Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

"Nie pomagasz, to chociaż nie przeszkadzaj, czyli PUPa w natarciu". Poziom absurdu…

"Nie pomagasz, to chociaż nie przeszkadzaj, czyli PUPa w natarciu".

Poziom absurdu w tej instytucji godny byłby kolejnego filmu Barei, ale dzisiaj sytuacja przerosła mnie kompletnie.

Chadzam do tego przybytku od lekko ponad roku i regularnie słyszę "Dzień dobry, dla kogoś z pani wykształceniem ofert brak, do widzenia". Znalazłam sobie ostatnio pewien kurs, byłby to dla mnie dodatkowy atut przy szukaniu pracy. I tak:
- zapisałam się i zapłaciłam prywatnie;
- kurs trwa AŻ dwa dni (worek-środa);
- PUPa do tej pory nie zaoferowała mi NIC poza koniecznością regularnego stawiania się u nich.
I oto dzisiaj wywiązał się taki dialog. (P) - pani z PUPy:

(P) - Ale jak to pani się zapisała na kurs?? I to nie w weekend?
(J) - Nie rozumiem.
(P) - Pani nie może! Pani musi być dyspozycyjna! Jak ktoś da ofertę my zadzwonimy i pani musi przyjść. A jak pani będzie na kursie w godzinach pracy, to nie będzie miała jak przyjść!
(J) - ??? Proszę pani. SERIO?? DWA DNI??
(P) - Pani nie może sobie iść na żaden kurs, bo pani musi być dyspozycyjna!

Czyli: nie mogę iść na kurs, który mi pomoże znaleźć pracę, bo muszę czekać aż PUPa po raz kolejny poinformuje mnie, że u nich pracy dla mnie nie będzie. Ktoś to ogarnia?

PUPa

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Meliana
2 16

Absurd absurdem, ale mam wrażenie, że nie przeczytałaś co podpisujesz, rejestrując się jako osoba bezrobotna. Z tego, co pamiętam, w tych papierach jest jasno określone, co jest rozumiane jako "dyspozycyjność". Po prawdzie, to nawet wyjazd na dłuższy weekend, o wakacjach nie wspominając, powinien być zgłaszany do urzędu jako brak dyspozycyjności w danym terminie. To, że nikt tego nie robi to inna rzecz - nie rozumiem tylko, czemu uważasz reakcję urzędniczki za piekielną? Bo trzyma się ustawy i wytycznych w niej zawartych? Piekielna może być sama ustawa, ale wiesz, ani to wina moja, ani twoja, ani tej pani z PUPy... Jak to mówią, "dura lex, sed lex".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 września 2019 o 21:50

avatar konto usunięte
5 13

@Meliana: Zgadza się. Jest w papierach napisane o konieczności bycia dyspozycyjnym. Do głowy mi jednak nie przyszło, że chcąc de facto wspomóc PUPę i odciążyć ją z mojej osoby (zrobię kurs - znajdę pracę - PUPa ma mnie z głowy). będę do tego tak zniechęcana. Rozumiem wyjazd, wakacje, itd. Ale kurs?

Odpowiedz
avatar Meliana
2 16

@PtakNaTak: Ale jakie to ma znaczenie dla kwestii dyspozycyjności? Jest jakaś różnica, czy siedzisz w SPA, zaiwaniasz gdzieś na czarno, czy siedzisz na kursie? Efekt jest przecież dokładnie ten sam - i tylko to powiedziała ci urzędniczka. I ja naprawdę rozumiem absurdalność tej sytuacji, ale z drugiej strony, jeśli chcesz mieć ubezpieczenie "za frajer", to konsekwencje wypadałoby wziąć na klatę z całym dobrodziejstwem inwentarza ;) Zawsze przecież możesz sobie te składki opłacać sama, z własnej kieszeni - i wtedy róbta, co chceta, nikt nie może rozporządzać twoim czasem. Swoją drogą, PUP jest to jedna z tych instytucji, które istnieją tylko po to, żeby urzędnicy mieli gdzie pracować. Innego sensu osobiście nie widzę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

@Meliana: wyjazd na wakacje,kurs,nawet dwutygodniowy, pobyt na rybach itp. nie są brakiem dyspozycyjności.W każdej chwili można to przerwać i wrócić w kilka godzin.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
8 8

@PtakNaTak: Tylko pytanie co to znaczy "dyspozycyjność"? Czy petent siedzi pod telefonem na dupie w domu, czy na kursie to w sumie jedno i to samo. Nikt, a napewno nikt poważny, nie wzywa na rozmowę o pracę z dnia na dzień, a tym bardziej w tym samym dniu i jeżeli termin wypadnie w dniu kursu, to kurs można olać.

