Czego ja ostatnio doświadczyłem, to do tej pory nie mogę uwierzyć. Siedzimy sobie na ławeczce w ogródku, miła atmosfera, popijamy piwko. Jestem ja, mój kumpel u którego jesteśmy, jego siostra z chłopakiem, i bohaterka akcji, siostra tego chłopaka. Z koleżankami.
Ogólnie mój znajomy ma nawet nie lekką nadwagę. Jednak wszyscy wiedzą że to z powodu choroby, bodajże to się nazywa insulinoodporność czy jakoś tak, nigdy nie wnikałem. No więc sielanka trwa, piwko się pije aż po jakimś czasie siostra chłopaka, dajmy jej powiedzmy na imię Kasia, zaczyna dawać niewybredne przytyki do wagi kolegi, nazwijmy Mateusz. Z początku nie zwracał na nią uwagi, ale zaczynała się coraz bardziej rozzuchwalać. On nie reagował, bo według niego nie chciał wyjść na dupka, że kłóci się z siostrą tego chłopaka, do tego gdy pierwszy raz się z nią widzi. No ale po pewnym czasie stało się to nie do wytrzymania, tym bardziej że dołączyły się do "zabawy" koleżanki Kasi. Dodajmy że ani siostra Mateusza, ani jej chłopak nie widzieli w tym nic złego.
Gdy już naprawdę to już nie były przytyki, tylko wyzwiska, zareagowałem. Kulturalnie zwróciłem jej uwagę że to co robi jest nieeleganckie. Zostałem zbyty hasłem "ale o co ci chodzi, przecież nic nie robię". Na jakiś czas pomogło, ale nie na długo.
Gdy już Kasia z koleżankami wróciły do obrażania Mateusza ze zdwojoną siłą, Mateusz nie wytrzymał. Powiedział jej kilka słów do słuchu, i zauważył że ona wyzywając go od grubasów sama wcale lepiej nie wygląda (dodajmy że nazwać się jej figury zgrabną nie dało, może nie była jakaś mocno gruba, ale na pewno nie kształtna. Powiedziałbym nawet, że "rozlana".) Impreza zatrzymała się w miejscu. Nagle jego siostra z chłopakiem, i koleżanki Kasi naskoczyli na niego, że jak może być takim chamem, przecież jej teraz będzie przykro, jak można wypominać komuś że jest gruby(!). I wyszło na to, że to on bezpardonowo zaatakował ją, a ona była niewinna. Tak to zostało przedstawione jego rodzicom.
Do tej pory nie mogę uwierzyć jak do tego doszło. To przechodzi moje wyobrażenie...
Impreza ogród
Jechane podwójne standardy.
OdpowiedzA Ty, co tam robiłeś? Słuchałeś spokojnie? Oburzyles się "w środku" żeby nikogo nie obrazić?
Odpowiedz@aaggnness: Kulturalnie zwróciłem jej uwagę że to co robi jest nieeleganckie. Przeczytaj jeszcze raz dokładnie a nie po łepkach.
Odpowiedz@Balbina: "Dodajmy że ani siostra Mateusza, ani jej chłopak nie widzieli w tym nic złego. " i zaraz potem "Gdy już naprawdę to już nie były przytyki, tylko wyzwiska, zareagowałem. " czyli jakis czas siedzial jak trusia i pozwalal na to szczucie jesli ogrodek byl rzeczonegoo Mateusza to czemu nie pogonil towarzystwa? bo nie chcial byc posadzony o niegrzecznosc? no ludzie zloci, to lepiej pozwalac sie obrazac, a jak pluja ci w twarz udawac, ze deszcz pada? i pisze sie "po łeBkach"
Odpowiedz@bazienka: Czytając hoistorię wydaje się jakby to trwało kawał czasu. W rzeczywistości trwało to może z 15 minut, no i oczywiście nie wyzywała go tak prosto z mostu tylko dawała niewybredne uwagi. Towarzystwa pogonić nie bardzo mógł, bo nie był jedynym właścicielem posesji, ogród k był tak samo jego jak jego siostry.
