Coś na temat planów brutalnej seksualizacji dzieci przez lekcje edukacji seksualnej. ;)
Mam 20 lat, więc nie działo się to w odległej przeszłości.
Przez zaburzenia hormonalne dostałam pierwszej miesiączki w wieku 10 lat. Wcześnie, bardzo wcześnie. Jednak byłam na ten fakt przygotowana od dłuższego czasu, rodzice może nie edukowali mnie do końca bezpośrednio w tych sprawach, ale podsuwali stosowną lekturę wykorzystując moją miłość do czytania.
Z powodu bólu nie poszłam w ten dzień do szkoły, a że był ze mnie mały kujon z doskonałą frekwencją, zostałam od razu zasypana przez koleżanki pytaniami o powód nieobecności na archaicznej w dzisiejszych czasach Naszej Klasie.
Jako dziecko niezwykle naiwne i prostolinijne odpisałam grzecznie, że dostałam pierwszą miesiączkę i nie mogłam iść przez nieznośny ból brzucha i ogólnie słabe samopoczucie. Myślałam wtedy, że to raczej sprawa całkiem normalna.
No cóż, po kilku niemiłych wiadomościach, że na pewno udaję, bo jedna z dziewcząt słyszała od babci, że tylko wysokie dziewczęta przedwcześnie dojrzewają a ja jestem niska, po kilku szyderach i pytaniach czy leci mi "niebieska krew" (pozdrawiam producentów reklam podpasek) o temacie zapomniałam.
Na drugi dzień w szkole, gdy wyszłam do toalety na długiej przerwie nie byłam świadoma tego, co czeka mnie po powrocie do klasy.
Otóż dziewczęta przeszukały mi plecak. Znalazły podpaski. Wyobrażacie sobie w wieku 10 lat wejść do klasy wśród salw śmiechu, widząc jak reszta rówieśników rzuca waszymi podpaskami po całej klasie śmiejąc się, że "chodzę jak z pampersem pewnie" i "coś mi leci z pi**y"?
Popłakałam się, wybiegłam z powrotem do toalety, zamknęłam drzwi i nawet nie myślałam o wyjściu. Co więcej, poczekałam aż przerwa się skończy i pobiegłam do domu, bałam się przyjść do szkoły przez kilka dni, byłam dodatkowo dość wrażliwym dzieckiem i wstyd zżerał mnie od środka.
Wiecie jak się to skończyło? Myślicie, że zapewne poważną rozmową z wychowawcą i pedagogiem? A gdzie tam, sprawa została zamieciona pod dywan, dostałam krótki komunikat, że mam się nie przejmować i im się znudzi i nie histeryzować. Każda głośna docinka przez najbliższy miesiąc była ignorowana zupełną ciszą przez każdego nauczyciela.
A rozmowa i była, owszem. Ale w trzeciej gimnazjum, gdzie już każda dziewczyna co najmniej od roku albo dwóch siedziała w temacie.
Dlatego do dnia dzisiejszego edukacja seksualna w szkołach jest dla mnie kluczową sprawą, ale obecną podstawę programową przemilczę. ;)
Mam jeszcze kilka historii w tym temacie, może z czasem również je opiszę.
A jak zareagowali Twoi rodzice?
Odpowiedz@Michail: Byli źli, ale są ludźmi z gatunku tych, co to nigdy nie widzą problemu w tym, że dziecko ma problem z rówieśnikami. Poparli zdanie nauczycielki, że mam nie świrować i się nie przejmować.
Odpowiedz"...w tym temacie" a myślałam, że ten koszmarek umarł wraz z komuną.
OdpowiedzDo tego nie trzeba edukacji seksualnej, tylko porządnie zrobioną biologię.
