Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakby ktoś się zastanawiał, dlaczego utrzymywanie kontaktów z moją matką ogranicza się…

Jakby ktoś się zastanawiał, dlaczego utrzymywanie kontaktów z moją matką ogranicza się do odbierania telefonów od niej:

Mam nieciekawą chwilowo sytuację, kto nie wie: Ciąża, która na 90% albo i więcej rokuje na urodzenie martwego dziecka.

Matce, jako że jest skora do płaczu, dawania "dobrych" rad i pocieszania na zasadzie "ale nie ma co się martwić, jedno już masz" nie chciałam w ogóle mówić o ciąży, najlepiej póki nie urodzę.
Niestety, nie da się mieszkać z kimś pod jednym dachem i ukrywać swego stanu, więc musiałam powiedzieć Córce. I tak, ona wie, że mam w brzuchu jej siostrzyczkę i że tę siostrzyczkę zapewne straci. Popłakała, ale w sumie znosi to lepiej niż ja.
Nie potrafię też wytłumaczyć Córce, dlaczego całkiem chcę się odciąć od rodziny i pozwalam jej czasem z babcią porozmawiać przez telefon.

No i się smarkula wygadała.

Tyle wstępu, historia właściwa:

Rozmowa telefoniczna z mamą:
M: Co to ja od C. słyszę, w ciąży jesteś? I podobno masz poronić, dlaczego nic nie mówiłaś?
J: Nie chciałam, żebyś się denerwowała...
M: Ale jestem Twoją matką! Mam chyba prawo wiedzieć, może bym cię jakoś wsparła? Do kościoła to ty chodzisz? Spowiadasz się? Może byś z księdzem jakimś pogadała? Może by ci jakoś pomógł? (tak, ksiądz magicznie uzdrowi mi dziecko...) I co, chodzisz do jakiegoś lekarza?! Co mówił?!
J: (streszczam sytuację)
M: No to niefajnie, dbaj o siebie! Oszczędzać się musisz! A wiesz, A. (pięć minut nawijania o mojej siostrze)... A B. (kolejne pięć minut nawijania o babci)... A M. i G. (dziesięć minut nawijania o psie i kocie)...
J: Mamo, nie mam teraz siły o tym wszystkim słuchać, daj spokój...
M: Jak nie masz siły z matką porozmawiać?
J: To słuchanie tych wszystkich litanii mnie po prostu męczy.
M: Sręczy nie męczy! Całkiem już się od rodziny odbijasz! Z matką porozmawiać nie może! Już całkiem tamtą rodzinę wolisz! Ani nie przyjedziesz, ani nie pogadasz! Cześć!!!

Rozłączenie się i zostawienie mnie ze skołataną gadaniem głową i wyrzutami sumienia. Często gęsto potrafi się wcześniej rozpłakać. Co ciekawe - mama uważa, że rozmowy w ten sposób powinny być korzystne dla mojej psychiki, a jeśli nie są, to jest moja wina, bo nie doceniam jej dobrych intencji...

Dla porównania przytoczę moją dzisiejszą rozmowę z ojcem. Starym alkoholikiem, który przez 15 lat nie pamiętał, że ma dzieci, nie łożył na ich utrzymanie ani nie odwiedzał.

T: A tak dzwonię, co tam słychać?
J: A źle słychać... (streszczam sytuację)
T: Olaboga! Straszne rzeczy! Trzymasz się?
J: No jakoś się trzymam.
T: I jakie szanse lekarze dają?
J: Bardzo marne.
T: Straszne rzeczy... Może będzie dobrze. Do psychologa może jakiegoś idź, co?
J: Chodzę, raz w tygodniu.
T: No szkoda, szkoda, fajnie byłoby jakby się rodzina powiększyła. Ja też byłem ostatnio w szpitalu, leki mi dali, ale to ci nie będę teraz głowy truć. Dużo zdrowia. To nie zawracam ci głowy. Cześć.

