Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeczytałam właśnie tę historię: https://piekielni.pl/85063 i przypomniała mi się inna. Kiedy dzieciak…

Przeczytałam właśnie tę historię: https://piekielni.pl/85063 i przypomniała mi się inna.

Kiedy dzieciak koleżanki skończył rok, a ona z mężem przeprowadzili się do większego mieszkania, postanowili przygarnąć psa. Oboje z mężem zawsze mieli jakieś zwierzęta w domu, po ślubie, gdy mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu, właściciel nie zgadzał się na zwierzę, potem ciąża, opieka nad dzieckiem, remont nowego mieszkania, dlatego w tym okresie nie chcieli żadnych kolejnych zobowiązań, aż do czasu wyprowadzenia się na swoje.

Pojechali do schroniska, przygarnęli fajnego kundla (takiego średnich rozmiarów, już dorosłego), przyprowadzili do domu, wcześniej wyjaśnili dziecku (na ile tak małemu dziecku da się pewne rzeczy objaśnić), co i jak. No i super. A raczej super być powinno, bo któregoś razu, już po jakimś czasie od przyprowadzenia psa, dziecko w nocy dostało ataku duszności.

Pogotowie, leki przeciwalergiczne, sytuacja niby opanowana tymczasowo, ale w późniejszym okresie ataki się powtarzały. W międzyczasie wizyty u alergologa, podobno u takich małych dzieci nie robi się testów i nie przeprowadza odczulania, ale drogą eliminacji wyszło, że dzieciak najprawdopodobniej ma alergię na sierść psa.

Co było zrobić? Koleżanka i jej mąż postanowili, że muszą znaleźć nowy dom dla psa, a robili to z bólem serca, bo i oni się przywiązali do kundla, i on do nich. W rodzinie nikt nie miał możliwości przygarnięcia, znajomi nie chcieli, więc... wrzucili ogłoszenie na FB i ze wstydem poprosili jakąś fejsbukową grupę zwierzolubów o pomoc. Zależało im na znalezieniu dobrego domu, ale komentarze, które pojawiły się pod ogłoszeniem sprawiły, że przestałam się dziwić, dlaczego niektórzy wywożą zwierzaki do schroniska lub lasu. A były w stylu:

- Alergia to nie koniec świata, można odczulić dziecko i żyć dalej (i bardzo dużo komentarzy w stylu: mam alergię i zwierzę, więc nie dramatyzuj, że musi przyjeżdżać pogotowie, dziecku wyjdzie to na zdrowie).
- Jestem alergiczką i mam 3 koty, a moja córka alergiczka ma 2 psy. Wstydź się kobieto!
- Przygarnąć pieska łatwo, ale jak się pojawiły pierwsze problemy, to od razu wyrzucić. Nie dorosłaś do posiadania nawet kwiatka na parapecie, a co dopiero zwierzęcia.

Ostatecznie pies znalazł dom... w bloku po drugiej stronie ulicy. Ktoś znalazł ogłoszenie na FB, skontaktował się z koleżanką i od słowa do słowa wyszło, że mieszkają na tym samym osiedlu. Pies jest szczęśliwy, ma psią koleżankę w domu i wiedzie przyjemne psie życie.

psy zwierzęta

by astor
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar justangela
28 34

@Iras: o proszę, już mamy pierwszego eksperta, dla którego zdrowie dziecka (poparte opinią lekarza) jest mniej ważne od psa we własnym domu. Nie wiem, czy się śmiać czy płakać... Niestety tutaj na piekielnych, piekielnymi są wszechwiedzące zwierzoluby, dla których zwierzę jest niemal zawsze przed człowiekiem. Dyskusji takich pamiętam kilka i niestety jest to masakra...

Odpowiedz
avatar Ciastko_z_kremem
26 32

@Iras: Tez kiedys tak mówiłam. I pewnie mówiłabym dalej gdybym sama czegoś takiego nie doświadczyła. Wzięliśmy kota jak był mały. Nigdy nie miałam alergii na zwierzęta, w domu zawsze byly psy. Niestety mój partner od początku miał silną alergię, kochał kota i się męczył mimo to. Leki nie pomagaly i było coraz gorzej. Skończyło się prawie astmą, więc kota trzeba było z bólem serca oddać rodzicom. Po dwóch latach przebywania kota u rodziców, gdzie miałam z nim kontakt przynajmniej raz w tygodniu stopniowo alergia zaczęła dopadać też mnie. I w tym momencie po 5 minutach z kotem w pomieszczeniu mam taki katar ze leci ciurkiem i pieka oczy,jak nie wezmę tabletki. Alergia nie jest dana od urodzenia na całe życie. Może wyjść z czasem, starczy że kilka czynników się skumuluje i zadziała w reakcji. Także z całym szacunkiem ale jak się nie znasz to nie pieprz głupot bo lekarzem nie jesteś. A skoro ktoś ma tak silna alergię że się dusi i nic nie pomaga to byłby debilem ryzykując własne zdrowie. Ja swojego kota kocham i odwiedzam jak czesto mogę, ale nie ryzykowalabym cudzym zdrowiem, a już na pewno nie dziecka, które samo o sobie nie może decydować.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2019 o 14:02

avatar Allice
24 32

@Iras: ścierwem to można takich jak Ty nazywać. Wiem, alergie nie istnieją, szczepionki powodują autyzm a ziemia jest płaska

Odpowiedz
avatar greggor
20 20

@Iras: I jak na zawołanie mamy przykład wszystkowiedzącego napinacza internetowego.

Odpowiedz
avatar dayana
9 13

@Iras: A co jak po prostu ma alergię? Jest to możliwe. Zresztą nie ma obowiązku posiadania zwierzęcia. Jak ktoś nie chce no to lepiej, żeby oddał, niż żeby albo zaniedbywał, albo w ogóle porzucił gdzieś. Przykre to, ale już bez przesady, żeby to tak idiotycznie komentować.

Odpowiedz
avatar PooH77
10 12

@Iras: Ciebie chyba już nikt nie przygarnie. Szukaj mocnego drzewa.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 12

"Sama sierść zwierząt nie jest alergenem. Uczula wszystko, co się na niej znajduje, a więc złuszczony naskórek, mocz, resztki śliny. Podstawowym zaleceniem w przypadku wszystkich alergii jest unikanie czynnika wywołującego objawy uczulenia. Podobnie jest u pacjentów z alergią "na sierść zwierząt". Nie oznacza to jednak, że trzeba od razu rozstać się ze swoim czworonożnym przyjacielem. Czasem wystarczy jedynie częste sprzątanie i ograniczenie miejsc w domu, do którego dostęp ma zwierzę."

