Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Relacje rodzinne to trudna kwestia i im jestem starsza, coraz częściej zastanawiam…

Relacje rodzinne to trudna kwestia i im jestem starsza, coraz częściej zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy jednak z moimi "najbliższymi".
Poruszę dwie kwestie (jest ich dużo więcej, ale ostatnio te dwie najbardziej mnie irytują).

1. W domu rodzinnym nie mieszkam już od prawie 10 lat - wyprowadziłam się na studia ponad 100km dalej i tak już osiadłam w nowym, większym mieście. Raz na jakiś czas wpadam w wolny weekend do mamy, wówczas spędzamy razem całą sobotę i niedzielę. Nadmienię, że rodzicielkę odwiedzam głównie za jej namowami: bo na zakupy razem chciałaby pojechać, nowy film w kinie zobaczyć albo może bym, to ciasto takie dobre upiekła... Odbieram to (być może błędnie) jako takie "tęsknię" tylko, że na okrętkę.

Jak już przyjeżdżam to regułą stało się, że te zakupy to nie takie ważne jednak, Zenek w pracy mówił, że film, na który chciała iść jednak jest głupi i już nie chce, a poza tym to siedźmy w domu, bo pogoda brzydka. A, i ciasta też mam nie robić, bo ona kupiła już w cukierni jakieś gotowe i nie będziemy marnować.
No i siedzimy. Jak zrobię kawę i spróbuję zacząć rozmowę pt. "Ty mów co u Ciebie, ja Ci powiem co u mnie" to jedyne o czym mamie się chce rozmawiać to o tym, że Grażyna w pracy to kwiatków w biurze nie podlewa, a Kryśka przechodzi za miesiąc na emeryturę. Próba podjęcia poważniejszych tematów kończy się "aaa nic, no co tu może być słychać na tej wiosze, u mnie to się nic nie dzieje".
Z kolei moje tematy są kwitowane nieśmiertelnym "aha, to dobrze". Nieistotne, czy mówię o redukcji etatów w mojej firmie, czy wyborze obrączek na mój zbliżający się ślub.

Zupełnie inaczej jednak to wygląda, gdy do mamy zadzwoni któraś z koleżanek. Wtedy telefon jest w użyciu przez 1,5-2 godziny, z pokoju mamy dochodzą gromkie śmiechy i jakoś tematy do rozmów się nie kończą. Przyznaję, boli mnie to i wkurza, bo w takich sytuacjach po prostu nie wiem, po co ona w ogóle mnie zapraszała. Granica została przekroczona, gdy podczas ostatniej wizyty udało mi się namówić rodzicielkę na rundkę po sklepach (o czym wspominała telefonicznie, że chce, ale jak doszło co do czego, to już jej się odwidziało). Podczas przechodzenia z parkingu do galerii, czyli dosłownie 20 minut po wyjściu z domu do mamy zadzwonił telefon. Koleżanka. Następne 3 godziny (nie przesadzam, 3 bite godziny) mama oglądała i wybierała bluzeczki raz po raz komentując "a mówię Ci Bożenko, ta moda to taka nieładna teraz, nic mi się nie podoba!" - czyli nie było to nic ważnego, bo oczywiście zrozumiałabym, gdyby koleżanka dzwoniła z czymś wymagającym omówienia w tej chwili. A ja? Snułam się względnie potulnie za rodzicielką, wypaliłam przed wejściem kilka papierosów i poczekałam, aż mama skończy. I zakupy i rozmowę. Była bardzo zdziwiona, że do domu wracałyśmy w milczeniu, bo byłam zbyt podminowana, by z nią rozmawiać.

2. Jako dziecko nie byłam popularna wśród kuzynów w zbliżonym do mojego wieku. W zasadzie nie wiem czemu, bo owszem, byłam najmłodsza, ale różnica wieku wynosiła 2-3 lata, więc nie była ogromna. Podobno śmiesznie się denerwowałam, więc szybko stałam się obiektem wyśmiewania z każdego możliwego powodu. Najbardziej zapamiętałam notorycznie zamykanie na balkonie na 2 piętrze (wpuszczała mnie babcia, jak sobie o mnie przypomniała, bo dom był duży i większość dnia spędzała na dole), zanurzenie mojej ręki siłą w klozecie i polewanie mnie wodą z węża ogrodowego. Pamiętam też zniszczone książki/zeszyty, w których rysowałam, chowanie moich butów itd. Babcia się śmiała, bo to takie dziecinne żarty i "jak Ci przeszkadza to się im odpłać tym samym!", mamie może było trochę przykro, ale nic nigdy z tym nie zrobiła poza krzyczeniem na mnie, że znowu płaczę i dlaczego nie chcę jechać na urodziny babci, co ja sobie wyobrażam.

