Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chodzę do kina częściej niż powinnam, ale pierwszy raz wyszłam z seansu…

Chodzę do kina częściej niż powinnam, ale pierwszy raz wyszłam z seansu taka wkur.....
Zachciało mi się iść do kina na "Midsommar".

Specjalnie kupiłam sobie i chłopakowi bilety na poniedziałek, na późną godzinę, ponieważ wtedy do kina zazwyczaj przychodzą ludzie ogarnięci i tak jak my chcący obejrzeć film. Niestety, tym razem nie było nam to dane.

Oprócz nas na całej sali było osiem osób. Pan z córką w rzędzie przed nami, dwie panie ulokowane bezpośrednio po mojej prawej i czterech chłopaczków-studentów za nami.

Jak do córki owego pana przyczepić się nie mogę, ba, wręcz walczyła wraz ze mną o możliwość spokojnego obejrzenia filmu, tak niestety sam pan kulturą nie grzeszył.

Jego telefon w trakcie seansu zadzwonił kilkanaście razy rozsiewając po sali dźwięki disco, za każdym razem ta sama osoba. Skąd wiem? Miał ekran rozjaśniony na maksimum i za każdym razem trzymał go na wprost przed twarzą oślepiając wszystkich za sobą. Dziewczyna dzielnie zwracała mu uwagę, najwyraźniej coraz bardziej zniesmaczona zachowaniem ojca, ale każde jej słowa kwitowane były głośnym "e tam, już nie zadzwoni".

Panie obok przyszły na plotki. Głośne plotki. Wiem gdzie mieszkają, której dziecko jest chore, którym autobusem jeżdżą... Pół biedy, gdyby siedziały na końcu rzędu, ale nie, panie siedziały idealnie obok mnie. Fotel w fotel.
Zrozumiem raz na jakiś czas szept, bo sama rzucam momentami komentarzem, jak nie mogę się powstrzymać. Ale to zawsze pojedyncze słowa, wyszeptane wprost do ucha mojego chłopaka, gdzie dodatkowo zakrywam usta dłońmi z obu stron. Panie po prostu siedziały wpatrzone w ekran i rozmawiały. Czasami nawet mówiły trochę głośniej, jak dźwięk z filmu zagłuszał jednej słowa drugiej :').

Chłopaki z tyłu. Popcorn nigdy mi w kinie nie przeszkadzał, ot, taki charakterystyczny element cichych scen, szuranie po kubełku i głośne ciamkanie, przyzwyczaiłam się już, bo do kina chodzę naprawdę często, zwłaszcza, że najtańsze w moim mieście jest niecałe dwa kilometry od mojego mieszkania.
Ale jak wszelkich pogańskich bogów z filmu, który oglądaliśmy kocham - nie zniosę w kinie dźwięku otwieranej puszki z piwem (zakładam, po ich coraz śmielszym zachowaniu, że było to piwo) i szeleszczących siatek.

Panowie raczyli się czymś przez calusieńki seans, a każdą scenę erotyczną, czy erotycznopodobną, czy chociażby zawierającą słowa "włos łonowy" ubarwiali głośnym śmiechem i komentarzami. Na początku nawet sentymencik mnie trafił, bo przypomniałam sobie, jak podobnie reagowaliśmy w gimnazjum na "srebrnego ku%%asa" w Panu Tadeuszu, ale w końcu mnie złamali.

Pod pretekstem wymknięcia się do łazienki (mój chłopak bardzo nie lubi scen w miejscach publicznych) wyszłam na korytarz i złapałam pierwszą lepszą osobę z obsługi mówiąc szybko co i jak, że po prostu ludzie przeszkadzają i nie da się tego filmu normalnie oglądać. Chłopak wzruszył ramionami i stwierdził, że nic nie da się zrobić.

Okej, ty nie chcesz, to zagadam do kogoś innego.
Tym razem padło na dziewczynę sprawdzającą bilety. No, ona może kogoś zawołać, ale jeśli nie nagrywają, to nie mogą nic zrobić.

Ach te multipleksy, sama pracowałam w liceum w kinie studyjnym i jak ktoś przeszkadzał na sali to dzwoniłam po największego chłopaka na strefie (włączanie i wyłączanie świateł, sprawdzanie biletów itp.), by przyszedł i zrobił porządek.
Nie chcą pomóc to nie. Wróciłam na salę.

Zwróciłam wszystkim uwagę. Wszystkim. Gadającym babsztylom, gościowi z telefonem i tym głupim gimbusom za mną.
Dowiedziałam się, że jestem czepialską szmatą i zdzirą, a swojego zachowania nie zmienili. No cóż, moje 157 cm nie zamierzało się z nimi bić.

Wychodząc na napisach prosiłam tylko chłopaka, by mnie trzymał, bo zaraz komuś wpier***.

I tylko filmu szkoda, bo był naprawdę klimatyczny. Polecam "Midsommar", ale bardziej do obejrzenia w domu.

A nawet na "niewychowaną młodzież" nie mogę ponarzekać, bo sama byłam młodsza od większości osób na sali.

kino ludzie

by ~Kinowa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
14 18

Nie żebym broniła tych zachowań, ale skoro na sali było łącznie 10 osób to zmiana miejsca o 2 rzędy do przodu mogłaby bardzo pomóc. A poza tym serio? Ktoś wyzywa Cię od zdzir, masz przy sobie faceta, który musi trzymać CIEBIE, żebyś komuś nie przyłożyła? Po trzecie skoro te okoliczności uniemożliwiały Ci oglądanie filmu i nikt nie kwapił się, aby pomóc to można było poprosić o zwrot pieniędzy, a w razie odmowę rozmowę z kierownikiem. Nie mówię, że od razu by oddali, ale raczej byliby bardziej skłonni do pomocy niż po skardze typu: "bo tam ktoś gada i je chipsy", choć też ciężko mi uwierzyć, że nikt nie zainteresował się faktem wnoszenia własnego ALKOHOLU do kina, bo przecież kina najbardziej zarabiają na przekąskach.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
2 8

Na Avatarze gość przed mną odebrał głośno dzwoniący telefon i próbował rozmawiać. Dostał w łeb. Wyszedł i nie wrócił.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

Trochę dziwię się, że poszłaś najpierw do obsługi. W dzisiejszych czasach klient nasz pan i oni to mogą właśnie wzruszyć ramionami, bo nic im nie wolno, choćby ktoś na8rał na środku. Natomiast dobrze, że później próbowałaś walczyć z chamstwem.

Odpowiedz
avatar anonimowakopalnia
3 3

Wydaje mi się to dziwne. Sama pracuje w kinie i wiem, że nie wpuszcza się ludzi z przekąskami spoza baru w rękach lub reklamówkach. W sieciówkach jest to bardzo sprawdzane ponieważ na tym kina zarabiają. Inna sprawa, gdy przekąski są schowane w plecaku lub torebce. Kolejna sprawa z tym, że obsługa nie zareagowała na skargę - w przypadku KAŻDEJ skargi mamy obowiązek pójść na salę i rozstrzygnąć problem, ewentualnie zawołać kierownika żeby to zrobił. W dodatku w kinach kamery są dosłownie wszędzie, więc jak przychodzi klient że skargą to kierownik wie, ponieważ zazwyczaj mimika twarzy to zdradza a kamery są tak ustawione, żeby było je widać. Dziwne te wasze kino

Odpowiedz
Udostępnij