Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Poprawność (chyba) polityczna i polityka antydyskryminacyjna posunięta do granic absurdu. Uważam się…

Poprawność (chyba) polityczna i polityka antydyskryminacyjna posunięta do granic absurdu.

Uważam się generalnie za osobę tolerancyjną. Lubię (umiarkowanie) dzieci, koty, psy, adoptuję pszczoły, nie mam nic przeciwko katolikom, żydom, gejom, lewakom i prawakom... Serdecznie mnie wali, czy ktoś karmi piersią 5-latki, stosuje antyki (edit. widzę, że nie wszyscy znają ten skrót - chodzi o antykoncepcję), chodzi na marsze albo tańczy oberka w zaułku. Oczywiście do momentu, kiedy nikt nie zmusza mnie do jedzenia koszernej żywności, noszenia chusty albo nie zabrania malowania paznokci...

Dlatego wkurzają mnie niepomiernie wszelkie gadki, zgodnie z którymi ktoś się czuje "dyskryminowany", bo coś (tu wstaw coś dowolnie głupiego). Na przykład ubrana choinka niektórych dyskryminuje, szczególnie tych, co nam kulturę ubogacają. Czarę goryczy przelała ostatnio informacja, że do urzędów w Warszawie będą wpuszczać z psami, bo sąd uznał skargę właścicieli, że to niekonstytucyjne, dyskryminujące bla bla bla

Dlaczego uważam, że to głupi pomysł?
1.Higiena - nikt mi nie wmówi, że nie ma ryzyka, że rzeczony pies, nie narobi "ambarasu" w urzędzie. Może nie każdy i nie zawsze, ale... widuję to w swoim biurze, gdzie przychodzenie do pracy z psem jest dozwolone, i wiem, co mówię. Widoki, zapachy... Naprawdę nic przyjemnego.
2. Inne wydzieliny - wszyscy znamy rasy pt. "śliniak". Błe...
3. Sierść - jak fajnie siąść na krześle, gdzie wcześniej ktoś mądry posadzi swojego "pimpusia". Zwłaszcza w czarnej spódnicy, kiedy później mamy ważne spotkanie.
4. Bezpieczeństwo - nie każdy pies jest dobrze wychowany, a jego właściciel ma nad nim dostateczną władzę, by nie zdarzyło się, że się rzuci, zacznie ujadać bo dziecko się obok bawi itd... A skąd mogę być pewna, że pies jest szczepiony.
5. Bezpieczeństwo i higiena w jednym - rzucające się na spodnie, spódnice i rajstopy psy. Już mi się zdarzyło stracić rajstopy w windzie z powodu "on się tylko bawi, to jeszcze szczeniak"
6. Ogólna logika - pies to nie dziecko. Można go zostawić samego, legalnie, na pewien czas w domu. Żadna sprawa urzędowa nie trwa tyle, żeby nie można było z 1-2 godziny go zostawić samego. A jak ktoś za długo pracuje, to albo ma nieodpowiednią pracę, albo męczy psa.
7. Dalsze konsekwencje - tutaj celowo przesadzam, ale kto będzie następny? właściciele oswojonych papug? pytonów? świnek wietnamskich?...

Oczywiście właściciele psów pewnie zjedzą mnie żywcem, ale mam wielką nadzieję, że to szaleństwo nie pójdzie dalej, bo chociaż w bibliotece albo u kosmetyczki byłoby miło mieć spokój.

psy

by q780675
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
-1 37

Ach, tak, widzę te tłumy szturmujące urzędy ze swoimi psami. Bo przecież w knajpach, do których można wejść ze zwierzęciem, tak jest. A nie, czekaj, jednak nie.

