Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tym razem gastro z drugiej strony. Gdy jestem na urlopie we Wrocławiu…

Tym razem gastro z drugiej strony. Gdy jestem na urlopie we Wrocławiu dużo chodzę po kawiarniach, pubach, restauracjach, na ogół jestem bardzo zadowolona z jakości usług, ale czasem trafię w takie miejsce, że zastanawiam się, dlaczego takie miejsca jeszcze funkcjonują i całkiem nieźle prosperują. Nazwy podaję celowo, bo czemu nie.

1. Lilli Caffe, Rynek.

Wstąpiłam z koleżanką na szybką kawę i zachciało mi się do niej ciastka. Kelnerka poprosiła o wybór słodkości przy witrynie przy kasie. Wybrałam powiedzmy szarlotkę, zamówiłam u pani, jak sądziłam, kasjerki. Pani kelnerki dłuższą chwilę nie widziałam, na ciastko się nie doczekałam, więc gdy tylko kelnerka pojawiła się w polu widzenia poprosiłam o rachunek. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zauważyłam, że na rachunku znalazło się to nieszczęsne ciastko. Ale, ale... pomyłki się zdarzają, więc grzecznie zwróciłam uwagę, że niestety szarlotka nigdy nie znalazła drogi do naszego stolika. Pani na chwilę zaniemówiła, po czym odparła:

- Ale jak to nie, przecież jest na rachunku.
- To widzę, i w tym problem.
- U kogo pani zamówiła?
- U pani przy kasie.
- Jak to, to była sprzątaczka!
- No dobrze, w każdym razie proszę o wykreślenie tego ciasta z rachunku.
- Ale skąd ja mam wiedzieć, że pani tej szarotki nie zjadła, skoro jest na rachunku?
- A przyniosła mi ją pani?
- Nie, ale może koleżanka...
- To proszę koleżanki zapytać.
- Ale jej już nie ma.
- ...
- Dobrze, to niech pani za to ciasto nie płaci! - wypowiedziane tonem wielkiej łaski.

2. Papa Bar.

Wieczorne drineczki z psiapsiółką, poleca Papa Bar, bo taki trendy i cool. A co mi tam - idziemy.

Leci któryś tam drink z kolei, zamawiam jakieś tam cudeńka, barman mówi, że będzie problem, bo brak jednego składnika. Odparłam, że no problemo, to proszę zrobić bez, albo czymś zastąpić.

Drink smakował, a jakże, ale zdecydowałyśmy, że to jednak ostatni i poprosiłyśmy o rachunek. Pijana już byłam, ale nie na tyle, aby nie zauważyć, że zamiast 6 drinków na rachunku jest jakieś pół baru i zamiast szacowanych 150zł jest o jakieś 30zł więcej do zapłacenia. Wołam przemiłego do tej pory pana barmana, aby zgłosić, że chyba mu się coś pomyliło z tym rachunkiem.

Pan jednak wyjaśnia, że ponieważ dostałam drinka ze składnikiem zastępczym, to on musiał wszystkie składniki nabić osobno na kasę, bo to już nie jest drink z karty, a specjalna mieszanka na życzenie. Spytałam więc czy nie uważa za stosowne poinformować mnie o tym zanim poda mi takiego drineczka za bagatela 60zł. Barman przewrócił oczami i stwierdził, że to normalne i każdy bywalec barów o tym wie, brakowało jeszcze nazwania mnie Grażyną nieobytą w świecie.

Zaproponowałam panu proste rozwiązanie. Płacę standardową cenę za drinka i wychodzę. Pan próbował jeszcze wygrażać się policją, gdy jednak koleżanka wyjęła telefon i zaoferowała, że sama zadzwoni, spotulniał, pomarudził, o tym, że "takie rzeczy trzeba wiedzieć" i przyjął pieniążki. Reszty chyba nie miał zamiaru wydać, bo na zwróconą uwagę, przewrócił znowu oczami.

3. Vincent Cafe, Oławska.

Wybrałam zupę z karty, mała porcja - 10zł. Zamawiam przy kasie, do tego mała woda mineralna. Kasjerka zaskakuje mnie ceną 25zł. Pytam więc, ile kosztuje u nich mała woda, 15zł? Pani odpiera, że zupa 18zł, woda 7zł. Powtarzam więc, że poproszę małą zupę.

- No tak, mała zupa - 18zł.
- Ale w karcie jest napisane, że 10zł..
- Ale ceny z karty nie obowiązują.
- ???
- Ceny są wypisane na tablicach.
- To może wypadałoby zaznaczyć w karcie, że ceny się nie zgadzają?
- Ale te z tablic się zgadzają.
- Ok, dziękuję, rezygnuję w takim razie.
- Ale ja już nabiłam na kasę.
- Do widzenia.

Parę dni później przechodząc koło tej knajpy z koleżanką, opowiedziałam jej o powyższej sytuacji. Koleżanka miała swoje 3 grosze do dodania. Wstąpiła do lokalu na kawę i ciacho. Zamówiła tartę czekoladową oflagowaną ceną 10zł. Pan kasjer próbował policzyć 15zł, na zwrócenie mu uwagi, że yyyy, ale tam jest napisane 10zł, odparł, że owszem 10zł za taki kawałek jak w witrynie, ale on jej ukroił większy.