Odpowiedz
avatar Meliana
-4 6

@PaniMasztalska: Mi urzędniczka kazała pisać oświadczenie o braku dyspozycyjności, kiedy przypadkowo wyrwało mi się, że wyjeżdżam na 4 dni w góry (200km) na mini-podróż poślubną. I te cztery dni odliczyli mi od zasiłku, czy ubezpieczenie mnie obejmowało już nie pamiętam. Pamiętam, że próbowałam się spierać, ale przeczytałam ustawę, warunki rejestracji jako osoba bezrobotna i stety-niestety, urzędniczka była w prawie. Więc tak, wyjazd jest brakiem dyspozycyjności, niezależnie jak szybko jesteś w stanie wrócić. W sumie, w świetle tych przepisów, które pamiętam sprzed kilku lat, to wszystko, co nie jest siedzeniem i czekaniem na telefon, jest uważane jako brak dyspozycyjności. Kursy dzienne, studia, szkolenia - też.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@Meliana: W takim razie nigdy w życiu nie należy się przyznawać. No i jak się ma do ustawy operacja w szpitalu?

Odpowiedz
avatar zendra
1 1

@Meliana: Wyjaśnijmy jedno: nikt nie może zabronić ci robienia prywatnych kursów. Natomiast prawdą jest, że musisz być dyspozycyjna. Wystarczy powiedzieć, że jesteś w 100% dyspozycyjna, bo możesz przerwać kurs w dowolnym momencie, jeżeli dostaniesz skierowanie do pracodawcy. I to wszystko.

Odpowiedz
avatar SirCastic
19 21

Powiatowy Urząd Pracy zasadniczo zapewnia pracę głównie urzędnikom PUP.

Odpowiedz
avatar slu
8 8

@SirCastic: I ich rodzinom. Moja znajoma dlugo szukala pracy w 2001 roku - bezrobocie bylo wtedy w PL dosc wysokie i nawet ludzie z wyksztalceniem i doswiadczeniem mieli problemy ze znalezieniem czegokolwiek. W koncu znajoma zarejestrowala sie w PUPie zeby miec chociaz ubezpieczenie. Jako zarejestrowana bezrobotna musiala stawiac sie na obowiazkowych szkoleniach organizowanych przez PUP i opowiadala mi, jak to na jednym ze szkolen “Jak szukac pracy?” mlodziutka prowadzaca z rozbrajajaca szczeroscia wyznala, ze ona wie, jak to jest byc bezrobotna, bo sama po skonczeniu liceum tez dlugo i bez skutku poszukiwala pracy, dopoki ciocia jej nie zalatwila pracy w PUP - teraz ma zatrudnienie i uczy ludzi, jak znalezc prace... Obstawiam, ze do dzis tam pracuje i pewnie nadal najlepsza rada, jaka moze dac to “miej ciocie w PUPie”.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
11 11

Z pomocą PUPy raczej trudno znaleźć normalną pracę, jeżeli w ogóle. Autorko lepiej idź, skończ kurs i sama znajdziesz sobie przyzwoitą pracę.

Odpowiedz
avatar kierofca
11 11

Trzeba było powiedzieć urzędniczce że jeśli znajdą pracę, to wyjdziesz z kursu. I zrozum kobietę, jesteś sensem istnienia jej etatu. Jak znajdziesz pracę to ona utraci cel!

Odpowiedz
avatar dyndns
7 9

@kierofca: Nie utraci etatu. Urzędy nie są dla ludzi tylko dla urzędników.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
8 8

Nie szukaj sensu i logiki w urzędach. Ustawowo tam jej nie ma. Przydatności wszelkich urzędów też trudno znaleźć.

Odpowiedz
avatar sziva
5 7

Przez "lekko ponad rok" szukasz pracy jedynie przez PUP?

