Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chyba jednak ja jestem w tej historii stroną z piekła rodem, ale…

Chyba jednak ja jestem w tej historii stroną z piekła rodem, ale to już oceńcie sami.

Zacznijmy od tego, że w okresie buntu młodzieńczego zanegowałam istnienie Boga, przestałam chodzić do Kościoła, nie mam nawet bierzmowania, a żeby postawić kropkę nad „i”, któregoś dnia pobiegłam do proboszcza z aktem apostazji. Tak naprawdę nigdy nie miałam problemów z racji swojego wyboru, ale jednak z jakiegoś powodu tu jestem. Otóż mam jeszcze rodzinę. Taką, z którą najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Odkąd pamiętam trudno było mówić o jakiejkolwiek zażyłości, za to o wzajemnym wylewaniu na siebie pomyj, obgadywaniu i oszukiwaniu... temat rzeka. Jedna z ciotek już dawno dała mi do zrozumienia, że nieważne co będę w życiu robić, dla niej i tak będę śmieciem.

Trzy lata temu moja kuzynka (córka wspomnianej cioci) urodziła dziecko, więc kilka tygodni później otrzymałam propozycję nie do odrzucenia, a raczej nakaz zostania matką chrzestną, bo "nikt inny nie może", a przecież apostazję można cofnąć, te brakujące sakramenty nadrobić i tak dalej... Odmówiłam twierdząc, że ze względów formalnych nie mogę tego zrobić, a także nie jestem ubezwłasnowolniona, więc mam jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie. Wybór uzasadniłam mówiąc, że chrzestnym nie powinna być osoba, która w kościołach bywa tylko jako turystka, Katechizm Kościoła Katolickiego dość jasno określa funkcję rodzica chrzestnego, a ja ze względu na osobiste poglądy nie spełniam określonych wymogów, więc wyznaczanie kogoś takiego jak ja, świadczy o lekceważącym stosunku do religii. Stwierdziłam też, że zgadzając się, zaprzeczyłabym praktycznie wszystkim swoim poglądom, więc nie ma takiej opcji. Zrozumienie i uszanowanie mojego wyboru? Nie w tym świecie. W ciągu kilku minut dowiedziałam się, że jestem niewdzięcznym potworem, który odmawia dziecku i przez moje wybory dziecko będzie miało problemy w życiu(?). Zakończyłam rozmowę utrzymując, że nie odmawiam dziecku, tylko jego matce.

Sprawa się rozniosła i nawet rodzice, którzy do tej pory nie ingerowali w moje wybory, mieli do mnie przez jakiś czas pretensje. Reszta jednogłośnie okrzyknęła mnie największym potworem na świecie, nazistką, winną wszystkich plag egipskich, Holocaustu i nie wiadomo jeszcze czego. Po latach sprawa przycichła, niesmak pozostał, ale nie narzekam na spokój.

rodzina religia

by VinvmSabbati
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kartezjusz2009
21 25

Jeśli w taki sposób przedstawiłaś sprawę cioci, to nie mam do Ciebie żadnego zarzutu. Wręcz przeciwnie - powinienem Ci dziękować, że uszanowałaś wyznanie (podobno) większości Polaków. Jako zadeklarowanemu i (trochę) świadomemu Katolikowi, z przerażeniem czytałem jak to ktoś po pierwsze pytał zadeklarowanego ateistę o bycie chrzestnym, a po drugie obrabiał tyłek po usłyszeniu uzasadnionej odmowy. W głowie mi się to nie mieści. (Niestety wiem, że to jest całkiem możliwe.)

Odpowiedz
avatar Meliana
5 9

@kartezjusz2009: Większości? Chyba żartujesz :) Według kościelnych statystyk, nakaz uczestnictwa we mszy niedzielnej i świątecznej realizuje ok. 14% wiernych. Eucharystię regularnie przyjmuje ok. 9%. Reszta tej "większości", to ludzie mniej więcej tacy, jak ta rodzinka opisana przez Autorkę - różnią się tylko stopniem zainteresowania tym, co ludzie powiedzą. Dlatego, jako katoliczka, jestem za rozwiązaniem konkordatu i wprowadzeniem podatku na cele religijne.