Odpowiedz@toomex: Biologia to wiedza stricte szkolna, za moich czasów te tematy znajdowały się na samym tyle książki, zazwyczaj były omijane bo już blisko wakacji. ;) Temat który przerobiliśmy był głównie o rozmnażaniu, zapłodnieniu itp. Na naukę o cyklu miesiączkowym, metod antykoncepcji i ciąży był oddzielny dział w klasie następnej i jak mówię - na samym tyle książki. Akurat do tego tematu może i owszem byłoby to dobre, ale jednak przydałaby się lekcja bardziej skupiająca się na samym zjawisku, tłumacząca zasady higieny w tym czasie, zmiany w nastroju itp. Zresztą w wieku 10 lat nie ma się biologii w ramach lekcji.
Odpowiedz@lil_satan, toomex: Nieco ponad 10 lat temu, kiedy to ja miałem te 10 lat (czyli 4 klasa podstawówki), tematy dotyczące dojrzewania płciowego człowieka i stosowne rysunki były pierwszym działem w podręczniku do przyrody. Tak na dobry początek roku ;) W drugim semestrze 4 klasy mieliśmy WDŻ (czy jakkolwiek to się nazywało), choć "mieliśmy" to trochę na wyrost - miały to dziewczynki, bo one "musiały wiedzieć więcej". U chłopców skończyło się na dwóch spotkaniach - pierwsze "macie tu kartkę z pojęciami, jak jakiegoś nie znacie - zaznaczcie na przyszły tydzień", drugie - "to który z was nie zna tego pojęcia? Jak nie wiecie, to szybko wytłumaczę". Oczywiście żaden z nas nic z tych zajęć nie wyniósł, bo który czwartoklasista otwarcie się przyzna przed kolegami, że nie wie czegoś o własnym ciele? U nas nikt się nie odważył.
Odpowiedz@toomex: ja biologie czlowieka mialam w 5? 7? klasie, czyli w wieku 12 lub 14 lat
OdpowiedzTo chyba też zależało od szkoły. Jestem ponad 10 lat starsza od Ciebie, a w podstawówce miałam solidnie prowadzone WDŻ i o dziwo wszyscy rodzice wyrazili zgodę na uczestnictwo (pamiętam, że było nas bardzo dużo na zajęciach). Szczeniackie żarty zawsze były, ale pamiętam też, że dziewczyny niespecjalnie się przejmowały. Może dlatego, że mieliśmy to WDŻ. Zgodzę się z jednym - że teraz w kwestii edukacji seksualnej, kraj się cofa, np. pamiętam jak nauczycielka tłumaczyła nam, że gwałt i molestowanie trzeba obowiązkowo zgłaszać i absolutnie nie obwiniać siebie, a to było 20 lat temu.
Odpowiedz@Bryanka: Owszem, od szkoły. Ale jak w gimnazjum trafiłam na nawiedzoną nauczycielkę z WDŻ to jednak teraz głoszone przez nią farmazony i podręcznik którym się posiłkowała jest teraz podstawą programową. Zresztą chodzi też o ogólny stan rzeczy, przecież nie ma się w wieku 10 lat lekcji WDŻ niezależnie od szkoły.
Odpowiedz@lil_satan: Ma się, w IV podstawówki... Ale uczęszczanie jest dobrowolne.
Odpowiedz@Kitty24: Ja byłem pierwszym rocznikiem, który miał WDŻ (wtedy to się chyba triochę inaczej nazywało). Lekcje te były obowiązkowe przez 4 lata liceum. Przeżyłem dwa podejścia do tematu, oba skrajne. Przez pierwsze dwa lata mieliśmy nauczycielkę, dla której nie istniały żadne tematy poza seksem i sprawami z nim związanymi (zdarzało się jej nawet podśmiewać z uczniów, którzy się przyznali, że jeszcze nie przeszli inicjacji), przez kolejne dwa lata zajęcia prowadziła kobieta, której słowo seks nie przeszłoby przez gardło i omijała ten temat szerokim łukiem. Nawiasem mówiąc spotkałem ją 10 lat wcześniek, gdy była nauczycielką w przedszkolu, do którego uczęszczałem.
