Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na każdym kroku słyszę, że dzieci bez przerwy chorują. Z jednej strony…

Na każdym kroku słyszę, że dzieci bez przerwy chorują. Z jednej strony ok, na pewno więcej niż dorośli, kiedyś muszą nabyć odporność, ale z drugiej strony...

W żłobku mojego dziecka na ogrzewaniu nie oszczędzają. Zimą, żeby ubrać/rozebrać dziecko w szatni sama musiałam się rozebrać, żeby się nie ugotować. Całą zimę moje dziecko było jedyne biegające na krótki rękaw (bluza w szatni w razie czego). W sumie do tej pory jest jednym z niewielu tak ubranych.

Ostatnio byliśmy w sali zabaw. Moje dziecko t-shirt, szorty i całe mokre, zdarzały się dzieciaki nie tylko w długich spodniach, ale i bluzkach z długim rękawem. Na wielką salę 1 szatnia i 1 suszarka. Kolejek do nich nie było.

Wczoraj byliśmy na placu zabaw. Fakt, pół dnia lało, ale jak przestało i wyszło słońce, to mieliśmy ok 25 stopni. Plac zabaw jest zamykany tylko dla mieszkańców osiedla, także odpada opcja, że ktoś przyszedł nie wiadomo skąd nieodpowiednio ubrany. Na placu ani jednego rodzica w długim rękawie. Większość biegających dzieci podobnie, ale kilka kwiatków w kurtach i czapkach było. Moją uwagę zwrócił chłopiec w grubej polarowej bluzie. Czerwony, cały mokry. Akurat bawił się koło mojego dziecka, gdy przyszła matka zdjąć mu tę bluzę. Myślałam, że padnę jak pod spodem miał jeszcze jeden długi rękaw.

I na koniec z rodzinnego podwórka. Moja siostra ma 2 przedszkolaków. Jak do niej przychodzimy, to nie da się wytrzymać. Bez względu na porę roku gorąco jest przeokropnie. Okna nie można otworzyć, bo przecież dzieci. Jej dzieci zawsze są w domu na długi rękaw, poza środkiem lata kiedy wszyscy chodzą "prawie nago". Spotykamy się raz na kilka miesięcy mimo, że mieszkamy dość blisko, bo jej dzieci wiecznie chore.

by Always_smile
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar wifi
12 14

Znam to. Jak mi się urodziła kolejna siostra, która była nieco wcześniakiem, to macocha nastawiała temp w domu na 26 stopni. A potem płacz, że rachunki kosmiczne. A teraz 7-latka siedzi w domu 80% czasu, bo wiecznie chora i 4 razy w roku antybiotyk. Za to szwagierka nawet w zimie ubierała dzieciaki, w wózek i szłyśmy na 20 minut na zewnątrz, chociaż postać na podwórku. Także chyba wszędzie są takie ''przewrażliwione'' matki.

Odpowiedz
avatar madxx
-2 22

ze wpisem się zgodzę. ale błagam, koszulka jest "z długim rękawem", a nie "na długi rękaw", skąd to się w ogóle wzięło?

Odpowiedz
avatar Always_smile
12 16

@madxx: chyba nawet kiedyś wyszło na tym portalu, że to regionalizm. Szukałam teraz czy jest taka forma dopuszczona, co prawda nie znalazłam nic pewnego natomiast znalazłam, że z pewnością poprawna forma to "z krótkimi rękawami" a nie "rękawem". Taka ciekawostka.

