Historia opowiedziana mi przez znajomą. Zdarzenie to miało miejsce kilka lat temu, kiedy jeszcze obie studiowałyśmy, sami zdecydujcie, kto tu jest piekielny.
Znajoma udzielała korepetycji między zajęciami na uczelni, gdyż miała wiele "okienek", zazwyczaj udzielała ich dzieciom z podstawówki, ale tym razem zadzwoniła kobieta, że chciałaby dla swojej 5-letniej córeczki, bo jej bardzo słabo idzie w przedszkolu. Umówiły się na 16:00 na pół godzinki co tydzień. Znajoma pojawiła się na miejscu o czasie. Matka powiedziała, że wyjdzie tylko do sklepu na drugi koniec ulicy i zaraz wraca. znajomej zapaliła się lampka, więc powiedziała, aby matka jednak została. Ta jednak poprosiła, że musi wyskoczyć po coś do obiadu, bo mąż wraca o 17:00 i musi zdążyć. No ok, zgodziła się.
Minęło pół godziny i jak się domyślacie matki ni widu ni słychu, a znajoma musiała jeszcze na uczelnie wracać na bardzo ważne zajęcia. Telefonów matka nie odbierała, więc znajoma poczekała do 17:00, gdyż dłużej nie mogła. Zostawiła małą, bo i tak tata miał wrócić o 17:00. Jak sama powiedziała "młoda byłam, nie do końca wiedziałam co zrobić". Teraz jak wspomina, to mogła zadzwonić na policję itp, ale raz, że nie pomyślała, a dwa, że się śpieszyła.
Znajoma poszła na zajęcia, od matki nie było żadnego odzewu, więc uznała, że jest ok... Aż do godziny 21!, kiedy zadzwoniła do niej rozwścieczona madka, jak ona niby mogła zostawić tak małe dziecko na TYLE GODZIN samo?! Przecież to nieodpowiedzialne!
Okazało się, że ona była z mężem w kinie i "przecież by za te godziny zapłaciła!", a w ogóle to ona to na policję zgłosi!
Ale nie miała jak zgłosić, bo nie zapytała nawet, jak koleżanka ma na nazwisko (nie mówiąc już o braku umowy). Wydzwaniała jeszcze jakiś czas, ale znajoma zablokowała ten numer. Na wszelki wypadek usunęła też ogłoszenie o korepetycjach.
Czyli podsumujmy... Młoda dziewczyna, pierwszy rok studiów zostawia obce dziecko samo, po pół godzinie nadprogramowego czekania, wierząc w słowa matki, że za chwilę dosłownie ktoś się w domu pojawi.
Madka zostawia dziecko pod opieką obcej osoby nie znając nawet jej nazwiska, kłamiąc w żywe oczy, że zaraz wróci, albo i mąż niedługo wróci, po czym idzie się rozerwać na miasto...
madki
Tu jest tylko jedna piekielna osoba.
Odpowiedz@Ohboy: Zdecydowanie dwie. Fakt że dziewczyna teoretycznie nie miała żadnego obowiązku zająć się tym dzieckiem, ale praktycznie - gdyby małej w ciągu tych kilku godzin coś się stało pewnie i matka i dziewczyna zostałyby pociągnięte do jakiejś odpowiedzialności.
Odpowiedz@jass: W sumie... Z punktu widzenia prawa niby z jakiej paki ona? Umowa jakaś jest? Nie. Nawet nazwiska jej nie znała.
Odpowiedz@jass: Nie. Nie ma umowy, nie ma świadków. Równie dobrze korepetytorka mogłaby powiedzieć, że wyszła, jak matka jeszcze była i byłoby słowo przeciwko słowu. Dziewczyna nie tylko teoretycznie, ale i faktycznie nie miała żadnego obowiązku zajmować się jakimś obcym dzieckiem.
OdpowiedzJa mimo wszystko widzę dwie piekielne osoby. Nie, korepetytorka nie jest jedną z nich. Piekielni to matka i ojciec. Nie sądzę, by facet nie wiedział o genialnym pomyśle żony. Poszedł z nią do kina zamiast wrócić do dziecka.
Odpowiedz@Ohboy: Piekielne są tu dwie osoby. Matka z oczywistych względów ale dziewczyna mogła zadzwonić na policję zamiast zostawiać malucha samego w domu. Nie chciała zajmować się cudzym dzieckiem? Spoko, ale mogła oddać je w opiekę służbom zamiast narażać zostawiając je samemu sobie. I owszem zostałaby pociągnięta do odpowiedzialności nawet jeżeli nie było umowy bo dziecko FAKTYCZNIE znajdowało się pod jej opieką. A sąd ocenia stan faktyczny a nie zajmuje się analizowaniem umów cywilno-prawnych.