Teraz już jesteśmy wszyscy dorośli, jakiejś strasznej traumy nie mam, ale w dalszym ciągu nie lubię kuzynostwa. No nie lubię i już, nadal pamiętam te wszystkie sytuacje i najchętniej nie utrzymywałabym z nimi kontaktu wcale. Bardzo dziwi mnie zachowanie rzeczonego kuzynostwa, ponieważ wydają się całkowicie tego nie pamiętać. Jestem regularnie zapraszana na śluby, kilka razy odmawiałam bycia chrzestną, wysyłają mi życzenia świąteczne/urodzinowe, a będąc w moim mieście dzwonią z pytaniem o spotkanie, bo przecież tak dawno się nie widzieliśmy. Kiedy mama wygadała najstarszemu kuzynowi, że będę w delegacji w jego obecnym mieście kuzyn od razu zadzwonił z propozycją przenocowania mnie, żebym nie musiała płacić za hotel i był szczerze zdumiony moją odmową.

Nie wiem kiedy i z jakiego powodu przestałam być tą beksą, z której można się śmiać i stałam się partnerką w rozmowie i osobą godną zaproszenia do swojego domu. Z mojej strony kontaktu nie ma wcale. Telefony odbieram, ale sama nie dzwonię, za życzenia dziękuję, choć sama ich nie wysyłam itd.
Dla mnie po prostu to są ludzie, którzy naprawdę napsuli mi mnóstwo krwi i wpędzili w kompleksy i nie odnajduję przyjemności w spotkaniach z nimi.
Może jestem nadmiernie mściwa, ale wydaje mi się, że inaczej byłoby gdyby choć raz którykolwiek z kuzynów powiedział, że za dzieciaka głupio wyszło, przepraszam, albo jakkolwiek inaczej dał znać, że pamięta. A tu nic, wręcz przeciwnie! W ostatnie Boże Narodzenie przy stole wspólnie sobie wspominaliśmy jak śmiesznie uciekałam, gdy śmieszki próbowały zamknąć mnie w kurniku.

W przypadku obu powyższych historii nie mam pojęcia, jak powinnam zachować się dalej. Czy zwracać mamie uwagę czy zaakceptować to, jak jest i nie odwiedzać jej wcale, jak traktować kuzynostwo? Czy ja w ogóle zbyt wiele oczekuję, że chciałabym być choć odrobinę szanowana? Dla mnie totalnym brakiem kultury jest odbierać telefon w towarzystwie, jeśli to nic pilnego, a co dopiero gdy się widzi jedyną córkę raz na kilka miesięcy. A zachowań pozostałych członków rodziny to nawet nie skomentuję, bo same niecenzuralne słowa cisną mi się na język. Najbardziej wkurza mnie to, że nie mogę nic poradzić na ich obecność w moim życiu (choć sporadyczną).

rodzina

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pusia
22 22

Szczerze to po tej historii myślę, że przydałaby ci się psychpterapia, tak dla przepracowania swojego dzieciństwa. Pomaga zrozumieć, że masz kontrolę nad swoim życiem, że jak najbardziej możesz coś poradzić na obecność rozmaitych osób, a co więcej możesz w pewien sposób kontrolować na ile ta obecność na ciebie wpływa. Możesz się odezwać, możesz wypomnieć różne rzeczy, możesz poprosić o zmianę nastawienia, możesz się kłócić, możesz zerwać kontakt. Możliwości jest wiele, przede wszystkim zaczęłabym od powiedzenia co Cię trapi, co Ci przeszkadza, co chciałabyś zmienić.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
-3 3

@pusia: totez ograniczyła kontakty do maksimum.

Odpowiedz
avatar Meliana
14 16

Jeśli chodzi o mamę, to wydaje mi się, że o ile rzeczywiście za Tobą tęskni i szczerze tego kontaktu szuka, o tyle nie jest w stanie zobaczyć w Tobie równorzędnego partnera do rozmowy. Byłaś i nadal jesteś jej dzieckiem, a z dziećmi się przecież na "takie" tematy nie rozmawia. Dzieciom się nie zwierza z problemów. To chyba nie chodzi o brak szacunku, tylko prawdopodobnie po prostu nie potrafi inaczej. Rozmawiała z Tobą, kiedy byłaś dzieckiem? Czy tylko "kup mleko", "gdzie idziesz" i "co tam w szkole"? Natomiast co do kuzynostwa, to ja nie wiem... Dorośli ludzie chyba jednak powinni się choć trochę poczuwać - nie mówię o wielkich przeprosinach i kajaniu się, ale wśród tych śmieszków mogliby przyznać, że trochę z tymi "zabawami" przeginali...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@Meliana: Świetnie to ujęłaś! Dokładnie to samo pomyślałam

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Meliana: Fakt, mama nigdy ze mną nie rozmawiała, raczej nie miałam w niej wsparcia. Bardzo możliwe, że masz rację, zgadzam się z Tobą w całośc.

