Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Hobby mam nietypowe. Noszenie noży i spacery po opuszczonych miejscach, lasach, ruderach.…

Hobby mam nietypowe. Noszenie noży i spacery po opuszczonych miejscach, lasach, ruderach. Często łączę ze sobą obie pasję, z nożem w lesie i bezpieczniej, i przyciąć coś można, grzyba zebrać jak się cholernik w trawie zasiedzi, ognisko za pozwoleniem zorganizować.

No i stało się, przy docinaniu gałęzi nóż zjechał (moja głupota) i trafił prosto w palec ręki lewej, wbił się po samą kość. A nóż ostry, bo ratowniczo-survivalowy, sam się z palca wysunął jak z masła..

Krwi było co niemiara. No cóż, nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni, więc tamujemy z narzeczonym krwotok i szybka decyzja co dalej. Szczęściem szpital znajdował się zaraz obok lasu, więc postanowiłam, że prędzej tam dolecimy na własnych nogach, niż karetką, ilość krwi przeraziła mnie na tyle, że po prostu nie chciałam czekać.

Wpadłam na SOR z całkiem już przekrwawionym prowizorycznym opatrunkiem, pan pierwszy w kolejce do rejestracji przepuścił mnie przed siebie, bo był pewien że odcięłam sobie palca. [P]ani w okienku rzuca mi 3 strony do wypełnienia, nieprzychylnie patrząc na to, że właśnie zakrwawiam jej biurko.

Obiecuję, że narzeczony wszystko wypełni, ja proszę tylko o opatrzenie tego bałaganu, bo leci ze mnie już dobre 20 min, a jak na złość apteczka została w drugiej torbie.
[P]: Trzeba czekać.
I rzuca mi numerek 884. Na tablicy wyświetlony dopiero 850-któryś.
[J]a, już zdenerwowana: Tak, wiem, że do chirurga trzeba czekać, ale nie jestem w stanie tego zatamować.
[P] wzdycha. Plama krwi na biurku nadal się powiększa.
[P]: No ja pani mogę czegoś poszukać.
I idzie, na dobre 5 minut, gdzieś w eter. A, nie. Do łazienki. Dostaję trochę papieru toaletowego i 2 (słownie: dwie) jałowe gazy.
[P]: Tylko to mogę dać.

Aha. Ale przecież szpital.. No, co robić. Zawijam. Staram się nie denerwować, bo im więcej nerwów, tym bliżej omdlenia. I czekam na chirurga, w sumie wyszło ponad godzinę. Szczęście, że w końcu krew przestała lecieć i mogłam w spokoju czekać na moje szwy. Ale co jeśli by nie przestała?

Nie wierzyłam, że można się wykrwawić siedząc na krześle w szpitalu. Pani nawet przez myśl nie przeszło, żeby mi podać cokolwiek do zatamowania krwotoku, dopóki wyraźnie i stanowczo o to nie poprosiłam.

Poza tym... nie mieli apteczki? W szpitalu na recepcji? Mój facet musiał ścierać krew ze stolika, bo nabrudziłam. Obłęd.

słuzba_zdrowia sor

by ~Svea
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
20 20

Było mdleć, może by się sprawniej ruszyli do ratowania.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
16 16

@Grav: albo oblać się jabolem i oddać mocz oraz kał w majtki, a w miarę możliwości się obrzygać - takich pogotowie traktuje iście po królewsku.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
21 21

-Płać składki, jak coś się stanie, to pomożemy. -Stało się, pomóżcie! -Trzeba było wcześniej myśleć, gdyby kózka nie skakała... -Ale płacę składki... -A nie widzisz, że musimy utrzymać biurokratyczną machinę, żeby to działało? Za mało płacisz, żebyśmy ci pomogli! -To ja nie chcę płacić jednak. -Nie ma nie chcę, musisz. Jak nie płacisz, to jesteś złym człowiekiem, oszukujesz społeczeństwo! -No ale co ja z tego mam? -Bezpłatną opiekę zdrowotną. -Nie chcę, to nie działa! -Nie podnoś na mnie głosu, co to ma być! Masz tu grzywnę, to cię nauczy moresu! :D