Odpowiedz@Silimarillo: wiec jak juz bardzo chcial zgrywac lame niedbajaca o swoje dobre imie, mogl sobie isc w inna jego czesc lub do pokoju razem z toba
Odpowiedz@bazienka: Szukasz dziury w całym
OdpowiedzMam nadzieję, że w wieku 12 - 15 lat to były piwa bezalkoholowe.
Odpowiedz@Michail: dokładnie. @Silimarillo: naucz się raz na zawsze, że jak się dzieci kłócą to oboje za uszy i do kąta. A na serio. Czyj to był ogródek, że tak bezceremonialbie przebiegło to szczucie?
Odpowiedz@Michail: A skąd wziąłeś ten zakres wiekowy? @CuruniaTatunia: Ogródek był przy domu rodziców znajomego i jego siostry. Tak jak pisze w historii, Opisałem piekielność w podwójnym standardzie traktowania, kobiety czy mężczyzny. Jak kiedyś ktoś na ciebie nasiądzie i będzie wyzywał czy traktował chamsko, to też pośmiejemy się jakim to rozwydrzonym dzieciaczkiem jesteś?
OdpowiedzNadmiar w wadze nie bierze się z chorób. Nawet jeśli komuś faktycznie coś jest, to może być to co najwyżej czynnikiem sprzyjajacym. Przyczyną nadwagi i otyłości zawsze jest dostarczanie większej ilości kalorii, niż organizm jest w stanie zużyć.
Odpowiedz@Iras: ty sie doksztalc zamiast glupoty pisac poczytaj sobie o funkcjonowaniu np. tarczycy, trzustki, insulinoopornosci albo takim PWS
OdpowiedzInsulinooporność to wymówka leniwych grubasów. Jak najbardziej da się z tym schudnąć.
Odpowiedz@misiafaraona: Rozumiem, że wiesz, bo też na tę przypadłość cierpisz, a mimo tego masz nienaganną figurę?
Odpowiedz@digi51: Wiem, bo jestem zwyczajnie grubym żarłokiem. Dlatego nie zwalam swojej tuszy na wymyślone niedomagania
Odpowiedz@misiafaraona: wow, to jakby powiedzieć: "Nie ma czegoś takiego jak depresja, ja zwyczajnie jestem ponurym człowiekiem i nie zwalam tego na wyimaginowane choroby psychiczne". Tzn g...wno wiesz o tej chorobie, ale, że sama się obżerasz nie dopuszczasz możliwości, że u innych przyczyny otyłości mogą leżeć NIE TYLKO w obżarstwie.
Odpowiedz@digi51: następna co nagina prawa fizyki
Odpowiedz@misiafaraona: Następny lekarz, a do tego fizyk bez dyplomu ;)
Odpowiedz@digi51: wydaje mi się że kiedyś w jakiejś historii napisałaś że bolała Cię głowa. Ale jak to możliwe, skoro mnie nie boli?
Odpowiedz@digi51: Piwo, przywołane w historii ma 43 kalorie w 100ml. Małe piwo więc to 142 kalorie a duże nawet 210. To już jest zalecany dzienny deficyt dla schudnięcia, a doliczyć do tego prswdopodobne chipsy. No ale gruby bo chore biedactwo. Nie wtykaj jeden z drugim byle czego do dzioba to i otyłym spaślakiem nie będziesz.
Odpowiedz@misiafaraona: " Wiem, bo jestem zwyczajnie grubym żarłokiem. Dlatego nie zwalam swojej tuszy na wymyślone niedomagania" "Nie wtykaj jeden z drugim byle czego do dzioba to i otyłym spaślakiem nie będziesz." Nie spotkałam jeszcze nikogo kto by sobą tak gardził. Naprawdę dziewczyno idź na jakąś terapię bo mam wrażenie, że tusza to twój najmniejszy problem.
Odpowiedz@Neomica: Długiej terapii właśnie potrzebowałam do osiągnięcia tego poziomu samoświadomości i asertywności.
