Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, jak rodzice sami zabijają kontakt z własnym dzieckiem. Gdy byłam…

O tym, jak rodzice sami zabijają kontakt z własnym dzieckiem.

Gdy byłam mała, matka miała dwa standardowe typy odpowiedzi na prawie wszystko, co mówię. Albo coś w stylu "Co ty gadasz? xD", "Nie wymyślaj", "Nie filozofuj", albo (gdy powiedziałam coś w miarę mądrego) "Kto ci to powiedział?!". Było to wręcz krzyczane, tonem, jakbym zrobiła coś złego/dziwnego.

Podobnie, jak opowiadałam o jakichś wydarzeniach, to zawsze były przytyki, bo coś mogłam zrobić inaczej, coś innego powiedzieć, mój znajomy też by mógł być inny, itd.

Wydźwięk tego był taki, że jeśli sama coś wymyślam/robię, to jest to głupie/złe/dziwne/śmieszne, a jeśli jednak takie nie jest, to znaczy, że "ktoś mi nagadał" i powtarzam.

Jak to na mnie wpłynęło? Przestałam rodzicom cokolwiek opowiadać, bo zawsze była krytyka. Starałam się jak najprościej, najszybciej zakończyć rozmowę. Jak w szkole? Dobrze. Co u koleżanki? W porządku.

Jednak takie traktowanie siada trochę na mózg, mimo że może się to wydawać pierdołą. Jest różnica, gdy doświadczy się tego raz, a gdy doświadcza się całe życie, od małego dziecka, w domu rodzinnym. Dlatego wpłynęło to też na moją samoocenę i pewność siebie - w sytuacjach społecznych bałam się, że powiem coś dziwnego, głupiego, bo przecież tylko tak potrafię, przecież jestem głupia. Więc mówiłam coraz mniej i wycofywałam się coraz bardziej, bałam się zgłaszać na lekcji i inicjować jakiekolwiek aktywności, bo przecież na pewno to głupie, ośmieszę się tylko, ludzie źle na to spojrzą.

Później byłam też krytykowana, że na rodzinnych imprezach siedzę przy stole i nic nie mówię - powinnam być fajna i rozbawiać towarzystwo.

Nieśmiałość, fobia społeczna, niska samoocena, itd. często mogą mieć źródło w domu rodzinnym.

Obecnie jestem dorosła, nie utrzymuję już kontaktu z piekielnymi rodzicami. Powodów jest dużo więcej, ale o tym może innym razem :)

rodzina

by erisengles
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar livanir
17 17

Jak stwierdził Hause- każdy rodzic w jakiś sposób skrzywdził dziecko.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 11

@livanir: To, akurat, głęboka prawda jest. Rodzic jest zwykłym człowiekiem, ma prawo do popełniania błędów. Rzadko krzywdzi dziecko rozmyślnie. A przed porodem nikt nie wymaga od przyszłych rodziców robienia dyplomu z rodzicielstwa, choćby na poziomie licencjackim.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

@Armagedon: a niektorym by sie przydalo

Odpowiedz
avatar Tomem
-1 7

@Armagedon Moze ktos to przeczyta z komentujacych- Sprawa ma sie tak - zanim zaczniecie najezdzac na swoich rodzicow jacy to oni nie sa najpierw dowiedzcie sie jaka byla historia z ich rodzicami a jesli jest mozliwosc jescze glebiej czyli dziadkow i pradZiadkow A wtedy wyciagajcie wnioski.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
3 3

@Tomem: a ja np. wiem, no i co? Świadomość nie znaczy, że pewne zachowania mnie nie dotykają.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

@Tomem: nie oslabiaj mnie to, ze ktos jest np. DDA nie znaczy, ze moze sobie gnoic osoby od niego zalezne moj stary jest DDA, ja DDD, ale dzieci nie mam z wyboru, a zadnego dziecka pod moja opieka nigdy nie uderzylam ani nie upokorzylam publicznie jak moj stary to do doroslego nalezy ogarniecie siebie i swoich problemow, najlepiej zanim sie rozmnozy a nie wentylowanie emocji z pomoca krzywdzenia innych