Odpowiedz
avatar Rokita
-3 11

@Ohboy: Dokładnie. Poza tym, niestety, większość tych oskarżeń możnaby wysunąć przeciwko wprowadzaniu małych dzieci do urzędu. Niewychowane krzyczą, piszcza, wylewaja napoje, zdarzyło mi się zobaczyć dziecko sikajace na podłogę w muzeum. Znaczy to jednak, że wypraszać powinno się te konkretne jednostki, a nie przekreślać cały świat. I tak, do urzędu można wejść z pytonem w kontenerze. Jeżeli pies podrze Ci rajstopy, po prostu przycisnij właściciela, żeby za nie zapłacił. Szczerze, nie widzę powodu aby ludzie wkładający wysiłek w to, aby wychować swoje psy nie mieli możliwości wdepnac po jeden kwit i wyjść, tylko dlatego że niektórzy ludzie nie potrafią się zachować.

Odpowiedz
avatar urbankrwio
0 30

W niemczech do każdej knajpy można wejść z psem i jakoś żyją...

Odpowiedz
avatar q780675
3 23

@urbankrwio: i jaka frajda, jak pies siedzi przy stole i zlizuje jedzenie z talerza "pańci". Widziałam to niedawno w Sopocie, więcej moja noga tam nie stanie.

Odpowiedz
avatar marius
-2 2

@urbankrwio: Na Bliskim Wschodzie podcierają się ręka i jakoś żyją.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 37

Się zastanawiam. Co do przewożenia psów środkami komunikacji miejskiej (tudzież międzymiastowej) też masz takie obiekcje? Bo, bogiem a prawdą, wszystkie te twoje obawy śmiało mogłyby dotyczyć również autobusów i pociągów. Tam pies też może się zesrać na podłogę, oślinić komuś spodnie, ubrudzić sierścią, upier_dolić w łydkę, podrzeć rajstopy, wsadzić łeb pod spódnicę, pożreć dziecko, narzygać na siedzenie, albo, ogólnie, leżeć i śmierdzieć. A jednakowoż - podróże z psami są na porządku dziennym. Tak samo będzie z urzędami. Ludzie przywykną. I zaręczam ci, że w urzędach nie pojawią się nagle tłumy interesantów z hordami wściekłych psów, bo przyjdą tam tylko osoby, które naprawdę muszą. Gdyż ciąganie swojego czworonoga gdziekolwiek indziej, oprócz "na spacer", jest i kłopotliwe i niekomfortowe - zarówno dla właściciela, jak i dla psa. Jedyne, co może budzić pewne wątpliwości to fakt, że niektórzy ludzie mają alergię na sierść. I bardziej mi tu chodzi o urzędników obsługujących interesanta z psem, niż przypadkowego petenta. Bo czasy ciasnych pomieszczeń i długich kolejek do "okienka" raczej już bezpowrotnie minęły...

Odpowiedz
avatar jass
3 15

@aegerita: A moim zdaniem porównanie kompletnie z czapy - na czas wyjścia do urzędu psa można spokojnie zostawić w domu, natomiast jak ktoś nie ma samochodu to jakoś czasem ze zwierzem musi się z punktu A do B przedostać, bo po prostu nie ma innej opcji.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 10

@jass: Ale nie chodzi o to, czy można, czy nie można zostawić psa w domu (i owszem - czasem nie można), tylko o fakt, że te wszystkie przerysowane i wyolbrzymione problemy, które jakoby są przeciwwskazaniem dla wpuszczania psa do urzędu, w pociągach czy autobusach jakoś nie stanowią problemu.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
5 7

@aegerita: "coby nie powielać mitu - nie istnieje coś takiego jak alergia na sierść." Ale istnieje coś takiego jak alergia na naskórek psa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 26

Mam psa. I kocham to futro wariacko. Ale serio? Z psem do urzędu? Kompletny absurd - no chyba, że to jest pies przewodnik. Rozumiem ogródek w knajpie gdzie podczas spaceru przysiądzie się na kawę/lody/piwo/whatever, ale nigdy nie pojmę psa w urzędzie albo sklepie spożywczym.

