Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sporo lat temu, ale nie wieczność temu. Gimnazjum. Społeczne zresztą. Piekielni rodzice,…

Sporo lat temu, ale nie wieczność temu. Gimnazjum. Społeczne zresztą. Piekielni rodzice, bo co dzieci winne.

Ponieważ mieszkałem przez cztery lata w przepięknej stolicy bratanków, kilkakrotnie zorganizowałem swoim dzieciakom (z różnych klas) wyjazd do Budapesztu. Oczywiście nie przez biuro turystyczne - polowanie na okazje przelotu, znajomy hostel w centrum miasta, świadomość faktu, gdzie i niedrogo można zjeść, znajomość miasta. Dużo roboty, ale opłacalne.

Na przykład, żeby wówczas zarezerwować najtańsze bilety lotnicze dla 18 osób, trzeba było użyć dwóch osób jednocześnie klikających zamówienie (limit był 14 biletów). No nieważne - udawało się i wychodziło 750 złotych za pięć noclegów, przelot, żarełko i wstępy (a niektóre miejsca w Budapeszcie tanie nie są na przykład Sechenyi Furdo). Wszystko załatwione, bilety kupione, hostel czeka, szczegółowa kalkulacja przyjęta przez rodziców. Oczywiście warunki: dziecko musi mieć dowód albo paszport oraz komórkę z roamingiem. Lecimy. Na lotnisku, po odprawie, przed bramką do boardingu ZONK! Ta panienka nie poleci. Bo? Bo paszport nieważny od dwóch lat. Dowodu niet. Telefon do taty - będzie za czterdzieści minut. Odlot za dwadzieścia. Żaden z dwójki opiekunów (ja i koleżanka) zostać nie może, bo byłby to koniec bajki. Na szczęście kochana pani z personelu obiecała, że zaopiekuje się niedoszłą wycieczkowiczką i przekaże ją tacie. Niby nie wolno, ale jak trzeba...

Dobra. Jesteśmy na miejscu i zwiedzamy miasto. Każdy pacjent ma tygodniowy bilet na komunikacje i mapkę miasta. Miasto jest duże i tłoczne w centrum, więc przed każdą podróżą odprawa. Wsiadamy tu (nazwa w postaci pisanej, bo fonetycznie wygląda to inaczej), jedziemy iks przystanków, wysiadamy tu (nazwa). Jeśli, co nie daj Boże ktoś się zgubi, wraca na stację początkową i dzwoni do mnie. Poruszamy się w zwartej grupie i pilnujemy poleceń.
OK. Startujemy ze stacji metra przy dworcu kolejowym Nyugati.

Stacja duża, tłok, przecinają się dwie linie metra. Instruktaż odbyty, na wszelki wypadek co chwilę liczymy ilu nas jest. Wsiadamy, wysiadamy, liczymy i znowu ZONK! Nie ma Andrzejka. Bladość, spazmy i chwila refleksji. Ma mapkę, komórkę, wie skąd startowaliśmy, zaraz się znajdzie. Dzwonię. Brak odzewu. Wracam na Nyugati. Andrzejka brak. Robi się horror. Moja koleżanka już łka, mnie też nie jest do śmiechu (ZAWSZE odpowiedzialny jest kierownik imprezy). W desperacji jeżdżę po dwa, trzy przystanki do przodu i do tyłu obiema liniami.

Po trzech kwadransach Alleluja. Jest Andrzejek. Siedzi na pustym peronie na ławeczce w miejscu, gdzie bym się go raczej nie spodziewał. Dla kumatych jechaliśmy na Batthyani ter, a on był na Lehel ter. Oczywiście wylało się ze mnie wszystko, co mogło się wylać. Chłopię dostało cenzuralny op...l od góry do dołu. A potem jeszcze jeden, gdy okazało się, że nie wziął z Polski komórki. Bo? Bo sam nie wie. A dlaczego się zgubił? Bo papierek mu upadł, a szedł na końcu, a potem to już nas nie było.

Dobra. Wróciliśmy do Polski i w szkole zaprasza mnie szef. Człowiek kochany i rozumny. Tym razem nieco skrępowany. "Bo wiesz jotem, mama Andrzejka powiedziała, że to była dla syna tak straszna trauma (nie zagubienie się, ale mój op...l), że dramat, sajgon i niepowetowane straty psychiczne". I co teraz? I ona oczekuje, że Andrzejka na forum klasy przeprosisz.