Odpowiedz@misiafaraona: To chyba nie był najlepiej wydatkowany czas. A i, nie daj borze zielony, pieniądze. Lepiej już było sobie coś dobrego do jedzenia kupić.
Odpowiedz@digi51: W obżarstwie leżą ZAWSZE. Jak czyjś organizm ma zapotrzebowanie na 1000 kcal dziennie, a dostarczane jest 2000 - to ten drugi tysiąc musi się gdzieś odłożyć. Zasada prosta jak budowa cepa i dotyczaca absolutnie każdego - niezależnie od wszelkich zaburzeń. W chorobach metabolicznych problemem jest to, że to co się odłoży trudniej zmusic do usunięcia się. Nie zmienia to faktu, że przyczyna otyłości ZAWSZE jest nadmiar dostarczanych kalorii. I nie ma znaczenia co się żre - jeśli przy zapotrzebowaniu 2k wtranżala się 4k - to kij z tym, czy jest to ociekajacy tluszczem schabowy, czy też sałata i kiełki - nadmiar pozostaje nadmiarem.
Odpowiedz@misiafaraona: Skarbie to nie samoświadomość i asertywność tylko autohejt. To zaprzeczenie terapii. Świadomość, że ma się problem z wagą przez własne nawyki jest super, to zawsze pierwszy krok do zmiany. Ale używanie przy tym obelżywych określeń "gruby żarłok" "spaślak" pod własnym adresem to jak cięcie się po rękach. Przestań to robić.
Odpowiedz@Iras: w d... byłeś, g... widziałeś Zadaniem insuliny jest wychwyt glukozy z krwi i dostarczanie jej do tkanek; dodatkowo - w tkance tłuszczowej hamuje lipolizę (rozpad tłuszczu). W uproszczeniu wygląda to tak (dane zmyślone): Organizm ma zapotrzebowanie na 2000 kcal; z tego 500 kcal do mózgu, 1000 kcal do mięśni i 500 kcal do wątroby. Przy spożyciu 2000 kcal - wszystko trafia gdzie trzeba i nic się nie odkłada. Przy spożyciu 2100 kcal - wszystko trafia gdzie trzeba, a 100 kcal odkłada się w tkance tłuszczowej. Insulinooporność polega na tym, że tkanki NIE PRZYSWAJAJĄ glukozy, bo nie reagują na insulinę. Metabolizm wygląda wtedy tak: Zapotrzebowanie 2000 kcal (jak było), spożycie 2000 kcal (jak było). Ale transport glukozy wygląda następująco: mózg - 200 kcal (zamiast 500); mięśnie - 500 kcal (zamiast 1000); wątroba 300 kcal (zamiast 500). Reszta glukozy odkłada się w tkance tłuszczowej. Dlatego człowiek z insulinoopornością jest ciągle zmęczony, senny i bez energii, ale za to tyje. To jest właśnie istotą chorób metabolicznych - organizm wykorzystuje składniki niezgodnie z przeznaczeniem. W innym przypadku mówimy po prostu o nadmiarze albo niedoborze składników pokarmowych. Rada na przyszłość: jak nie masz pojęcia o temacie, to nie 3.14ER$^*&.
Odpowiedz@niemoja: http://gph.is/29qxLq2
Odpowiedz@Neomica: https://www.totylkoteoria.pl/2019/09/otylosc-choroby-zdrowie-koszty.html?m=1
Odpowiedz@misiafaraona: No słodko tylko chyba nie czytałaś uważnie. "Predyspozycje genetyczne i epigenetyczne, stres, zaburzenia mikrobiomu jelitowego czy niedobór snu to jedynie dodatkowe, mniej znaczące z reguły czynniki (których jednak w podejściu indywidualistycznym nie należy lekceważyć)" Ty zlekceważyłaś po całości i to dość chamsko. Poza tym nikt nie przeczy, że otyłość w znacznej części bierze się z uzależnienia od jedzenia a nie chorób. Chodzi o te przypadki kiedy fizyczne przypadłości czynią walkę o zdrową sylwetkę orką na ugorze. Oczywiście, że nawet osoba z chorobami metabolicznymi może utrzymać figurę modelki tylko będzie to od niej wymagało potu, łez i krwi i serio nie każdy jest w stanie utrzymać taki reżim przez całe życie.