Odpowiedz@Ohboy: Zapominasz, że w takiej sytuacji można przesłuchać także dziecko, które, gdyby zeznało prawdę to zeznałoby przeciwko korepetytorce, już nie mówiąc o tym, że pewne mamusia zdążyłaby je odpowiednio poinstruować przed zeznaniami.
Odpowiedz@digi51: No właśnie... Sama na siebie teraz bat ukręcasz. Matka jej kazała powiedzieć i tyle ;P No bo jak... Przecież ona nawet nazwiska nie zna.
Odpowiedz@Cyntiar: sama sobie bat ukręcam? W jakim Ty świecie żyjesz? Odpowiedz sobie na pytanie, kto jest bardziej wiarygodny, trzyosobowa rodzina składająca jednakowe zeznania czy jakaś podlotka, która zostawiła 5-letnie dziecko samo w domu? I spróbuj spojrzeć może nie ze swojej perspektywy, czyli osoby znającej prawdziwy przebieg zdarzenia a ze strony prokuratora czy sądu.
Odpowiedz@digi51: Członek rodziny to wg. sądu słaby świadek... 5-cio latkę też widzę liczysz. Wróć. Ojciec był w pracy do 17, tak? Czyli zeznania matki i 5-cio letniego dziecka... Już to widzę, straszliwie wiarygodne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2019 o 11:38
@Cyntiar: Oczywiście, że zeznania dziecka się liczą. Podlegają ocenie psychologa, ale bardzo się mylisz sądząc, że nic nie znaczą. Po drugie napisałaś, że ojciec miał wrócić o 17, a nie być w pracy do 17. Wyszedł więc na pewno przed 17 i kto udowodni, że nie był już w domu, gdy matka wychodziła i oboje umawiali się z dziewczyną na opiekę do 21?
Odpowiedz@digi51: Założę się, że matka by mu nagadała powiedz tak i tak. Jeszcze byłoby zabawnie, gdyby jeszcze się o tym wygadało xD Mimo to takie zeznania miałby małe znaczenie. Jakieś na pewno... Ale niewielkie. Ojciec nie wiem, o której kończył, ale do domu dojechać też musi. Dziewczyna powie, że przyszła, nikt jej nie otworzył, więc sobie poszła i nikt jej nie udowodni, że było inaczej. Nikt też nie udowodni jej, że zgodziła się zająć się dzieckiem, bo przypominam, udowadnia się winę, nie niewinność. Nawet może powiedzieć, że potem wydzwaniała do matki, żeby ją zwyzywać, ale nawet nie raczyła odebrać. Może też powiedzieć, że wyszła jak matka jeszcze była, też jej nie udowodnią. I tak jak wspomniałam poprzednio. Jak zawołam sobie hydraulika do domu i wyjdę, to on jest odpowiedzialny za dziecko, które zostawiłam samopas? No chyba nie. Nadal szanuję Twoje zdanie, ale Twoje argumenty nadal mnie nie przekonują. Wciąż uważam, że znajoma NIE BYŁA odpowiedzialna za dziecko, ani nie można jej udowodnić, że zgadzała się na cokolwiek. I dodam, że zeznania rodziny są mało wiarygodne. No, chyba, że sędzią będzie jakaś znajoma.
Odpowiedz@Cyntiar: Mogło być różnie. Widzisz, Ty nadal chyba nie rozumiesz, że w sytuacji, w której brak dowodów na jedną czy drugą wersję kwestia tylko i wyłącznie sądu komu da wiarę. Zeznania członków rodziny są nadal więcej warte niż zeznania jednej osoby. Ty też zakładasz, że korepetytorka mogła kryć się kłamstwem i to już rozwiązuje problem, więc dlaczego matka nie mogła kryć się kłamstwem. Kiedy następuje sytuacja słowo przeciwko słowu, niestety sąd decyduje, kto jest bardziej wiarygodny. I proszę, czytaj ze zrozumieniem, bo ja też uważam, że dziewczyna nie była odpowiedzialna za dziecko, ale dla własnego dobra i klarownej sytuacji nie powinna ot tak sobie wychodzić. Bo na tamten moment nie wiedziała, co się stało - może matka była niespełna rozumu, żadnego ojca nie było? A może matka miała wypadek?
Odpowiedz@digi51: No właśnie oboje mogli, dla mnie to brak dowodów. Nigdy nie słyszałam, żeby w sytuacji, w której jest słowo vs słowo to sąd decyduje czyje słowo jest bardziej wiarygodne bez innych dowodów.
Odpowiedz@Cyntiar: Serio? Aha, to możemy w tym momencie skończyć dyskusję, nie życzę Ci znalezienia się w sytuacji, gdzie przekonasz się, że jest inaczej.
