Historia z pracbazy. Właściwie, byłej pracbazy.
W kwietniu zostałam zatrudniona do firmy na stanowisko asystenckie. Miał być 3 miesięczny okres próbny, który zakończy mi się w najbliższych dniach i po tym miałam awansować na stanowisko samodzielne wraz z podniesieniem wypłaty.
Przyszło do podpisania nowej umowy na czas nieokreślony.
Parę dni temu gruchnęła wiadomość o podatku zerowym dla młodych. Ja na ten program idealnie się łapię. Mam 24 lata, a więc dostąpię zaszczytu zwolnienia z 18% dochodówki.
Tyle w teorii.
W praktyce mój szef stwierdził, że on umawiał się ze mną na kwotę netto, która wynosiła 2800 zł i on tę różnicę wynikającą z nowego programu partii, przyjmuje dla siebie.
Złapałam zawiechę. Toż to te pieniądze miały trafić do pracownika, a nie do pracodawcy. Zwróciłam mu na to uwagę, a więc stwierdził, iż kwota 2800 netto zł jest za duża i on mi da 2600 brutto. Na moją uwagę, że nie taka była rozmowa, a ja za takie pieniądze nie mam zamiaru robić tylu rzeczy ile obecnie robię, więc albo zmniejszamy moje obowiązki do minimum (ergo-do rzeczy, gdzie wystarczy dobrze wyszkolony szympans :D) lub powracamy do kwoty, na którą umawialiśmy się podczas rozmowy kwalifikacyjnej i podpisywania umowy na okres próbny.
Żadna ze stron nie chciała ustąpić, a więc cieszę się, że mam obecnie jakieś oszczędności, bo właśnie porzucam te super stanowisko z dnie zakończenia umowy na okres próbny.
praca pracbaza
Taki pracodawca powinien gnić w mamrze przez długie lata w celi z big bolcem, a po wyjściu powinien mieć dożywotni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej.
Odpowiedz@Jaladreips: Czemu od razu więzienie i zakaz prowadzenia działalności? Facet po prostu próbował negocjować płace i mu nie wyszło, bo autorka nie podpisała stałej umowy. Swoją drogą dobrze postąpiła. Bo gdyby podpisał umowę, albo gdzieś podpisał, że obiecuje pracę z jakąś konkretną już pensją i się nie wywiązał to kary jak najbardziej. Jeżeli coś podpisał to niech autorka egzekwuję do skutku. Jak tacy nie dostaną kilka razy sporo po kieszeni, to się nie nauczą. A swoją drogą, podpisywanie umowy na wartość płacy netto, jest dość ryzykowne dla pracodawcy. Wszelkie podwyżki podatku dochodowego i składek ZUS pracodawca bierze na siebie. A rządy mają tendencje do ich podnoszenia.
OdpowiedzCoś popłynęłaś koleżanko. 24 lata i stanowisko asystentki? Chyba, że z dodatkowymi świadczeniami nieujętymi w umowie o pracę. Ale wówczas trochę mało się cenisz. Ta kwota netto dla kogoś bez doświadczenia i wykształcenia wyższego jest mało realna. Wykształcenia wyższego jeszcze nie zdążyłaś zdobyć, bo jesteś za młoda. Trudno też żebyś miała jakieś szalone doświadczenie lub umiejętności. Przy takim wynagrodzeniu podatek stanowi najniższą składową wynagrodzenia. Nikomu normalnemu nie chciałoby się spierać z pracownikiem o taką kwotę. Zwłaszcza w firmie, gdzie szef ma asystentkę. Chyba, że to pretekst, żeby nie przedłużyć umowy.
