Mózg właśnie wypłynął mi uszami, a szczęka nadal leży na podłodze.
Mam [k]oleżankę, która jest lesbijką i jest w szczęśliwym związku. Dziewczyny są razem już od dobrych 6 lat i wszystko super im się układa i niestety "prawie" wszyscy to zaakceptowali.
[M]atka koleżanki to krótko mówiąc wariatka. Niby akceptuje sytuację, ale przy każdej możliwej sytuacji dogryza im jak tylko się da. Partnerkę córki wyzywa i nawet jej groziła, że jak nie zerwie z K, to stanie jej się krzywda. Przy okazji bez przerwy chodzi za K z żalami i tekstami, że ona chce mieć wnuki.
Kiedy K opowiedziała mi o tym, co odwaliła kilka dni temu jej matka, normalnie zmiotło mnie z planszy.
Oznajmiła K, że ma pilną wizytę u lekarza i czy K może ją zawieźć, co dla świętego spokoju zrobiła.
Jak się okazało chodziło o ginekologa. M próbowała zaciągnąć K podstępem do ginekologa i namówić ją na in vitro.
głupota ludzka
Rozumiesz, że nie można przeprowadzić in vitro w dowolnym momencie cyklu od tak?
Odpowiedz@maat_: Powiedz to jej matce, a nie mi :P
Odpowiedz@Hemoglobina: No wiesz, ja bym jej jeszcze uświadomiła, że in vitro to kolosalne koszty i dotyczy kobiet ze zdiagnozowaną bezpłodnością, lub przynajmniej nie rokującą niepłodnością. Dodatkowo, trzeba by ją oświecić, że związek lesbijski tym przewyższa gejowski, iż - jeśli lesbijki zechcą mieć dziecko - mogą sobie zafundować ciąże obie naraz, z tym samym facetem, na dodatek, i bez wdrażania żadnych skomplikowanych, medycznych procedur. Technicznie jest to bardzo proste. I o wiele tańsze. (Procedury prawne pomijam, bo jest to tutaj nieistotne.) Nie wiem, ile ta kobieta ma lat, ale wygląda na to, że szkół nie kończyła, a o "robieniu dzieci" nie wie nic zgoła.
Odpowiedz@maat_ In vitro to w ogóle nie jest coś, co robi się z marszu. To nie polega na tym, że przychodzisz do lekarza "Jedno in vitro proszę!" a on zaprasza cię na fotel i wykonuje procedurę. To nie jest też coś, co wykonuje się u takiego zwykłego ginekologa a w specjalistycznej klinice. No i kosztuje kilkanaście tysięcy. Ponadto w przypadku kiedy nie masz partnera w grę wchodzi wyłącznie nasienie od dawcy i to też jest dużo zamieszania. W związku z tym nie czaję kompletnie tej historii i nie chce mi się w nią wierzyć.
Odpowiedz@calathea: No podejrzewam, że jej matka po prostu tego nie wiedziała :P Albo i ta historia nie jest prawdziwa. Nie wiem, ale nie miała powodu żeby mi wkręcać kit.
Odpowiedz@calathea: "Jedno in vitro proszę!"- padłam :)
Odpowiedz@maat_: generalnie in vitro przeprowadza sie ZA ZGODA osoby oferujacej macice, a nie zrobia to cichaczem :) ciekawe ta matka ma pomysly, nie powiem juz pomijam, ze badania takiej kandydatki tez maja znaczenie abstrachujac od orientacji, ale co jesli corka nie chcialaby miec dzieci WCALE? chore babsko
OdpowiedzPodpowiedź - jak następnym razem matula zacznie nagabywać o wnuki, to niech K. powie, że dużo o tym myślała i chyba się na nie zdecyduje. I że już wybrała dawcę nasienia - super przystojnego geja...
Odpowiedz@Zunrin: Chyba padłaby na zawał serca xD
OdpowiedzWalnięte babsko. Rozumiem, że może jej się to nie podobać, bo rodzicom nie zawsze podobają się wszystkie wybory i decyzje życiowe dzieci, ale żeby robić takie coś to trzeba mieć srogo nasrane w deklu.
OdpowiedzMyślę, że mamusi nie chodziło o "jedno in vitro, proszę", tylko chciała, żeby ginekolog przedstawił córeczce możliwości sztucznej inseminacji - często mylonej z in vitro. Głupie czy nie - zawsze to lepsze od namawiania do "normalności".
Odpowiedzpo cholere K utrzymuje kontakt z matka?
OdpowiedzChyba chodziło o inseminację. In vitro to jednak trochę coś innego.
Odpowiedz