Odpowiedz@digi51: Nie ma problemu, możemy to zakończyć. Nadal mnie nie przekonałaś, chyba, że sąd będzie w znajomości z rodziną. Ale ja już na policji bym ją wyśmiała, jakby mi powiedziała, że nie zna nawet nazwiska osoby, z którą zostawiła dziecko...
Odpowiedz@Pattwor: Ojciec mógł wiedzieć tyle, że matka załatwiła opiekunkę, a cała sprawa się rypła po powrocie.
OdpowiedzZostawia dziecko SAMO!!!! Nie "same"!!!!
OdpowiedzJa bym małą wzięła ze sobą, zahaczając o komisariat i jednak bym odpuściła zajęcia. Tłumaczenia na policji nie zajęłyby 5 minut. A do mamusi to niech już by policjanci zadzwonili. Jakby nie było to matka porzuciła dziecko, kłamiąc nieświadomej dziewczynie w żywe oczy. Po odebraniu dziecka z jakiejś instytucji może nauczyłoby gówniarzy rozumu.
Odpowiedz@CuruniaTatunia: Gdyby wtedy nie poszła prawdopodobnie nie zaliczyłaby przedmiotu...
Odpowiedz@Cyntiar: i? W sumie każdy ma inną wrażliwość. Fakt 5lat to w miarę dziecko sobie poradzi ale nigdy nie wiadomo co wymyśli. Chocbym miała niezdć/stracić pracę, choćby miał mi odlecieć samolot, czy cokolqiek innego to nie zostawiła bym dziecka bez opieki. Choćby do sąsiadki mogła pukać. Napisane "młoda był", większą wrażliwość miałam w podstawowce... Rodzice straszni, powinno sie ich pociągnąć do odpowiedzialności..
Odpowiedz@AnitaBlake: A ja jednak nie wyrzuciłabym do śmieci mojej przeszłości tylko dlatego że jakaś kobieta chciała być sprytna i przyoszczędzić. Choć przyznam że zapukanie do sąsiadów brzmi jak całkiem dobry pomysł - dać znać co się stało, że nie możesz zostać dłużej, i iść na zajęcia. Trochę spychologia bo problem wciąż jest, ale ktoś jeszcze wie że dziecko jest samo, a ja nie tracę iluśtam miesięcy na naprawienie sytuacji na studiach...
Odpowiedz@Yumehayla: Sama powiedziała, że nie pomyślała wtedy. Młoda jeszcze była, mało doświadczona życiowo. Teraz by to lepiej zorganizowała. Ale i tak wierzyła, że dosłownie zaraz ktoś do domu wróci. Nadal jednak uważam, że z punktu widzenia prawa nie miałaby kłopotów, bo oficjalnie nie miała nad dzieckiem żadnej opieki sprawować. Udzielanie korepetycji to nie zostawianie 5-cio latki z obcą osobą. Ona się zgodziła na wyjście matki do sklepu na parę minut. Moralnie ja bym jej np. nie umiała samej zostawić, ale teraz sama nie wiem, jak bym zareagowała jako młoda osoba, która dopiero zaczyna dorosłe życie i wciąż jeszcze nie wyszła w pełni mentalnie z liceum.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2019 o 7:56
@Cyntiar: Miałaby kłopoty. Brak formalnej umowy nie jest tu argumentem. Nawet gdyby była etatową opiekunką z umową i zdarzyła się sytuacja, że matka nie przyszła o umówionej porze to nie mogłaby zostawić dziecka i po prostu wyjść "bo w umowie ma do 17 stej". Znajoma zgodziła się wziąć odpowiedzialność za kilkulatkę i już samo to jest traktowane jak swoista umowa, zobowiązanie. Zwłaszcza, że miała wyjście. Mogła zadzwonić na policję, zapukać do sąsiadów, napisać matce, że jeżeli nie zjawi się w ciągu 5 min to dzwoni na policję. A wybrała wyjście najgłupsze z możliwych.
Odpowiedz@Neomica: Nigdzie nie napisałam, że postąpiła mądrze. Ja uważam tylko, że nie miałaby konsekwencji prawnych. Jak matka udowodni, że ona sprawowała opiekę nad dzieckiem NIE ZNAJĄC NAWET JEJ NAZWISKA!? Czyli według Twojego rozumowania ja mogę podejść ze swoim dzieckiem do jakiegoś obcego człowieka na placu zabaw, poprosić go, żeby miał na dziecko oko, bo muszę do WC i iść sobie na miasto do wieczora, a potem skarżyć go na policji, że zaniedbał...?