Odpowiedz
avatar madxx
10 12

@Always_smile: fakt, logiczne, w 90% bluzki mają te 2 rękawy :)

Odpowiedz
avatar Daro7777
15 17

W przedszkolu, gdzie zaprowadzałem córkę, było tak samo. Upał i sauna w całym przedszkolu a w przebieralni to chyba założyli dodatkowy grzejnik. Panie tlumaczyly to tym, że większość klientek prosi o wyższą temperaturę bo ich Brajanek czy Dżesika zmarzną albo ich przewieje i dostaną zapalenia płuc. Musiałem ubierać małą na krótki rękaw, gdyż źle znosi wysokie temperatury. Co wizytę u moich rodziców muszę prosić o otwarcie okna bo wszystko pozamykane na pół godziny przed naszym przyjściem aby... nie przewiało. Będąc z wizytą u teściów, przebywała tam też siostra mojej żony (ma syna pół roku młodszego od naszej córki). Poszedłem małą położyć na drzemkę. Przyszła i zamknęła okno, mimo ze była straszna sauna w mieszkaniu. Na prośbę żeby zostawiła bo moja córka lubi niższą temperaturę, odparła że nie bo ją przewieje. Co ludzie mają z tym przewianiem? Na ulicy babcie przynajmniej raz w miesiącu zwracają uwagę mojej żonie (akurat sytuacja taka nigdy nie miała miejsca, jak szliśmy razem lub byłem sam z córką), że trzeba małą zakryć kocykiem czy założyć coś ciepłego bo... No ten... wiecie co. Najlepsze jest to, że córa jedyne przeziębienie jakie miała to sprzedane w przedszkolu przez inne dziecko. Odkąd ja stamtąd zabraliśmy problem zniknął.

Odpowiedz
avatar jass
7 7

@Daro7777: Sama jestem zimnolubem, przy zamkniętym oknie w ogóle nie potrafię spać (a i bez tego od zawsze miałam problemy ze snem), a rodzice bardzo długo nie pozwalali mi uchylać w nocy okna. Chorowałam często, aż w końcu kiedy wywalczyłam sobie otwieranie tego przeklętego okna i zaczęłam je tak mieć przez cały rok (ot, wolę się zakopać pod kocem, a poza nim mieć hulający po pokoju wiatr) nagle ilość zaraz w ciągu roku drastycznie zmalała.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 4

@jass: W moim przypadku nie okno stało się wybawieniem, ale dorośnięcie do odpowiedniego wieku (no i ucieczka z przedszkola do szkoły). Może po prostu wywalczenie otwartego okna zbiegło się w czasie z nabyciem odpowiedniej odporności? Ale fakt, tak zwane "hartowanie ciała" pomaga na omijanie chorób. Możliwe, że to Ciebie też dopadło i przez to mniej chorowałaś?

Odpowiedz
avatar jass
4 4

@kartezjusz2009: To raczej nie było zwyczajne nabywanie odporności, nie byłam już małym dzieckiem a "późną" nastolatką (miałam bardzo restrykcyjnego ojca), więc myślę że prędzej chodziło o to "hartowanie". A różnica była naprawdę duża, moje przeziębienia miały paskudną skłonność przechodzenia w zapalenie krtani, z całkowitą utratą głosu i całą tą zabawą, i łapałam toto 4-5 razy w roku, po tym jak nie musiałam wreszcie spać w duchocie zaczęłam chorować maksymalnie raz w roku. Takie przegrzewanie to jest naprawdę wbrew pozorom robienie dziecku krzywdy.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 0

@jass: A ja z kolei okno mam otwarte tylko latem (a dokładniej jak jest ciepło w nocy). Jeżeli jest chłodniej na zewnątrz to bardzo szybko łapię przeziębienie. Wieczorem było ok, a rano już zawalony i nie jest to raczej zbieg okoliczności, bo zdażyło się tak wiele razy.

