Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Teściowie mojego brata należą do najbardziej niepunktualnych ludzi, jakich znam. O ile…

Teściowie mojego brata należą do najbardziej niepunktualnych ludzi, jakich znam. O ile rozumiem, że jeśli się kogoś zaprasza na przyjęcie, to można się spóźnić 10-15 minut, a w skrajnych sytuacjach nawet i dłużej (pod warunkiem, że się uprzedzi), o tyle regularne pojawianie się 1,5 godziny po czasie bez wcześniejszego uprzedzenia i nawet bez słowa "przepraszam", uważam za brak kultury i brak szacunku do zapraszających, jak i do pozostałych gości.

Niedawno moi rodzice obchodzili rocznicę ślubu, jedną z tych okrągłych. Na tę okoliczność zaprosili trochę gości, głównie swoje rodzeństwo z nieusamodzielnionymi dziećmi (tj. takimi, które wciąż mieszkają z rodzicami) oraz właśnie teściów brata. W rodzinie mojej bratowej brak punktualności z ich strony jest wręcz legendarny i stanowi motyw przewodni wielu rodzinnych historyjek, z tym że nikt nie widzi w tym nic złego. Raczej jest to powód do żartów w stylu: "Ojej, zaprosiliście ich na 17? To trzeba było powiedzieć, że przyjęcie jest na 16, to byłaby szansa, że o 17.30 będą, hihi."

Moi rodzice zaprosili ich i poinformowali, że obiad jest o 14. Dzień przyjęcia - domownicy od samego rana krzątają się po kuchni, nakrywają do stołu itp., zgodnie z wpojoną nam zasadą, że jeśli się kogoś zaprasza na jakąś godzinę, to się czeka na gościa, a nie gość ma czekać, aż wszystko będzie gotowe. W piekarniku grzeje się mięso, ziemniaki się gotują, wszystko wyliczone tak, żeby chwilę po 14 móc to podawać.

Pierwsi goście pojawiają się tuż przed 14, zjeżdżają się kolejni, w tym wujek i ciocia, którzy mieli do przejechania prawie 300 km i od śniadania niczego nie jedli. Godzina 14.30 - są już wszyscy, poza teściami brata. Zniecierpliwiona mama daje komendę, żeby podać zupę i zacząć jeść. Bratowa zbita z tropu pyta:
- A to nie poczekamy na rodziców? (u nich w domu to jest standard)
- Nie dzwonili, że się spóźnią, poza tym wszystko stygnie.
Goście zjedli zupę, zjedli drugie danie, chwila odpoczynku, posprzątałam naczynia i wstawiłam je do zmywarki, brat rozstawił talerzyki deserowe, zaczynamy zbierać zamówienie na kawę / herbatę, bo będzie tort.

Tort pokrojony, podany, w sumie poznikał już z talerzy, jak wreszcie zadzwonił domofon. Godzina 15.30, przychodzą teściowie. Ani me, ani be, żadnego przepraszam, żadnego tłumaczenia, zadowoleni wchodzą do salonu. Podałam im talerzyki z tortem.
- O, to u was obiad zaczyna się od tortu? - spróbował zażartować teść.
- Nie, u nas obiad zaczyna się punktualnie, a jakiś czas później jest deser - odpowiedziałam. - Ale z obiadu coś jeszcze zostało, mogę podać, ale będzie zimne, bo nie mamy kucharki do pilnowania garów, a my też byśmy chcieli usiąść z rodzicami i porozmawiać, a nie tylko dyżurować w kuchni.
Teść zmieszany zamknął się w sobie, a jego żona wbiła wzrok w talerzyk z tortem. Do końca przyjęcia nie odzywali się, wyraźnie zawstydzeni tą uwagą. Ciekawa jestem, czy wyciągną wnioski na przyszłość.

brak punktualności

by astor
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
19 19

Mam nadzieję, że coś do nich dotarło. Miałam taką znajomą, która wiecznie się mocno spóźniała, więc zaczęłam odwoływać spotkania. Tzn. jak nie było jej już 20 minut to pisałam, że w takim razie się nie spotkamy (i się tego trzymałam). Po którymś odwołaniu z kolei przestała się spóźniać (jak już, to 15 minut maks i wysyła SMSa) i trwa to już kilka lat.