Odpowiedz@Cyntiar: Naiwna jesteś jak nastolatka i zaczynasz powoli bredzić. Twoim zdaniem z każdą opiekunką spisuje się umowę, że w tym i tym dniu siedzi z dzieckiem od tej i od tej godziny i tylko w tych godzinach ponosi odpowiedzialność za dziecko? Czyli jak rodzice spóźnią się 10 min to opiekunka może sobie wyjść i zostawić np. niemowlaka samego i wszyscy mogą jej naskoczyć? Zapominasz, że korepetytorka nie była na podwórku, tylko w cudzym domu i mimo, że nie była zobowiązana zająć się dzieckiem to w razie czego są zeznania trzech osób przeciwko niej. Matka, ojciec i dziewczynka, która w razie czego na pewno zeznałaby zgodnie z instrukcją rodziców, a może nawet rodzice powiedzieli jej, że korepetytorka zostanie z nią do powrotu rodziców? Kto udowodni, że inaczej się umawiali? Dodałaś historię w założeniu, że to Twoja ocena sytuacji jest prawidłowo i zasadniczo nikt nie ma wątpliwości co do piekielności matki, ale niestety, dziewczyna postąpiła głupio - nie umniejsza to winy matki, ale nie spodziewaj się poklasku dla zachowania bohaterki historii, bo nie jest godne pochwały.
Odpowiedz@digi51: Błagam, podaj mi choć JEDNO miejsce, w którym napisałam, że postąpiła dobrze. Proszę. Naprawdę. To po pierwsze... A po drugie. Udowadnia się winę, nie niewinność. Słowo przeciw słowu. Ona powie, że się tak nie umawiała i jest słowo na słowo. A 5-cio latkę mogła namówić matka, żeby powiedzieć tak a tak. Po trzecie, opiekunka to co innego. Nauczyciel też nie może zostawić dziecka samopas jak matka nie przyjdzie. Opiekunka też nie, pani ze świetlicy też nie, ale one biorą za to dziecko odpowiedzialność. A jak ktoś zatrudnia opiekunkę bez umowy, to na własne ryzyko.
Odpowiedz@Cyntiar: Ty naprawdę uważasz, że policja nie znając nazwiska ma związane ręce? Łał. Mam nadzieję, że nigdy nie zejdziesz na ścieżkę przestępstwa bo geniuszem zbrodni to ty nie jesteś. :D Policja zaczyna wiekszość spraw nie znając nazwiska podejrzanego. Wystarczyły by billingi (jak twoja znajoma chciałaby się wytłumaczyć z potwierdzających wersję matki telefonów do niej?) i średnio doświadczony przesłuchujący a twoja koleżanka (zwłaszcza, że z opisu nie wygląda na bardzo rozgarniętą) opowiedziała by wszystko wśród płaczu i histerii. A co do przytoczonej historii to tak. Jeśli podeszłabyś do obcej osoby a ona ZGODZIŁABY SIĘ zaopiekować twoim dzieckiem pod twoją nieobecność to gdyby je potem zostawiła na tym placu to poniosłaby odpowiedzialność. Co w takim razie powinna zrobić jeśli nie wracasz? Zadzwonić na policję i przekazać im dziecko. Czyli dokładnie to czego twoja znajoma nie zrobiła.
Odpowiedz@Neomica: Nadal nie wiem, jak chcesz udowodnić, że ona ZGODZIŁA SIĘ zająć tym dzieckiem... W takim układzie mogę powiedzieć, że byłaś na placu zabaw, podejść do Ciebie pytając o godzinę (mam nagranie z kamer) i powiedzieć, że zgodziłaś się zająć dzieckiem, a je zostawiłaś...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2019 o 11:00
@Cyntiar: Hmm, czyżby ta historia wydarzyła się parę dni, a Ty nadal masz 20 lat, że taka naiwna jesteś? Na tej zasadzie jeśli zostawiasz dziecko z babcią, ciocią czy u kogoś z rodziny i dziecku coś się stanie, to też nie można pociągnąć ich do odpowiedzialności, bo nie ma podpisanej z nimi umowy. Zakładając, że opiekunka jest zatrudniona na jakiejś tam umowie, pokaż mi umowę, w której wypisane są konkretne dni i godziny, w których ma się zajmować dzieckiem. Bo jeśli nie są wypisane, to według Twojej logik, gdyby opiekunka zostawiła dziecko samo to rodzice muszę udowodnić, że akurat w ten dzień miała się dzieckiem zająć. Matka pewnie nie zadzwoniła na policję, bo sama siebie też mogła wpędzić w kłopoty, choćby dlatego, że zostawiane dziecka z obcą osobą, której nazwiska się nie zna, też jest zaniedbaniem plus problemy z urzędem skarbowym. Ale wierz mi, gdyby dziecku się coś stało, Twoja koleżanka mogłaby mieć kłopoty, bo sytuacja tylko z jej punktu widzenia jest jednoznaczna, z punktu widzenia sądu, który na ogół ekstremalnie poważnie traktuje sytuacje narażające dziecko na niebezpieceństwo, sytuacja jest co najmniej dwuznaczna, a więc mogłaby być rozstrzygnięta na niekorzyść koleżanki. Ona nie ma żadnego krycia. Nic. Nikomu nie zgłosiła, że została w domu sama z dzieckiem wbrew wcześniejszym ustaleniom. Telefon na policję, wizyta u sąsiada, cokolwiek, co dałoby jej świadka na to, że nie umawiała się na opiekę nad dzieckiem do 21 i została z nim sama w domu wbrew ustaleniom.
