Czytając historię #85592 Astora, przypomniała się historia mojej żony.
Żona ma koleżankę, na potrzeby historii niech będzie (F).
Notoryczne spóźnianie się o godzinę, półtora na spotkania organizowane przez paczkę znajomych żony to norma. Tłumaczenia były zawsze:
- młody zachorował,
- szef kazał dłużej zostać, itp.
Ale ostatnio (F) przeszła samą siebie. Organizowała swoje urodziny, nieważne które. Zamówiła stolik w luksusowej knajpce, zaproszone były 4 koleżanki, w tym moja żona.
I zgadnijcie co. Nie, nie spóźniła się...
W ogóle nie przyszła...
P.S. Tłumaczenie jak zawsze idiotyczne - zapomniała, mimo że dzień wcześniej wszystko potwierdzała.
W końcu jakaś pozytywna historia! Złota kobieta zorganizowała spotkanie dla gości! To się chwali.
OdpowiedzObecnie w knajpach każdy i tak płaci za siebie wiec jaki problem coś sobie zamówić, skonsumować i zapłacić. I za prezenty nie musiały być stratne (ja bym oddał lub zostawił dla siebie).
Odpowiedz@Dominik: sorry, ale jak zapraszam gości na imprezę. Zwłaszcza urodzinową, to nie wyobrażam sobie by to goście płacili za siebie. Chyba czas zacząć używać zwrotu "a za moich czasów".
Odpowiedz@Dominik: myślę, że problemem jest brak szacunku do innych. Ja bym raczej nie kontynuowała znajomości z tak zachowującą się osobą.
Odpowiedz@kierofca: dla bliskiej rodziny - owszem. Ale dla znajomych, czy przyjaciół - to już inna broszka. Czas się zmienia.
Odpowiedz@Dominik: Nic się nie zmienia. Zapraszając stawiasz się w sytuacji gospodarza podejmującego gościa. To że podejmujesz go w knajpie, nie ma żadnego znaczenia. Jak zapraszasz dziewczynę na kolację to każesz jej ją robić z przyniesionym produktów? Co z Tobą?!
OdpowiedzPółtorej godziny, na litość!!!!! Półtora to może być chleba. Godziny - półtorej!!! W ogóle piszemy oddzielnie...
Odpowiedz