Odpowiedz@Jorn: W tej chwili syn jest w IV klasie i na samym początku roku szkolnego podpisywaliśmy deklarację czy dziecko będzie chodziło na religię, etykę czy WDŻ. Na religię niech chodzi, lepiej mu ksiądz wytłumaczy niż ja,ale etyka i wychowanie do życia w rodzinie to, uważam, sprawa rodziców, na jakiego człowieka ich dziecko wyrośnie i jaką edukację seksualną mu przekażą. Szkoły bym w to nie mieszała.
Odpowiedz@Kitty24: Ja tak tylko się chcę upewnić, czy w kwestii "ksiądz mu lepiej wytłumaczy" masz na myśli wyłącznie sprawy dotyczące religii i Pisma Świętego?
Odpowiedz@Bryanka: Wybacz ale co innego miałby tłumaczyć? Jak dla mnie oczywiste jest że każdy nauczyciel ma swoją dziedzinę i nie wyobrażam sobie by np. polonista uczył dzieci całek czy pochodnych na polskim.
Odpowiedz@Bryanka: No chyba tego od księdza oczekuję... Matko, zaczyna sie hejt i nagonka, ja prdl.
Odpowiedz@Kitty24: @Eander: No nie wiem. Mnie w wieku 10 lat na religii ksiądz tłumaczył, że dzieci z rozbitych rodzin są przeklęte. W gimnazjum obaj uczący nas księża byli bardzo fajni i rzeczywiście przekazywali nam konkretną wiedzę. Za to w liceum...w liceum trafił nam się psychopata, który najchętniej wysadziłby wszystkich nie-katolików. Chodzi mi o to, że jeżeli posłałabym moje dziecko na religię, to wolałabym, żeby realizowało konkretny program nauczania, a nie osobiste opinie księdza czy katechety, a na to niestety rodzic nie ma wpływu. A teraz to jest 50/50 - albo trafisz na normalnego księdza/katechetę/zakonnicę, albo na psychopatę i dlatego JA osobiście zgłębiłabym temat zanim dziecko zacznie chłonąć bzdury, albo zacznie być straszone mękami piekielnymi. Jaki hejt ja prdl? Obydwoje z mężem należymy do kościoła anglikańskiego.
Odpowiedz@Bryanka: Widzisz a ja nie miałem żadnych nawiedzonych katechetów czy księży ale poznałem takich przy innych okazjach, jednak na około 20 osób uczących religii jakie dobrze poznałem tylko dwoje było poje... przepraszam chciałem powiedzieć niespełna rozumu. Więc z mojej perspektywy szanse to nie 50/50 a jakieś 10/90 przy trafianiu na takich ludzi. To że ty miałaś pecha cóż współczuje ale zwróć uwagę że wśród wszystkich nauczycieli znajdziesz grupę, która nigdy nie powinna nawet zbliżać się do dzieci przez ich "oświecone teorię", najczęściej nie związane z dziedziną której nauczają. Jednak z racji na wysoki poziom nauczania tego na czym się znają lub "mocne plecy" są nie do ruszenia. Druga sprawa ksiądz czy katecheta też ma konkretny program do zrealizowania jak każdy nauczyciel, a jeśli tego nie robi to od tego jestem rodzicem by zareagować. Jeśli dowiedziałbym się że osoba czegokolwiek ucząca moje dziecko zamiast przekazywać mu rzetelną wiedzę z danej dziedziny, nabija mu głowę swoimi chorymi pomysłami. Po pierwsze zrobiłbym awanturę jej przełożonemu, a jeśli by to nie pomogło nie puszczałbym dziecka na te zajęcia, a że był by to ksiądz czy siostra zakonna i co z tego? Ps mam nadzieje że twoi rodzice zareagowali na sytuacje z podstawówki i liceum.
OdpowiedzPrzez hołotę w koloratkach nie doczekamy się uczciwych zajęć z edukacji seksualnej.
