Moja mama - kobieta-skarb dla takiego drania jak ojciec.
Ojciec w zwyczaju ma "wylane" na mnie i młodszego brata. Jeszcze bardziej wylane ma na mamę, ta z kolei go kocha ponad życie.
Zawsze mówi, że ojciec to miłość jej życia i ma szczęście.
Pozwala mu dosłownie na wszystko, sama urabia ręce po łokcie, biorąc wszystkie nadgodziny, zajmując się domem, nami i wszystkim innym.
On nigdy jej nie pomagał - w niczym. Do tej pory pamiętam jak kiedyś zachciało mu się "pracować" i po trzech godzinach siedzenia w ochronie przy monitorach był tak zmęczony i wściekły, że resztę dnia spędził na kanapie, narzekając, jak on to ciężko pracuje. Co robi na co dzień? Nic. Nie pracuje co najmniej od siedmiu lat.
No, chyba że mowa o wydawaniu ciężko zarobionych przez mamę pieniędzy. Nosi markowe ciuchy, ma drogi zegarek, super samochód kupiony za kredyt (oczywiście kredyt na mamę). Dzień spędza śpiąc do południa, jedząc obiady w restauracjach (chodzi sam), potem jada obiad w domu, wychodzi na golfa, idzie sobie po zakupy, wraca łaskawie do domu i docina matce, manipulując jej humorem.
Wydaje się Wam, że jesteśmy zamożną rodziną? Nic bardziej mylnego. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Gdyby nie dobra praca mamy, poszlibyśmy z torbami. Rachunki nigdy nie są płacone na czas i czasami brakuje jedzenia. 70% budżetu rodziny wydaje na siebie ojciec. Ma własną lodówkę na zamek w piwnicy.
Przez cały okres szkoły musiałam jak najszybciej wracać do domu, żeby zająć się bratem. Zostawał z bezrobotnym ojcem, który trzylatka zostawiał zamkniętego w pokoju albo salonie z zabawkami i butelką, przez sześć godzin go nawet nie karmił, nie wspominając o przewijaniu. Oglądał sobie telewizję, grał albo spał czy jadł i ignorował płacz własnego dziecka.
Co na to mama? Broniła go, jak zawsze. Nie da na ojca złego słowa powiedzieć, sama traktuje go jak jakiegoś boga. Wiem, że to jest toksyczna miłość z jej strony i cała jej rodzina się przez to odwróciła, bo sama jest ślepa i nie słucha nikogo.
Przez wiele lat wszyscy próbowali różnymi sposobami przemówić do niej, że ten człowiek ją wykorzystuje. Ale ona jest ślepa. Daje sobą pomiatać, jest szczęśliwa, kiedy oddaje mu wszystkie pieniądze, biega za nim bez przerwy i go rozpieszcza. Nas traktuje ogólnie dobrze i dba o nas - ale jeśli postawić dobro ojca na nasze, to on zawsze u niej wygrywa.
Kiedyś mama była w szpitalu na poważnym zabiegu. Spędziła tam kilkanaście dni. Razem z bratem musieliśmy go błagać, żeby zawiózł nas ją odwiedzić. Któregoś wieczoru było losowanie lotto. Do wygrania były 4 miliony. Mama kazała nam kupić kupony. Siedziałam z bratem w salonie kiedy czytali wyniki.
Nie, nie wygraliśmy, ale postanowiłam, że zrobię z brata jaja i będę udawała, że mamy wygraną. Zaczęłam krzyczeć, udawać, że płaczę, skakać i się drzeć. Brat próbował mi wyrwać kupony, żeby sprawdzić, a ja specjalnie trzymałam je w górze i darłam się, że wygraliśmy piątkę. Nagle coś mnie mocno uderzyło i poleciałam na szafkę. Ojciec wyrwał mi kupony i pyta przerażonego brata, co się stało. Kiedy dowiedział się, że wygraliśmy pieniądze, pobiegł bez słowa na górę. Nawet nie upewnił się, czy to prawda.
Byłam w takim szoku, że nie mogłam się ruszyć. Brat cały zaryczany. Czuję, jak coś ciepłego mi spływa po plecach. Rozcięłam sobie tył głowy o kąt szafki, na którą mnie przewrócił.
Z góry było słychać dziwne dźwięki. Nagle pojawia się ojciec z wielką walizką i po prostu bez słowa wychodzi z domu. Tak po prostu nas zostawił, krwawiącą piętnastoletnią córkę w ciężkim szoku i wyjącego siedmiolatka. Zapakowałam brata na bagażnik w rowerze i pojechaliśmy do dziadków, z którymi nie mieliśmy kontaktu od kilku lat (mieszkali 4 km dalej).
Potem działo się szybko, szpital, policja, pojechaliśmy do mamy. Zaczęła wrzeszczeć, że kłamię. Wymyśliłam sobie to wszystko. Chcę zniszczyć naszą rodzinę. Przez kolejny dzień było pełno dramatów. Zatrzymaliśmy się u dziadków. Ojciec nagle się pojawił i grał przykładnego męża. Wrócił w dniu, kiedy mamę przywieźli ze szpitala. Nie powiedział ani słowa. Tak jakby ta sytuacja nie miała miejsca. A ona przywitała go z otwartymi ramionami. Od trzech lat mieszkamy z bratem z dziadkami. Z ojcem nie mamy już wcale kontaktu, a matka nas odwiedza. Ani razu nie zapytała, czy nie chcemy wrócić. Nie chce słyszeć o żadnym leczeniu, a cała sytuacja dla niej nie istnieje.
