Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od dłuższego czasu czytam namiętnie piekielnych. W końcu postanowiłem dodać coś swojego.…

Od dłuższego czasu czytam namiętnie piekielnych. W końcu postanowiłem dodać coś swojego. Na początek historia motoryzacyjna związana z zakupem pierwszego w życiu auta.

Wybrałem sobie auto dość niszowej w Polsce marki, na domiar złego, bardzo konkretny model oraz rodzaj wyposażenia. Ot, autem jeżdżę mało, ale wykorzystuję je praktycznie tylko na długie i bardzo długie dystanse, stąd musiał spełniać wysokie wymagania dot. komfortu. A budżet, jak to u człowieka świeżo po studiach, nie pozwalał na zakup nowego auta.

Oględziny pierwszego auta przebiegły przyjemnie. Pan w komisie pokazał auto, zaproponował jazdę testową, opowiadała o aucie. Co ciekawe dodał też kilka informacji, co jest do poprawki.
Pedał w podłogę - auto ledwo jedzie. Śmiem twierdzić, że L-ka zbierała się szybciej.
Odpowiedź pana z komisu... „ten typ tak ma”. No z tego, co wiem, to jednak nie. Auto odpada, bo pewnie grubsza sprawa.

Drugie auto. Tata chciał zobaczyć jakiekolwiek auto z "mojego" modelu, aby lepiej mu się przyjrzeć, ponieważ nigdy wcześniej nie miał do czynienia z marką. Auto za dużą kwotę (górna granica mojego budżetu i praktycznie dwa razy więcej niż wszystkie pozostałe oglądane przeze mnie auta). Korozja, słabe wyposażenie i dość zajechany. Mimo wszystko niezniechęceni, pytamy o jazdę próbną.
- Paaaanie, jak my se pojedziemy, to będę musiał zamknąć teren, bo sam jestem. A jakby ktoś chciał auto kupić?
No tak, bo my przyjechaliśmy turystycznie. Po roku auto ciągle na sprzedaż, a cena nieznacznie opuszczona

Trzecie auto również w komisie, oddalonym o około 150 km od domu. Jedziemy w weekend, po wcześniejszym potwierdzeniu, że komis będzie czynny. Na miejscu okazuje się, że owszem, plac jest otwarty, jednak kanciapa zamknięta. Po jakichś 15 min. ktoś przyjeżdża. Mówimy, które auto nas interesuje, pan idzie po kluczyki. W międzyczasie opowiada, jak to lokalny pan doktor jeździł autem. Każdy go zna i wie, jak dba o swoje auta... Taa...W środku auto wygląda spoko, na zewnątrz trochę rysek, ale tragedii nie ma. Z tyłu odstaje błotnik. Oglądamy go z tatą. Jak się okazało, pan mechanik stwierdził, że dobrze, iż nie ma szefa, bo on na pewno nie pozwoliłby nam tak dokładnie oglądać tego błotnika, że jak go będziemy tak ruszać, to na pewno go złamiemy. Aha... Odpalamy silnik, a tam dym spod korka od oleju... Czyli kolejny kandydat na furę odpada

Tydzień później tata sam ogląda auto w naszym mieście. Dzwoni i mówi, że fotele wyglądają jakby miały przejechane 500 tys. km, a nie 220, jak jest w ogłoszeniu. Auto zapuszczone i bardzo zaniedbane... Oczywiście sprzedawca wielce zdziwiony.

Po kolejnym miesiącu, może dwóch, jedziemy obejrzeć kolejne auto. Firma specjalizuje się w sprowadzaniu praktycznie tylko tej marki, więc jest szansa, że będzie git. Już wcześniej się z nimi kontaktowałem i mieli dać znać, gdy znajdą auto, które mogłoby mi odpowiadać.