Odpowiedz@niemoja: To Ty pierd*lisz jak potłuczona i da dokładkę jesteś chamska. Mam insulinooporność i w pół roku schudłam 13 kg dzięki dobrze dobranej diecie + metforminie. Insulina to nie jest wszystko. W skrócie i uproszczeniu: Po posiłku podnosi się poziom cukru. Organizm wytwarza insulinę, która powoduje, że nadmiar cukru jest "pakowany" do komórek. Kiedy poziom cukru spada, inny hormon - glukagon - powoduje, że glukoza jest uwalniana z tych komórek i przeznaczana do wykorzystania przez organizm. Jak "zapas" zostaje zużyty - zaczyna się odczuwać lekki głód, który stopniowo się nasila. I tak jest u zdrowej osoby. Wtedy się ani nie tyje, ani nie chudnie przy spożywaniu odpowiedniej ilości kcal. U osób z IO jest tak, że komórki słabiej reagują na insulinę, więc organizm wytwarza jej więcej. W efekcie nie działa mechanizm uwalniania cukru, bo przez zbyt wysoki poziom insuliny glukagon nie ma szans zadziałać. To tak, jakby komórka dostawała jednocześnie rozkaz "magazynuj" i "wydawaj". Po prostu głupieje. A że insuliny jest więcej (jakby "głośniej krzyczy"), to organizm jest w trybie "oszczędzania", czyli tycia. Osoby z IO w 99% zjadają więcej niż potrzebują i nadwaga bierze się z nadmiaru spożytych kalorii, bo po zjedzeniu np. 500 kcal organizm wykorzysta 300, resztę zmagazynuje i w efekcie człowiek robi się momentalnie strasznie głodny, więc sięga po kolejne danie (często jest to batonik itp. po którym poziom cukru się szybko podnosi, więc ma się więcej energii, senność i zmęczenie ustępują, ale tutaj znów działa mechanizm wyrzutu insuliny i koło się zamyka, bo godzinkę później znowu zdycha się z głodu). Jedyny błąd, jaki popełnił Iras to zwrócenie uwagi tylko na ilość kcal, a nie ich jakość. Przy IO najważniejsze jest regularne spożywanie posiłków o niskim indeksie glikemicznym, które nie powodują gwałtownego wzrostu poziomu cukru we krwi, a tym samym nie zmuszają organizmu do wytwarzania większej ilości insuliny. Wtedy chudnięcie odbywa się "samo", nie ma napadów głodu. Ja chudłam ok 1 kg miesięcznie na samej diecie (niski indeks plus o 200 kcal dziennie mniej niż zapotrzebowanie + dwa razy w tygodniu rowerek ok 45 minut). Lekarz wypisał mi potem jeszcze receptę na metforminę, żeby ten proces przyspieszyć. Przy IO nie wolno intensywnie ćwiczyć ani stosować zbyt radykalnej diety, bo to jedynie pogarsza sprawę. IO często się ma na własne życzenie, bo człowiek się żywi fastfoodami, słodyczami i w pewnym momencie organizm się zaczyna buntować i nie reaguje na insulinę tak, jak powinien. Dochodzą do tego braki witamin itp., co jeszcze pogarsza funkcjonowanie całości. U mnie stres w pracy i niezapowiedziane nadgodziny spowodowały "ratowanie się" hot dogiem czy kawą i batonikiem zamiast normalnego posiłku - byle szybciej, wydajniej, byle szef się nie darł. Przytyłam kilka kg, po paru miesiącach przejrzałam na oczy, że ten cyrk nie ma końca, więc zmieniłam pracę i próbowałam schudnąć, ale było już trochę za późno. Kolejne diety kończyły się efektem jojo lub brakiem chudnięcia i pogłębianiem problemu. Potrafiłam przytyć na diecie ok 1600 kcal. W końcu trafiłam na dobrego lekarza, który postawił trafną diagnozę i nareszcie zaczęłam chudnąć. Osobom z tym problemem polecam książkę profesora Ludwiga "Wiecznie głodny" IO da się leczyć, da się schudnąć mimo tej przypadłości. Tyle tylko że wiele osób traktuje to jak wymówkę na takiej samej zasadzie jak "mam grube kości", "to genetyczne w mojej rodzinie (czytaj: mamy genetycznie uwarunkowane zamiłowanie do czekolady)" itp. i zamiast jeść zdrowo, woli pić piwko, zagryzać chipsem i marudzić. Przy IO piwo i chipsy są też dozwolone, ale dopiero po kilku tygodniach diety, która ustabilizuje poziom cukru i nie codziennie, a np. raz czy dwa w tygodniu.