Odpowiedz
avatar Eander
9 9

@Iras: Jestem uczulony na kurz (roztocza) nie oznacza to jednak że wciąż chodzę zapłakany i cieknącym nosem. Jednak wystarczy że będę podziębiony a ktoś odkurzy w domu. Natychmiast zaczyna mi tak ciec z nosa że jedynie zatkanie go chusteczką i położenie się na plecach na jakiś czas może mi pomóc. Jednocześnie jestem również uczulony na koty. Puki mieszkałem z rodzicami nasza kotka zawsze spała zemną w jednym łóżku (najczęściej na mojej klacie :)) i nie miałem żadnych objawów podczas gdy jej kocie oddane do moich znajomych sprawia że po 10 minutach w ich mieszkaniu płaczę. Tak więc nie rozumiem na jakiej podstawie uważasz że alergia nie była na psa. Najprawdopodobniej atak wywoływało określone stężenie alergenu które po sprzątaniu malało, jednak ryzyko silnego ataku szczególnie w przypadku dziecka, jest dla mnie wystarczającym powodem by znaleźć zwierzęciu nowy dom.

Odpowiedz
avatar porcelanowalalka
30 30

Mój brat znalazł kiedyś psa przy ruchliwej drodze. Prawdopodobnie ktoś go potrącił i po prostu zostawił. Miał pogruchotaną łapę. Pies został zabrany do weterynarza, a później oddany do schroniska. Nie mieliśmy warunków aby zaopiekować się (dosyć dużym), rannym psem. Pies miał obrożę, więc mógł jednak mieć wlaściciela, uciec. Kto wie, może właściciel go szukał? Porozwieszaliśmy w mieście ogłoszenia, oraz opublikowaliśmy posty na fejsbuku. Znajomi i nieznajomi rozpętali istne piekło; zaczęli obrzucać mojego brata wyzwiskami, obrażać, wysylać mnóstwo wiadomości. Padły komentarze że jest nieludzki bo nie wziął tego psa do domu. Tylko ile z tych walecznycznych osób uratowałoby rannego psa, nie wspominając już o jego adopcji?

Odpowiedz
avatar Always_smile
10 14

@aegerita: nie zawsze da się sprawdzić i bywa, że alergia pojawia się po czasie. U mnie w rodzinie prawie w każdym domu jest pies. Mój brat nigdy nie miał problemów z przebywaniem w ich towarzystwie. Rodzice wzięli małego kundelka, przez pierwszy miesiąc czy 2 był spokój, a potem przez 6 miesięcy mój brat miał średnio raz w miesiącu zapalenie krtani, które każdorazowo kończyło się na pogotowiu. Testy nigdy na nic nie wyszły, ale w końcu rodzice stwierdzili, że to musi być pies. Oddali go do znajomego na wieś, gdzie miał lepsze warunki niż u nas, a mój brat nigdy wiecej nie miał zapalenia krtani, minęło już naście lat.

Odpowiedz
avatar astor
12 12

@aegerita: Ponieważ przyczepiłaś się do tej "alergii na sierść" to nie pomyślałaś, że opisywałam historię znajomych, sama będąc laikiem, i w tym konkretnym przypadku zastosowałam pewien skrót myślowy? Serio, nie znam się na alergiach i na medycynie w ogóle, sama alergii nie mam i nie muszę wiedzieć, że można mieć alergię np. na ślinę zwierzęcia. Ale dziękuję za objaśnienie. I tak, przypomniało mi się, że wcześniej dzieciak miał jakieś łzawiące oczy i wysypki, nie mniej jednak napisałam jedynie o duszności jako najpoważniejszym objawie. Tak czy inaczej, po oddaniu psa problem ustał i od 3 lat wszystko jest w porządku.

Odpowiedz
avatar astor
13 13

@aegerita: Ale alergię można też nabyć w ciągu życia. Nie wiem jak w konkretnym przypadku "alergii na psa", ale wiem, że np. moja mama kilka razy stosowała penicylinę i było ok, a za którymś razem dostała wstrząsu. Mogę tylko gdybać, że w przypadku dziecka eksponowanie na alergen doprowadziło, że od stosunkowo błahych objawów doszło do poważnych (ale podkreślam, lekarzem nie jestem i nie chcę bawić się w medyczne rozkminy, bo nie one stanowią piekielność w tej historii, a właśnie komentarze ludzi, którzy rodziny nie znali, co im wcale nie przeszkadzało wiedzieć lepiej).

Odpowiedz
avatar justangela
9 11

@aegerita: jest jeszcze jedna możliwość: założyli, że dziecko alergii nie ma. Bo np w rodzinie nikt nie ma takiego problemu, a dziecko do tej pory nie miało alergii na nic (mimo stałego i regularnego kontaktu z kilkoma psami, kotami i innymi zwierzętami, bo dziadkowie mają). Sorry, wszystkiego nie przewidzisz.

Odpowiedz
avatar justangela
6 8

@aegerita: a w jaki sposób sprawdzić czy dziecko ma alergię? Tylko metoda obserwacji jest względnie wiarygodna u dziecka.

Odpowiedz
avatar astor
6 6

Hmm, więc wychodzi na to, że moi rodzice również byli nieodpowiedzialni. Strasznie cisnęłam, że chcę mieć kota, aż wreszcie ich złamałam i tata przywiózł kociątko od znajomego (byłam wtedy w podstawówce, więc nie taki maluch, jak dzieciak koleżanki). Nikt niczego wcześniej nie sprawdzał, kontaktu z innymi zwierzakami nie miewałam (bo w rodzinie nikt nie miał). Sądzę, że nawet nie przyszłoby im do głowy cokolwiek sprawdzać, ale to były lata 90., więc nie było tylu alergii i jakoś mam wrażenie, że moje pokolenie w wieku dziecięcym było bardziej odporne na tego typu rzeczy.

Odpowiedz
avatar justangela
7 9

@aegerita: w schronisku byłam raz i jest to ostatnie miejsce gdzie szłabym z rocznym, czy dwuletnim dzieckiem. Syf, kiła, mogiła. Dziękuję. Zakładanie, że alergię na psa sprawdzisz tylko przez kontakt ze schroniskiem to absurd. A kolejna rzecz o której pisali przedmówcy: alergii można się zwyczajnie nabawić. Czyli najpierw jej nie mieć, a później mieć. I co Ty na to?