Odpowiedz
avatar aegerita
6 14

@metaxa: Właśnie jedyny sensowny powód zabrania psa do urzędu, jaki widzę, to szybkie "wdepnięcie" po jakiś papier albo informację, kiedy podczas spaceru jesteśmy w pobliżu. No, albo socjalizacja. Ewentualnie silny lęk separacyjny lub inne przeciwwskazanie do zostawienia zwierza w domu. Czyli w sumie może istnieć jakieś uzasadnienie, i wątpię, żeby bez konkretnego powodu ludzie nagle zaczęli tłumnie wprowadzać do urzędów psy, bo można.

Odpowiedz
avatar ParanoicznyKomentator
-2 10

@aegerita: Na czas "wdepnięcia" do urzędu, psa można przywiązać gdzieś nieopodal

Odpowiedz
avatar aegerita
0 6

@ParanoicznyKomentator: Przywiązywanie psa nieopodal sklepu czy urzędu jest formalnie rzecz biorąc nielegalne, to raz - bo sprowadza się do pozostawienia psa w miejscu publicznym bez opieki, co jest karane mandatem. Po drugie i ważniejsze, nawet w ciągu kilku minut może się coś stać. Ktoś może psa ukraść, zaatakować, odwiązać w ramach bezinteresownej złośliwości, sprowokować do ataku... Psu może zwyczajnie stać się krzywda albo on może zrobić krzywdę komuś, trochę bez sensu podejmować ryzyko, skoro nie trzeba.

Odpowiedz
avatar ParanoicznyKomentator
0 4

@aegerita: Słuszny pogląd. Jednakże zabieranie psa do urzędu jest równie niebezpieczne. Budynek jest zamkniętą przestrzenią, przez co osoby uczulone na psią sierść miałyby niezamierzony kontakt z alergenem. A siedzieć wewnątrz trzeba, bo kolejka przepadnie. Podobnie z osobami, które się boją psów. W razie ataku paniki, mogą zrobić krzywdę sobie, innym lub psu.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 4

@ParanoicznyKomentator: Nie ma uczulenia na sierść, to tak gwoli ścisłości... Uczulenie bywa np. na ślinę, pot, łój czy inne wydzieliny ciała, które mogą znajdować się na włosach, ale nie na włosy jako takie. Jeżeli sugerujesz, że pies jest tak strasznym alergicznym zagrożeniem, to z automatu jesteś przeciwko wpuszczaniu psów przewodników do urzędów, sklepów, autobusów itp. Jesteś? Oprócz psa przewodnika potencjalnym źródłem alergenów jest człowiek, który godzinę temu się z psem bawił. To co, teraz wszystkim ludziom, którzy mieli danego dnia kontakt z psem, zabronisz wchodzić do urzędu, czy postawisz w wejściu komorę z prysznicem dezynfekcyjnym i jednorazowymi kombinezonami? A serio, to alergik naprawdę nie musi od razu zjadać psa, który wszedł do budynku. Spokojnie idący czy siedzący pies nie rozsiewa alergenów jak bomba biologiczna. Co do fobii, to naprawdę mi przykro - bo współczuję posiadania zaburzeń, które utrudniają życie - ale jeżeli ktoś na widok psa robi krzywdę sobie, innym lub psu, to nie powinien bez opieki opuszczać domu, bo taka osoba jest po prostu niebezpieczna dla otoczenia.

Odpowiedz
avatar Trepcio
12 18

Mam psicę. I jest to cwana suka, posłuszna, ułożona (co nas oboje kosztowało sporo pracy), taka co wprost uwielbia spełniać polecenia - "Zobacz jaki ja jestem grzeczny piesek!". I tak chodzę z niż na zakupy - bo skoro ja wychodzę, to niech i ona zobaczy coś więcej niż te 10 arów ogrodu. Ale poza sklepem zoologicznym, gdzie jest mile widziana i zawsze wygłaskana nie przyszłoby mi do głowy, żeby brać ją do sklepu. I to nie dlatego, że boję się, że coś nabroi - tylko - wytłumaczcie mi - w jakim celu? Niech lepiej sobie posiedzi przed sklepem. Dla niej to zabawa, bo po komendzie "czekaj" nie ruszy się z miejsca, choćby jej machali kilogramem cielęciny przed nosem i oczekuje pochwały jak do niej wyjdę. A po co miałbym ją ciągnąć do środka? Jakieś lęki separacyjne, czy jak?

