Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Może to taka mała piekielność, ale poziom irytacji przekracza wówczas u mnie…

Może to taka mała piekielność, ale poziom irytacji przekracza wówczas u mnie wszelkie normy.

Powroty z imprez.

Nie jestem typem osoby, która lubi takie wydarzenia. Idę, gdy naprawdę muszę. Zwykle unikam takich imprez, jednak urodziny bliskiej koleżanki były dość ważne dla mnie i postanowiłem się wybrać. Z góry uprzedziłem, że o północy się zwijam.

No i wybija północ, wszyscy bawią się w najlepsze, proszę koleżankę na bok na papierosa. I wywija się gadka, że ja już będę uciekał, tak jak mówiłem.

I się zaczęło:
-branie na litość (no ale dlaczego już idziesz, ja ci przyniosę, co zechcesz, nie idź jeszcze);
-szantażowanie (no bo ja ci dałam wszystko, co chciałeś, więc dlaczego już idziesz);
-narzekanie (bo ja się naprawdę starałam, a ty tego nie doceniasz);
-inne, podobne argumenty.

Zaraz zlecieli się inni i musiałem słuchać, że jestem taki, siaki i owaki i mam nie wymyślać i zostać.

Nie rozumiem jednej rzeczy.

Z góry uprzedzałem o godzinie mojego wyjścia - wszyscy o tym wiedzieli. Dlaczego wszystkim zaczęło tak przeszkadzać, że idę już do domu, kiedy informacja zaczynała stawać się faktem? Świetnie się bawili, ja nawet nie tańczyłem (bo nie umiem i nie lubię). Dlaczego sami psują sobie klimat imprezy taką małą pierdołą, którą jest moje wyjście?

Ja naprawdę lubię tych ludzi, tylko ta jedna rzecz jest dla mnie wieczną zagadką. Bo to nie była pierwsza taka sytuacja, teraz już po prostu "żyłka mi pękła". I chyba zacznę wychodzić po angielsku, kiedy zajdzie taka potrzeba.

domówka

by ~introweryklvlmax
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jaladreips
9 17

Ja introwertykiem nie jestem, ale też nie cierpię takich ludzi. Ktoś mówi, że idzie, to idzie i koniec.

Odpowiedz
avatar digi51
10 24

A po co w ogóle się zmuszać do wyjścia na imprezę? Zazwyczaj nie jest fajne ani dla osoby zaproszonej (męczy się cały wieczór i czeka tylko na odpowiedni moment do wyjścia) ani dla osoby zapraszającej (ma popsuty wieczór, bo gość źle się bawi).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

@digi51: Po raz pierwszy się z toba zgodze

Odpowiedz
avatar digi51
1 9

@LadyDevil69: Zapamiętajmy tę datę.

Odpowiedz
avatar kierofca
-4 18

@digi51: Zobowiązania społeczne. Czasami trzeba i tyle. Amy z BigBang Theory tłumaczyła to Sheldonowi, jak ktoś nie rozumie to można obejrzeć ;-)

Odpowiedz
avatar aka
3 7

@digi51: ja akurat mam wpojone, że na urodzinach "wypada być" i musiałam się uczyć, że dla innych to nie jest tak oczywista kwestia. Teraz już nie odbieram tego źle, jeśli ktoś nie przyjdzie na moje urodziny (akurat nie wyprawiam, ale hipotetycznie), choć sama i tak chodzę nawet jeśli w przypadku, gdy to by była zwykła domówka a nie urodziny bym nie poszła. Po prostu nie potrafię olać czyjegoś "wyjątkowego dnia" :P

Odpowiedz
avatar digi51
3 7

@aka: Zależy. Wiadomo, że urodziny to ważniejsza okazja niż jakaś tam domówka "z okazji bez okazji", ale gdybym miała poczucie, że pójdę i będę się męczyć to wolałabym swoim towarzystwem nie zatruwać reszty imprezy. Zachowanie solenizantki w historii nieładne, bo po co kogoś dręczyć i zmuszać do zostania, no ale z drugiej strony to jest to o czym pisałam wyżej - może myślała, że wyjście autora to efekt kiepskiej zabawy i jakaś w tym jej wina.

Odpowiedz
avatar irulax
9 11

@digi51: Człowiek jest istotą społeczną. Bez odpowiedniej pielęgnacji grono jego znajomych drastycznie się zmniejsza, dlatego czasami robi się rzeczy, na które nie do końca ma ochotę. Niektórzy szukają rozwiązania które zadowoli wszystkie strony.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
5 5

@digi51: Ale skoro gość potrafi ocenić, z doświadczenia, że przez x godzin będzie się całkiem fajnie czuć wśród ludzi, a później zaczną go męczyć, to naprawdę, nie widzę nic złego w tym, że chce się zwinąć w optymalnym momencie. I tak będzie lepiej dla wszystkich, bo jak zostanie na siłę, to tak jak mówisz - będzie siedział i psuł imprezę swoją skwaszoną miną.

