Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pod wpływem historii o Kindze. Miał być komentarz, ale wyszła powieść. Kończyłam…

Pod wpływem historii o Kindze. Miał być komentarz, ale wyszła powieść.

Kończyłam właśnie ósmą klasę SP, nadszedł czas wyboru szkoły średniej.

Już w siódmej klasie wspominałam coś o zawodówce ogrodniczej (była w naszym mieście, a zawód nie taki zły) ale uświadomiono mi, że po zawodówce nie będę miała matury, a mama chce żebym poszła na studia! Ja mam się kształcić!
Dobra, brak matury i mnie odstraszył. No to może technikum krawieckie? Jest niedaleko, cztery stacje pociągiem... A to też mnie interesuje...
Jakie technikum, gdzie technikum! Ja na studia mam iść! Ja mam się kształcić!

Wykształcenie kierunkowe kazano mi wybić sobie z głowy, ogólniak i tylko ogólniak!

Człowiek młody był, głupi, uważał że rodzice wiedzą lepiej. Uległam.

No to jak ogólniak, to ja składam papiery do tego w naszym mieście (chodziłam do zespołu szkół, SP+LO). Nie będzie dojazdów, znam połowę kadry, pół mojej klasy tam idzie...

Nie, to musi być szkoła w Warszawie! Koniecznie! Ale mam wybrać taką, żeby mieć blisko do dworca.

Wywiad wśród kolegów, wertowanie pożyczonego informatora... Wytypowałam dwie szkoły, obie ogólnokształcące. Obie oferowały klasę matematyczno-informatyczną, którą wolałam od ogólnokształcącej. Z czego wolałam tę pierwszą, bo jak się okazało, szli tam wszyscy klasowi prymusi. (Tak, należałam do tego grona, stopnie nie stanowiły problemu)

Idę do mamy i mówię:

- Mamo, ja to się chyba zdecyduję na Hoffmanową.
- A to tam masz najbliżej? Pokaż plan!

Plan stolicy na stół, pokazuję:

- No zobacz, wysiądę na Śródmieściu, przejdę tędy, tu jest przejście podziemne i już jestem na właściwej ulicy. A szkoła jest tu.

Serio, droga była tak strasznie skomplikowana, że dziesięciolatek by ogarnął.

Mama się zastanawia, zastanawia i w te słowa rzecze:

- A koło mojej pracy też jest liceum. Żeromskiego. Gdzie to będzie?

Sprawdzam adres, pokazuję na planie.

- No! Do Żeromskiego bliżej będziesz miała! Tylko wyjdziesz z dworca i już będziesz! A tam to na pewno zabłądzisz!
- Ale do Hoffmanowej idą ludzie z mojej klasy, a do Żeromskiego nikt znajomy się nie wybiera...
- I dobrze! Mają na ciebie zły wpływ! Nauczyli cię matce się sprzeciwiać!

Wysunęłam ostatni argument:

- Chłopaki mówią, że w Żeromskim jest strasznie ciężko, klasa mat-inf ma ułożony autorski program i podobno połowa osób nie zdaje do drugiej klasy...

Mamie załączył się już tryb "ustawić gówniarę do pionu".

- ALE MNIE NIE INTERESUJE, CO MÓWIĄ TWOI KOLEDZY! ZŁOŻYSZ PAPIERY DO ŻEROMSKIEGO I TYLKO DO ŻEROMSKIEGO! BO JA TAK MÓWIĘ! NIE ZASZKODZI CI, JAK CIĘ TROCHĘ UTEMPERUJĄ! MATKI SIĘ TRZEBA SŁUCHAĆ!

Dobra, niech już będzie ten Żeromski...

W ten sposób, przez osobę, która nie zrobiła wcześniej ŻADNEGO wywiadu na temat szkoły do której posyła dziecko, dostałam się do liceum ogólnokształcącego, klasy matematyczno-informatycznej... Z rozszerzonym angielskim. W SP miałam niemiecki.
Program pod wszystkimi względami był wyśrubowany pod największe nastoletnie mózgi, przyzwyczajone do ciężkiej pracy. Mojemu mózgowi może niewiele brakowało, ale nigdy nie musiałam się uczyć. Wszystko łapałam w lot.