Odpowiedz@Catholicbuster: widzę, że hołoty jadącej po katolikach też tu nie brakuje. uświadamiać dzieci przede wszystkim powinni rodzice! ani ksiądz, ani nauczyciele nie wychowają nam dzieciaki.
OdpowiedzNie w temacie brutalnej seksualizacji: docinek alias przytyk jest rodzaju męskiego.
OdpowiedzPojąc nie mogę, jak te dziewczęta miesiączkowały przed wprowadzeniem powszechnej edukacji.
Odpowiedz@greggor: W tajemnicy. W zaciszu domowym, gdzie żaden facet nie miał prawa nic zauważyć. A jeśli zauważył, to siedział cicho, bo nie wypadało o tym głośno mówić. A już w żadnym wypadku się nabijać...
Odpowiedz@singri: Brat mojej koleżanki lat temu........... odmówił pójścia do apteki po watę(kiedyś tylko to było albo lignina) I patrzyła biedulka z okien na wijącą się kolejkę do apteki z kawałkiem szmaty między nogami.
Odpowiedz@Balbina: Moje początki przypadały akurat na czas, kiedy do sklepów wchodziły pierwsze Alwaysy i O.B. Moja mama bardzo długo uważała, że to durne wynalazki i stosowała tylko watę. Piekielne było to, że pozwalała mi nosić podpaski tylko do szkoły, w domu musiałam używać waty:/ a to nie było ani wygodne, ani higieniczne.
Odpowiedz@singri: To, że chłopcy się nie śmiali to akurat dobrze ale z drugiej strony strasznie frustrujące jest, że oczekuje się od kobiet aby udawały, że nic nas nie boli w te dni mimo, że boli i to czasem mocno. Zwłaszcza, że to ból chyba najbardziej powszechny jakiego się w życiu doświadcza. @Balbina: Strasznie mało pomocny brat tej twojej koleżanki. Chyba, że to dzieciak jeszcze był i się wstydził. Swoją drogą ciekawe co jest wygodniejsze. Podpaski wielorazowe które się nie przesuwają jak wata, pewnie lepiej chłonne i wygodniejsze Ale trzeba je prać czy jednak ta wata która się lepi, przecieka i jest nie wygodna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2019 o 18:31
W ciszy i wstydzie. Miesiączka to taki temat fenomen, który nie uznaje próżni. Tam gdzie nie ma edukacji lukę wypełnia zabobon. Jeszcze 50 lat temu na polskich wsiach miesiączkujące kobiety były odsuwane od niektórych prac domowych jako nieczyste. W angielskim okres był nazywany "klątwą". Do dzisiaj w Nepalu umieraja kobiety, które rodzina wyrzuca z domu na mróz w czasie okresu. Zresztą to nie tylko o sam okres chodzi. Bez edukacji i otwartości mamy dziś pokolenie starszych kobiet które prędzej umrze niż pójdzie się przebadać "tam na dole".
Odpowiedz@greggor: A tak, że moja mama była przekonana, że umiera gdy dostała pierwszą miesiączkę a nikt w domu nie wyjaśnił jej całego mechanizmu działania. ;) Jakoś miesiączkowały, ale chyba nie o to chodzi żeby było tak samo, tylko żeby było lepiej, nie?
Odpowiedz@MyCha: E tam z tym udawaniem że nie boli... Po coś wymyślono migreny :D nie twierdzę, że migrena nie istnieje, ale kobieta zawsze mogła zasłonić się bólem głowy, czy po prostu ogólną słabością. To właśnie teraz oczekuję się od kobiet, że pomimo często bolesnego miesiączkowania, będą zasuwać jak małe motorki. Kiedyś kobiecość była wystarczającym powodem do oszczędzania się. @Neomica - robiłaś kiedyś ciasto, mając okres? Zakalec murowany. Wypraktykowane na własnej osobie. Zaznaczam, że biorąc się za ciasto zazwyczaj nie pamiętam ani o tym zabobonie, ani o samym fakcie okresu. Ale i tak ciasto pieczone w tym czasie się nie udaje. To nie do końca zabobon. Ile tak naprawdę wiemy o ludzkim ciele? A może kobieta w tym czasie wydziela jakieś specyficzne feromony czy inne takie? A może ma to związek ze zwykłym w tym czasie osłabieniem i rozdraznieniem?
