Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witam po długiej przerwie! Trochę opowieści z pracy. Pracowałam w pewnej firmie…

Witam po długiej przerwie!

Trochę opowieści z pracy.

Pracowałam w pewnej firmie ochroniarskiej w sporym budynku i obsługiwałam recepcję. Po roku firma została zamieniona na inną, większość ekipy przeszła do nowej firmy bo praca w tym budynku była naprawdę fajna, ekipa super, po co zmieniać miejsce?

Co ważne ja byłam u kresu studiów (zaczynałam ostatni rok) więc miałam umowę zlecenie, praca zmianowa więc nie było problemu z godzinami no i ostrzegłam szefa że owszem wyszkolę nowych pracowników, opowiem co, jak i do czego (a zostałam jako jedyna z recepcji i nikt poza mną nie wiedział w 100% jak się pracuje na tym stanowisku), ale koniec czerwca i najpewniej odchodzę. Ewentualnie jakby był problem to wakacje żeby każdy mógł spokojnie iść na urlop.

Była sielanka, do czasu.

Niespodziewanie odeszła jedna dziewczyna. Musieli na gwałt szukać kogoś nowego na jej miejsce. Nasz skład liczył 4 osoby, ja wyjeżdżałam na opłacony i zapowiedziany pół roku wcześniej urlop, jedna dziewczyna odeszła, we dwie nie dadzą rady. Jednak jakoś się udało, dostałam info z pracy że ktoś nowy jest, jechałam więc z czystym sumieniem.

A teraz do meritum.
Wracam i się okazuje że na miejsce jednej koleżanki zatrudnili... dwie. A w tym budynku nie było pracy dla tylu osób. Tłumaczenie szefostwa? "Bo pani w kadrach zapomniała że już jedną dziewczynę zatrudniła". Oczywiście złe przeczucie że jako że jedyna nie byłam na umowie bałam się że to wszystko odbędzie się moim kosztem i wiele się nie pomyliłam.

Przez miesiąc pracowałyśmy po dwie na jednym stanowisku. A tam pracy dla jednej osoby nie było żeby mieć zajęcie przez cały dzień pracy, a co dopiero dla dwóch, więc jedna (ta bardziej doświadczona) siedziała z boku i patrzyła jak ta druga pracuje. Już samo to było irytujące, nie mówiąc o miesiącu niepewności co to będzie z pracą każdej z nas. I w końcu się okazało.

Przyjechał szef na rozmowę ze mną i powiedział mi, że proponują mi przejście na inny budynek, na inne stanowisko, szkolenie żeby zająć miejsce pani, która nie wiadomo czy nie pójdzie na emeryturę. Dali mi czas na podjęcie decyzji do dnia następnego, a że mi zostało planowanej pracy 3 miesiące oczywiście nie chciałam się zgodzić. A wieczorem dostałam telefon od szefa z budynku, że w sumie ta propozycja nie była propozycją, tylko ultimatum - albo będę pracować na innym obiekcie albo mnie zwolnią. Fajnie. A jeszcze fajniej, że przenieśli mnie w trybie natychmiastowym. Tzn. we wtorek jeszcze pracowałam na "swoim" budynku, a w środę już nie. Bez nawet możliwości pożegnania się ze znajomymi czy zabrania swoich rzeczy.

Tak się szanuje świetnego pracownika, który nawet raz nie sprawił problemu, zbierał same pochwały, przestrzegał wszystkich reguł a co najważniejsze wyszkolił całą resztę pracowników, a bez tego nie wygrzebali by się z pracą do dzisiaj.
Polecam!

uslugi ochrona pracodawca

by calodniowysen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nayka
12 12

Czego sie dziwisz, lojalnosc nie poplaca na niskich stanowiskach. Nigdy.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
16 18

@Nayka: Odwdzięczyłam się na swój sposób - po 3 miesiącach szkolenia odeszłam gdy pani która mnie szkoliła poszła na miesiąc urlopu. Trudno.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 18

@Nayka: Raczej NIElojalność, bo - z tego co zrozumiałam - autorka wypięła się na poprzednią firmę ochroniarską, która dostała kopa, a przeszła do następnej, która obiekt przejęła. A błąd w myśleniu autorki jest taki, że uważała się za osobę niezastąpioną. Właściwie to nie bardzo wiem, jak sobie autorka wyobrażała ten urlop - będąc na zleceniu? Że w tym czasie firma zatrudni "zastępstwo" tylko na okres jej urlopu? Generalnie, firmie ochroniarskiej opłaca się zatrudniać jak największa liczbę osób na obiekcie, bo za każdego "łebka" właściciel obiektu płaci grubą kasę. Na ogół, liczbę "agentów" na zmianie ustala się wcześniej, czasem właściciel "ochrony" przeforsuje zatrudnienie dwóch-trzech osób więcej "jeśli obiekt ma być dobrze chroniony". Ale to nie znaczy, że firma ochroniarska może sobie zatrudniać na obiekcie tyle osób ile jej się podoba. To znaczy - może, ale już na nich nie zarobi, a nawet będzie musiała dołożyć ze swojego. A autorka wyobrażała sobie, że jest aż tak cenna, iż jej stanowisko pozostanie nieobsadzone w czasie jej urlopu, a zatem, pracodawca nie zarobi na jej godzinach, w dodatku, pojedyncza panienka będzie musiała ogarniać wszystko sama. Po wtóre. Jeśli ochrona zatrudniła dziewczyny na etat - to wiadomo, że na konkretne stanowisko, na które podpisały one umowę. Trudno więc oczekiwać, że firma będzie preferowała pracownika "na zlecenie" tylko dlatego, iż "wyszkolił" kogoś tam na recepcji. Jak się bowiem okazało, ogarnięcie tej recepcji takie trudne nie było. PS Wiem o czym mówię, też pracowałam w ochronie na zleceniu. Jak musiałam w trybie nagłym iść do szpitala na blisko dwa tygodnie - na biegu załatwiałam sobie sama zastępstwo, bo wiedziałam, że znajoma zgodzi się nie "wygryźć" mnie z roboty. Gdyby "obsadę" załatwiała firma - już nie miałabym po co wracać. Ale przyznaję, że czasy były nieco inne, a bezrobocie znacznie większe niż teraz.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
0 10