Teraz już nie było tak łatwo. Ciągłe problemy w szkole przełożyły się oczywiście na atmosferę w domu. Nagle stałam się czarną owcą, zakałą rodziny i powodem do wstydu.
Poprawka z angielskiego na koniec roku była tylko gwoździem do trumny.

Po zaliczonej poprawce przeniosłam się do innego liceum, już nie z pierwszej setki. Znów byłam wśród najlepszych, znów dawałam korepetycje słabszym uczniom. Mamie wciąż nie pasowało, ciągle mi wypominała, że w tamtej szkole nie dałam rady. Maturę zdałam z dobrym wynikiem, droga na studia otwarta...

Postudiowałam jeden semestr. Potem zmieniono zasady przyznawania świadczeń alimentacyjnych i okazało się, że alimenty na dorosłe dziecko uczące się (poniżej 26 roku życia) przysługują tylko wtedy, jeśli to dziecko jest niepełnosprawne. Tak, był taki okres, kiedy tak było.

I właśnie wtedy mama mi powiedziała, że jak mi się studiować zachciało, to mam się sama utrzymać i że są tacy, co łączą studia z pracą zawodową...

A mnie zabrakło już sił na pytanie: "Komu tu się studiów zachciało?"

Mogłam mieć zawód. Ogrodnik albo krawcowa, raczej krawcowa. Zły zawód? Mało przyszłościowy? A drogi na studia by mi to nie zamknęło...

Jak dla mnie zabrakło tutaj konfrontacji życzeń mojej mamy z rzeczywistością. Takiego "ale czy to się uda?". Coś sobie wymyśliła, a moim obowiązkiem było to spełnić. A jak nie dałam rady, to była oczywiście moja wina, no bo przecież nie jej!

Rodzina

by singri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
20 20

Tak mi się przypomniało z czasów jak zmieniałam gimnazjum na LO. Taka rozmowa w gronie klasowym: - Ja składam papiery do XII, bo tam moja mama chodziła i mówi, że dobra szkoła. - Ale ty chciałeś chyba profil mat-fiz, a tam takiego nie ma? - No, ale mama mówi, że to taka dobra szkoła, że po humanistycznym też się na informatykę dostanę.

Odpowiedz
avatar Trepcio
5 7

Szkoda, że nie poszłaś do Hofffmanowej. Pewnie byśmy się nie spotkali, bo za moich czasów nie było mat-inf tylko mat-ex, ale pewnie moją siostrę byś jeszcze poznała :)

Odpowiedz
avatar singri
0 2

@Trepcio: Ja rocznik 84, a siostra?

Odpowiedz
avatar Trepcio
0 2

@singri: 79. To też byście się minęły.

Odpowiedz
avatar Trepcio
30 30

A do tematu opowieści - w wieku 19 lat gdy dostałem się na studia dzienne matematyka i równolegle informatyka (takie dla kujonów, 32 godziny zajęć na pierwszym roku + WF) to ojciec (który sam mi wtłaczał to liceum i studia) poinformował mnie, że jak chcę mieszkać w JEGO domu, to mam za siebie płacić. Stwierdziłem, że jak mam za siebie płacić, to chyba wolę gdzie indziej...

Odpowiedz
avatar toomex
11 11

Gdybym ja słuchał się nacisków mojej mamy, to byłbym Panem Rolnikiem na 16ha włościach.

Odpowiedz
avatar katem
8 10

@toomex: Może nie byłoby tak źle ? Znam zamożnych rolników na takich włościach. Oczywiscie - wszystko zależy od jakości tych włości.:-)

Odpowiedz
avatar toomex
5 5

@katem: Ziemie klasy III-VI, teren bardzo kamienisty i pagórkowaty. Spędziłem setki godzin przy pracach polowych i podziękuję :)

Odpowiedz
avatar DeceiverInI
6 14

norma u pokolenia w mentaknym PRL dla nich ktos kto skonczyl ogolniak to juz polbog co wygral zycie i bedzie conajmniej widedyrektorem a jak pojdzie na studia to juz prezes lub mecenas murowany

Odpowiedz
avatar singri
14 14

@DeceiverInI: Dokładnie, i ja z gołą maturą powinnam od razu znaleźć pracę za kokosy i wysyłać im pieniądze.