Odpowiedz@digi51: Nadal nie widzę, jak niby ma udowodnić, że zgodziła się zaopiekować dzieckiem. Mogła przyjść, zrobić swoje, a matka wyszła tuż po lekcji. Nie ma świadków. Według Twojego rozumowania, mogę zostawić dzieci u sąsiadki na podwórku, poinstruować je, że w razie czego mają powiedzieć, że sąsiadka się nimi opiekuje, a jak coś się stanie, to wina sąsiadki? Albo jak zawołam hydraulika i sobie wyjdę to on odpowiada za dzieci? Przecież był w domu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2019 o 11:23
@Cyntiar: Ok, widzę, że kompletnie nie rozumiesz o czym mówię i odwracasz kota ogonem. Nie, nie można zostawiać dziecka z obcymi ludźmi wbrew ich woli, ale po pierwsze porównujesz opisaną przez Ciebie sytuację do kompletnie innych sytuacji. Zostawiasz dzieci u sąsiadki na podwórku - każdy normalny widząc obce dzieci bez opieki na swojej posesji dzwoni na policję, ergo jest kryty. Tak samo hydraulik - pomijając, że on jest w pracy i ma na to prawdopodobnie kwity i nie wyjdzie bez zapłaty, czyli prawdopodobnie też zadzwoniłby na policję. Nigdzie nie napisałam, że matka miała prawo zostawiać dziecko z korepetytorką, tylko, że dziewczyna powinna sobie zapewnić krycie. Wiadomo, że dzieci często zostawia się pod opieką innych osób, rodziny, koleżanek, sąsiadów, opiekunek (także bez umowy) i zasadniczo w razie "W" to jest tylko kwestia sędziego czy będzie domagał się jednoznacznych dowodów na to, że korepetytorka zgodziła się nad opiekę nad dzieckiem czy uwierzy rodzicom. Niestety, ludzie skazywani są za gorsze przestępstwa na podstawie zeznań świadków czy poszlak. W Niemczech i jak sądzę w Polsce również ponosisz również odpowiedzialność np. za kolegę Twojego dziecka, jeśli jest on u Ciebie w domu lub gdziekolwiek indziej, gdzie zgodziłaś się nim opiekować. I nie jest potrzebna żadna umowa ani żaden inny dowód na to, że taką zgodę wyraziłaś. Ot, zastajesz dziecko u siebie, a nie chcesz brać za nie odpowiedzialności - dzwonisz do rodziców, aby dziecko odebrali, jeśli nie to na policję. Tak samo, jeśli np. dzieciak przyprowadza kolegę na podwórko, gdzie Ty się nim zajmujesz.W każdym innym wypadku rodzi się pytanie "skoro nie zgodziłaś się dzieckiem zajmować, czemu nikogo nie poinformowałaś o pozostawieniu dziecka bez opieki". Oczywiście cały czas mówię o tak małych dzieciach jak dziewczyna w historii. Skoro wychodzisz z założenia, że odpowiedzialność za dziecko ponosi się tylko na podstawie umowy, to rozumiem, że z każdym, włącznie z rodziną, kto zajmuje się Twoim dzieckiem spisujesz umowę? Bo jeśli to jakby się coś dziecku stało bierzesz odpowiedzialność wyłącznie na siebie? To jaka była faktyczna sytuacja, a to jak może być przedstawiona to dwie różne rzeczy. Ludzie są podli i ja tu piszę tylko o tym, że lepiej się zabezpieczyć w tak idiotycznej sytuacji przed konsekwencjami i jednak kogokolwiek poinformować o zostawionym samopas dziecka niż sobie wychodzić i zostawiać malucha samego. Nikt nie mówi, że matka miała prawo odpi...dalać taką manianę albo, że koleżanka miała potulnie czekać, aż ktoś łaskawie wróci do domu.