Odpowiedz
avatar Meliana
4 6

@kartezjusz2009: Mea culpa - faktycznie, musiałam źle spojrzeć, widocznie były to jakieś statystyki regionalne, albo coś, nie jestem w stanie tego w tej chwili sprawdzić, bo nie mogę znaleźć tego artykułu. Na rok 2017, według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, wskaźniki ogólnopolskie kształtują się na poziomie odpowiednio 38% i 17%. Źródła: https://nowiny24.pl/najnowsze-wyniki-liczenia-wiernych-wzrosla-liczba-osob-chodzacych-do-kosciola/ar/c1-13792353 https://oko.press/wiernych-w-kosciolach-wcale-nie-przybywa/ https://www.gosc.pl/doc/5905866.W-niedziele-20-pazdziernika-doroczne-badanie-praktyk-religijnych Wygląda to co prawda nieco lepiej, niemniej nadal sporo brakuje do połowy, a co dopiero większości.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2019 o 14:39

avatar kartezjusz2009
-4 8

@Meliana: Po pierwsze - mówiąc o "większości" mówiłem o deklaracjach widocznych zarówno po stronie Kościoła jak i GUS-u. Dodałem w nawiasie "podobno", bo choć nie mi oceniać czy zadeklarowany katolik wierzy nadal w Boga, to jednak czuję, że źle się dzieje w społeczeństwie i nie do końca te statystyki mówią w 100% prawdę. Co do konkordatu - nie rozumiem dlaczego mniejsza ilość wiernych ma mieć na to wpływ. Konkordat jest umową między dwoma państwami. Rozwiązując go, Polska uznałaby, że Państwo Kościelne (teraz Watykan) jest niemile widziane na naszym terenie, a wszelka jego działalność (w tym parafie, biskupstwa) przestają być prawnie chronione (zaczną podlegać pod inne prawa). W którym miejscu wprowadzanie zamętu miałoby posłużyć dobru którejkolwiek ze stron? Co do "podatku na cele religijne": sama możesz takowy odprowadzać. Istnieje możliwość wykonania darowizny na cele kultu religijnego: https://www.pit.pl/darowizny-koscielne/ . Oczywiście można też wpłacić pieniądze nie rozliczając tego w PIT-cie, ale wtedy to już nie będzie "podatek", ale "ofiara" :) .

Odpowiedz
avatar szafa
0 4

@kartezjusz2009: Myślę, że wiele osób atakujących konkordat nie ma pojęcia, co tak naprawdę jest tam zawarte, tylko gdzieś coś usłyszeli, że jest konkordat i przez to wszyscy utrzymujemy Kościół. Podobnie mało kto z takich osób się orientuje, że Kościół jak najbardziej płaci podatki (choć oczywiście sprawą dyskusyjną jest ich wysokość i adekwatność do dochodów)

Odpowiedz
avatar irulax
4 8

Zawsze mi się wydawało,że świadomych katolików w Polsce jest góra 10% całego społeczeństwa i to bardzo optymistyczny szacunek. Historia wydaje się bardziej typową niż piekielną. Szkoda jednak, że na Ciebie trafiło.

Odpowiedz
avatar DeceiverInI
-2 14

wg mnie to smieszy - wiadomo ze do zstania rodzicem chrzestnym wymuszaja bo BEDZIE KUPYWAL PREZENTY CHRZESNIAKOWI UUUUUUU ale hola hola z jakiej racji? to zadne zobowiazanie! ja bym ie zgodzil a potem to ola i nigdy nic nie dal :) cale zycie starzy by sie plulu ze "zmarnowali" wybor chrzestnego

Odpowiedz
avatar singri
-1 3

@DeceiverInI: Jedyne prezenty jakich "wymagam" od chrzestnych mojego dziecka, to: Trochę uwagi raz na jakiś czas, w zależności od ich możliwości, i z okazji I Komunii Św coś drobnego, związanego z religią (Biblia, medalik, obrazek na ścianę...). Kiedyś była tradycja, że matka chrzestna fundowała dziecku strój komunijny, ale na szczęście już odeszła do lamusa. No i potem obecność na bierzmowaniu...