Odpowiedz
avatar Bryanka
10 10

Hah, jakbym czytała o swojej matce! :D Chciałam iść do technikum, ale "wszyscy w rodzinie studia mają, więc mowy nie ma! Tylko ogólniak!". A potem studia i to tak, żeby później przed nazwiskiem było dr mgr.inż. :D Ostatnio mi powiedziała, że w dalszym ciągu, po tylu latach nie potrafi zaakceptować tego, że nie skończyłam studiów, bo przez to nie mam PRZYSZŁOŚCI! :D

Odpowiedz
avatar marcelka
13 13

owszem, piekielne wymuszanie na własnym dziecku realizowania własnych planów/ambicji, ale... dla starszego pokolenia wykształcenie miało autentyczną wartość. jeszcze w latach 60., 70. matura to było "coś"! i faktycznie po maturze można było bez problemu znaleźć pracę w jakimś urzędzie na przykład. a studia to już wogóle ho ho! tym bardziej, że nie były tak dostępne jak dziś. potem zmieniły się czasy, dziś magistrowie w biedronkach sprzedają (w niczym nie ujmując pracownikom biedronki, taki przykład tylko), a starszym w głowie się to nie mieści...

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
3 3

Znam twój ból...

Odpowiedz
avatar MyCha
-3 11

Lepiej być jednym ze słabszych uczniów w dobrej szkole niż być najlepszym uczniem w słabej szkole. Tak podpowiada mi moje doświadczenie po przejściu wszystkich etapów edukacji i przepracowaniu kilku lat. Oczywiście wszystko w ramach możliwości danego dziecka. Co do pchania dziecka do liceum i potem na studia. Jeśli dziecko jest zdolne, inteligentne i kumate, a wybiera szkołę słabszą, bo nie chce mu się więcej uczyć, bo się naczytało, że obecnie wykształcenie nic nie warte, bo koledzy tak robią i inne tego typu nieżyciowe powody to też bym ingerowała w wybór szkoły. Jeśli zaś dziecko przedstawiłoby mi jakiś w miarę sensowny ramowy plan, co chce zrobić z wiedzą wyniesioną z danej szkoły, że je to interesuje, zwłaszcza jakbym widziała, że w wolnym czasie już samo z siebie robi coś w tym kierunku to bym wspierała. Wymagałabym tylko zrobienia matury, bo jest ona obecnie tak prosta, że głupio jej nie mieć. Co do sytuacji autorki. Nie wiemy dlaczego planowała technikum więc nie można oceniać. Z resztą ścieżki do zawodów ogrodnika albo krawcowej dalej nie były dla niej zamknięte. Tutaj najbardziej piekielne było, że matka mocno zaingerowała w plany dziecka, a jak przestało jej to pasować to przestała je wspierać. Z resztą podkładanie kłód pod nogi, że się zgubi w mieście i używanie tego, jako argumentu jest słabe. Chce łazić niech łazi. Młode to da radę. Z resztą ja mam wrażenie, że dla niej ważniejsze było co ludzie powiedzą, a nie dobro córki. PS: Autorce zrobili dużą krzywdę brakiem angielskiego w podstawówce i gimnazjum. Zmiana szkoły z rozszerzonym angielskim na taką bez tego była bardzo rozsądna, bo tych rok braków się nie nadrobi.

Odpowiedz
avatar singri
8 8

@MyCha: Jedno ale - to były te czasy, kiedy gimnazjum jeszcze nie było. Po ośmiu klasach SP szło się do szkoły średniej. Chciałam technikum krawieckie, bo od zawsze interesowało mnie szycie, niestety w tym temacie moje ambicje były ciągle podkopywane. Z liceów - miałam do wyboru szkołę bardzo dobrą, do której idą moi koledzy i szkołę bardzo dobrą, do której nikt nie idzie. A na zmianie języka na rozszerzony angielski nie skorzystałam nic. NIC. Przygotowując się w wakacje do poprawki nauczyłam się więcej, niż przez 10 miesięcy w szkole. Program był dostosowany pod większość (i słusznie), a ja jako jedyna w życiu kontaktu z tymże językiem nie miałam. I moja mama nie podjęła tej decyzji posługując się argumentem "Tam jest rozszerzony angielski, dobrze ci to zrobi, będziesz miała dwa języki.". Podjęła tę decyzję WYŁĄCZNIE dlatego, że do tamtej szkoły było najbliżej.