Odpowiedz
avatar pusia
0 24

"Idę gdy naprawdę muszę" to możesz do toalety, a nie na czyjąś imprezę. Gospodarz przeważnie chce, aby jego goście dobrze się bawili, a nie wypatrywali godziny, którą założyli, że będzie dobra na wyjście. Bo dla mnie to brzmi w stylu: "ufff już północ, swoje odbębniłem i mogę w końcu stąd iść". Jeśli nie lubisz, to nie chodzisz i to jest proste. Robienie czegoś na siłę przynosi odwrotny skutek.

Odpowiedz
avatar irulax
6 8

@pusia: Jasne, że chce ale życie nie jest niestety czarno-białe. Jeden zwyczajnie niezbyt dobrze się czuje, inny ma ważną sprawę do załatwienia następnego dnia, jeszcze inny - problem z transportem. Może oczywiście założyć, że on jest najważniejszy a komu nie pasi to wypad z baru. W moim przypadku jest notoryczne namawianie do picia alkoholu mimo, że jedno piwo to mój max. Niestety. Katować na siłę siebie i innych nie ma co.

Odpowiedz
avatar pusia
1 5

@irulax: ale ja mówię tylko o sytuacji w której ktoś ewidentnie nie chce iść na imprezę, ale się do tego zmusza bo wypada. Taka osoba nigdy nie będzie się dobrze bawić, a swoim nastawieniem typu "jakoś przeżyje do północy i spadam" może tylko zepsuć imprezę innym. Nie ma obowiązku na każdej imprezie się dobrze bawić, nie na każdej można zostać do końca, ale przychodzić z niechęcią to można do pracy a nie na zabawę. A jeśli się lubi daną osobę i ona lubi nas, to można spędzać czas w inny sposób, np obejrzeć film w domu, a tacy znajomi którzy mieliby się obrażać za to, że ktoś nie przychodzi na imprezę bo nie lubi, to nie bardzo szanują uczucia autora, a nie o to chodzi w przyjaźni prawda? Samo usilne namawianie do zostania, albo wypicia kiedy ktoś nie chce też nie jest w porządku, trzeba być asertywnym i ucinać temat.

Odpowiedz
avatar irulax
-1 1

@pusia: Masz rację. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
5 7

@pusia: Proponowałbym przeczytać jeszcze raz ze zrozumieniem, bo widzę, że niektórzy komentujący, w tym Ty, macie z tym problem. Jest wyraźnie napisane, że autor nie łazi na takie imprezy. Z kontekstu wynika, że jest to bliska koleżanka, na której mu zależy i dostał od niej zaproszenie. Przyszedł i zapewne czuł się tak jak jak na imprezach, które jestem usilnie namawiany. Jak piąte koło u wozu. Koleżanka latała wśród przyjaciół i gadała z każdym, kto miał coś do powiedzenia. Reszta podzieliła się na grupki i gadała między sobą. A autor, jak jak przyglądał się temu z boku, nie wtrącając się do głupich dyskusji i nie rozmawiając na tematy, które mogą być punktem zapalnym ze względu na odmienne zdanie, które dla całej grupy jest wręcz zbrodnią. Nikt się nie interesuje takim człowiekiem, ale nagle, przy wyjściu ludzie budzą się, że jak będzie szła impreza bez "ducha"? Przecież to dusza towarzystwa bez której zabawa stanie się drętwa... Przeżyłem parę takich imprez. Udało mi się nie być na dwóch, co miałem wypominane prze co najmniej 3 miesiące po. Ale na każdej imprezie, na której byłem, bawiłem się przednio, patrząc na zachlane towarzystwo, które pieprzyło o niczym, a mnie totalnie olewało oprócz kolejek. na każdej takiej imprezie wypiłem najwięcej. Niestety jako jedyny pamiętam każdą imprezę od początku do końca i wiem co odwalali ci, co wypili mniej... Nie wspomnę o imprezach, gdzie kategorycznie pić nie chciałem. Na tych, za punkt honoru wszyscy stawiali sobie przekonanie mnie do kielicha. Ile to razy usłyszałem, że "alienuję się". Ale za każdym razem potem jestem zapraszany, a jak nie przychodzę, to mam telefony w środku imprezy z relacją i wyrzutem, że szkoda, że mnie tam nie ma. Mam wrażenie, że moi znajomi, im bardziej nie chcę iść, tym bardziej chcą mnie na imprezie dla samego bycia. Bo po nic innego. Tym bardziej, że moi znajomi to nie umysłowe ameby, a moja obecność ma podnieść średnią IQ powyżej temperatury pokojowej.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 5