Odpowiedz
avatar Neomica
13 13

A próbowałaś rozmawiać z kuzynostwem? Może warto na jakimś spotkaniu rodzinnym oczyścić atmosferę? Możliwe też, że te zaproszenia, życzenia i oferty noclegu są formą przeprosin za gówniarskie zachowanie z dzieciństwa? Szkoda by było skreślać rodzinę jeśli dziś są ludźmi, z którymi można się dogadać. Co do mamy to może po prostu jesteście zbyt różne by być tak blisko jakbyś chciała. Może to będzie kontrowersyjne co teraz napiszę ale miłość do członka rodziny nie oznacza, że trzeba go lubić. Rodzeństwo może się kochać i wspierać ale osobowościowo różnić się na tyle, że nie zostaliby przyjaciółmi będąc dla siebie obcymi ludźmi. W relacji rodzić- dziecko może być podobnie Widać, że mama stara się utrzymywać kontakt więc raczej cię kocha i może po prostu na tym się skup zamiast na rozczarowaniu, że nie spędzacie czasu jak najlepsze przyjaciółki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 10

@Neomica: Zdaje sobie sprawę, że członkowie rodziny nie zawsze się lubią i tak już jest. Nie zależy mi zbytnio na byciu lubianą, jednak w odniesieniu do mojej matki - nie zabiegam o jej uwagę, raczej uginam się pod jej prośbami o przyjazd, dlatego tak denerwuje mnie jej zachowanie. Nie wydaje mi się też, że mam problemy z samooceną,bo w gruncie rzeczy uważam się za lepszą od reszty rodziny (paskudnie to brzmi, wiem). Jako jedyna skończyłam studia, nie mam nieślubnych dzieci, mam mieszkanie i fajny związek, nie mam problemów z alkoholem i nie muszę pracować fizycznie. A co najważniejsze - nigdy nikomu nie zrobiłam żadnej krzywdy czy to za dzieciaka czy w dorosłym życiu. To raczej oni nie są dla mnie partnerami w rozmowie, niż ja dla nich.

Odpowiedz
avatar Neomica
8 10

@elfia_luczniczka: Słonko wydaje mi się, że masz ze sobą większy problem niż myślisz. Człowieka poznasz po tym na jakim stołku staje by się poczuć wyższym. Twój to studia, brak nieślubnych dzieci i pracy fizycznej. Jeśli to daje ci poczucie wyższości nad innymi ludźmi bo może rozmowy z tobą są zwyczajnie mało komfortowe i przyjemne? Może mimochodem ciągle podkreślasz te czynniki (bo widać, że cię to w jakiś sposób napędza i podnosi poczucie wartości) i twoja mama ma dosyć? Bierz pod uwagę, że pogarda dla innych motywowana takimi argumentami nie czyni z ciebie wartościowego partnera do rozmowy.

Odpowiedz
avatar Error505
4 4

@Neomica: Miłość do członka rodziny nie oznacza, że trzeba go lubić. Ładnie powiedzialne i jak dla mnie nie brzmi kontrowersyjnie. @elfia_liczniczka: Też myślę, że możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, że masz problem. Ktoś kto ma kompetencje (i to nie ludzie z netu) mógłby Ci pomóc zrozumieć sytuację. Może niekoniecznie psychoterapia. Niestety nasz wpływ na zmianę w innych ludziach jest ograniczony i dlatego lepszą strategią jest podejście "Co Ja mogę zrobić, żeby było inaczej?"

Odpowiedz
avatar black_lemons
11 15

Co do mamy, to trudno powiedzieć. Po co cie do ciebie ściaga, skoro tak naprawdę nie chce poświęcić ci czasu? Może zaplanuj dla niej wizytę raz na dwa miesiace, odbębnij i masz spokój na dwa miesiące. Twoja mama nie wydaje sie jakaś strasznie samotna, jak chce, to może iść na zakupy z koleżanką. A co do kuzynostwa, nie licz na to, że cię kiedykolwiek przeproszą. Oni pewnie nawet nie pamiętają, o co tobie chodzi. Byłaś wrażliwym dzieckiem i chyba tak ci zostało, skoro nadal rozpamiętujesz rzeczy, o których oni już dawno zapomnieli. Być może oni zachowywali się tak samo w stosunku do siebie nawzajem, może to była norma, dzieci bywają wredne. Nie jesteś już dzieckiem, oni też nie, i traktują cię jak normalną, równą sobie osobę. Jeśli ci to nie odpowiada, albo zerwij kontakt, albo spróbuj przerobić temat z jakimś terapeutą, bo najwidoczniej masz problem z samooceną. Powodzenia.