Odpowiedz
avatar 8viridian
4 6

@Trepcio: Sam podałeś jedną z możliwości - zdarza się lęk separacyjny u psów, prócz tego są jeszcze psy - przewodnicy oraz asystenci osób niepełnosprawnych, i na koniec - w przypadku rasowych psów zdarzają się kradzieże. Twój komentarz jest również dowodem na to, że fakt posiadania psa nie oznacza od razu chęci szturmowania z nim sklepu i tego typu miejsc, sam piszesz że nie chcesz zabierać. Może więc cała panika jest zbędna i wcale nie zobaczymy zaraz tłumów chodzących na wycieczki z psami do sklepów/urzedów, za to ludzie którzy z różnych przyczyn nie mają innego wyjścia, będą mogli bezproblemowo przyjść, załatwić co trzeba i wyjść. Trochę zrozumienia...

Odpowiedz
avatar yanka
4 12

Ale chodzi o zwykle psy czy psy przewodniki? Bo jeśli zabraniali wejść z tymi drugimi to skarga rzeczywiście zasadna moim zdaniem.

Odpowiedz
avatar jass
0 4

@yanka: PrzewodnikÓW, to nie kawał metalu... I oczywiście że w skardze nie mogło chodzić o psy przewodników bo wiadomo, że takie swojemu opiekunowi wszędzie muszą mieć możliwość towarzyszyć.

Odpowiedz
avatar Agness92
3 5

@jass: jeśli już to "psy przewodnicy" (przewodniki jest nawet bardziej poprawnie wg rady języka polskiego) bo to pies jest przewodnikiem, a nie należy do przewodnika.

Odpowiedz
avatar jass
-2 2

@Agness92: "Przewodnicy" w mianowniku, w bierniku "przewodników". https://pl.wiktionary.org/wiki/pies_przewodnik "Przewodniki" w żadnym przypadku, bo to kompletnie inne słowo, także nie uwierzę, że wyczytałaś coś takiego na stronie RJP.

Odpowiedz
avatar aegerita
2 18

Wątpliwości co do fizjologii, sierści, śliny, psów rzucających się na bawiące się dzieci (bo wiadomo, że w każdym temacie o psach musi się pojawić argument "a gdyby tu było dziecko i pies się rzucił") bardzo przystępnie wyjaśniła @Armagedon, więc już nie będę się powtarzać. Natomiast mam pytanie o warunki w Twoim miejscu pracy. Skoro można przychodzić z psami - dzieje się coś z tego, o czym piszesz w kontekście obaw o psy w urzędzie? Tj. psy siedzą na fotelach czy biurkach, atakują ludzi, niszczą im ubrania, ujadają, załatwiają się w pomieszczeniach? I z ciekawości: O co chodzi, że ktoś "stosuje antyki"?

Odpowiedz
avatar q780675
0 12

@aegerita: Niestety, załatwiają się na wykładziny. Nie nagminnie, ale średnio z raz w tygodniu się zdarza. Biegają i nierzadko znienacka wpadają ci na kolana, bo "wszyscy ludzie nasi są". Akurat mamy 2 psy na piętrze, oba z gatunku szczekające szczury, więc niestety także dosyć hałaśliwe. Stosować antyki- antykoncepcję.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 7