Przed bipbipbip usłyszałam jeszcze "Straszne rzeczy, straszne rzeczy"...

Można porozmawiać na spokojnie, bez płaczu, krzyków? Można wesprzeć córkę dobrym słowem (byle nie w nadmiarze)? Trzeba koniecznie przy każdej rozmowie referować, ile srok za ogon łapie moja siostra i czemu się kuzynce małżeństwo nie układa?

Dlaczego po pięciominutowej rozmowie z ojcem czuję się lekko pokrzepiona, a po rozmowie z matką mam ochotę zaszyć się w mysiej dziurze i żeby się nikt do mnie nie odzywał przez parę minut?

rodzina

by singri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar 2night
1 1

Polecam książkę "Moja siostra mieszka na kominku" w rozmowach z Córką o jej siostrzyczce

Odpowiedz
avatar singri
0 0

@2night: Chętnie, choć nasze rozmowy sprowadzają się do "Mamo, smutno mi..." "Mi też smutno. Chodź, przytulmy się." Jakoś nie jest chętna do rozbijania tej sytuacji na atomy.

Odpowiedz
avatar glan
16 16

Czujesz się pokrzepiona bo Twój ojciec szanuje Twoją odrębność jako dorosłego człowieka. Z kolei matka próbuje Tobą rządzić. Prosta sprawa - nie istniejesz po to aby spełniać czyjeś oczekiwania. To Twoje życie, pracuj nad spełnianiem własnych oczekiwań co do siebie. Jak komuś się niepodoba to jego problem, nawet jeśli ten ktoś jest Twoją matką.

Odpowiedz
avatar WilhelminaWielka
6 8

Sytuacji bardzo współczuję, jednak mam pewne przemyślenia. Może Twoja mama wcale nie chciała Cię zranić, po prostu nie potrafi wyrażać żalu. Być może Twoja sytuacja wstrząsnęła nią bardziej niż myślisz i jej zachowanie nie wynikało ze złej woli, tylko chciała rozładować atmosferę. Co do ojca, to wybacz. Piszesz, ze facet przez 15 lat miał w poważaniu rodzinę,a teraz jest takim wsparciem. Być może sama instynktownie rozmawiasz z nim mniej emocjonalnie i stąd wychodzi Wam to lepiej.

Odpowiedz
avatar singri
8 10

@WilhelminaWielka: No nie do końca. KAŻDA moja rozmowa z matką wygląda tak, że mama nawija co jej ślina na język przyniesie, a ja mam problem się przebić. Czasami nawet nie mogę powiedzieć, że się rozłączam, bo właśnie weszłam do domu i np. chce mi się siku... Raz gdy do mnie zadzwoniła wyglądało to tak,że dwa razy nie odebrałam, ale dzwoniący telefon zakłócał mi nawigację w telefonie, więc odebrałam z zamiarem spławienia jej jak najszybciej: J: Mamo, nie mogę teraz, prowadzę. M: Ale masz zestaw głośnomówiący (tak, mam radio z bluetooth, cudowny wynalazek) to ci tylko powiem... J: Napisz smsa, nie mogę rozmawiać. M: Ale ja ci szybko powiem co dziś w pracy u mnie było... J: Mamo, przez ciebie nie słyszę nawigacji, zaraz dojadę do ronda i nie wiem jak mam z niego zjechać (byłam w obcym mieście) żeby trafić do domu! M: A to nie możesz się zatrzymać? Bo ja pogadać chciałam, a potem babcia będzie... J: A ja bym chciała dojechać do domu na tyle szybko, żeby dziecko odebrać! Mój błąd, bo było się od razu rozłączyć, ale z drugiej strony wiem, że wydzwaniałaby do skutku... Mam wrażenie, że do niej wciąż nie dociera, że nie jest dla mnie absolutnym pępkiem świata i jej przygody z szefową (którą znam na zasadzie "pięć lat temu kupowałam chleb w tej piekarni") obchodzą mnie w raczej nikłym stopniu. I te rozmowy wyglądały tak ZAWSZE. Nie liczyło się, że trzymam telefon jedną ręką, a drugą ciężką siatkę. Że muszę zrobić obiad. Że głowa mnie boli. Że chce mi się siku, a jedną ręką spodni nie zdejmę. Ważne było to, że kot (za przeproszeniem) nasrał na środku przedpokoju, a babcia w to wlazła i nie zauważyła i teraz jest dywan do prania. Była to jedna z tych wiadomości, które musiałam usłyszeć JUŻ, TERAZ, NATYCHMIAST. Z ojcem natomiast sprawa nie jest taka prosta, bo zupełnym przypadkiem kilka lat byliśmy sąsiadami i w tym okresie naprawdę bardzo mnie wspierał. Choćby to, że codziennie przychodził do mnie, żeby mi napalić w piecu - wracając do domu miałam już ciepło i mogłam zająć się szykowaniem kolacji i spędzić więcej czasu z dzieckiem. Fakt faktem, zawsze był kiepski w okazywaniu uczuć, pomagał mi na zasadzie "Jesteś moją córką, to chyba oczywiste?", ale kontakt z nim nigdy nie wysysał ze mnie tyle energii co kontakt z matką.