Odpowiedz
avatar starajedza
9 13

@sziva: powiedziała, że szuka, a nie, że chce znaleźć.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 4

@sziva: a ja mam kilka znajomych, które znalazły pracę przez PUP. Tylko odwrotnie :D czyli pracę zasadniczo znaleźć trzeba sobie samemu. Po dogadaniu pracodawca im mówił: to teraz Pani pójdzie, zarejestruje się w PUP (jeśli jeszcze dana osoba nie była zarejestrowana) i będzie staż. Co prawda staż oficjalnie za grosze, ale te grosze płaci przez okres stażu nie pracodawca, a co pracownik dostaje ponad to od pracodawcy jako "niech sobie kupi Pani czekoladę... albo 30", to już inna sprawa. ale być może jest gdzieś na świecie osoba, której pracę znalazł PUP. A może autorka historii chce być pierwsza? ;)

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 5

@sziva: A kto powiedział, że jedynie? Nie musi się tu spowiadać z poszukiwań pracy, bo nie ma to żadnego znaczenia.

Odpowiedz
avatar sziva
-3 7

@Ohboy: Przez ponad rok nie znaleźć pracy, to przy obecnym rynku sztuka. Na własną rękę już dawno by coś znalazła - no chyba, że woli wiecznie szukać, ale niekoniecznie znaleźć. A dlaczego mnie to boli? Bo ja pracuję i płacę podatki na takie osoby.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

@sziva: Jak ją stać, to niech sobie szuka i 10 lat. Zapomoga nie obowiązuje przez cały czas, ZUS doi nas jak krowy mleczne i gówno z tego mamy, więc jeśli autorka wcześniej pracowała, to ma do tego prawo. I tyle. Niech Cię bolą bezużyteczni ministrowie, bo na nich wydajesz o wiele więcej.

Odpowiedz
avatar singri
1 7

@marcelka: Niniejszym oświadczam - jest osoba, której PUP znalazł pracę i właśnie pisze ten komentarz. Byłam wtedy zarejestrowana, a w PUPie pracowała kobieta, której córka chodziła wraz z moją do przedszkola. Pewnego dnia w szatni mnie zaczepiła "Chodź do mnie do urzędu, mam dla ciebie idealną ofertę, miałam do ciebie dzwonić, bo jak pisana pod ciebie." W ten sposób dostałam pracę w wymienianym tu kilkakrotnie sklepie internetowym. Dobra robota, nienajgorzej płatna. Także można. Tylko trzeba mieć fuksa wszechczasów :D

Odpowiedz
avatar sziva
0 4

@Ohboy: Niestety, ale w skali kraju wydaje się więcej na wszelakiej maści zapomogi, bo ministrów mamy kilkudziesięciu, a chętnych po cudze pieniądze setki tysięcy. Nie oznacza to, że jestem za utrzymywaniem bezsensownej ilości urzędników. Co to, to nie. Ja to tak sobie marzę o tym, że moje pieniądze wydaję jak ja chcę i na co chcę, a nie, że jestem siłą zmuszana do bycia altruistką. Jeśli sama sobie czegoś nie opłacę, to nie będę mieć i pretensje będę mogła mieć tylko do siebie. Obecnie płacę krocie na NFZ, a leczyć i tak się muszę prywatnie, bo już bym kilka razy zdechła, gdybym miała liczyć na pomoc, za którą pobiera mi się sporo pieniędzy co miesiąc. Można powiedzieć, że jestem społecznym kaleką - jak to śpiewa Martin Lechowicz: https://www.youtube.com/watch?v=njuqQFRBcV4

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
-1 3

@sziva: To rzuć robotę i idź się zarejestruj. Nie będzie bolało.

Odpowiedz
avatar sziva
1 3

@eulaliapstryk: Sumienie i zwykła ludzka przyzwoitość nie pozwala.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@sziva: Zarabiając np. 1800 zł netto, płacisz 193 zł składki zdrowotnej. Doprawdy, krocie... :)

Odpowiedz
avatar sziva
1 1

@zendra: Nie zarabiam 1800 netto, przez co płacę sporą składkę zdrowotną. Dodatkowo, żeby móc się skutecznie leczyć, płacę abonament w prywatnej sieci medycznej - kilkukrotnie niższy niż ten przymusowy, a oferujący sporo więcej i szybciej.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@sziva: Mylisz się, żaden abonament w żadnej sieci medycznej nie jest w stanie nawet w grubym przybliżeniu zaoferować tego co NFZ.