@q780675: Że się załatwiają - to słabo, znaczy ludzie albo nie nauczyli ich, żeby tego nie robić, albo za rzadko wyprowadzają. Swoją drogą, zdarza się raz w tygodniu i jeszcze nikt nie wpadł np. na wstawienie kuwety choćby do toalety i wymaganie od opiekunów, żeby psy załatwiały się tylko tam (jeżeli naprawdę nie mogą wyjść)? Wpadać na ludzi i jazgotać też nie powinny, to jasne. Moim zdaniem zawaliło kierownictwo, bo jak już, to powinno się zezwolić na obecność psów dobrze wychowanych, a nie pozwolić na psy i kropka, a potem niech się ludzie użerają ze szczekaczami. Nie możecie jakoś wpłynąć na opiekunów, żeby ogarnęli swoje futra? Nawet na przykładzie tych (chyba) kiepsko wychowanych psów widzisz, że Twoje najbardziej dramatyczne obawy z rzucaniem się czy innym bezpieczeństwem są nieco na wyrost. Właśnie zachodziłam w głowę, jak się stosuje stuletnie biurko czy zegar ;-), dzięki za wyjaśnienie.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
0 2

@aegerita: Ano właśnie - też mnie te "antyki stosowane" zaintrygowały...

Odpowiedz
avatar Iceman1973
7 9

Jestem właścicielem dobermana, amstaffa i kundla. Nigdy ale to nigdy nie pomyślałbym by zabrać psa do urzędu, muzeum a nawet do zwykłego marketu czy na pocztę. Głównie z części powodów wymienionych w historii.

Odpowiedz
avatar 8viridian
3 11

@Iceman1973: Ja mam labradora i często chodzę z nim do restauracji (coraz więcej jest lokali, gdzie można). Żadne nieszczęscie opisane w historii się nie zdarzyło, pies leży grzecznie pod stołem, przy nogach, kelnerzy pytają czy podać mu wodę w misce. Tylko czasem ktoś zaczepi i zapyta, czy może pogłaskać. Więcej problemów powodują rodziny z hałaśliwymi/niewychowanymi dziećmi :)

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 3

@8viridian: Nie neguję, ja jednak trzymam się swoich zasad i absolutnie nie zamierzam Cię do nich przekonywać. ;)

Odpowiedz
avatar 8viridian
1 3

@Iceman1973: alez ja Cię tez nie chcę przekonywać! Jednak zamieszczasz swój punkt widzenia, niech więc będzie mój dla kontrastu ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

Oj,a ja to bym chciala zeby pimpusie do "kosciolka" mogly chodzic...Sama bym wtedy poszla popatrzec jak moherowe pancie tuptaja ze swoimi upasionymi poczwarami...

Odpowiedz
avatar Librariana
10 18

Muszę Cię rozczarować, biblioteka, w której pracuję jest miejscem przyjaznym dla psów. Te, które przychodzą nie rzucają się na innych, nie ślinią się, nikt ich nie sadza na krzesłach, nie zdarzył się też żaden "fizjologiczny" wypadek. Może to miejsce je onieśmiela, a może po prostu są odpowiednio ułożone?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2019 o 10:27

avatar Bubu2016
3 11

Urząd nie jadłodajnia, bez przesady. PS. Nie mam psa. A, jeszcze jedno - co z tym wszystkim ma wspólnego poprawność polityczna?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2019 o 12:40

avatar 8viridian
7 7

@Bubu2016: chyba po prostu nieznajomość pojęć, ale używanie ich, bo są modne ;)

Odpowiedz
avatar Jaladreips
-2 4

Na czym polega stosowanie antyków i co w tym złego, że komuś może przeszkadzać?

Odpowiedz
avatar q780675
1 5

@Jaladreips: myślałam, że to powszechny skrót - chodzi o stosowanie antykoncepcji. Też nie wiem, co komu może przeszkadzać, ale 100% księży i sporo oszołomów się z tym nie zgadza.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
1 1

@q780675: o kurczę, nigdy nie słyszałem tego skrótu i nigdy by mi nie przyszło do głowy.