I wiecie co drodzy czytelnicy? Przeprosiłem Andrzejka na forum klasy. Nie dlatego, żebym drżał o zatrudnienie, ale dlatego, że szef mnie o to poprosił. I była to ostatnia zorganizowana przeze mnie wycieczka.

by jotem02
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
23 23

Takie matki niszczą dzieciom życie!

Odpowiedz
avatar jotem02
20 24

@maat_: Takie matki robią ze swoich dzieci nieodpowiedzialne sieroty. A gdy mamuni zabraknie to doopa i niech państwo mi natychmiast pomoże.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@maat_: no ja nie chce wiedziec jak klasa traktowala Andrzejka po tych przeprosinach wymuszonych przez mamusie

Odpowiedz
avatar jotem02
28 28

@LadyDevil69: Nie nudzę się, bo dalej uczę. Nie wywlekam gorzkich żalów. Nie organizuję już wycieczek, bo treść przerosła formę. Nie rozumiem Twojego posta - po co ten hejcik malutki?

Odpowiedz
avatar Zimny
7 9

@LadyDevil69: Nudzisz się na Piekielnych i piszesz bólodupne komentarze?

Odpowiedz
avatar GlaNiK
2 2

@jotem02: Zwyczajny troll (jak kilku innych). Najlepiej ignorować i nie karmić, może samo padnie z głodu.

Odpowiedz
avatar digi51
24 24

Kiedyś miałam marzenie - uczyć w szkole. Przeszło mi po pierwszych praktykach, gdy zobaczyłam, jak nauczycielka, którą ja zawsze lubiłam i szanowałam musi wysłuchiwać od dzieciaków tekstów typu: - no i co mi pani zrobi? - doooobra, poróbmy coś innego - niech mi pani da spokój A po lekcji usłyszałam, że kobiecie już się nie chce dyskutować, bo jak nie daj Boże za dużo będzie wymagać albo zwróci komuś uwagę, to dzieciak sam przyprowadza do szkoły rodzica i każe mu się skarżyć u dyrektora. Teraz mam inne marzenie. Żeby mi się udało moje dzieci inaczej wychować.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 14

A podobno nauczyciele mają tak fajnie, bo za darmo na wycieczki jeżdżą. Jak w historii. Jest fajnie, póki nikomu nic się nie stanie. Wtedy zaczyna się robić bardzo niefajnie. Można nawet zostać bohaterem "Symetrii 2".

Odpowiedz
avatar jotem02
15 15

@pasjonatpl: Jedziesz na pięć dni. Odpowiadasz za podopiecznych 24/24. Mało śpisz, ciągle obsesyjnie liczysz, masz oczy naokoło głowy. Wracasz i dostajesz ekstra dodatek - sto złotych za 120 godzin upiornej roboty.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 7

@pasjonatpl: Generalnie każda praca ma swoje plusy i minusy. Jakiej byś się nie podjęła, to jakaś odpowiedzialność zawsze jest.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 7

@szafa: Tak. Masz rację. Ale tylu mitów o plusach innych zawodów to nie słyszałem. Zwłaszcza w czasie strajku nauczycieli i wszechobecnej propagandy w telewizji i na forach w wykonaniu płatnych trolli i tych, którzy po prostu bezgranicznie wierzą w ten rząd.

Odpowiedz
avatar szafa
2 4

@pasjonatpl: No nie wiem, każdemu wydaje się, że po drugiej stronie trawa jest bardziej zielona. Kasjerki też słyszą w marketach, że ich praca polega tylko na siedzeniu na d8pie przez 8 godzin i machaniu skanerem. Moje pracownice na mięsnym słyszą, że przecież one są tylko od obsługi i jakie one mają inne obowiązki? Podobnie ludzie w biurach, przecież oni tylko siedzą przy biurku i piją kawkę. Tłumacze symultaniczni sobie na fundowane wycieczki jeżdżą i jeszcze im za to płacą. Tłumacze pisemni to już w ogóle siedzą w domku, zlecenia im same spadają i w ogóle to żadna praca jest. Na budowach się przez połowę czasu siedzi i pije alkohol, każdy to wie. Tak że każdemu się wydaje, że w innych zawodach jest banalnie, wokół każdego są mity. A już nauczyciele przodują w tworzeniu tych mitów i opowiadaniu, jak to wszyscy dookoła mają prostą i przyjemną pracę, w przeciwieństwie do nich (mam sporo znajomych nauczycieli, spora część zachowuje się, jakby mieli najgorszą pracę na świecie, ale jakoś żaden nie przyjdzie do mnie do marketu :D).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

Przed odlotem nie sprawdziliscie komunikacji? Czy dzieci mają prawidłowy numer do Ciebie A Ty do dzieci? Mógł pojawić się drobny błąd i też byś się nie zadzwonił.