- Ale ja nie prosiłam o większy, zresztą gdzie jest napisane, że kawałki są wyceniane po wielkości?
- To chce pani mniejszy?
- To już wcale nie chcę, ile się należy za kawę?
- Ale ja już nabiłem na kasę...

A co mnie najbardziej denerwuje we wszystkich tych sytuacjach? Nie dasz się wycyckać na kasę i zorientujesz się, że ktoś cię robi w wała? Zamiast przeprosin dostaniesz przewracanie oczami i pogardliwe komentarze.

gastronomia

by digi51
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jaladreips
11 15

2. To co zrobił ten barman to nic innego niż oszustwo i to bezczelne. Powinien za to siedzieć.

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 12

@Jaladreips: Tyle się mówiło o klubach nocnych upijających facetów do nieprzytomności, żeby z nich hajs wyssać, a widać barom do nich niedaleko.

Odpowiedz
avatar szafa
6 6

@Ohboy: Nie tylko barom, wszędzie, gdzie pojawiają się pijani ludzie w wielu od razu pojawia się sygnał, że pijanego można wyr8chać. Pod moim byłym mieszkaniem był sklepik monopolowospożywczy. Trzeźwych klientów obsługiwano normalnie, pijanych zawsze próbowano oszukać na jakieś drobne kwoty :/

Odpowiedz
avatar Magda43
5 13

Bardzo lubię czytać Twoje historie ale mam nadzieję że sytuacja z punktu 2 czyli "Pijana już byłam ..." wydarzyła się przed, lub po sytuacji z Twojej poprzedniej historii gdzie piszesz: "Pan lustruje mnie zimnym wzrokiem, na chwilę zatrzymuje się na wysokości zaokrąglonego, z racji ciąży..."

Odpowiedz
avatar digi51
5 13

@Magda43: Taka trochę inwigilacja, ale owszem, przydarzyła się przed ciążą.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
12 14

@digi51: nie inwigilacja tylko łączenie faktów :). Inwigilacja byłaby wtedy, gdyby Magda weszła na Twoje profile społecznościowe (jeśli masz) i szukałaby tam informacji. A tak poza tym, to dobrze, że te dwie historie są w czasie rozłącznym :) .

Odpowiedz
avatar Balam
13 13

W przypadku 3 płacisz tyle, ile jest w karcie. Na tablicach, to oni sobie mogą w każdej chwili zmienić, a jak się upierają, zgłaszasz próbę oszustwa na policję.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 6

Dlaczego taki lokale nie upadają? Z różnych przyczyn. Ten pierwszy jest nastawiony na turystów, którzy z zasady są klientami jednorazowymi – przyjechał na chwilę, więcej nie wróci. To jest zapewne przypadek nr 1, być może także nr 3. Co prawda są miejsca w internecie, gdzie można lokale oceniać, ale te oceny nie zawsze są wiarygodne (popełniłem tu kiedyś historyjkę na ten temat, kto chce, może ją znaleźć w moim profilu), poza tym nie każdy sprawdza oceny przed wejściem do lokalu. Lokale typu „trendy i cool”, gdzie ta „trendowatość” i „coolerstwo” objawia się głownie poprzez wysokie ceny i traktowanie klientów z góry przez personel, nie upadają dlatego, że wielu klientów takich przybytków właśnie to w nich ceni – poprawiają sobie w ten sposób niską samoocenę.

Odpowiedz
avatar Maati
3 9

Niestety, to nie tylko kwestia barów. W sklepach nie jest lepiej. Kilka przykładów z galerii z ostatniego czasu: 1. Wpadłem do "owada" po kilka warzyw do obiadu. Słownie cztery czy pięć rzeczy - kilogram kartofli, kilka pomidorów, papryka. Kupowałem rzeczy wg przepisu i tyle, żeby całe użyć, żeby nie zostawały. Zważyłem je nawet na kasie przy stoisku warzywnym. Przy kasie zonk - nagle mi zakupy się rozmnożyły. Kilo kartofli zamieniło się w ponad 2kg. Pół kilograma pomidorów - w 1,5 kg. Kazałem uruchomić drugą kasę i tam zważyć - nagle okazało się, że było tyle, ile mi wyszło przy stoisku z warzywami. Czyli ta kasa notorycznie dodawała wagi wszystkiemu, co się na niej kładło. Ile osób przede mną, robiąc większe zakupy, nie zwróciło na to uwagi? To już tylko sklep wie... 2. Podskoczyłem szybko do sklepu po płyn do naczyń. Nie było tego,c o zawsze kupuję. Ale stał inny, cena na półce coś koło 6zł. Po drodze zobaczyłem drinki w buteleczkach - ostatnio żonie smakowały takie, więc wziąłem dwa - cena też koło 6zł sztuka. Przy kasie - płyn kosztuje 12, drinki po 11. Podziękowałem. 3 rzeczy za prawie 35zł, a nie 18, jak by wynikało z cen na półkach. Kupowałem te kilka rzeczy, to sobie policzyłem wcześniej, ile na nie wydam. Ale jak bym brał koszyk zakupów na tydzień z góry, to te kilka zł różnicy na sztuce towaru by były niemal nie do wychwycenia - wszystkich cen w takim wypadku nie dam rady zapamiętać...

Odpowiedz
Udostępnij