Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Parę słów o tym, dlaczego na przyjęcie na SOR czeka się godzinami.…

Parę słów o tym, dlaczego na przyjęcie na SOR czeka się godzinami.

Studiuję medycynę, jestem po 2 roku i w związku z tym mam obowiązek zaliczenia tygodniowych praktyk na karetce lub na SORze. Wybrałam drugą opcję. Większość czasu spędziłam na tzw. triagu, czyli "sortowni" pacjentów - stwierdza się, w jak bardzo poważnym są stanie i jak szybko trzeba ich przyjąć. Ci przywożeni karetkami mają zawsze pierwszeństwo przed tymi, którzy przychodzą "z dworu", chyba że jest bardzo poważna sytuacja, typu krew się leje i trzeba szyć na już. Ale do rzeczy.

1. Bezdomni. Nie wiem, jakie są statystyki na SOR-ach, ale u nas w ciągu 5 dni przewinęło się, lekko licząc, 15 bezdomnych w różnym stanie sponiewierania. Wszyscy przywiezieni karetkami, zdecydowana większość pijanych w sztok. Część wymagała szycia, bo rozbili sobie najczęściej głowę, część znaleziono już nieprzytomnych i zadzwoniono po pogotowie. Po fakcie okazywało się, że nic im nie jest. Wiem, że zdarza się, że taki delikwent choruje np. na cukrzycę i naprawdę potrzebuje natychmiastowej pomocy, ale uwierzcie - większość z nich powinna wylądować na izbie wytrzeźwień. O smrodzie nie wspominając.

2. Sprytni, albo ci, którym się wydaje, że tacy są. Częściowo pokrywają się w poprzednią grupą, choć nie zawsze. Chorują przewlekle, najczęściej na serce. Nie idą do lekarza pierwszego kontaktu (najczęściej nie mają ubezpieczenia, a SOR ma obowiązek i przyjąć w zagrożeniu życia nawet, gdy nie są ubezpieczeni), tylko oni sami albo ktoś znajomy wzywa karetkę. Podają kołatanie serca, ból w klatce, zawroty głowy, intensywne pocenie się - generalnie coś, co wygląda na zawał lub coś podobnego. Lądują sobie w szpitalu, gdzie dostają leki... I są wypisywani, bo do hospitalizacji się nie kwalifikują. Wszystko przebił facet, którzy przyjechał z walizeczką (wielkościowo taką, która wchodzi jako bagaż podręczny do samolotu), z okularami przeciwsłonecznymi, bo go lampy rażą, i z kocem, bo mu zimno. Łgał w żywe oczy, że nigdy go karetka nie zabierała, co upadło bardzo szybko, po wpisaniu jego danych do systemu komputerowego. Pielęgniarka zrugała go z góry do dołu, bo okazało się, że zjawia się średnio raz w tygodniu od dwóch miesięcy.

3. "Umierający". Ludzie, którzy przychodzili z ulicy, bo "źle się poczuli/strzyka im coś w barku, a wy macie im pomóc i to natychmiast". Pielęgniarki są na to przygotowane, ulotki z rozpiską nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Na początku spokojnie informują, że to nie jest stan zagrożenia zdrowia lub życia, w związku z tym czas oczekiwania wyniesie kilka godzin, a w tych a tych miejscach otrzymają ją szybciej. Najczęściej następuje obraza majestatu, bo jak to, moja boląca kostka to poważne zagrożenie życia, ja mogę zostać kaleką, i jak coś mi się stanie, to was pozwę! Naprawdę, takich delikwentów było kilku dziennie. Po którymś już nawet mi przestało się podnosić ciśnienie.

4. Umierający, ale czekający. Niektórzy tak bardzo wzbraniają się przed wezwaniem karetki, gdy coś im się naprawdę złego dzieje, że trafiają do szpitala, gdy jest bardzo źle. Przykład? Kobieta koło 30, z całym wachlarzem chorób od skrajnej otyłości, przez cukrzycę i nadciśnienie na hemoroidach skończywszy, od tygodnia nie oddawała moczu. Tygodnia! Nie chciała iść do rodzinnego, w końcu mąż wezwał na wizytę domową. Lekarz wezwał pogotowie, ona odmówiła jazdy, więc musieli ją zostawić. Na szczęście dzień później zmiękła i zgodziła się jechać. Losy nieznane. Przez takie uparte czekanie wszystko trwa dłużej, bo pozbierać pacjenta "do kupy" w takim stanie jest o wiele trudniej i dłużej, niż w miarę jeszcze funkcjonującego.

