robota gówniana, ludzi traktowali jak śmieci. Nie było nawet ogrzewania, a zimą temperatura w środku była niższa niż na zewnątrz, aż zamarzł towar i to nie napoje, tylko chemia gospodarcza. Płaca też poniżej ludzkiej godności.

Teoretycznie praca 8 godzin, od poniedziałku do piątku. Praktycznie zostawało się po godzinach, bo stawka godzinowa tak niska, że pracując normalnie by się zarobiło niewiele. Oprócz tego zmuszali do przychodzenia w soboty i niedziele, co nie każdy chciał.

Pewnego razu, zimą właśnie, przed świętami, dyrektor zebrał wszystkich pracowników i zaczął pełne żalu i wyrzutów przemówienie, że nie chcemy zapierdzielać w weekendy i że on tego nie rozumie:
- Jak trzeba przyjść w niedzielę, to ja przychodzę!
Powiedział człowiek, który siedzi kilka godzin (8 nigdy nie siedział) w ciepłym biurze i zarabia lekko 10k miesięcznie do ludzi, którzy robią po 10-12 godzin w ujemnej temperaturze za 1800 zł miesięcznie. Został wyśmiany.

praca

by ~nbbvvbb
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
8 10

Ludzie, którzy nie mieli odwagi głośno się sprzeciwić warunkom pracy i sposobowi jej realizacji oraz mieli problem zgłosić problem do Państwowej Inspekcji Pracy, wyśmiali szefa w twarz? Acha....

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@Lobo86: Ta, no i zgłoszą i co? I nic. W zaprzyjaźnionym markecie też zgłaszali kierowniczkę do PiPu i co? I nic.

Odpowiedz
avatar Silimarillo
0 0

@Lobo86: ludzie słyszą różne historie, jak ktoś gdzieś tam ktoś się postawił i wyleciał. Do tego typu akcji jest potrzebne również współdziałanoe wszystkich/większości zakładu, a na pewno wielu się wykruszy w obawie straty pracy. To nie takie proste.

Odpowiedz
avatar irulax
1 3

Widzę z własnego doświadczenia, że bardzo często szef staje się z definicji nadczłowiekiem a pracownicy - również z definicji- debilami. W poprzedniej pracy szefowa siedziała w biurze praktycznie tyle czasu co ja. Było mi łatwiej, bo skoro ona daje radę to ja też. W obecnej pracy szef ciągle udaje zapracowanego. W końcu debili można dowolnie rolować a ci się nie zorientują. Ostatnio tłumaczył, że pogoda jest wspaniała do pracy "w terenie". Nawet raz pojechał z nami aby debilom udowodnić. Wytrzymał 20 min. (słownie: dwadzieścia), potem zwiał i grzał się w samochodzie. Raptem pilny telefon i... szefa nie ma. Następnych wspólnych wypadów już nie proponował. Nie wiem czy Ciebie pocieszy fakt, ale taboretów na stanowiskach nie brakuje. To chyba norma w kraju, gdzie wiekszośc posad kierowniczych dostaje się po znajomości a nie jako nagrodę za dobrą pracę.

Odpowiedz
avatar yfa
-2 4

@irulax: oczywiście, kierownik to stanowisko po znajomości, bo każdemu właścicielowi januszexu zależy tylko na utrzymywaniu kumpli, a nie na zyskach. Definicja pracownika - nie rozumie powodów, dla których jego kierownik jest jego kierownikiem. Jeżeli już chcesz cokolwiek zarzucać kapitalistycznemu krwiożerczemu pracodawcy, to że na kierowników zatrudnia się bezwzględnych wyzyskiwaczy, żeby skutecznie dokręcali pracownikom śrubę i potrafili zrobić robotę za niskie stawki (zatrudniając odpowiednich ludzi, tj. takich, którymi uda się manipulować lub coś na nich wymuszać). Jeżeli nie będziesz podatny na pomiatanie, to nie będziesz pracował pomiatany. Oczywiście bez odpowiednich kwalifikacji może się okazać, że wtedy w ogóle nie będziesz pracował. Możesz także sam zostać poganiaczem. I wierz mi, do takiej roboty nie zatrudnia się znajomych BEZ odpowiednich kwalifikacji, bo wtedy bardzo szybko przyjaźnie się kończą. Poganiacz nieskuteczny sam idzie do odstrzału. Nie syfi się w miejscach, gdzie się żyje i pracuje.

Odpowiedz
avatar szafa
0 2

@yfa: Wierz mi, że to tylko teoria to, co piszesz. Pracowałam w dużej sieci w małym mieście na podkarpaciu - wszystkie kierowniczki były zatrudniane po znajomości, jedna ledwie obsługiwała komputer, pół zmiany spędzała na plotach i pomiatała pracownikami, a ponoć też i podkradała towar (choć tego nie widziałam, ale to była laska, co nie wyszła za mąż tylko dlatego, że samotnej matce łatwiej o zasiłki, więc możliwe). Jak miała poważną sprawę o mobbing to się zwolniła ze swojego sklepu i zatrudnili ją w sklepie po sąsiedzku w tej samej sieci. Za to laskę, która świetnie pracowała wyrzucili, bo nie była z sieci koleżaneczek. Podobnie z małymi rodzinnymi firmami - daje się kierowniczę fuchę synalkowi czy innej córuni, a jak z powodu ich nieudolności się sypie, to wina tego, że "pracownicy schodzą na psy" i "klienci uciekają do dużych marketów". PRzerabiałam to nieraz.

