Grrr...
Krótki zarys:
Wyprowadzając się z domu tfu(!) rodzinnego zabrałam ze sobą dwie torby. W jednej miałam ubrania, w drugiej starą kołdrę i poduszkę "bo nam się już w sumie nie przyda". Mimo, że wcześniej pracowałam, nie miałam nawet własnego kubka czy talerza. Kupowanie sobie CZEGOKOLWIEK zamiast oddawania pieniędzy matce, było bardzo źle widziane i szeroko komentowane przez wiele dni. Sterroryzowana do potęgi granic, godziłam się na to.
Ale wyprowadziłam się, kupiłam sobie komórkę, kupiłam komputer (rzęcha jakiegoś, ale działał). Pracowałam. Przez kilka lat wysłuchiwałam telefonicznych płaczów mojej matki, jak to nie ma na jedzenie, bo coś tam (potem dowiedziałam się, że był to stek kłamstw, a matka pieniądze przepijała), więc podrzucałam jej to 50, to 100 zł. Tak mnie wychowano, że mam obowiązek pomagać teraz rodzinie, a ja jeszcze nie miałam siły się zbuntować. Ale jednocześnie stopniowo "dorabiałam się" - a to talerze, a to garnek...
Poznałam ojca mojej córki, zamieszkałam z nim i w tym okresie przestałam wspomagać matkę. Kontakt się urwał, by odnowić się po narodzinach wnuczki.
Po odejściu od tegoż (#$!^&%) krótki epizod w rozmaitych instytucjach pomocowych i w końcu jest! Mieszkanie komunalne, pokój z kuchnią, pana Boga za nogi złapałam!
W okresie "urządzania się" mama nawet była do pewnego stopnia pomocna. Załatwiła mi meble do pokoju, które moja ciotka chciała wyrzucić, a także szafki kuchenne, które sama używała kilka lat po tym jak jakaś sąsiadka wyrzuciła je na opał.
Zapytacie, co w tym piekielnego?
Ano nic. Absolutnie nic. Tylko gdy mama poinformowała mnie, że rodzice faceta mojej siostry kupili młodym mieszkanie, więc ona MUSI im kupić meble... No jakoś tak przykro mi się zrobiło. Nie wiem nawet czy słusznie.
Rodzina.
Szczerze - wszystko i wszyscy są dla Ciebie piekielni, od nauczycieli, po sprzedawców i kierowców. Córkę traktujesz przedmiotowo. Ale po tej historii to nawet mi Ciebie nie żal. Po jaką cholere utrzymujesz kontakt? Pozbywasz się problemu i tyle. Ale widać lubisz być męczennicą. Masz dziecko, skup się na byciu lepszą matką, a nie na robieniu za popychadło swojej.
Odpowiedz@starajedza: Mnie co innego zastanawia. Skąd jej matka weźmie na te meble? Kobieta wiecznie potrzebująca wsparcia finansowego i to od córki, której się nigdy nie przelewało, kobieta z problemem alkoholowym, która w swojej kuchni wiesza meble wyjęte ze śmietnika... skąd miałaby mieć tyle kasy, by wyposażyć mieszkanie innej córki? Przecież to są całkiem spore koszty. Weźmie kredyt, a potem każe go spłacać autorce? A może użyła słowa "muszę" w sensie "powinnam", co - wiadomo - że i tak nigdy się nie stanie? Dziwna jakaś ta matka. Wszystkie inne dzieci hołubi, tylko tą biedną singri flekuje od urodzenia...
Odpowiedz@starajedza: Dałaś mi do myślenia, nie powiem...
Odpowiedz@Armagedon: Nie wszystkie. Jeden z moich braci okazał się mądrzejszy ode mnie, odzywa się do matki tylko na Święta i urodziny. To jest tak 1/1- jeden syn dobry, drugi zły. Jedna córka fajna, druga niefajna. A problemy zaczęły się, gdy weszłam w wiek dojrzewania i przestałam być jej bezwarunkowo posłuszna. Też nie wiem, skąd weźmie pieniądze i to akurat mnie nie obchodzi... Kredytu raczej jej nikt nie da...
Odpowiedz@singri: Weżmie chwilówkę. Tam nikt się nie bawi w sprawdzenie zdolności kredytowej.A póżniej będzie płacz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2019 o 8:02
@starajedza: Dzięki za kopa :D Nie, nie wszyscy są dla mnie piekielni. Nauczyciele trochę, ale oni chcą mnie zmobilizować. Kiepsko im wychodzi. Sprzedawcę piekielnego w okolicy mam tylko jednego, ale za każdym razem gdy mijam go z córką musi wołać "Co mama córce kupi, co kupi?!" Gie kupi, chce się odpowiedzieć. Poza tym trafiam na samych miłych. Odkąd jestem w ciąży nie spotkałam ANI JEDNEGO piekielnego przedstawiciela tzw. służby zdrowia. Kierowcy faktycznie bywają denerwujący, ale pewnie jeszcze się na nich nie uodporniłam. Nie wiem tylko, dlaczego twierdzisz, że traktuję córkę przedmiotowo. Naprawdę coś na to wskazuje? Bo może masz rację, a ja sama tego nie widzę? Dziękuję. uświadomiłaś mi, ile jest dobra wokół mnie. Bardzo tego potrzebowałam.
Odpowiedz@singri: oj znam znam, ja zawsze mialam wlasne zdanie i bylam niepokorna- smialam go bronic a ze nie bylo tozsame ze zdaniem mojego starego, to najpierw sie mnie wykrzekl publicznie jak mialam 10 lat, a potem przez kolejne 10 gnoil tylo ja mialam tyle oleju w glowie, by wybyc stamtad przy pierwszej okazji i calkowicie zerwac jakikolwiek kontakt
OdpowiedzIle już takich historii było
OdpowiedzNo dobra... Kto właściwie odpowiada za wrzucanie historii na główną? 51/67?!?!?! Przecież to jest kpina... Serio wystarczy teraz naskrobać byle łzawą historyjkę i główna jak w banku?! Nie można zaczekać, aż się zbierze tak z setka głosów? Gdzie te czasy, kiedy na główną trzeba było sobie ZASŁUŻYĆ?! Żeby chociaż było 100% plusów, to jeszcze. Ale nie jest!
Odpowiedzslusznie slusznie nastepnym razem jak sobie o tobie przypomni zapytaj, co z meblami dla ciebie, skoro kupila siostrze?
Odpowiedz