Odpowiedz
avatar dyndns
3 5

Piekielna to była rodzinka a nie ty.

Odpowiedz
avatar arturion37
3 7

Psy szczekają a karawana idzie dalej. Nie rezygnuj z poglądów i szczerości.

Odpowiedz
avatar szafa
3 5

Pocieszę Cię, że jak Ci coś w życiu nie wyjdzie, to będziesz dodatkowo całe życie słyszeć, że to przez to, że do kościoła nie chodzisz Cię Bóg pokarał

Odpowiedz
avatar yfa
-2 2

Na taki typ jest jedna metoda: powiedzieć, że się w tajemnicy zosało Jehowym, muzułmanem, buddystą, żydem, gejem albo cyklistą. I żeby absolutnie tego nie rozpowiadali. Bo każdą formę agnostyzmu czy ateizmu uznają za fanaberię, małe móżdżki nie pojmują, że ktoś zostawił jahwoludki tam, gdzie św. Mikołaja, za to innowierstwo, to już poważna sprawa. Najlepiej każdemu opowiadaj inną historyjkę, zobaczysz, jak się "nie rozpowiada". Przy okazji patent na odwiedziny Jehowych: powiedzieć, że się było świadkiem, ale się wypisałaś. Obraza, foch i wpisanie na czarną listę.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

Moja koleżanka miała podobną sytuację jako chrzestna - jest ateistką, chociaż nie dokonała apostazji, bierzmowania też zdaje się że nie ma, rodzina wymusiła na niej takie bycie chrzestną, a co najlepsze księdzu nie przeszkadzał fakt, że ona nie wierzy, wystarczyło że rodzice dziecka dali jakiśtam datek... A przecież jednym z kluczowych zadań chrzestnego powinno być wychowanie w wierze, więc tu naprawdę hipokryzja hipokryzję goni. Sama wierzę w Boga, chociaż odrzucam kilka kluczowych kwestii katolickich (m. in. nie uznaję instytucji Kościoła), więc określam się jako chrześcijanka, ale absolutnie nie katoliczka. A do takiej zmiany paradoksalnie doprowadziło mnie właśnie bliższe przyjrzenie się kwestiom wiary (należałam też przez rok do oazy i generalnie starałam się te kwestie faktycznie w miarę zgłębić, a nie po prostu uczestniczyć w obrządkach bo tak wypada, bo wszyscy w mojej rodzinie to robią), m. in. spostrzeżenie, że spośród tych tłumów ludzi chodzących do kościoła tylko naprawdę niewielka część faktycznie robi to z wewnętrznej potrzeby, za to lwia część po prostu odbębnia obowiązek, a to przecież nie na tym powinno polegać... I kiedy poglądy już mi się w miarę wykrystalizowały też wśród rodziny zapanowało wielkie oburzenie, że wymyślam, albo że szatan mnie opętał (serio o.O). Nie zapomnę jak na przestrzeni kilku lat odbyły się pogrzeby kilku bardzo bliskich członków rodziny, byłam jedną z bardzo nielicznych osób w kościele i jedyną z bliskiej rodziny, która nie przystępowała podczas nich do komunii i to wywoływało naprawdę wielkie oburzenie, do dziś nie wiem co trzeba mieć w głowie żeby zwracać uwagę na takie kwestie na pogrzebie... I oczywiście jeden z drugim członkiem rodziny próbowali mnie niemal prośbą i groźbą przekonywać, żebym nie robiła scen, że przecież co to za problem pójść do spowiedzi, albo w ogóle po prostu do komunii... Także zawsze mam mocno ambiwalentne odczucia odnośnie tego polskiego "katolicyzmu", bo jednak naprawdę z rzeczywistą wiarą to on dziś za wiele wspólnego nie ma.

Odpowiedz
Udostępnij