Odpowiedz
avatar jotem02
7 11

@thebill: Dzieci dostały karteczki z numerami obu opiekunów plus telefonem dyżurnym konsula. Chyba wystarczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 10

@jotem02: A wy? Opiekunowie. Pytanie : wszyscy mają paszporty i telefony? Załadowane? Oczywiście postępowanie rodziców jest bez sensu

Odpowiedz
avatar jotem02
12 16

@thebill: Toż to gimnazjaliści byli. Czy mieliśmy też sprawdzić, czy mają czyste majtki?

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
12 14

@thebill: Pytanie czy paszporty są, może i padło. Jak widać, wszyscy mieli, ale gimnazjalista może nie ogarnąć że dokument ma coś takiego jak "termin ważności", to rodzic powinien sprawdzić czy paszport jest ważny. To RODZIC powinien zadbać o to, żeby dziecko miało możliwość kontaktu z nimi, więc powinien sprawdzić czy ma ten nieszczęsny telefon, żeby dziecko mogło choćby nawet do nich zadzwonić gdyby coś się działo.

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 1

Ostatni akapit jakoś tak dziwnie współgra z tym, co miałem okazję usłyszeć o szkołach społecznych.

Odpowiedz
avatar jotem02
0 0

@Zunrin: Ano współgra. Z definicji szkołą społeczną rządzą rodzice. Jeśli myślą trzeźwo, to jest OK. Ale MaDki też wysyłają swoje dzieci do takich szkół i wtedy jest jak jest. Jednakowoż większość myśli trzeźwo i rozsądnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Szkoła ma być od nauki a nie bezsensownych wycieczek. Owszem, podróże kształcą, ale tylko ludzi wykształconych. Dzieci z takich wycieczek nie wynoszą kompletnie nic. Przewodników nie słuchają, patrzą gdzie tu nawiać i się powygłupiać. Nie da się tego upilnować, bo rodzice nie nauczyli odpowiedzialności. Po jakie licho więc te wycieczki?

Odpowiedz
avatar marius
1 1

"Bo papierek mu upadł, a szedł na końcu, a potem to już nas nie było." - dlatego opiekun idzie zawsze na końcu. Grupie 14 dzieciaków (7 par) można przewodzić głosem z tyłu lub 1 opiekuna postawić z przodu jako przewodnika. Zawiódł też brak checklisty obowiązkowego oprzyrządowania.

Odpowiedz
avatar voytek
-4 4

zachciało się nauczycielowi darmowej wycieczki to masz! tak nie narzekaj bo bardzo wam to pasuje tzn. nauczyciel jako opiekun grupy praktycznie ZA NIC nie płaci, no moze za bilet lotniczy! cos za cos! Jak sie chce miec cos za darmo to trzeba sie poswiecic... Ale tak w ogole wycieczki szkolne w ogole powinny byc organizowane przez rodzicow (rady) ii uczniow.. i9 obowiazkowo w kazdej wyciezcze powinno brac min 2-3 rodzicow, nie ma chetnych - nie ma wycieczek.. uczniowie zupelnie inaczej sie zachowuja przy rodzicach (nawet nie swoich) a inaczej przy nauczycielach! Nauczyciel powienen byc zapraszany na takie wyciezki (za odpLATNOSCIA) jako przewodnik np. hostoryk, geograf, itp.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@voytek: Mieszkałem tam przez cztery lata, to dla mnie żadna atrakcja. Przy okazji więc robiłem za przewodnika. Sam plan wycieczki to dwie strony A4. Nie ZOO i nie inne pierdółki, ale same obiekty o dużej wartości historycznej wraz z opowiadaniem o nich. Dwa tygodnie roboty to sama organizacja - przelot i układanie godzinowego planu, żeby jak najwięcej zobaczyć. A rodzice mogą jechać, ale nie jako opiekunowie (przepisy!), bo nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Takich wyjazdów zorganizowałem pięc!

Odpowiedz
avatar meanraax
-1 1

"Sporo lat temu, ale nie wieczność temu. Gimnazjum. Społeczne zresztą." na prawdę nie można normalnie? tutaj nie ma nagród za dziwną stylizację ani naginanie naszego języka.

Odpowiedz
Udostępnij