Odpowiedz
avatar aegerita
-4 6

@astor: Czasy były inne (mniej wiedzy... i mniej paranoi), dzieci były inne (owszem, bardziej odporne) i rodzice też inni. Tu akurat szkoda tylko, że kot był jeden, no ale znowu kwestia czasów - wtedy bardzo powszechny był mit, że koty są samotnikami i można je trzymać pojedynczo. I to nie tak, że każdy, kto wcześniej nie przeprowadzi "próbnego" kontaktu dziecka z potencjalnym alergenem, jest z automatu nieodpowiedzialny. Bo zależy, co zrobi potem. Jeżeli ktoś nic nie sprawdził, ale w momencie, gdy pojawia się alergia, staje na wysokości zadania i próbuje pogodzić alergię z psem czy kotem (dziecko w podstawówce można już i leczyć, i odczulać, i nauczyć ostrożnego kontaktu ze zwierzakiem), to spoko. Wie, że wziął za stworzenie odpowiedzialność na całe jego życie. Natomiast jeśli ktoś nic nie sprawdził, a w momencie pojawienia się problemu pozbywa się futra, no bo przecież najłatwiej założyć, że alergia = pies won, to owszem, i nieodpowiedzialny, i piekielny.

Odpowiedz
avatar aegerita
-4 8

@justangela: Zatem byłaś w aż jednym schronisku aż raz i już jesteś ekspertem od warunków panujących w shroniskach? Pozwól więc, że osoba z trochę większym doświadczeniem w temacie wspomoże bogactwo Twojej wiedzy. Są różne schroniska i różne warunki w nich panują, nie wszędzie jest syf. Furtki w klatkach są otwieralne. To oznacza, że nie trzeba (a nawet nie można) dziecka pakować do klatki razem z psem, można tego psa wyprowadzić. Ba, psa można wyprowadzić nawet poza teren schroniska na spacer zapoznawczy, wtedy dziecko w ogóle nie musi przekraczać bram tego przybytku. Wreszcie, jeżeli brzydzisz się możliwości zetknięcia dziecka z psem ze schroniska, psy są nie tylko w schroniskach. Istnieją hodowle, i do takiej hodowli można się udać razem z dzieckiem w celach jak opisane powyżej. Oczywiście to tylko niektóre sposoby na sprawdzenie, czy dziecko ma alergię na psa. Są też inne. Niestety, wszystkie wymagają pewnego wysiłku i zaangażowania rodzica. Na nabawienie się alergii odpowiedziałam już powyżej, ale chętnie powtórzę. Jeśli ktoś przed wzięciem psa sprawdził, że dziecko alergii nie ma, a po jakimś czasie uczulenie się pojawia, to rzeczywiście jest to pech. I w razie wystąpienia takiego pecha przy poważnych objawach rozumiem decyzję o szukaniu nowego domu dla zwierzaka (ważne: nie oddaniu pierwszemu lepszemu chętnemu, nie pozbyciu się gdziekolwiek i nie wyrzuceniu, tylko o szukaniu tak długo, jak będzie to potrzebne, aby znaleźć dobry, odpowiedzialny dom).

Odpowiedz
avatar justangela
6 10

@aegerita:nie wiem czemu z góry założyłaś, że tamci rodzice z historii nie sprawdzili kwestii alergii. Może po to, aby odwrócić kota ogonem, bo przecież żaden powód nie jest wystarczająco dobry, aby oddać zwierzę, hm? A poza tym: mylisz pojęcia. Nieodpowiedzialność jest wtedy kiedy zwierz zostaje w domu po ataku duszności u małego dziecka. Niezależnie od wszystkiego innego, trzeba być skrajnym idiotą, by narażać życie dziecka w imię komfortu zwierzęcia. Tyle w temacie.

Odpowiedz
avatar justangela
6 8

@aegerita: otóż założyłaś, że rodzice nie sprawdzili. Historia jest pisana przez osobę trzecią, nie są to szczegółowe zeznania sądowe, więc tak naprawdę niewiele wiadomo. A skąd wiesz, że ten dzieciak nie miał wcześniej kontaktu z psami (u dziadków lub rodziny)? Zakładasz złą wolęlub głupotę (nieodpowiedzialność) tych rodziców. Piszesz bzdury na temat alergii u dzieci wyśmiewajac stwierdzenia "najprawdopodobniej alergia na psa" co jest jak najbardziej diagnozą. Byle tylko udowodnić, że psa nie można oddać, bo to zawsze jest wina ludzkiej nieodpowiedzialności, bo przecież wszystko można przewidzieć.

Odpowiedz
avatar justangela
5 7

@aegerita: Odpowiem zbiorowo na wszystkie Twoje wypowiedzi i już po raz ostatni, bo "dyskusja" z Tobą nie ma większego sensu. Historie na piekielnych to nie szczegółowe zeznania sądowe aby zakładać, że znamy każdy szczegół. Opierasz się więc na założeniach (w tym własnych). Z wypowiedzi Twoich, wielokrotnie podkreślasz troskę o losy zwierzęcia. Wielokrotnie podkreślasz ludzką nieodpowiedzialność, która skutkuje, że zwierzątka maja się źle. Kto potrafi czytać naprawdę bez problemu wyciągnie wnioski co Cię martwi i nie jest to los dzieciaka, ale los pieska. Zaś co do obrażania rozmówcy to wybacz, ale wielokrotnie w tym wątku obraziłaś mnie między zdaniami. Pisząc o hormonach. Pisząc o braku umiejętności czytania dłuższych zdań. A jednocześnie robisz mi zarzuty o stwierdzenie "idioci".Hipokrytka z Ciebie. Ja przynajmniej pisze wprost,nue bawię się w chamskie odzywki, które udają zwykłą krytykę. Argumentów mi ne brakuje, szkoda mi już raczej czasu na jałowe dyskusje z kimś, kto stawia dobro zwierząt nad dobrem człowieka. Po prostu. Bo mimo, że zarzekasz się jak to (niby) żal Ci dzieciaka i jak to (niby) rozumiesz, że czasem naprawdę trzeba zwierzę oddać, tak jednocześnie z Twoich wypowiedzi wynika co innego. Bo zioniesz jadem wyzywając od nieodpowiedzialnych rodziców dzieciaka, które miało ataki duszności, reagują tak na psa. To jest właśnie to piekielne podejście zwierzolobów, o którym pisała autorka historii. To nic, że dziecko mogło się przekręcić. Dla Ciebie istotny jest tylko "biedny" piesek. Ps idiotami nie są rodzice z historii, ale zwierzoluby, przekładające komfort psa nad zdrowie dziecka wbrew opinii lekarza. Żegnam.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
5 5