Odpowiedz
avatar Neomica
16 16

Ja kiedyś widziałam babcię na spacerze z niemowlakiem. Wiosna 20 stopni. Dziecko miało na sobie gruby koc złożony w kostkę 50x50cm i przypięty do dzieciaka paskiem żeby by nie spadł... Co charakterystyczne takim przegrzewaczom bardzo ciężko wytłumaczyć, że ich działania tylko potęgują problem. Też jak jadę do rodziny to wszystkie okna pozamykane bo jak wiadomo przeciąg może powodować u dziecka przeziębienie, lumbago, zapalenie płuc i dżumę.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 7

@Neomica: na anonimowych ejst wyznanie o rodzince, gdzie matka wychodzi na balkon po cos tam i ubiera do tego obuwie i plaszcz amiast siegnac reka jej coka zas idac po parku w slncu ciaga kurtke a w cieniu zaklada to dopiero kosmos

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

To chyba jakieś leczenie macierzyńskich kompleksów, to nic ze niszczą dzieciom zdrowie, ważne ze one poczują się jak matki roku

Odpowiedz
avatar Meliana
14 14

@Pixi: Wydaje mi się, że to pokłosie starych zaleceń - mojej ciotce, która urodziła moją kuzynkę z końcem czerwca niecałe 30 lat temu, lekarz i położne zabronili(!) otwierać okna w domu przez minimum 3 tygodnie od powrotu z noworodkiem ze szpitala. 3 tygodnie. Prawie cały lipiec. A teraz wyobraź sobie, jakie pranie mózgu urządza młodej matce ktoś, kto ma wdrukowane w głowie takie zalecenia. Trzeba mieć naprawdę grubą skórę, żeby robić po swojemu, kiedy z każdej strony słyszysz, że szkodzisz, żeś wyrodna, choroby dziecku szukasz, śmierci życzysz itp. A każdy tłumaczy się, a jakże, "dobrymi chęciami"...

Odpowiedz
avatar Lapis
6 6

@Meliana: za to teraz jest internet i szkoły rodzenia gdzie tłumaczą jak zajmować się noworodkiem. Byłam w grupie z porodami na lato i specjalnie było tłumaczone, że nawet zaraz po wypisie ze szpitala można iść na spacer jak się ktoś czuje na siłach.

Odpowiedz
avatar Balbina
13 15

Jak woziłam córkę w wózku głębokim(urodzona w czerwcu) to miała tylko pieluchę między nogami tetrową. Parasolkę żeby jej nie świeciło po oczach i ew drugą tetrę żeby przykryć jak by zaczęło wiać. W innych wózkach warstwy na warstwach i warstwami pokrywane. Matki w bluzkach na ramiączkach a dziecko w betach. Minęła raz mnie starsza pani,zerknęła do wózka i skomentowała -wreszcie normalna matka- Córka do listopada nie miała rękawiczek tylko jej łapki chowałam pod kocyk.Zdrowe dziewczę jest i praktycznie nie choruje. Syn chowany tak samo. Gdy był niemowlakiem dawałam go do hamaka na dwór. Jakoś go nie przewiało.

Odpowiedz
avatar yakhub
1 11

Tak z ciekawości, bez złośliwości - w jakim regionie kraju mówi się "na długi rękaw"?

Odpowiedz
avatar MyCha
0 2

@yakhub: Ja spotykam się z tym nad morzem.

Odpowiedz
avatar toomex
3 3

@yakhub: W okolicach Brodnicy z inną formą w zasadzie trudno się spotkać :)

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
4 4

@toomex: jestem z Kujaw. Załóż coś na długi rękaw, bo zmarzniesz, to zupełnie normalne u nas zdanie.

Odpowiedz
avatar Always_smile
1 1

@yakhub: ja jestem z Mazur i inaczej się u mnie nie mówi

Odpowiedz
avatar VAGINEER
11 11

Ja przy 23 stopniach w t-shircie i spodenkach się pocę, to nawet nie potrafię sobie wyobrazić co czują dzieci w bluzach

Odpowiedz
avatar Meliana
13 13

Mam w sąsiedztwie dziecko (ok. 1,5 roku), którego jeszcze nigdy nie widziałam bez czapki. Latem czapka była redukowana do dzianinowej opaski, ale to tylko wtedy, gdy temperatura przekraczała 30 stopni i było bezwietrznie. W tym roku nie widziałam jeszcze ani razu, żeby było bez kurtki. Moje prywatne dziecko wczoraj biegało boso i bez koszulki. Przegrzewanie dzieci to chyba jakiś nasz sport narodowy. Też się nasłuchałam "złotych rad", że głowa mała...