Odpowiedz
avatar unana
18 18

Nie, nie wyciągną wniosków, albo dosłownie raz czy dwa będą w miarę punktualnie i wrócą do swojego przyzwyczajenia. Znam taką parę. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale dokładnie tak samo to wygląda: pada pytanie: na którą będziecie/na którą zrobić obiad? Odpowiedź: będziemy o 13. Godzina 14:15 ich dalej nie ma. Wreszcie - 14:30 są! Ani słowa wyjaśnienia, bo po co - zawsze tak przychodzą, każdy przyzwyczaił się od tych prawie piętnastu lat. Prośby i groźby nie skutkują. Punktualnie (czyli w ich przypadku między 15 a 30 minut spóźnienia) są raz na rok albo rzadziej i wtedy bardzo się tym szczycą. A potem znowu godzina lub półtorej spóźnienia. Przez lata mówiłam żeby im podawać, że np wszystko będzie gotowe na 12, a tak naprawdę przygotować na przed 14, bo wtedy jest szansa, ze nie trzeba będzie na nich czekać. A gdzie tam - nikt mnie nigdy nie słucha, dostają informację, że mają być na 14 to są prawie przed 16.... Dorośli ludzie i niby odpowiedzialni ludzie....

Odpowiedz
avatar PooH77
20 22

@unana: Przestałbym takie osoby zapraszać.

Odpowiedz
avatar unana
0 6

@PooH77: trochę ciężko wtym przypadku nie zapraszać tak bliskiej rodziny. Nie chcę wydawać się w szczegóły, bo to byłaby bardzo długa historia i obawiam się, że nawet bezpodawania jakichkolwiek imion czy nazw miejscowości można y rozszyfrować o kim mówi gdyby ktoś z rodziny lub przyjaciół to przeczytał.

Odpowiedz
avatar Habiel
25 27

@digi51: Jeśli jest to obiad w domu, zrobiony przez gospodynię, to nie dziwię się takiemu trybowi. U mnie rodzinne spotkania wyglądają podobnie. Umawiamy się, dajmy na to na 14, chwila pogaduszek i obiad (zazwyczaj jednodaniowy). Po obiedzie chwila odpoczynku i od razu na stole pojawia się ciasto, herbata, kawa-deser, tak aby każdy z gości mógł swobodnie sobie ze słodkości skorzystać. Na koniec, zazwyczaj przed samym rozjazdem gości, jakaś ciepła, szybka kolacja-bigos, barszczyk, wędlina, bo mieszkamy w takich odległościach od siebie, że lepiej coś wrzucić na ruszt przed drogą do domu. Jak się spotyka z rodziną na jakiejś uroczystości i trzeba samemu gotować, to kumuluje się posiłki. Nie zaprasza się kogoś, żeby odkrzykiwać mu z kuchni.

Odpowiedz
avatar kerownik
21 25

@digi51: Nie masz się do czego przyczepić?

Odpowiedz
avatar Balbina
13 15

@Habiel: U mnie w rodzinie tak samo.Prawie jak na akord. Maks 30-40 minut już po obiedzie i zaraz kawa plus ciacho. I póżniej dogorywanie z przejedzenia.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 16

@digi51: Rosół jest najlepszy jak jest gorący,no chyba że Ty lubisz zimne,tłuste oka jak zostają na ustach.Więc się go szybko je. Kluski śląskie jak są zimnawe to są twarde i niesmaczne,tak samo ziemniaki więc nie dziw się że ludzie dość szybko jedzą. No chyba że potrawy są w bemarze ale dom to nie knajpa. Egzotyczne potrawy to się pewnie u Ciebie serwuje w restauracji i trzeba się w skupieniu przyjrzeć od której strony zacząć konsumpcję.

Odpowiedz
avatar astor
9 11

@digi51: U mnie w domu właśnie tak jakoś jest. Dopiero po podaniu ciasta oraz kawy / herbaty tempo zwalnia i po prostu się plotkuje, a jak ktoś ma ochotę, to raz na jakiś czas nałoży sobie na talerz coś słodkiego. W tym przypadku tempo było też trochę podyktowane obecnością niektórych gości, którzy przyjechali z daleka i musieli wracać jeszcze tego samego dnia. Teraz to i tak jest spokojnie z jedzeniem, bo pamiętam, że jak byłam mała to było: dwudaniowy obiad, deser, a po jakimś czasie na stole lądowała jeszcze wędlina, sery, grzybki, ogóreczki itp.