Odpowiedz
avatar blantowa
1 1

@bazienka: wspolczuje Ci ciezkich przejsc i jestem pewna ze swiadomosc ze twoj ojciec mial ciezkie dziecinstwo nie umniejsza twojego cierpienia. Mowisz ze celowo nie zdecydowalas sie na posiadanie dzieci, brawo dla ciebie. Jednak gdy twoj ojciec byl mlody nie slyszalo sie o takich wyborach, posiadanie rodziny to nawet nie byla presja spoleczna, a jedyny model jaki w spoleczenstwie funkcjonowal. Moja mama jest DDA, w dodatku nabawila sie powaznych zaburzen i zostala wyswatana. Nie bylo mowy w jej czasach o staropanienstwie ani o powstrzymaniu sié od rodzenia dzieci, mimo jej stanu zdrowia. Gdy bylam dzieckiem nie pytalam o jej historie, bylam nieszczesliwa, pewna ze wlasna matka mnie nienawidzi. ponizanie, bicie, wrzaski byly na poczatku dziennym. Ale gdy doroslam i zastanowilam sie nad jej historia, zrozumialam ze wszystko co ona mi zlego zrobila nie bylo z nienawisci do mnie tylko dlatego ze ona inaczej nie umiala. Poznanie jej historii pomoglo mi w doroslym zyciu zaprzyjaznic sie z nia. Ale samo zrozumienie ze to nie moja wina i ze ona mnie kocha przynioslo mi duzo spokoju wewnetrznego. Wracajac do Twojego komentarza, NIC nie usprawiedliwia gnojenia, ale poznanie historii swoich rodzicow nie zaszkodzi, a moze nawet pomoc

Odpowiedz
avatar honey515
18 18

Znam to bardzo dobrze. Kiedyś wyhaftowałam bluzkę / były modne tzw. chłopki/ - reakcja ? kłamiesz, na pewno ktoś ci wyhaftował...

Odpowiedz
avatar Felina
20 20

honey515, ja tak miałam z rysunkiem postaci z Kubusia Puchatka. Narysowałam na zielonej szkole, przywiozłam, pokazałam rodzicom. Reakcja: to nie ty rysowałaś, nie umiesz tak. I wiele innych nieprzyjemnych sytuacji. A po latach oburzenie, że "traktuję ich jak jakichś obcych ludzi, a nie rodzinę". No cóż, sami na to zapracowali.

Odpowiedz
avatar starajedza
27 27

Dlatego mi nie żal jak są artykuły o tych biednych, niekochanych babciach i dziadka h, co dzieci ich porzuciły, a oni tacy wspaniali byli do nich. Prawda taka, że jakby byli dobrymi rodzicami, to by się dzieci od nich nie odcinały.

Odpowiedz
avatar erisengles
20 20

@Armagedon: dobry rodzic przede wszystkim buduje więź z dzieckiem, traktuje je jak człowieka, a nie swoją własność. Człowieka, który ma swoje emocje, swoje problemy, swoje zainteresowania. Na pewno masz jakichś znajomych, których lubisz, opowiadasz im o swoich sprawach, chętnie z nimi spędzasz czas. Pewnie czasem Cię o coś poproszą, a Ty to robisz. A dlaczego? Bo masz z nimi więź, szanujesz ich, kochasz/lubisz. Czy byłaby to okej sytuacja, jakby te prośby były spełniane ze strachu? Jakby Ci grożono i rozkazywano? Oczywiście że nie, a tego typu rodzice właśnie to robią. Nie traktują dziecka jako człowieka, a jako własność, kogoś kto ma robić co chcą "bez dyskusji", ma mieć zainteresowania jakie chcą, ma być jaki chcą. Jakby ktoś z Twoich znajomych tak Cię traktował, pewnie od razu byłby zerwany kontakt. I dlatego też ludzie zrywają kontakty z takimi rodzicami. A wiesz pewnie po sobie, że jak kogoś naprawdę lubisz i naprawdę masz z nim więź, to NIE CHCESZ urywać kontaktu, bo Ci z tą osobą dobrze. Więc nie robisz tego. Jak ktoś zrywa kontakt, to coś ewidentnie musiało w tej relacji być nie tak, coś go musiało ranić, być toksyczne. Ludzie bez powodu nie robią tego.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
13 13