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
-2 6

Niezbyt fajnie, ale w urzędzie jeszcze jakoś to zaakceptuję. Ale jak widzę psa w sklepie spożywczym/restauracji to mną telepie. Nie mam ochoty na sierść w jedzeniu lub osikany/obśliniony towar z niższych półek...

Odpowiedz
avatar kolorowa7
3 7

Do sklepu psa nie zabieram ale od restauracji owszem. Jak jesteśmy na urlopie to trochę nie ma innej opcji. Zostawienie psa w obcym pokoju jest problematyczne dla niego, jak i dla właściciela obiektu. Co mam zrobić z psem na czas obiadu? Swoją drogą, tyle razy byłam z psem w restauracji a nigdy nie było incydentu. W lato siadamy na tarasie, na uboczu, pies leży pod krzesłem i nikomu nie przeszkadza. Ślina? Sierść w talerzu? Musiałby chyba po stole skakać żeby tego dokonać.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 6

@Tajemnica_17: Jeżeli pies w sklepie automatycznie oznacza osikane/obślinione towary, to dziecko w sklepie automatycznie oznacza oplute/osrane produkty? Mnie tam się wydawało, że to raczej zależy od wychowania i czujności opiekuna, no ale nie wiem, jak chowasz swoje dziecko...

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
0 8

@aegerita: dziecko jak się ślini i nie kontroluje potrzeb fizjologicznych ma pampersa i siedzi w wózku. Pokaż mi psa w sklepie w pampersie i wożonego w wózku.

Odpowiedz
avatar aegerita
2 6

@Tajemnica_17: Pies w sklepie z reguły jest na smyczy, więc - dokładnie tak samo jak dziecko w wózku - ma taki dostęp do produktów, na jaki pozwoli opiekun. Nigdy nie widziałam psa sikającego na towary w sklepie, zrzucającego rzeczy z półek, oblizującego lub obmacującego pieczywo luzem (a Ty?). Za to dzieci w takich sytuacjach widywałam już sporo razy. No, nie sikające publicznie w sklepie, za to pracownicy nieraz wrzucali tu historie o znajdowanych w najdziwniejszych miejscach zużytych pieluchach - mniemam, że to nie po psach. Zresztą dorośli też brudzą wystawiony towar - ot, choćby wczoraj wylosowałam historię #80361, przeczytaj sobie, jak masz złudzenia, że ludzie są z definicji bardziej higieniczni od psów. I nie, nie oznacza to, że dzieci są złe, i nie mam jak Ty problemów neurologicznych tudzież psychologicznych jak "telepanie", bo zobaczę dziecko w sklepie. Po prostu wszystko zależy od opiekuna, a z doświadczeń właścicieli lokali przyjaznych zwierzętom (hotele, restauracje, puby, sklepy itd.) wynika, że psy jako ogół nie sprawiają problemów sanitarnych ani wychowawczych. Skoro więc chcesz mieć mentalne uczulenie na psy - proszę bardzo, nic w tym złego, o ile sama nigdy psa nie będziesz miała. Ale przestań wreszcie prawić dyrdymały, że niby pies = zasikany cały świat dookoła, bo widać, że o psach większego pojęcia nie masz.

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
-4 6

@aegerita: Zdziwie Cię, bo opiekowałam się psem w moim rodzinnym domu i bardzo go lubiłam, ale do sklepu spożywczego nie dałabym mu wejść. Obecnie mam w domu kota i choć nie wchodzi na blaty często wyjmuje sierść z bułki - więc kwestią czasu jest sierść w bułkach ze sklepu jeśli zaczniemy wprowadzać tam psy. Dla osób z realną alergią będzie to problematyczne i szkodliwe dla zdrowia. Nigdy nie widziałam dziecka obmacującego lub oblizującego pieczywo, psa wprawdzie też nie ale z prostej przyczyny - psy w sklepie widuję bardzo rzadko, a dzieci bardzo często. W te historie o pieluchach znajdowanych byle gdzie za bardzo nie wierzę - hejt na rodziców jest teraz modny, więc czemu nie wymyślić piekielnej historyjki dla głównej i kilku plusików? A jeśli prawda to niestety, ale w każdej grupie społecznej znajdzie się jakaś patologia. I ostatnia rzecz - ludzi ze sklepu się nie pozbędziesz. Żeby zrobić zakupy muszą do sklepu wejść. Psy nie muszą, bo zakupów nie robią.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 5