Odpowiedzz cyklu: przygody dwunastolatków
OdpowiedzNie można czekać z reakcją na chamstwo do ostatniej chwili, tylko reagować od razu. Grzecznie, ale stanowczo, a nie udawać, że nic się dzieje, no bo potem taka dziewucha będzie mieć rację mówiąc, że ona nic nie robi, bo skoro nikt nie reaguje to wychodzi na to, że faktycznie nic takiego nie robi.
OdpowiedzJuż widzę zrobił się nalot osób które są od urodzenia chude, rodzice ich nauczyli bilansować dietę i teraz cisną z grubasów. Gratuluję mordki, oby wam karma nie wróciła :) Sam mam IO, pomogła zmiana lekarza, badania i od miesiąca zacząłem chudnąc, długa droga przede mną, momentami nie bywa łatwo. Ale robię to dla siebie, a nie dla innych. A co do tej sytuacji - niech twój kolega zacznie uprawiać sporty, cokolwiek by ładnie mięśnie rąk wyrobić - wszelkie komentarze się skończą.
Odpowiedz@iks: z tego co wiem yo u niejednego lekarza był, niejednej diety próbował i niejedną aktywność fizyczną stosował. Zresztą jego praca to niezły sport (pracuje przy kryciu dachów).
Odpowiedz@Silimarillo: A jakiego wskaźnika IG przy posiłkach się trzyma? Ja się staram nie przekraczać 40.
Odpowiedz@Silimarillo: przy IO nie powinien pić alkoholu. Mi bardzo pomogły za to badania genetyczne :) Polecam. Historia na plus i "szacun" dla kolegi, że tak długo wytrzymał :)
OdpowiedzSkoro już jesteśmy przy grubych żarłokach ... Dzienne zapotrzebowanie energetyczne dla kobiety (30 lat, 165 cm, 55 kg) - 1778 kcal Dzienne zapotrzebowanie energetyczne dla kobiety (30 lat, 165 cm, 75 kg) - 2058 kcal Różnica w zapotrzebowaniu = 280 kcal, czyli jedna bułka z serem (kajzerka - 50 g, 147 kcal; ser żółty - 20 g - 67 kcal; masło - 10 g - 72 kcal). To cała różnica pomiędzy dbałością o linię a obżarstwem. Oczywiście, miło jest myśleć, że otyłość to efekt "wp...dalania żarcia wiadrami", więc "mi to z pewnością nie grozi", ale metabolizm lubi robić psikusy, zwłaszcza po trzydziestce.
Odpowiedz@niemoja: Szczególnie że są odwrotne przypadki, ludzi mogących zjeść konia z kopytami, a i tak nie przytyją. Ale otyłość zawsze lepiej zrzucić na lenistwo bo tak.
Odpowiedz@Silimarillo: Prawda? Mój teść żyje na kiełbasie, kaszance, boczku, ziemniakach. Do tego słodycze, tłuste sosy i słodzone herbatki. Jak mu kiedyś z ciekawości policzyłam pochłania 3- 4 tyś kcal dziennie, aktywność kanapowa jak to u emeryta. Chudy jak przecinek. Czary? Metabolizm to niestety coś więcej niż prosta matematyka kalorii. Jak ktoś ma problemy z metabolizmem to w jego przypadku waga w normie to nie kwestia tego, że przestał się obżerać a tego, że jest na ciągłej diecie.