@aegerita: "@justangela: Nie z góry założyłam, tylko przeczytałam. "Pojechali do schroniska, przygarnęli fajnego kundla (...), przyprowadzili do domu, wcześniej wyjaśnili dziecku (...) co i jak."" Ładnie sobie dopisujesz i nadinterpretujesz tak, żeby pasowało do Twojego widzimisię. To, że w historii nie ma o tym słowa, nie znaczy że tak nie było. Tej informacji nie ma, więc to jest tylko Twoje założenie i Twoja wyobraźnia. Nic nie przeczytałaś, założyłaś że skoro takiej informacji nie ma to znaczy, że tego nie zrobili.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2019 o 17:18

avatar aegerita
-3 3

@GlaNiK: No tak, kiedy ja z informacji "pojechali, przygarnęli, przyprowadzili" wyciągam wniosek, że nie było kilkunastu-kilkudziesięciu spacerów zapoznawczych (wyjaśnij, gdzie na nie miejsce w tym procesie), to dopisuję i nadinterpretuję. W takim razie kiedy @justangela z informacji "popieram decyzję o szukaniu psu nowego domu" wyciąga wniosek "stawiam dobro zwierząt nad dobrem człowieka, nie obchodzi mnie umierające dziecko", to jak to nazwiesz? Bo nigdy i nigdzie w moich wypowiedziach nie było stwierdzenia, że nie obchodzi mnie cierpienie dziecka. @justangela po prostu sobie to założyła i wyobraziła, to chcesz powiedzieć?

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 3

@aegerita: Tu nie chodzi o znalezienie miejsca na nie tylko o interpretowanie informacji, które otrzymałaś. A nie, tak jak to robisz, skoro tego nie ma to ja sobie wymyślę czy było czy nie i przyjmę to jako prawdę. Miejsce mogło być gdzieś pomiędzy. Nie twierdzę, że było, też nie twierdzę że nie było. To jest ta różnica. Tej informacji nie ma, więc nie dokładaj jej do historii. Druga część; nigdzie tego nie napisałaś, więc taki wniosek też nie jest poprawny. Ja to wiem, za to zauważyłem (i to nie pierwszy raz) jak bardzo bronisz zwierzaka, szczególnie tam gdzie nie masz wszystkich informacji, trochę to sugeruje, że wolisz zwierzaka ponad dziecko. Aczkolwiek nie jest to przez Ciebie powiedziane i jako takie też nie powinno być przyjmowane.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 2

@GlaNiK: Nie wymyślę, tylko wywnioskuję z treści historii. Informacje przemawiające za tym, że reakcji nie sprawdzono: - przytoczony fragment historii (brak czasu na sprawdzanie przed); - ogromna większość ludzi tego nie sprawdza (w schroniskach, z którymi współpracowałam, pracownicy i wolontariusze byli o taką możliwość pytani może raz na sto przypadków), więc prawdopodobieństwo, że akurat oni to zrobili, jest nikłe; - skoro objawy postępowały od wysypek i katarów do duszności to najprawdopodobniej przy porządnym sprawdzeniu reakcji przed adopcją też by wystąpiły, więc późniejsza reakcja nie byłaby niespodzianką. Z punktu pierwszego brak sprawdzenia reakcji dziecka wynika prawie na sto procent (coś jak ze zdania "Z pracy wróciłam prosto do domu" wynika, że po drodze nie odwiedziłam baru, kręgielni ani optyka - mimo że wcale nie piszę, gdzie nie byłam), z pozostałych dochodzi kolejne najprawdopodobniej x2. Razem wychodzi logiczny wniosek, a nie wymyślanie. Owszem, mogę się mylić - choć moim zdaniem jest na to baaardzo mała szansa - i w takim przypadku rzeczywiście nie można mówić o nieodpowiedzialności, tylko o potężnym pechu. Bronię zwierzaka nie dlatego, że stawiam go ponad dzieckiem, tylko zwyczajnie dlatego, że w tym przypadku dzieci nie potrzebują obrony. To psy lądują na łańcuchach, w schroniskach, przywiązane drutem kolczastym do drzewa, wywalane z samochodu na ulicę, z czaszką roztrzaskaną łopatą... Przed czym miałabym bronić dziecka, które jest w ciepłym domu, otoczone miłością i opieką? A bronić psa przed perspektywą okropnej śmierci - owszem, jest sens.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
4 4

@aegerita: Nie wywnioskowałaś tylko sobie dopowiedziałaś, co potwierdzają Twoje argumenty, a nijak nie jesteś w stanie tego zweryfikować. Z pracy wróciłam prosto do domu wyraźnie wskazuje, że nie było po drodze innych przystanków, błędny przykład. Powinnas użyć "Z pracy wróciłam do domu", tutaj się możesz zastanawiać czy były po drodze przystanki czy nie. Razem wychodzi wysokie prawdopodobieństwo a nie wniosek, ale jeżeli wolisz to tak rozpatrywać to ja w pełni przyznaję rację @justangela bo ona przeprowadziła taką samą analizę w Twoją stronę. Idąc tym tokiem myślenia można wywnioskować, że stawiasz zwierzęta ponad dzieci. I na tym zakończę.

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 3

@GlaNiK: Za Słownikiem Języka Polskiego: wniosek 2. «wynik rozumowania; też w logice: twierdzenie wyprowadzone ze zdań uznanych za prawdziwe» Mamy zdania uznane za prawdziwe: 1. W czasie przebywania z psem u dziecka zaczęły występować postępujące reakcje alergiczne. 2. Rodzice pojechali po psa do schroniska, a wcześniej wytłumaczyli dziecku, co i jak. 3. Ogromna większość ludzi nie sprawdza potencjalnej reakcji alergicznej dziecka na psa. Z tych zdań wyprowadziłam twierdzenie (wniosek). Dopuszczam możliwość, że wyprowadziłam je błędnie, ale na razie NIC na to nie wskazuje. Mimo to w poprzednich wypowiedziach używałam sformułowania "jeżeli nie sprawdzili", a nie "na sto procent nie sprawdzili". @justangela zrobiła zupełnie coś innego, bo z moich zdań: 1. Popieram znalezienie psu (NIE dziecku; psu) nowego domu, jeżeli kontakt z psem jest realnym zagrożeniem dla dziecka). 2. Jeżeli człowiek z jakichkolwiek powodów postanowił, że nie chce już mieć psa, to jego moralnym - i prawnym - obowiązkiem jest znalezienie zwierzakowi nowego domu. wyprowadziła twierdzenie, że stawiam dobro psa ponad dobrem dziecka. Twierdzenie, które stoi w oczywistej sprzeczności ze zdaniem pierwszym i nie ma absolutnie żadnego związku ze zdaniem drugim. Czy ktoś jeszcze miał kiedykolwiek zajęcia z logiki?