@Tajemnica_17: Nie wiem, dlaczego miałoby mnie to dziwić, naprawdę wielu ludzi miało kiedyś tam styczność z psem, to nie jest nic rzadkiego czy wyjątkowego... I mnóstwo osób nie wynosi z tego kontaktu żadnej wiedzy ponad to, że pies ma cztery łapy, macha ogonem jak się cieszy i warczy jak jest zły (a z tych trzech informacji i tak tylko jedna jest prawdziwa). Jeśli czerpiesz z tego doświadczenia, to powodzenia, bo "opiekowanie się" psem rodziców ma z wychowywaniem własnego psa mniej więcej tyle wspólnego, co posiadanie rodzeństwa z wychowywaniem własnego dziecka. Zresztą nawet jeśli ten aż jeden pies, którym się w życiu "opiekowałaś", sikał wszędzie tam, gdzie wszedł, to nie znaczy, że każdy, większość lub choćby 1% tak robi (swoją drogą jeśli tak wszędzie lał, to był leczony na jakąś chorobę układu moczowego? bo to naprawdę nie jest normalne). Co do "sierści w bułkach": na razie w bułkach mamy m.in. ludzi pot, ludzki naskórek, ludzką ślinę, mysie odchody, jaja owadów, bakterie kałowe (większość tych atrakcji prosto z rąk klientów) i jakoś wszyscy to akceptują, nikomu nie dzieje się krzywda. Oczywiście racja, sierści do tego majdanu nie trzeba dodawać, ale... jak często znajdujesz w sklepowych bułkach ludzkie włosy? Bo sama zobacz: ludzi w sklepie jest od groma, większość ma włosy na głowie, ta głowa z reguły znajduje się powyżej pojemnika z bułkami. Zatem skoro pies - będący zwykle poniżej tego pojemnika (więc grawitacja działa przeciwko zakłaczeniu) i nie wyjmujący z niego pieczywa - oznacza "kwestię czasu", zanim kłaki trafią do kajzerek, to ludzkie włosy w tych samych kajzerkach powinny być absolutnym pewnikiem. Są? Następny punkt to to, że skoro jesteś przeciwna psom w sklepie, bo sierść w bułkach, to oznacza, że jesteś przeciwna psom przewodnikom w sklepie. W końcu to takie same psy, mają taką samą sierść, a bułki i alergia nie patrzą na certyfikaty szkoleń. Kwestia, kto musi do sklepu wejść, to zupełnie inny temat (nota bene, skoro już to poruszasz, to małe dzieci też nie muszą, bo zakupów nie robią). Jasne, że nie muszą, i mi osobiście pies w sklepie nie jest do szczęścia potrzebny, skoro nigdy nie łączę spaceru z zakupami (żadna przyjemność dla obu stron). Odniosłam się tylko do dyrdymałów, że niby jak gdzieś wchodzi pies, to wszystko dookoła jest olane i sierść w bułkach.

