"Bo w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem..."
K. ma 30 lat.
Wykształcenie: wyższe, administracja.
Nie pracuje, mieszka z rodzicami.
Na studiach K. nie pracowała.
Po studiach zrobiła sobie rok wolnego (ale po prostu była przez ten roku w domu, nie żaden tam "gap year" żeby poznawać świat czy coś w tym stylu).
Po roku wolnego podjęła studia podyplomowe.
Studiów podyplomowych nie skończyła, bo w trakcie uznała, że to jednak nie dla niej.
Podjęła pracę w sklepie kosmetycznym w galerii handlowej. Co tydzień przesyłane były próbki kosmetyków. K. stwierdziła, że skoro stare jeszcze się nie skończyły, to po co stawiać na półkach nowe - i brała je sobie do domu. Chwaliła się swoją "przedsiębiorczością". Po okresie próbnym, ku jej wielkiemu zaskoczeniu, pożegnano się z nią bez żalu...
Po ok. pół roku bezowocnych poszukiwań kolejna praca w sklepie. Niestety, K. poznała chłopaka, i godziny otwarcia galerii - a co za tym idzie godziny pracy - jak sama mówiła, kolidowały jej z życiem uczuciowym. Zwolniła się.
Kolejne półtora roku "szukała" pracy w "zawodzie", narzekając, jakie te konkursy w urzędach poustawiane... (częściowo zapewne tak, ale też w większości wymagane jest doświadczenie, więc K. odpadała w przedbiegach).
Spotkała na grillu znajomego znajomych - który luźno rzucił, po wysłuchaniu historii o jej problemach ze znalezieniem pracy, że w firmie, w której pracuje (duże korpo, on jest tam jakimś kierownikiem czy coś w ten deseń) popyta, i da znać, jakby jakaś opcja pracy była. K. przyjęła to jako gwarancję zatrudnienia i kolejne pół roku (!) czekała, no bo przecież "obiecał"...
Wreszcie K. znalazła pracę w urzędzie... O zgrozo! Kazali jej jakąś ustawę przeczytać! Ona nie wie jak się tam cokolwiek robi! Jakieś zestawienie miała zrobić - excel, czym to się je?! I kierowniczka zła, niedobra, straszliwa, bo ją ochrzania za to, że źle coś robi.
No cóż, trzeba odejść z tej pracy. Po tygodniu (!).
Teraz K. szuka czegoś, jak sama mówi: "na stałe, czyli od razu umowa na czas nieokreślony - nie żadne tam zastępstwa czy okresy próbne, zgodnej z kierunkiem wykształcenia, ciekawej, inspirującej i oczywiście poniżej 3000 zł na rękę na początek to nie zaczyna".
No cóż, satysfakcjonująca praca - bezcenna, za wszystko inne zapłacisz master card (rodziców)...
praca_ubogaca workinghard ferdynandyzm
No ale przeciez to nie twoja Master Card,wiec o co taki bulwers?Partycypujesz w kosztach utrzymania,czy moze to po prostu zwykla zawisc,ze ktos moze nie pracowac?Kazdy zyje jak chce i dopoki to nie dotyczy nas bezposrednio,to nie wtracajmy sie.Chcialabys zeby ktos snul opowiesci o tobie,ze przykladowo jestes frajerka bo dygasz na trzy zmiany za dwa kola?Raczej nie...
Odpowiedz@LadyDevil69: Im mniej osób w wieku produkcyjnym pracuje tym gorzej dla gospodarki. I żeby była jasność: tak, osoba zasuwająca na 3 zmiany jest fajna, leniwa parówa już nie. I niech ta parówa nie smęci, że nie ma pracy.
Odpowiedz@LadyDevil69: Ale już moje składki na jej leczenie. I moje składki na jej zasiłki na starość, bo przecież państwo się będzie jakoś musiało się nią zająć, a emerytury nie będzie, albo będzie głodowa. Więc tak, chcąc czy nie chcąc partucypujesz w utrzymania darmozjada.
Odpowiedz@Evergrey: Jak juz uzywasz"madrych"slow,to pisz poprawnie-partycypujesz.Powiedz to samo wszystkim beneficjentom 500+,tym ktorzy wybrali zycie w innym kraju zamiast dzielnie wspierac rozwoj ojczyzny.Jestescie banda hipokrytow dzialajaca wedlug zasady-kto nie idzie z nami,maszeruje przeciw nam.
Odpowiedz@sopotek: Ni chooja,nie jest fajna.Jest glupia bo daje sie wykorzystywac za psie pieniadze.A okreslenie "parowa" ma ciut inne znaczenie niz niepracujacy czlowiek
Odpowiedz@LadyDevil69: Parówa to zamiennik chama, więc nie wymądrzaj się bo ci nie wychodzi. Nie szanuję leniwych parów bo nie wnoszą nic pozytywnego do społeczeństwa, za to osoby pracujące dają dobry przykład. A że dla ciebie praca to mordęgą to już twój problem.