Odpowiedz
avatar Meliana
19 19

Niestety to prawda - nie wykonuje się testów alergicznych u dzieci poniżej 3-4 roku życia. Po prostu nie są miarodajne. Układ odpornościowy rozwija się w tym okresie tak szybko, że jakich testów by nie robić, wychodzą albo fałszywie dodatnio, albo fałszywie ujemnie - na wszystko. Znam temat z bliska, wśród znajomych jest wysyp alergii i diagnozowanie takich małych alergików metodą na-chybił-trafił to jakaś masakra - a niestety innego wyjścia nie ma. Sąsiad zdążył się dorobić astmy, zanim w testach (kiedy już miał te 4 lata) wyszła mu ekstremalnie silna alergia na kota. Na psa też jest uczulony, ale odpowiedź nie jest tak mocna, więc pies został, kot niestety musiał zmienić adres. Córka kuzyna była leczona sterydami na egzemę i AZS, zanim okazało się, że to alergia na orzechy i coś tam jeszcze z jedzenia... A tacy, co to wiedzą lepiej, zawsze się znajdą. Tylko nerwów szkoda.

Odpowiedz
avatar justangela
9 13

@Meliana: niektórym trudno jest ogarnąć, że profesjonalna diagnoza lekarza specjalisty, w przypadku dziecka alergika brzmi: "prawdopodobnie alergia na X*" (*kota, psa, mleko, roztocza czy cokolwiek tam innego, zależy od przypadku). Niestety to fakt. Od siebie dodam jeszcze tyle, że raz miałam atak krtaniowy z wezwaniem karetki, bo dziecko mi się dusiło. Nikomu nie życzę... U małego dziecka duszności (o podłożu czy to alergicznym czy krtaniowym) to bezpośrednie zagrożenie życia. Sorry, ale u mnie wyleciało by po takiej akcji, natychmiast, każde zwierzę i każda rzecz będąca potencjalnym alergenem. Dziecko może takiego ataku nie przeżyć... Trzeba być skończonym idiotą, by tego ie rozumieć i narażać życie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 sierpnia 2019 o 8:18

avatar aegerita
-5 7

@justangela: Ale dlaczego od razu wyzywasz rodziców tego dziecka od skończonych idiotów? Ja rozumiem, sprowadzili do domu psa, nie poczyniwszy przedtem żadnych starań, by się upewnić, że zdrowie i życie malucha nie zostanie zagrożone przez alergię, ale musisz od razu ich obrażać?

Odpowiedz
avatar justangela
3 5

@aegerita: narażenie życia dziecka to głupota i nieodpowiedzialność. Pies może czekać na nowy dom gdzieś indziej, z dala od dziecka bez ryzyka kolejnego ataku i mam nadzieję, że oni tak zrobili.

Odpowiedz
avatar justangela
7 7

@aegerita: w odróżnieniu od Ciebie, nie zakładam natomiast co zrobili, a czego nie zrobili rodzice z historii. Wypowiedź była ogólna. Idiotami są natomiast zwierzoluby, bez pojęcia o alergiach, nie mający dzueci6i próbujący innym wmówić, że alergia to pikuś i fakt ostrych duszności w zasadzie to nawet dziecku się przysluży.

Odpowiedz
avatar justangela
9 9

@aegerita: znowu zakładasz, że pies miał źle warunki, brak opieki itp. Litości... Biedny ten piesek, co nie? Tylko dzieciaka nie szkoda, choć mógł się przekręcić...

Odpowiedz
avatar justangela
8 8

@aegerita: skoro tak odpowiadasz, to pozwól, że inaczej odniosę się do Twojej wcześniej wypowiedzi o tym "psim obowiązku". A co ma do tematu kwestia obowiązku w stosunku do psa? Tak naprawdę w temacie to nie jest główny wątek. Ale po Twoich wypowiedziach widać, że jedyne co Cię interesuje to sytuacja psa, nic innego. I wiesz co, tak jak mam empatię w stosunku do każdego żywego stworzenia, tak rzygam jak słyszę wypowiedzi rozczulające się nad cierpieniem zwierzątek, pomijając jednocześnie cierpienie ludzkie. I tak, miałabym czyściutkie sumienie po ewentualnym pozbyciu się każdego zagrożenia życia / zdrowia dla któregokolwiek z domowników. Jeśli zwierz powoduje alergię to jak najbardziej jest to absolutna podstawa do znalezienia mu nowego domu. I odwroce pytanie: a Ty? Miałabyś czyściutkie sumienie zostawiając zwierzę i narażając dziecko na astmę lub ataki duszności (lub inne) wbrew zaleceniom lekarza?

Odpowiedz
avatar justangela
2 4

@MalinaTruskawkowa: co za głupie pytanie... A co, dziecko oddać? Przepraszam, ale chyba coś już z nadmiaru przebywania że zwierzętami w głowie Ci się poprzewracało, skoro sugerujesz inne wybory / możliwości. Żadnej normalnej matce nie przyjdzie nawet do głowy jakąkolwiek okoliczność w której wybrałaby zwierzę zamiast dziecka. Ja w ogóle nie ogarniam, że trzeba Ci takie rzeczy pisać... Mam nadzieję, że jesteś młodziutką dziewczynką i Ci przejdzie...

Odpowiedz
avatar q780675
10 10

Ja się w wieku 30 lat uczuliłam na truskawki. Niestety, alergie to bardzo złożony problem

Odpowiedz
avatar pusia
5 9

Są dwie strony medalu. Sa sytuacje kiedy zwierzę nie może zostać w domu. Alergia, agresja, nie na wszystko da się zaradzić i każdy odpowiedzialny właściciel powinien to wiedzieć. Ale ludzie jak zwykle ze skrajności w skrajność. Albo nie oddawać nigdy, nawet za cenę zdrowia swojego lub bliskich, albo pozbywać się od razu przy każdym, błahym problemie.