Odpowiedz@digi51: Dzieci odpowiedzą, że się tylko bawią, a sąsiadka zagląda. Nikt wtedy nie zadzwoni. Hydraulik mógł mieć zapłacone z góry i wyjść jak skończył robotę. Rodzinie z założenia się ufa. Nie spisujesz umowy - Twój problem. No i jak mówiłam, ona może powiedzieć, że przyszła do domu i nikt jej nie otworzył ALBO była, zrobiła swoje i wyszła jak matka jeszcze była w domu. Na nic się nie zgadzała no i po co miałaby dzwonić na policję, skoro matka była w domu...? Znajoma powinna była zadzwonić na policję, nie mówię nie, młoda była, głupia, popełniła błąd. Nadal jednak uważam, że ona NIE BYŁA ODPOWIEDZIALNA ZA TO DZIECKO. I ani ty nie możesz tego udowodnić, ani nikt, bo jest słowo na słowo. Skoro tak bardzo zeznania znajomych się liczą, to zróbmy inaczej. Zawołam korepetytorkę, ona zrobi swoje i wyjdzie. Zaraz po tym dziecku się coś stało, bo nie dopilnowałam (wszystko rzekomo, oczywiście). Umawiam się z mężem, że zwalimy na korepetytorkę, że to się stało jak dziecko było pod jej opieką i jeszcze szybko uciekła, żeby nie ponieść odpowiedzialności! Dziecku też powiemy, że ma tak powiedzieć. Jesteśmy czyści, korepetytorka ma przerąbane. Plan idealny.
Odpowiedz@Cyntiar: Co do ostatniej części Twojej wypowiedzi - no, tak, ludzie kłamią, dlatego policja sprawdza alibi. Pierwsza taka sytuacja, gdzie ktoś próbowałby obwinić kogoś innego za swoje błędy czy nawet przestępstwa? Powiesz, że nigdy nie słyszałaś o tym, że kogoś postawiono w stan oskarżenia wyłącznie na podstawie zeznań świadków? Do reszty odniosłam się już wyżej, nie będę się powtarzać.
Odpowiedz@digi51: Słyszałam, ale nie słyszałam, żeby za to skazywali bez innych dowodów.
Odpowiedz@Cyntiar: ok, ale zorientowac sie, ze zostala oszukana mogla wczesniej np. po pol godziny, szczegolnie jesli miala telefon do matki a ta by nie odbierala i wtedy od razu telefon na policje, zeznania, zostawia dziecko policjantom i leci gdzie musi opcjonalnie prosi o jakas notatke sluzbowa do pokazania na uczelni
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2019 o 13:46
Za bardzo nie miała wyboru, chyba żeby wziąć dziewczynkę ze sobą na zajęcia... albo, czy ja wiem, do sąsiadów odstawić?
OdpowiedzUtrwalanie umów ustnych (nagrywanie) bezcenne.
OdpowiedzJa bym jednak w takiej sytuacji zadzwoniła na policję, choćby z tego względu, że mieć krycie (matka mogła potem sama zadzwonić na policję i skłamać, że wzięła korepetytorkę jako opiekunkę i ta wiedziała dokładnie, że ma siedzieć do 21), a po drugie dlatego, że w momencie, w którym korepetytorka wyszła nie wiedziała, co się stało - a równie dobrze matka mogła wpaść pod samochód idąc do sklepu. Nie powiedziałabym, że dziewczyna zachowała się piekielnie, ale trochę bezmyślnie i mogła zaszkodzić przede wszystkim sama sobie.
Odpowiedz@digi51: Ale... Zadzwoniłaby na policję i co by powiedziała nie znając nawet nazwiska dziewczyny? Numer telefonu by podała? Znajoma mogłaby zaprzeczyć i sprawa zakończona, choć i tak policja nie potraktowałaby tego poważnie bez nazwiska... I zgadzam się z Tobą, że wiele się mogło wydarzyć, ale jak też wspomniałam dziewczyna dopiero co z liceum wyszła, jeszcze nie miała dojrzałego podejścia do życia. Wyszła z przekonaniem, że ojciec dziecka zaraz będzie w domu.
Odpowiedz@digi51: sto procent racji. O tym, że matka była w kinie, korepetytorka dowiedziała się grubo po fakcie. Zostawienie dziecka samego było złym wyjściem.
Odpowiedz@monikamaria: Nigdzie nie powiedziałam, że dobrym.
Odpowiedz@Cyntiar: A co to za argument, że dziewczyna dopiero co z liceum wyszła? To znaczy, że ma prawo zachowywać się bezmyślnie? Tu nie wymagane było dojrzałe podejście do życia tylko minimum pomyślunku. A policja znalazła by ją bez trudu z numerem telefonu, imieniem i informacją co studiuje. I udowodnili by jej tę sytuację też bez problemy mając historie połączeń i wersję dziecka. Masz jakieś tak odrealnione podejście do tego, że zaczynam podejrzewać, że to ty jesteś tą zakręconą znajomą.
Odpowiedz@Cyntiar: A co to za problem znaleźć ją po numerze telefonu? Nawet bez nazwiska? Piekielna była przede wszystkim matka i ja rozumiem, że dziewczyna znalazła się w sytuacji, gdzie nie bardzo wiedziała, co zrobić, ale na Boga, my mówimy o 5-letnim dziecku, a nie nastolatku, gdyby dziecku się coś stało naprawdę nietrudno byłoby wpędzić korepetytorkę w kłopoty i ja wolałabym jednak być kryta. @Neomica, też zaczynam mieć wrażenie, że autorka coś za bardzo angażuje się w obronę korepetytorki.