@Armagedon: Zajmuję się taką babcią, która bez przerwy twierdzi, że była (jest!) świetną matką, aczkolwiek "wymagającą". Jezus Mario, kiedy słucham, co ona wygaduje o swoich synach, synowych i wnukach, to kompletnie się nie dziwię, że nikt nie chce utrzymywać z nią kontaktu. Ok, wychowała dwóch synów, posłała ich do różnych szkół, odłożyła im trochę pieniędzy na start - nie można powiedzieć. Dbała o nich. Ale za to, czy w życiu od niej dobre słowo usłyszeli, nie dałabym nawet pięciu groszy. Z boku patrząc - dobra matka. A w środku bajoro z metrem mułu. :(

Odpowiedz
avatar singri
10 10

@eulaliapstryk: Moja babcia kiedyś narzekała na moje lenistwo przy sąsiedzie (i przy mnie), aż nie wytrzymał i rzucił: "Niech pani już na tych młodych tak nie narzeka" na co babcia: "Muszę! Muszę!" taki tonem, jakby było to dla niej trudne i ciężkie, ale uważała to za swój obowiązek. Może to w tym tkwi problem? "Nie kocha syna swego, kto mu żałuje rózeg"? Podobno jest taki cytat w "Biblii", a kiedyś było podejście, że żeby dziecko wyrosło na dobrego człowieka, trzeba je jak najczęściej bić. Czego nie popieram, stwierdzam tylko fakt. Potem zostało przekonanie, że żeby dzieci wyrosły na dobrych ludzi, trzeba jak najwięcej wymagać...

Odpowiedz
avatar singri
15 15

@Armagedon: Tak, winni są rodzice. Dziecko, które "ledwo od ziemi odrosło" ma już najczęściej około 8-10 lat. To, czym nasiąkło przez ten czas, właśnie zaczyna procentować. Wiem co mówię. Całe życie mojej córki powtarzałam, że skoro jestem bałaganiarą, to ona też będzie. Usprawiedliwiam w ten sposób jej bałaganiarstwo - ma to po mnie i już. Teraz weszło to na level, który nawet dla mnie jest nie do przyjęcia. Ale zbieram co zasiałam. Bo WMÓWIŁAM dziecku, że jest bałaganiarzem. Usprawiedliwiałam to. Ba, usprawiedliwiam w ten sam sposób własne lenistwo i bałaganiarstwo. Bo ja taka jestem i szlus. Podobnie jest z rozkojarzeniem, dlatego zaczęłam ubierać to w inne słowa: "Będzie ci łatwiej, jeśli nauczysz się skupiać na tym co robisz". Nie chcę powtórzyć tego samego błędu. I tak, takie rzeczy wynosi się z domu. Dziecko, które od najmniejszego słucha, że jest krnąbrne, w wieku 10 lat nie będzie się nikogo słuchać. Przecież jest krnąbrny...

Odpowiedz
avatar erisengles
6 6

@Armagedon: >A ty sądzisz, że obowiązek podtrzymywania więzi leży wyłącznie po jednej stronie - czyli, rozumiem, po stronie rodziców. Nie, nie sądzę tak. Gdzie to niby napisałam? Relacje muszą podtrzymywać obie strony. Jeśli jedna nawet nie próbuje jej budować, to nic z tego nie wyjdzie i relacji nie będzie. Ja mówiłam o sytuacjach, w której rodzice w ogóle takiej relacji nie budują, a dziecko traktują czysto mechanicznie, przedmiotowo. Nie ma w tym uczuć, a relacja nie wygląda jak rodzic-dziecko, a jak szef-pracownik, czy nawet jak pan-niewolnik. Bez spoufalania się, dziecko dostaje po prostu rozkazy, które ma spełniać. Ma wykonywać polecenia i zostaje przesłuchiwane (bo jak rozmowa to nie wygląda) z każdego dnia, każdego wyjścia. Nie ma rozmów o emocjach, samopoczuciu, ani innych, o których się rozmawia z bliskimi ludźmi. Nikt nie chciałby się blisko zadawać z kimś, kto go tak traktuje. I właśnie dlatego tacy rodzice zostają potem sami.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
11 11