@Doombringerpl: Czasem jak czytam o tego typu sytuacjach to się zastanawiam WTF? Ok, ja byłam kiedyś bardzo towarzyska i zdarzały się namolne zawracanie głowy jak nie chciałam przyjść, no ale raczej właśnie dlatego, że zazwyczaj jednak byłam, za dużo by powiedzieć, że byłam duszą towarzystwa, ale na pewno aktywnie brałam udział w imprezie. Z moim towarzystwie mogę sobie przypomnieć 2 osoby, które były takimi właśnie duchami na imprezach, najczęściej dostawały jedno ustne zaproszenie od gospodarza, przy odmowie co najwyżej kurtuazyjne: "Ale na pewno? Fajnie będzie, zobaczysz" - nadal odmowa? Trudno, jak zmienisz zdane to zaproszenie aktualne. Dobra, nie powiem, zdarzyło mi się pójść na imprezę, tylko po to, aby zrobić komuś przyjemność, ale szybko się tego oduczyłam, bo naprawdę fajnie nie było. Dla nikogo. Myślę, że tekst większość przeczytała ze zrozumieniem, tylko nie za bardzo potrafi zrozumieć przymuszanie się do przyjścia na imprezę, nawet w przypadku bliskiej koleżanki czy kolegi. Jeżeli koleżanka jest aż tak dobra to zrozumie, że dla takiej osoby nie będzie to miło spędzony czas i nie będzie miała pretensji. Jeśli mimo świadomości, że ktoś źle się czuje w większym towarzystwie i strzela focha, bo ktoś nie przyjdzie i dla swojego dobrego samopoczucia wymusza na kimś udział w imprezie - to nie jest dobra koleżanka.

Odpowiedz
avatar pusia
-2 4

@Doombringerpl: no właśnie autor napisał że postanowił pójść tylko dla koleżanki, więc nie chciał tam iść. Jeśli to dobra koleżanka i lubi autora w takim samym stopniu jak on ją, to na pewno by zrozumiała, że na takiej imprezie będzie się źle czuł i nie miała by pretensji o to, że go nie będzie. A jej urodziny mogliby świętować w innym terminie, w formie która pasuje obu stronom. Jeśli koleżanka nie zrozumiałaby odmowy autora to znaczy, że nie szanuje jego uczuć i nie jest dobrą koleżanką. Więc dalej twierdzę, że zmuszanie się do przyjścia na imprezę, kiedy się tego nie chce jest równie piekielne, co usilne namawianie na zostanie lub napicie się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Doombringerpl: No wlasnie tego nie rozumiem, stoja takie grupki, rozmawiaja o swoich sprawach i mnie ignoruja a jak chce wyjsc to wlasnie zaczyna sie zachecanie. Tak jakby rzeczywiscie bez mojej obecnosci nie mogli kontynuowac swoich rozmow. Nigdy tego nie zrozumiem,

Odpowiedz
avatar urbankrwio
2 2

@nursetka: Ale to jest proste, to taki instynkt stadny, oni bawią się dobrze więc impreza jest 10/10, nagle w środku imprezy 10/10 ktoś chce wyjść (i nie ważne czy planowanie czy nie) i wtedy z mózgu uaktywnia się klapeczka "ej chwila przecież to tak zajedwabista impreza a on/ona chce wyjść to może to jednak nie jest taka fajna impreza" więc trzeba zabić tą myśl o tym, że impreza 10/10 wcale nie jest taka naj więc trzeba przekonać tego burzyciela ładu i porządku, że jednak to najzajedwabistniejsza impra ever. W skrócie ludzie mają przeświadczenie, że jeśli ktoś wychodzi z imprezy przed jej zakończeniem, to znaczy ze coś jest złego, podobnie jest jak ktoś wyjdzie z kina przed końcem filmu pierwsza myśl to "pewnie słaby film skoro wyszła" a nie "może ją brzuch boli dlatego musiała wyjść"

Odpowiedz
avatar irulax
10 12

Ojatam. Możesz wybrać klasę buca, jak ja. Czyli: wychodzisz o czasie zgodnie z wcześniejszą rozmową. Problem? Ich problem. :) Możesz również wybrać klasę dyplomaty, czyli: sorki, tak bardzo chciałbym zostać, ale *...... (*wstaw wyrażenie z listy: żona właśnie rodzi, nie wyłączyłem żelazka, mam sr@czkę) Wszyscy zadowoleni i przypału nie ma. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar Meliana
8 14