Odpowiedz
avatar irulax
0 0

@yfa: Ojoj, ależ profesjonalny wykład z ekonomii dostałem. :) Szkoda tylko, że nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Niby w wielce oświeconej stolicy pracuję, w większości znajomych mi firm w mojej branży pozatrudniano wszelkiej maści rodzinę i pociotków. Rekordzistka na osiem osób łącznie, zatrudnia cztery osoby z rodziny. Pewnie na zasadzie: prawa ekonomii jedno ale przecie córci/synka nie skrzywdzę! I nic to, że osoba zwyczajnie się nie nadaje do tej roboty i/lub sobie olewa - to tamci źli ludzie się uwzięli. Co jakiś czas następuje wymiana parobków, ponieważ dotychczasowi mają po prostu dość. Nawet cienka sytuacja finansowa nie daje wiele do myślenia właścicielom. No chyba, że trzeba dokręcić śrubkę robolom spoza klanu. Tyle weryfikacji pięknych teorii z rzeczywistością. Mi tam wszystko jedno: mogą sobie nawet własnego kota przyjąć na stanowisko dyrektora do spraw "czegoś-tam". Problem się pojawia kiedy szukasz czegoś dla siebie i pakujesz się w taki chory układ. Moją obserwację potwierdzają opisywane sytuacje również na tym Portalu. Osoba z doświadczeniem właściwie w lot łapie o co biega w danej firmie. Nowicjusz uczy się na własnym siedzeniu na jak działa świat rzeczywisty. :)

Odpowiedz
avatar dayana
2 6

W 2014 już były PIP-y itp. Jak się nic nie robi, żeby poprawić swój stan no to owszem, samo się nie stanie. Przecież dla tych z góry bardzo się opłaca, że ci z dołu pracują w tak podłych warunkach.

Odpowiedz
avatar Machette
-2 2

Pracowałem kiedyś taki w firmie gdzie ja byłem sam na produkcji a w biurze było 4 osoby ja zarabiałem 1050 zł a te cztery osoby w biurze zarabiały po 4500 o jakiejkolwiek premii mogłem zapomnieć a kierowniczka za to że ja planowo wyprodukował m to co mieliśmy tam produkować dostawała po 3 4000 jednorazowo premii później się dowiedziałem że za nadgodziny w tej firmie się nie płaci ale nadgodziny są obowiązkowe a nadmienię jeszcze że pracowałem tam jako osoba niepełnosprawna z orzeczeniem o niepełnosprawności odszedłem stamtąd po półtora roku

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@Machette: zabrzmi brutalnie, ale musicie to w końcu zrozumieć. Kierowniczka dostaje premię za to, ze znajduje takich jeleni do roboty. Była w tym skuteczna? Była. Nikt nie dostaje większego wynagrodzenia, niż jest to konieczne. A właściciela nie obchodzi, kto i za ile robi, tylko koszty wytworzenia (4500*4+1050 = 19050) i cena zbytu. Bez tych osób w biurze, które sprzedawały, nie musiałbyś w ogóle nic produkować. Przykład w formie komiksu: 1. produkujesz towar za 3000 zł miesięcznie, 2. alternatywnie można go nabyć u innego dostawcy, w hurcie, za 4500 zł, 3. pracownicy handlowi sprzedają to za 8000 zł. Praca na produkcji nie jest zatem warta więcej, niż 4500-3000=1500 zł. Praca handlowca nie jest warta więcej, niż 8000-3000=5000 zł. Gdyby jelenia do pracy za 1500 zł nie udało się znaleźć, wartość pracy handlowca spada do 8000-4500=3500 zł. Nikt, nigdy, nikomu nie wypłaci więcej, niż wychodzi z kalkulacji - w warunkach normalnego funkcjonowania przedsiębiorstwa, bo oczywiście różne wałki odchodzą, gdy ktoś chce położyć firmę i zostawić wierzycieli na lodzie. Czy aby takich rachunków nie przeprowadza się w szkole podstawowej?

Odpowiedz
avatar irulax
0 0

@yfa: Piękne wyliczenia, wszystko działa. Oczywiście pod jednym drobniutkim warunkiem: wszyscy zatrudnieni tam ludzie są racjonalni i działają w sposób perspektywiczny. Myślę, że z taką wiedzą zrobiłbyś błyskawiczną karierę w dowolnym urzędzie albo w małej firmie. Większe firmy mogłyby się nie zorientować na jakiego rodzynka trafiły. :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

Wyśmiać to można ciebie. Twój szef to miał w odróżnieniu od was mózg.

Odpowiedz
Udostępnij