Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Uczę matematyki na jednej z wrocławskich uczelni. Jednym z elementów wpływających na…

Uczę matematyki na jednej z wrocławskich uczelni. Jednym z elementów wpływających na ocenę są zadania rozwiązywane przy tablicy przez studentów, wysyłane im z kilkudniowym wyprzedzeniem. Nikogo na siłę nie wyciągam, to dorośli ludzie i to ich decyzja czy chcą te punkty zdobyć czy nie.

Pozwalam rozwiązywać zadania z zeszytem w ręku, ponieważ wiem, jaki efekt psychologiczny wywołuje bliskość tablicy u większości populacji ;) wymagam jedynie, aby studenci byli w stanie odpowiedzieć na pytania typu "a skąd się wzięła ta liczba"? czy "a z jakiej własności tutaj pan(i) skorzystał(a)?".

Nawet jeśli zadania pomagał zrobić im ktoś trzeci to dla mnie nieistotne, jeżeli tylko są w stanie udowodnić mi, że ROZUMIEJĄ co i po co obliczyli, a przy okazji reszta grupy będzie mogła śledzić, co i po co zostało obliczone. Moje motywacje zresztą wyjaśniam grupom na pierwszych zajęciach.
Logiczne?

Za to za cholerę nie widzę logiki w tym, że w zeszłym semestrze jedno dziewczę za każdym razem obrażało się na mnie za to, że po tym jak ona pracowicie przepisze wszystko z zeszytu, śmiem jej zadawać pytania i moje nieprzystojne zachowanie zasługuje na pogardliwy uśmieszek i odpowiedź: "przecież tak to się liczy". Z miną ewidentnie wskazującą na "ale się baba czepia".

wrocław uczelnia matematyka tablica

by Varanek
Dodaj nowy komentarz
avatar rodzynek2
11 11

To przyzwyczajenia nauki, nie tylko matematyki, ze szkół średnich. Uczy się tam uczniów rozwiązywania zadań wg schematów, takich z klucza, który pojawia się na maturze. Uczeń nie musi rozumieć skąd co się bierze (i najlepiej jeszcze dlaczego) byle rozwiązał wg schematu i wynik się zgadzał.

Odpowiedz
avatar Zunrin
7 7

@rodzynek2: Tak już jest od początku. Matka rok temu dała się namówić na jakieś pojedyncze godziny po znajomości w ostatnich klasach podstawówki. Jednym z "kwiatków" obecnej edukacji na tym startowym poziomie było dowiedzenie się, że teraz nie uczy się dzieci przekształcać wzory.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
7 7

Jak wyżej. Nie rozumieją, bo do tej pory po prostu nie musieli rozumieć.

Odpowiedz
avatar babaJaga2
5 5

Chciałabym mieć takiego prowadzącego/prowadzącą zajęcia z matematyki na studiach parę lat temu. U nas każdy szedł do tablicy rozwiązywać zadania, jeśli nie potrafił, był wręcz wyśmiewany. Mam wrażenie, że teraz studentom jest łatwiej.

Odpowiedz
avatar Varanek
9 9

@babaJaga2: mnie na studiach uczyła matematyki właśnie taka wyśmiewająca. Obiecałam sobie, że będę o wiele lepszym dydaktykiem. Dużo ułatwia też to, że akurat w moim Zakładzie na uczelni nacisk kładzie się na jakość i rozumienie, a nie klepanie regułek i bezrefleksyjny automatyzm.

Odpowiedz
avatar Paganini
2 2

Dla mnie zawsze było problemem wyjaśnienie, skąd się rzeczy w matematyce biorą. W czasach szkoły podstawowej i liceum byłem w klasie zawsze w czołówce z matematyki. Jak rozwiązywałem równania, to obliczenia w głowie robiłem na kilka znaków równości naprzód. No rozumiałem wszystko intuicyjnie. Jak byłem wołany, żeby rozwiązać coś na tablicy to problemem nie było rozwiązanie zadania, a właśnie wyjaśnienie, skąd się rzeczy biorą i dlaczego. No jak to skąd. No stąd, bo to plus to daje to. A dlaczego? Bo tak.

Odpowiedz
avatar Varanek
1 1

@Paganini: tylko, że celem zajęć jest podniesienie kompetencji wszystkich studentów - jak mi jedna osoba rozwiąże zadanie bez komentarza to: 1) nie mam pewności, że to jej samodzielna praca, 2) reszta osób (które nie umiały sobie w domu poradzić z danym zadaniem) nie będzie miała szansy zrozumieć. Inaczej równie dobrze może napisać wynik na tablicy, wszyscy przepiszą, ja zobaczę, że jest prawidłowy i dam plusa. Ale nie o to chodzi. I nie chodzi o to, dlaczego to plus to daje tamto. Chodzi np o to, jakiej własności ktoś użył (np. przy wyznaczaniu dziedziny funkcji to jest istotne), jakiego wzoru użył i jak wygląda procedura. Jak liczą całki czy pochodne przy tablicy to oczekuję, że podadzą ogólny wzór na obliczanie danej całki/pochodnej elementarnej - czasami nie każdy wpadnie na to, z jakiego wzoru należy skorzystać, zobaczy na tablicy i widzę taką zapalającą się nad głową żaróweczkę. Tak jest właśnie z tymi pochodnymi elementarnymi - jest kilka "przepisów" i jak raz się je zobaczy to to później pozwala obliczyć wiele innych :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2019 o 16:42

Udostępnij