Odpowiedz
avatar singri
9 9

@WilhelminaWielka: Cholera, przeczytałam moją odpowiedź i aż dwa razy piszę o tym, że matka nie daje mi nawet iść do toalety... Widać naprawdę mocno mnie to ubodło :D

Odpowiedz
avatar irulax
-2 4

@singri: W Twojej sytuacji nie chcę Cię jeszcze denerwować: moim zdaniem, Twoja matka jest zwyczajnie "mądra inaczej". I co zrobisz, jak "nic nie zrobisz"? Odrobinę ją tłumaczy fakt, że dawniej inaczej podchodzono do sprawy dzietności. Umieralność dzieci/niemowlaków była duża, więc zwyczajnie stawiano na ilość. Śmierć traktowano trochę jak zjawisko pogody: tak jest i idzie się dalej. W kolejce czekają buzie do wykarmienia, nie ma co się rozczulać. Czasy były ciężkie a człowiek właściwie bezbronny. Trzymam za Was kciuki. Nie dajcie się!

Odpowiedz
avatar Agnieszka77
0 0

@singri: ja chyba mam twoją matkę za swoją :(

Odpowiedz
avatar WilhelminaWielka
0 4

@singri: Ależ ja się całkowicie zgadzam z tym, że bywają okropne matki. Po prostu z życiowego doświadczenia wiem, że nie zawsze wszystko jest takie oczywiste. Sama miałam piekielnych rodziców, a matkę obwiniałam o zło całego świata. Az umarła. Wtedy musiałam przejść wewnętrzny rachunek sumienia, żeby uporać się ze swoimi odczuciami. Z jednej strony było mi jej brak, z drugiej poczułam jakąś wewnętrzną wolność. Jednak czułam się zawsze niekochana i po jej śmierci doskwierało mi to mocniej niż sądziłam. Wtedy zaczęłam zastanawiać się nad naszymi relacjami. Nie jest tak, że całkowicie ją rozgrzeszyłam, ale wiele zrozumiałam. Przede wszystkim to, ze ja sama jakoś nie potrafiłam z nią normalnie rozmawiać i w sumie tez nie interesowałam się jej sprawami. Zawsze siebie stawiałam na pierwszym miejscu i na wszystko patrzyłam przez pryzmat własnych spraw i odczuć. Nie to, że byłam złym dzieckiem, po prostu młodzi ludzie tak mają. Nigdy tez nie patrzyłam na nią jak na kobietę, tylko jak na mamę. Po jej śmierci zrozumiałam wiele jej zachowań, bo jej przemyślałam i wiem, że często była nieszczęśliwa, bezradna. Oczywiście, nadal mam jej dużo do zarzucenia, ale już zobaczyłam w niej zwykłą, czasami bezradna osobę. Poza tym od zarania wiadomo, że matki i córki wchodzą ze sobą w konflikt, podobnie jak ojcowie z synami. Do tego rodzic, który nie uczestniczy w życiu dziecka bardzo często jest gloryfikowany. Dzieci z domów dziecka dałyby się pokroić za swoich rodziców. Znam