Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie mam lekkiego pióra, ale chciałabym Wam opowiedzieć historię mojego byłego, M.…

Nie mam lekkiego pióra, ale chciałabym Wam opowiedzieć historię mojego byłego, M. Muszę się wygadać, a i sama historia jest moim zdaniem trochę piekielna.

Byłam z nim osiem lat. Na początku był wspaniałym człowiekiem, potem był ten koszmarny okres, w którym godzinami płakałam w samotności. Potem znów przez kilka tygodni żyłam jak księżniczka w bajce. Za jego złe zachowania obwiniałam patologiczną matkę i ich chorą relację, którą zaczął rozluźniać dopiero w wieku około 22 lat. Przez te lata tłumaczyłam sobie, że przecież jest cudowny, tylko ma niełatwy charakter. Długo zajęło mi zauważenie, że coraz krócej jest idealnym partnerem, przynoszącym kwiaty, dbającym o mnie gentlemanem, a jego napady złego humoru pojawiały się coraz częściej.

1. Wilk samotnik.
M. nie lubił ludzi. Nie lubił współpracowników, szefostwa, kolegów, znajomych i wszystkich tych, których przypadkowo spotykał na ulicy. Nigdy nie chciał nigdzie wychodzić, a co za tym idzie, ja też zostawałam w domu, bo w innym wypadku obrażał się na mnie i dąsał. Na tym etapie już byłam nauczona, żeby go nie denerwować. Zaczęły się poluźniać moje kontakty towarzyskie. Dlatego też wygaduję się w internecie, a nie przyjaciołom.

2. Mama i syn.
Jeżeli już wychodziliśmy, to tylko do jego mamy. Najpierw odwiedzaliśmy ją codziennie i siedzieliśmy całe popołudnia w tygodniu i całe weekendy. Bał się, że jeśli nie przyjdziemy, będzie jej przykro. Potem, po wielu rozmowach ze mną, zaczęliśmy ją odwiedzać trochę rzadziej. Martwiłam się, bo widziałam, jak ona nim manipuluje (ona sama jest materiałem na osobną historię).O jego nerwowość obwiniałam właśnie ją.

3. Wszechwiedzący.
M. na wszystkim się znał. Miał swoje poglądy i były one zawsze prawdą obiektywną. Nie miałam prawa mieć innych poglądów niż on, ponieważ oczywiste jest, że skoro nie zgadzam się z nim, zwyczajnie jestem zbyt mało dojrzała, za mało wiem o życiu, by zdać sobie sprawę, że jego wnioski są jedynymi rozsądnymi. Oczywiście zawsze miał dowody. Każdy był dobry. Na przykład wystarczyło, że znajomy znajomego płacił alimenty na nieswoje dzieci, a już było pewne, że każdy mężczyzna będzie zmuszony płacić alimenty na cudzego potomka, jeśli kiedykolwiek spotykał się z daną kobietą i ona powie, że to jego. Test DNA nie wchodzi w grę, bo facet nie może zrobić ani zażądać takiego testu – nawet z wyrokiem sądu.

4. Uparciuch.
Kompromisy? A po co? On chce tak, a nie inaczej, to ma tak być. Kiedy mu to wypominałam, twierdził, że przecież zawsze jest po mojemu, bo ostatnio ja wybrałam, jaką pizzę zjemy.

5. Zmienny.
Jakiś czas po tym, jak zaczęliśmy się spotykać, porozmawialiśmy o naszych planach życiowych. Fantastycznie. Oboje chcemy ślubu, dwójki lub trójki dzieci i zamieszkania gdzieś w dużym mieście. Minął rok, dwa, trzy. Zaczęłam się zastanawiać, co z oświadczynami, zwłaszcza że jak już mnie z kimś poznawał, to zawsze przedstawiał jako już-niedługo-żonę. Po czterech latach związku postanowiłam wprost zapytać, bo jednak czekać na to i tylko słuchać, jak opowiada obcym, było strasznie frustrujące. Efekt był. Przestał mnie tak przedstawiać. Czekałam. Nie poruszałam tego tematu, to on wciąż mi mówił, że już niedługo. Po ponad siedmiu latach oświadczył, że zmienił zdanie i nie chce ani formalizować związku, ani dzieci. To nie była jeszcze piekielność moim zdaniem, wszak zdanie można zmienić. Piekielne było to, że w tej sytuacji to ja byłam ta zła. Bo on się zmienił, zmienił zdanie, a ja nie. Wielokrotnie wypominał mi, że to moja wina. Bo jestem już dorosła i powinnam zrozumieć, że to głupota.