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

@Poecilotheria: brzmi jak tragikomedia, a to prawdziwe życie :|

Odpowiedz
avatar Zupelnienieistotne
-3 3

Aż założyłam konto żeby napisać Ci że przez takich jak Ty traci się wiare w ludzkość. NIE WYKRWAISZ SIE PRZEZ RANE NA PALCU, NAWET JAK GO SOBIE OBETNIESZ. Twój stan nie wymagał natychmiastowej interwencji, nie bardziej niż 30 osób przed Tobą. Trzeba było powiedzieć Pani przed Tobą że twój paluszek jest ważniejszy niż jej, powiedzmy, złamany paluszek. Jesteś poważna? Twój stan to nie było zagrożenie życia. A dwa, kto miał niby posprzątać jak pobrudzilas wszystko krwią? Kontakt z krwia to zawsze ryzyko, dlaczego Pani w rejestracji ma ryzykować swoje zdrowie bo machasz niepotrzebnie łapami? Był ktoś z Tobą, więc Ci pomógł. A jakbyś zwymiotowala, to kto ma to sprzątać? W ogole nie rozumiem jak mozna pomyslec, zeby nie posprzatac po czyms takim, zwlaszcza ze nic ci nie bylo. Ale poniewaz czulas sie slabo, zrobil to twoj facet i... to byl wasz wrecz obowiazek. I podpowiem, że agresywne zachowanie nigdy nie spotyka się z usmiechem. Czego się spodziewalas jak przyszłaś z krzykiem? Że ktoś rozłoży przed Tobą czerwony dywan, zaproponuje kawkę w ramach oczekiwania? Absurd. Otrzymałas pomoc, skoro uwinieto się z 30 pacjentami w godzinę, to i tak bardzo szybko. Uważasz, że ktoś tam planuje że o danej godzinie będzie więcej lub mniej pacjentów? 50 lekarzy, jakby przyszło 50 pacjentów? Żeby się "nie wykrwawili" z rany na palcu?

Odpowiedz
avatar BRat
7 7

@Zupelnienieistotne: Aż specjalnie założyłem konto, żeby Ci odpowiedzieć, bo starcie dwóch światopoglądów jest tu w sumie ciekawe. Z treści wypowiedzi wnioskuję, że masz coś wspólnego z SORami, jeśli to założenie jest błędne, to przepraszam. Ad rem: różne relacje z SORów czytałem i wydaje mi się, że z opisów wyłania się jeden punkt wspólny, czyli brak jasnej komunikacji. Nie podważam w żaden sposób kompetencji medycznch lekarzy, ratowników i innych pracowników SOR. W pełni rozumiem, że w tej branży nadmierna empatia to prosta droga do wypalenia lub kolegi po fachu, co się mózgiem zajmuje. Nie widzę sensu w odgrywaniu przedstawienia pt. "Głęboko współczuję". Ale skoro macie ustalone procedury medyczne, których przestrzeganie zapewnia skuteczną pomoc kiedy już się pacjentem zajmiecie, a także skuteczne ocenianie, kto może, a kto nie ma prawa czekać na udzielenie pomocy, to dlaczego ignorowany jest aspekt komunikacyjny, który w takim czy innym stopniu pozwala na zmniejszenie chaosu, którym zapewne jest SOR w "godzinach szczytu"? Analiza przypadku: autorka z gatunku ogarniętych i nie panikujących od razu (lub w towarzystwie takiej osoby), skoro opatrzyli ranę przed przyjazdem na SOR. Zakładam (znów, mam nadzieję, że poprawnie), że osoba, która klasyfikowała przypadek wiedzę medyczną ma i wie to samo, co Ty, tzn. że z nawet obciętego palca nie można się wykrwawić. Wie też, że należy z takich czy innych powodów unikać kontaktu z nieprzebadaną krwią. Powstaje więc pytanie, dlaczego nie wykrztusi z siebie tej informacji w sposób jasny i zrozumiały? Wydaje mi się, że jedno zdanie pt. "Pani stan nie zagraża życiu, nawet obcięty palec nie grozi wykrwawieniem, dlatego musi Pani poczekać." załatwiłby sprawę. To nie jest empatia, to jest dzielenie się wiedzą. Przy okazji polazuje, że nie jest się pierwszą z brzegu osobą z łapanki. Dziwisz się, że potem ludzie narzekają? Osoby nie komunikujące powodów swojego postępowania osobie bojącej się o własne zdrowie lub życie nigdy nie będą postrzegane jako fachowcy, odpala się zjawisko kilku sekund na piersze wrażenie. Macie procedury ratunkowe. Może czas na procedury zapobiegające panice osób, które nie potrafią samodzielnie ocenić w sposób obiektywny stanu zagrożenia dla własnego zdrowia? Wam to ułatwi pracę, a tej części pacjentów, która potrafi przyjąć racjonalny argument, ułatwi zrozumienie Waszego działania. Tej części, która nie działa w danym momencie racjonalnie - sytuacji nie pogorszycie. Tyle rady człowieka, który wiele lat pracował z klientem i nauczył się, że kryzys zaufania można często zdusić w zarodku właśnie poprzez odpowiednią komunikację.

Odpowiedz
Udostępnij