Uwaga, będzie mocno obrzydliwie. Ale niestety jak to z siebie wyrzucę, zrobi mi się lepiej.
Z partnerem mamy w zwyczaju kupować mięso dziś na dziś, ewentualnie na dzień następny.
Zaplanowaliśmy sobie kurczaka a'la KFC, więc po krótkiej debacie zakupiliśmy po prostu całego kuraka, bo ten lubi piersi, tamta nogi...
Kurak po przyniesieniu do domu został umyty i podzielony na porcje. Jeden kawałek bardzo mi nie pasował, zdawał się bardziej ugotowany niż surowy, poza tym ten konkretny kawałek wydzielał silny zapach, a pozostałe było normalnie czuć jak to drób trzymany w plastikowej torebce w upał.
Odcięłam więc ten fragment (był to ten luźny kawałek pod jedną z piersi) i wrzuciłam do kosza na kuchenne odpadki (mamy kosz, do którego wrzucamy wszelkie rzeczy niegdyś jadalne, nawet resztki z talerzy, ponieważ wyrzucamy to potem kurom) z myślą, że gdy będę szła to wyrzucić, smyrgnę ten kawałek psu.
Może nie do końca higienicznie postąpiłam, ale poszłam wyrzucić te śmieci dopiero dwie godziny później.
Zawartość kosza sama się poruszała, połowy rzeczonego kawałka już nie było, a z reszty radośnie wypełzały białe robale...
Są dwie możliwości. Pierwsza, mniej prawdopodobna, zakłada że robactwo było w koszu wcześniej, ale nie było tam nic, co mogłoby służyć za pożywkę dla larw much, które żywią się przecież białkiem. Owocówki tak, w końcu wrzucamy tam obierki, ale nie muchy. Poza tym zauważyłabym je wcześniej.
Druga - że ten kawałek, który mi się nie podobał był swego rodzaju gniazdem, i że póki mięso miało niską temperaturę, robactwo było w stanie hibernacji. W koszu się ogrzało, więc...
Nie pobiegniemy teraz do sklepu po zwrot, bo jak im to udowodnimy?
Najgorsze, że już narobiłam sobie apetytu, a reszta kurczaka się marynuje. I nie pomoże tłumaczenie sobie, że te robaki mogły być w koszu, bo wciąż mam przed oczami ten dziwny, zbyt twardy i rozpadający się na włókna kawałek...
Trudno określić
Ej, miałam kupić kurczaka na jutrzejszy obiad, zwizualizował mi się ten twój i chyba zdecyduję się na inne danie...
Odpowiedz@Xynthia: Ja tera przez co najmniej tydzień nie tknę kurczaka, ani nawet na niego nie spojrzę...
OdpowiedzJaja mogły być na brzegu kosza, jeśli mięso nie było z wierzchu to raczej ciężko by miała się mucha dostać. A jak ten kawałek dziwny był w okolicy piersi i miał inny kolor to może być choroba zielonych mięśni u kurczaka, przez zbyt szybki tucz i wzrost wraz z nienaturalnymi warunkami powstaje i jest wada mięsa.
OdpowiedzTo nie były po prostu muchy plujki, czy domowe - czyli te "normalne" Ważne jest, że kurczak był w całości, a "dziwny kawałek" - od wewnętrznej strony. Wygląda na to, że po prostu trafił ci się kurczak, który za życia jeszcze posłużył gzom za pożywkę. Ani sklep, ani producent nie miał wpływu na to - nikt nie jest jasnowidzem. Gzy mają to do siebie, że składają jajka w żywym zwierzęciu - czy to na skórze, czy np. w nozdrzach (u owiec). Zazwyczaj jest podział gatunkowy - co jednak nie znaczy, że każdy gatunek gza będzie się trzymał tylko "swojego" gatunku. Zwierze jest żywe gdy jajka są składane - i jest nadal żywe, gdy larwy zaczynają je żreć. W przypadku dużych zwierząt (konie, bydło) również pozostaje żywe gdy dorosłe osobniki lecą sobie na wolność. Owce mają gorzej, bo larwy wyżerają im mózg. Tu się trafił kurczak z gzawicą i tyle.
Odpowiedz@Iras: To bardzo ciekawe... No proszę, piekielni bawią i uczą. Dzięki za wyjaśnienie.
Odpowiedz@Iras: Dałam plusa, chociaż wyjasnienie wstrząsnęło mną bardziej, niż sama historia.
OdpowiedzA właśnie - tak z innej beczki - piszesz, że masz kury - wiesz może jak potraktować pióra by nadawały się na poduszkę? (nie mówię tu o darciu pierza) - chodzi mi glownie o to jak się pozbyć kurzego zapachu....
Odpowiedz@Iras: Niestety, choć może teściowa wie. Kury są hodowane wyłącznie na jajka, zmarłym wyprawia się pogrzeby... No, prawie. Ale wszyscy wiemy, gdzie ten "cmentarzyk" jest.
Odpowiedz@Iras: moja babcia używała tylko pierza kaczego i gęsiego. Kurzego nigdy-może ono się nie nadaje...
Odpowiedz@Iras: Moja babcia mówiła mi, że kurze pierze/puch nie był używany do robienia poduszek raz ze względu na to, że kury mają tendencję do wszy, a dwa, ponieważ ich pióra są pozbawione tego naturalnego "oleju", jaki posiadają pióra ptaków wodnych, przez co po kilkukrotnym przepoceniu zbijają się i ciężko jest potem taką poduszkę strzepać, żeby jako tako wyglądała i była wygodna. Po prostu takie poduchy mają dużo krótszą żywotność, niż te z pierza kaczego, czy gęsiego. Ponoć. Ale jeśli bardzo chcesz spróbować, to myślę, że i tak bez specjalistycznego prania chemicznego się nie obejdzie...
Odpowiedz@Iras: Kurze pióra się nie nadają - nie tylko nie pozbędziesz się tego specyficznego zapachu; z czasem (i praniem) będą śmierdzieć coraz intensywniej.
OdpowiedzJestem mocno zaskoczona, że widząc, że część kurczaka nie nadaje się do użytku w ogóle ryzykowałaś jedzenie reszty. Ja od razu wywaliłabym całość, jednak zdrowie ważniejsze...
Odpowiedz@i16: W sumie masz rację...
Odpowiedz@i16: Z perspektywy czasu oceniam, że jednak dobrze zrobiłam. Gdybym od razu uznała, że cały kurczak nie nadaje się do jedzenia, od razu dałabym go psom. A gdyby któryś się zaraził gzawicą? (mało prawdopodobne, ale jednak). A tak został komisyjnie zakopany na tyle głęboko żeby żadne zwierzę go nie wykopało.
Odpowiedz@singri: Jak widzisz, że z mięsem jest cokolwiek nie w porządku, to nigdy go nie jedz - pasożytów i chorób z nimi związanych jest bardzo ciężko się pozbyć. I poza tym, że sieją spustoszenie w organizmie, to są obrzydliwe.
Odpowiedz@singri: Ja się dziwię, że chciałaś to dać psu...
OdpowiedzTakie sytuacje warto zgłaszać do sanepidu. Zbadaliby, może sklep miałby kontrolę.
Odpowiedz@edeede: Najłatwiej. Jak ktoś wyżej napisał kurczak za życia mógł się czymś zarazić. Skoro w sklepie była dobra data do spożycia, był przechowywany w odpowiedniej temperaturze, to co może sanepid? Autorka napisała, że cały kurczak był ok, tylko polędwiczka była nie w porządku.
Odpowiedzmało widziałaś, skoro nazywasz tą historię mocno obrzydliwą :P
Odpowiedz