Odpowiedz@LadyDevil69: Jak chcesz, żeby odpowiadała tylko wskazana przez ciebie osoba, to kliknij napis PW obok nicka i tak zadaj pytanie. Jak pytasz na forum publicznym, to każdy chętny może do dyskusji dołączyć nawet bez Twojego błogosławieństwa.
Odpowiedz@MarcinMo: Dla mnie nielogiczne,skoro odpowiadam na komentarz konkretnej osoby.To tak jak w przychodni pani A gawędzi z panią B,a pani C słysząc ich rozmowę zaczyna się wcinać.
OdpowiedzPo studiach administracyjnych nie zna excela? To co to za studia były?
Odpowiedz@Armagedon: na studiach administracyjnych nie uczą excela. W sumie to na żadnych jego nie uczą, nawet na informatyce. Są podyplomówki z big data, ew. excela w biznesie, ale podstaw, tak żeby proste formułki jednak potrafił napisać, każdy musi nauczyć się sam.
Odpowiedz@ocelota: To, że Excela nie uczą na administracji, zarządzaniu, rachunkowości, ekonomi itp jest dziwne ale po co jest to potrzebne absolwentom informatyki? W liceum tego uczą.
Odpowiedz@MyCha: w liceum też nie uczą excela, chyba, że nauczyciel czuje misję i sam go potrafi. Z reguły nie ma ani jednego, an drugiego. Dziwne jest, że na ciut wyższym poziomie niż podstawy, nie jest uczony na takiej wspomnianej przez Ciebie rachunkowości. Administratywiście, jeśli chce pracować stricte w zawodzie, potrzebny jest on jak świni budzik.
Odpowiedz@MyCha: W VBA da się całkiem sporo oprogramować. Jako framework dla administracji jest to całkiem dobre narzędzie, a i programiście może się przydać umiejętność oprogramowania tego.
Odpowiedz@MyCha: Akurat na ekonomii zajęcia z excela są. Ściśle związane z kierunkiem, ale są (dla zainteresowanych są to zajęcia ze statystyki).
Odpowiedz@ocelota: Jeżeli jesteś na informatyce w liceum, to przykro mi, ale exela musisz znać. Jedna trzecia matury z informatyki (części na komputerze) jest całkowicie z excela.
Odpowiedz@steely: sorry, ale to, o czym opowiadają dzieci moich znajomych, świeżo po maturze, to nie jest excel na poziomie zaawansowanym. Oni sami też widzą miałkość tezy, że "excela w liceum trzeba znać". Trzeba znać proste formułki, a to jest zaledwie wstęp do tego programu.
OdpowiedzTeż nie pracowałam na studiach. Jestem piekielna?
Odpowiedz@Allice: No tak, bo przecież to jedyny problem z tą dziewczyną wymieniony w historii. Całokształt? Jaki całokształt?
Odpowiedz@Koralik: to po cholerę to wymieniać w zarzutach? Swoją drogą co kogo obchodzi jak ona żyje? Szkodzi najwyżej sobie i rodzicom. Mieszka z rodzicami? Ja też. A kasy więcej idzie na te wszystkie 500+
Odpowiedz@Allice: Napisałam to samo,ale już mnie "ukamienowali".Zgraja hipokrytów.
Odpowiedz@LadyDevil69: A może tu chodzi o sposób w jaki to napisałaś lub podałaś dużo więcej informacji i dlatego Cię "ukamienowali"? Nie znam powodów, tak sobie tylko zgaduję.
Odpowiedz@GlaNiK: Ostatnio sugerowałeś żeby zrobiła ci przyjemność i zniknęła.Więc PO CO do mnie teraz piszesz???
Odpowiedz@LadyDevil69: Piszesz chamskie komentarze to licz się z negatywnym odzewem.
Odpowiedz@Allice: Ona szkodzi wszystkim ubezpieczonym zdrowotnie, bo jakby co to karetka po nią przyjedzie - a kobieta nie zrzuca się na karetkę. Szkodzi wszystkim podatnikom bo na starość nie będzie miała emerytury i dostanie zasiłek. Szkodzi mieszkańcom swojej okolicy, bo jej podatki nie utrzymują infrastruktury, a przecież z niej korzysta. I tak dalej.
Odpowiedz@bloodcarver: są gorsze cele zrzuty podatników. Pomijając cały sejm (a przynajmniej większość) to cały socjal na totalną patologię. Ta jeszcze ma szanse wziąć się za siebie. Są dużo gorsze przypadki. A ja nie rozumiem czemu w zarzutach jest brak pracy ba studiach albo mieszkanue z rodzicami
Odpowiedz@LadyDevil69: Skoro nie zniknęłaś to po co się mnie czepiasz?