Odpowiedz@z_lasu: nie wiemy o ktorej czesci kraju mowimy, autorka nie podaje rowniez zakresu obowiazdkow. Tez zaczynalam od stanowiska biurowego, ktore laczylo trzy rozne funkcje (tlumacz, specjalista ds. marketingu i podawacz kawy klientom). Zdziwilbys sie o jakie kwoty Janusze potrafia sie bic ze swoimi pracownikami (na przyklad poniewaz stawia trzeci dom, "nie stac go" na podwyzke rzedu 200 zlotych miesiecznie)
Odpowiedz@z_lasu: Stanowisko asystenckie to nie jest tylko dla szefa. Możesz być asystentką księgowej, handlowca, zarządu, szefa, prawnika itd. Tu nie masz konkretnie wskazane czyją i jaką asystentka była. Mając 24 lata masz skończony licencjat, a czasem i magistra. Ja mając 23 lata mam już 3 lata doświadczenia zawodowego i pracuję na ważnym stanowisku. U poprzedniego pracodawcy musiałam kłócić się o 100 złotych, które wynikało z godzin na zleceniu i z łaską je dostałam. Gdybym się nie odezwała, to przepracowałabym dzień za darmo.
Odpowiedz@z_lasu: wmawiasz kobiecie, że para się prostytucją, tylko dlatego, że 2800 to dla Ciebie zawrotna kwota? pozostaje tylko współczuć
Odpowiedz@Pixi: Piszę tylko, że popłynęła z fantazją. Nie, 2800 netto to nie jest zawrotna kwota, choć bardzo przyzwoita jak na początek drogi zawodowej ale: używanie zwrotu "pracbaza" to taki poziom gimnazjum a nie asystentki, która ma awansować na samodzielne stanowisko, w dzisiejszych czasach gdy trudno o ogarniętego pracownika, nikt nie targuje się o 200 zł, których nie musi dodatkowo wyłożyć, bo koszt dla firmy pozostanie na tym samym poziomie. Rozsądniej byłoby próbować negocjować to w ten sposób, że ponieważ zmieniają się przepisy, nie będzie podwyżki, ale i tak dostanie więcej pieniędzy. Nb podatek od takiej pensji wynosi bliżej 300 niż 200 zł. I jak napisałem, może to po prostu głupi wybieg, żeby nie przedłużać umowy. @Habiel: Wiesz co, może i można mieć wyższe wykształcenie w tym wieku. Może i można mieć doświadczenie zawodowe (choć raczej niewielkie). Ale nie zmienia to faktu, że jest się na początku drogi zawodowej. Mediana zarobków dla jej (waszej) grupy wiekowej w 2018 to 3500 zł brutto. Daje to netto ok. 2500 na rękę. 2800 to ponad 10% więcej, dlatego wątpię w prawdziwość tych danych. Powyżej mediany zazwyczaj zarabiają specjaliścia a nie asystentki. Mediana dla stanowisk asystenckich (sprawdziłem) są jeszcze niższe - między 2700 a 3500 (więcej tylko dla 3 czy 4 stanowisk asystenckich). Doskonale zdaję sobie sprawę, że można być asystentką dla różnych stanowisk. Co nie zmienia faktu, że firmy, które zatrudniają asystentki zazwyczaj nie zatrudniają 4 osób. I dla takiej firmy to 200 zł różnicy w funduszu płac jest niezauważalne. @helgenn: widzisz, podwyżka powinna wynikać z zakresu obowiązków/dobrej pracy/docenienia pracownika/chęci zatrzymania pracownika/dobrej kondycji firmy. Ktoś kto tego nie rozumie nie będzie miał dobrej załogi. Chociaż zdaję sobie sprawę, że są stanowiska, gdzie wpisana są niskie płace i co za tym idzie duża rotacja pracowników. Ale to zazwyczaj prace, które może po krótkim przeszkoleniu wykonywać prawie każdy. Z drugiej strony żądanie - ja chcę 2 stówki podwyżki, bo szef buduje 3 dom to go stać - jest tak samo słabe, jak próba oszczędzania na pracowniku, bo zmieniły się przepisy na jego korzyść.
Odpowiedz@z_lasu: Tylko zauważ, iż ona zakończyła stanowisko asystenckie i miała przejść na samodzielne stanowisko i negocjacje wysokości wypłaty dotyczą stanowiska samodzielnego. Logiczne jest, że asystentce, która się uczy zapłacisz mniej, a osobie, która jest samodzielnym pracownikiem musisz zapłacić więcej. Tym bardziej, że w dużej ilości firm stanowisko asystenta to nic innego jak wdrążenie do firmy, niezależne od umiejętności. Jak również przy dzisiejszych kosztach utrzymania 2800 zł to nie jest wygórowana kwota. Jeśli firma znajduje się w większym mieście, za 2800 zł wynajmiesz kawalerkę, zrobisz opłaty za prąd,gaz,internet i zostanie ci około 800 zł na przeżycie. Jeśli autorka mieszka w większym mieście, to jest to wręcz niszowa kwota.