Odpowiedz@singri: Mnie podczas okresu kolor nie chce chwycić jak włosy farbuję. Co do prac gospodarskich, to w stajniach hodowlanych czasami zdarza się, że nie chcą zatrudniać kobiet. Politycznie niepoprawne, ale młode ogiery, a czasami i niektóre klacze, reagują nerwowo jak wyczują obce feromony w powietrzu. Osobiście doświadczyłam tego raz i na początku nie skojarzyłam faktów.
Odpowiedz@singri: moja dawala mi te grubasne podpaski Bella potem mialam allwaysy ze skrzydelkami, jak okazalo sie, ze Bella przeciekaja i wstyd w szkole tamponow nosic oficjalnie nie moglam, po kryjomu kupowala mi babcia teraz uzywam kubeczka i blogoslawie
Odpowiedz@MyCha: podpaski wielorazowe sa zwczajnie wg mnie oblesne zwykle tez- jak z pielucha miedzy nogami, mokre i smierdzi ( uwierz, serio smierdzi jak kolo takiej dziewczyny staniesz), do tego to paskudne uczucie splywania wszystkiegoo przy kaszlnieciu, kichnieciu, zmianie pozycji, fuj
Odpowiedz@bazienka: ja uzywam tylko podpasek od ponad 20lat i problem z przeciekaniem i tym uczuciem splwania mialam tylko na samym poczatku miesiaczkowania jakos do roku. Nie wiem co sie zmienilo czy podpaski inne czy krwawienie sie unormowalo, ale nie mam takich problemow. Nie nosi sie tez pieluchy bo sa ultra cienkie. A czy smierdza? Jak ktos nie zmienia regularnie to bedzie smierdziec, ale tp nie wina podpasek tylko braku nawykow higienicznych.
Odpowiedz@singri: mam nadzieję, że kpisz i nie wierzysz w te brednie, które pisałaś BO TO CAŁKOWITY ZABOBON. Okres NIE MA WPŁYWU na ciasto.
Odpowiedz@Bryanka: To akurat jest związane z wydzielaniem sebum przez skórę głowy :) nie magicznym ,,bo okres i już".
Odpowiedznasza kalsa byla 10 lat temu 20 late temu nie bylo zadnego dominujacego portalo bo malo kto neta mial
Odpowiedz@DeceiverInI: Nie dość że piszesz jak potłuczony to nie czytasz ze zrozumieniem. -Mam 20 lat -miałam 10 lat jak.... Zacznij dominować na własnym rozumem,może to coś da.
Odpowiedz10 lat to nie jest bardzo wcześnie na okres. U nas nikt się z tego nie śmiał, tylko wszystkie udawałyśmy, że nie mamy okresu. Przez to, gdy dostałam swój, to wydawało mi się, że jestem jedyną dziewczyną w klasie, która już go ma (co było zresztą niemożliwe i nieprawdziwe, ale o tym się później dowiedziałam).
Odpowiedz@Ohboy: 10 lat to bardzo wcześnie i to już jest zaliczane do nieprawidłowości, nie wiem dlaczego myślisz inaczej. Ogólnie żadna z moich znajomych nie miała takiego przypadku. A w klasie gdy już dojrzałyśmy to okazało się, że dominował wiek 12-13 lat czyli standardowo. Dziewczynki w wieku 10 lat dopiero zaczynają dojrzewać.