Ludzie, uwierzcie. My naprawdę chcemy wam pomóc. Ale wy też musicie dać sobie pomóc. Wiem, że system ochrony zdrowia mamy niewydolny, że wiele można poprawić. Ale jak nie będziecie mieli choć odrobiny oleju w głowie i chęci współpracy, to nic z tego nie wyjdzie.

słuzba_zdrowia

by ~Rike
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Anulaja
7 9

Cóż... przykre! Każdy kto choć raz był na SOR, z którąś z tych sytuacji się zetknął. Albo karetka przywozi bezdomnego, ktorego w pierwszej kolejnosci jeszcze przed badaniem trzeba doprowadzić do porządku, albo pacjenci typu "skończyłem pracę o 18 i nie dostałem się już do lekarza rodzinnego, a mam katarek i bardzo boli mnie główka"

Odpowiedz
avatar singri
9 11

Słynny warszawski szpital na Niekłańskiej... Jest to szpital dziecięcy z najlepszą opinią w okolicy, mają tam świetnych specjalistów, wszyscy w personelu mają wspaniałe podejście do dzieci... Generalnie cud, miód, malina. SOR w tym szpitalu przeważnie jest oblężony, bo jak coś się z dzieckiem stanie i trzeba nagłej pomocy każdy wali tam. Raz potrzebowałam właśnie nagłej pomocy (podwichnięcie kości promieniowej w stawie łokciowym, tzw. "łokieć piastunki", może się zdarzyć każdemu dziecku do lat 5 jeśli się je za mocno szarpnie za rękę. Efekt szalonej zabawy w przedszkolu, zdarzyło się to na tyle późno, że gdy przedszkolanka do mnie zadzwoniła, to i tak już jechałam) i się tam pojawiłam (w naszej, lokalnej przychodni nie było już pediatry ani radiologa, chirurg odmówił pomocy bez zdjęcia czy konsultacji pediatrycznej "bo jeszcze bardziej zaszkodzę"). Oto, co miałam okazję zobaczyć: Para z niemowlęciem, które miało, za przeproszeniem, czyraka na tyłku i od tego zrobiła się gorączka. Zaproponowano kurację antybiotykową albo pobyt w szpitalu i zabieg. Rodzice zdecydowali się na to drugie i czekali na przyjęcie do szpitala. Dziecko w towarzystwie rodziców kaszlące jakby miało zaraz wypluć płuca. Cała masa bardziej lub mniej poważnych dolegliwości. Nagle między to wszystko wpada ojciec w stanie skrajnego przerażenia, trzymając na rękach coś, co w pierwszej chwili można było wziąć za lalkę. Oczy otwarte, ale jakieś takie puste, zero ruchu, wisi jak szmacianka. Nawet nie trzeba było rentgena, żeby zobaczyć uszkodzoną czaszkę - główka miała dziwny kształt. Stan zagrożenia życia - przyjęcie poza kolejnością było oczywiste... Ale nie dla wszystkich. Największe larum podnieśli rodzice od dziecka z pryszczem na tyłku. Bo oni już tak długo czekają, a tu bez kolejki wchodzą! I nie, nie wiem czemu tamci rodzice wieźli dziecko z takimi obrażeniami własnym samochodem zamiast wezwać karetkę. Nie znalazłam w sobie tyle bezczelności, by ich o to zapytać.

Odpowiedz
avatar Habiel
6 6

@singri: Może wieźli je ze względu na oczekiwanie na karetkę. Miałam taką sytuację z babcią. Cukier spada, nie wiadomo czemu. Cukierki nie pomagają, insuliny nie dałyśmy. Telefon na pogotowie, bo jak tak dalej pójdzie, to skończy się śpiączką. Po drugiej stronie informacja, że obie karetki są zajęte, ale sami możemy ją przywieźć, to pewnie będzie szybciej. I było.

Odpowiedz
avatar singri
4 6

@Habiel: Nawet nie przyszło mi to do głowy. Ale możesz mieć rację. Z jednej strony w Warszawie powinno być więcej karetek niż jedna, z drugiej faktycznie mogły być wszystkie w wyjazdach...

Odpowiedz
avatar pusia
6 6

@singri: to, że czasem szybciej przyjechać samemu, niż czekać na karetkę dzieje się z tego samego powodu. Ludzie wzywają karetkę do kataru i różnych głupot, przez co czasem ci naprawdę potrzebujący muszą czekać.

Odpowiedz
avatar Kamil2586
1 1

@singri: A jeżeli Ty byś miała 15 minut samochodem do szpitala to byś dzwoniła i czekała czy wsiadła w samochód i pojechała? Bo ja bym nie czekał tylko wsiadł i gnał co sił.