Odpowiedz
avatar niemoja
9 11

Sprawa kuzynostwa jest bardzo prosta: nie poczuwają się do wyjaśnień, bo nie uważają, że robili coś więcej niż zwykłe, dziecinne żarty. Bo nikt im WTEDY tego nie powiedział. Gdyby ktoś z dorosłych zwrócił im uwagę, że źle postępują - pewnie by przyhamowali (a przynajmniej wiedzieliby, że przeginają). Zresztą - możesz kuzynów zapytać o wspomnienia; powiedzą ci, że WSZYSCY świetnie się bawiliście. Moim zdaniem, powinnaś przy jakiejś okazji u babki sprowokować "pogawędkę o dawnych czasach" i wywalić wszystko, co masz na wątrobie - i to nie bawiąc się w kulturę, delikatność, czy szacunek dla starszych. Solidna awantura może szokować, ale naprawdę oczyszcza sytuację, a bez tego nie pozbędziesz się tej kuli u nogi, jaką są złe wspomnienia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

@niemoja: Bzdura, to zalezy od ludzi. Solidna awantura może odwrócić uwagę od ciężaru tematu. Rzeczowe i merytoryczne na chłodno wyłozenie tematu nie pozwoli skupić się na ale jak ona na nas strasznie krzyczy"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@niemoja: niestety zgadzam się z _maat - moja rodzina to ludzie, którzy prędzej się obrazą, niż przyznają, że zachowali się niewłaściwie. Chociaż w sumie kłótnia mogłaby wywołać zaprzestanie kontaktu z ich strony, a to byłoby dla mnie okej. Problem w tym, że wtedy to ja byłabym nazywana tą złą, a nie widzę powodu, dla którego miałabym się na to godzić, bo nie widzę swojej winy w tym wszystkim.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@elfia_luczniczka: Dokładnie! Jak ich zjedziesz to jeszcze beda biedni i pokrzywdzeni!

Odpowiedz
avatar Error505
2 2

@elfia_luczniczka: Masz rację. Agresja budzi agresje i rzadko wychodzi z tego coś dobrego. Warto rozmawiać i jesli się na to zdecydujesz to dobrze działa taki schemat: 1. Mówienie o SWOICH emocjach. (np. nie "zdenerwowałaś mnie" ale "było mi bardzo przykro" 2. Wyjaśnienie powodów tych emocji. 3. Określenie oczekiwań na przyszłość.

Odpowiedz
avatar niemoja
1 1

@maat_: Awantura nie jest zakończeniem, tylko początkiem, bo ma zwrócić uwagę na istnienie problemu. Owszem, w pierwszym odruchu niektórzy się ciężko zdziwią i obrażą, ale wcześniej czy później zaczną drążyć temat (chodzi zwłaszcza o kuzynów). "Chłodne wyłożenie tematu" przez pokrzywdzonego -świetna rada, zważywszy, że autorka ma problem z samym kontaktem ze sprawcami.

Odpowiedz
avatar weron
4 4

Zupełnie jak u mnie. Mieszkam na stałe w Anglii z dzieckiem, w domu rodzinnym jestem zwykle max 2 razy do roku (raz czy dwa zdarzyło się, że nie byłam wcale przez półtora roku, a w poprzednie wakacje byłam 7 tygodni, nie byłam na Boże Narodzenie a potem przyleciałam w czerwcu na tydzień na ślub, w sierpniu na 2 tygodnie na wakacje i niedawno wróciłam z trzytygodniowego świątecznego "urlopu", po którym nadal przechodzę "rekonwalescencję") i czasem mam nieodparte wrażenie, że nawet te dwa razy to o dwa razy za dużo. Tydzień przed przylotem mama się jara, że to już niedługo, pierwsze kilka dni się jara, że jesteśmy, a potem wychodzi... nie wiem, czy to jej dwulicowość, jakiś rodzaj rozdwojenia jaźni czy może po prostu różnica charakterów. Moja mama uwielbia wywlekać rzeczy z przeszłości, wypominać krzywdy sprzed x lat, ale gdy jej się coś wypomni, to albo "nie pamięta" albo "zasłużyłaś na to". Zawsze to ona jest niedocenioną ofiarą wszystkich wokół. Poza tym, musi wszystkim rządzić, we wszystko się wtrącać, a jak ktoś postąpi inaczej niż ona wymyśliła, zaczyna śpiewkę, jak to nikt jej nie docenia i wszyscy przeciwko niej. Uwielbia przeinaczać fakty lub w ogóle o czymś nie wspominać, żeby przypadkiem nie wyszło na jaw, że winę ponosi ona, a może po prostu jest tak zaślepiona swoją "idealnością", że w ogóle nie dociera do niej, że może być winna. Nienawidzę np tego, że pomimo próśb, wchodzi o 5.30 do pokoju ("bo mama się tak cieszy że jesteście!"- słowa mojej siostry), pogapi się, po czym zostawia otwarte drzwi i idzie na dół szykować się do pracy albo prowadzić głośne rozmowy przez telefon. Ja już nie śpię, mojej sympatii do mamy to nie podnosi, a ona, po ostrzejszym upomnieniu, stwierdziła, że jest u siebie. Przy czym,gdy ja mówię, że ja tu jestem gościem, ona upiera się, że jestem domownikiem. Chyba jakimś gorszego sortu, skoro moje prośby i prawo do spokoju nie są respektowane. Dzień przed Wigilią doprowadziła mnie już do takiego stanu, że nie umiałam udawać że jest wszystko ok i być miła czy choćby neutralna. Ale to ja jestem ta zła, ja słuchałam, że mam nie pyskować,ja słuchałam upomnień od sióstr, że mam być miła. Moje stwierdzenie, że bycie miłym i szacunrk powinno działać w obie strony było bagatelizowane i uznawane za wielkie wymagania. Dwa dni przed wyjazdem, nastąpiła magiczna odmiana, mama każdemu opowiadała, jak to już za nami tęskni, że tak szybko zleciało i temu podobny "shit", do mnie nagle przemawiała przesłodzonym głosikiem, zapomniawszy chyba o tym, jak zachowywała się ledwo kilkanaście godzin temu. Po moim powrocie do Anglii podczas rozmowy na skype powiedziała "nooo, odpoczęłaś sobie w domku, córeczko" (btw, mam isko 30 lat). A ja na szybko musiałam podjąć decyzję: skłamię i powiem, że tak, to tylko się utwierdzi w przekonaniu, że serio było mi przewspaniale; nie skłamię i powiem, że nie było tak super jak ona uważa i usłyszę, że to moja wina, a potem pożali się siostrom i ja będę znów ta zła. Zamiast tego... zmieniłam, niezbyt zgrabnie, temat. Nawet nie zauważyła.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2020 o 18:47