Odpowiedz
avatar szczerbus9
-2 6

Czy ci debile na FB doczytali lub czy są świadomi, że alergie są na różne rzeczy? Pewnie ci od tych komentarzy mają alergie na trawy, kurz lub sąsiada, a nie na sierść zwierząt... To jest dobry powód oddania zwierzaka...

Odpowiedz
avatar szczerbus9
4 12

@aegerita: Dobra, zapomniałem, wszyscy kłamią... Ale wpieranie, że odpowiedzialność za zwierzaka jest ważniejsza od zdrowia bliskich to przesada... A może zamiast kłamać to poprosić w pobliskim zakładzie by dospawali ci do młotka kawałek pręta D12 i zaj3bać takim między oczy... jak w Cold Creak Manor (horror), śmierć podobno jest na tyle szybka, ze bezbolesna, jak od pistoletu czy był taki specjalny sprężynowy lub pneumatyczny sprzęt do uboju... No wiesz, mniejszy problem, a i kłamstwo i zabicie to grzech ciężki, więc co za problem... :D

Odpowiedz
avatar justangela
10 10

@aegerita: czy powody są wymyślone czy nie, tego nie wiesz. Natomiast realne i piekielne jest zachowanie zwierzolobów, którzy zamiast skupić się na szukaniu domu dla zwierzaka obrażają osobę, która go oddaje lub też przekonują, że alergia to nie powód. Duszenie się w nocy to nie powód. Bo nie ma żadnych dobrych powodów, by zwierzę oddać, a odpowiedzialność za zwierzę musi być silniejsza od odpowiedzialności za dziecko.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 8

@szczerbus9: Nie, nie wszyscy kłamią, ale wyobraź sobie, że owszem, istnieją ludzie, którzy kłamią. Schroniska są pełne psów, które z takiego czy innego powodu stały się kłopotem, a tym powodem rzadko jest śmiertelnie groźna alergia. Odpowiedzialność za zwierzaka nie jest ważniejsza od życia dziecka - ale też nie znika magicznie, bo dziecko jest chore. Jasne, trzeba zadbać o zdrowie dziecka. Ale równolegle (i tak, by zdrowia dziecka nie narażać) trzeba też zadbać o to, co się stanie z psem. Jeżeli dla Ciebie nie jest problemem odebranie życia bez potrzeby (jakieś sumienie, zasady moralne, empatia?), to mam nadzieję, że nie masz psa. Ani dziecka. Ani patyczaka.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 7

@justangela: Akurat często wiem. Siedzę w temacie porzucanych zwierząt, większość moich jest z odzysku, przez lata prowadziłam dom tymczasowy. Napatrzyłam się nie tylko na suche statystyki, ale również na konkretne tragedie zwierząt. Pies z krzywicą z niedożywienia i psychiką rozwaloną przez lata na łańcuchu - bo szczeniaczek jest fajny, ale szybko się nudzi, a w ogóle skoro się przeprowadzamy, to przywiążemy go gdzieś w lesie i pozbędziemy się kłopotu - jest jednak ździebko bardziej piekielny niż kilka przykrych słów na twarzoksiążce. Tu w ogóle nie ma co porównywać. Co to znaczy "zamiast skupić się na szukaniu domu"? Nikt poza opiekunem nie ma takiego obowiązku. A skoro opiekun decyduje się szukać domu w sposób publiczny u obcych ludzi, automatycznie wyraża zgodę na to, by ci obcy komentowali jego decyzję. Naturalnie, obrażać nie mają prawa - i tu żadnego obrażania nie widać (w stylu "trzeba być totalnym idiotą, żeby tak postąpić" albo coś). Są przykłady o współistnieniu alergików i futrzaków (nie wiem, nie widziałam, może to rady w dobrej wierze?), jest krytyka nieodpowiedzialnego zachowania (słuszna), jest idiotyczny tekst o tym, że "to dziecku dobrze zrobi". Ot, taki przekrój opinii, bez pień pochwalnych - i dobrze, bo nie ma powodu chwalić - i bez mieszania z błotem - też dobrze, bo i do tego powodu brak.

Odpowiedz
avatar justangela
3 9

@aegerita: właśnie o tych "dobrych" (z d*py) radach m.in piszę. Zwierzoluby nie mają pojęcia o alergii, ale udają ekspertów, zarzucając rodzicom nieodpowiedzialność. Mimo, że wszystkiego się ani nie przewodzi, ani nie zbada. Rozumiem, że każdy zwierzolub ma powiązane jajowody / nasieniowody, żeby nie mieć dzieci, bo przecież mogłyby mieć kiedyś ewentualna alergię (co nierzadkie w obecnych czasach). I byłby dylemat kogo oddać, co nie?

Odpowiedz
avatar aegerita
2 6

@justangela: Nie napisałam, że rady są dobre, tylko że BYĆ MOŻE (nie wiem, bo nie widziałam oryginalnych komentarzy) dawane były w dobrej wierze. Burzysz się, że niby zakładam złą wolę rodziców, a sama zakładasz same najgorsze intencje komentatorów. Brak logiki. Nie wiesz, kto ma pojęcie o alergii, a kto nie. Sama nie wiedziałaś, jak u małego dziecka można sprawdzić alergię przed przygarnięciem psa, i dopiero musiałam Ci to tłumaczyć (dwa razy), choć podobno wiedzę o alergii mam mniejszą. Warto posłuchać, co inni mają do powiedzenia, zamiast buńczucznie zakładać, że pozjadałaś wszystkie rozumy. A zarzut nieodpowiedzialności (przypominam, że sama wyzywałaś rodziców od idiotów) nie miał nic wspólnego z medycznymi aspektami alergii. Nie wiem, kto miałby dylemat "kogo oddać". Nigdy nie spotkałam się z przypadkiem porzucania dziecka, bo alergia, ani ze śmiercią dziecka z powodu reakcji alergicznej na psa. Opluwane przez Ciebie zwierzoluby jakoś starają się rozwiązać problem tak, by ani dziecku, ani zwierzakowi nie stała się krzywda. Natomiast dziecioluby dbają tylko o siebie i swoje dzieci, mając w nosie, czy krzywdzą przy tym inne stworzenia. Kto jest lepszym człowiekiem?

