Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od jakiegoś czasu nie lubię świąt, może dlatego że kiedyś święta naprawdę…

Od jakiegoś czasu nie lubię świąt, może dlatego że kiedyś święta naprawdę miały klimat? Ja myślałam o pierwszej gwiazdce, o torcie, który mama zawsze dla mnie robiła na imieniny, o spotkaniu w gronie rodzinnym przy jednym stole i świętowaniu narodzin Dzieciątka.

Prezenty? Dostawało się na urodziny, tak to jakieś drobne kieszonkowe na dziecięce wydatki, a przed świętami ojciec przynosił z pracy torby ze słodyczami - bo jego firma co rok fundowała dzieciom takie paczki.

Teraz martw się i stresuj, bo przecież świętowanie i choinka to już nie święta, święta to rujnowanie się finansowo na zakup prezentów, no przecież nie kupisz jakiegoś drobiazgu czy czekolady, zwłaszcza dla DZIECI. No właśnie, dzieci. Czy tylko mi się wydaje że dla nich święta to tylko wypasione prezenty? I o ile rodzice mają takie życzenie, to proszę bardzo, gorzej jak oczekują od chrzestnych i dziadków prezentów z okazji Mikołaja, Gwiazdki, Zajączka i urodzin. Wtedy też ginie idea tych świąt - ich prawdziwe znaczenie i przeżywanie.

Ostatnio dowiedziałam się, że miałam kiepskie dzieciństwo, bo nie czekał na mnie wór prezentów pod choinką - a ja myślę, że dzięki temu miałam superdzieciństwo, bo skupiałam się wtedy na rzeczach dużo ważniejszych niż jakieś tam zabawki. Zawsze byłam wdzięczna za każdy wręczony mi drobiazg, za czekoladę czy bombonierkę. Teraz kup takiemu dzieciakowi coś, co nie jest na liście super wypasionych fantów, a nawet ci nie podziękuje, straszne to. Skomercjalizowanie świąt popsuło całkiem ich klimat, a ślepe podążanie za modą sprawiło, że człowiek inaczej patrzy na święta - jak na przykry obowiązek, bo przecież należy je jakoś obchodzić. Dlatego życzę wszystkim, by święta to było przede wszystkim radowanie się z okazji Bożego Narodzenia, radość z lepienia pierogów dzień wcześniej i dekorowania choinki w Wigilię. By dzielenie się opłatkiem było szczere i miłe, a zasiadanie przy wspólnym stole odbywało się w przyjemnej atmosferze. By święta były takie, jak kiedyś.

święta

by ~smutnaIzla
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
27 29

Za moich "młodych" czasów, w domu zawsze była "świąteczna gównoburza". Matka na wszystkich wrzeszczała, że jej nie pomagamy, a jak chciałam jej pomóc przy kolacji wigilijnej, to kazała spieprzać z kuchni, bo źle robiłam. Później przy pierwszej poważnej pracy, specjalnie brałam "wigilijną zmianę", żeby ominęły mnie te piekielne przygotowania. Teoretycznie mnie omijały, ale darli się na mnie, że "se do pracy poszłam, zamiast pomagać". Teraz dopiero, będąc mężatką, mam święty spokój i normalne święta.

Odpowiedz
avatar singri
9 11

@Bryanka: Oj znam to...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

@Bryanka: u mnie bylo to samo, odkad wyjechalam zagranice to mam spokoj bo nie przyjezdzam na kazde swieta, a jak przyjade to mam specjalny status goscia ;)

Odpowiedz
avatar Mavra
8 10

@Bryanka: Z mamą miałam podobnie, ale z babcią to było super przygotowywanie. Wiedziałam co mam zrobić i jak skończyłam to pytałam co następne. A z mamą jak pytałam co zrobić to od razu wrzask i stwierdzenie "Jak ci powiem/pokażę to już sama zrobię".