avatar konto usunięte
1 1

@weron: Tez mieszkam w Anglii i mam troche skomplikowane relacje z mama. Ja juz teraz tak zrobilam, że jak przyjezdzam do Polski to spedzam w domu maksymalnie 3 dni. Dluzszy pobyt skonczy sie awantura.

Odpowiedz
avatar weron
2 2

@nursetka: mi na trzy dni zupełnie się nie opłaca. W czerwcu byłam tydzień na ślub, w domu rodzinnym byłam jakieś dwa dni przed ślubem (który był w innym mieście). Ślub 20go czerwca, wylot do UK 23go, a moja mama wymyśliła, że po ślubie przyjedziemy jeszcze do domu (mimo że ustalenia były inne od początku), jak jej powiedziałam, że nie ma sensu i tak w sumie to gdyby nie ślub, to by mnie w ogóle w tym terminie nie było, to się przyczepiła, że jak ja tak mogę mówić i się obraziła. Mówię, że młody ma szkołę, za ten pobyt zapłacę mandat 60 funtów (że już nie wspomnę o biletach) i nie ma sensu na jeden dzień jechać do domu jak 23go o 6 wylot. Nie, bulwers i obraza majestatu. Potem to samo powiedziała jej moja siostra.i co? Nagle moja mama zrozumiała, że to faktycznie nie ma sensu. A i tak nawet ten krótki pobyt zdążyła mi zrujnować, bo po spotkaniu z ojcem przyszła wypytać, ile kasy dał mi, moim siostrom i młodemu, na wieść, że mi dał 500 zeta, skomentowała "to się gospodarz nie wysilił...". A że od początku wiedziałam, że do tego ta rozmowa dąży, powiedziałam jej, już w nerwach, żeby skończyła z takimi tekstami, bo już nikomu się nie chce tego słuchać (najciekawszy temat do podzielenia się z własną, 82 letnią matką? Jaki ten człowiek jest zły i niedobry. I tak non stop). Efekt był taki, że pożaliła się najpierw mojej średniej siostrze, potem najmłodszej (widziałam przez okno kuchni, że o mnie gadają) i kiedy siostry wymknęły się na papierosa, a ja do nich dołączyłam, naskoczyły na mnie, że skoro na tak krótko przyjechałam, to mogłabym odpuścić i być miła. Na moje pytanie, czemu ma to działać tylko w jedną stronę już jakoś nie miały odpowiedzi, ale i tak to ja byłam ta zła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@weron: Popełniasz podstawowy bład, zastanawiasz sie o co jej chodzi. To juz nie twój problem, twoim obowiązkiem jest chronić siebie. Moja metoda zacznie działac po roku może dwóch, nie od razu. A po drodze matka wzmoże naciski. Musisz wytrwać. To emocjonalna pijawa, nic jej nie zmieni, tylko bycie niewzruszoną skała cię ochroni. Żadne rozmowy, żadne prosby, nic.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@maat_: jakkolwiek brutalnie i okrutnie to brzmi, na dobrych relacjach z matką nieszczególnie mi zależy, a i jej zresztą też nie, skoro uparcie ignoruje większość moich próśb. Gorsze jest to, że w efekcie moje siostry na mnie wsiadają, są na mnie złe i stają po stronie mamy. A na stosunkach z nimi akurat mi zależy, no i przykre jest to, że gdy jestem w domu, trzy osoby patrzą na mnie z niechęcią, bo jedna z nich coś sobie ubzdurała i zrobiła ofiarę z siebie a ze mnie 'kata', atmosfera jest wtedy skisła a ja się czuję jak intruz. Więc czekanie dwa lata aż matka się odczepi niezbyt pomoże, skoro przez te dwa lata moje relacje z siostrami pójdą pobiegać. Najmłodsza (córeczka mamusi) sama raz przyznała, że coraz częściej widzi, że to mama jest toksyczna i ona jest źródłem konfliktu. Co mi jednak po tym, skoro przy każdych gorzkich żalach na mnie, bierze stronę matki i ja muszę potem znosić atmosferę, której rzekomo jestem sprawcą?

