Tak mi się przypomniało, jak dostałem kiedyś pracę na okres próbny.
A było to drogie dziatki w okresie kryzysu finansowego, więc generalnie robotę się szanowało, zwłaszcza jeśli było się tak jak ja, nieopierzonym gówniarzem na studiach.
Pracowałem wtedy na słuchawce już od miesiąca i byłem bliski palnięcia sobie w łeb od dzwonienia i wciskania ludziom kitu, gdy zadzwoniła pani rekruterka z jednej z rozmów i powiedziała, że jeśli mnie nadal interesuje praca w firmie X, to zaprasza mnie na rozmowę, najchętniej jeszcze w tym tygodniu z dyrektorem, a jak się spodobam mogę zaczynać. Spodobałem się i w poniedziałek pojawiłem się w pracy.
Okazało się, że moja miejsce zwolniło się, ponieważ dziewczyna, która pracowała na nim wcześniej nie przyszła do pracy, bez żadnego uprzedzenia ani nic. A czemu? Na telefon wściekłej szefowej nie zareagowała, tylko odpisała smsa, że musiała się opiekować chorym kotem...
PS 1. Zapomniałem dodać, że dziewczyna była tak samo jak ja na okresie próbnym i nie przyszła po 3 dniach.
PS 2. Z perspektywy czasu - żałuję, że nie miałem chorego kota, ale to na inną historię.
praca
No popatrz. Nikt się nie pokusił o komentarz i wcale się nie dziwię. Sama próbowałam wczoraj, zaczynałam trzy razy, no i nic nie wyszło. A wiesz dlaczego? Bo właściwie nie wiadomo CO tu komentować? Same suche fakty, bez żadnych dodatkowych szczegółów, nieco dezorientują. W dodatku w swoim "PS" sugerujesz, że praca okazała się do dupy. Więc, w sumie, trudno ocenić zachowanie tej dziewczyny. Może miała rację, a może nie? Ja, na przykład, chętnie bym się dowiedziała, czy ona w ogóle miała kota?
Odpowiedz@Armagedon: ta historia wylosowała mi sie w 2023 i... i też chciałem to jakoś sensownie błyskotliwie skomentować... cóż jak to mówią: "na froncie nie ma przyjaciół, są tylko znajome twarze"
OdpowiedzJak ktoś ot tak porzuca pracę to wzbudza to pewne podejrzenia. Jeszcze twoje "ps" sugeruje, że to nie pracownica była piekielna, tylko praca.
Odpowiedz@GythaOgg: Na okresie próbnym nie było widać jeszcze piekielności. Zaczęły wychodzić z czasem. Poza tym byli tam ludzie, którzy pracowali po 5-10 lat. Widać przywykli, bo niektórzy pracują nadal.
Odpowiedz@ooomatko: heh, syndrom sztokholmski ;)
Odpowiedz