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 0

@Meliana: Tak samo utrzymywanie naprawdę wysokiej temperatury w mieszkaniu/domu. Aż się na samą myśl słabo robi.

Odpowiedz
avatar izka8520
12 12

Pamiętam historię na piekielnych, chlopak poszedł ze znajomym, a jego dziewczyna do dziewczyny tego znajomego do domu. Lato upalne, okna pozamykane, farelka, PIEKARNIK!! I palniki poodkręcane, dziecko w ciuchach i płacze. Śmierdzi, bo duszno i kupa, a matka narzeka, że dziecko ciągle płacze. Ale wyszła gdzieś na sekundkę, nie ważne, siku zrobić, a dziewczyna zabrała dziecko na balkon. Nagle cisza i śpi, bo dziecku ulżyło. Matka wpada i ryczy, że zawieje i foch

Odpowiedz
avatar z_lasu
5 5

Nasze dziecic nigdy nie były jakoś szczególnie przegrzewane, ale gdy mieszkaliśmy w bloku, często chorowały. Szacuję, że w zimie temperatura była gdzieś pomiędzy 24 a 26 stopni. W lecie potrafiło być dużo więcej, gdy beton się nagrzał. Gdy kupiliśmy dom i przeprowadziliśmy się na wieś miałem w głowie scenariusz, że chyba żona będzie musiała zrezygnować z pracy i wynajmiemy prywatnego pediatrę, bo przecież dzieciaki będą non stop chorować. Dom stary, jeszcze wtedy nieocieplony, piece kaflowe, w których na dodatek nie bardzo umieliśmy palić. I stał się cud. Dzieciaki przestały chorować. Mała potrafiła biegać w samej koszulce i majtkach, gdy rano nam dorosłym szczękały zęby :) I tak już zostało. Choć dom ociepliliśmy, piece wymieniliśmy to w domu temperatura rzadko przekracza 22 stopnie. A przeziębienie to coś u nas w zasadzie niespotykana. Najcięższa przypadłość to katar lub lekka chrypka. Tak maksymalnie dwa razy w roku.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 2

Pamiętam sytuację z pierwszego wyjazdu latem z moim synem w rodzinne strony. Bratowa poubierała syna od stóp do głów (na szczęście nie aż tak jak to opisywane jest w historiach powyżej, ale nadal całkiem sporo). Mój syn natomiast miał na sobie jedynie pampersa (w końcu był upał!). Następnego dnia widzieliśmy, że bratanek już nie miał aż tylu rzeczy na sobie - plus dla matki, że zrozumiała, że można inaczej.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

moja ciocia tak zalatwila kuzyna - w pokoju dzieciecym 25 stopni - nie otwieramy okna, bo przewieje - nie biegaj, bo sie spocisz - nie hustaj sie, bo cie przewieje - ubierz czapke! ( na zewnatrz slonce, plusowa temperatura) kuzyn jak nie przeziebienie, to zatoki, czy inne dziadowstwo, bo odpornosc zerowa po 15 latach urodzila sie kuzynka ciotki nic to nie nauczylo mloda w wieku lat 8-10 co 2 tygodnie przyjmowala sterydy, bo antybiotyki juz nie dzialaly a teraz wisienka- ciotka jest pielegniarka :)

Odpowiedz
avatar jonaszewski
5 5

Niestety, to jest rzeczywiście jakaś narodowa przypadłość. Wokół nas albo normalność, albo przegięcie wręcz w drugą stronę, jak rosyjskie hartowanie dzieci na śniegu albo szwedzkie bieganie bez skarpetek w listopadzie i leśne szkoły. Zastanawiam się, skąd to się wzięło. Jeszcze pół biedy, jak komuś samemu zimno i dziecko ubiera jak siebie, ale nigdy nie pojmę rodziców w krótkich rękawkach i szortach wiozących w wózku dziecko szczelnie opatulone kocem i ubrane w jakiegoś misiaka-futrzaka. Pokutuje przekonanie, że lepiej przegrzać niż przechłodzić, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie. Dla mnie to znęcanie się nad dzieckiem. Ileż razy nasze dzieciaki w szortach i koszulce z krótkim rękawem biegały po placu zabaw, a wokół kurteczki, czapeczki i skarpety...