Odpowiedz
avatar singri
8 8

@MyCha: I jeszcze jedno - ścieżki owszem, nie zostały zamknięte, ale na kurs potrzebne były pieniądze, a tych zawsze brakowało. W technikum miałabym naukę zawodu za cenę podręczników. A decyzja była podyktowana względami praktycznymi - skończę technikum, matura będzie, a ja będę miała świadectwo poświadczające umiejętności zawodowe. I będę coś faktycznie umieć. Wydawało mi się, że mając jakąś praktyczną umiejętność popartą "papierem" będzie mi łatwiej znaleźć pracę. Poza tym nasłuchałam się w dzieciństwie, jaka to ja jestem zdolna i inteligentna, ale nie czułam w sobie zadatków na intelektualistkę. Lubię pracę rąk, że się tak wyrażę, lubię widzieć i móc pomacać efekty swojej pracy. Prawo, medycyna, dziennikarstwo, filologia... Wiedziałam, że to nie dla mnie, że nie da mi to satysfakcji. Krawiectwo, stolarstwo, jubilerstwo, ogrodnictwo - w tych zawodach się widziałam, mając te 14-15 lat. Chichot losu - posłuchałam się mamusi, a niewykluczone że zacznę dziergać rozmaite amigurumi na sprzedaż, bo strasznie mi się to podoba :D

Odpowiedz
avatar irulax
6 6

@singri: Mam dobrych znajomych, którzy byli traktowani przez rodziców metodą "zimnego chowu", czyli brak czułości itp., darmowa siła robocza do prac polowych, koniec pomocy najdłużej po pierwszej klasie szkoły średniej. "Dzieciaki" radzą sobie w życiu. Odpowiednie wykształcenie, dobra praca/firmy, rodziny. Ale to może mało piekielne. Najdziwniejsze są obecne oczekiwania rodziców, bo skoro oni WSZYSTKO poświęcili dzieciom, to dzieci mają obowiązek usługiwać im do końca swoich dni. Serio dla niektórych rodziców: dzieci = darmowa służba do końca swych dni?

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@irulax: Dla niektórych tak. Ba, moja mama jawnie twierdzi, że starsze jest od pomagania, starsze się rodzi "bo kto ci na starość szklankę wody", a młodsze od rozpieszczania, młodsze to się już ma dla przyjemności, swojej i ich :D

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

@irulax: u mnie w rodzinie tez panuja takie zasady. Jestes dzieckiem to opiekuj sie rodzicem niezaleznie od tego jaki on by byl. Ja sie do tej metody niestosuje i jak narazie dobrze mi to robi.

Odpowiedz
avatar Pannajohanna
10 10

Trochę podobna sytuacja. W wiejskiej(nie ukrywajmy, poziom nauczenia niespecjalnie wysoki) podstawówce i gimnazjum prymuska, wiec oczywistym jest ze dziecko wysłać trzeba do ogolniaka i na studia. Niestety życie weryfikuje,liceum jakoś przeszlo, na skonczenie studiów juz brakło umiejętności. A mogłam iść gdzieś do technikum i przynajmniej zawód by był. Coś bym może szyla, albo gdzieś w zakładzie kosmetycznym bym robiła paniom makijaże i maseczki. A tak to lata nauki zmarnowane, a ja już nie mam ani czasu ani chęci zaczynać coś od początku.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Pannajohanna: nie byłabym taka krytyczna wobec wiejskich szkół, w podstawówce łatwiej być przymusem niż w liceum, w liceum łatwiej niż na studiach. Prymusom w mojej podstawówce też wszyscy wrozili kariery w prestiżowych zawodach, niektórzy po LO w ogóle nie poszli na studia, nie słyszałam, aby ktokolwiek skończył jakieś "prestiżowe". Aha, miasto wojewódzkie, dzielnica podobna jedna z lepszych.