Odpowiedz
avatar astor
5 5

@aegerita: Minęło trochę czasu, więc oczywiście nie byłam w stanie dokładnie zacytować komentarzy, nie mniej jednak ja poczułabym się nimi dotknięta (jak np. tym, że ktoś nie zasługuje nawet na kwiatka, a co dopiero na zwierzę). Będąc w ich skórze, kiedy przez długi czas chcieli mieć psa, kiedy- jak wierzę- przygotowali się do niego, kupili to, co potrzeba, zapewnili mu opiekę, miłość, kiedy nawet dziecko, któremu obecność psa szkodziła, polubiło go i się przywiązało, obcy ludzie wylali na nich pomyje i zmieszali z błotem, mimo, że nie znali w pełni sytuacji i nie byli jej bezpośrednimi świadkami. Takie polskie "nie znam się, ale się wypowiem" albo "a bo moja sąsiadka miała tak samo, ale w sumie tylko trochę podobnie, i jej starczyło zrobić to i to".

Odpowiedz
avatar justangela
5 5

@astor: jak znam życie to taka aegerita pod płaszczykiem dobrej rady, tudzież "konstruktywnej" krytyki sama wylewała nieraz wiadro pomyj, tak jak to tutaj, w tym wątku robi.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 4

@astor: Wiesz, ja nigdy nie popierałam komentarzy obraźliwych i niepotrzebnie przykrych, nigdy nie zdarzyło mi się wyzwać człowieka, którego znam tylko przez wypowiedzi w internecie, od idiotów, smarkul czy innych takich, więc co do zasady zgadzam się, że większość przywołanych komentarzy jest piekielna. Oczywiście można się domyślać, czy ostre słowa są wynikiem fanatyzmu (możliwe) czy frustracji spowodowanej przez ludzi innych niż Twoi znajomi, takich, którzy chcą psa wywalić byle gdzie, bo się znudził (też możliwe), ale fakt faktem, że w takiej formie pojawić się nie powinny i to jest piekielne. Jednak bez przesady, tekst "alergia to nie koniec świata, można odczulić dziecko" to nie jest wylewanie pomyj i mieszanie z błotem... Mieszanie z błotem byłoby np., gdyby ktoś znajomych wyzywał, obrażał, życzył im, żeby skończyli pod mostem - a nic z tego nie opisujesz. No i wybacz, ale jeśli osoba jest zbyt wrażliwa, żeby przeczytać kilka przykrych słów, więc woli skazać psa na śmierć w męczarniach, to to jest tysiąc razy gorsze niż jakikolwiek komentarz, nawet gdyby był obelżywy.

Odpowiedz
avatar MalinaTruskawkowa
-4 4

@justangela: Dziwisz się jakie inwektywy lecą pod kierunkiem takich ludzi? Znajdując kolejnego psa uwiązanego do drzewa w środku lasu? Widząc potrąconego kota na ulicy, który umiera Ci na rękach? Tak często, że nie ma tu już opcji na głaskanie po główce osoby, która oddaje zwierzaka ''bo alergia'' - co najczęściej jest wymówką - tylko mocne słowa? Kluczowe w tej historii jest to, że dziecko PRAWDOPODOBNIE było uczulone na sierść psa. Niech to zdanie będzie odpowiedzią na to, co piszesz.

Odpowiedz
avatar justangela
3 3

@MalinaTruskawkowa: pisałam już wcześniej i powtórzę ponownie. W przypadku dziecka niemal każda diagnoza alergii zawiera słowo prawdopodobnie. I to jest prawidłowa, profesjonalna diagnoza. Zwierzoluby tego nie ogarniają i wylewają wiadro pomyj na rodziców, którzy zwyczajnie nie mają innego wyjścia niż oddanie zwierzaka. I nie widzę kompletnie nic złego w szukaniu nowego domu dla zwierzaka w takim przypadku. Na tym chyba polega odpowiedzialność: że trzeba znaleźć nowy dom, gdy zwierz nie może zostać, a nie oddawać do schroniska, prawda?

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 3

O, wreszcie głos rozsądku. To tak w skrócie ewolucja opinii justangeli: 1. Najpierw twierdzi, że znęcanie się nad psem jest etycznie bez zarzutu ("czyściutkie sumienie"). 2. Kiedy ktoś inny pisze, że odpowiedzialny człowiek nie znęca się nad psem, tylko w razie konieczności szuka mu nowego domu - to angela nazywa to "wylewaniem pomyj". 3. Teraz poucza, że "odpowiedzialność polega na tym, że trzeba znaleźć nowy dom". Zwrot o 180°. Ale cieszę się, że w końcu powiedziała to, co ja powtarzam prawie od początku dyskusji pod historią.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@aegerita: zacytuj mnie, w którym to momencie napisałam, że znęcanie się nad zwierzętami jest ok.

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 3

@justangela: Pytanie: "Czy uważasz, że jak pies stanowi kłopot, to można się go pozbyć jak przedmiotu i sumienie jest czyste?" Twoja odpowiedź: "Tak, miałabym czyściutkie sumienie" Zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt znęcanie się to m.in., a nawet "w szczególności" porzucenie. Pisałaś o tym, że pies "wyleciałby" i że byś się go "pozbyła". To porzucenie. Oddanie do schroniska też jest porzuceniem = znęcaniem się. Zacytuj mnie, w którym to momencie napisałam, że stawiam dobro zwierząt nad dobrem człowieka.

Odpowiedz
avatar justangela
1 5

@aegerita: Jak już mnie cytujesz to rób to prawidłowo. Moja wypowiedź brzmiała: "I tak, miałabym czyściutkie sumienie po ewentualnym pozbyciu się każdego zagrożenia życia / zdrowia dla któregokolwiek z domowników. Jeśli zwierz powoduje alergię to jak najbardziej jest to absolutna podstawa do znalezienia mu nowego domu." Nie wiem czy masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, czy zwyczajnie trollujesz przeinaczając wypowiedzi, ale w mojej nie ma ani słowa o oddaniu do schroniska, ani innym znęcaniu się. Zaś co do Ciebie, bardzo proszę, stawiasz dobro zwierzęcia nad dobrem człowieka podważając profesjonalną opinię lekarza specjalisty, który zaleca pozbycie się zwierzaka w domu ze względu na alergię. Innymi słowy: opinia lekarza i jego zalecenia o konieczności oddania zwierzęcia są przez Ciebie kwestionowane wielokrotnie, chociażby tutaj: "Słowo-klucz: PRAWDOPODOBNIE. Czyli wystąpiła reakcja alergiczna, nie wiadomo na co, czynnik czasowy niby na psa nie wskazuje (bo objawy wystąpiły po dłuższym czasie, skoro i oni się zdążyli do psa przywiązać, i pies do nich), ale w sumie zakładamy, że na psa. Bardzo profesjonalne. " i tutaj: "Słowo "najprawdopodobniej" sugeruje zgadywanie, a nie diagnozę". Podważania opinii lekarza, dbającego o zdrowie i życie dziecka, w imię psiego komfortu jednoznacznie pokazuje czyim dobrem się kierujesz. Bo na pewno nie dobrem dziecka, skoro wielokrotnie kwestionujesz decyzje i opinie lekarzy.