Odpowiedz
avatar cassis
3 3

@jonaszewski: niektórzy rodzice nie przyjmują do wiadomości, że ci za ciepło dopóki się z domu nie wyprowadzisz ;) Ja miałam awantury do 18stki, że się za lekko ubieram. [mdleję w upały! od dziecka... więc nie że coś mi się nagle przestawiło] Teraz muszę nastoletnią córę kolegi bronić przed nim samym. Młoda się żali, że ojciec ją opiernicza bo nie nosi kurtki i szalika... a pogodę mamy jaką mamy - pod 20 stopni.

Odpowiedz
avatar dzikaciekawosc
1 3

Chodowla grzyba przy zamkniętych oknach, biedne dzieci smrodka..

Odpowiedz
avatar singri
5 5

A mnie ciekawi inny aspekt tej historii - odmawianie dzieciom prawa do własnego zdania. Ja rozumiem niemowlę, choć i tu nie ma co przesadzać (niedzieciatym wyjaśniam - maca się dziecku plecy. Mają być ciepłe, ale nie gorące, a najgorzej jak są spocone), ale dziecko w wieku 2-3 lat powinno już być uczone ubierać się stosownie do pogody. Starsze powinno umieć rozpoznać uczucie zimna/gorąca i zadziałąć stosownie do niego. Ta umiejętność wydaje mi się bardzo ważna, nie wiem czy mam rację.

Odpowiedz
avatar Neomica
0 2

@singri: Częściowo masz rację.Nie powinno się ignorować oczywistych reakcji dziecka jak płacz i marudzenie bo jest mu za gorąco ale z drugiej strony małe dziecko nie do końca ogarnia zasady dotyczące dostosowywania ubioru do pogody.. Moja mała potrafiła w siarczysty mróz odmówić ubrania czapki w kolorze innym niż "jedyny i słuszny". Dziecko na jesienną zawieję potrafi wściec się na ciepłą bluzę bo ma akurat awersję do długich rękawów. Szalik potrafi doprowadzić kilkulatka do szału bo "dusi" choć luźno wisi. Dzieci nie są racjonalne. Do tego potrafią być tak zaabsorbowane zabawą, że kwestia czy jest im ciepło czy zimno schodzi za granicę Narnii. Dlatego mama gderająca o czapce w zimie to taki przydatny wynalazek. Tylko niektórzy idą z tym za daleko jakby kolejna warstwa ubrań na dziecku dawała im kolejną gwiazdkę w niebie za bycie dobrym rodzicem/dziadkiem.

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@Neomica: Wiesz, tego nie robi się jednym cięciem, tylko powoli się przyzwyczaja. Jak moja córka w wieku dwóch lat odmawiała założenia czapki nawet na siarczysty mróz, zabierałam czapkę ze sobą. Po dwóch metrach zmieniała zdanie... Z tym zaabsorbowaniem zabawą masz oczywiście rację, podobnie jak fochy dzieci o skarpetki, szaliki, bluzy itp. Ale wystarczy powiedzieć "Nie jest ci zimno? Jeśli tak, to załóż czapkę." zamiast "Załóż czapkę bo jest zimno."

Odpowiedz
avatar Neomica
2 2

@singri: No to muszę ci powiedzieć, że masz bardzo rozsądnego brzdąca. Ja wiele razy miałam się okazję przekonać, że powiedzenie "na złość mamie odmrożę sobie uszy" nie wzięło się znikąd, niestety. Dzieciaki wykazują różne stopnie oporu wobec rodzicielskiej troski, zależy jak trafisz.