@Armagedon: Dopóki dziecko nie dorosło, za relacje z nim odpowiada dorosły. Dorośli, o których piszesz, zdecydowali się chyba na dzieci zakładając, że trafi im się egzemplarz bez hormonów, własnego zdania i potrzeb, bez okresu buntu i bez gorszego dnia. Różnica jest taka, że DOROSŁYM hormony już tak nie targają, poza tym ma większe doświadczenie życiowe i dojrzałość - potrafi powiedzieć "teraz jestem zdenerwowany, omówimy to później, gdy się uspokoję". Dziecko, nastolatek - dopiero się tego uczy, i to rola dorosłego, żeby go nauczyć. A nie obrazić się, że nam się nie trafił egzemplarz bezproblemowy. I stać się "złośliwym, przekornym agresywnym". Nastolatek może próbować takich zachowań, żeby przetestować, co się stanie. Ktoś dorosły powinien wiedzieć, co się stanie i że są inne sposoby na rozładowywanie trudnych sytuacji. I powinien te sposoby dziecku pokazać, bo czemu miałoby dziecko urodzić się z ich znajomością? W Twoim przykładzie z pieskiem uważam, że rodzice są do niczego. Dobry rodzic wie, na ile stać jego dziecko i czy dojrzało już do odpowiedzialności za żywe stworzenie. (nawiasem mówiąc człowiek rozsądny całkowitej odpowiedzialności za los żywego stworzenia dziecku nie powierzy). Dobry rodzic wie, jaki dziecko ma rozkład zajęć i czy ma czas na dodatkowe obowiązki. Przewidzi, że dziecko które ma "zajęcia" i bogate życie towarzyskie nie będzie miało czas na opiekę nad psem. Pomiędzy "tak, kupmy pieska" a "nie, nie kupujmy" są setki innych opcji (kupmy zwierzę, które bardziej pasuje do naszego stylu życia bo nie wymaga trzech spacerów dziennie, zrezygnujmy z którychś zajęć, żeby mieć czas na spacery z pieskiem, zacznijmy regularny wolontariat w schronisku dla psów, itp, itp). I to rola dorosłego, żeby dziecku odpowiednio doradzić lub wyjaśnić powody odmowy tak, żeby zrozumiało. Jeśli to internet, telewizja i rówieśnicy wychowują dziecko to dlatego, że rodzicom się nie chce a nie dlatego, że to normalne instytucje wychowujące dzieci.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@LuzMaria: Córka marzy o koszatniczce. Obiecaliśmy, że dostanie ją za pół roku, jeśli do tego czasu co tydzień będzie sprzątać w pokoju bez wojen i krzyków. Wtedy będziemy pewni, że możemy jej zaufać. Jeśli nie będzie się jednak prawidłowo opiekować zwierzakiem, zabierzemy go do swojego pokoju i następnego dostanie dopiero po roku, jeśli w ogóle.

Odpowiedz
avatar bazienka
6 6

@Armagedon: tylko bledy rodzicow, szczegolnie wobec malych dzieci, byuuduja osobowosc ( tak do 5-10 roku zycia), potem to tylko ekspresja tego, czym nasiaklo w tych pierwszych latach poza tym w relacji dziecko-rodzic to rodzic jest doroslym, ktory powinien wiedziec, jak ja zbudowac prawidlowo (jak nie wie, to sa ksiazki, jest internet, sa psychologowie albo moze dzieci nie miec) poza tym nie wymagaj by dziecko, ktorego podstawowe potrzeby byly tlamszone przez lata, do rodzica lgnelo

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@LuzMaria: ooo jak mnie leczy stwierdzenie "TRAFIL ci sie egzemplarz bezproblemowy/takie dobre, ciche, grzeczne dziecko" ludzie nie zdaja sobie sprawy, ile tlumaczenia, cierpliwosci, hamowania sie, powtarzania, nerwow za tym stoi ale tak, trafilo sie, SAMO

Odpowiedz
avatar Cemiramez
1 1

@starajedza nie zgadzam się z tym. U mnie w rodzinie podobna sytuacja tylko że z babcią. Moja mama jest Ukrainka. Na Ukrainie została cała rodzina mojej mamy. Moja babcia jest ciężko chora. Już nawet nie chodzi. A moja ciocia (siostra mojej mamy) wymyśliła że albo odda ją do domu starców albo moja mama ją ściagnie do Polski (czego babcia może nie przeżyć) i ciotka opłaci przejazd i pogrzeb mojej babci. A babcia zawsze się każdym opiekowała i widać jak na tym wyszła.