człowieka, którego opuściła żona, zostawiając go z dziećmi. On je wychował, było mu nie raz ciężko, na wiele rzeczy brakowało. Na pewno nie był ojcem idealnym ale się starał. Matka dzieci miała w 4 literach. Aż dorosły. Jak nie było już problemu z wychowaniem, szkołą, zachowaniem dorastających ludzi, to nagle mama się objawiła. Wspaniała, radosna, dorobiona co ważne, bo ojciec wychowując gromadkę dzieci miał tylko długi. No i teraz mama jest najwspanialsza. Jak ona je rozumie, jak fajnie im się wspólnie pije kawę. Tata poszedł w odstawkę. No i jeszcze jednak sprawa - stwierdzeni, że masz już jedno. Okrutne, ale...Sama jestem matką dziewczyny, którą okaleczono po operacji i nie może mieć już dzieci. Ma już na szczęście dwójkę, ale marzyła jeszcze o jednym. Poza tym sam fakt okaleczenia i świadomość, ze stało się bezpłodnym, był dla niej straszny. Sama jej mówiłam, że to straszne, ale ma już dzieci i dobre w tym jest chociaż to, że zdążyła je urodzić. A co miałam jej powiedzieć? Straszne, co teraz będzie? Dobijać ją jeszcze mocniej? Chciałam pokazać jej jasną stronę całej sytuacji. Nie uważam, że zrobiłam jej tym krzywdę, a i ona ma podobne zdanie. Może więc autorka po prostu wyolbrzymia zachowanie matki przypisując jej złe intencje i bagatelizowanie sprawy? Ja osobiście nie raz płaczę po nocach i pluję sobie w twarz, że nie zawiozłam córki do innego szpitala. Może skończyło by się inaczej. Przy niej się uśmiecham i jedyne co jej mogłam zaoferować, to to, że jak naprawdę zechce mieć jeszcze jedno dziecko to ja jej to opłacę.

Odpowiedz
avatar Wielopolka
0 0

@WilhelminaWielka: Wiesz, niektóre mamy takie są. Moja dokładnie taka sama. Może to jakaś choroba psychiczna? Nie wiem, po czterdziestu latach prób wyczajenia o co właściwie chodzi, i prób łagodzenia sytuacji doszłam do wniosku że to zdrowe i racjonalne postępowanie nie jest.

Odpowiedz
avatar starajedza
0 4

@WilhelminaWielka: to, że Twoja matka była nieszczęśliwa nie znaczy, że miała jakiejkolwiek prawo zwalać swoje nieszczęście na dzieci.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
3 7

@irulax: Zmiłuj się. Ile lat może mieć matka singri, sto pięćdziesiąt? Kiedy niby ta umieralność dzieci była taka wielka, że nikt nie przywiązywał wagi, jedno więcej, czy jedno mniej? Moja matka urodziła się pod koniec lat 40 i już wtedy ludzie zdecydowanie się tym przejmowali.