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 11

@Bryanka: Witam w klubie. Z tego powodu i religijności równej zeru świąt nie obchodzę. Po prostu nie sprawia mi to żadnej radości. Jak byłem mały, to święta mnie rajcowały. Choinka, prezenty itp. Z wiekiem zacząłem dostrzegać coraz więcej rzeczy, które mi się nie podobały, i je zapamiętywać. Wiadomo, że dzieci mają bardzo krótką pamięć, więc takich kłótni z wczesnego dzieciństwa po prostu nie pamiętam. Co nie znaczy, że ich nie było.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 10

@nursetka: Odkąd mieszkamy poza krajem, to ani razu nie zjechaliśmy do Polski na święta. Dwukrotnie Wigilia odbyła się u ojczyma, który jest Anglikiem. W tym roku Wigilia będzie u nas, głównie z lenistwa, bo mężowi nie chce się nigdzie jeździć, a ja gotować lubię. Poza tym nasz dom, nasze zasady. I w końcu mogę mieć taką choinkę jaką chcę! Czyli bardzo kolorową, wręcz jarmarczną, z aniołkami, dzwoneczkami i innymi duperelami, a nie w jednym kolorze "bo musi pasować do salonu i takie teraz modne!". Jeszcze takim moim koszmarem z dzieciństwa i czasów nastoletnich było dzielenie się opłatkiem. Jako berbeć byłam zmuszana do wylewnego składania życzeń ludziom, których praktycznie nie znałam, a jak miałam te naście lat, to życzyli mi głównie "dobrych stopni i KAWALERA". @Mavra: U mnie mama z babcią się strasznie żarły, a z biegiem czasu jest tylko gorzej. @pasjonatpl: Z dzieciństwa pamiętam też prezenty, słodycze i to, że dorośli cały czas siedzieli przy stole, jedli i gadali, a nam - dzieciom, wydawało się to koszmarnie nudne :D

Odpowiedz
avatar singri
7 11

@Bryanka: Ja zawsze chciałam właśnie skromną w 2-3 kolorach, a babcia upierała się przy zawieszeniu WSZYSTKICH bombek jakie mieliśmy. Choinka nie była nawet jarmarczna, była po prostu przeładowana. I oczywiście to ja nie miałam gustu, gust miała tylko babcia.

Odpowiedz
avatar katem
6 10

@Bryanka: Też nie lubiłam świąt przez tą naprężoną atmosferę przed wigilią - bo najważniejsze żeby zrobić wszystko, przygotować i zdążyć na jakąś ustaloną porę - poganianie i pretensje, bo każdy uważa, że tyle robi, a reszta się obija. Polubiłam święta, gdy byłam parę lat w USA - mieszkałam u przyjaciółki. Przygotowanie świąt i wigilii to była przyjemność - wspólne gotowanie i pieczenie, gdzie każdy robił, co umiał najlepiej, a do wigilii siadaliśmy, gdy wszystko było gotowe - raz z tą pierwszą gwiazdą a raz o wiele później - i nikomu to nie przeszkadzało. Wtedy odczułam tą przyjemność ze świąt. Po powrocie do kraju chciałam to wprowadzić i u siebie, ale u nas się nie da. Moja rodzina jest poprzestawiana i widocznie nie wyobrażają sobie świąt bez tej nerwówki. Dlatego od pewnego czasu staram się nie spędzać świąt z rodziną.

Odpowiedz
avatar singri
11 11

Nienawidzę wypasionych prezentów dla dzieci... Przecież to są Święta, a nie zawody "kto kupi droższe badziewie"! Sama własnej córce podłożę pod choinkę książkę i chyba jakąś niewielką maskotkę. Od mojego brata dostała już "perfumy". Czy reszta rodziny coś jej sprezentuje - nie wiem i nie oczekuję tego. Jeśli już, zapewne będzie to właśnie jakiś drobiazg... Bo przecież nie o prezenty tak naprawdę chodzi! Jeśli dzieci w Twojej rodzinie nie doceniają drobnych prezentów, to są wychowywane na nieszczęśliwych dorosłych. Obawiam się, że nie będą umiały w przyszłości cieszyć się z małych rzeczy, będą oczekiwać od życia jakichś niesamowitych przyjemności...

Odpowiedz
avatar Shi
20 22

Nie rozumiem czemu dzieci nie mogą się cieszyć z prezentów I rodzinnego spotkania. To jakieś niemożliwe czy co? Dajcie znać, bo jeśli tak to już znalazłam lukę w matrixie... lata przed tym jak Matrix wyszedł. Poza dekorowaniem choinki i domu nie lubię przygotowań do świąt. W sumie cieszę się, że rodzice oststnio sobie odpuścili wielkie sprzatanie domu i wyszukane potrawy. Dzięki temu święta są spokojniejsze i nie ma tego napięcia przed nimi. PS: nie każdemu gotowanie, a w szczególności lepienie pierogów, sprawia radość :) PPS: daj ludziom obchodzić święta tak jak oni chcą, a nie jak ty chcesz. Nikt raczej nie przystawia Ci lufy do głowy i nie każe kupować drogich prezentów. Nie chcesz to tego nie rób. Proste.