Odpowiedz
avatar Balbina
5 11

@digi51: Na Ciebie jedną spożywającą obiad rodzinny w skupieniu, jest w tej historii szybsze tempo u -autorki -Habiela -Astora i u Balbiny Więc się nie dziw takiej reakcji.I jeżeli komentujesz nasze zachowanie jako egzotyczne to się nie dziw komentarza Kerownika-Nie masz się do czego przyczepić?

Odpowiedz
avatar niemoja
16 20

@digi51: NIe chcę być wścibska, ale ile ty nakładasz na talerz, że to "taka ilość jedzenia, że aż niezdrowe"? Na proszonym obiedzie raczej nie nalewasz sobie zupy po brzegi, ani nie nakładasz drugiego "z czubkiem", zwłaszcza mając w perspektywie deser, na który też trzeba zachować miejsce. Tam, gdzie obsługuje gospodyni - je się obiad w normalnym tempie, a dopiero po wyłożeniu deseru rozpoczyna się "życie towarzyskie" - żeby i gospodyni mogła w nim uczestniczyć.

Odpowiedz
avatar astor
9 11

@digi51: Nie przesadzajmy z tą toną żarcia i jedzeniem na akord, zwłaszcza, że każdy ma wolną wolę i jeśli jest przejedzony to może po prostu odmówić i poczęstować się później. Jak tak się zastanowię, to wszędzie, gdzie bywałam, deser był szybko podawany po obiedzie na stół, ale nie był na siłę wciskany. Takie ciasto stało na stole, kto chciał, to się częstował, kto nie miał póki co ochoty, to czekał i albo jadł później, albo w ogóle rezygnował.

Odpowiedz
avatar Balbina
9 11

@digi51: Nie,Ty nie wyraziłaś zdziwienia Ty przeżyłaś szok. Nawet przyrównałaś to do czegoś egzotycznego.

Odpowiedz
avatar mesing
3 7

@digi51: Wyobraź sobie, że swego czasu w takiej instytucji jak wojsko na zjedzenie dwudaniowego obiadu było max 20 minut :) Na początku niektórzy mieli z tym problemy, ale po tygodniu już każdy potrafił w biegu zjeść talerz gorącej zupy, drugie danie i zapić to kubkiem wrzątku :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Ja nie lubie jak mam czekać po pół godziny na kolejne danie. U mnie w domu podaje sie zupe, jak wszyscy zjedza to drugie, a potem odrazu deser. Nie jest to ani na akord, ani nikomu nie wyrywa sie talerza, ale zazwyczaj do godziny wszystko jest zjedzone. Pozniej siedamy na kanapie i rozmawiamy, pojawiasie kawa, herbata, ciasteczka. Podobnie wyglada to na obiadach u znajomych.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 10

@Armagedon: Ależ kochana,obiad proszony się tak podaje. Nikt nie podaje na talerzach gotowca. A co do przystawek to w każdym domu są inne zwyczaje. U Ciebie się je podaje u mnie nie. Bo jak bym skubnęła to i owo przed i popiła winem to nic mi by się już nie zmieściło w brzuszku. Widocznie w Pierdziszewie Mniejszym skąd wielu z nas pochodzi są bardziej ludowe zwyczaje.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 6

@Balbina: Co nie oznacza, że zwyczaje "mniej ludowe" są gorsze i należy je wyśmiać.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 4

@digi51: jestem zdziwiona zdziwieniem. Ile, wg Ciebie, powinno jeść się obiad? Przecież to w maksie jest właśnie jedna godzina.

Odpowiedz
avatar Neomica
3 5

@digi51: "ale nie wiem, co może być przyjemnego we wsuwaniu 3 dań zaraz po sobie. Pomijając, że dla mnie byłoby to po prostu nieprzyjemne smaków, to sądzę, że taka ilość jedzenia w tak krótkim czasie jest po prostu niezdrowa. U mnie w domu robiło się dłuższe przerwy między posiłkami, jeżeli było to krótkie spotkanio to serwowane tylko jedno danie" Idąc do restauracji często zamawia się zupę i główne a często i przystawkę nie mówiąc o deserze. I wyobraź sobie ludzie dają radę bez konieczności odchodzenia od stołu by odpocząć. Co do tempa to serio godzina to jest mało na zjedzenie dwóch dań i wypicie kawy? Wychodzi 20 minut na każde. Akurat tyle by nie zdążyło całkiem wystygnąć.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
1 1