6. Pesymista.
M. zawsze był na nie. Zawsze kiedy próbowałam coś robić, zniechęcał mnie do tego. Mówił, że chce mnie chronić, bo będzie mi przykro, JAK JUŻ MI SIĘ NIE UDA. Randki, wycieczki, wakacje, zakupy itp. planowałam ja, bo on zakładał, że to zbędny wysiłek. I tak wszystko legnie w gruzach. Restauracja? Pewnie będzie niesmaczne. Spacer? I tak pewnie będzie padało. Park trampolin? Nie, bo jeszcze coś sobie uszkodzi.

7. Zakochany.
Po bodajże pięciu latach związku próbowałam go zostawić. Prosił, żebym tego nie robiła. Obiecywał, że się zmieni. Powtarzał, że jestem jedynym powodem, dla którego wciąż żyje. Cóż, wtedy jeszcze raz zmiękło mi serce.

Teraz, kiedy już z nim nie jestem, zostałam całkiem sama. On był moim ostatnim bliskim. Mam nadzieję, że uda mi się odzyskać znajomości.

Związki

by Marudna_Maruda
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Limek
11 11

Dziewczyno, dobrze, ze sie uwolnilas od jiego. Koszmar, nie czlowiek, a im dluzej, tym bylby gorszy. Dobrze, ze teraz, gdy nie ma dzieci i jestes (tak mysle) jeszcze mloda. Wiesz, czego sie wystrzegac, we wlasciwym czasie znajdziesz wartosciowego, wspanialego mezczyzne, a w miedzyczasie - korzystaj z zycia :)!

Odpowiedz
avatar layla999
15 15

Jak na mój gust prawdopodobnie byłaś w związku z narcyzem ukrytym. Bardzo dobrze, że już z nim jesteś, ale dobrze się jest spytać samej siebie czemu w ogóle z kimś takim byłaś. Niektóre nasze cechy charakteru i deficyty współgrają z toksycznością innych, warto się temu przyjrzeć.

Odpowiedz
avatar Nayka
0 10

To wyglada tez jak typowa depresja, ale niektorzy ludzie nie zdaja sobie nawet sprawy, ze sa w depresji - brak checi kontaktu z ludzmi, mega negatywny stosunek do spedzania czasu poza domem oraz robienia rzeczy, ktore moglyby pogorszyc jeszcze bardziej humor. Pamietanie jedynie o negatywnych zdarzeniach i blachych krzywdach - np. ze ty wybralas pizze. Sa okresy w ktorych czynniki depresyjne sa mniejsze np. matka nie mowi juz tak czesto, ze jej przykro, ze ja syn nie odwiedza. Do tego traktowanie Cie jak czegos oczywistego po jakims czasie, bo juz cie zdobyl, a on mysli, ze jego kumple nie musza sie starac zeby dziewczyna z nimi byla, skoro Ty go wybralas takim jaki jest. Taki czlowiek jest tak negatywny, ze mysli, ze inni ludzie chca go oszukac, jesli on sam nie ma racji, ze to jest manipulacja otoczenia albo ktos "nie zna zycia", bo on nie lubi warzyw, a mu lekarz mowi, ze musi wiecej spozywac, a przeciez istnieja inni ludzie, ktorzy tez warzyw nie lubia, a nie musza. Jak zaslyszy historie na internecie, to mysli, ze kazdy taki jest. On po prostu sadzi, ze ludzie sa tacy jak on, ze robia, tak jak on by zrobi, ze wierza w to, co on wierzyl. Nie ma wysokiej samooceny, a jednak wydaje mu sie, ze jest pewny siebie. Jesli balas sie go zdenerwowac rozmowa, to na tym etapie juz nie bylo relacji. Czasami rodzice popelniaja ten blad, ze nastawiaja swoje "dziecko" na to, ze jakos to bedzie, bo trzeba miec po prostu szczescie, a nie starac sie caly czas. Oczekiwania takiego czlowieka, co do swojego szczescia sa bardzo wysokie, a jak juz popadnie w depresje, bo ma za trudny charakter, zeby znajomi chcieli go gdziekolwiek zapraszac,, to nie widzi wlasnych wad - bo przeciez on taki biedny, inteligentny, niezrozumiany. Ten typ wychowania sprawia, ze ludzie nie mysla, ze aby miec slub i dzieci, trzeba miec prace. Aby miec wyzsza niz srednia krajowa trzeba sie uczyc, chociazby na spawacza. Ze mozna zostac "kim sie chce", chociazby lekarzem lub prawnikiem, jak sie ma male zainteresowanie w tej dziedzinie lub zdaje sie z klasy do klasy na trojkach i nie wkuwa. (chociaz nie wiem jaki teraz jest poziom zapier*alania na uczelni zeby zdac, slyszalam, ze obnizyli poziom) Moze rzeczywiscie mial za wysokie mniemanie o sobie i swojej inteligencji i myslal, ze skoro z nim jestes tyle lat, to wszystko jest z nim wporzadku, tylko czasem jest nie do konca rozumiany.