Odpowiedz@z_lasu: ja 2500 netto miałam na stażu po 2 roku studiów i co ciekawe stanowisko, na które wskoczyłam ze stażu było nazwane "asystentka" mimo, że praca z pogranicza testera i programisty
Odpowiedz@z_lasu: a w ktorym miejscu napisalam, ze chcialam podwyzke dlatego, ze szef mial kase? Napisalam, ze jego tlumaczeniem bylo to, ze go nie stac (a nie to, ze nie nalezala mi sie podwyzka za wykonywane obowiazki). W mniejszych miejscowosciach lokalni biznesmeni nadal nie rozumieja pojecia rynku pracownika a i konkurencja nie jest taka duza. Przeprowadzilam sie gdzie indziej, na wstepie dostalam 300% tego, co zarabialam u Janusza za mniejszy zakres obowiazkow.
OdpowiedzRozumiem, że skoro obniża wypłatę, bo koszta pracy Ci spadły, to podwyższy, kiedy te koszta wzrosną (np. bilet miesięczny na dojazdy)?
OdpowiedzJeśli ktoś sądzi, że tylko ten jeden kutafon wpadł na taki pomysł - to jest w grubym błędzie. Ta bezinteresowna polska zawiść jest już legendarna. W tym wypadku - "A z jakiej racji pracownik ma zarobić więcej? Ja - co prawda - nic na tym nie tracę, ale... jak to? Jakiś małolat ma nie płacić podatków? Po moim trupie! Ja jestem "byznesmen", to MNIE powinno się podatki obniżyć, a najlepiej - w ogóle nie naliczać. Więc jak na podatkach pracownika mogę zarobić - to zarobię. Nie on, tylko JA, "bomisięnależy". Jeeezu, jak mnie to wku_rwia!!!
Odpowiedz@Armagedon: Tak szczerze mówiąc, to opodatkowanie przedsiębiorstw jest o tyle ciekawe, że każdy jeden grosz, jaki pójdzie w podatkach do Miłościwie Nam Panujących, jest od klienta. Przedsiębiorstwa powinny być zwolnione z podatków, a co najmniej ich ogromnej części, bo to tylko utrudnia życie krwiobiegowi gospodarki, a płaci ostatecznie i tak tylko szary obywatel.
Odpowiedz@toomex: To jest teoria i czysta demagogia. Żaden, rozumiesz, ŻADEN właściciel firmy nie obniży cen swoich produktów, ani nie podniesie wynagrodzenia pracownikom, nawet gdyby od jutra nie musiał płacić złamanego grosza podatku. Dlaczego? Sam sobie odpowiedz.
Odpowiedz@Armagedon: Gdyby było jak Ty mówisz, to wszyscy robiliby za najniższą krajową. Jest tak? Zapominasz o czymś takim jak konkurencja - jak Janusz za żadne skarby nie spuściłby z ceny, to ze swoim tańszym produktem wszedłby Mirek zza płotu i puściłby Janusza z torbami. Tak działa ekonomia. Tak samo można przechwycić pracowników. Jak Janusz nie zapłaci złamanego grosza więcej, to pracownik odejdzie, albo sam założy firmę (o ile byłoby to łatwiejsze bez fiskusa nad głową!). Na przyszłość proszę nie pytaj mnie, dlaczego ma być tak, jak twierdzisz, a sam się wysil z wyjaśnieniami. Onus probandi.
