Coś mi się przypomniało...
Historia dzieje się w tych zamierzchłych czasach, gdy mieszkałam jeszcze z matką i pracowałam w okolicznych magazynach spedycyjnych.
Do pracy miałam niedaleko, wzdłuż drogi którą musiałam jechać zrobiono naprawdę fajną drogę dla rowerów (właściwie to pieszo - rowerową, ale pieszo nikt tam nie chodził), więc chyba oczywiste, że padło na rower.
Wracam sobie z drugiej zmiany, jest po 22, więc ciemno jak skurczybyk, ale wzdłuż ścieżki są latarnie. W pewnym momencie pod jedną z nic dostrzegłam grupę młodzieży, skupioną na połowie szerokości ścieżki, więc skręciłam lekko, by ominąć ich drugą połową. Pamiętam tylko strach i zaskoczenie, gdy rower nagle się zatrzymał, a ja usłyszałam dziwny, metaliczny brzęk.
Tak, obok grupki stał zaparkowany, nieoświetlony rower, blokujący połowę szerokości ścieżki. Światło latarni nie sięgało już do tego miejsca, więc nie miałam szans go zauważyć.
Sądząc po śmiechach, jakimi skwitowali całe zdarzenie i moje uwagi, że to nie jest bezpieczne i że można było ten rower postawić na trawie, zapewne zrobili to celowo...
DDR
maj 2022
Odpowiedz@Balbina: Czyżby "punktowanie" odświeżanych historii? Bardzo słusznie :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 czerwca 2022 o 21:05
Jak to dobrze, że po tych zamierzchłych czasach wymyślili oświetlenie rowerowe…
OdpowiedzCzyli: jadę w nocy bez światła przedniego i dziwię się, że nie widzę drogi przede mną?
Odpowiedz