Pomimo mieszkania za granicą, ślub organizowaliśmy w Polsce ze względów rodzinnych. Kościół zarezerwowany na konkretną sobotę na 16:00. Numer kontaktowy podany u Proboszcza należący do Teściowej.
Jednego dnia, bardzo niewiele już miesięcy przed ślubem, telefon od tejże do ówczesnej narzeczonej. Dowiadujemy się, że do Teściowej zadzwoniła Baba. Nie, nie kobieta, a właśnie Baba. Owa Baba zażądała... nie, nie poprosiła, zapytała albo zasugerowała, a właśnie zażądała, żeby przełożyć nasz ślub na inną godzinę, bo o 16:00 ślub w tym kościele będzie brać jej córcia! Teściowa, myśląc, że w biurze parafialnym nastąpiła jakaś pomyłka, zasugerowała Babie, żeby skontaktować się z Proboszczem celem wyjaśnienia tej podwójnej rezerwacji.
Jednak nie o błąd w papierach jaśnie Plebana tutaj chodziło. Rezerwacja czasu rzeczywiście była na nas, jednak Baba domagała się, żeby okienko o 16:00 jej odstąpić i zarezerwować sobie inne, ponieważ... tutaj fanfary... córcia przyjeżdża brać ślub aż z Londynu! I to tego w samej Anglii. Nie chodziło jej bynajmniej o Lądek. Lądek-Zdrój...
Bez wdawania się w szczegóły, Teściowa ucięła rozmowę, że my też z zagranicy. Dalej niż z byle Londynu, więc jednak mamy pierwszeństwo pod tym względem, skoro sam fakt, że rezerwację na tę konkretną godzinę mieliśmy już wtedy od jakichś 8 miesięcy, nie był dla Baby istotny.
Z ciekawości zadzwoniliśmy do Proboszcza. Chcieliśmy zapytać, co tam się właściwie wydarzyło i dać znać, że na żadne zmiany terminu ani godziny się nie zgadzamy. Takie zabezpieczenie, jeśli Babie, pomimo naszej odmowy, przyszłoby do głowy poinformować go, że się zgodziliśmy na oddanie terminu. Spotkaliśmy się z rzeką przeprosin, że nas postawił w ogóle w takiej sytuacji.
Okazało się, że Baba niemal zabarykadowała się w biurze parafialnym żądając oddania okupowanego terminu córci i siłą wyciągnęła od niego numer telefonu, żeby „załatwić” osobiście. Dał... Złamał się i dał. Błądzić jest rzeczą ludzką, wybaczać boską... i naszą, więc odpuściliśmy mu jego winy za pokutę zadając, żeby przekazał Babie numer bezpośrednio do nas, jeśli będzie go jeszcze nachodzić.
Z przykrością zawiadamiam, że nie zadzwoniła.
biuro_parafialne Londyn
Przecież jej się należy !!!
Odpowiedz@SirCastic: zwłaszcza, jeśli ma horom curke...
OdpowiedzTo jakaś miękka faja z tego proboszcza, że dał się sterroryzować babsku. Nie i do widzenia, a jak nie słucha, to za szmaty i na kopach pogonić.
Odpowiedz@Jaladreips: Dokładnie. I jakim prawem podaje obcej osobie numer telefonu bez zgody właścicielki tego telefonu.
Odpowiedz@Jaladreips:Podejrzewam, że raczej miał związane ręce, bo jakakolwiek próba bardziej zdecydowanej reakcji i to on byłby tym złym, co to pobił staruszkę...
OdpowiedzTak zapytam, ze zwykłej babskiej ciekawości. Czy nauki przedmałżeńskie to już nie obowiązują? Czy też proboszcz zgodził się na ten ślub bez nauk, zachęcony odpowiednim datkiem? A może nauki odbywały/odbędą się w tym dalekim kraju i wystarczy jakieś zaświadczenie? A co by było, gdyby "termin zaklepany, wesele czeka, a młodzi mówią: zaświadczenia ni ma"? Ślub się nie odbędzie?
Odpowiedz@Armagedon: jeśli w ostatniej klasie szkoły średniej chodziło się na lekcje religii, to z automatu dostawało się zaświadczenie zwalniające z obowiązku odbywania nauk przedmałżeńskich. Przynajmniej tak było 20 lat temu.
Odpowiedz@zielonylis: Też takie dostałem, ale zupełnie o nim zapomniałem i robiłem dodatkowo kurs przedmałżeński. @Armagedon: Kurs można często zrobić za granicą, dostarcza się tylko zaświadczenie do księdza. Co się stanie jeżeli nie ma się zaświadczenia to nie mam pojęcia. Co do innych dokumentów normalnie wymaganych w Polsce to po 6 miesiącach zamieszkania w innym miejscu, obowiązuje prawo kanoniczne obecnego miejsca pobytu. Pewne rzeczy się trochę różnią, jak np. "termin ważności" dokumentów o nie byciu w związku małżeńskim. Tak samo tzw. zapowiedzi nie wszędzie są wykonywane/praktykowane. Tyle, że jak znam życie, jeżeli ksiądz jest uparty to będzie miał to w poważaniu i zrobi po swojemu.
Odpowiedz@Armagedon: ja mam świstek od liceum jeszcze, nauki przedmałżeńskie były 'w programie indoktrynacji'. Ze stosownymi pieczęciami i podpisami.
Odpowiedz@zielonylis: @GlaNiK: @Caron: Aha... A jak myślicie? Jeśli ktoś "nie uczęszczał", kościoły i księży mija z daleka, czegoś tam nie wie, więc pyta, to minusy dostaje za to, że nie wie, czy za to, że pyta? A może za to, że nie uczęszczał? Ot tak, ze zwykłej babskiej ciekawości...
Odpowiedz@Armagedon: Może za sposób zadania pytań? Taki mało sympatyczny w odbiorze...
Odpowiedz@Armagedon: minusy dostajesz za całokształt swojej twórczości na piekielnych i/lub sposób w jaki je zadałaś.
Odpowiedz@Armagedon: ja tam daję ci minusa za wszystko co tu napiszesz. Z automatu.
Odpowiedz@Armagedon: Organizacj nauk przedmałżeńskich zalezy od parafii. W niektórych wystarczy jedno spotkanie i dostajesz podpis, w innych trzeba przejść kilkutygodniowe regularne spotkania.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2019 o 10:27
@zielonylis: to świadectwo ze szkoły średniej miało automatyczne działanie tylko do, bodajże 5 lat. Potem się dezaktualizowało i indoktrynację trzeba było przechodzić na nowo, łącznie z badaniem lepkości śluzu, by właściwie prowadzić kalendarzyk małżeński.
Odpowiedz@ocelota: Metody naturalne to nie to samo co kalendarzyk małżeński. Nikt śluzu nie każe badać. Wspomina sie o tym, bo wbrew pozorom jest to bardzo skuteczna metoda jesli stosuje sie ja prawidłowo i konsekwentnie.
Odpowiedz@nursetka: ludziom po prostu trudno przetrawić, że na pewniaka to mogą z trzy dni w miesiącu i obwiniają metodę, zamiast podziękować za te trzy dni :D
Odpowiedz@zielonylis: Nieprawda. Ja nie dostałam i w ogóle nie było takiego "szkolenia", a chodziłam na ten śmieszny przedmiot. To zależy od szkoły, bo znajomi z innych szkół byli zdziwieni, że tego u mnie nie ma. Ogólnie u katolików działa argument pieniądza, a jak nie no to przecież można brać te nauki w dowolnym miejscu na świecie.
Odpowiedz