Odpowiedz
avatar singri
0 0

@Kamil2586: A to zależy. W pierwszej kolejności wezwałabym karetkę - oni mają jednak jakieś tam leki, środki opatrunkowe, nosze. Nieprzemyślanym transportem też można dziecku zaszkodzić. Zapewne zdałabym się na opinię dyspozytora.

Odpowiedz
avatar Meliana
9 13

Odnośnie ostatniego akapitu... mam zgoła odmienne zdanie o lekarzach i pielęgniarkach na SORach. I już nie chodzi o kolejki, czy obsługiwanie menelików, jakby byli co najmniej rodziną prezydenta, tylko o opryskliwość, znudzenie, znużenie, tumiwisizm, czy zwykłą niekompetencję. Raz byłam z reakcją alergiczną - spuchłam, a opuchlizna powiększała się, mimo zastosowania wszystkich możliwych domowych i aptecznych środków. Pani doktor próbowała mi wmówić, że jestem w ciąży. Raz byłam z bardzo wysoką temperaturą, której nie potrafiłam zbić - pan doktor wypalił do mnie z tekstem "i co? Pewnie ma pani raka i zaraz mi tu umrze, nie?". Kilka podobnych historii w rodzinie i wolę SORów unikać jak trądu.

Odpowiedz
avatar zirael0
4 4

@Meliana: Dokładnie

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 7

Do autorki i piekielnych, którzy się na tym znają, bo dotychczas słyszałam wiele sprzecznych opinii: czy jak się złamie nogę, to należy wezwać karetkę? Bo np. ja mieszkam w domu bez windy, schody prowadzące na dół są kręte, samochodu nie posiadam. Niby złamanie to nie zagrożenie życia, ale w sumie ciężko mi sobie wyobrazić przemieszczanie się ze złamaną nogą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@Ohboy: zawsze należy przez telefon uczciwie opisać swoją sytuacje i dyspozytor zadecyduje. Złamanie się kwalifikuje, do członka mojej rodziny przyjechali zrobić tylko zastrzyk - nagła sytuacja a akurat wtedy nikt nie był mobilny- przyjechali bez problemu

Odpowiedz
avatar niemoja
5 5

@Ohboy: Wzywasz karetkę, bo złamanie należy unieruchomić. Poza tym - nie jesteś fachowcem od diagnozowania; możesz mieć uszkodzone ścięgno i przemieszczając się - zrobisz sobie duże kuku.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 4

@niemoja: @Pixi: Ok, dziękuję, zapamiętam na przyszłość.

Odpowiedz
avatar zaziza
3 3

Miałam przyjemność leżenia 8h na SORZE, przywieziona karetka z domu, bo mdlałam co chwilę, i właśnie przez może takich delikwentów, bo słyszałam że ten z padaczką alkoholową, następny też, ten pijany i nie wiadomo czy głową cała itd, kiepsko się mną zajęli, nie mieli chyba czasu na rzetelne sprawdzenie zbadanie mnie, dopiero na koniec dnia okazało się eureka ciąża ektopowa, wstrząs krwotoczny, bo spytali się mnie czy jestem w ciąży a o tym nie wiedziałam to powiedziałam ze nie. Została mi pamiątka, cały brzuch w wielkiej bliźnie. Mało brakowało żebym tego nie przeżyła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

@zaziza: Sory sa zawalone menelami bo jeden przyglup z drugim zobaczy takiego zachlańca, który nawet nie chce pomocy, i cyk telefon na pogotowie a przy okazji +500 punktów do ego jakim jest fantastycznym człowiekiem

Odpowiedz
avatar krzycz
1 5

tajasne... odnośnie ostatniego przykładu mam zupełnie odmienne zdanie. Z autopsji, że tak powiem... - Jeden lekarz wypisuje ze szpitala pacjenta z cewnikiem, bo inaczej moczu nie oddawał, - każe go zdjąć po 3 dniach, - cewnik jest zdjęty, pacjent dalej nie oddaje moczu, przez dwa dni - rodzinny wypisuje skierowanie na oddział, bo to zagrożenie życia - na izbie przyjęć lekarz nie przyjmuje, bo "pewnie mało pije to i sikać nie ma czym" - dzień później pacjent jest na bombach wieziony karetką Co lekarz to inna opinia, inne zalecenia. Czy Wy, kuźwa, studiujecie inną medycynę, czy po prostu każdy robi wg własnego uznania, a nie jakiegoś przyjętego standardu??

Odpowiedz
Udostępnij