Odpowiedz@Neomica: Historia połączeń... Ok. Miała przyjść na umówioną godzinę. Nikt jej nie otworzył, dzwoniła do matki kilkakrotnie (jak widać na połączeniach) aż w końcu poszła do domu. Nie ma świadków, a mama przecież mogła wytłumaczyć dziecku co powiedzieć. Imię nie wiem, czy znała, aż tyle się nie dopytywałam. I przypominam, nigdzie nie napisałam, że postąpiła mądrze, tak też jej powiedziałam w rozmowie i chcesz czy nie, zgadzam się z nią z tym, że była młoda i głupia. Ty przepraszam bardzo nigdy nic głupiego nie zrobiłaś? Ja się dopiero życia zaczęłam uczyć na studiach, wiele błędów popełniałam, choć może nie takich, ale jednak. I według mnie nie było to zaniedbanie dziecka przez znajomą, choć głupio zrobiła w kwestii moralnej zostawiając dziecko samo sobie. Ona nie była odpowiedzialna za to dziecko. Ja jeszcze nigdy nie widziałam, żeby przy tak małym dziecku ktokolwiek zostawiłby je z obcą osobą. Przecież to mógł być KAŻDY. Pedofilka, porywaczka dzieci, albo nawet morderca, czy też zwykła złodziejka. Wtedy jeszcze nie było rejestrowanych numerów. Poza tym nie wiem, czy potraktowałabym poważnie kobietę, która przyszłaby na policję mówiąc, że dziecko zostało ranne podczas gdy miała się nią opiekować anonimowa korepetytorka... Ale mam jej numer i nawet tam dzwoniłam! Pan zobaczy! dla mnie to brzmi wprost absurdalnie. @digi51 Bo nie uważam jej za winną w sensie prawnym. Prowadzę dyskusję próbując udowodnić, że w takim przypadku nie można podciągnąć do konsekwencji prawnych nie tylko znajomej, ale kogokolwiek. Rodzic jest odpowiedzialny za dziecko, koniec i kropka. Posyłając np. do szkoły jest to pewien rodzaj umowy i tam odpowiada nauczyciel. Zatrudniając opiekunkę na mocy umowy ona staje się odpowiedzialna. A korepetytorka? osoba obca na ulicy? Starsza Pani, która ma rzucić okiem? Sprzątaczka, która przyszła ogarnąć dom? NIE. To nie leży w ich obowiązkach. Matka zostawiła dziecko samopas. Sama dorabiałam sobie kiedyś sprzątając, nie wyobrażam sobie, żeby mieć kłopoty z podobnego powodu co znajoma.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2019 o 10:06
@Neomica: pokaż mi paragrafy, które określają odpowiedzialność korepetytora za cudze dziecko i zmuszają go do siedzenia z nim, gdy rodzic debil sobie pójdzie. @Cyntiar: Neomica ma jakieś kompleksy i wszystkich obraża, nie potrafi normalnie dyskutować. Poprosiłem ją o poparcie swoich słów konkretami, zobaczysz jak teraz jadem zacznie pluć.
Odpowiedz@Cyntiar: Bo nie jest winna. Ale łatwo można byłoby z niej zrobić kozła ofiarnego, gdyby coś się dziecku stało. Nikt mówi, że dziewczyna ponosiła odpowiedzialność za uczennicę, ale łatwo można odwrócić kota ogonem, że ponosiła. Sorry, ale taka jest prawda i Twoje tupanie nogą, że nie można i ch... nie zmienia faktu, że dziewczyna mogła zostać wpędzona z kłopoty.
Odpowiedz@digi51: Szanuję Twoje zdanie, ale nadal się z nim nie zgadzam.
OdpowiedzPo pół godziny bym wyszedł i miał to w dupie.
Odpowiedz1.To, że korepetytorka nie miała obowiązku poza umówionym czasem zajmować się dzieckiem to rzecz oczywista. Ale czy miała prawo, choćby moralne (niekoniecznie wynikające z paragrafów), zostawić tak małe dziecko bez opieki? Przecież wystarczyło zadzwonić po policję. 2. Bylibyście tak samo wyrozumiali np. w odniesieniu do przedszkolanki, która zostawia dziecko bez opieki, bo skończyła pracę - przedszkole czynne do szesnastej, jest już prawie siedemnasta, rodziców brak a przecież ona już formalnie nie pracuje?