Odpowiedz@lil_satan: To w mojej klasie z podsłuchanych rozmów wynikało, że spora część zaczęła miesiączkować jakoś w 4 klasie - 10-11 lat. Moja młodsza siostra była ostatnią dziewczyną w swojej, która dostała pierwszego okresu - a to była połowa piątej klasy. Wiem, że tabelki tabelkami, a normy normami, ale nie zawsze tak wczesne dojrzewanie nie zawsze jest nieprawidłowością, choć statystycznie może być do nich zaliczane ;)
Odpowiedz@lil_satan: To, co działo się w Twojej klasie nie jest żadnym wyznacznikiem średniej. Miesiączka przed 9 rokiem życia jest dopiero czymś potencjalnie niepokojącym.
OdpowiedzMiałaś klasę debili. U mnie jedna dziewczyna w klasie dostała okresu w wieku 9 lat. 2 lata później byliśmy na obozie i podczas jego trwania 2-3 dni spędziła w łóżku, bo właśnie jej się zaczął i było to dla niej bolesne. ZERO podśmiechujek, mimo że ona się nigdy wcześniej tym nie pochwaliła, więc dla wszystkich była to nowość. Koleżanki przychodziły w odwiedziny do pokoju, ja chcąc jej sprawić przyjemność czytałam na głos książkę do snu (mieszkałyśmy razem w pokoju). Chłopcy po prostu temat olali. Było to 20 lat temu, kiedy praktycznie do niczego dostępu nie mieliśmy, a jakoś każdy rozumiał, że śmiać się nie ma z czego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 września 2019 o 21:47
Uważam, że żadna wiedza nie jest zła, ale przekazując ją trzeba się dostosować do poziomu odbiorcy. Przecież wiadomo, że nikt nie będzie 4-latkom opowiadał o antykoncepcji. Natomiast można poruszyć kwestię "złego dotyku", bo przecież jak taki dzieciak jest molestowany (albo i gorzej) w domu przez rodzica to ten rodzic będzie mu wmawiał, że to jest ok. Nie rozumiem też skąd ta potrzeba zakłamywania rzeczywistości. Nastolatki w wieku 13+ już myślą o seksie, nawet niektórzy nawet wcielają te pomysły w życie. Skoro tak to chyba lepiej byłoby, żeby taki dzieciak wiedział co robi, do kogo może się zwrócić i porozmawiać. A nie albo udawać, że nie ma problemu, albo w ogóle piętnować. Faktycznie dziwne - dojrzewa to czuje popęd. Niespotykane! Widać, że wiele osób dorosłych nie ma praktycznie żadnej wiedzy o seksie. To, że udało im się rozmnożyć nie robi z nich ekspertów. Każde inne zwierzęta też dają radę się rozmnażać, a nikt ich tego nie uczy.
OdpowiedzCo innego taka edukacja, a co innego uczenie 5 latka jak sie masturbować, wedle wytycznych WHO i postępującego lewactwa...
Odpowiedz@MonDa: A ty wiesz CZEMU przedszkolak ma wiedzieć, że masturbacja istnieje? Bo pedofile najczęściej wykorzystują niewiedzę dzieci by 'przekonać je' własnie tym, że to może być przyjemne. Ale wygodniej krzyczeć cudze bzdury niż pomysleć, prawda?
OdpowiedzEee tam - gadasz od rzeczy! Widać, że 0,7l się skończyło i trzeba dokupić...
OdpowiedzCo do części "tylko wysokie dziewczęta przedwcześnie dojrzewają" to jest akurat na odwrót. Kiedyś w rozmowie z moją lekarką wyszło, że mój niski wzrost i szybkie przytycie było prawdopodobnie spowodowane wcześniejszym dojrzewaniem. Wysokie dziewczyny/kobiety miesiączkują znacznie później niż powinny. Przynajmniej w większości. Sama dostałam okresu w wieku 10 lat, ale moje koleżanki były bardziej ciekawe jak to jest. Szanuje za to moją szkołę podstawową, gdzie dość wcześnie dyrektorka prowadziła coś jak wdż. Było to w postaci zwykłej rozmowy w większości opartej o nasze pytania i o podstawowe rzeczy jak miesiączka, masturbacja itd.
Odpowiedz