@Armagedon: dzięki za skrót Savoir-vivre’u. Czy jak to napisać :-)

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 7

@Grejfrutowa: A ciekawe, ile, według CIEBIE, powinno trwać przyjecie jubileuszowe? Powiedzmy, z okazji trzydziestej rocznicy ślubu? Godzinkę? A potem co? Pojedli? Popili? Ciasto dostali? Nażarli się? - No to zbierać tyłki do dom, pora na was, impreza skończona? A jak ktoś z innego miasta przyjechał? No, co proponujesz? Kiwanie się nad pustym stołem? A może pierdzenie w kanapę przed telewizorem, bo gospodarze chcą obejrzeć swój ulubiony serial? A tak za trzy, cztery godzinki, jubilaci proponują kolacyjkę, bo sami już zgłodnieli, gospodyni robi na biegu parę kanapeczek z topionym serkiem, z rzodkiewką, lub jajem na twardo, do tego cienką herbatkę z torebki - i tyle? Wiesz, gdzie ja bym miała takie PRZYJĘCIE?

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 3

@Armagedon: od 14 tak do 24 minimum. Ale co ma do tego fakt, że obiad trwa godzinę? I co ty pier... o pustym stole? Jak u ciebie to wygląda? 14 zupa, 18 drugie danie, 22 tort?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2019 o 8:09

avatar Balbina
0 4

@Grejfrutowa: Plusik dodatkowy. Niestety albo stety czasy długich posiadówek już dawno minęły. Stara gwardia przyzwyczajona do długiego siedzenia wymiera. Młodym się nie chce siedzieć w jednym miejscu tak długo i to oni najczęściej szybciej "uciekają" z takich przyjęć domowych. Moja córka ma kolegę którego rodzice robią imprezę i siedzą do usioru przy zastawionym stole.Jedzenie leży bo już nikt nie może w siebie nic wcisnąć.Mordęga. Kręgosłup boli,brzuch napchany przeszkadza a gospodyni zasypia z przemęczenia. Zauważyłam że robiąc nawet takie imprezy grillowe towarzystwo coraz szybciej się wykrusza.Kiedyś kończyliśmy 2-3(zaczynając o 17) a teraz już o 22-23 ludziska się kręcą do wyjścia.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
3 3

@Balbina: Nie wiem, czy minęły, bo nadal na takie posiadówki chodzę. Nie mam (prawie) rodziny, ale mam przyjaciół i ich rodziców. Duża rodzina, duży stół, najpierw obiad (tak, trzy dania w godzinę, szook!), później cały zestaw przekąsek, ciast, zagryzek, zakąsek, wódka, wino, kawa, herbata etc. Później wjeżdża kolacja i znowu: wódeczka, winko, co kto lubi. I po 8 czy 10 godzinach można powoli myśleć, by iść do domu.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 1

@Grejfrutowa: Padłabym na pysk.

Odpowiedz
avatar astor
5 7

@Armagedon: Ja się domyślam, gdzie miałabyś takie przyjęcie i na szczęście nie jesteś zapraszana do mnie do domu, bo po prostu nie potrafisz zrozumieć, że w niektórych rodzinach jest inny rytm i przebieg takich wydarzeń. Łącznie z tym, że jeśli pogoda dopisuje, to po takim deserze wychodzi się na rodzinny spacer, szczególnie w święta.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@digi51: jem mega wolno, czasem na raty a i tak w godzinie mieszcze sie spokojnie

Odpowiedz
avatar Balbina
4 4

Miałam też takich znajomych. Impreza w domu,grill,zabawa w lokalu-zawsze ostatni. Zawsze opóżnienie nawet i półtorej godziny. Jak się do nich dzwoniło puszczali tekst że już,już jedziemy. Po pewnym czasie przestało być to zabawne. Jakoś nasze drogi się rozeszły.

Odpowiedz
avatar wonka0
8 8

Moi teściowie znów są zawsze zbyt wcześnie. Zaproszenie na 17.00 a tu dzwonek o 16.15 ... W domu popłoch, bo my w trakcie sprzątania, po obiedzie jeszcze nie posprzątane... Bo wyjechali wcześniej, żeby wcześniej wrócić...

Odpowiedz
avatar Bubu2016
3 7

@wonka0: Jezu, masz moich teściów? To jest straszne! Jeszcze gorsze od spóźniania się...

