Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jeżdżę sporo na rowerze i zawsze ubolewam, gdy takie osobniki jak ten,…

Jeżdżę sporo na rowerze i zawsze ubolewam, gdy takie osobniki jak ten, o którym poniższa historia, psują opinię całemu środowisku.

Do rzeczy. Miejsce akcji: Lublin, ul. Wrotkowska w kierunku Dziesiątej i Bronowic. Opis sytuacyjny dla osób spoza Lublina: jest to niedawno otwarta droga, z wiaduktem nad torami kolejowymi i drogą dla rowerów puszczoną po południowej stronie, a zatem ja jadąc w swoim kierunku miałam ją po prawej stronie.

Przed wiaduktem skrzyżowanie, na skrzyżowaniu, na prawym pasie jako pierwszy stoi sobie suzuki swift, za nim, na samym środku pasa, rowerzysta na wypożyczonym rowerze miejskim.

Za nim ustawiam się ja, próbując ogarnąć dlaczego gość stoi na jezdni, chociaż obok ma elegancką DDR-kę. I pisząc elegancką mam na myśli to, że naprawdę nie ma się tam czego przyczepić- asfalt (nie wkurzająca i zarastająca kostka brukowa), dobrze porobione wjazdy, równa, niepozapadana nawierzchnia.

W pewnym momencie rowerzysta objeżdża suzuki po prawej stronie. Myślę sobie: może wjedzie na DDR-kę przez przejście. Nie, nic z tych rzeczy. Ustawił się obok samochodu, sięgnął do tylnej kieszeni w spodniach, wyjął paczkę fajek i w oczekiwaniu na zielone zaczyna palić.

Przez tylną szybę stojącego przede mną suzuki widzę, że kierowca (kobieta) wychyla się w prawo i przez otwarte okno rozmawia z rowerzystą. Rozmowy nie słyszałam, ale mogę się jedynie domyślać, że jej przedmiotem jest wyznaczona wzdłuż jezdni DDR-ka, na której cyklista powinien się teraz znajdować.

Wymiana zdań trwa jakiś czas, rowerzysta zaczyna coraz bardziej energicznie gestykulować.

W pewnym momencie wyciąga papierosa z ust i wrzuca do suzuki przez otwarte okno, a następnie, zanim jeszcze zapaliło się zielone, pocisnął przez skrzyżowanie na czerwonym i zaczął się powoli wtaczać na wiadukt.

Babka z suzuki najwyraźniej dosięgnęła do papierosa i wyrzuciła przez okno, zapaliło się zielone i ruszyliśmy.

Na wiadukcie nieciekawy manewr wyprzedzania gościa, który na dodatek jechał samym środkiem prawego pasa, a lewym ciągnął się sznureczek samochodów, więc siłą rzeczy ludzie z prawego musieli toczyć się prędkością rozwijaną przez wypożyczonego mieszczucha.

Pani z suzuki, jak się okazało, jechała mniej więcej w to samo miejsce co ja, więc na parkingu podchodzę i pytam czy są jakieś straty. Pokazała mi przypaloną w jednym miejscu tapicerkę i odetchnęła z ulgą, że papieros nie wpadł w jakieś miejsce, z którego ciężko byłoby go wyciągnąć.

Nie ogarniam. Ani idei jazdy jezdnią, kiedy obok jest droga dla rowerów, ani tak prymitywnego i niebezpiecznego zachowania, jak wrzucenie komuś tlącego się papierosa do samochodu.

Rowerzyści

by astor
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Trepcio
10 12

Po prostu aż nie mieści się w głowie. I przyznam się szczerze - gdyby pisał to jakiś nowy użytkownik - miałbym spore problemy z uwierzeniem w tak absurdalną sytuację. Ale - mimo, że sam jestem rowerzystą - dalej postuluję o rejestrację rowerów.

Odpowiedz
avatar astor
4 4

@singri: Nigdy nie robiłam żadnych testów, ale tak na logikę- w samochodzie w środku jest sporo rzeczy, które na ogół wykonane są z tworzyw sztucznych (choćby wykładziny samochodowe). Ciężko mi powiedzieć, ile czasu trzeba, żeby zaczęło się to kopcić, ale ryzyko zawsze jest. A gdyby tak papieros wtoczył się pod fotel pasażera? Z siedzenia kierowcy raczej ciężko byłoby tak na szybko sięgnąć po niego.

Odpowiedz
avatar singri
-4 4

@astor: Masz rację, trudno mi było sobie to wyobrazić, ale rzeczywiście. Wciąż jednak uważam, że papieros zgasłby zanim spowodowałby pożar. W samochodzie nie ma dostępu świeżego powietrza, jaki byłby np w suchej trawie. Oczywiście ryzyko jest, ale nie aż takie jak na zewnątrz.

Odpowiedz
avatar Ata11
5 5

@singri: Kierujesz autkiem? A jakby ci taki papieros wpadł w oko, za dekolt czy w fałdy spódnicy? Co prawda pożaru pewnie by nie było, ale mogłabyś zabić siebie i kilka osób przy okazji - wykonując "dziwne ruchy", aby się tlącego peta pozbyć. Moja przyjaciółka twierdzi, że na takie "okazje" należałoby mieć podręcznego skunksa i go użyć. Zawsze można by było namierzyć gościa po zapachu ;)

Odpowiedz
avatar singri
-1 1

@Ata11: O, takiej sytuacji sobie nie wyobraziłam, dzięki za uświadomienie :) Faktycznie, pet za dekoltem, albo między udami (krótkie spodenki) to poważne zagrożenie i prawdopodobieństwo wypadku jest dużo większe niż pożaru od peta.

Odpowiedz
avatar greggor
1 1

To sandard. Dziś widziałem dbila, który na czerwonym świetle raźno skręcił sobie w lewo, potem w prawo na chodnik i poooszedł!

Odpowiedz
avatar Niemcz1
-1 1

Jak jada cala szerokoscia jezdni to wyprzedzam i hamuje, lubia ladawac w rowach.

Odpowiedz
avatar whateva
0 0

@Niemcz1: Kamery dziś są taniutkie.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
-1 3

Pedalarz to był, to oczywiste, nie żaden rowerzysta. Teraz proszę o uzasadnienie dlaczego rowery nie mają rejestracji. Czas skończyć z tym bandytyzmem.

Odpowiedz
avatar Khira
2 2

Ja też długo nie wierzyłam w te historie, że rowerzyści jeżdżą obok dróg rowerowych, aż ostatnio miałam taką samą sytuację, kiedy wlokłam się za rowerem chociaż owa ścieżka była. Kiedy przy spotkaniu ze znajomym wyraziła oburzenie tym stanem rzeczy, od razu powiedzieli, że mam rację, ale mam nie mówić nic przy osobie X. Osoba X jest zapalonym rowerzystą/kolarzem i woli jeździć po drogach niż ściażkach rowerowych, bo "po asfalcie się lepiej jeździ".

Odpowiedz
Udostępnij