Odpowiedz
avatar bipi29
8 8

@Shi: Lepiej bym tego nie ujęła.

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

@Shi: racja, ja się cieszyłam i z prezentów, i z specjalnych potraw, i wspólnego gotowania i odwiedzin rodziny. W pewnym wieku prezenty schodzą na drugi plan. Chyba, że faktycznie dziecko jest nakręcone wyłącznie na prezenty... Ale to ma już niewiele wspólnego ze świętami, a z wychowaniem.

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
19 25

A gdzie tu jakaś piekielna historia? Ja tu widzę tylko przemyślenia autora. Piekielni to nie blog.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

W Twojej rodzinie coś poszło bardzo nie tak...

Odpowiedz
avatar Aluna
3 5

Niestety ale to dorośli uczą tego dzieci. Rodzice często chcą dać dzieciom coś wyjątkowego, babcie i dziadkowie nie znają umiaru (bo za ich czasów takich rzeczy nie było i wnuki mają mieć wszystko). Więc dzieci tu najmniej winne..

Odpowiedz
avatar Iras
8 8

Zmień towarzystwo, skoro tak ci nie pasuje ich podejście. "Czy tylko mi się wydaje że dla nich święta to tylko wypasione prezenty?" Chyba tylko tobie i twojemu towarzystwu i podobnym. U mnie są cztery dorosłe osoby + 2 dzieci (2,5 roku, 4,5 roku) - fakt, dzieci dostają od każdego coś, tyle że są to drobiazgi. Kupowanie dziecko super, hiper interaktywnej zabawki za kilka stów - bezsens. Nie raz dziecko bardziej się ucieszy z przykładowo figurki do samodzielnego pomalowania. Czas zabawy będzie i tak podobny. Prezenty pod choinkę u większości wbiły się w tradycję - sama nie wyobrażam sobie wigilii bez tego elementu. Tyle, ze wszystko z umiarem. Im kosztowniejsze i bardziej "wypasione" prezenty, tym większego roszczeniowca się sobie hoduje. Cenniejszy bedzie faktycznie przydatny drobiazg, niż full wypas, ktory zaraz pojdzie w kat

Odpowiedz
avatar Xynthia
4 4

@Iras: Odnośnie super, hiper interaktywnej zabawki - raz tylko kupiłam coś takiego Młodej, akurat miałam więcej kasy, pomyślałam, że się ucieszy. Czas zainteresowania zabawką (po pierwszym wybuchu radości, że taka super, ekstra i w ogóle och i ach) - niecała godzina. Potem zabawka wylądowała w kącie i pozostała tam aż do czasu oddania jej komuś...

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@Xynthia: Wiesz, są dzieci i dzieci. Moja np jak się przypięła do takiej zabawki, to kilka miesięcy nie było nic innego w domu słychać. To był taki domek, co po naciśnięciu odpowiednich guziczków albo śpiewa, albo mówi wierszyk i pamiętam, że były przyciski 1-10, więc nauczyła się z niego liczyć. Odstawiła zabawkę jak już wszystkie wierszyki i piosenki znała na pamięć.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Xynthia: Wcale bym się nie zdziwił, jakby taki był plan producenta. Dziecko cieszy się zabawką przez bardzo krótki czas, więc trzeba kupić mu coś nowego. I tak w kółko. A obroty firmy rosną.

Odpowiedz
avatar maranocna
11 13

Szatanie, kolejna jęczybuła. Atmosfera świąt zależy od ludzi z którymi się je spędza. Dzieci oczekują prezentów i od zawsze były one dla nich ważną częścią świąt, co nie znaczy, że to wszystko na czym im zależy. Gadasz jakbyś osobiście zajrzała do każdego domu. To nie święta się zmieniły tylko ty i ludzie z którymi je obchodzisz. Informuję cię, że spora część świata nadal lepi pierogi, cieszy się z bombek na choince i przebywania z bliskimi. Ile ty w sumie masz lat? Święta skomercjalizowano już dawno temu.