Odpowiedz
avatar singri
0 0

@Neomica: A dziękuję, nie narzekam :D

Odpowiedz
avatar Muireade
0 0

@Neomica: Fakt, pamiętam jak za dzieciaka dusiły mnie nie tylko szaliki ale również golfy. I też z uporem maniaka odmawiałam noszenia ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2019 o 12:21

avatar Kamil2586
0 0

Jak byłem na obozach żeglarskich jako instruktor to jedni rodzice mówili, że kiedy ich dzieci miały po 4 i 5 lat to chorowały praktycznie miesiąc w miesiąc. I rodzice zaczęli chodzić do sauny fińskiej, co rozwiązało problem na kilka lat.

Odpowiedz
avatar nemo333
1 1

Znam to z rodziny ;) Dziadek z babcią uwielbiają robić saunę w mieszkaniu. W zimę rzadko kiedy temperatura u nich spada poniżej 25 stopni. Świetne jest uczucie wejścia do tak nagrzanego mieszkania gdy na dworze śnieg już jest za zimny żeby trzaskał pod nogami. W skrajnych przypadkach różnica między temperaturą na dworze a w pomieszczeniu wynosi nawet 40 stopni. Oczywiście od razu z nosa leci katar, no ale dziadek lepiej wie, na pewno się źle ubieram, mam za zimno w domu bo nie palę w piecu, w ogóle to sople mi z żyrandola zwisają i od tego jestem chory ;) Za dziecka jeszcze jak zostawałem na noc to zakręcałem kaloryfer, okno na mikrowentylacji, ledwo co przykryty kołdrą i i tak było gorąco i duszno od pozostałych pokoi, a rano oczywiście gadanie że tak nie wolno, że się przeziębie, kaloryfera się nie zakręca i w ogóle to śpię cały poodkrywany i trzeba co chwile przychodzić w nocy i mnie przykrywać. Jak nieopacznie zostawiłem dziadka w łazience szykując się do kąpieli to nalewał wody do wanny, wrzątek taki że musiałem jeszcze dolać z 1/4 tego co już było żeby w ogóle dało się wejść do tej wody. W październiku, listopadzie, jak już temperatura to max 20 stopni w dzień, siedzą poubierani, przykryci kocami, narzekając że jeszcze nie grzeją w centralnym. Przy normalnej pogodzie typu 15-20 stopni zwykle jest komentarz że chodzę porozbierany, bo wszedłem na klatkę z rozpiętą bluzą albo w ogóle w koszulce, jak to tak można, przecież jest zimno. A chociażby zimne piwo jest niedopuszczalne poniżej 30 stopni. Ogólnie patrząc na pozostałych mieszkańców bloku to chyba nie różnią się wiele od moich dziadków, nikt nie narzeka że kaloryfery mocno grzeją a z kranu ciepła woda jest wrzątkiem że nie da się ręki włożyć. Cały blok jest ogrzewany własną kotłownią, można dowolnie sterować CO i podgrzewaniem wody. Płacz jest tylko jak przychodzą rachunki za ogrzewanie i wode. Jeszcze kilka lat temu podgrzanie m3 wody kosztowało prawie 40 zł! I są to pieniądze zmarnowane, bo tak gorącej wody nie da się do niczego używać i trzeba odkręcić zimną żeby dało się ręcę umyć. Życie z takim człowiekiem jest naprawde straszne, nie da się mu przetłumaczyć że ktoś ma inne odczuwanie ciepła i jak siedzi w wiosennym słońcu to nie trzeba mu przynosić bluzy żeby się ubrał. Często dłuższe wizyty kończyły się u mnie przeziębieniem, tak bardzo niemożliwym, no bo jak to tak się przeziębić u nas, jak tu tak ciepło jest. Co ciekawe, dziadek pochodzi z gór, dom rodzinny ma w Beskidach, przy samej granicy ze Słowacją, powinien być raczej odporny na zimno i nie robić takich cyrków.

Odpowiedz
Udostępnij