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 3

@justangela: Zacytowałam prawidłowo - na pytanie, czy jak pies stanowi kłopot, to można się go pozbyć jak przedmiotu i sumienie jest czyste, odpowiedziałaś "TAK", potwierdzając nawet sformułowanie "pozbyć się". Owszem, w następnym zdaniu napisałaś o znalezieniu nowego domu, ale to nie zmienia jasnej odpowiedzi na pytanie. To tak, jakbym zapytała, czy uważasz, że jedzenie brokułów jest zdrowe dla dzieci, a Ty byś odpowiedziała: "Tak, jest bardzo zdrowe, często daję brokuły moim dzieciom. Dzieci powinny jeść dużo owoców." Drugie zdanie przedstawia nową informację (o którą nikt nie pytał), ale nie skreśla odpowiedzi na pytanie. "Tak" to "Tak", tu nie ma mowy o żadnej interpretacji. Napisałaś, że pozbycie się psa jak przedmiotu zostawia Cię z "czyściutkim sumieniem". Jeśli teraz twierdzisz coś przeciwnego, to oznacza, że albo zmieniłaś zdanie, albo wtedy odpowiedziałaś fałszywie. Nie podważałam profesjonalnej opinii lekarza specjalisty, tylko amatorską opinię osoby, która zdiagnozowała "alergię na sierść". I nie napisałam, że w związku z absurdalną diagnozą należy oddać dziecko, a psa zostawić, bo jego dobro jest ważniejsze. Znowu wyciągasz abstrakcyjne wnioski, przeciwne do treści moich wypowiedzi. Zatem jeszcze raz, bo ja zacytowałam Twoją wypowiedź, że znęcanie się nad psem (pozbycie się jak przedmiotu) jest ok, a Ty nie poparłaś swojego oskarżenia niczym poza własną opinią. Zacytuj mnie, w którym to momencie napisałam, że stawiam dobro zwierząt nad dobrem człowieka. Gdzie napisałam, żeby oddać dziecko, a psa zostawić, albo żeby zostawić psa i ignorować duszące się dziecko?

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@aegerita: odpowiedziałam już w poprzedniej wypowiedzi. Czytaj tak długo, aż zrozumiesz.

Odpowiedz
avatar obca_astronom
1 3

Cała ta dyskusja z aegerita jest absurdalna. Bo jak można prowadzić dyskusję z kimś kto stawia dobro zwierząt, jak sama przyznała, na równi z ludzkim? Nie że wyżej, ale właśnie na równi. Aegerita, czyli co, nie wiedziałabyś kogo najpierw uratować z płonącego budynku? Głodujące pieski ruszają Cię tak samo jak głodujące dzieci? Mówisz, że dzieci mają swoich obrońców i znacznie lepszy byt, a o unicefie kiedyś słyszałaś, zdjęcia widziałaś? Dziewczyno, Ty porównujesz sytuacje nieporównywalne. To co czujesz jest chore.

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 1

@obca_astronom: Nie napisałam, że stawiam dobro zwierząt na równi z ludzkim, tylko że krzywda dziecka porusza mnie tak samo jak krzywda psa, i tak samo chcę pomóc. Obrazowo: jak znajdę głodne dziecko i głodnego psa, nakarmię jedno i drugie. To Ci przeszkadza? Powinnam nakarmić tylko dziecko, a psa zignorować, skopać albo utopić, taką postawę uznasz za "zdrową"? Czy miłość do dzieci jest dla Was jednoznaczna z obojętnością lub nienawiścią do innych stworzeń?

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 1

@justangela: Ależ rozumiem. Rozumiem, że z uporem godnym lepszej sprawy czytasz coś zupełnie innego, niż ja piszę. Nie wiem, po co potrzebujesz przekonania, że degraduję dzieci. W rzeczywistości jedyną różnicą w naszych przekonaniach jest to, że Ty nie chcesz dopuścić do krzywdy dziecka - co przedstawiasz jako dobre - a ja nie chcę dopuścić do krzywdy i dziecka, i psa - co już przedstawiasz jako złe. Po uproszczeniu równania: zła w Twoim mniemaniu jest chęć uniknięcia krzywdy psa. Czyli chodzi Ci nie tyle o to, żeby dziecko miało dobrze, ale przede wszystkim o to, żeby pies miał źle. Właśnie to mnie zniechęca do ludzi, taka bezinteresowna chęć patrzenia na cierpienie...

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@aegerita: czytaj i czytaj, aż zrozumiesz. Nadal nic nie kumasz...

Odpowiedz
avatar Mala_Czarna_Zolza
2 4

Jak przykre jest to, że ludzie broniąc zwierząt, gotowi są zakopać żywcem drugiego człowieka oO Sama jestem osobą, która na leczenie chomika wydała ciężkie pieniądze, nie jeżdżę na długie wakacje, bo nie chcę oddawać zwierzaków pod niczyją opiekę, ale nigdy nie zrozumiem tych, którzy opluwają i obrażają ludzi muszących oddać zwierzęta. Nikt z tych mądrych wszystkowiedzących nie jest na miejscu drugiej osoby i nic nie wie o jej życiu i możliwościach! Mdli mnie od tych wszystkich komentarzy podobnych do przytoczonych przez autora historii. Dbajcie o zwierzęta i kochajcie, ale do jasnej cholery nie zapominajcie o szacunku do drugiego człowieka! Dziwić się potem, że miłośnicy zwierząt są postrzegani jako oszołomy... bo niestety na tą opinię pracują właśnie tacy napinacze. Oddaj dziecko, a nie psa, nie? Oj jak łatwo się podskakuje zza monitora :)

Odpowiedz
Udostępnij