Odpowiedz
avatar Meliana
9 9

A ja się cieszę, że u mnie Święta przestały być takie, jak kiedyś. Że rodzinka wyluzowała i już nikt na nikogo nie wrzeszczy, że jest fafnastego grudnia, a tu jeszcze choinka nie zamówiona, lampki na balkonie nie powieszone, okna nie pomyte, kurze spod szafy nie wymiecione... Że daliśmy sobie spokój z kupowaniem na siłę prezentów dla każdego z osobna i lataniem po sklepach do samej Wigilii. Że już nie musi być koniecznie 12 potraw, pichconych koniecznie w Wigilię, od bladego świtu, w napiętej atmosferze, bo "moglibyście się domyślić, w czym trzeba pomóc!". Że wszyscy zluzowali gacie i machnęli ręką, bo Święta odbędą się i bez wykrochmalonych firan, a dwie potrawy w tę, czy wew tę nikomu różnicy nie zrobią. W końcu jest atmosfera. Widocznie u ciebie rodzina zmieniła się w drugą stronę, ale to już nie wina czasów, świata, ani obcych ludzi, do których masz pretensje...

Odpowiedz
avatar Agnieszka77
5 5

No nie wiem, ale moim zdaniem oczekiwania tych wypasionych prezentów to nasza wina. Ja mam 5 chrześniaków i żadne nie dostaje wypasów - do 100 zł. każdy. Najstarsze kasę plus czekoladę, młode prezent (do 100) i czekolade. Dorośli prezentów sobie nie robią, nawet ja z mężem. Syn już nastolatek, dostaje od nas prezenty wypasione, bo było uzgodnione z nim, że nie ma w ciągu roku żadnych innych prezentów, tylko na BN, no i nie mam z nim żadnych problemów, uczy się bardzo dobrze i to niejako "zapłata" za jego pracę (naukę) :D Jednak wie, że prezenty będą w miarę naszych finansowych możliwości, nic ponad to.

Odpowiedz
avatar Ophelie
7 7

To nie swieta sie zmienily tylko Ty doroslas. Magia Swiat jest wieksza jak sie jest dzieckiem, obowiazkiem jest ubranie choinki, ubabranie sie maka przy "pomocy" mamie i sprzatniecie pokoju. Zapytaj rodzicow, czy oni tez tak widzieli swieta kiedy bylas dzieckiem. Kiedy trzeba bylo zrobic kalacje wigilijna, duzo wystawniejsza niz inne kolacje i trzeba bylo miec na to pieniadze i znalezc produkty, ktorych dostepnosc nie byla taka jak dzis.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@Ophelie: A ja się nie zgodzę. Gdy ja byłam dzieckiem Wigilia i Święta wyglądały tak, jak wielu tu opisuje - ganianina, "bo ty nic nie pomagasz" i "Święta nie są od tego, żeby odpoczywać, kobieta odpoczywa dopiero w grobie". No i niekończące się wizyty - ciotka, kuzynka z mężem i dziećmi, bracia, z czego jeden z narzeczoną - wszystkie te osoby moja matka obsługiwała w stylu "all inclusive" i wymagała ode mnie tego samego Teraz sama "muszę" wszystko zrobić. Dokonałam rachunku sumienia i oddzieliłam to co "muszę" zrobić od tego co zrobić chcę. Nie silę się na dwanaście potraw, zresztą u "teściów" Wigilia jest raczej składkowa, każdy przyrządza kilka potraw które wychodzą mu najlepiej i wszyscy są zadowoleni. Całą pracę rozkładam sobie najmarniej na dwa tygodnie przed Świętami, żeby w Wigilię nie zaharować się do upadłego. I dopiero teraz Święta mają dla mnie tę magię, ten czar... Gdy nie czuję przymusu.

Odpowiedz
avatar Raveneks
1 1

@singri: Dokładnie to jest najważniejsze- żeby nie było przymusu. Może jestem dziwny, ale jak odwiedzam kogoś to naprawdę nie oczekuję bycia podjętym obiadem, zwłaszcza że nie przepadam za świątecznymi potrawami. Dodatkowy plus jest taki, że nie muszę siedzieć długo jeśli tylko wpadnę na herbatę i ciastko :)

Odpowiedz
avatar annabel
0 0

@Ophelie dokladnie o tym samym pomyslalam! Swieta nadal maja ta sama magie- ale dla dzieci. Dla mnie teraz sa bardziej o polaczeniu pracy, organizacji swiat i mysleniu o wszystkich i wszystkim. I musze w nich szukac ta magie.