Odpowiedz
avatar sziva
0 0

@zendra: O ile zdążysz się dopchać. Mi życie uratowała prywatna opieka medyczna, gdyż ta państwowa w chwili potrzeby zwyczajnie strajkowała. Potem wielokrotnie miałam do czynienia z sytuacjami w stylu: na NFZ badanie za 8 miesięcy, na prywatny abonament za tydzień. Jeśli piszesz o skomplikowanych operacjach, to być może i NFZ oferuje więcej, ale do takiej operacji trzeba po pierwsze być dobrze i w porę zdiagnozowanym, a po drugie dożyć. Moja teczka medyczna jest dość opasła, więc zdążyłam już poznać i jedną i drugą stronę medalu. Wolę prywatną opiekę.

Odpowiedz
avatar zendra
1 1

@sziva: Akurat moja dalsza rodzina ma nieco inne doświadczenia. Byli ubezpieczeni prywatnie, a kiedy dziecko zaczęło im poważnie chorować, to okazało się, że polisa ma mnóstwo wyłączeń, ograniczeń, a po roku zrobili im "rewaluację składki" tak, że prawie nie było ich stać. Potem było gorzej, matka dziecka nie pracowała, bo musiała zajmować się chorym dzieckiem, a mąż stracił pracę. Gdy przez pewien czas nie był w stanie płacić składek, skończyło się prywatne leczenie jego, żony i dziecka. Całe szczęście, że był państwowy NFZ. Nie tylko skomplikowane operacje, w zasadzie każde operacje są dostępne praktycznie tylko w NFZ. Prywatne ubezpieczenia medyczne, o ile w ogóle oferują jakieś operacje, to najczęściej tylko te banalnie proste i bezpieczne, i zaledwie w kilku szpitalach w Polsce. Nie mówiąc już o całej reszcie: poważnych i ryzykownych operacjach, kosztownym leczeniu długoterminowym (nowotwory, choroby serca, dializy), rehabilitacji, refundacji leków, protez, ortez, środowiskowej opiece pielęgniarskiej, nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej, SOR-y, transport medyczny, w tym lotniczy w razie ciężkiego wypadku - można by tak wyliczać długo. Tak naprawdę przytłaczająca większość prywatnych ubezpieczeń medycznych obejmuje tylko poadstawową opiekę zdrowotną (POZ) czyli: porada lekarska plus kilka podstawowych badań krwi i USG. Każdy poważniejszy zakres leczenia oznacza już horrendalne składki. Prywatne ubezpieczenia medyczne w porównaniu do NFZ, przy uwzględnieniu tej samej składki, wypadają wręcz komicznie. Na NFZ czeka się w kolejkach do wielu deficytowych specjalistów i jedyna przewaga prywatnego ubezpieczenia POZ, to właśnie większa dostępność porady lekarskiej, chociaż w dużych miastach, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi uwierzyło w marketing prywatnych ubezpieczycieli i masowo zapisało się do nich, też czeka się w długich kolejkach. W Warszawie u jednego z prywatnych ubezpieczycieli, w okresie grypowym czeka się tydzień(!) na wizytę POZ(!), a u innego zapisy do urologa są na 2 miesiące do przodu. Tak że, nie wszystko złoto, co się świeci.

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 7

Hmm... Za moich czasów nie było takich zapisów o dyspozycyjności. Jakby mi dzisiaj podsunęli coś takiego, to spytałbym się ile mi za tę dyspozycyjność będą płacić.

Odpowiedz
avatar Zunrin
3 5

@miyu123: Zdrowotne? Opłacę sobie sam albo wykupię pakiet w prywatnej sieci. Kogoś powaliło z czymś takim, ktoś sobie chyba twórczo rozwinął zapisy o obowiązkach bezrobotnego żeby napawać się władzą nad nim.

Odpowiedz
avatar zupak
3 3

@Zunrin: dobrowolne zdrowotne to koszt 460 zł. Sensowny pakiet w prywatnej sieci to kwota ok 800 zł miesięcznie. Wszystko co tańsze to nieopłacalna zapchajdziura (biorąc pod uwagę ryzyko, taniej wyjdzie pokryć koszty z własnej kieszeni).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Zunrin: Autorka od ponad roku jest bezrobotną, więc raczej ciężko by jej było opłacać sobie przez ten czas ubezp.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

ja ich swego czasu nawet nie informowalam o takich rzeczach a o dluzszym, 2miesiecznym kursie poinformowalam po fakcie, donoszac certyfikat

Odpowiedz
Udostępnij