A ja nie rozumiem czego innego. Po pierwsze - po jaką cholewę rozkminiasz cudze zachowanie? Ani nie masz na nie wpływu, ani podejrzewam zamiaru dostosowywać własnego, żeby innym zrobić dobrze. Po drugie - po jaką cholewę tłumaczysz się wszystkim i każdemu z osobna? Uprzedziłeś? No to się nie tłumacz, jakbyś jakąś zbrodnię popełniał. No i po trzecie - po kiego ciężkiego wuja dajesz się wciągać (a właściwie prowokujesz je na własne życzenie) w takie sytuacje? Bo rozegrałeś to tak, jakby poczucie winy cię zżerało, więc tłumaczysz się na papieroskach, sorki, wybacz, muszę, jakieś gadki... No koleś, gospodyni buzi-buzi, "pa, czas na mnie, dzięki za imprezkę", reszcie pomachać, "cześć wam i do zobaczenia" i wychodzisz. Nikt by raczej za tobą nie biegł i kurczowo rękawa się nie uwieszał... Jeśli bardzo zależy ci na tych ludziach, nie chcesz wychodzić na buca, zostać totalnym odludkiem, cokolwiek, to wytłumacz im raz, czemu jest z tobą tak, a nie inaczej i tyle. Kto ma między uszami coś więcej, niż tylko siano, to zrozumie. Kto nie zrozumie, to nie dotrze do niego ani teraz, ani nigdy. Więc po co się takimi przejmować? A jeśli ćwiczenie asertywności i konsekwencji wybitnie ci nie wychodzi, to może następnym razem faktycznie lepiej dla wszystkich będzie, jak zaproszenia nie przyjmiesz?

Odpowiedz
avatar Mantigua
1 5

@Meliana: Jestem w szoku, że musiałam tak długo scrollować, żeby odnaleźć taki komentarz. Od razu rzuciło mi się w oczy, że OP robi teatrzyk ze swojego odejścia, jakby nie mógł zwyczajnie pożegnać się i wyjść.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Miałam dokładnie to samo w czasach studenckich. Nie przepadam za imprezami albo wypadem do pubu z przypadkowymi ludzmi, ale wbrew sobie czasem to robilam, aby nie wyjsc na odludka i cos sobie udowodnic. Pozniej rzeczywiscie sie meczylam, a ludzie ktorzy i tak nie zwracali na mnie uwagi nagle zachecali do zostania gdy juz chcialam wyjsc. Czasamo zostawalam i dalej sie meczylam. W koncu dojrzalam i przestalam siebie katoqac takimi sytuacjami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Wynika to z zależności, ze jak jedna osoba się zwinie to zaraz za nią pójdą kolejne i po imprezie. Jedyne wyjście to tłumaczyć i wybaczać i nie przeżywać aż tak.

Odpowiedz
avatar minus25
8 10

Odkryłem JEDEN TAJNY SPOSÓB na unikanie takich sytuacji. Jeśli nie chcę (a zazwyczaj nie chcę) iść na imprezę, to zamiast się zgadzać mówię zapraszającemu "dziękuję za zaproszenie, ale wiesz że źle się czuję w grupie ludzi" i nie idę. Polecam.

Odpowiedz
avatar Marjorie
1 1

Znam ten ból. Ja lubię imprezy, chętnie spotykam się z ludźmi, ale nade wszystko nienawidzę zarywać nocy. Raz, że po północy mam "zjazd" i bardzo chce mi się spać. Dwa, że nawet jeśli jakimś cudem wytrwam do tej 2-3 w nocy, to następny dzień mam w całości zmarnowany, bo źle się czuję. Denerwuje mnie, że ludzie tego nie rozumieją, jak chcę wyjść, to chcę wyjść i zatrzymywanie na siłę nie spowoduje, że zacznę się świetnie bawić, jak oczy mi się zamykają.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Skąd ja to znam... zresztą podobnie jest z wszelkimi innym "odstawianiem od normy" na imprezach - nie pijesz? Nie dadzą Ci spokoju. Nie tańczysz? Nie dadzą Ci spokoju. Wczesne wychodzenie to jedna z tych rzeczy. Też nienawidzę takiego czegoś i też mnie to często spotyka :/

Odpowiedz
avatar Zimny
0 0

"I chyba zacznę wychodzić po angielsku, kiedy zajdzie taka potrzeba." I widzisz! Trzeba było zrobić tak od razu, a nie się czaić. A tak, to tylko winny się tłumaczy, jak to mówią. Jak miałeś się 'zwijać koło północy', to było wyjść z pokoju (że niby do łazienki czy kuchni, no bo w sumie kto by cię pytał czy interesował się gdzie i po co), ubrać kurtkę... i w drzwiach rzucić "to ja już spadam, było fajnie, cześć!" Dzięki czemu towarzystwo może nie zareagować w porę i zacząć swoje litanie na temat tego, jak bardzo masz zostać. Jak im nie pasuje, to trudno.

Odpowiedz
Udostępnij