Odpowiedz
avatar astor
22 22

@wonka0: Kiedyś, jak byłam mała, przydybałam z okna kuzynkę (kuzynka sporo starsza ode mnie) z mężem i dzieckiem, jak trzeci raz robili kółeczko wokół bloku. Zapytałam dlaczego, a oni odpowiedzieli mi, że punktualność to przychodzenie na czas, ani wcześniej, ani później, i dlatego spacerowali po osiedlu, żeby nie przyjść przed czasen.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
4 4

Nie wyciągną. Mam znajomą, przemiła osoba, ale nie utrzymuję z nią kontaktów właśnie ze względu na katastrofalną niepunktualność. NIC nie jest w stanie sprawić, by pojawiła się na czas.

Odpowiedz
avatar cassis
-4 10

Historia na plus, ALE: *nieusamodzielnione dziecko to nie jest osoba mieszkająca z rodzicami. Nieusamodzielnione to jest dziecko które nie umie samo jeść i ogarniac potrzeb fizjologicznych.

Odpowiedz
avatar astor
5 5

@cassis: Ok, będę pamiętać. Nie mam dzieci, nie czytam poradników rodzicielskich, użyłam skrótu. @starajedza: Skąd domysły, że mowa o dzieciach żerujących na rodzicach? Miałam na myśli moje kuzynostwo, które ma po lat -naście i jeszcze się uczy. W rodzinie mamy duży "rozstrzał wiekowy" jeśli chodzi o moje pokolenie, a ja należę do tych średniaków.

Odpowiedz
avatar cassis
-5 5

@astor: a widzisz, z historii to nijak nie wynika, a wręcz brzmi jakbyś pisała o ludziach dorosłych... A to naprawdę dzieciaki jeszcze :) Zawsze można napisać że dzieci w wieku szkolnym, albo nastolatki :)

Odpowiedz
avatar astor
1 1

@cassis: Nie pisałam ile mają lat, bo nie sądzę, że to ważne dla historii ;) Raczej chodziło o zobrazowanie tego, że osób było -naście, niektórzy przyjechali głodni, a fakt spóźniania się jednej pary, która była święcie przekonana, że na nią poczekamy, to też nietaktowne zachowanie względem tych, którzy byli na czas.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
-2 2

@cassis: wynika z historii.

Odpowiedz
avatar starajedza
4 4

@astor: uznałam, że jeśli piszesz "nieusamodzielnione" to masz namyśli dorosłych, którzy powinni już się ogarnąć, a tego nie robią. Wydało mi się się logiczne, że jakby ktoś napisał "z dziećmi" to wiaodmo, że nieletnimi.

Odpowiedz
avatar poziomkowePomelo
1 1

Moja teściowa na zapoznawczy obiad spóźniła się 6godzin. W drodze zepsuł się jej samochód, ok zdarza się, ale choć była blisko swojego domu zamiast wrócić do siebie, buliła za podwózkę sąsiadowi i finalnie była unas o godzinie 23.00. Godzinę później już wracała do domu, bo miała na rano do pracy.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
0 0

U mnie w rodzinie jest to samo, tzn. od zawsze moi rodzice spóźniają się minimum godzinę. Trwa to od ponad 20 lat, każdy jest do tego przyzwyczajony, najwyżej wszyscy zaczynają jeść wcześniej i nikt nie ma do nikogo pretensji. ALE! moi starsi mają świadomość - i teściowie z historii też powinni się tego nauczyć - że to co w gronie najbliższej rodziny, to jedna sprawa, a osobną jest wprowadzanie swoich nawyków do obcego lub mieszanego towarzystwa, które wcale nie musi tego tolerować. Reasumując: bardzo dobrze zrobiliście.

Odpowiedz
avatar astor
1 1

@Nimfetamina: Może z historii nie wynika to wprost, ale mnie jeszcze wkurza, że oni zachowują się wtedy jak jakieś gwiazdy i OCZEKUJĄ, że wszyscy będą na nich czekać, jakby byli specjalną kategorią gości. Tak jest to przyjęte u nich w rodzinie, przez wiele lat utwierdzali się w takim przekonaniu, a teraz doszło do zderzenia z rzeczywistością.

Odpowiedz
avatar yfa
0 2

Lepsze takie spóźnienie (sami zostają głodni), niż przychodzenie przed czasem. Ja się staram zawsze spóźnić o 10-15 minut, wystarczająco, żeby gospodarze zdążyli odpocząć po robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę.

Odpowiedz
Udostępnij