Odpowiedz
avatar irulax
-4 6

@eulaliapstryk: Chyba raczej Ty żyjesz w Nibylandii. Masz jakieś naleciałości ze szkoły podstawowej, gdzie twierdzono, już po średniowieczu nastały wspaniałe czasy. Tak serio, to jeszcze w czasach około II WŚ w wielu polskich wioskach "psy d00pami szczekały". Od kiedy masz powszechny dostęp do nowoczesnej służby zdrowia? Zapytaj starszych w rodzinie: kto z nich rodził się w szpitalu? Dodaj jeszcze kiepskie żarcie, wypadki itp. i masz cały radosny obraz. Mam 6-cioro wujostwa, troje pozostałych zmarło przed ukończeniem 10 lat. Jedno w czasie IIWŚ, dwie pozostałe na skutek epidemii tyfus + coś jeszcze. Od strony ojca - podobnie. Jeszcze 50 lat temu rodziny z 6-8 dzieci nie były żadnym dziwadłem.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@singri: no wiec PO CO ty w ogole z nia rozmawiasz? po co ci kontakt z toksykiem? mowi sie- nie moge rozmawiac, pa- odkladasz sluchawke bez tlumaczenia jesli mowi ci cos przykrego albobsetny raz o religii- mamo prosze o szanowanie mojegio zdania, bo skonczymy te rozmowe- i na jej histerie odkladasz sluchawke a najlepiej w ogole nie odbierac i odizolowac od niej dziecko uczysz mloda, ze trwaja w toksycznych relacjach w sumie w imie nie wiem czego. i jej tez bedzie w przyszlosci trudno takie relacje konczyc

Odpowiedz
avatar robert12339
0 0

@WilhelminaWielka: Kobieto toż autorka ci wytłumaczyła, dlaczego tak jest w komentarzu a ty dalej swoje. Nie, nie warto bronić każdego bo niektórzy tylko niszczą innych .

Odpowiedz
avatar starajedza
2 10

Jak zwykle się kłócimy to powiem Ci jedno - urwij całkiem kontakt z tą kobietą. Moja - zawsze ważniejsze było młodsze rodzeństwo (pewnie dlatego, że szybko zostało zabrane z domu do dziadków i nie musiała się z nim męczyć, a ze mną tak, bo wychowywanie dziecka, które życie spędza w bibliotece jest bardzo uciążliwe). Mąż mi pomógł się z bagna wydobyć, pierwsze dzieci urodziły się martwe, to coś tam zaczęły się "słowa otuchy", jak urodziło się kolejne normalne, to cud miód i orzeszki. Obecnie trochę się posypało ze zdrowiem itp. i naprawdę nie oczekiwałam nic poza "uspokój się, pomyślimy, pogadamy" a dostałam tylko "co mnie to obchodzi, ja nie jestem od tego, a w ogóle to twojemu bratu krzywo paznokieć rośnie i to jest dopiero problem, a nie rak i wyzwiska do kompletu. Z takimi ludźmi nie należy się zadawać. Nie ważne jakie koligacje rodzinne. Wierz mi, ten brak kontaktu może dać Ci te 10% do wygranej, a także na przyszłość oszczędzasz zdrowie córki.

Odpowiedz
avatar singri
0 4

@starajedza: Rety, Ty też swoje przeszłaś... U mnie też młodsze rodzeństwo było ważniejsze, ale pierwsze miejsce u mojej matki zawsze miała jej matka. Nieważne, że się nade mną znęca psychicznie (a i fizycznie się zdarzało), że kłamie, że przeinacza rzeczywistość by wyszło na jej... "To moja matka, jest dla mnie najważniejsza". Teraz oczekuje ode mnie, że będę postępować tak samo. Się rozpędziłam...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

"nie ma co się martwić, jedno już masz" to najokrutniejszy sposób na pocieszenie kogokolwiek. Wrogowi bym tak nie powiedziała. Z podobną oceną wyszła moja matka, gdy jej znajoma straciła dziecko pod koniec ciąży. Na szczęście nigdy nie powiedziała jej tego w twarz, tylko podzieliła się opinią z osobami trzecimi. Bardzo ci współczuję i z całego serca życzę, byście z malenstwem wygrały z tymi niesprawoedliwymi rokowaniami!

