Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wcześniejsza historia ciepło się przyjęła, więc postanowiłam napisać kolejne dziwactwa w psim…

Wcześniejsza historia ciepło się przyjęła, więc postanowiłam napisać kolejne dziwactwa w psim środowisku.

Sama mam psa, który nie do końca chodzi o swoich łapach. Swojego pełzaczka zaadoptowałam już w takim stanie, ale okazało się, że jest szansa bym postawiła ją na cztery łapy, dlatego mała wciąż czeka na wózek, bo w przypadku psów chodzących konstrukcja wygląda trochę inaczej.

I tutaj zaczynają się schody, bo wiele osób jest wielkimi znawcami i albo na mnie krzyczą, że pies się męczy będąc kaleką i powinnam uśpić, albo krzyczą bo nic nie robię, a w ogóle to na pewno się nad nią znęcam, bo tak dziwnie się porusza. Zazwyczaj puszczam takie rzeczy mimo uszu, ale jedna pani przeszła samą siebie.

Kobieta, około czterdziestki, miałam ją za miłą, zawsze pojawiało się kulturalne "dzień dobry".
Do czasu.
Zaczęła mi się dziwnie przyglądać od momentu, w którym moja suczka pojawiła się na swoim pierwszym spacerze. Nie odezwała się do mnie tylko spiorunowała mnie spojrzeniem. Wzruszyłam na to ramionami. Nikt nie ma obowiązku lubić mojej brzydkiej kaleki, tym bardziej, że sam pies łypie spojrzeniem zabójcy na każdego.

Drugi raz ją spotkałam po tygodniu. Jak tylko mnie zobaczyła, to uciekła do klatki i po około dziesięciu minutach wyszła w towarzystwie jakiegoś chłopaka w moim wieku. Zaczęła żądać ode mnie bym oddała psa, bo ona słyszała jak go biję (?). Kiedy odmówiłam rzuciła się w stronę pełzaczka z zamiarem zabrania jej. Kiedy mój pies ją ugryzł, to w akcje wkroczył chłopak (wcześniej tylko się przyglądał) i zaczął wymagać ode mnie bym pokazała książeczkę psa, bo pewnie ma wściekliznę, grożąc, że zaraz zadzwoni na policję. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co ze sobą zrobić, więc wydukałam, żeby dzwonił, a sama złapałam psa pod pachę i uciekłam.

Miałam w gaciach ciepło, no bo przecież mój pies właśnie kogoś pogryzł. Na szczęście kobieta postanowiła zadzwonić do fundacji działających w moim mieście. Ci ludzie mnie znają i znają też mojego psa, więc zamiast hucznej interwencji, pogadaliśmy sobie przy herbacie.

Ta sytuacja dała mi jednak do myślenia. Co by było gdybym nie pracowała z tymi ludźmi. Im głębiej wchodzę w środowisko zwierzolubów tym bardziej robi mi się gorąco. Do tego jestem nadal miękką kluchą i zaczęło robić mi się gorąco jak czytam komentarze życzące śmierci byłym właścicielom psów. Dotarło do mnie, że jakby zabrali moje dziwadło, to pewnie takie epitety byłyby kierowane w moją stronę...

Smutne osiedle

by Zwierzolub
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar greggor
1 17

Niezła z ciebie ciapa. Próbują ci ukraść psa, a ty zamiast sama wezwać policję, to uciekasz z podkulonym nomen omen ogonem.

Odpowiedz
avatar Zwierzolub
5 9

@greggor: byłam w szoku. Naprawdę nie sądziłam, że ktoś może się tak zachować, więc spanikowałam i uciekłam.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

@greggor: No i ciekawe, co by było, jakby wezwała. Dwie osoby twierdzą, że pies pogryzł, ślady pogryzienia na pewno są, więc komu policja uwierzy? Właścicielowi psa? Chyba że był monitoring/neutralni świadkowie.

Odpowiedz
avatar Zwierzolub
-1 1

@szafa: wiem, ale mądry polak po szkodzie i pewnie jakby coś takiego się powtórzyło, to bym sama wezwała służby. Niestety nie należę do osób wygadanych. Jedyne co mam na swoją obronę to wielka żółta arafatka na szyi psa z napisem "nie dotykać"

Odpowiedz
avatar scandal
2 2

Nasza psina (od stycznia niestety już za tęczowym mostem) miała amputowaną jedną (tylną) łapę. Ile my się nasłuchałyśmy, że ona się męczy, że powinnyśmy uśpić, że tylko przysparzamy jej cierpień. Była pod stałą opieką weterynaryjną. Długi czas po amputacji miała mnóstwo energii i nawet na tych trzech łapach biegała, nie tylko hopsała. Potem gdy zaczęła mieć mniej sił na dłuższe spacery jeździła w wózku. To też spotykało się z różnymi uwagami. Od: tych ludzi to już zupełnie powaliło - pies w wózku, do: skoro nie ma siły to ją uśpijcie. A ona dobrze się czuła, na krótkie spacery chodziła sama. Na tych dłuższych gdy już hopsać było ciężko, wskakiwała do wózka, odpoczęła i potem znów eksplorowała okolicę. Miała 11 lat gdy dopadł ją kostniakomięsak. Miała ponad 13 gdy odeszła. Gdy rzeczywiście zaczęła się męczyć, bo przerzut na płuca sprawiał że zaczęła się dusić, podjęłyśmy decyzję o uśpieniu. Ale nie wcześniej, gdy po prostu różniła się od innych psów tym, że zwiedzała świat na trzech a nie czterech łapach. Ale ludzie wiedzieli lepiej, bo psa można tak po prostu uśpić, po co wydawać kasę na leczenie czy rehabilitację. Współczuję spotkań z takimi idiotami.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

Na przyszłość, jeśli coś podobnego się powtórzy (oby nie!), poinformuj takich kretynów, że jeżeli bez pozwolenia dotknęli psa, który znajdował się pod kontrolą opiekuna, to winni pogryzienia są oni - art. 78 kodeksu wykroczeń przewiduje do 1000zł grzywny. Oczywiście coroczne szczepienie przeciwko wściekliźnie to nadal obowiązek (mimo że trochę głupi) i po ugryzieniu musisz na życzenie okazać zaświadczenie, ale za samo ugryzienie w opisanym przypadku odpowiada "poszkodowana".

Odpowiedz
Udostępnij