Odpowiedz
avatar kierofca
2 2

Nie jest problemem że z psem, tylko że koniecznie trzeba iść do tego urzędu. Ile to razy dostawałem wezwania, z terminem, a na miejscu "bo literówka" albo inny bardzo ważny powód. Co się da to załatwiam online, niestety nie wszystko się da. BTW samochód sprzedany dwa lata temu, zgłoszony do urzędu miasta jako sprzedany przez e-pupę (sic!) ciągle wisi w "mpojazd" jako mój. No i piekielny jest rozrost kadry urzędniczej ;(

Odpowiedz
avatar feluska
0 10

Pracuję z psami na co dzień i jestem przeciwna zabieraniu ich do urzędów/restauracji. Nie jestem weterynarzem, nie mam autorytetu - właściciele olewają, gdy zwracam im uwagę, że np. dane wyłysienie trzeba dokładniej zbadać. Dopiero jak dziecko dostanie grzybicy to łączą fakty i okazuje się, że dziecko i pies mają ten sam gatunek grzyba. Te same psy, przez miesiące zanim (o ile) zostaną zdiagnozowane, wchodzą do restauracji. Dołóżmy do tego zjadanie kup na spacerach, brak profilaktyki przeciwpasożytniczej, zapalenie dziąseł, że śmierdzi na kilometr, osikiwanie wszystkich kątów, bo przecież co to taki mały, yorkowy siczek. Nie, zwierzęta nie powinny mieć wstępu do niektórych miejsc.

Odpowiedz
avatar Lucka
0 0

@feluska: A z ciekawości zapytam: jako kto pracujesz z psami? Bo oprócz weterynarzy przychodzą mi do głowy behawiorysta i trener, ale tych właściciele słuchają.

Odpowiedz
avatar TakNaSzybko
2 2

Wypluj te słowa! Pracuję w sklepie, gdzie jeden z pracowników dostał zgodę na przychodzenie do pracy z papugą. Normalną, czerwoną ARĄ... Bo "dzieci ją lubią i to pokazuje jacy jesteśmy przyjaźni do zwierząt". No i "dziubdziuś tęskni za tatusiem jak zostaje sam w domu". Jak kocham i uwielbiam zwierzaki tak tą cholerę regularnie mam ochotę przerobić na rosół! Wyobraź sobie stado drących ryja dzieci (sporo ludzi lubi traktować nas jak darmowe zoo), do tego regularnie drącą ryja papugę. Pikanterii dodaje fakt, że przejście na zaplecze (gdzie ta cholera często czeka LUZEM, bo idiota klienta obsługuje) jest dość wąskie. Nie ma to jak nieść w rękach 30 kg wiadro czy stertę towaru zza której prawie nic nie widać... Ten drań nie lubi, jak ktoś po za tatusiem się zbliża, więc w ramach urozmaicenia spróbuje ci jeszcze przyjaźnie przeciorać twarz dziobem! Jak Boga kocham - nie cierpię tego ptaka w pracy! Jedyny pożytek z niego jak pióra gubi, przynajmniej mam najlepszą zabawkę dla kota. Nic nie jest równie wytrzymałe na kocie zęby jak lotka ary czerwonej (pióra kury to zabawka na 5 minut, gęsie pióra wytrzymują do godziny).

Odpowiedz
avatar Lucka
-1 3

@TakNaSzybko: Pies do papugi ma się jak piernik do wiatraka...

Odpowiedz
avatar dayana
2 2

Normalni ludzie myją swojego psa i nad nim panują. To jakby powiedzieć, że z dziećmi nie powinno się nigdzie wchodzić, bo widziałam takie, co drą ryja i biegają tworząc zagrożenie, a urząd to nie jest plac zabaw. Jeszcze mogą innych ludzi wybrudzić, bo może dostały jakąś czekoladę i nie potrafią jej zjeść. Można przecież je zostawić komuś na kilka godzin. Jak ma się dziecko to powinno się mieć kilka zaufanych opiekunek. W obu przypadkach zasada jest prosta - jak panujesz nad tą Twoją istotą to ją ze sobą zabieraj. Jak nie no to albo ją ułóż, albo siedź w domu, albo komuś oddaj jak sobie nie radzisz :)

Odpowiedz
avatar ogorek
0 0

Ale przecież chodzi o psy przewodników...

Odpowiedz
Udostępnij