Odpowiedz
avatar elda24
7 7

A ja tam lubię kupować swoim dzieciom wypasione prezenty i nic nikomu do tego właściwie. Starsi chlopcy piszą list do Mikołaja na początku grudnia, a ja potem wybieram coś z listy życzeń, co wiem, że nie trafi zaraz do kąta. I mam dużą frajdę z jazdy po sklepach lub szperania w necie. Tak samo uwielbiam kupować mężowi jakieś śmieszne, ale praktyczne prezenty, bo wiem, że on to lubi. Bardzo lubię szperac już w październiku za jakimś cudenkiem dla mojej mamy, dla babci od 8 lat co roku robimy kalendarz ze zdjęciami prawnuków, bo mówi, że przynajmniej tak może ich pooglądać. Czemu mam się z tym czuć gorzej niby? Stać mnie, to kupuje drogie. Moje dzieci nie są rozpuszczone, za wszystko zawsze dziękują.

Odpowiedz
avatar Raveneks
0 0

U mnie jest jakieś mniejsze ciśnienie na wielkie spotkania i bardziej zaczęło się liczyć co kto zje niż ile jest potraw. Zamiast wielkich przygotowań wolimy mieć chwilę czasu dla siebie. Prezentów też jakby mniej, każdy "wszystko ma", więc kupujemy tylko drobne upominki. W sprawie prezentów może istotne jest to, że w bliższej rodzinie nie ma małych dzieci. Taka wigilia mi bardziej odpowiada. Mniejsza, bez spiny, za to z odrobiną uwagi dla każdego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Pamietam jak kiedys na Zajaczka dostalam dwa wory cukierkow zamiast jak to co roku jeden, ale narzekalam, ze za duzo, albo jak na Swieta dostalam czekolade otworzylam i znalazlam pieniadze to chcialam oddac, bo juz dostalam prezent. Teraz to siostrzency sa rozpuszczeni w dodatku maja jeszcze urodziny w okolicy Mikolaja, tego nie kupisz, bo nie chca, a tydzien temu sie cieszyli.... rozpuszczeni strasznie.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
1 1

I kto w tej historii jest piekielny? Jakieś konkretne doświadczenie, czy pieprzenie w stylu "ta dzisiejsza młodzież to taka i owaka"? To nie jest portal do promowania swojego światopoglądu, tylko o opowiadaniu historii o piekielnych.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

Wygląda mi na wrzutkę, żeby z odpowiedzi w komentarzach napisać rozprawkę na język polski...

Odpowiedz
avatar Allice
0 0

Co, może wychowałam się w patologicznej rodzinie bo zawsze każdy miał prezent? I to zwykle taki na który szkoda było codziennego budżetu? U mnie to wygląda tak że jest budżet na prezenty, kazdy ma tyle a tyle na prezent, plus zwykle dodatkowe prezenty dla rodziców od dużych już dzieci ;). nie masz nic konkretnego? Kasa w czekoladzie będzie czekać. I co? Zawsze yak było. I mi z tym dobrze

Odpowiedz
avatar fursik
0 2

"Kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów." A niech każdy obchodzi, jak chce, bez konieczności czytania i wysłuchiwania frazesów rodem ze szkolnych jasełek.

Odpowiedz
avatar nikiriki
1 1

Muszę przyznać, że za dzieciaka też czekałam na czekoladę i książkę od jak największej liczby osób. Dopiero jak przyszło mi pracować zrozumiałam, że to m.in. czas spotkania z rodziną i odpoczynku. Czasem człowiek może musi dojrzeć i zaznać pewnych rzeczy (chociaż wiadomo że wychowanie robi ogromną robotę)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

niestety masz racje, tak wygladaly wszystkie swieta u moich rodzicow, z dogadywaniem ojca i upokarzaniem mnie najchetniej- i dlatego od lat u nich nie bywam na swieta w tym roku pojechalam do Dziadkow, i razem z nimi do Wujkow na Wigilie rozpoczelismy czytaniem Biblii, potem oplatek, kolacja, spiewanie koled wieczorem Pasterka ( gdyby nie to, ze Babcia zle sie poczula i chciala wracac do domu, polozyc sie, siedzielibysmy do tej pasterki i poszli wszyscy razem) mocno szanuje

Odpowiedz
Udostępnij