Uważa, że ma wspaniałego męża i jest w szczęśliwym związku. Czy to jest ta słynna ślepa miłość czy głupota?
czytałam już tą historię
Odpowiedz@Mavra: https://piekielni.pl/74646#comments Sezon na wykopaliska trwa!
Odpowiedz@Xynthia: Serio się nie połapałam? A przecież komentowałam tamtą historię :D Jestem idiotką :D
Odpowiedz@singri: Ja się połapałam przy tym totku dopiero. :< Ale trochę doceniam, że nawet nick zostawili ten sam. :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2019 o 8:25
@Mavra: A ja czytałem tę historię
Odpowiedz@Mavra: a, no i wszystko jasne xD
OdpowiedzSyndrom sztokholmski? Czy zwykła mentalność ofiary? A jak wyglądają stosunki między rodzicami Twojej mamy? I między rodzicami a mamą? Bo takie podejście nie bierze się znikąd, z jakiegoś powodu Wasza mama uważa, że to jest "normalne" i zgodnie z tym postępuje. W sumie przypomina mi to sytuację z "Kiedy tata powraca", gdy prawie dorosła już córka, po wyprowadzce, zapadła na ostrą grypę i wróciła do matki na parę dni, bo sama nie była w stanie sobie nawet wody nalać. Matka najpierw ją przyjęła, ale gdy ojciec dziewczyny wrócił z pracy, wszczął kłótnię, która sprawiła, że córka usłyszała: "Jest moim mężem, a ty jesteś już dorosła i możesz radzić sobie sama." W sumie polecam obie książki Toni Maguire, "Tylko nie mów mamie" i "Kiedy tata powraca". Tylko dobrze się zastanów, bo przedstawiają one podobne zaślepienie co w przypadku Twojej matki, ale prowadzące do dużo gorszych skutków. Fajnie, że się wyrwaliście, szkoda tylko że Wasza matka jest do tego stopnia zaślepiona, że nawet to jej nie obudziło...
Odpowiedz@starajedza: Prawie dorosła. Toni wyprowadziła się z domu w wieku 16 lat, bo z ojcem nie szło wytrzymać, praktycznie ją wyrzucił.
Odpowiedz@singri: raczej syndrom malinowy połączony z syndromem piekielnym, czyli nie dość ze historia zmyślona, to jeszcze wykopana sprzed trzech lat xD
Odpowiedzbaba zawsze wie co bierze jak jest olewana lub lana to na przeciez wie c ie dzieje? ale nic z tym nie robi bo jej to pasuje- wystarczy ze facet jest odpowiedznio przystojny i sama dopisuje mu cechy nieitniejace np debilowi ze inteligentny- bije? ze stresu bo nie ma pracy- nie ma pracy? bo kraj zly- ale on dobry pracowity i zaradny tylko tak sie zlozylo..... wystraczy ze bedzie przystojny i juz taka daje sie ponizac i lezy okrakiem
Odpowiedz@DeceiverInI: jedno pytanie: jak się LEŻY okrakiem? Bo siedzieć to umiem, może czegoś nowego bym się nauczyła...?
Odpowiedz@Kamaiou: lezysz na glebie a nogi w trojat rozwarty
OdpowiedzZmyślone ale czyta się dobrze
OdpowiedzMoże mama zrobiła skok w bok 16 i 8 lat temu, a ojciec wybaczył. ;)
OdpowiedzKiepsko liczysz, mimo, że dałem plusa, to nawet na logikę uważaj na przyszłość... Chodzi mi o proporcję 70:30. Jeżeli było go stać na drogi samochód, osobną lodówkę, restaurację co dzień, a nawet golfa, to za ten ochłap rodzina by się spokojnie utrzymała... Co innego jakby było 90:10
Odpowiedz@szczerbus9: Mieszkasz pod mostem, że nie uwzgledniasz czynszu i rachunków za media? Załóżmy, że historia wydarzyła się kilka lat temu a ich matka zarabiała coś koło 1.800 to 30% z tego wynosi 540zł. Nawet zakładając, że mają własny dom/mieszkanie, powodzenia z opłaceniem rachunków cztero osobowej rodziny i kupieniem jeszenia na miesiąc dla trzech osób. Nie wspominając o takich zbytkach jak wizyta u dentysty czy kupienie ubrań.
Odpowiedz@Menma: Chyba nie rozumiesz. Skoro 70% pensji starczało na drogi samochód, golfa i restauracje co dzień, to ile taka pensja miałaby wynosić? 10 tysięcy mi wychodzi najmarniej. Więc za pozostałe 3 tysiące można było utrzymać rodzinę.
OdpowiedzJa napiszę tak: możliwe, że ta historia nie jest prawdziwa i nie wierzę w nią. Ale w to, że podobne rzeczy w prawdziwym życiu się zdarzają - owszem, wierzę i wcale nie są rzadkością. Mam tu na myśli motyw traktowania małżonka/małżonkę jak jakiegoś boga czy kogoś najwspanialszego na ziemi, nie widząc, że druga osoba traktuje nas jak służących i że źle wobec nas postępuje. Tzw. klapki na oczach. Nawet jeśli przy tym dzieci cierpią - ba, co tam dzieciory, one mogą żreć tynk i ogólnie "miejmy je w dupie" itp.
Odpowiedz