Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Krótka historia o jednej z piekielności podstawówki, do której chodziłem. Pewnego dnia,…

Krótka historia o jednej z piekielności podstawówki, do której chodziłem.

Pewnego dnia, gdy moja matka była w Warszawie, pomagając ciotce w urządzeniu mieszkania, zadzwoniła do niej dyrektorka szkoły, przekazując, że niesprowokowany napadłem na kolegę z klasy i połamałem mu palce i należy jak najszybciej przyjechać, bo sytuacja jest bardzo poważna. Matka, przerażona, pojechała jak najszybciej 100 km z powrotem do domu, obawiając się co też ja narobiłem i czy nie będzie poważnych konsekwencji.

Przyjechała i oto, co się okazało.
- Nie niesprowokowany, tylko rzeczony dzieciak razem z innymi na przerwie zaczepiali mnie, przezywali, pluli na mnie.
- Nie napadłem, tylko jednemu z nich podstawiłem nogę za to opluwanie i całą resztę.
- Nie ja mu palce tak urządziłem, tylko on wyciągnął przed siebie rękę pechowo, jak upadł.
- I palce nie połamane tylko wybite.
- I nie wszystkie, tylko 2 u jednej ręki.

Po czym usłyszała że "to przecież niemal to samo, co jej mówiono".

Ot, uroki dawnej polskiej oświaty.

szkoła

by GrumpyMatt
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar azorex123
9 9

Gdybym dostał taki telefon odnośnie mojego dziecka to ten nauczyciel który dzwonił dostał by taka zje...ę że następnym razem by się 5 razy zastanowił do których rodziców tak naprawdę ma dzwonić.

Odpowiedz
Udostępnij