OdpowiedzSzczerze powiedziawszy, na dzisiejszym rynku pracy 3000 zł dla osoby z jakimś sensownym wykształceniem (nawet bez doświadczenia) to są psie pieniądze. Firma, w której ja po raz ostatni pracowałem w Polsce, oferowała trochę wyższe stawki ludziom wykonującym proste prace biurowe (chociaż wymagana była choćby komunikatywna znajomość języka angielskiego, który rzeczywiście był w pracy potrzebny) 15 lat temu.
Odpowiedz@Jorn: nie liczy się wykształcenie tylko umiejętności. Jeśli ta dziewczyna po administracji miała problem z przeczytaniem ze zrozumieniem jakiejś uchwały to tak na prawdę jej dyplom może sobie schować głęboko, bo nic nie jest wart.
Odpowiedz@ocelota: jeśli nie odróżniasz uchwały od ustawy, to ile wart jest Twój dyplom?
Odpowiedz@xpert17: :) fakt, gapa ze mnie, ale to nie o mój dyplom chodzi
Odpowiedz@xpert17: A co za różnica? Jak bohaterka wpisu nie potrafi czytać ze zrozumieniem to rozróżnianie ustawy od uchwały niewiele jej pomoże. ;)
Odpowiedza Tobie zal dupe sciska ze sa ludzie na tym swiecie ktorzy nie musza pracowac? niestety tak jest , ma bogatych rodzicow, pewnie jedynaczka to nie musi... za 20-30 lat odziedziczy po rodzicach i pewnie nadal nie bedzie musiala... ale kobietom nawet biednym to zawsze łatwiej - wystarczy ze dobrze poszukaja i zawsze moga bogato wyjsc za maz! jesli masz race/kwalifikacje z ktorych wiesz ze raczej nigdy milonow nie bedzie to lepiej szukaj bogatego faceta i od razu zadaj malzenstwa (bez intercyzy)!
Odpowiedz@voytek: Yyy niekoniecznie. W historii nie ma jednoznacznej informacji, o tym, że rodzice są bogaci, a jedynie, że używa ich karty kredytowej. Może póki co stać ich na utrzymywanie córki, co wcale nie wskazuje na to, że są bogaci, po drugie prawdopodobnie nadal są aktywni zawodowo, a sytuacja finansowa może się BARDZO zmienić, gdy pójdą na emeryturę. Aby laska odziedziczyła tyle, aby do końca życia nie musiała pracować musiałaby odziedziczyć miliony albo kilka nieruchomości, ewentualnie jakąś firmę, ale tą musiałaby umieć poprowadzić. A co to obchodzi autorkę? Może nic, ale potem obudzi się taka kaleka życiowa w wieku lat 40 czy 50 i hurr durr, dajcie mopsy, bo ona niezdolna do pracy, bo skrzywdzona przez życie. Kurła, ostatnio oglądałam jakąś sprawę dla reportera czy inny reportaż dla Januszy i Grażyn, o babie, która od lat 80. nie pracowała, a jak matka, która ją z emerytury utrzymywała, zmarła to się zgłosiła do telewizji, bo nie przysługują jej żadne świadczenia i jej zdaniem państwo ją krzywdzi i zostawia na pastwę losu. Także ten - nasza bohaterka za 30 lat.
Odpowiedz@digi51: Ten wątek o Master Card to była subtelna aluzja do pewnej reklamy...Pani narzekająca kelnerko warto troszkę uruchomić abstrakcyjne myślenie,bo często jest coś pomiędzy słowami.
Odpowiedz@LadyDevil69: Thank you, captain obvious. Pewnie też czytasz w myślach autorki i wiesz, że nie jest to przy okazji stwierdzenie prostego faktu, że kobita posługuje się karta rodziców. Chciałaś tylko dogryzc czy masz też jakieś sensowne odniesienie do mojego komentarza?
Odpowiedz@digi51: O pani szanowna engliszem do mnie,obywatelki kraju nad Wisłą?Never forever.A tak serio to nie będę cię wkoorwiać bo myszy mi naślesz.
Odpowiedz@LadyDevil69: a tam, myszy. Prędzej szczury, myszki by się Ciebie przestraszył y.
Odpowiedz@digi51: Jest taki przesad,ze ciezarna moze naslac myszy na kogos,komu chce dokuczyc.To zart byl.
OdpowiedzMam wrażenie że część z was jest nieco opóźniona intelektualnie...
Odpowiedz@LadyDevil69: Obawiam się, że należysz do tej części. W dodatku brak Ci tzw. dobrych manier. (Devil to raczej jesteś, ale do tytułu lady już się nie kwalifikujesz). Przemyśl to sobie.
Odpowiedz