Odpowiedz
avatar digi51
15 15

@Nayka: jest różnica między depresją, a byciem samotnikiem i domatorem. Akurat na podstawie samej niechęci do spędzania czasu z innymi ludźmi i preferowania siedzenia w domu, nie wyrokowałabym o depresji. Szczególnie jeśli osoba jest taka "od zawsze", a nie zmieniła się z towarzyskiej i wesołej w burkliwego samotnika. Znam ludzi, którzy nie mają w zasadzie przyjaciół i siedzą w wolnym czasie prawie non-stop w domu, ale często mają po prostu swoje zainteresowania i najlepiej czują się w swoim towarzystwie, a gorzej wychodząc "do ludzi". Trudno, nie każdy jest taki sam, to, że większość z nas jednak potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi i chętnie od czasu do czasu wychodzi się rozerwać, nie znaczy, że każdy, kto takiej potrzeby nie odczuwa jest chory psychicznie.

Odpowiedz
avatar lotos5
0 0

@digi51: Też tak mam. Z ludźmi widzę się np parę razy w miesiącu i jestem szczęśliwa. Resztę spędzę z facetem na oglądaniu, albo samotnie (uwielbiam). Najbardziej jest męczący urlop jak wracam do Polski i odwiedzam wszystkich. Za dużo ludzi w krótkim czasie.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

Wystrzegaj się tego myślenia, które już się pojawia (i które pewnie zadecydowało o tym, że byłaś z nim aż tak długo) - czyli martwienia się o bycie samą i o znajomych. Toksyczne osoby szukają właśnie takich partnerów - którzy boją się być w pojedynkę, martwią, że nie znajdą kogoś lepszego, są mało asertywne. Myśl o sobie, idź do terapeuty koniecznie, myśl pozytywnie o tym, że znajdziesz znajomych, znajdziesz faceta, a nawet jeśli nie tak szybko, a znajomych nie tak wielu, to nie przejmuj się tym. Tak czy siak wraz z dorosłością znajomości zdychają i zostaje bardzo wąski krąg znajomych, na których można liczyć, a najgorzej to za bardzo koncentrować się na tym, że jest się samemu