Odpowiedz@toomex: Obawiam się, że mylisz pojęcia. Tobie, zapewne, chodzi o wszystkie składki, które pracodawca odprowadza od pracownika, a ja mówię o podatku DOCHODOWYM, który każdy odprowadza od SWOJEGO dochodu, w zależności od jego wysokości. Podatek dochodowy płacą nawet renciści i emeryci. Więc, jeśli młodzi mieliby zostać zwolnieni z podatku dochodowego - otrzymywaliby, po prostu, wyższe wynagrodzenie, bo pracodawca nie musiałby potrącać im zaliczki na podatek dochodowy. Koszty pracodawcy się nie zmieniają. Ale przeciętny pazerniak zwietrzywszy możliwość zarobku - od razu obniży pracownikowi pensję brutto. Zatem, pracownik nadal będzie zarabiał tyle, co dotąd (mniej więcej), mimo, że od tej pomniejszonej pensji, rzeczywiście, podatku dochodowego nie odprowadzi. A pazerniakowi koszty zatrudnienia pracownika spadną. Tyle, że w ustawie chodzi o to, że to PRACOWNIK miałby zyskać, a nie pracodawca. Ale to nie u nas. U nas pracodawca powie tak. "Co prawda, miałem pana zatrudnić na 3800 brutto, lecz od przyszłego miesiąca, przecież, PITu pan płacić nie będzie, więc ja zatrudnię pana na 3300 brutto, ale to nic, bo do ręki i tak wyjdzie panu tyle samo." I w ten oto sposób wszystkie cwaniaczki wykorzystają ustawę do sztucznego zaniżania pensji świeżym pracownikom. Na bank! A najniższa krajowa nie ma tu nic do rzeczy. Tak samo jak konkurencja. Bo właściwie NIE MA czegoś takiego, przynajmniej w Polsce. Jest "zmowa" producentów, pośredników i sprzedawców, w myśl której ceny utrzymywane są wszędzie na zbliżonym poziomie.
Odpowiedz@Armagedon: W żadnym wypadku nie mylę pojęć, każdy podatek nałożony na przedsiębiorcę wpływa na wzrost ceny produktu, więc i na wydatki finalnego konsumenta. Jak przeczytałem o zmowie, to zacząłem się zastanawiać, czy prowadzimy poważną dyskusję, czy po prostu trollujesz. Zmowy są możliwe, jak najbardziej, ale masz jakieś dowody, dlaczego w cała Polska to jeden wielki spisek? Pracowałem już w kilku miejscach, brałem udział w kalkulacjach cenowych i wierz mi, o cenach decydują czynniki ekonomiczne, a nie to, że prezes pije co tydzień wódkę z prezesem konkurencji.
OdpowiedzUczelnia, na której studiował mój facet dostałam dofinansowanie z Unii na staże. Wyglądało to tak, że student idzie sobie na 3 miesiące stażu, ale wynagrodzenie wypłaca uczelnia, nie firma. Uczelnia namawiała, żeby robić te staże w firmach, w których pracuje się na co dzień (staż nie musiał być związany z kierunkiem studiów). No to mój facet zadowolony, idzie z papierami do pracodawcy, tłumaczy co i jak, że obowiązki nadal te same, że pracodawca nic na tym nie traci, a on tylko sobie przez 3 miesiące dorobi. Zgodził się pod warunkiem, że przez te 3 miesiące mu nie płaci... Facet stażu nie zrobił ostatecznie, a i z firmą Januszex dość szybko się pożegnał...
OdpowiedzZnalem takiego janusza co ma dwa domy prawie i kilka działek, miał lojalnego pracownika ktory był na kazde zawołanie - stawka 10zł/h + premia 100-150zł jesli dobrze szlo, na podwyżke byly zawsze wymowki ze brak kasy, szarpnął sie na +50gr/h - smiech na sali. Pracownik sie zwolnił bo dostał normaną robote, wiec janusz musiał zatrudnic drugiego pracownika no i co? szkolenie 1-2tyg wiec musiał placic podwojnie, potem sie okazalo ze NOWY po miesiacu na L4 i musiał kolejnego zalatwiac, po 2mcach L4 pracownik sie zwolnił i janusz praktycznie został z niczym. po 2 miesiacach sie okazalo ze stawka juz 14zł/h a mimo to burdel w firmie wiekszy na poczatku juz nie wspominam ze wczesniej byla robota bez umowy + 200zł Firma wytrzymala 1,5 roku jeszcze i end
Odpowiedz@szczur444: i takiego upadku życzę każdemu januszowi. Może w końcu coś by do nich dotarło.
Odpowiedz