Odpowiedz
avatar singri
7 7

@digi51: Z prymusami jest jeszcze jeden problem. W SP łatwo jest być prymusem, wystarczą zdolności. W liceum już trzeba trochę popracować. Paradoksalnie większe zadatki na prymusa w liceum mają osoby mniej zdolne, bo są przyzwyczajone, że trzeba posiedzieć nad książkami, a nie przeczytać raz i szlus.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Pannajohanna: Nie generalizujmy. Ja byłam prymuską w wiejskiej SP, potem w gimnazjum i słyszałam od mamy "ale dziecko, idź do technikum, miej jakiś zawód, bo w LO już nie będzie tak łatwo, na studia nie wiadomo, czy się dostaniesz"... Nie posłuchałam. Dzisiaj jestem lekarzem.

Odpowiedz
avatar stypa1110
7 7

Ja akurat kończyłem gimnazjum i jak w szkole powiedziałem, że chcę iść do technikum (technik informatyk) to znajomi i nauczyciele próbowali mi to z głowy wybić, że lepiej do liceum bo przecież potem trzeba iść na studia. Reakcja rodziców jak powiedziałem, że chcę iść do technikum? "Przynajmniej będziesz miał zawód, a po technikum jak będziesz chciał to na studia też można iść"

Odpowiedz
avatar irulax
0 0

Sprawa jest mętna. Ja akurat miałem ogromne trudności na studiach z uwagi na brak dobrej matematyki i fizyki w technikum. Absolwenci liceów gorzej sobie radzili z przedmiotów technicznych, ale o niebo lepiej właśnie z "matematycznych". Z biegu to można sobie iść na studia typu: Wyższa Szkoła Gotowania na Parze. Masz jednak rację, robienie studiów "na siłę" bo tak wypada jest słabe.

Odpowiedz
avatar Sheyrena
1 1

Mój tata miał takie zapędy jak szłam do gimnazjum. "Idź do X, bo córki Iksińskiego tam chodzą!" Co z tego, że mi nie pasowały ani profile, ani element tam uczęszczający. Na szczęście moja mama miała więcej rozsądku i wyszła z prostego założenia, że to moja decyzja, tym bardziej, że poświęciłam czas, aby tą decyzję podjąć świadomie.

Odpowiedz
avatar corrie
1 1

Jakbym o sobie czytała. Zawsze beznadziejna, nigdy dość dobra. A olać to i robić swoje.

Odpowiedz
avatar cassis
5 5

U mnie było to samo :( Chciałam iśc do technikum, na biol-chem na kierunku technik farmacji albo do krawieckiego własnie. Nie NIE nieeee, bo wstyd dla rodziny. Tylko liceum. I potem studia - koniecznie! [pal licho, że ojciec i matka tez byli po technikum, więc nie żebym jakoś poziom rodziny zaniżała czy coś...] Wszystko super, wszystko pięknie... a potem w dniu 18 urodzin wywalili mnie na zbity ryj z domu i "radź se sama". To nie były czasy powszechności internetu i dokształcania dzieci o ich prawach, więc jak mi ktoś napisze, że miałam prawo do alimentów, to go wyśmieję. I tak miałam piekło w domu, więc pal ich sześć. Przynajmniej jak się wyniosłam nie mogli się nade mną znęcać. Ale na studia już nie poszłam. Nie było jak.

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

Mam podobna 'madke'. Ukonczylam pierwszy stopien studiow. Mamusia chciala, abym skonczyla magistra. Problem byl w finansach. Musialabym zarabiac na siebie i sie uczyc. Wiem, ze to mozliwe. Robilam to, ale bylam tym wszystkim zmeczona. Poprosilam o pieniadze i odpowiedz byla taka: chcesz sie uczyc to sobie zarob. Dodatkowo dostalam jakis link z oferta pracy na polu za 5EUR za godzine 80 km od miejsca mojego zamieszkania. Wtedy stawka minimalna wynosila 6,5EUR w Niemczech za godzine. Zamiast na studia poszlam na praktyke i pozniej dostalam prace. 'Madka' lekko zerwala kontakt. Dla wyjasniena jeszcze. Moja mama skonczyla zawodowke.