@Armagedon: Sprawa jest bardzo prosta - nikogo nie musieli zatrudniać na ten czas kiedy byłam na urlopie, bo reszta koleżanek spokojnie zmiany by ogarnęła, wszystko było dogadane. Ja po powrocie wzięłam więcej godzin, żeby odciążyć dziewczyny, one wzięły moje godziny jak byłam na urlopie. Nikt nie prowadził polityki "zatrudniania na czas urlopu". Ekipa była stała, liczba pracowników stała i z góry ustalona tak by pokryć bez problemu wszystkie godziny i każdy miał fajną wypłatę. Mój urlop całkiem przypadkowo zbiegł się z odejściem jednej osoby, ot przypadek. Nie wypięłam się, tylko odeszłam, wszystko było obgadane, nikt nikomu nie robił problemu. Tak jak napisałam - większość z nas przeszła do nowej firmy, zaproponowali fajne warunki, a stara firma nie miała dla nas miejsca i pracy. Wszyscy rozumieją, że pracuje się dla siebie, nie żeby firma miała z ciebie kasę. Decyzja była zgłoszona wcześniej, przepracowałam w starej firmie wszystkie dogadane godziny. A i u nas na zleceniu urlop wyglądał tak, że po prostu nie pracowałam, nie miałam płatnego urlopu, bo to zlecenie, po prostu zgłaszałam że mnie nie ma, sprawa dogadana z szefem. Zapomniałam również podkreślić, że obie dziewczyny mają w firmie plecy, więc błąd pani w kadrach był po prostu przykrywką dla zatrudnienia dwóch kuzynek wujka prezesa. I wcale się nie dziwię, że przesunęli mnie jako osobę na zleceniu bo napisałam że się tego spodziewałam, chodzi przede wszystkim o sposób w jaki to zrobili - bez dania mi nawet dokończyć tygodnia w pracy, z dnia na dzień dając mi "propozycję" i ustami kogoś innego informując że jednak ultimatum. A szkolenie każdej dziewczyny trwało tydzień, mnóstwo rzeczy do opanowania, naprawdę szalone obowiązki a dziewczyny wyszkolone przeze mnie były w stanie po kilku miesiącach pracy szkolić nowe osoby. Rotacja zawsze była duża bo nie każdy wytrzymuje presję. I za osobę niezastąpioną nie uważałam się ja tylko moi koledzy, koleżanki, pracownicy biura, administracja i "góra".

Odpowiedz
avatar mesing
14 14

Wsadzę kij w mrowisko. Po pierwsze nie byłaś pracownikiem tylko zleceniobiorcą - wykonywałaś czynności zlecone na podstawie umowy cywilno-prawnej. Co do przeniesienia - jeśli w umowie nie miałaś sztywno wpisanego miejsca wykonywania zlecenia to zleceniodawca miał pełne prawo przerzucić Cię na inny obiekt w każdej chwili. Kolejna sprawa to urlop - urlop przysługuje tylko osobie zatrudnionej na podstawie umowy o pracę, wynika on z Kodeksu Pracy, który nie obejmuje swoją ochroną osób na umowach cywilno-prawnych (zlecenie, dzieło). Ale patrząc na to z drugiej strony to jeśli: 1 - wykonywałaś czynności w wyznaczonym miejscu i określonym czasie 2 - pod bezpośrednim nadzorem zleceniodawcy lub jego przedstawiciela to wyczerpuje to znamiona umowy o pracę, a w takim przypadku możesz złożyć do sądu pracy pozew o ustalenie stosunku prawnego (innymi słowy możesz próbować zmusić zleceniodawcę do podpisania z tobą umowy o pracę).

Odpowiedz
avatar calodniowysen
5 7

@mesing: Tak jak pisałam wyżej - wiem że miał prawo, bo w umowie miałam że mogę pełnić obowiązki na innych obiektach. Chodzi o sposób przeprowadzenia całej procedury - z dnia na dzień, totalna dezinformacja, niby propozycja ale cię zwolnimy (a student kasy potrzebuje, nie da się ukryć). Plus urlop to taki skrót myślowy, nie miałam płatnego urlopu. Po prostu nie miałam wpisanych w grafik zmian, koleżanki wzięły moje godziny, jak wróciłam ja wzięłam ich.

Odpowiedz
avatar dorota64
-1 1

@mesing: Wszystkie sprzataczkii większość ekspedientekpowinna złożyć taki pozew. To nioestety martwy przepis, bo niby tak, tylko sądy pracy jakoś tego nie uznają. Znam takie dwa przypadki i sąd wydał wyrok typu, właściwie powinna być umowa o prace, ale wiedziała pani/pan na co się decyduje.

Odpowiedz
Udostępnij