Na miejscu wszystko fajnie. Auto wygląda nie najgorzej, nic nie dymi, nie kopci, przyspiesza prawidłowo. Powoli przekonuję się do zakupu, szczególnie że drobne niedociągnięcia firma zobowiązuje się wykonać w cenie zakupu. Po jeździe testowej, podczas wjazdu na posesję, wjeżdżam w dziurę. Stuk, chrobot i auto stoi. Urwała się końcówka drążka, bo mechanik, który ogarniał samochód, najprawdopodobniej za słabo go przykręcił... Kurrr.

uslugi

by Leniwek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mariamasyna
-4 22

Zadałam sobie trud i policzyłam - słowo AUTO powtarza się 26 razy w tej jednej, krótkiej historii.

Odpowiedz
avatar piwekundead
7 15

@mariamasyna: gratulacje :) w sumie to historia o zakupie auta nie?

Odpowiedz
avatar Wredzma
3 17

@piwekundead: Owszem, ale takie powtórzenia zwracają uwagę i drażnią, a słowo auto ma parę synonimów, więc aż się prosi je tu zastosować. Historia by na tym zyskała. I to nie jest żadna "gramatyczna żandarmeria", tylko podstawa.

Odpowiedz
avatar kerownik
2 6

@mariamasyna: To jeszcze pozakreślaj je czerwonym długopisem ;-).

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 1

@mariamasyna: Potwierdzam. Zgadza się

Odpowiedz
avatar Czeslaw
0 2

@Wredzma:mnie jakoś nie podrażniły.

Odpowiedz
avatar Trepan
1 1

@mariamasyna: @piwekundead: @Wredzma: po wciśnięciu [ctrl]+[f] i wpisaniu szukanego słowa, dostajemy liczbę znalezionych wyników. 21 tak dla ścisłości, ale gratuluję uporu w liczeniu "na piechotę". @kerownik: koniecznie na monitorze!

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@Trepan: na te 21 razy 3 są w komentarzach, więc pozostaje 18; ale jest jeszcze 5 razy "auta" o 2 razy "autem", co daje razem 25.

Odpowiedz
avatar Grav
4 4

No niestety, kupienie w naszym pięknym kraju samochodu w dobrym stanie to jest chędożona loteria i koszmar, a jak jeszcze ktoś się nie zna na samochodach tak kompletnie i nie potrafi niczego samemu zweryfikować, to co oglądany trup, to koszt...

Odpowiedz
avatar moretta
1 3

Ja właśnie, zastanawiam się nad sprzedażą swojego auta. Jeżdżę nim praktycznie od nowości, wszystkie naprawy i wymiary robione od razu i w terminie. Jedyne co, to już „za duże”, dla mojej rodziny, i chciałabym coś mniejszego, „miejskiego”. Tylko właśnie problem kupienia auta... i myśle czy po sprzedaży tego, lepiej nie dołożyć i nie kupić czegoś z salonu. Wiem, że po wyjeździe z salonu, auto od razu traci na wartości, ale przynajmniej nie ma przykrych niespodzianek.

Odpowiedz
avatar Jorn
5 5

@moretta: Jeśli będziesz tym samochodem jeździć przez siedem czy dziesięć lat, to co cię obchodzi utrata wartości po trzech latach? Kupując nówkę możesz za to sobie zamówić dokładnie to, co chcesz, a nie to co akurat znajdziesz na rynku wtórnym.

Odpowiedz
avatar Trepan
2 2

Drążek to nie jest jeszcze horror, o ile nie spowodowało to uderzenia w coś. Gorzej, że całość pracy mogła i prawdopodobnie była tak solidnie zrobiona.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Pan z punktu drugiego pewnie był jednym z tych szpeców od marketingu, co od razu wiedzą, który klient coś kupi, a który nie ;). Pewnie Wy niestety nie zaliczyliście się do tej pierwszej, szlachetnej grupy ;). Ja mam często podobnie - idę na jakieś targi czy inny spęd, podchodzę do stoiska, panie skaczą ochoczo wokół innych, a mnie ignorują zupełnie do momentu, gdy jednak coś kupuję - wtedy zaskoczenie i nagle skakanie wokół mnie (i nie, nie chodzę jak lump ;) )

Odpowiedz
avatar niki1990
0 0

Tak z ciekawości, co to za fura ci się marzy, w sensie marki i modelu?

Odpowiedz
Udostępnij