Odpowiedz
avatar Bryanka
12 12

Hah, u mnie na porządku dziennym było "dobra, dobra", albo "taaa, jasne", a w skrajnych przypadkach przedrzeźnianie przy imprezach rodzinnych. Potem też było wielkie zdziwienie, że siedzę i się nie odzywam.

Odpowiedz
avatar erisengles
8 8

@Bryanka: O to to. Przedrzeźnianie. U mnie to była norma jak miałam inne zdanie w jakiejkolwiek kwestii i użyłam jakiegoś argumentu. "Kontrargumentem" było zawsze przedrzeźnianie.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
12 12

Też ograniczam rozmowy z moją mamą do minimum informacji. Ogólnie jest w porządku, ale to przypadek beznadziejnego słuchacza, który w połowie zdania potrafi wyjść z pokoju. A potem słyszę "tak rzadko w domu jesteś i nic nie mówisz co u ciebie!"...

Odpowiedz
avatar Issandra
5 5

Ja zawsze chwalę dzieci za nawet malutkie osiągnięcia. Teraźniejsza młodzież (mam córkę 12 lat i syna 11 lat) jest mało wylewna. Pamiętam jak wracałam z kolonii to mi się buzia nie zamykała. Wciąż opowiadałam o tym, co wydarzyło się przez te dwa tygodnie z dala od rodziców. Moje dzieci co roku jeżdżą na kolonie/obozy i ciężko jest cokolwiek od nich wydobyć na temat tego, co się działo na wyjeździe. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar starajedza
-5 9

@Issandra: bo wszystko jest już na fejsie i insta, to po co się powtarzać

Odpowiedz
avatar singri
6 6

@Issandra: Aż sobie zapiszę te słowa (jeśli pozwolisz), bo moja córa jak gdzieś wyjedzie na dwie-trzy noce, to potem jej się buzia nie zamyka, aż wszystko opowie. Ale ma dopiero niecałe 9 lat. Jestem ciekawa, czy w późniejszym wieku też się zamknie w sobie, czy nie. A jeśli, to czy będzie to wynikać z jej charakteru (od czterech pokoleń nasza rodzina słynie z gadatliwych i pyskatych bab), czy jednak ja coś tam po drodze zepsuję...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

Moja mama byla bardzo wybuchowa wiec jak sie zdenerwowala to wypominala czy przedrzezniala to co jej powiedzialam jak byla spokojna. Ciagle mnie krytykowala i robila wszystko za mnie bo ja nie robie tego dobrze. Bez przerwy porownywala do jednej albo drugiej najlepszej kolezanki, że cos lepiej robia, sa dwa kroki do przodu ode mnie itd. W pozniejszych latach mowila, że ona mnie zazdrosci nie uczyla, a jak bylam jeszcze starsza i cos jej wypominalam to mowila, że powinnam wreszcie dorosnac. Drugim powodem do awantur bylo to, że nic nie robimy w domu, ale jaki byl sens do czegokolwiek sie zabierac jak i tak byla awantura, że nie sie nie staram i robie źle. To juz lepiej zbierac opieprz, że sie nic nie zrobilo. Z drugiej strony sporo dobrych wartosci wyciagnelam z domu wiec kontakt utrzymuje ale tylko na odleglosc. Nie jestem w stanie mieszkac z rodzicami.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@nursetka: Moja też mnie zawsze do wszystkich porównywała. Nigdy nie byłam dość dobra, poza tym jest mistrzynią w zwalaniu winy na wszystkich na około. Myślałam, że jak dorosnę, wyniosę się z domu, pójdę na swoje, to będę miała spokój i psychicznie odżyję. A gdzie tam. Ten cały gnój, ładowany we mnie od dziecka, wypłynął jak rwąca rzeka gdy skończyłam 20kilka lat. Dopiero teraz, po 30stce mniej więcej się ogarnęłam, bo poczułam, że mi życie ucieka. Teraz nie muszę być lepsza od innych, nie muszę się nigdzie śpieszyć i wolno mi cieszyć się z małych rzeczy. Boję się tylko, że jeżeli uda nam się z mężem mieć potomka, to zgotuję mu ten sam gnój.