Odpowiedz
avatar Ginsei
3 3

Widzę, że jesteśmy w podobnym wieku, więc nie powinnam się dziwić mamusi. U mnie było ciągle do głów tłuczone, że najmądrzejsi idą do liceum, średni do technikum, a głupi - do zawodówki. I nie chcę tu nikogo obrażać, takie coś mi wpajano w głowę, zanim w ogóle musiałam podjąć wybór. No i u mnie w domu był przykład - mądry brat poszedł do liceum i na studia, a głupszy (ale nie "głupi") do technikum. A że ja się uczyłam dobrze, to gdzie mogłam iść? No właśnie. W liceum już tak różowo nie było z moimi ocenami, ale cóż zrobić? Przecież nie zmarnuję tego czasu, żeby szkołę zmieniać! No i studia - bez planu, bez pomysłu, byłam dobra z matematyki, to może księgowość? Księgowe dobrze przecież zarabiają... Mama zadowolona, że córka na studia idzie, tylko trochę jej nie w smak było, że nie dostałam się do bliskich uczelni, tylko hen daleko, do innego województwa. No ale studia! Będzie praca! Będą zarobki! No nie. Studia zawalone, przeniosłam się na inny (nie około-księgowy) kierunek, doczołgałam się do licencjatu... i jakoś oferty pracy nie zaczęły płynąć z nieba. Moja mama wtedy stwierdziła, że szkoda że nie zrobiłam jak moja kuzynka (moja rówieśnica), nie poszłam do zawodówki i nie robię paznokci (kuzynka również się dobrze uczyła, a jakoś skandalu nie było, że mądra, a do szkoły "dla głupich" poszła). Już bym od kilku lat pracowała i zarabiała! Nie żebym te x lat wcześniej chciała do zawodówki, żeby kosmetyczką zostać, ale mamie nagle się przypomniało, że kiedyś miałam zdolności artystyczne, lubiłam rysować, więc wzorki na paznokciach mogłabym robić... Tyle tylko, że, podobnie jak u ciebie szycie, moja pasja również została podcięta. Bo to tylko marnowanie czasu i nic z tego przecież w przyszłości nie będzie. No bo co może rysownik/ilustrator robić? Klepać biedę po pupie jedynie... Nawet nie wiedziałam, że mama uważała, że mam talent - wyszło to dopiero całkiem niedawno, jak mnie chwaliła do swojej wnuczki - mnie osobiście nigdy tego nie powiedziała. Ale nie ma tego złego... stary koń jestem, a wracam do rysowania. Sławnym ilustratorem pewnie już nie zostanę, ale hobby fajne :)

Odpowiedz
avatar koorka
1 1

Jajbym widziała moją siostrę i jej córkę. Gdy po gimnazjum przyszedł czas wybrać szkołę matka tak suszyła dziewczynie głowę że ta poszła do ogólniaka. To nic że jest umysłem ścisłym ( dobra z matematyki i fizyki) , to nic że utalentowana muzycznie - mamusia wymusiła na niej ogólniak bo ona skończyła ogólniak i po nim są większe możliwości. Teraz dziewczyna nie ze wszystkim sobie radzi i musi brać korepetycje .

Odpowiedz
avatar tatsu
0 0

Też studia zrobiłam, bo ojciec chciał, by w rodzinie, to jego dziecko miało mgr przed nazwiskiem. Jeszcze do niedawna nie mógł pojąć, jak magister nie może znaleźć pracy?! Przecież takich to zawsze potrzebują i na rękach noszą, gdzie tylko się pojawią. Czyli - jak nie mogę znaleźć pracy, to coś ze mną nie tak, a nie z rynkiem pracy. Jak się zaczęłam przebranżawiać, to było utyskiwanie, że po co, przecież mam świetny zawód po studiach, taki spokojny, przyszłościowy (taaa... bibliotekarz, przyszłościowy XD może 20 lat temu :P), że na pewno nie zdam egzaminów i w ogóle po co mi nowy zawód, bo -> patrz powyżej XD Teraz robię to, co kocham (choć praca w bibliotece szkolnej była dla mnie wspaniałym przeżyciem) i uczę się kolejnego zawodu. Także nie załamuj się. Rodzice potrafią być dziwni ;) Tak, jak Ty nie stawiałam się przeciw woli rodzicieli, ale jak już dałam im to, czego pragnęli - mam wolną rękę :D w układaniu sobie życia ;) Trzymam kciuki, byś spokojnie przeżyła ten trudny czas i mogła się realizować w tym, co kochasz :) A dobrych krawcowych zawsze za mało ;)

Odpowiedz
Udostępnij