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@maat_: a najgorsze jest to, że moje siostry uważają, że trzeba jej dać wyrzucić z siebie żal do ojca, wygadać się i tak dalej. Nie widzą, że wtedy matka sama się napędza, bo ma wdzięcznych słuchaczy, a skoro nikt jej nie mówi, że to już się robi nudne po raz kolejny słyszeć to samo, to skąd ona ma wiedzieć? Znaczy rozsądny człowiek nie wypominałby non stop tego samego, ale skoro ktoś jej na to pozwala, to czemu nie? Ostatnio okazało się nawet, że jakiś sprzęt w domu, który ma już ze 20 lat, popsuł się i to też jest winą ojca, który w tym domu już od dwóch lat nie mieszka. I ja wiem, że może najracjonalniej byłoby jej powiedzieć tak jak radzisz, tylko wtedy ona się dosyć szybko odobrazi, a wypominania moich sióstr będę słuchała przez długie tygodnie, po czym sytuacja wróci do 'normy'. Czemu ja mam tracić kontakt z większością rodziny, skoro to nie ja jestem winna?

Odpowiedz
avatar Meliana
1 1

@weron: Czemu tak bardzo zależy Ci na dobrych stosunkach z kimś, kto ewidentnie nie rozumie Twoich argumentów (i chyba nawet nie próbuje) i nigdy nie staje po Twojej stronie, tylko jeszcze robi dodatkowe wyrzuty (tygodniami), jakby awantury z matką to było za mało? Mówię tu o siostrach. Jest coś, prócz więzów krwi? Macie świetny kontakt, codzienne pogaduszki, tylko jak przyjeżdżasz do domu to nagła zmiana o 180 stopni, a potem znowu psiapsióły? Bo wybacz, ale chyba nie rozumiem...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2020 o 11:50

avatar weron
0 0

@Meliana: zależy mi na tym choćby ze względu na to, że tutaj jestem sama, poza tym, jakkolwiek mi nieszczególnie zależy na kontaktach z matką, to moje dziecko jednak by chciało mieć rodzinę i w sumie to głównie ze względu na niego jeżdżę tam tak często. jeśli chodzi o siostry, to czasem rozmawiamy codziennie a czasem jest cisza przez jakiś czas (ale nie długie miesiące, raczej tydzień lub dwa). Średnia siostra ma bardzo ułożone życie i ona doradziła mi mieć wyje***, młodsza niestety zwykle daje się mamie przekabacić. Wiele zależy od tego, kto pierwszy opowie swoją wersję konfliktu. Jeżeli ja przedstawię fakty, to zwykle są po mojej stronie, chociaż i tak mam przykaz 'bycia miłą' dla mamy. Jeżeli mama zdąży się pożalić, wtedy często stają po jej stronie. Z tymi tygodniami wyrzutów może trochę przesadziłam, ale jak zdarzy się, że konflikt z mamą trwa dłużej i rozmawiam o tym z najmłodszą szukając jakiejś porady, to wtedy często słucham, że powinnam się mamie dać wygadać, ile to mama nie przeszła i w ogóle. Założę się, że gdyby wiedziała, jaką ja miałam sytuację będąc w ciąży i przez pierwsze kilka miesięcy życia młodego, to i tak byłaby to moja wina i ona by była tak czy siak bardziej pokrzywdzona przez życie. Dlatego wolę jej za wiele nie mówić, bo zawsze i tak wszystko będzie moją winą, a potem jak się przypadkiem dowie, to i tak ma pretensje, że nie wiedziała.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@weron: "moje dziecko jednak by chciało mieć rodzinę i w sumie to głównie ze względu na niego jeżdżę tam tak często.". A pytałaś swoje dziecko o zdanie? Czy lubi jeździć do twojej rodziny? Jeśli nie, to może być tak, że wcale mu się to nie podoba, ale wydaje mu się, że to ty chcesz tam jeździć.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@pasjonatpl: moje dziecko nie chciałoby tam jeździć, chciałoby tam mieszkać. Odlicza dni do wyjazdu do Polski, w dzień powrotu i kilka dni po jest bardzo smutny i często pyta, kiedy znów jedziemy do Polski. W dodatku moja mama miesza mu w głowie, i pyta (siedmiolatka!) czy chciałby mieszkać w Polsce, chodzić do jej szkoły (mama jest nauczycielką), do jej klasy i ryje mu w ten sposób beret, bo ja mu powiedziałam, że w Anglii jest mój dom, tu mam pracę, znajomych, on ma tu szkołę i kolegów, ale dzieciak chciałby mieć rodzinę, a ona go pyta, jakby to on decydował albo miał możliwość mnie przekonać do zmiany zdania. Dwa razy mało nie płakał, jak go o to zapytała, a ja miałam ochotę się rozłączyć albo powiedzieć jej do słuchu, ale i tak by nie dotarło.