Odpowiedz
avatar Mala_Czarna_Zolza
1 1

Po takich związkach czy znajomościach nigdy nie jesteśmy już tacy sami. Coś umarło, coś zostało zniszczone, ale… też rodzi się coś nowego. Rodzi się wyczucie, ostrożność, pewien bunt przeciwko takiemu traktowaniu. Jest ciężko na początku – wraz z takim kimś odchodzi pewność siebie, poczucie własnej wartości, zostaje mnóstwo pytań, niepewność, żal i pretensje do siebie, że nie widziało się tego wcześniej, a nawet jeśli widziało, to nie puściło takiego w trąbę. Jednak to świadczy nie o głupocie, a o empatii. O tym, że chcemy widzieć w człowieku tylko jego dobre strony, odkopać je spod maski (czasem faktycznie ona istnieje, a czasami my same tak to sobie tłumaczymy, że jest) twardego, bezwzględnego skur… Nigdy nie byłaś i nie będziesz sama. To, że odstrzeliłaś przez związek z nim stare znajomości nie oznacza porażki. Dobrzy znajomi widzieliby, że coś złego się dzieje i próbowaliby zaingerować – chociażby porozmawiać z Tobą widząc, że się wycofujesz i zmieniasz. Jeśli więc odeszli, nic straconego. Znajdź nowych znajomych – a do tego wystarczy tylko otwartość, choć brzmi banalnie. Pamiętaj, że o Twoich kompleksach, niepewności czy strachu wiesz tylko Ty. I nie będzie wiedział nikt inny, póki im tego nie pokażesz. Ja wiem, że to brzmi jak rady dobrej cioci, ale… takie wyjście na spontanie naprzeciw nowym znajomościom to najlepsze, co można dla siebie zrobić. Siłownia, wolontariat, dodatkowa praca, udzielanie się na grupach tematycznych – tak najłatwiej podłapać kontakty. I nie, to nie jest desperacja, jak niektórzy niesłusznie sądzą i obawiają się tej łatki. Dziś właściwie wszystko kręci się w sieci, bo każdy z nas żyje tak, że nie ma czasu na wyjścia z domu na imprezy itp. Masz o wiele więcej siły, niż myślisz. Chciałaś go już raz zostawić – urobił Cię, uwierzyłaś w dobre intencje. To duży plus dla Ciebie, a on okazał się świnią. I to on będzie w życiu bardzo smutnym i samotnym człowiekiem – bo nie ma empatii i nie potrafi przeżywać szczęścia ani nawiązać bliskiej relacji. Ty natomiast podnieś się, zakładaj koronę i pewnym krokiem rusz przed siebie. Jeśli masz ochotę, odezwij się do mnie, pogadamy. Byłam w podobnej sytuacji kiedyś, dawno temu, jak byłam jeszcze bardzo młoda. I choć związek nie trwał długo, bo raptem kilka miesięcy, to wystarczyło, żeby mnie wtedy zniszczył. Odstrzeliłam wszystkich znajomych, bo uwierzyłam mu, że ma rację co do nich. Dopiero potem przejrzałam na oczy, że chodziło tylko o uzależnienie mnie od siebie całkowicie. Bo w końcu albo on, albo nikt, prawda? Koniec końców też bardzo się zdziwił, jak strzeliłam kopytkiem i posłałam w diabły. Minęło ponad 10 lat, a ja do dziś pamiętam, co mi wtedy powiedział i jak się poczułam. Dlatego mam przeogromną satysfakcję z tego, że dziś jestem w stałym, kilkuletnim już związku, mieszkam w innym mieście, rozwijam się zawodowo i prywatnie. Nawiązałam nowe znajomości, przez jeden post na FB z pytaniem o jakiś przedmiot, znalazłam przyjaciółkę :D Właśnie tak nieoczekiwanie zaczynają się nowe rozdziały w życiu. I nie żałuję dziś niczego. Jesteś silna, jesteś mądrzejsza o każde kolejne doświadczenie i możesz wszystko – tylko nigdy, przenigdy nie daj się złamać temu, co Ci zrobił.

Odpowiedz
avatar Nulini
0 0

A ja Cię tylko poproszę, żebyś z poczucia samotności nie wpadła z deszczu pod rynnę... Mam koleżankę, która 10 lat była żoną alkoholika psychopaty, sytuacja podobna jak u Ciebie. W końcu podjęła decyzję, rozwiodła się i od razu poznała następnego pasożyta, nieroba, furiata, który totalnie ją zdominował i w 2 miesiące od poznania się wprowadził się do niej, niecały rok od poznania już zaręczyny... Teraz są po ślubie, mają małe dziecko, a ja się zastanawiam, ile tym razem wytrzyma w takim toksycznym związku...

Odpowiedz
avatar KwarcPL
0 0

Współczuję toksycznego związku, Twój facet najpewniej miał narcyzm ukryty. Aczkolwiek w jednym miał rację, matka faktycznie może odmówić testów na ojcostwo, a jak facet zrobi taki na własna rękę to sąd może mu go odrzucić: https://interwencja.polsatnews.pl/reportaz/2019-02-08/od-lat-probuje-uniewaznic-ojcostwo-nie-pomogly-wyniki-testu-dna_1703917/ https://interwencja.polsatnews.pl/reportaz/2019-06-27/testy-dna-wykluczyly-jego-ojcostwo-alimenty-musi-placic/

Odpowiedz
avatar Wielopolka
0 0

Gratuluję że go zostawiłaś i jesteś na właściwej drodze! Podziwiam Cię! Powodzenia!

Odpowiedz
Udostępnij