Odpowiedz@dmd: Przedszkolanka to co innego, ona ma obowiązek zająć się dzieckiem, wtedy dzwoni na policję i jest czysta. Korepetytorka W OGÓLE nie miała obowiązku zajmować się dzieckiem, tylko uczyć. Gdyby to zrobiła to tylko jej dobra wola, to raz... A dwa, Przedszkolankę obowiązuje umowa i bez problemu udowodnisz jej zaniedbanie. A korepetytorce jak niby udowodnisz, że się dzieckiem obiecała zająć o.O Przecież równie dobrze mogło być tak, że przyszła, dowiedziała się, że zamiast korków ma się dzieckiem zająć, odmawia, wychodzi, a matka i tak sobie poszła i zostawiła dziecko samo. Teraz sobie udowadniaj.
Odpowiedz@Cyntiar: Naprawdę ważniejsze jest to, co można albo i nie można udowodnić od stanu faktycznego? I od kiedy przedszkolanka czy ktokolwiek inny ma obowiązek zajmowania się cudzym dzieckiem poza godzinami swojej pracy? Nie chodzi o to, że dziewczyna miała czekać w nieskończoność na rodziców. Chodzi mi o to, że zostawiła małe dziecko bez opieki. Powtórzę - wystarczyło wezwać policję. Jak spotkasz błąkające się, zagubione dziecko albo dziecko w stanie zagrożenia - kto bądź jakie prawo nakazuje ci zajmować się takim dzieckiem? Twój obowiązek to wezwanie odpowiednich służb. Dziewczyna tego nie zrobiła. A tylko tyle wystarczyło, by zapewnić dziecku bezpieczeństwo. Ono nie odpowiada za beztroskę dorosłych.
Odpowiedz@dmd: Nigdy nie mówiłam, że zrobiła dobrze, ale w pierwszej kolejności uważam, że to wina matki. Dziecko było wtedy pod jej opieką, nie korepetytorki. Mogła zadzwonić, ale młoda była, głupia i wierzyła, że zaraz ktoś przyjdzie. Ludzie się uczą na błędach, ale to nadal nie było ani jej dziecko, ani nie sprawowała nad nią żadnej oficjalnej opieki. No i mnóstwo ludzi nie raz widzi np. samotne dziecko błąkające się po galerii, ale większość z nich po nikogo nie dzwoni. Wtedy nikt ich za to nie skarży. To bardziej kwestia moralna, niż prawna. Jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia moralnego uważam, dziewczyna postąpiła bardzo źle i nierozsądnie. Ale nadal nie mogę jej przypisać głównej winy.
Odpowiedz@Cyntiar: Ale ja nie ważę winy matki i korepetytorki. Wina matki jest bezsporna. Opowiedziałaś historię z punktu widzenia korepetytorki. A ona postąpiła nieodpowiedzialnie i tyle w temacie. Powtórzę kolejny raz! Nie musiała zostawać z dzieckiem nie wiadomo jak długo.Byłaby w porządku gdyby zadzwoniła po policję. A tego nie zrobiła. Prawdopodobnie udzielała korków na czarno i może to był główny powód, że nie wezwała policji.
Odpowiedz@dmd: A, w takim razie się z Tobą zgadzam. Ale nie napisałam historii z punktu widzenia korepetytorki... Raczej mogłam wykazać nieco stronniczość w tej kwestii winy. Nie wiem, jak udzielała korków, ale się domyślam... I nie wiem, czy to był powód nie wezwania policji, według niej nie pomyślała... W sumie jestem skłonna w to uwierzyć przypominając sobie moje własne głupoty z czasów studenckich.
OdpowiedzAbstrachując od dyskusji o (nie)odpowiedzialności - pięcioletnie dziecko i korepetycje? Serio??? Moim zdaniem cały "przemysł" korepetycji w Polsce jest mocno przesadzony, ale o tym żeby dawać pięciolatce lekcje bo jej nie idzie w przedszkolu chyba nigdy nie słyszałam...
OdpowiedzA ta łopatologia na końcu po co?
Odpowiedzpaskudne wyludzenie i tyle rada na przyszlosc- zadzwonic na policje, ze matka wszla "tylko na moment" a ja tego dziecka nie znam, nikt mi nie placi za opieke, w sumie to moge sobie pojsc jak dziunia odbierze dzieciaka z pogotowia opiekunczego i sie natlumaczy, to moze pomysli nastepnym razem ** rada do zastosowania rowniez jesli dziecko zstawione jest np. w jakims punkcie slugowym"na 5 minut" a madka urzadza kilkugodzinne podroze po sklepach
Odpowiedzswoja droga korepetycje dla dziecka w przedszkolu bo "slabo sobie radzi"? z czym niby? z ukladaniem klockow czy kolorowaniem obrazkow?
Odpowiedz@bazienka: też uważam to za mega dziwne, ale podpowiem, że w przedszkolu już normalnie korzysta się z zeszytów ćwiczeń
Odpowiedz