Odpowiedz
avatar weron
4 6

Że już nie wspomnę, że o ważnych rzeczach dowiaduję się przypadkiem albo po długim czasie, ale wypominanie i nieustanne gadanie na ojca (są po rozwodzie, ojciec przez kilka lat pił, ale rozwiedli się o wiele później, rzekomo ze względu na mnie i siostry mama się tak szalenie poświęciła) mam na porządku dziennym. Nieważne, czy rozmawiamy o szkole, zakupach czy czymkolwiek innym, zawsze znajdzie sposobność, żeby po raz nty powiedzieć, jak okropnym jest człowiekiem, że x lat temu nie zrobił tego czy owego. Jak chcę opowiedzieć o pracy (zajmuję się tłumaczeniem w urzędach, u lekarza itepede), pochwalić się sprawą na miarę - jak to zwykłam nazywać -adwokata z amerykańskich seriali prawniczych, to mówi, że nie chce tego słuchać i lepiej pogadajmy o młodym (kocham moje dziecko, ale nie da się mówić o nim non stop przez godzinę) albo zaczyna nadawać na ojca i wtedy mało ważne jest, że tego akurat ja nie chcę słuchać. Ok, nie był może najlepszy, ale słuchanie tego samego po prostu wykańcza psychicznie, podobnie jak skutki prośby o zaprzestanie rozmowy o ojcu ("ojciec cię zmanipulował, jesteś przeciwko mnie, tak nie będziemy rozmawiać, czekam na przeprosiny". Przeprosin się nie doczekuje i albo wtedy ponownie wypomina mi bycie niedobrym dzieckiem albo zaczyna temat ojca ponownie i sytuacja się powtarza) i nieważne, co człowiek wybierze, i tak jest w d*pie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2020 o 19:05

avatar konto usunięte
3 3

@weron: Wprowadz zasadę: Słyszę o ojcu - rozłączam się I przestrzegaj jej z żelazną konsekwencją. Ewidentna emocjonalna szantazystka! Nie znosze takich

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@maat_: szczerze mówiąc, zastanawia mnie, czy to serio szantaż, czy ona jest tak zaparta i przekonana o swoim wielkim poświęceniu, krzywdzie i nieomylności, że po prostu tego nie widzi. Uwierz, próbowałam różnych metod, rozłączania się też, ale wtedy i tak to ja jestem ta zła i zmanipulowana przez ojca. Mam wrażenie, że liczy na to, że przez takie "behawioralne odwrażliwianie" (wiem, że to nie do końca to) i wmawianie nam, jaki ojciec jest zły, my również go znienawidzimy i urwiemy kontakt. W Święta tato dał mi 500 zeta, usunęłam sobie za to ósemkę. Jak mama się dowiedziała, skąd miałam fundusze (pominę wcześniejszy ochrzan, że młody nie miał w ten dzień obiadu, a na wieść, że jestem po wizycie u dentysty i ekstrakcji zęba, nahgle zmiana o 180 stopni i ojojoj, biedna wronia, chodź cię przytulę plus dwa dni względnego spokoju) chyba z zazdrości albo żeby nie być "gorsza" (w jej mniemaniu, oczywiście) również dała mi 500 zeta, po czym, kilka dni później ubolewała nad tym, ile to pieniędzy idzie i jaka ona biedna. Ze dwa lata temu byłyśmy najpierw z nią nad morzem przez tydzień, a potem z tatą na jakieś 3 czy 4 dni w Białowieży. Co robiła w dzień wyjazdu z ojcem? Ojojoj, jak jej będzie smutno samej, tak jej przykro że jedziemy i ją tu zostawiamy. Chyba liczyła, że olejemy wyjazd i nie pojedziemy.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

1. Mam podobnie z mamą, tylko widuję ją rzadziej. Przy czym jeżeli już przyjadę, to przy każdej mojej próbie odwiedzenia znajomych jest foch z przytupem. Mam siedzieć i słuchać o niej, jej znajomych i pracy. Moje życie jej nie interesuje, bo go nie akceptuje. Mam żal, ale cóż zrobić. Nie da się niestety tego naprawić. 2. Pół życia porównywano mnie do kuzyna. Bo zdolny matematyk i sportowiec, wygrał indeks, itp. Oprócz tego, że był zarozumiały, to większych kwasów nie było. Odkąd wyjechałam, a jemu w życiu coś tam nie wyszło, to role się odwróciły. Rodzinka bez mojej wiedzy zaczęła stawiać mnie za wzór. Nie wytrzymał tego i kompletnie urwał ze mną kontakt. Ostatni raz z nim gadałam chyba z 9 lat temu.

Odpowiedz
avatar joannastrzelec
-5 5

Zaproś mamę i zrob jej to samo. Umów się na pogaduchy z koleżanką, niech siedzi i się nudzi. Przeornie powiedz, że tv popsuty ;)

Odpowiedz
avatar Ophelie
2 2

@joannastrzelec: Nieziemsko to dorosle...