Odpowiedz
avatar singri
10 12

@Bryanka: U mnie zawsze było: "Piątka? Bożenka(córka sąsiadów) w tej klasie same szóstki przynosiła!" "Ale nikt inny nie dostał piątki, same czwórki i tróje, nawet dwie pały..." "Nie porównuj się do gorszych, tylko do lepszych!" I zaorane. Aha, i to zdanie, które prześladuje mnie do dziś: "CZY TY NIE MOŻESZ BYĆ INNA?!" Nawet nie mówili jaka, czego oczekują. Miałam być inna. Nie taka jak jestem. Po prostu. To do dziś boli.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

@singri: U mnie było "Nie możesz być jak Kasia?". Dlatego chyba większość moich przyjaźni szybko się kończyła, bo zawsze byłam porównywana do przyjaciółek. Moja szanowna rodzicielka miała co do mnie bardzo konkretne oczekiwania. Miałam być prymuską, wszechstronnie uzdolnioną, muzykalną. Jakieś pół roku temu nawet mi rzygnęła, że gdybym się przyłożyła do nauki, to teraz bym była dawno po obronie doktoratu :D Tylko serio nie przypuszczałam, że bardziej mnie to dotknie gdy jestem już dorosła.

Odpowiedz
avatar singri
10 10

@Bryanka: W pierwszej klasie SP dostałam od babci instrument klawiszowy (nie wiem, jak się takie nazywa, nie był to keyboard na pewno, coś dużo prostszego, ale oparte na elektronice). Ojciec mi nawet majstrował do tego zasilacz, żeby nie trzeba było kupować baterii. Zainteresowało mnie to bardzo, miałam książeczkę z kolędami, uparłam się coś wyćwiczyć. Za każdym razem gdy zaczynałam grać, matka rzucała "Przestań pitolic, głowa mnie boli" albo "I po co tak męczysz ten instrument, i tak się niczego nie nauczysz, nie masz słuchu.". Więc przestałam ćwiczyć. Na Boże Narodzenie nasłuchałam się od wszystkich dorosłych, że myśleli że jakąś kolędę zagram, a tu guzik, nic mi nie warto kupić... Nauczyłam się, że nie warto ćwiczyć. Bo i tak nic z tego nigdy nie będzie.

Odpowiedz
avatar Habiel
8 8

@singri: Ja teraz mam podobnie, ale od strony która jest stawiana na wzór. Współpracownica mojej mamy przedstawia swojej wnuczce mnie jako przykład tej odpowiedzialnej, mądrej dziewczyny. Między mną a jej wnuczka jest 5 albo 6 lat różnicy. Znam dziewczynę z widzenia, parę razy z nią rozmawiałam i mówię jej, że oprócz nauki ma znaleźć czas dla siebie, bo według relacji jej babci o mnie to ja tylko uczę się i pracuje. I najważniejsze- ma być sobą, a nie patrzeć się na mnie, czy kogokolwiek innego, bo nikt za nią życia nie przeżyje. Co na to babcia? "Habiel tak może mówić bo ona już do czegoś w życiu doszła", a zerowa prawda, bo jeszcze studiów nawet nie skończyłam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@Habiel: u mnie bylo porownywanie do Eli (imie zmienione) a w dodatku mama Eli uwielbiala sie chwalic swoimi dziecmi publicznie (oboje w tym samym wieku co ja i brat) czego moja nie robila, bo "nie ma sie czym chwalic". Bardzo zaskoczylo mnie jak po wielu latach przypadkowo spotkalam sie z Ela w autobusie i jakos tak nam sie zgadalo i wyszlo, że ona czula sie niedoceniana przez cale życie. Bardzo mnie to zaskoczylo.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@nursetka: porownywanie tez pamietam i to "zawsze trzeba po tobie poprawiac, jak masz tak robic, to lepiej nic nie rob"- no to przestalam, skoro i tak bedzie opieprz, a przynajmniej sie nie zmecze @singri: taaa "ty jestes Basia, nie Marysia" ewentualnie "ty nie jestes Wszyscy!" a potem "nie mozesz byc jak Ania czy Kasia?" @nursetka: no bo jak jest dobrze to jest normalnie, tak powinno byc, po co chwalic?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@bazienka: czyli moja mama nie jest jedyna, dokladnie tak mowila zawsze jak napisalas

Odpowiedz
Udostępnij