Odpowiedz@Neomica: metabolizm to śmieszna rzecz. Kiedyś jadłam ok. 3-4 tys kcal dziennie. W formie czekolady, chipsów, cukierków, itp. Bmi? 16. Nie ważne czy byłam zdrowa czy miałam już IO i inne takie, przy tej diecie miałam bmi ~16 i koniec. Z czasem przerzucilam się na więcej owoców, warzyw, etc. (po prostu żołądek przyjmował tylko zdrowe i lekkostrawne). Nadal bmi 15-16. I do tej diety się przyzwyczaiłam, praktycznie wyeliminowałam wszystko co tłuste i niezdrowe i nagle... bmi 18,5. Normalnie znikąd, bo choroby mi się nie zmieniły, a dieta tylko zdrowsza. Jakby ciało śmieciowe jedzenie przepuszczalo tylko przez układ pokarmowy prawie niczego nie wyciągając, a teraz ma zdrowy budulec, więc buduje :D w niecałe pół roku +6 kg, ale obecnie waga już stoi, a jem m/w to samo i tyle samo co ludzie na diecie odchudzającej. Czasami biologii się nie zrozumie.
OdpowiedzGdyby ktoś przyszedł do mnie i tak się zachowywał, to nie byłoby uspokajania, tylko krótkie wyjaśnienie, że zmieni swoje zachowanie albo ma... szybko opuścić ten dom. Oczywiście coś takiego najprawdopodobniej się nie zdarzy z jednego prostego powodu. Mało osób zapraszam do siebie i ktoś taki raczej się u mnie nie pojawi.
Odpowiedz>popijamy piwko >Tak to zostało przedstawione jego rodzicom To się dodaje jedynie w wieku 12-15 lat, kiedy musisz jeszcze słuchać się rodziców, ale już po kryjomu popijasz browarki.
Odpowiedz@marius: Yyyy... Nie? Możesz mieć na przykład 20+, pracować i studiować, ale mieszkać w domu rodzinnym i nie tyle bać się nałożenia kary czy innych konsekwencji dla ludzi poniżej lat 18, tylko po prostu liczyć się ze zdaniem rodziców?
Odpowiedza ty milczales zamiast zareagowac od razu? poza tym dorosli ludzie skarzacy rodzicom? no komedia jakas
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 września 2019 o 23:06
@bazienka: Weźcie ludzie przeczytajcie historię zanim skomentujecie. Na tym portalu to plaga, w tekście jest coś zawarte, ale w komentarzach "czemu nie zrobiłeś. Nie chodzi o "skarżenie" rodzicom. Nikt nie pobiegł z płaczem i "mamo,mamo on mnie obraża". Ale nie wiem jak ty, może masz swoich rodziców gdzieś, ja tam nawet mając 23 lata i faktycznie utrzymując dom nadal mam respekt przed zdaniem swojej mamy, i po prostu chciałbym żeby miała o mnie dobre zdanie. A w jego przypadku to w pewnej części jest ich utrzymankiem, no bo mieszka w ich domu, zarabia na siebie ale nie jest do końca samodzielny.
Odpowiedz@Silimarillo: ja w tym wieku dawno z rodzicami nie mieszkalam :) ni ciekawe zasady macie, na przytyki mozna pozwalac przez 15 minut, ale jak ktos zareaguje to hyc do musi i nie zaprzeczaj sam tam siedziales jak ciele i slowa przez et parenascie minut nie powiedziales. a trzeba bylo. nie wyobrazam sobie sytuacji, jakby w mojej obecnosci ktos kogos notorycznie obrazal i robil podsmiechujki ( ok oprocz naprawde dbrych znajomych poprzekomarzajacych sie przez chwile,ale obca laska obcemu typowi zeby przytyki robila? przez kwadrans?! bez reakcji? to jest k...a choreby na to pozwalac)
Odpowiedz