Odpowiedz
avatar annabel
7 7

Rowniez jezdze do domu bardzo rzadko. Trwalo mi lata, zanim poprawilam relacje z mama. Bylo bardzo podobnie. Chciala byc ze mna, ale nie mielismy sobie nic do powiedzenia. Moje zycie bylo dla niej dalekie, tak samo jej dla mnie. Usiasc i zaczac- no, opowiadaj co u ciebie nie jest magicznym zakleciem, ktore otwiera drzwi do zwierania sie. Siedzis wtedy i myslisz o tym, co tu powiedziec. Bo przeciez tego czlowieka, co cie tak meczy juz rok ona i tak nie zna, ty nawet nie wiesz, ze miala problem ze zdrowiem, bo sie wstydzila powiedziec. Trwalo nam latami, zanim moglismy zaczac rozmawiac. Lata codziennego dzwonienia do siebie chociaz na 5 minut i pytania- co robisz? Zeby sie zorientowac w naszych swiatach. Ona cie kocha, chce z toba byc, ale kiedy jestescie, prawdopodobnie ta niezreczna situacja, kiedy sie okazujesz obca osoba jest trudna. Wiec jak zadzwoni kolezanka, ... Co do kuzynow- prawdopodobnie nie maja pojecia o co chodzi. Wiec pilka jest po twojej stronie. Albo im powiesz, dasz szanse zrozumiec i mozesz miec w zyciu o pare osob wokol ciebie wiecej, albo po prostu zerwac kontakt i zyc sama.

Odpowiedz
avatar Jerry_Cornelius
2 4

Matka to po prostu tęskni ale nie uważa za partnera do rozmów itp. Możesz spróbować przełamać ten schemat np. zapytać o radę w zakupie ubrania. Z kuzynostwem to wypada powiedzieć że masz złe wspomnienia z nimi i nie masz ochoty kontynuowania z nimi znajomości. Zastanawiam się jak ty się zachowujesz jak wspominają "zamykanie Ciebie w kurniku" siedzisz cicho i zgrzytasz zębami, czy powiedziałaś im ze to było podłe i ponizające? Wiele ludzi nie potrafi zrozumieć postawić się w czyjejś sytuacji... podać im przykład co by ich ponizylo np. Czy byłoby Ci miło jakby ktoś Ci siła wpychał ten pusty łeb do sedesu (odnośnie wsadzania ręki, chociaż mam wrażenie ze tu bylo cos więcej :( )

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

Pierwsze bardzo piekielne, ale w drugim? Kuzyni wyraźnie chcą być w twoim życiu, pomóc ci, a ty cały czas tylko myślisz o przeszłości. Oczywiście masz do tego święte prawo, ale robić piekielność z tego, że ktoś traktuje Cię jak rodzinę? I że chce Ci pomóc, żebyś na hotel nie wydawała? Boże, co ja bym dała, żeby moja rodzina tak się mną interesowała... ja nie miałam najmniejszych problemów z kuzynami w dzieciństwie, a mimo to jak dorośliśmy wszyscy poszli w swoje strony i nawet gdy byłam ciężko chora nikt nawet smsa nie przysłał, jak umrę też nie sądzę, żeby ktoś na pogrzeb przyszedł (i mówię to serio). Więc tylko się cieszyć, że wyrośli i poczuwają się do bycia rodziną.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

przede wszystkim 1. isc na terapie 2. postawic mamie granice- porozmawiac szczerze o swoich emocjach, co czujesz, gdy cie tak traktuje, nagle odwoluje wszystkie plany, twoje wypowiedzi traktuje zdawkowo itp.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

Myślę, że kilka spotkań z psychologiem nie zaszkodzi. Pozwalają spojrzeć na swoje relacje z innej perspektywy i mogą pomóc w stawianiu granic.

Odpowiedz
avatar Vampirellaaa
0 2

zarozumiała i mściwa okropnie się wydaje ta córa a że jedyna,to mama stara się jakiś kontakt utrzymać (bo gdyby nie poprosiła to sama by nie przyjechała) i za każdym razem pewnie ma nadzieję, że będzie fajnie ale niestety np. mnie bardzo ciężko się rozmawia z takimi osobami jej pewnie tęż. Wręcz nie trawię tego typu charakteru - ludzie sprawiający wrażenie sztywnych, zarozumiałych i lepszych od reszty bo nie odbierają przy kimś tel. Mama dzwoni i prosi tylko dlatego, że dla niej rodzina jest ważna i przez nieklejącą się rozmowę czy brak kultury nie przekreśli córki. niestety w tej opowieści widzę tylko jedną trudną osobę i jesteś nią Ty. kuzynostwo wg mnie zrozumiało swoje dziecięce błędy i chcą je odkupić ale nie dajesz im szansy. Nie zdajesz sobie widocznie sprawy z tego że dzieci potrafią być okrutne i nie wiedzą jak wielką krzywdę wyrządzają innym

Odpowiedz
Udostępnij