Odpowiedz
avatar kratka1
2 4

Wiesz, telefony mają opcję "zakończ połączenie". Można jej użyć w dowolnym momencie. Można też nie odbierać telefonu. Obie opcje przydatne zwłaszcza wtedy, kiedy się wie, że rozmówca będzie marudzić, kiedy chce się siku, kiedy się jest zmęczonym, kiedy trzeba ugotować obiad itd. Sugeruję wypróbować następnym razem. To nie problem matki, że gada. To Twój problem, że tego posłusznie słuchasz. Da się z tego wyjść, postawić granice drugiej osobie, zadbać o siebie bardziej niż o matkę. Jesteś wolna i dorosła, potrafisz.

Odpowiedz
avatar singri
-1 3

@kratka1: Po kolei: 1) Rozłączam się w dowolnym momencie rozmowy - matka dzwoni ponownie z pretensjami i fochem. Ewentualnie wysyła pełne wyrzutów smsy. 2) Nie odbieram - próbuje dalej. Do skutku. Wczoraj zostawiłam plecak w samochodzie partnera, który pojechał do pracy na drugą zmianę. Po 6 nieskutecznych próbach zadzwoniła do matki mojego partnera ("teściowa" już sobie pluje w brodę, że dała jej numer) żeby mnie zapytała, czemu nie odbieram. 3) Odbieram, rzucam "Nie teraz" i się rozłączam - dzwoni dalej. Do skutku. A czasami bywa, że telefon jest mi potrzebny (przykład z nawigacją). Serio, próbowałam wszystkiego. Doradzałam jej wizytę u psychologa, znalezienie znajomych, trucie łba komukolwiek... Nic nie działa.

Odpowiedz
avatar starajedza
2 4

@singri: zablokowanie nr z pewnością pomoże.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@singri: mozn tez nie odbierac po rozlaczeniu czemu czujesz, ze powinnas? blokada numeru rowniez pomaga- niie bedzien"skutku" tesciowej tez poradz zablokowac i wszystkim, ktorych nr jej dalas wiesz jak dla mnie mozesz sobie tkwic w tej patologicznej, toskycznej sytuacji na wlasne zyczenie, tylko nie zal sie potem na anonimowych, ze zle ci z powodu czegos, co podtrzymujesz

Odpowiedz
avatar szafa
-3 3

U mnie jest tak samo. No ale cóż, ludzie nie są idealni, mimo wszystko to Twoja Matka, choć nie dziwię się, że w Twojej aktualnej sytuacji jest to ciężkie do zniesienia :/

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@szafa: ooo jak mnie leczy argument "to twoja matka" moj stary jak mialam 10 lat na imprezie wzial mnie na srodek i stwierdzil, ze "najchetniej oddalby mnie do domu dziecka a tak ma zas.rany obowiazek wychowywania mnie", potem bylo 10 lat upokarzania i przemocy psychicznej, njlepiej w towarzystwie, przemoc psychicza tez byla wyprowadfzilam sie i calkowicie zerwalam kontakt, trwa to juz kilkanascie lat, ja czasem ( nie bylam 2 lataz uwagi na niego) jade odwiedzic mame, nie stroni od chamskich komentarzy ("no twoje wesele to chybab jak bedziesz miala 50 lat" to najmilsza opcja) jest dla mnie skur.fielem, gnojem i gow.no mnie ochodzi, ze mnie splodzil jak dla mnie niech zdycha zamiast robic takie akcje nie daj boze innym osobom nie chodzi o to, kim ktos jest ( bo tego nie wybierasz) a jak cie traktuje

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

moja droga a moze czas rozwazyc odciecie sie CALKOWITE, lacznie z odcieciem mlodej? wytlumacz dzciecku stosownie do jego wieku, z ebabcia jest toksyczna osoba i takich ludzi unikamy i tyle po co malej kontakt z kims takim? zablokowac matke, nie odbierac telefonow, absolutnie z niczego sie nie tlumaczyc i yle

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 4

Ja się zastanawiam, jakim cudem w ogóle jeszcze żyjesz. W końcu wszyscy cię nienawidzą i masz wszystkie problemy jakie się da wymyślić.

Odpowiedz
Udostępnij